Żona na chwilę. Część 1. Nieoczekiwane wydarzenia - ebook
Żona na chwilę. Część 1. Nieoczekiwane wydarzenia - ebook
Akcja książki dzieje się w Hiszpanii. Bohaterką jest Bella, młoda i pewna siebie kobieta. Pochodzi ona z kochającej, skromnej rodziny, w której podkreślano takie cechy, jak dobroć i szacunek dla innych. Bella marzy o wspaniałym mężu i idealnym życiu. Po ukończeniu studiów podejmuje pracę w renomowanej firmie. Jak większość młodych dziewcząt zwraca uwagę na swój wygląd i uwielbia sport. Chodzi do parku, aby biegać lub jeździć na rolkach. Tam często spotyka przystojnego mężczyznę, który nie zwraca na nią uwagi. Bella jednak nie spodziewa się, że ten tajemniczy dżentelmen wywróci jej życie do góry nogami.
Autorka przedstawia fakty ze swojego życia, wplatając w nie elementy fikcji. Opisuje współczesny styl życia, gdy w pogoni za rzeczami nieistotnymi ludzie często zapominają o tym, co ważne i wartościowe. Czasami nie akceptują tego, że są u kogoś w sercu tylko na chwilę.
Elżbieta Skrzyńska-Casson. Urodziła się 9 listopada 1970 r. w Dębnie. W wieku 20 lat wyjechała do Hiszpanii, w 2013 r. wraz z synem i córką udała się do Anglii, gdzie ponownie wyszła za mąż. Od najmłodszych lat pisała pamiętniki i opowiadania. W Anglii wróciła do pisarskiej pasji. W swojej pierwszej książce przeplata fakty z jej życia z fikcją literacką.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8308-267-7 |
Rozmiar pliku: | 719 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy byłyśmy małe, śniłyśmy o rycerzu na białym koniu lub o księciu z bajki. Po latach, już dorosłe, stwierdzamy, że to były tylko marzenia. Zapewne w dzieciństwie oglądałyśmy dużo bajek, czytałyśmy wiele książek, które wprowadzały wyimaginowane pojęcie życia. Chociaż mój świat wywrócił się do góry nogami, nauczyłam się walczyć i się nie poddawać. Wstawać rano z łóżka i pracować nad swoimi celami.
Dedykuję tę książkę osobom, które mają wrażenie, że powinny znaleźć się w innym miejscu na Ziemi.ROZDZIAŁ 1
Obudził mnie podmuch wiatru. Otworzyłam oczy i zobaczyłam delikatnie poruszające się firanki. Słońce świeciło, ptaki śpiewały, drzewa i krzewy zaczynały kwitnąć, zielone trawniki też pokrywały się kwiatami, a świat stawał się piękny i kolorowy.
Leżąc w łóżku, cieszyłam się, że w końcu mam upragnione wakacje. Uwielbiam ten czas. Wreszcie nie muszę codziennie wstawać, mogę poleniuchować i nie mam potrzeby nastawiać budzika.
„Jest cudownie!”, pomyślałam. „W końcu będę miała czas na wyjazdy za miasto z koleżankami. Może poznam kogoś, przeżyję jakąś wakacyjną miłość, a może poznam mężczyznę swojego życia, tego jedynego”.
Warto marzyć, tym bardziej że marzenia czasami się spełniają. Postanowiłam więc myśleć pozytywnie.
Zamierzam wykorzystać wolne chwile i dobrze się bawić, bo wierzę, że te wakacje będą szalone. Znam poczucie humoru moje i przyjaciółek, więc będzie się dużo działo. Wiem, że ten czas będzie wyjątkowy. To ostatni tak beztroski okres z moimi przyjaciółkami. Znamy się już dość długo i różnie bywało, jak to z dziewczynami.
