Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Żona profesora - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 września 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Żona profesora - ebook

Dla profesora medyny i nauczycielki jest to drugie małżeństwo. Dojrzała miłość nie jest pozbawiona nieporozumień, które potrafią rozwiązywać i wzajemnie się wspierać. On wie, że żonie zawdzięcza swój rozwój naukowy i zawodowy. Obsypuje drogimi prezentami, jednocześnie chce całkowicie ją sobie podporządkować. Ona po przebytej operacji kręgosłupa i wielu innych chorobach potrzebuje jego pomocy medycznej.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8221-093-4
Rozmiar pliku: 806 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział II

Pani Bronia posprzątała mieszkanie. Zapytała Antoninę, czy pójdzie z nią na bazarek, bo chce kupić sobie buty. Ceny są konkurencyjne, dlatego zawsze tam kupuje ubrania i obuwie.

— Pewnie, że z panią pójdę. Lubię oglądać bazarowe stoiska.

Pomyślała, że może dla siebie też coś ciekawego kupi.

— Ty ubierasz się w innych sklepach niż ja. Chyba profesor nie byłby zadowolony, gdybyś kupowała buty produkowane w Chinach, nie markowe. Poniżej Lasockiego nie schodzisz.

— Wcale tak nie jest. Mam balerinki z bazaru i kapcie również.

— Masz balerinki z bazaru we Francji i na dodatek firmowe.

Antonina uśmiechnęła się. Chodząc po bazarze, opowiadała pani Broni, że kiedyś na wszystkim oszczędzała. Jej pierwszy mąż też zwracał uwagę na eleganckie i wygodne buty. Pierwszy prezent, jaki otrzymała po ślubie od Adama, to były kalosze z wełnianymi ocieplaczami w środku. Doskonale pamięta, były koloru oliwkowego. Nigdy wcześniej takich ładnych nie widziała. Kalosze zawsze kojarzyły jej się z kolorem czarnym. Był taki czas po śmierci mamy, że w zimie nie miała kozaków. Całą zimę przechodziła w czarnych kaloszach. Chciała wszystkich oszukać i używała do nich pasty do butów. Raz wychowawczyni ją zapytała, dlaczego zimą chodzi w kaloszach, czy jej nie zimno w nogi. Pomoc szkoły polegała na zadaniu tego pytania, nic poza tym. Teraz pomoc materialna dla dzieci jest zupełnie inna. Pedagodzy uruchamiają MOPS-y, GOPS-y, piszą do sponsorów o pomoc materialną dla dzieci. Pięćset plus jest dobrym rozwiązaniem dla poprawienia sytuacji materialnej najbiedniejszych.

— Twój ojciec był muzykiem. Brakowało w domu pieniędzy?

— Mój ojciec był hutnikiem i podobno nieźle zarabiał. Również muzykował. Po śmierci mojej mamy, cały świat mu się zawalił. Śpiewał ciągle żałobne pieśni i płakał. Przestał chodzić do kościoła, dopadł go kryzys wiary. Ja uciekałam do mamy na cmentarz. Przy grobie odrabiałam lekcje, modliłam się. Czasami chodziłam tam na wagary. Żaliłam się mamie, ona tylko patrzyła na mnie ze zdjęcia, z którego zrobiłam sobie zakładkę do książki.

— Jak matka przedwcześnie odchodzi, cierpią dzieci.

Cmentarz i ławeczka przy grobie mamy były dla Antoniny schronieniem, również miejscem ogromnego cierpienia duchowego, potem też fizycznego. Trauma po wypadku, którego doznała na cmentarzu, została na całe życie, również koszmary senne i niektóre choroby.

Bronia znalazła dla siebie odpowiednie buty. Tosia je obejrzała i powiedziała, że są naprawdę skórzane i w dobrej cenie. Zrobiły jeszcze po drodze inne zakupy, w tym pomidory, ogórki i brokuła.

Wracając do domu zaszły do sklepu z pościelą. Tośka kupiła dwa komplety pościeli o wymiarach 200 cm x 220 cm.

— Tosieńko, nie kupuj, są drogie. Przecież w supermarketach można kupić za pół ceny.

— E tam drogie. Proszę zobaczyć, to prawdziwa bawełna. Pościel jest dobrej jakości, produkcji polskiej.

