- promocja
Zwykli ludzie. 101. Rezerwowy Batalion Policji i "ostateczne rozwiązanie" w Polsce - ebook
Zwykli ludzie. 101. Rezerwowy Batalion Policji i "ostateczne rozwiązanie" w Polsce - ebook
Co sprawiło, że przeciętni policjanci z Hamburga przeistoczyli się w bestie!
Zdumiewająca i ważna książka -„Chicago Tribune”
Zwykli ludzie to prawdziwa historia niemieckiego 101. Rezerwowego Batalionu Policji, którego członkowie odpowiadali za prowadzone w 1942 roku na terenie okupowanej Polski łapanki, deportacje do obozów i masowe egzekucje Żydów.
Książka Browninga to wstrząsające studium okoliczności, uwarunkowań politycznych i mechanizmów psychologicznych, które sprawiły, że grupa przeciętnych hamburskich policjantów w średnim wieku, na co dzień przykładnych mężów i ojców, przeistoczyła się stopniowo – z nielicznymi tylko wyjątkami - w bezwzględnych masowych morderców
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8062-665-2 |
Rozmiar pliku: | 4,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Do połowy marca 1942 roku zginęło około 20–25 procent wszystkich ofiar Holocaustu. 75–80 procent jeszcze pozostawało przy życiu. W połowie lutego 1943 roku, czyli zaledwie jedenaście miesięcy później, proporcje te były dokładnie odwrotne. W połowie wojny nastąpiła krótka, lecz intensywna fala masowych zbrodni. Największych mordów dopuszczono się na terytorium Polski. Pomimo dwóch i pół roku niewyobrażalnych grabieży, biedy i prześladowań w marcu 1942 roku nadal istniała w Polsce duża społeczność żydowska. Jedenaście miesięcy później była jedynie garstka Żydów, którzy mieszkali w ostatnich istniejących gettach i obozach pracy. Innymi słowy, niemiecka agresja przeciwko polskim Żydom nie przebiegała według schematu zakładającego stopniowe nasilanie terroru przez dłuższy okres. Zaplanowano prawdziwy blitzkrieg z wykorzystaniem ogromnej liczby oddziałów szturmowych. Ofensywę rozpoczęto w chwili zrównoważenia sił na froncie wschodnim. Początek zintensyfikowanej eksterminacji Żydów zbiegł się w czasie z ponownym niemieckim uderzeniem w kierunku Krymu i Kaukazu, koniec zaś przypadł na decydującą porażkę pod Stalingradem.
O ile niemiecka ofensywa w roku 1942 zakończyła się klęską, to błyskawiczna akcja przeciwko Żydom, zwłaszcza tym, którzy mieszkali w Polsce, była sukcesem. Od dawna wiadomo, jak mordowano Żydów w największych gettach, przede wszystkim w Warszawie i Łodzi. Należy jednak pamiętać, że większość polskich Żydów mieszkała w mniejszych miastach i miasteczkach. W wielu miejscach populacja żydowska przekraczała 30 procent mieszkańców, a czasami jej odsetek sięgał 80–90 procent. W jaki sposób Niemcom udało się zorganizować i przeprowadzić akcję wyniszczenia ludności rozrzuconej na tak wielkim obszarze? Skąd w kluczowym momencie wojny wzięli personel niezbędny do wykonania tak ogromnego zadania logistycznego, jakim jest fizyczna likwidacja całego narodu? Do prowadzenia obozów śmierci nie potrzeba było wielu osób. Zgromadzenie i wywiezienie lub rozstrzelanie wszystkich mieszkańców małych gett to zadanie dla licznej grupy oprawców¹.
W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania dotarłem do Ludwigsburga nieopodal Stuttgartu. Mieści się tam Centrala Krajowych Zarządów Wymiaru Sprawiedliwości do spraw Wyjaśnienia Zbrodni Narodowosocjalistycznych zajmująca się koordynacją dochodzeń w sprawie zbrodni nazistowskich. Zapoznałem się w niej z bogatym zbiorem aktów oskarżenia i wyroków z niemal wszystkich niemieckich rozpraw związanych ze zbrodniami nazistowskimi popełnionymi na Żydach w Polsce. Natknąłem się też na pierwsze oskarżenie wniesione przeciwko członkom 101. Rezerwowego Batalionu Policji, stanowiącego jednostkę Ordnungspolizei.
Choć przez blisko dwadzieścia lat studiowałem dokumenty archiwalne i akta sądowe związane z Holocaustem, ta sprawa wywarła na mnie wielkie wrażenie. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z opisem ludzkich zachowań w równie dramatycznym okresie. Przebieg zdarzeń został przy tym otwarcie zrelacjonowany przez część sprawców. Do tamtej pory nie zetknąłem się z tak drastycznym opisem zachowań zwykłych ludzi zamienionych w zabójców.