Czasami miałyśmy ciche dni i po prostu nie rozmawiałyśmy ze sobą, ponieważ nie umiałyśmy się przeprosić i przyznać do błędu. Każda z nas jest inna i ma inny charakter, dlatego jak to między przyjaciółkami sprzeczki zdarzały się bez powodu albo były to kłótnie o jakiegoś chłopaka. Jak na złość wpadał nam w oko ten sam facet, więc powstawały między nami małe zgrzyty. Potem nam wszystko przechodziło i znów się kochałyśmy. W naszej przyjaźni najpiękniejsze jest to, że zawsze mogłyśmy liczyć na siebie bez zobowiązań, wspierając się i pomagając w problemach. Na pewno po wakacjach nasze drogi się rozejdą i każda z nas pójdzie w swoją stronę, lecz teraz musimy jak najlepiej wykorzystać ten czas, bo przecież wszystko się zmieni. Już nic nie będzie takie samo, a po latach przyjaźni i nauki oraz skończeniu studiów nadchodzi chwila, gdy człowiek wkracza w dorosłe, samodzielne życie. I musi pomyśleć o swojej przyszłości, czego tak naprawdę chce i czego od siebie oczekuje. Ja stawiam sobie poprzeczkę wysoko i wiem, czego tak naprawdę oczekuję od życia.
Tej nocy nie mogłam spać, myślałam o przyszłości i o tym, że nie jestem już małą dziewczynką, która bawi się laleczkami i trzyma się spódnicy mamy, że jestem już kobietą, która wchodzi w dorosłe życie. Jestem młoda i w miarę atrakcyjna, wiem, czego chcę od życia, bo wiem, że twardo stąpam po ziemi, mam przed sobą przyszłość, nowe wyzwania i nie boję się ryzykować. Czasami zastanawiam się, co mnie czeka, ale tego na pewno nie dowiem się dzisiaj, więc żyję chwilą, bo ona jest najpiękniejsza, więc każdego dnia wstaję i uśmiecham się do ludzi. Mimo wszystko warto myśleć pozytywnie.
A ja myślę pozytywnie i wiem, że będzie się działo dużo dobrego, bo ja i moje przyjaciółki jesteśmy szalone i myślimy podobnie. Trzy seksowne kobiety, w miarę ogarnięte, jak mówi moja siostra.
Kochamy życie i czerpiemy z niego to, co jest najpiękniejsze, a młodość ma swoje prawa, czyli szaleństwo. Nagle moje myśli przerwał telefon.
– Słucham?
– Cześć, to ja, Ines! Wiesz, że dzisiaj idziemy na imprezę?
– Tak, wiem, już nie mogę się doczekać. Będą wszyscy z naszego roku, na pewno będzie super.
– Nie wiesz, kto jeszcze będzie?
– Na pewno Pablo i Antonio, najlepsi kumple José. Oni wszędzie chodzą razem.
– No tak, wiem.
– Tak jak my, nierozłączne papużki, też się nie rozstajemy i chodzimy wszędzie razem tak jak oni.
– Będzie fajnie, tylko szkoda, że to już ostatnia impreza w takim gronie…
– Na pewno nieostatnia!
– Tak myślisz?
– Pewnie, że tak. Znając José, zaraz wpadnie na jakiś pomyśl i zorganizuje imprezkę.
– Masz rację, na pewno coś wymyśli. A teraz czas na zabawę.
– Mam problem, cały dzień się zastanawiam, w co się ubrać, i nie mogę nic wymyślić.
– Nie przejmuj się, mam ten sam problem. Jak zawsze szafa pełna ubrań i nie mam co na siebie włożyć. Mama by powiedziała: „Masz szafę wypchaną ciuchami i nie masz się w co ubrać”. Za moich czasów takich luksusów nie było”.
– Moja powiedziałaby to samo. Ale znając nas, na pewno coś wymyślimy, więc kończmy rozmowę i zabierajmy się do poszukiwań. Pa, widzimy się w centrum.
– Pa – powiedziałam i odłożyłam słuchawkę.
Wieczorem spotkałyśmy się na postoju taksówek. Wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy w drogę. Jechałyśmy dość długo, aż w końcu dotarłyśmy do bajecznej okolicy. Cisza, daleko od centrum. Teraz ludzie cenią spokój, więc kupują domy w małych miejscowościach, a nie w samym środku miasta, gdzie śmierdzą spaliny i zanieczyszczenia fabryczne. Do tego codziennie są korki.
„Ale tu pięknie”, pomyślałam. „Inaczej niż w centrum miasta, piękne wille z wielkimi ogrodami i basenami, luksusowe auta, po prostu bajka”.
– Dziewczyny, czy widzicie to, co ja widzę?
– Tak, po prostu inny świat.
My niestety nie pochodzimy z tego świata, nie wszystkich było stać na zakup willi w tej miejscowości. Rodzice José są zamożni, jego mama jest lekarką, a tata adwokatem, więc mogą sobie pozwolić na luksusy. My możemy tylko pomarzyć o życiu na takim poziomie, naszych rodziców nie stać na takie rezydencje.