Poprosiła sprzedawczynię, aby dodała jeszcze jeden komplet o wymiarach 160 cm x 200 cm. Kazała Broni wybrać sobie wzór.

— Antosiu! Co powie profesor, że robisz mi prezenty bez okazji?

— A co profesor ma do kupowania prezentów przeze mnie? Nie trwonię pieniędzy na alkohol, papierosy, czy na jednorękiego bandytę.

— Na co?

— Jednoręki bandyta to wrzutowa maszyna hazardowa. Można wygrać, ale przede wszystkim przegrać duże pieniądze.

Bronia podziękowała za piękną pościel.

— Ty jesteś taką dobrą kobietą. Potrafisz doceniać ludzi i dzielić się z nimi wszystkim.

Po powrocie do domu, Antonina czuła się zmęczona. Bronia w kuchni gotowała obiad. Tosia wyprasowała gorącą parą nową pościel i założyła na kołdrę oraz poduszki.

— Ale cudo. Będzie się bosko spało.

— Antosiu, kilka dni temu zmieniałam pościel.

— Dobrze, dobrze. Ja ją sama wypiorę, jeśli o to pani Broni chodzi.

Bronia jeszcze raz podziękowała za prezent, pożegnała się i poszła do swojego domu.

Tośka czytała książkę, co jakiś czas spoglądała na zegarek. Czekała na męża. Umówili się, że przyjdzie z pracy, zjedzą obiad i pójdą do kina. Nie mogła się doczekać, kiedy pokaże mu nową, piękną pościel. Nie przyszedł do godziny osiemnastej. Zawsze jak się spóźniał, pisał SMS. Kolejny raz wystukała na komórce numer telefonu męża. Znowu odezwała się poczta głosowa. „Wojciech Wojecki, przepraszam, nie mogę odebrać telefonu, proszę zostawić wiadomość.” Po odsłuchaniu wiadomości głosowych, napisała mu, że jest późno, ona czeka na niego i prosi o telefon. Również dopisała, że go kocha i tęskni. Nie zadzwoniła do Mirka, nie chciała go mieszać w sprawy małżeńskie. Co może go obchodzić, że jej małżonek nie wrócił z pracy. Chodziła po domu zdenerwowana, wyglądała przez okno. Około dwudziestej pierwszej zatelefonowała na oddział.

— Dobry wieczór. Antonina Wojecka. Czy mogłabym rozmawiać z mężem?

W słuchawce słychać było ciche rozmowy. Po kilku sekundach usłyszała, że pana profesora nie ma. Z oddziału wyszedł około godziny szesnastej. Mówił, że idzie do domu.

— Rozumiem. Gdyby jednak gdzieś się pojawił na horyzoncie, proszę mu powiedzieć, aby zatelefonował do domu.

— Tak, oczywiście. Przekażę wiadomość.

— Dobranoc.

Pielęgniarka natychmiast poinformowała docenta Purzyckiego, że dzwoniła pani Antonina Wojecka. Była bardzo zaniepokojona. Profesor nie dotarł z pracy do domu.

Niemożliwe. Wojtuś poszedł na manowce, nie do swojej Kruszynki? Ma taką fajną żonę i zaczyna brykać? Pewnie poszedł do szwagra napić się. Kiedyś to było u niego normalne. Czyżby znudziło mu się małżeństwo?

Aleksander próbował dodzwonić się do kolegi. Włączała się poczta głosowa, informując, żeby zadzwonić później, bo nie może odebrać telefonu. Zaniepokoił się brakiem kontaktu z przyjacielem. Próbował odszukać go na różne sposoby. Obdzwonił wszystkich wspólnych znajomych. Nikt nie miał po południu z Wojciechem kontaktu. Gdyby miał jakieś konsultacje, pewnie do tej pory by je zakończył. Nawet zadzwonił na numer sto dwanaście, pytając, czy profesorowi Wojeckiemu nie udzielali pomocy. Idąc na izbę przyjęć, spotkał lekarzy wychodzących z bloku operacyjnego.

— Wojecki po operacji.

— Co się stało?

— Na cito, cito, cito.

— Vesica fellea. Natychmiast trzeba było kroić.

— Cholecystectomia klasyczna? Nie laparoskopowo?

— Stan poważny. Nie wyszło laparoskopem, musieliśmy pokroić kolegę. Jest już wybudzony i przewieziony kilka minut temu na oddział.