W uzasadnieniu wyroku zamieszczono obszerne cytaty z przeprowadzonych przed rozprawą przesłuchań członków batalionu. Sprawa była więc rozpatrywana na podstawie niezwykle bogatego zbioru zeznań. Co więcej, w wielu z nich wyczuwało się niezwykłe szczerość i otwartość, których na ogół brakuje w sądowych wypowiedziach pełnych wybielania się, obłudy i prób usprawiedliwienia swoich uczynków. Dochodzenie i procedura oskarżenia 101. Rezerwowego Batalionu Policji trwały dziesięć lat (od 1962 do 1972 roku). Sprawę prowadziła prokuratura (Staatsanwaltschaft) w Hamburgu. Urząd ten jest bez wątpienia jedną z najsprawniej funkcjonujących i najbardziej zaangażowanych niemieckich prokuratur ścigających zbrodnie nazistowskie. W jego archiwach znajdowały się także akta związane z interesującą mnie sprawą, więc wystąpiłem o zezwolenie na zapoznanie się z nimi i otrzymałem pozytywną odpowiedź.
W odróżnieniu od wielu nazistowskich oddziałów eksterminacyjnych, których skład osobowy można odtworzyć jedynie częściowo, lista funkcjonariuszy 101. Rezerwowego Batalionu Policji zachowała się w całości. Większość policjantów pochodziła z Hamburga i podczas dochodzenia wielu nadal mieszkało w tym mieście. Mogłem więc przeczytać protokoły przesłuchań 210 mężczyzn, podczas gdy cała jednostka w czerwcu 1942 roku, kiedy to została wysłana do Polski, liczyła prawie 500 osób. Istniejące dokumenty pozwalają nakreślić wizerunek przeciętnego członka oddziału – jego wiek, członkostwo w NSDAP i SS oraz pochodzenie społeczne. Około 125 zeznań okazało się na tyle szczegółowych, że udało się odtworzyć i przeanalizować fakty związane z wewnętrznym funkcjonowaniem jednostki.
Holocaust w swoim podstawowym wymiarze sprowadzał się do tego, że ogromna liczba ludzi była likwidowana przez innych ludzi na przestrzeni długiego czasu. Przeciętni poborowi potrafili zmienić się w „zawodowych morderców”. Historycy, którzy chcą opisywać oddziały składające się z takich osób, napotykają wiele trudności. Jedną z nich jest brak odpowiednich źródeł. Chociaż zachowała się bogata dokumentacja dotycząca jednostek eksterminacyjnych działających na terenie Związku Radzieckiego, dokumenty opisujące 101. Rezerwowy Batalion Policji są nieliczne. Żaden z nich nie dotyczy bezpośrednio popełnianych przez niego zbrodni². Relacja garstki Żydów, którym udało się przeżyć zagładę, pozwala na ustalenie terminów i rozmiarów akcji przeprowadzanych przez batalion w małych miastach. W sprawach wysokich rangą morderców z gett i obozów zeznania świadków są bardziej wyczerpujące ze względu na długi czas obserwacji oskarżonych. O poczynaniach przemieszczających się jednostek, takich jak 101. Rezerwowy Batalion Policji, świadkowie zwykle nie potrafią wiele powiedzieć. Wiadomo jedynie, że w pewne miejsce przybyli nieznani mężczyźni, dokonali mordu i odjechali. Ci, którzy przeżyli, rzadko kiedy nawet pamiętali charakterystyczne zielone mundury Ordnungspolizei, co uniemożliwiało rozpoznanie jednostki.
W swojej książce opisującej działalność 101. Rezerwowego Batalionu Policji siłą rzeczy oparłem się więc na sądowych przesłuchaniach około 125 mężczyzn. Postępowania toczyły się w latach sześćdziesiątych. Historyk poszukujący precyzyjnych informacji nie powinien studiować zeznań 125 osób, które przypominają sobie wydarzenia sprzed przeszło dwudziestu lat. Każdy z badanych mężczyzn odegrał w nich inną rolę. Każdy widział i robił co innego, a wielu zataiło pewne aspekty działalności batalionu lub o nich zapomniało. Z biegiem czasu niektóre sprawy zacierają się lub nabierają nowych kształtów. Dlatego właśnie zeznania te to zbiór mglistych wspomnień i wyobrażeń z przeszłości. Paradoksalnie wydawało mi się, że jedno szczegółowe przesłuchanie dałoby mi większe pojęcie o tym, co się działo w batalionie, niż przeczytanie 125 różnych zeznań.