Maria westchnęła.
– Co się stało, Mario? – zapytałam.
– Chyba się zakochałam w tym miejscu. Mogłabym tu zamieszkać nawet dziś – odparła.
– Chyba w tych domach się zakochałaś, a nie w tym miejscu – zauważyła Ines. – Wyjdź za mąż za José i będziesz tu mieszkać – zaczęła żartować.
– Ale wariatki jesteście, dziewczyny.
Wreszcie taksówka zatrzymała się pod domem José.
– Nie jesteśmy za wcześnie? Może jeszcze nikogo nie ma – powiedziałam.
– To nic, będziemy pierwsze – odezwała się Maria.
– Raczej nie będziemy, bo słychać muzykę.
Po chwili drzwi willi się otworzyły i pojawił się w nich José.
– Witam was, moje piękne panie, zapraszam do środka – rzucił wesoło. – Gdzie buziaki na przywitanie?
Każda z nas pocałowała go w policzek.
– Rozgośćcie się, czujcie się jak u siebie w domu – rzekł chłopak.
Weszłyśmy do pięknego, dużego ogrodu. Byłyśmy zdziwione, nie spodziewałyśmy się, że będzie tyle ludzi. Myślałyśmy, że będziemy pierwsze, ale się myliłyśmy. Spojrzałam na moje przyjaciółki i powiedziałam, że chyba przyszłyśmy ostatnie.
– Tak, przyszłyście ostatnie, moje panie. Nie spodziewam się już więcej gości – przyznał José.
– Przepraszam, ale ciekawi mnie, o której zaczęli przychodzić goście.
– Nic nie szkodzi, Bella. Pytaj, o co tylko chcesz. Pierwszych gości miałem już o dwunastej. Zdziwiłem się, że tak szybko przyszli.
– Tak wcześnie? – zapytałam równie zdziwiona.
– Przecież wszyscy przyszli się tu bawić – zauważyła Ines.
– Okej, nie atakuj mnie, już się nie odzywam – zwróciłam się do przyjaciółki.
– Chodźcie tańczyć! – zawołała Maria, łapiąc nas za dłonie.
Po chwili zaczęliśmy się ruszać w rytm muzyki.
– Czego się napijecie? – zapytał José.
– Poproszę gin z tonikiem – powiedziałam.
– My poprosimy to samo – dodały dziewczyny.
Tańczyłyśmy same, ale po jakimś czasie zauważyli nas Antonio i José. Od razu do nas podeszli.
– Dziewczyny, macie drinki? – odezwał się José.
– Tak, mamy – odpowiedziałyśmy.
Na imprezy u José zawsze przychodzi dużo osób.
– Jak się bawicie, moje panie? – rzucił.
– Prawie nikogo tu nie znamy. Jest tylko parę osób z uczelni – powiedziałam.
– Nie przejmujcie się, dziewczyny, jeszcze parę drinków i wszystkich będziecie znać.
– Na pewno, bo po paru drinkach jesteśmy tak rozgadane, że buzie nam się nie zamykają – dodała Maria.
– Mów za siebie, Mario. Gdy ja się upiję, jestem spokojna – oznajmiła Ines.
– Ty jesteś spokojna?
– Przestańcie już, dziewczyny, dyskutować. Żadna z nas nie jest spokojna, gdy się upije, więc dość gadania, bo pojadę do domu – zwróciłam się do przyjaciółek.
– Dobrze, Bello, już nic nie mówimy, tylko zaczynamy imprezę.
– Bello, znasz tych ludzi, którzy siedzą tam na ławce?
Odwróciłam delikatnie głowę w lewo. Przyjrzałam się dyskretnie osobom siedzącym na ławce, ale stwierdziłam, że nikogo nie znam.
– Wiesz, Ines, nie znam tych ludzi – stwierdziłam.
José usłyszał naszą rozmowę i podszedł do nas.
– Ja też nikogo tu prawie nie znam – rzucił.
– Jak to nie znasz?! – zapytałyśmy zdziwione.
– Tylko was, kilku ludzi z uczelni i córki znajomych rodziców.
– Nie żartuj – rzuciłam zdziwiona.
– Nie żartuję. Kumple przyszli z dziewczynami, których nie znam.