Docent Purzycki na izbie przyjęć w błyskawicznym tempie zbadał pacjenta, złożył podpisy pod skierowaniami na badania i w księdze przyjęć do szpitala. Pobiegł na chirurgię, zobaczyć co z Wojciechem. Porozmawiał z lekarzem dyżurnym i razem poszli do sali chorych, w której leżał profesor. Spał, nie budził go. Wracając na neurochirurgię, zatelefonował do Antoniny.

— Dobry wieczór żono mojego przyjaciela. Mówi Aleksander.

— Wojciecha nie ma w domu. Nie wrócił z pracy. Martwię się.

— Dowiedziałem się, że jest już po operacji.

— To on nie mógł zatelefonować, tylko ty?

— Wojciech był operowany.

Pod Antoniną ugięły się nogi.

— Mój Wojtuś miał operację? Co się stało, uległ wypadkowi?

W głosie słychać było drżenie, potem dłuższa chwila ciszy.

— Antoniu, nie płacz. Jest już na oddziale. Jutro po ciebie przyjadę i przywiozę do kliniki.

— Mój Boże, Wojtuś po operacji? Co się stało, powiedz prawdę. Dzisiaj nie mogę go odwiedzić?

— Nie. Jest późno. Chorzy mają ciszę nocną.

— Dlaczego był operowany? Jak się czuje? Bardzo chciałabym go zobaczyć. Proszę, pomóż mi.

— Nie jest to możliwe. Na razie nic konkretnego nie wiem. Jak dowiem się dokładnie co mu jest, skontaktuję się z tobą. Zaufaj mi.

— Proszę. Oleczku, najwspanialszy docencie, pomóż mi. Wezmę taryfę i przyjadę.

Aleksander tłumaczył Antoninie, że jest bardzo późno i nikt jej na oddział nie wpuści. Lekarz dyżurny nie zaryzykuje, nie złamie obowiązujących procedur panujących w klinice, nawet dla profesora Wojeckiego.

Do domofonu zadzwoniła pani Bronia.

— Otwórz mi kochanie. Zapomniałam z roztargnienia kodu do domofonu.

Weszła zdyszana do mieszkania. Rozebrała się i zaniosła torbę do kuchni.

— Dowiedziałam się, że profesor miał operację. Żeby ci było raźniej w nocy, będę u ciebie spała. Przywiozłam kolację.

— Nie chce mi się jeść.

— Pewnie od obiadu nic nie jadłaś. Musisz dziecko coś jeść, przy twoich skokach cukru, kolacja jest obowiązkowym posiłkiem.

Tośka wtuliła się w ramiona pani Broni i zaczęła płakać.

— On nie może mnie zostawić. Ja tego nie przeżyję. Nie chcę żeby umierał, nie chcę być drugi raz wdową.

— Antoniu, co ty dziecko mówisz? Jaką wdową?

— Znowu mu zafundują posocznicę, tak jak Adamowi i nie będzie dla niego ratunku.

Łzy ciekły jej po policzkach. Klęknęła przy łóżku i zaczęła mówić do Boga, żeby go nie zabierał, bo ona go bardzo kocha. Jeśli już, to chce odejść razem z nim. Pani Bronia podeszła do łóżka i wzięła ją za rękę.

— Nie panikuj córeczko, chodź zjesz kolację. Jesteś roztrzęsiona, dam ci tabletkę na uspokojenie.

— Nic nie chcę, żadnych tabletek, chcę zobaczyć mojego męża.

Czasami do niej pieszczotliwie mówi córeczko. Dzisiaj widząc ją zapłakaną i rozdygotaną, przytulała do siebie, tłumacząc, że wszystko będzie dobrze. Po długich namowach, połknęła ziołową tabletkę uspokajającą.

— Dziękuję, że pani przyszła. A skąd pani wiedziała, że Wojciech jest po operacji?

— Syn zatelefonował do mnie i powiedział, że brał udział w operacji profesora.

Pracuje w klinice na oddziale chirurgii ogólnej. Zna bardzo dobrze profesora Wojeckiego. Przyjaźni się z jego synami. Z Marcinem Wojeckim, w liceum chodzili do jednej klasy. Był również studentem profesora.

