- W empik go
Zwierz - ebook
Zwierz - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 167 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ojciec mój był znanym w owe czasy sędzią śledczym. Powierzano mu wiele ważnych spraw, toteż często musiał opuszczać rodzinę, a w domu pozostawała matka, ja i służąca.
Matka moja była podówczas bardzo młodziutka, ja zaś – całkiem małym chłopcem.
Kiedy zdarzyło się to, o czym chciałbym opowiedzieć, miałem najwyżej pięć lat.
Zima była niezwykle surowa. Mrozy chwyciły takie, że nocą zamarzały w chlewach owce, a wróble i kawki sypały się na zmarzłą ziemię całkiem okolałe. Ojciec mój bawił wtedy w Jelcu w sprawach służbowych i nie obiecywał powrócić do domu na Boże Narodzenie, matka więc wybierała się do niego, nie chcąc, żeby był sam w te piękne i radosne dni. Ze względu na straszne mrozy matka nie zabrała mnie ze sobą w daleką drogę, lecz zostawiła u swojej siostry, a mojej ciotki, żony jednego z okolicznych ziemian, który cieszył się nie nazbyt dobrą sławą. Był to człowiek bardzo bogaty, stary i okrutny. Dominującą cechą jego charakteru była złośliwość i brak litości, czego się zresztą wcale nie wstydził, przeciwnie, zdawał się chlubić tymi cechami, które w jego mniemaniu były przejawem męskiej siły i nieugiętej mocy ducha.
Takież męstwo i nieugiętość starał się rozwijać w swych dzieciach, z których jeden syn był moim rówieśnikiem. Wuja bali się wszyscy, a ja najwięcej, jako, że i we mnie usiłował „rozwinąć męstwo” i razu pewnego, kiedy miałem trzy lata, a rozszalała się straszna burza, której się bałem, wuj zostawił mnie samego na balkonie i zamknął drzwi, chcąc mnie w ten sposób wyleczyć z mego strachu przed burzą.
Rzecz jasna, że w domu takiego gospodarza gościłem niechętnie i z duszą na ramieniu, ale, jak powiadam, liczyłem sobie wtedy lat pięć i życzeń moich nie brano pod uwagę, kiedy wchodziły w grę okoliczności, którym należało się podporządkować.ROZDZIAŁ DRUGI
W majątku wuja był ogromny murowany dwór przypominający zamek. Był to piętrowy budynek, pretensjonalny, a nawet okrutnie brzydki, z okrągłą kopułą i wieżą, o której opowiadano straszliwe okropności. Mieszkał tam kiedyś szaleniec, ojciec obecnego dziedzica, a potem w pokojach tych umieszczono aptekę. Fakt ten, nie wiadomo czemu, też uważano za straszny. Najstraszniejsze jednak było to, że na szczycie tej wieży, w pustym łukowatym oknie, były naciągnięte struny, to znaczy była urządzona tak zwana „harfa Eola”. Ilekroć wiatr uderzał w struny tego dziwnego instrumentu, tylekroć wydawały one jakieś nieoczekiwane, przedziwne dźwięki, które od cichego, głębokiego dudnienia przechodziły w pełne niepokoju i dysonansów jęki, w niesamowity zgiełk, jakby przegalopował przez nie cały tabun uciekających, gnanych strachem duchów. Nikt z domowników nie lubił tej harfy, wszyscy sądzili, że to ona podszeptuje coś tutejszemu groźnemu dziedzicowi, a on nie śmie się jej sprzeciwiać, i staje się jeszcze bardziej bezlitosny i okrutny… W każdym razie stwierdzono niezbicie, że kiedy nocą zrywa się burza i harfa na wieży huczy tak, że dźwięki jej poprzez parki i stawy dolatują do wsi, to dziedzic nie śpi tej nocy, a z rana wstaje chmurny, surowy i wydaje jakieś okrutne zarządzenia przyprawiające o bicie serca jego licznych niewolników.
Do obyczajów tego domu należało, że nigdy i nikomu nie darowywano tam żadnej przewiny. Była to reguła, której nie złamano nigdy, ani dla człowieka, ani nawet dla zwierza czy jakiegoś drobnego stworzenia. Wuj nie znosił miłosierdzia, nie chciał nawet o nim słyszeć, albowiem poczytywał je za słabość. Niezachwiana surowość wydawała mu się wyższa od wszelkiej wyrozumiałości. Tak więc we dworze i we wszystkich rozległych wsiach tego bogatego dziedzica zawsze panował beznadziejny smutek, który był udziałem zarówno ludzi, jak zwierząt.