– Naprawdę? Myślałam, że wszystkich znasz, skoro bawią się u ciebie w domu.
– Nie, Bello, nie znam wszystkich. Czasami poznaję ludzi dopiero na imprezach. Ale to nic, im nas więcej, tym lepiej.
– Pewnie, że lepiej – przyznałam.
– Bello, idziemy tańczyć? – zapytały dziewczyny.
– Za chwilę do was dołączę.
Ta chwila nie trwała długo, bo José złapał mnie za rękę i zapytał:
– Zatańczymy?
– Tak.
Po chwili już tańczyliśmy. José przez cały czas na mnie patrzył. Czułam się dziwnie, aż policzki zaczęły mnie piec.
– Coś nie tak z moją twarzą? Patrzysz na mnie tak dziwnie – odezwałam się.
– Patrzę tak na ciebie i patrzę, i nie wiem, jak mam ci to powiedzieć.
– Co się stało? Powiedz mi.
– Masz twarz ubrudzoną czymś czarnym – zażartował.
– Jak czarnym? – zapytałam.
– No czarnym, chyba pobrudziłaś się jedzeniem.
– To twoja wina, bo za bardzo przypiekłeś kiełbaski – zaczęłam żartować. – José, zaczekaj chwilę, muszę iść do łazienki umyć twarz.
– Pewnie, że będę na ciebie czekał. Jak dla mnie nawet z czarnym noskiem jesteś śliczna – rzekł.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę łazienki. Wiedziałam, że podobam się José, mówił mi tyle komplementów jak jeszcze nikt do tej pory. Ale dla mnie był wspaniałym kumplem i nikim więcej.
Weszłam do łazienki, delikatnie przemyłam twarz, żeby nie zepsuć makijażu, nałożyłam puder, by ukryć niedoskonałości cery, a po chwili wróciłam i stanęłam koło José.
– Myślałem, że nie będzie cię godzinami – powiedział.
– Dlaczego? – zapytałam.
– Bo kobiety bez umiaru siedzą w łazience i poprawiają malowanie. – Nagle zaczęłam się śmiać. – Czemu się śmiejesz?
– Z ciebie.
– Ze mnie?
– Tak, z ciebie.
– Dlaczego? – zapytał.
– Bo fajnie powiedziałeś „malowanie”. My, kobiety, poprawiamy makijaż – skorygowałam.
– I tak nic z tego nie rozumiem.
– No i dobrze, a zresztą nie musisz. To skomplikowane dla mężczyzn.
– Chyba za bardzo, bo i tak nic z tego nie rozumiem – orzekł José. – Czasami zastanawiam się nad tym, jak kobiety mogą tak długo siedzieć w łazience…
– Uwierz mi, że mogą nawet bardzo długo.
– Ty siedzisz godzinami w łazience?
– Nie siedzę godzinami – odpowiedziałam.
– I tak ci nie wierzę, Bello. Wszystkie kobiety siedzą długo w łazience.
– Dobrze, może czasami, przecież jestem kobietą.
– Możesz zostać moją żoną?
– Dlaczego?
– Bo nie będę musiał na ciebie długo czekać.
– Raczej będziesz czekał, bo my, kobiety, takie już jesteśmy. Lubimy poświęcać więcej czasu dla siebie niż wy, mężczyźni. Ale zmieńmy temat, jesteśmy przecież na imprezie.
– To napijmy się drinka – zaproponował.
– Może potem?
– Oj, nie przesadzaj. Sama powiedziałaś, że jesteśmy na imprezie.
– Tak, wiem. Ale to nie znaczy, że mam się szybko upić.
Po chwili José wrócił z drinkami i zaczęliśmy znów rozmawiać.
– Jakie masz plany na przyszłość? – zapytał.
– Na pewno dobra i ciekawa praca, a przede wszystkim dobrze płatna. A ty?
– Swoją przyszłość wiążę z wojskiem – odparł.
– Z wojskiem… to super – odrzekłam.
– Dokładnie marynarka wojenna – dodał.
– Za mundurem panny sznurem – zaczęłam żartować.
– Ty jesteś moją panną.