— No tak. Kiedyś mi pani opowiadała, że syn jest lekarzem.

Pomimo, że zażyła tabletkę uspokajającą, nie mogła spać. Miała senne koszmary. Budziła się, płakała, wychodziła do toalety, w kuchni parzyła sobie herbatę. Odmawiała różaniec. Co jakiś czas prosiła Boga, aby nie zabierał jej Wojtusia, bo ona bardzo go potrzebuje. O siódmej rano zadzwoniła do Szymona, prosiła o odprawienie mszy i odmówienie modlitwy za powrót jej męża do zdrowia.

Olek przyjechał nieco później, niż się umawiali. Zabrała przygotowaną torbę z piżamą, miękkim obuwiem, ręcznikami, przyborami do golenia i toaletowymi. Gąbką nałożyła na twarz puder, aby nie było widać zmęczenia i podpuchniętych oczu.

— Dziękuję ci Oleczku, że po mnie przyjechałeś.

— Nie ma za co. Wojciech jest moim najlepszym przyjacielem i mam mu wiele do zawdzięczenia, dlatego pomoc dla jego żony, to mój obowiązek.

Aby odwrócić temat chorego męża, opowiadał o swojej wrednej żonie, z którą od lat nie może się dogadać.

— Nie szkoda wam zdrowia i czasu na darcie kotów?

— Gdzie Wojciech znalazł taką cudowną żonę?

— Cudowną, to trochę za dużo powiedziane. Lepiej by zabrzmiało, normalną żonę.

— Jak zawsze skromna Kruszynka. My w szpitalu tak na ciebie mówimy.

— Obgadujecie mnie?

— Ciebie nie, profesora tak. Jest przecież normalne, że pryncypał jest zawsze pod obstrzałem. Tworzą się na jego temat plotki, mity i nawet wierszyki. O tym, że profesora w mig zmieniła, jego żona Antonina, cały szpital zna.

— A ja myślałam, że lekarze i pielęgniarki nie zajmują się plotkami.

— A lekarz to nie człowiek? Plotkujemy, obgadujemy, docinamy sobie, zazdrościmy.

Kiedy weszli na oddział, było już po obchodzie. W sali chorych, w której leżał Wojciech, stało tylko jedno łóżko. Był podłączony do urządzenia monitorującego pracę serca. Na monitorze przesuwały się dziwne linie i cyfry. Kroplówka w miarowym tempie spływała do żyły.

— Dzień dobry. Przywiozłem ci twoją Kruszynkę.

— Dziękuję przyjacielu.

Antonina dotknęła męża za rękę i pocałowała w policzek.

— Antonia? Aniołku, zjadłaś śniadanie?

Spojrzała na Aleksandra i się uśmiechnęła.

— Słyszysz co on do mnie mówi? Wypytuje mnie, jak córeczkę, czy zjadłam śniadanie.

— Jest opiekuńczy do swojej żony, dlatego pyta.

Olek poszedł porozmawiać z lekarzem. Wracając, zajrzał do sali. Powiedział, że dzisiaj wpadnie do niego po południu. Pożegnał się z Antoniną.

— Tak, zjadłam śniadanie.

Odpowiedziała.

— Pani Bronia spała u mnie i rano przygotowała śniadanie. Zresztą sam wiesz, że ona mi ciągle matkuje.

— Cieszę się kochanie, że jesteś.

Pogłaskała go po policzku. On pocałował ją w otwartą dłoń.

— Płakałaś? Masz podpuchnięte oczy.

— Płakałam to mało powiedziane. Ryczałam i szlochałam. Nie chcę, żebyś był chory. Dlaczego miałeś operację. Boli cię mocno?

— Boli, ale da się wytrzymać.

— Pomogę ci się umyć i ogolić.

— Rano myła mnie pielęgniarka.

— Zajrzała pod kołdrę. Był bez spodni od piżamy. Miał podłączony cewnik i od środków dezynfekujących żółty brzuch.

— Dlaczego masz kilka opatrunków?

— Najpierw zrobili małe cięcia do operacji laparoskopowej. Później jednak wykonali normalną, klasyczną operację.

Delikatnie go ogoliła. Nie protestował, choć bał się, by go nie zacięła. Ma wprawę. Adama przykutego do łóżka goliła wiele miesięcy.

