„Zrzędnik” czarnej kociczki o wdzięcznym imieniu Gracja - ebook
„Zrzędnik” czarnej kociczki o wdzięcznym imieniu Gracja - ebook
„Zrzędnik”. Wierszowana opowieść dla dorosłych czytelników o przygodach zrzędliwej i pyszałkowatej kotki o uroczym imieniu Gracja,
która zamiast docenić to, że zyskała prawdziwą, pełną i kochającą rodzinę w postaci rodziców i dziadków, dąsa się i złorzeczy, gdy tylko coś nie idzie po jej myśli.
Wszelkie zawarte tu spostrzeżenia widziane są oczami Gracji, więc obiektywizmu raczej nie należy się spodziewać. A ona żali się na ciężkie (w jej mniemaniu) chwile, jakie przeżywała, kiedy rodzice wyjeżdżali i musiała zostać pod opieką babci.
Owa charakterna kotka zupełnie zapomniała o wcześniejszym życiu w schronisku w myśl zasady – mnie się to po prostu należało!
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8159-835-4 |
Rozmiar pliku: | 651 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niniejszy pamiętnik polecam Czytelnikom o ukształtowanym światopoglądzie ze względu na zawarte treści. Wykazuję się tu bowiem brakiem uczuć wyższych wobec babci, nie mówiąc już o szacunku. Nie przebieram również w słowach. Moja poezja dotyczy trudnych chwil mego życia, kiedy rodzice wyjeżdżali, zostawiając mnie właśnie pod opieką babki.
Najpierw jednak się przedstawię. Jestem czarną koteczką, która pierwsze miesiące życia spędziła w schronisku. Od urodzenia jestem chora na FIV, czyli wirus nabytego niedoboru immunologicznego, więc żyłam odseparowana od innych towarzyszy niedoli. Kiedyś przyjechali moi przyszli rodzice i przygarnęli mnie. Od siedmiu lat jestem szczęśliwa, bo dbają o mnie ogromnie, ale niestety czasem wyjeżdżają i wtedy zaczyna się moja gehenna. Kocham tylko ich, nikogo więcej!
Moja rodzina to:
- mamusia i tatuś,
- babcia i dziadek,
- przyrodnia siostra, czyli Szelma (z tego samego schroniska, ale wychowywana przez dziadków).
Mam też kilku sąsiadów, bliższych i dalszych:
- Adek – całkiem fajny, tym bardziej że się mnie boi,
- Prezes – nie znoszę go, a czasem przyłazi na mój balkon,
- Heniek – domator, więc wcale się nie widujemy.ROZŁĄKA
PIERWSZA
POWITANIE BABCI
Cóż to? W oczach mi się mieni?
Patrzę – babka stoi w sieni!
Zaraz dam się jej pogłaskać,
By z łatwością pysk jej strzaskać!
Gdzie jest mama? Gdzie jest tata?
Wyjechali? – Wielka strata.
Muszę radzić sobie sama,
To jest dla mnie trauma, dramat!
Za to babci dam popalić,
Aż się będzie na mnie żalić!
Wnet wymyślać zacznę psoty!
No to, Gracja, do roboty!
Z głowy niech sobie wybije,
Że me serce czymś podbije!
Nie da rady, jakem Gracja.
No, gdzie brawa, gdzie owacja?
Tak więc, gdy już w pysk ją strzelę,
Szybko umknę – skrytek wiele.
Potem, jakby nigdy nic,
Wynurzę się skądś i hyc!
Zgrabnie na kolanka wskoczę,
Niech mnie mizia i łaskocze,
Niech mnie tyrpie i niech pieści,
Paluchami grzebie w sierści
Dotąd, aż mi się nie znudzi.
Potem niechaj się nie łudzi,
Że się dam jej pocałować!
Dobrze radzę: gębę schować!
Zanadto się nie spoufalać,
Lecz powoli się oddalać.
Ja prychaniem kres zaznaczę,
Babka zaś niech po przysmaczek
Szybko się do kuchni uda,
By nagrodzić mnie po trudach.
Potem szybko się umyję,
Z ciałka jej DNA zmyję,
Po czym legnę na kanapie,
Miauknę, ziewnę i pochrapię,
Bo od jutra – nie daruję!
Niechaj wie, że potrzebuję,
Żeby ktoś się ze mną bawił,
Choćby się wściekłością dławił!
Niech mi rzuca piłki, myszki
Lub orzechy czy też szyszki,
Niech piórkami kręci wkoło,
Żeby było mi wesoło!
Starych nie ma? Hm, no cóż,
Babki problem, no i już!
DZIEŃ 1
No więc przyszła dziś z wieczora,
A tu niespodzianka spora:
Nikt przywitać jej nie raczył,
No więc chodzi, szuka, patrzy.
Wnet znalazła mnie na oknie,
Łapę daje mi pochopnie.
Powąchałam, polizałam,
A potem się postarałam,
By przytrzymać łapę ową
I ząbkami dziabnąć zdrowo.
Poszła sobie obrażona.
A niech idzie! A niech skona!
I rozsiadła się w fotelu,
Chociaż przyszła w innym celu.
Papierosek i piweczko!
A pobawić się z koteczką?
Komputerek, telewizor?!
Aż w mym ciałku wzrósł kortyzol!
Nie? Nie wiecie, co to jest?
Hormon – odzwierciedla stres.
Nie posiedzi tak zbyt długo,
Moją będzie to zasługą.
Na kolana jej się zwalę,
Na nic prośby, na nic żale,
Bo podrzemać mi się chce.
Gracji się nie mówi „nie”!
Wyciągnęłam się beztrosko,
Było miękko, było bosko,
Ale w końcu się zbudziłam,
Chwileczkę się powierciłam,
Potem zaś się przeciągnęłam,
Prychnęłam, no i dziabnęłam.
Niechaj miejsce swoje zna,
Tutaj rządzę tylko ja!
Nie, nie, nic mi nie zrobiła,
Tylko do mnie coś mówiła.
A ja jej nie będę słuchać!
Na jej gadkę będę głucha!
Poszłam sobie, a niech sama
Babka siedzi załamana,
A jak zechcę, do niej wrócę
I spokoik jej zakłócę.