Spojrzałam na niego, a on nagle nachylił się i zaczął mnie całować. Delikatnie odwróciłam twarz. Nie chciałam, żeby mnie całował, nie spodobało mi się to, co robił. Poczułam się dziwnie i nie chciałam dawać mu żadnej nadziei, traktuję go jak kumpla i nic więcej. Może tego nie rozumie. Ale przecież nie powiem mu bezczelnie: „Odczep się ode mnie”. Jestem dobrze wychowana i nie umiałabym kogoś zranić. Złapałam go za rękę i pociągnęłam w tłum, żeby potańczyć. Wiedziałam, że bardzo podobam się José, zawsze patrzy na mnie inaczej niż na inne kobiety. Czułam, że traktuje mnie szczególnie, nie tylko jak kumpelę, lecz dla mnie był tylko kolegą, tak jak Pablo i Antonio. Zerkałam na moje kochane przyjaciółki, które świetnie się bawiły. Ja też doskonale się czułam w towarzystwie José. Pilnował, żeby niczego mi nie brakowało, co chwilę pytał, czy jestem głodna albo spragniona.
– Świetnie się bawię – zapewniałam.
Wokół było tyle ładnych kobiet, a on cały czas był przy mnie.
– Nie wlewaj mi tyle whisky, bo się upiję – zauważyłam.
– Dasz radę – powiedział.
– Widzę, że chcesz mnie upić i wykorzystać – zaczęłam żartować.
José tylko się uśmiechał, impreza była bardzo fajna. Pijąc drinki i tańcząc, straciłam poczucie czasu. Dziewczyny też piły i bawiły się tak dobrze jak ja.
– Która godzina? – zapytałam.
– Już po trzeciej.
– Tak późno? – zdziwiłam się, że czas szybko zleciał. – José, proszę, zadzwoń po taxi. A ja poszukam dziewczyn i będziemy już szły, bo jestem zmęczona i śpiąca.
– Dobrze, już idę, a ty szukaj dziewczyn – powiedział.
W końcu zobaczyłam Ines.
– Ines, idziemy do domu, jestem już zmęczona. Widziałaś gdzieś Marię? – spytałam.
– Nie, nie widziałam, też mi gdzieś znikła. Musimy ją znaleźć, też jestem już zmęczona, nogi mnie bolą od tych butów – powiedziała Ines.
– Mogłaś je zdjąć i tańczyć na bosaka – zauważyłam.
– Mogłam, ale nie zdjęłam i teraz cierpię.
– A ja przetańczyłam całą noc, bo nie włożyłam takich szpilek jak ty. Wiem, że to się kończy spuchniętymi stopami.
W końcu nasza przyjaciółka się odnalazła.
– Gdzie byłaś? – zapytała Ines.
– Ja? – zdziwiła się Maria.
– Tak, ty. Szukamy cię wszędzie.
– Byłam w towarzystwie fajnych chłopaków.
– A dla nas nie znalazłaś żadnych? – zapytała Ines.
– Sama sobie znajdź, jestem twoją niańką?!
– A wy jak zwykle tylko się kłócicie, zwłaszcza jak się napijecie, a wtedy buzie wam się nie zamykają. Czasami jesteście okropne, nie będę was zabierać ze sobą – zażartowałam.
– Wyluzuj, Bello. Wiesz, kto się czubi, ten się lubi.
– Dobrze, moje wariatki. Chodźmy już do domu.
– Dzwoniłyście po taxi?
– Tak, José zadzwonił.
Mimo że byłyśmy wstawione, grzecznie wsiadłyśmy do taksówki. Kierowca był bardzo przystojny, więc go podrywałyśmy. Na pewno pomyślał, że głupie laski się spiły i na niego lecą, ale niech sobie myśli, co chce.
Wpadłam do domu. Chciałam tylko się umyć i położyć spać, miałam dosyć tej nocy. Następnego dnia obudziłam się z bólem głowy. Ciężko mi było się podnieść. Czułam, że głowa mi pęka, męczył mnie kac, chyba wypiłam za dużo alkoholu. Musiałam się czegoś napić, żeby nie oszaleć. Weszłam do kuchni.
– Cześć, córeczko, jak impreza? – zapytała mama.
– Dobrze, mamo, było super. Trochę się upiłam.
– Widzę, że jesteś zmarnowana.
– Głowa mi pęka i chce mi się pić.
– No widzę. – Mama się uśmiechnęła. – Wody w kranie pełno, możesz wszystko wypić – zażartowała.
– Ja tu cierpię, a ty się ze mnie śmiejesz, zamiast mi współczuć. Nie, dziękuję, przez miesiąc nie spojrzę na alkohol.