Niewiele mówił, był słaby. Na czole pojawiły się krople potu. Wytarła je miękką, jednorazową chusteczką.

— Boli mnie podbrzusze, cewnik mi przeszkadza.

Wsunęła rękę pod kołdrę i pogłaskała obolałe miejsce. Na dłoni miała rozmazaną krew.

— Krwawisz?

— Czasami przy cewnikowaniu pojawia się krew.

Podeszła do zlewu i umyła ręce. Do sali wszedł ordynator oddziału. Przywitała się z lekarzem.

— Panie doktorze, mąż krwawi.

Podniósł kołdrę i popatrzył na zacewnikowane miejsce.

— Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą, będzie dobrze.

Wyszedł z sali, bo został pilnie wezwany do innego pacjenta. Antonina siedziała smutna przy łóżku, trzymając męża za rękę, czasami głaskała po policzkach i włosach. Przez cały czas drzemał. Otwierał na chwilę oczy, jakby upewniał się, że jeszcze przy nim jest. Starała się nie płakać, choć było to bardzo trudne. Opowiedziała mu o wczorajszych zakupach na bazarku i nowej pościeli. Pielęgniarka powiedziała, że dzisiaj będzie spał, nie jest w stanie rozmawiać. Dostaje silne środki przeciwbólowe w kroplówce. Jeszcze nie może pić. Trzeba mu zwilżać usta wodą.

— Martwiłam się o ciebie, jak nie wracałeś do domu. Myślałam, że zapomniałeś o tym, że mamy iść do kina. Nie wiedziałam gdzie cię szukać, dlatego zadzwoniłam na oddział.

Wieczorem skontaktował się ze mną Olek i powiedział, że jesteś po operacji. Modliłam się pół nocy. Dzisiaj raniutko zadzwoniłam do Szymona. Powiedział, że za kilka dni przyjedzie cię odwiedzić.

— Antoniu, ja szybko wyzdrowieję i wrócę do domu. Proszę, nie dzwoń do mojej mamy. Natychmiast się zjawi w Warszawie, będzie siedziała z tobą i cię męczyła. Nie chcę, aby do mnie przyjeżdżała. Chcę tylko ciebie, nikogo innego.

— Wiem, jesteś silny i szybko wrócisz do zdrowia. Nie będę dzwoniła do mamy, ani do sióstr, jeśli sobie nie życzysz.

Znowu zasnął.

— Wszystko jest dobrze.

Powiedziała pielęgniarka, która przyszła podłączyć mu nową kroplówkę.

— Pani idzie do domu. Jutro będzie inaczej funkcjonował, dzisiaj nie porozmawia pani z mężem. Będzie cały czas spał. Dostaje silne środki przeciwbólowe.

Ależ pani profesorowa ma piękne włosy. Wszystkie kobiety z tego szpitala pani zazdroszczą.

Antonina delikatnie się uśmiechnęła?

— A kto mnie tu zna, oprócz pielęgniarek z neurochirurgii?

— Żonę profesora Wojeckiego wszyscy znamy. Kiedyś pani leżała w naszej klinice i chodziła z mężem do bufetu.

— To było dawno temu.

— Pani nic się nie zmienia, włosy ma jeszcze piękniejsze. Tu niektórzy mówią, że profesorowa Wojecka, to druga cesarzowa Sissi.

— Widzisz kochanie, jak pięknie o tobie mówią. Moja Sissi, jak cudownie.

Powiedział Wojciech otwierając oczy.

— Nie żadna Sissi, twoja żona ma na imię Antonina, nazwisko Wojecka, z domu Wiśniewska.

— Oczywiście Kruszynko. Wiem, że nie żadna profesorowa, żadna Sissi, tylko Tosia.

Pielęgniarki z chirurgii zajmują się Wojciechem, tak jak najlepiej potrafią. Przychodzą co jakiś czas pielęgniarki z jego oddziału. Całą noc była przy swoim profesorze Ewelina, nad ranem zmieniła ją Aldona. On jest dla nich dobrym człowiekiem, one go bardzo lubią. Dzisiejszej nocy też będzie od nich pielęgniarka. Docent Aleksander Purzycki dyżurował przy profesorze do drugiej w nocy.