Oprócz wspomnień i wyobrażeń dotyczących przeszłości istnieje jeszcze problem związany z okolicznościami składania zeznań. Wielu mężczyzn po prostu celowo kłamało ze strachu, że prawdziwe opowieści mogłyby pociągnąć za sobą skutki prawne. Świadkowie obawiali się represji, toteż zniekształcali swoje wypowiedzi i świadomie wprowadzali przesłuchujących w błąd. Podczas przesłuchań zadawano pytania zgodne z procedurą zbierania dowodów konkretnej zbrodni popełnionej przez określone osoby. Nie badano szerszych, często subiektywnych aspektów doświadczeń i spostrzeżeń policjantów, a właśnie one interesują historyka.
Podobnie jak w innych sprawach prowadzonych na podstawie zeznań dużej grupy osób, wiele wypowiedzi musiało być zweryfikowanych i sprawdzonych. Należało też ocenić wiarygodność każdego świadka. Sporą część uzyskanych informacji trzeba było odrzucić w całości lub częściowo, a luki uzupełnić sprzecznymi wiadomościami od bardziej rzetelnych świadków. Właściwy wybór zeznań niekiedy nie nastręczał kłopotów, często jednak ocena wiarygodności była bardzo trudna. Starałem się kierować zdrowym rozsądkiem, ale zdarzało się, że dokonywałem czysto instynktownych osądów, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Inni historycy badający te same źródła odtworzyliby przebieg zdarzeń w nieco odmienny sposób.
W ciągu ostatnich dziesięcioleci zawód historyka w coraz większym stopniu wiązał się z opisywaniem historii „od dołu”. Sprowadza się to do rekonstruowania doświadczeń większości społeczeństwa, czym nie zajmuje się dominująca dotąd historia polityki na wysokim szczeblu i elitarnej kultury. W Niemczech tendencja ta zaowocowała powstaniem Alltagsgeschichte – „historii życia codziennego”. Tworzy się ją, „opisując z grubsza” powszechne doświadczenia zwykłych ludzi. Kiedy jednak metodę tę zastosowano w odniesieniu do epoki Trzeciej Rzeszy, pojawiły się krytyczne głosy, że omija ona zasadniczy problem. Miało to być odwracanie uwagi od straszliwej grozy nazistowskiego ludobójstwa przez koncentrowanie się na tych aspektach życia codziennego, które w okresie wojny pozostały praktycznie niezmienione. W rezultacie każda próba napisania studium lub mikrohistorii pojedynczego batalionu może wydać się niektórym niepożądana.
Pod względem metodologicznym „historia życia codziennego” jest neutralna. O unikaniu podstawowego problemu i próbie „znormalizowania” Trzeciej Rzeszy można by mówić tylko wtedy, gdyby nie udało się wykazać, w jakim stopniu przestępcza polityka reżimu nazistowskiego dotknęła zwykłych ludzi i ich życia. Dosłownie dziesiątki tysięcy mężczyzn, reprezentujących wszystkie zawody i pozycje społeczne, stacjonowało w podbitych przez Niemcy krajach wschodnioeuropejskich. Masowe zbrodnie reżimu nie były zjawiskiem marginalnym lub wyjątkowym, które czasami tylko zakłócało normalne życie Niemców. Jak wykazuje historia 101. Rezerwowego Batalionu Policji, ludobójstwo nie było niczym niecodziennym. Normalność stała się w dużym stopniu nienormalna.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Raul Hilberg szacuje, że przeszło 25 procent ofiar Holocaustu zginęło w wyniku rozstrzelania. Ponad 50 procent straciło życie w sześciu największych obozach śmierci wyposażonych w komory gazowe. Pozostałe zmarły w straszliwych warunkach, jakie panowały w gettach, obozach pracy i obozach koncentracyjnych, podczas marszów śmierci itp. Raul Hilberg, Zagłada Żydów europejskich, Warszawa 2014, t. III, s. 1517–1538.
2. Jedyne poza tym tak obszerne opracowanie poświęcone oddziałowi eksterminacyjnemu zostało sporządzone przez Hansa-Heinricha Wilhelma i nosi tytuł Die Einsatzgruppe A der Sicherheitspolizei und des SD 1941/42: Eine exemplarische Studie. To część druga książki Die Truppe des Weltanschaungskrieges: Die Einsatzgruppen der Sicherheitspolizei und des SD 1938–1942 autorstwa Helmuta Krausnicka i Hansa-Heinricha Wilhelma, Stuttgart 1981. Opracowanie Wilhelma oparte jest na znacznie obszerniejszej współczesnej dokumentacji niż ta, jaka powstała na temat 101. Rezerwowego Batalionu Policji. Wilhelm nie miał jednak spisu osobowego jednostki, dlatego swoje studium postępowania funkcjonariuszy ograniczył do kadry oficerskiej.