– Jutro polecisz na jakąś imprezkę.
– Pewnie, że polecę – potwierdziłam.
– Napij się zimnego soku – zaproponowała mama.
– Soku? Tylko nie soku! – zaprzeczyłam.
Nalałam do szklanki wody, bo najlepsza, później wzięłam prysznic i od razu poczułam się cudownie. Zjadłam obiad i porozmawiałam z rodzicami o moich planach wakacyjnych. Stwierdziłam, że nigdzie się nie ruszam, że chcę spędzić te wakacje w domu z moją kochaną rodzinką i nie opuszczać moich przyjaciółek, bo już nigdy nie będzie tak jak teraz. Musimy się jeszcze nacieszyć swoją przyjaźnią. Po rozmowie z rodzicami poczułam się zmęczona i poszłam położyć się spać, bo oczy mi się zamykały.
– Przepraszam, ale dzisiaj nie nadaję się do życia. Idę do łóżka.
– Nie przepraszaj, my wszystko rozumiemy. Kiedyś też byliśmy młodzi i chodziliśmy na imprezy.
– Mamo, ty chodziłaś na imprezy?
– A pewnie, że chodziłam. Czemu myślisz, że twoja mama nie umie się bawić?
– Wcale tak nie myślę. Pytam, bo teraz nigdzie nie chodzicie, tylko siedzicie w domu jak staruszki, a przecież jeszcze staruszkami nie jesteście.
– Nie wiesz, jak to jest. Samemu się nie chce wyjść, a znajomi wiecznie czasu nie mają.
– To radzę zaprosić wszystkich znajomych na domówkę i odświeżyć stare znajomości. Jak ci znajomi nie mają czasu, to starzy znajomi może będą mieć więcej, a potem możecie całą paczką pójść na dancing.
– Może masz rację, córciu. Może w końcu trzeba zacząć z powrotem spotykać się ze znajomymi.
– Mamo, życie jest za krótkie, żeby siedzieć w domu – stwierdziłam.
– Pomyślimy o tym – odpowiedziała mama.
– Jak będziecie planować domówkę, to pójdę na noc do Ines albo Marii.
– Dobrze, córeczko, dziękujemy za pomoc i wsparcie.
– Idę się położyć, a jutro porozmawiamy. Oczy same mi się zamykają – dodałam.
– Idź, kochanie, nie męcz się, siedząc tu z nami – poparła mnie mama.
Po chwili leżałam już i myślałam o mamie i rodzeństwie. W domu rodzice uczyli nas szacunku. Radzimy sobie w życiu, chociaż czasami jest ciężko, ale trzymamy się razem. Moja rodzina jest cudowna, brat Chris jest już żonaty, ma dwójkę wspaniałych dzieci i mieszka z rodziną w Australii, więc nie odwiedza nas często i jest nam smutno z tego powodu, ale niestety takie życie.
Starsza siostra Eva, z którą widujemy się częściej, mieszka z rodzina w Barcelonie. W domu zostałyśmy tylko ja i moja siostra Ana. Jest wesoła, zabawna i śliczna. Jesteśmy zewnętrznie bardzo do siebie podobne. Mamy prawie takie same głosy, znajomi nas nie odróżniają. Mają z tym trudności, więc my, szalone siostry, wykorzystujemy to. I czasami z nich żartujemy. Nieraz udaję, że jestem Aną i rozmawiam z jej znajomymi, a ona podszywa się pode mnie. Nigdy nikt się nie domyślił, że oszukujemy, a my mamy frajdę. Ale tylko my wiemy o tym sekrecie. Naszym znajomym na pewno nie spodobałoby się to, że z nich żartujemy, ale przecież obie jesteśmy zakręcone. Teraz jest mi smutno, bo Ana też niedługo wyprowadzi się z domu. Będzie mi ciężko, bo jesteśmy siostrami i przyjaciółkami. Zawsze możemy na siebie liczyć i wspierać się nawzajem. Ona ma chłopaka i myślą o wspólnej przyszłości. Zamierzają ze sobą zamieszkać. Wiem, że będę tęsknić za moją siostrzyczką. Jestem singielką, która chce się bawić i przeżyć wspaniałą miłość. Mam dwadzieścia pięć lat i chcę czerpać z życia pełnymi garściami, bo żadna chwila się już nie powtórzy.