Antoninie pociekły łzy smutku, że małżonek cierpi, ale i radości, że koleżanki z pracy czuwały przy nim w nocy. On ciepło mówi o wszystkich osobach, z którymi pracuje. Zawsze powtarza, że tylko zgrany zespół pracowników i przyjazna atmosfera, wpływa na dobrą, wydajną pracę i fajne relacje międzyludzkie. Wojciech wielokrotnie opowiadał o swoim przyjacielu Olku. Antosia nie wierzyła, że może być prawdziwa przyjaźń między pracownikami w zakładzie pracy. Jej jedynym przyjacielem był Adam, który przez ponad cztery lata, jeszcze nie będąc jej mężem, bezinteresownie walczył o jej zdrowie.

Przytuliła jego dłoń do swojego policzka. Otworzył oczy, kiedy poczuł na swojej ręce ciepłe łzy.

— Nie płacz kochanie, wszystko będzie dobrze. Proszę, idź do domu i odpoczywaj. Nie zapominaj o lekarstwach.

Przeczesała palcami jego gęste, ciemne włosy z kilkoma siwymi pasemkami. Pocałowała w policzek, uścisnęła rękę.

— Jutro do ciebie przyjdę mój rycerzu. Walcz i bądź dzielny.

Czasami do niego tak mówiła, on wówczas się uśmiechał. Dzisiaj nie miał siły nawet na lekki uśmiech. Pożegnała męża i pojechała do domu. Pani Bronia zakończyła pranie i sprzątanie, ugotowała obiad. Była ciekawa jak czuje się profesor. W godzinach popołudniowych Aldona dwa razy do niej dzwoniła i zdawała relacje o samopoczuciu Wojciecha.

— Źle się czuję w domu, wolałabym być przy nim.

— Nie ma takiej potrzeby. Cały czas śpi, dostaje silne środki przeciwbólowe. My wpadamy do niego. Jesteśmy umówione z pielęgniarkami z chirurgii, że w razie potrzeby natychmiast któraś z nas przyjedzie, by przy nim czuwać. Dzisiejszej nocy też będziemy przy nim dyżurować.

— Jak wam się odwdzięczymy?

— My kochamy naszego profesora, robimy to z potrzeby serca, z żadnych innych pobudek. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, dzwoń.

— A możesz mi coś powiedzieć o operacji? Jak przebiegała i dlaczego tak nagle trafił na stół?

— Niewiele wiem. Obowiązuje RODO, żaden lekarz nie chce udzielać informacji na temat zabiegu. My skupiamy się na jego samopoczuciu, śledzimy aparaturę monitorującą pracę serca, ogólnie dbamy o niego, zwilżamy mu usta. Jak się wybudza — rozmawiamy. Tęskni za tobą. Dwa razy pytał, czy byłaś. Lekarstwa przeciwbólowe trochę go ogłupiają.

— Przekaż ode mnie podziękowania wszystkim pielęgniarkom. Tobie szczególnie dziękuję. Razem ze mną jest przez cały czas pani Bronia. Pomaga przetrwać trudne dla mnie chwile. Jak Wojciech wyjdzie ze szpitala, zapraszam was wszystkie na kawę i babskie pogaduchy.

Przekazała od Aldony pozdrowienia dla pani Broni. Pielęgniarki zawsze z szacunkiem ją wspominają. Pani Bronia oprócz tego, że zawsze była oddana pacjentom, to jeszcze dbała o to, aby młody personel rozumiał swoją pracę nie jako obowiązek, ale misję. Powiedziała również do pani Broni, że mąż słabo się czuje, cały czas śpi przymulony lekarstwami. Podłączony jest pod pikającą aparaturę. W karcie wpisana temperatura 38, 5 stopni Celsjusza.

— Lekarz nie miał czasu ze mną rozmawiać. Z cewki moczowej sączyła mu się krew.

— Ma założony cewnik?

— Po operacji pewnie nie mógł się wysiusiać, dlatego mu założyli cewnik.

Zamyśliła się.

— Albo. Nie, nic. Czasami tak robią, jak pacjent nie może schodzić z łóżka.

— Są dla mężczyzn kaczki do siusiania. Brak obsługi, że nie ma kto mu przynieść kaczki? Pani myśli, że jestem infantylna i nie wiem jak funkcjonuje szpital? Leżałam w szpitalu wielokrotnie, to wiem, że bez przyczyny nie zakładają cewnika.

— Tosieńko, oni wiedzą co robią. Nie ma potrzeby się smucić. Wszystko będzie dobrze. Coś jeszcze mówiła, ale urwała w połowie zdania.

— Co pani mówi?

— Nic kochanie. Dowiem się od syna więcej. Przez RODO trudno obcemu człowiekowi wyciągnąć coś od lekarzy. W szpitalach strzegą informacji o pacjentach, jak kiedyś tajne przez poufne. Wieczorem napisała SMS-a.

Jak się czujesz Wojtusiu? Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Jeśli będziesz w stanie, zadzwoń do mnie. Kocham cię i bardzo tęsknię.

Przed godziną dwudziestą drugą, połączył się z żoną. Mówił, że ciągle śpi, czuje się dobrze i ma bardzo dobrą opiekę. Mógł już napić się kilka łyków wody. Jeść nie może, jutro też nie będzie mógł. Pielęgniarki z neurochirurgii czuwały wczorajszej nocy przy nim, dzisiaj będą również, choć naprawdę nie ma takiej potrzeby. Tęskni za nią i dodatkowo cierpi, że jest w domu sama.

Zapewniała go, że nie jest sama. Kochana pani Bronia jest z nią i w nocy też będzie. O nią nie musi się martwić.

Następnego dnia rano pojechała do kliniki tramwajem. Wojciech leżał w świeżej pościeli. Cewnik miał ciągle podłączony. Zajrzała pod kołdrę. Podkład na prześcieradle był zakrwawiony.

— Dlaczego dzisiaj znowu nie masz spodni od piżamy?

— Boli mnie wszystko. Spodnie uciskają brzuch.

Do sali wszedł lekarz ordynator. Już wczoraj Antonina mu się przedstawiała. Również dzisiaj nic jej nie powiedział o operacji męża, bo wezwali go na izbę przyjęć. Aż niemożliwe, że lekarze nie udzielają żadnych informacji najbliższej rodzinie. Nie mają czasu, aby żonie powiedzieć o stanie zdrowia jej męża. Wczoraj nie, dzisiaj nie, to kiedy? Pomyślała.

Oddział chirurgii ogólnej, to według Antoniny rotacyjna rzeźnia. Każdego dnia kilka operacji. Po kilku dniach pacjenci opuszczają oddział. Nikt ich tu długo nie trzyma. Po usunięciu wyrostka robaczkowego wychodzi się do domu po dwóch dobach. Po operacji żylaków, pacjenci opuszczają szpital w trzecim dniu. Tylko bardziej skomplikowane operacje wydłużają czas pobytu pacjenta w szpitalu.

Zmieniła mu podkład na prześcieradle, zakrwawiony wyrzuciła do brudownika. Siedząc przy nim na krześle, co chwilę zamykała oczy i ucinała drzemkę.

— Idź do domu.

Powiedziała Aldona, dotykając jej ramienia.

— Kręgosłup ci wysiądzie od długiego siedzenia. Nie będziesz mogła się ruszać. W razie co, zadzwonię do ciebie. Jutro będzie się znacznie lepiej czuł.

— Dzisiaj miał się lepiej czuć, tak mówiła pielęgniarka. Kiedy wyjdzie ze szpitala?

— Nikt go nie będzie dłużej trzymał w szpitalu niż potrzeba. Teraz niech dochodzi do zdrowia. Nie płacz przy nim, on martwi się, że jesteś w domu sama. Twoje łzy nie wpływają dodatnio na jego samopoczucie.

Wracając do domu, popłakała się rzewnymi łzami. W dzieciństwie mama nazywała ją płaczką żydowską albo łzawicą. W domu pani Bronia gotowała obiad, pachniało upieczonym jabłecznikiem. Zapytała gosposi, co się dowiedziała o operacji jej męża? Odpowiedziała, że nic się nie dowiedziała. Syn mówił, że mają tyle różnych zabiegów dziennie, że nie pamięta, co operował profesorowi. Nie był głównym operatorem, tylko asystował. Dla Tośki była to odpowiedź dziwna. Jego uczeń i pupilek nie pamięta co operował swojemu profesorowi? Z drugiej strony, może i tak. Sama widziała, jaki na oddziale jest ruch. Kogoś wywożą na blok operacyjny, kogoś przywożą. Nawet zastanawiała się, jak to ogarniają.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: