Życie Jezusa według Ewangelii - ebook
Życie Jezusa według Ewangelii - ebook
Życie Jezusa według Ewangelii to książka, która jest owocem wnikliwej lektury czterech Ewangelii. Pisana jest z perspektywy człowieka głęboko wierzącego, kontemplującego oblicze Jezusa i pragnącego dzielić się świadectwem wiary. Skierowana jest do szerokiego kręgu odbiorców. Pomaga czytelnikom w poznawaniu Chrystusa i zaprzyjaźnianiu się z Nim. Rozważania autora są przenikliwe, ale mają również wymiar bardzo praktyczny. Odkrywa duchowy sens każdego epizodu życia naszego Pana, oddając go w sposób wierny interpretacji Tradycji Kościoła.
Francisco Fernández-Carvajal (1938-) historyk i doktor prawa kanonicznego. Duchowny z Prałatury Opus Dei (1964). Przez ponad 10 lat był redaktorem naczelnym tygodnika „Palabra”. Jest autorem licznych książek z dziedziny duchowości, przetłumaczonych na ponad 10 języków. Po polsku zostały już wydane: Rozmowy z Bogiem (7 tomów); Rozważania wielkopostne; Czego pragniesz Ty, Jezu; Zostań ze mną, Panie; Lenistwo duchowe; Dotrzeć do portu; Jak dobrze skorzystać z kierownictwa duchowego.
Najbardziej znaną książką tego autora są Rozmowy z Bogiem, których nakład w języku hiszpańskim przekroczył dwa miliony egzemplarzy, a w języku polskim sto tysięcy. Zawierają one rozważania na każdy dzień roku liturgicznego.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8043-708-1 |
Rozmiar pliku: | 4,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jak pisze papież Jan Paweł II w jednym ze swoich najważniejszych dokumentów, „Kościół każdego dnia wpatruje się z niesłabnącą miłością w Chrystusa”¹. Czyni to od dwóch tysięcy lat. Z owej kontemplacji czerpie on mądrość i moc, które pozwalają mu przemieniać dusze tak wielu pokoleń i w każdej dziedzinie życia dokonywać niezmierzonych wysiłków dla dobra ludzkości. Na tym właśnie zasadza się tajemnica życia chrześcijańskiego i prawdziwego apostolatu. Płynące stąd poznanie Chrystusa umacnia każdego człowieka – misjonarza, którzy żyje z dala od swojej cywilizacji; matkę rodziny, która nie szczędzi trudu, aby wspierać najbliższych; kapłana; wykładowczynię na wyższej uczelni... Jezus Chrystus jest dla nas źródłem, z którego wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety mogą zaczerpnąć sens i nową moc dla swojego życia. W Nim „Duch Święty, którego Ojciec posłał w imię Syna”, sprawia, że człowiek uczestniczy w wewnętrznym życiu Boga; że „jest na podobieństwo Chrystusa również synem”, a także dziedzicem tych dóbr, które są udziałem Syna (por. Ga 4, 7)².
Dziś³ Kościół wzywa wiernych do spojrzenia na Chrystusa z większą pobożnością i miłością. Wpatrując się w Niego, ujrzymy Oblicze niepojęte i wciąż nowe, zachęcające nas, byśmy poszli za Nim; Jego oczy pełne współczucia i miłosierdzia; serdeczność i optymizm; pogodne usposobienie, lecz także smutek na widok zła...
Niniejsza książka jest jedną z prób ukazania postaci Jezusa z Nazaretu, Jezusa, który żyje pośród nas – takim, jakim odmalowały Go Ewangelie. Osobę kochaną przez wielu można prezentować z różnych punktów widzenia. Obraz czy arcydzieło odbierane są rozmaicie, za każdym razem przy innej wewnętrznej dyspozycji duszy. Dlatego wciąż powstają żywoty naszego Pana, zrodzone z wiary i miłości, oparte na coraz to nowszych odkryciach, jakie z biegiem czasu wzbogacają wiedzę o epoce i miejscach, gdzie toczyło się Jego życie. Kościół nigdy nie przestanie kontemplować wszystkich przymiotów tej niezwykłej Postaci, Osoby najbardziej umiłowanej w świecie, która dla każdego człowieka jest także „znakiem sprzeciwu^(”4). Oto, jak mogę uzasadnić (jeśli jest to konieczne) powstanie jeszcze jednego „żywota” Pana Jezusa.
Nie jest On mitem ani abstraktem. Żył w Palestynie I wieku, w określonym kontekście religijnym i społecznym. Wydarzenia z czasu Jego życia, kultura żydowska, pośród której wzrastał, miejsca, w których przebywał, i drogi, którymi podążał w ciągu ponad trzydziestu lat swojej ziemskiej egzystencji – wszystko to można opisać z dużą precyzją. Jak wyznajemy w Credo, streszczeniu przedmiotu naszej wiary, Jezus był „umęczon pod Ponckim Piłatem” – w doskonale znanym momencie dziejów Rzymu i Izraela. Podkreślanie tego faktu było od początku uważane przez Kościół za bardzo istotne. „Nasza wiara potrzebuje badań historycznych, poświęconych Jego Osobie”⁵. Analiza współczesnego Mu języka, znaleziska archeologiczne, pogłębiona wiedza na temat obyczajowości oraz instytucji czasów Chrystusa pomagają nam lepiej zrozumieć Jego życie i orędzie.
Aby miłować Jezusa, trzeba Go dobrze poznać. Św. Josemaría Escrivá, którego dłużnikiem czuję się z tak wielu trudnych do wyrażenia w krótkim wstępie, powodów, zwykł często polecać lekturę Ewangelii i rozmyślanie o życiu naszego Pana. Zachęcał też, abyśmy widzieli w Nim „przyjaciela, Osobę realną i żyjącą, jaką jest Chrystus zmartwychwstały”. W rzeczy samej, jest On „towarzyszem, który pozwala się zauważyć jedynie pośród cieni, ale którego rzeczywistość napełnia całe nasze życie i sprawia, że pragniemy Jego ostatecznego towarzystwa”⁶. Escrivá pisze o owych czterech etapach człowieczej drogi, jakimi są: „szukanie Chrystusa, znalezienie Go, przyjaźń z Nim i umiłowanie Go”. Tak wiele razy już Go słuchaliśmy, mieliśmy szczęście słyszeć Jego słowa! Z tego przenikniętego miłością poznania Chrystusa rodzi się niepohamowane pragnienie głoszenia Go, ewangelizacji oraz prowadzenia innych do wiary chrześcijańskiej⁷, jak czynili to od początku apostołowie i pierwsi uczniowie, niezależnie od wieku, płci i sytuacji społecznej.
Dlatego Jezus z Nazaretu nie może być dla nas jedynie wielką postacią z przeszłości. „Owe poszukiwania nie są nigdy chłodne ani neutralne, ponieważ Osoba Jezusa, wymową swojego życia i śmierci, znaczeniem swojego przesłania dla ludzkiej egzystencji oraz swoim wizerunkiem w poszczególnych księgach Nowego Testamentu, frapuje i skupia na sobie uwagę każdego człowieka, również historyka. (…) Nikt nie może poznawać ani prezentować w sposób całkowicie bezstronny człowieczeństwa Jezusa, dramatu Jego życia przypieczętowanego krzyżem ani orędzia, które przekazał ludziom za pomocą słów i własnego życia. Badania historyczne są absolutnie niezbędne, abyśmy uniknęli dwóch niebezpieczeństw: uznania Chrystusa za kogoś w rodzaju mitycznego herosa oraz pozostawienia wiary w Niego, jako Mesjasza i Syna Bożego, irracjonalnemu fideizmowi”⁸. Wiara nie tylko skłania nas do poszukiwań historycznych; jej integralną częścią są konkretne, dobrze znane fakty. Wszystkie Wyznania Wiary wspominają o życiu Chrystusa, Jego narodzinach i śmierci. Sami apostołowie przedstawiają siebie jako świadków tego, co widzieli i słyszeli. I wziąwszy pod uwagę obfitość manuskryptów, w których została zapisana Dobra Nowina, można powiedzieć, że w Jego czasach nie było postaci, o której bylibyśmy lepiej poinformowani.
Celem ewangelistów nie było stworzenie biografii Chrystusa w rozumieniu współczesnego gatunku literackiego. Nie relacjonują oni życia naszego Pana w taki sposób, w jaki możemy dzisiaj poznać życiorys na przykład Napoleona lub św. Teresy⁹. Jezus należy do historii, a równocześnie ją przewyższa. Widzimy, że ewangeliści z jednej strony bardzo starają się z całą wiarygodnością i realizmem oddać czyny i słowa Chrystusa, możliwe do poznania dzięki badaniom historycznym; z drugiej – przekazują nam wiarę w Jezusa z Nazaretu jako długo oczekiwanego Mesjasza, Syna Bożego, odpuszczającego we własnym imieniu grzechy, Pana szabatu, zwierzchnika Świątyni, który istniał przed Abrahamem, ma władzę równą władzy Ojca, pozwalającą interpretować lub zmieniać prawo Mojżeszowe... i poświadcza to wszystko cudami, dokonanymi na oczach tłumu przy rozmaitych okazjach.
W celach katechetycznych ewangeliści, a zwłaszcza św. Mateusz, wielokrotnie streszczają lub łączą mowy i zdarzenia, mające miejsce prawdopodobnie w różnych momentach życia Chrystusa.
Aby uporządkować poszczególne epizody, posługiwałem się tradycyjnymi synopsami, choć jednocześnie z pewną swobodą sięgałem po fragmenty, które trudniej ulokować w przestrzeni i czasie. W celu zachowania chronologii okresu publicznej posługi Chrystusa zawsze, gdy było to możliwe, opierałem się na Ewangelii św. Jana, naocznego świadka wydarzeń. Ów „umiłowany uczeń” pisze jako ostatni z ewangelistów, pod koniec I wieku, dokładnie i jasno odtwarzając drogi publicznej działalności Jezusa. W wielu wypadkach uzupełnia on wcześniejsze Ewangelie. Z kolei św. Łukasz, jeden z trzech synoptyków, hellenista pod względem języka i ducha, z dużą starannością dba o porządek chronologiczny i literacki opowiadanej przez siebie historii. Przy okazji podaje maksymalną liczbę faktów potrzebnych, by umiejscowić dane zdarzenie: „Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego...”. Trudno powiedzieć więcej, zwłaszcza w owej epoce. Św. Marek, wierny uczeń św. Piotra, od którego otrzymał większość przekazanych później przez siebie informacji, dostarczy nam wiedzy przede wszystkim na temat działalności Jezusa w Galilei. W opisie tym odżywają najgłębsze wspomnienia Szymona Piotra, pochodzącego z Betsaidy, w pobliżu jeziora Genezaret. Dla św. Mateusza mniej ważne są detale i konkretne osoby. Konstruuje on coś w rodzaju wielkiej sumy ewangelicznej. Jego sposób ukazywania zdarzeń raczej pozwoli nam dokładniej poznać mentalność żydowską oraz społeczny i religijny kontekst życia Jezusa, niż ustalić dokładną chronologię dzieł i mów Pańskich.
Każda z Ewangelii na swój sposób pomaga poznać i umiłować człowiekowi zawsze nową postać Jezusa Chrystusa. Obyśmy mogli powiedzieć razem ze św. Pawłem: „Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim”¹⁰.
Cytowane teksty ewangeliczne pochodzą z Neowulgaty, w tłumaczeniu wydanym przez Fakultet Teologiczny Uniwersytetu w Nawarze¹¹. Korzystałem także z jej objaśnień. W bibliografii podaję tytuły dzieł, które były mi największą pomocą w pisaniu tego studium.
Madryt, 24 stycznia 1997I. Zwiastowanie Zachariaszowi
Ofiara kadzenia • Radość i wesele
OFIARA KADZENIA
Początek naszej historii przypada na „czasy Heroda”¹², a dokładniej – na moment, w którym kapłan imieniem Zachariasz odprawiał obrzędy kultu Bożego w Świątyni Jerozolimskiej. Należał on do rodu Abiasza i był mężem Elżbiety, która, tak jak on, pochodziła z rodu kapłańskiego jako potomkini Aarona. Obydwoje „byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich”. Nie mieli dzieci, ponieważ „Elżbieta była bezpłodna”¹³, „obydwoje zaś posunięci w latach”. Mieszkali prawdopodobnie w Ain Karim, miasteczku położonym nieopodal Jerozolimy, mniej więcej siedem kilometrów na południowy zachód od miasta. Zachariasz i Elżbieta byli krewnymi Maryi.
Dzieło Odkupienia miało zostać zapoczątkowane w czasie składania ofiary, w Miejscu Świętym. W pomieszczeniu tym znajdował się ołtarz świątynny, po jego prawej stronie – siedmioramienny świecznik¹⁴, po lewej zaś – stół chlebów pokładnych¹⁵. Mogli tam wchodzić tylko kapłani, aby ofiarować kadzidło i nowe chleby. Od dziedzińca, zwanego Dziedzińcem Izraelitów¹⁶, na którym przebywał lud, było ono oddzielone ciężką zasłoną¹⁷. W głębi znajdowało się Święte Świętych, Miejsce Najświętsze, do którego wstępować mógł jedynie arcykapłan w Dniu Przebłagania i gdzie niegdyś przechowywano Arkę Przymierza, zawierającą tablice Prawa¹⁸. W owym czasie było ono puste. Pomieszczenia przedzielała druga zasłona¹⁹.
Plan Świątyni Jerozolimskiej z czasów Pana Jezusa. Właściwe budowle świątynne były otoczone trzema wielkimi dziedzińcami. Na największy z nich, dziedziniec zewnętrzny, mogli wchodzić poganie. Był on oddzielony murem od dziedzińca przeznaczonego tylko dla Żydów. Wejście przez Bramę Złotą prowadziło na Dziedziniec Kobiet, a z niego, przez Bramę Piękną – na Dziedziniec Izraelitów (1), zarezerwowany dla mężczyzn. Stąd wchodziło się na Dziedziniec Kapłański, usytuowanym (wraz z ołtarzem całopaleń) naprzeciwko Świątyni.
Składała się ona z trzech pomieszczeń: przedsionka (2), Miejsca Świętego (3) i Miejsca Najświętszego (4). Ozdobione drogocennymi kamieniami Miejsce Święte mierzyło około 20 metrów długości, 10 szerokości i 20 wysokości. Stały w nim: złoty siedmioramienny świecznik, stół chlebów pokładnych i pokryty złotem ołtarz kadzenia. Tutaj wchodził kapłan z kolejnej zmiany, by złożyć codzienną ofiarę. W głębi znajdowało się Miejsce Najświętsze (debir), oddzielone od reszty pomieszczenia zasłoną, chroniącą je przed wszelkim spojrzeniem i światłem. Raz do roku wstępował do niego najwyższy kapłan, aby na nagim kamieniu postawić dymiącą kadzielnicę. Arka Przymierza była tu przechowywana do roku 586 przed Chr.
Obrzęd ten miał głębokie znaczenie mesjańskie: kadzidlany dym wznosił się ku górze niczym modlitwa i nadzieja wiernych na przyjście Mesjasza. Prawdopodobnie pod koniec składania ofiary Zachariasz ujrzał Anioła Pańskiego, który, jak precyzuje św. Łukasz, stał „po prawej stronie ołtarza kadzenia”. Sędziwemu kapłanowi nietrudno było odgadnąć, że zjawisko ma charakter nadprzyrodzony. Tak jak wiele innych postaci w podobnych sytuacjach²⁰, poczuł on zaskoczenie i lęk.
Bojaźń Zachariasza to naturalna reakcja na cudowne wydarzenie. Nie był to lęk we właściwym rozumieniu tego słowa, ale pełne szacunku, połączone z radością zdumienie człowieka, który nagle znalazł się w pobliżu istoty nadchodzącej spoza ludzkiego świata²¹.
„Ja jestem Gabriel” – rzekł anioł. Zachariasz wiedział doskonale, że jest to jeden z archaniołów wymienionych w Pismach. Gabriel został już kiedyś wybrany przez Boga, aby zwiastować prorokowi Danielowi przyszłe nadejście Mesjasza²². Na znak przyjaźni anioł zwrócił się do kapłana po imieniu, uspokajając go słowami: „Nie bój się, Zachariaszu!”, i powiadomił, że jego prośba została wysłuchana²³. O jaką prośbę chodziło? Jest możliwe, że Zachariasz błagał Boga, z naciskiem i ufnością, o nadejście Mesjasza oraz tego, który – jak przepowiadały święte Pisma – przygotuje Mu drogę. Wszyscy sprawiedliwi w Izraelu nosili tę prośbę na ustach i w sercu.
Od tej pory, dzięki aniołowi, Zachariasz wiedział, że jego syn będzie Poprzednikiem Mesjasza, który miał niebawem się pojawić.
RADOŚĆ I WESELE
Orędzie Gabriela dotyczyło trzech spraw: mimo swego podeszłego wieku i bezpłodności Elżbiety, Zachariasz będzie miał syna; syn ów będzie odznaczał się niezwykłymi przymiotami, a jego misją będzie przygotowanie ludu izraelskiego na przyjście Mesjasza. Ojciec powinien nadać mu imię²⁴ Jan, które oznacza „Bóg okazał miłosierdzie, łaskę”. Nadanie imienia było w świecie semickim równoznaczne ze wskazaniem pola przyszłej aktywności człowieka, jego tożsamości oraz relacji z tym, od kogo imię otrzymał²⁵.
Zachariasz i Elżbieta żyli w Ain Karim, miasteczku położonym siedem kilometrów na południowy zachód od Jerozolimy, w górach Judei.
Anioł przepowiedział także Zachariaszowi, że jego syn przyniesie radość i wesele ojcu i wielu innym ludziom. Tak jak kapłani, nie będzie on pił „wina i sycery”; już w łonie matki zostanie napełniony Duchem Świętym i nawróci licznych spośród synów Izraela.
Dla oświeconego Żyda przesłanie to było zaskakujące i wspaniałe. W Starym Testamencie, powierzając niektórym postaciom szczególną misję do spełnienia, Bóg wymagał od nich powstrzymania się od picia wina i sycery²⁶. Proroka Jeremiasza powołał On, zanim jeszcze ukształtował go w łonie matki. Zapowiedziany syn miał różnymi swymi cechami przypominać wielkich ludzi, którzy odmienili los narodu żydowskiego. Miał on iść przed Panem „w duchu i mocy Eliasza” (największego z proroków, „człowieka w płaszczu z sierści i przepasanego pasem skórzanym dookoła bioder”²⁷), „by przygotować Panu lud doskonały”²⁸.
Jak można sądzić, Zachariasza jeszcze bardziej zdumiała perspektywa ojcostwa w tak późnym wieku²⁹. Dlatego, niedowierzający i nieufny, zapytał: „Po czym to poznam?”³⁰. Gabriel odparł, że Zachariasz oniemieje aż do narodzin Jana, bo nie uwierzył słowom, „które się spełnią w swoim czasie”.
Gdy Zachariasz składał ofiarę kadzenia, lud nabożnie uczestniczył w ceremonii na dziedzińcu zewnętrznym³¹. Umówiony sygnał wskazywał dokładny moment rozpoczęcia obrzędu; wówczas wszyscy łączyli się z kapłanem w modlitwie i czekali, aż zakończy sprawowanie ofiary i udzieli im błogosławieństwa.
Obrzęd kadzenia trwał krótko i zalecano, by kapłan bez wyraźnej potrzeby nie pozostawał w sanktuarium. Zachariasz był jednak pogrążony w modlitwie, usiłując zrozumieć to, co się stało. Oczekujący go lud dziwił się, że „tak długo zatrzymuje się w przybytku”. Zaskoczeni jego spóźnieniem zebrani kierowali wzrok ku wyjściu z miejsca, w którym składana była ofiara. W końcu ujrzeli Zachariasza, jak zbliżał się do schodów prowadzących na Dziedziniec Kapłański. Z ich szczytu miał udzielić ludowi błogosławieństwa, wyciągając ramiona i wypowiadając formułę znaną już Aaronowi³². To właśnie w tej chwili wyszła na jaw jego niemota. Uczynił wysiłek, aby mówić, żaden dźwięk nie wydobył się jednak z jego ust i, jak wydaje się sugerować tekst ewangeliczny, dzięki gestom i emocjom malującym się na obliczu kapłana wszyscy pojęli, że przed chwilą był on świadkiem nadzwyczajnego wydarzenia. „Dawał im znaki i pozostał niemy” – pisze św. Łukasz.
Gdy skończył się czas jego służby w Świątyni, Zachariasz powrócił do swojej miejscowości w górach Judei, niedaleko Jerozolimy. W jakiś sposób dał poznać żonie, co się wydarzyło³³. Wkrótce Elżbieta zrozumiała, że zostanie matką. Możemy wyobrazić sobie radość, jakiej doświadczała, chowając nowinę w swoim sercu. Przez pięć miesięcy, zanim ciąża stała się widoczna, i jak daje do zrozumienia Ewangelia – aż do wizyty Maryi, Elżbieta pozostawała w swoim domu: „Tak uczynił mi Pan – mówiła – wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”. Jej ukrywanie się możemy sobie tłumaczyć naturalnym skrępowaniem kobiety w starszym wieku, która oczekuje dziecka, a także pragnieniem okazania wdzięczności Bogu w ciszy własnego domu³⁴.II. Zwiastowanie Maryi
Nazaret • Maryja • Dziewica poślubiona • Wiek świętego Józefa • Imię Dziewicy • Dom • Anioł • Słowa anioła • Odpowiedź Maryi • Z rodu Dawida
NAZARET
Sześć miesięcy po zwiastowaniu Zachariaszowi Archanioł Gabriel powrócił do Nazaretu w Galilei. Słowa Natanaela, wypowiedziane jeszcze przed spotkaniem Jezusa, wyrażają pejoratywną opinię o ludności miasteczka: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?”. Powinniśmy jednak pamiętać, że ów przyszły uczeń Jezusa pochodził z niedalekiej Kany³⁵, a rywalizacja między tymi miejscowościami mogła zadecydować o jego uprzedzeniach.
Palestyna ma kształt trapezu, którego granicę od strony wschodniej wyznacza Jordan, od zachodniej – Morze Śródziemne, od północy – masyw Hermonu (2814 m n.p.m.) i od południa pustynia Negeb (strefa nadmorska o szerokości 40 km na południu i 5 km w kierunku północnym). Powierzchnia kraju wynosiła niecałe 25 000 km², czyli trochę więcej niż połowa Estremadury i nieco mniej niż jedna trzecia Portugalii. Odległości nie były wielkie, ale przemierzano je głównie na piechotę, a masywy górskie utrudniały podróże.
Jeśli pominąć regiony sąsiednie – Dekapol oraz Idumeę – Palestyna liczyła zaledwie 500 000 mieszkańców, podobnie jak w przybliżeniu miasto Antiochia w Syrii. Aleksandria w Egipcie była wówczas zamieszkana przez około 600 000 osób, natomiast liczba obywateli Jerozolimy wraz z okolicznymi wioskami nie przekraczała 40 000.
Miasteczko było położone w głębi kraju, na wzniesieniach otaczających od północy dolinę Jizreel (gr. Ezdrelon), około 140 km od Jerozolimy³⁶. Wykopaliska archeologiczne dowodzą, że mimo braku wzmianek w Starym Testamencie, od najdawniejszych czasów znajdowały się tutaj osady ludzkie³⁷. Wiele miast i osiedli rozwijało się wokół źródeł. I Nazaret nie był pod tym względem wyjątkiem – znajdowało się tu Źródło Maryi, będące przedmiotem licznych legend zawartych w apokryfach – musiało ono być jedną z głównych przyczyn powstania miasteczka.
MARYJA
Choć nikt tego nie przewidywał, swoim pojawieniem się Maryja dała początek ważnej części historii Nazaretu. Mimo że przyszła na świat jak inne dzieci, była pierwszą zapowiedzią bliskiego już Odkupienia, ostatecznego nastania Światłości. Dzięki Niej Nazaret miał stać się centrum nieba i ziemi³⁸.
Od chwili, gdy Gabriel przybył do Zachariasza w Jerozolimie, aby zwiastować mu narodzenie syna, który będzie Poprzednikiem Mesjasza, minęło sześć miesięcy. Najświętsza Panna miała dopiero piętnaście lat, gdy Bóg wysłał do Niej anioła z jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną misją. To drugie zadanie stojące przed aniołem wydawało się łatwiejsze i prostsze.
Wiekowa tradycja, poświadczona już w II stuleciu po Chr., donosi, że rodzice Maryi mieli na imię Joachim i Anna. Być może wcale nie przychodziło im do głowy, że ich córce, poczętej bez zmazy grzechu pierworodnego, łaska uświęcająca była dana od pierwszej chwili istnienia w łonie matki. Chyba nie domyślali się, że Bóg nieustannie spogląda na ich dziecko i czuwa nad nim ze szczególną miłością.
Św. Łukasz, tak starannie badający i opisujący wszystko, pomija w swoim dziele najwcześniejszy okres życia Maryi. Możliwe, że Matka Jezusa rzadko o nim wspominała, ponieważ niewiele było do opowiadania – gdy Duch Święty i Bóg Ojciec przygotowywali Dziewicę do Wcielenia Syna Bożego, wszystkie nadprzyrodzone wydarzenia zachodziły w głębi Jej serca. Ewangelie apokryficzne snują niewiarygodne historie o owych latach Jej zwyczajnego bytowania. Wedle ich przekazu Maryja mieszkała w Świątyni, gdzie rozmawiała z aniołami i żywiła się dostarczanym przez nich pokarmem.
Krytyka odrzuca dziś opowieści apokryficzne, ukazujące Maryję w Świątyni od trzeciego roku życia, poświęconą Bogu przez ślub dziewictwa³⁹. Idea takiej konsekracji byłaby niezrozumiała w środowisku żydowskim sprzed dwóch tysięcy lat, a także trudna do pogodzenia z faktem zawarcia przez Maryję małżeństwa⁴⁰. W pełni logiczna wydaje się natomiast hipoteza, w myśl której Najświętsza Dziewica sama, pod wpływem Ducha Świętego, już w dzieciństwie poświęciła się Panu.
Ze względu na to całkowite oddanie Bogu, połączone z decyzją o zachowaniu dziewictwa, Maryja mogła odrzec aniołowi: „Nie znam męża”, delikatnie nawiązując do ofiary, jaką złożyła Panu we własnym sercu. Osoba Maryi stanowi zapowiedź Nowego Przymierza, w którym zostanie uwydatniona cała doskonałość stanu dziewictwa, w niczym nieujmująca świętości sakramentowi małżeństwa.
Maryja była zwyczajnym dzieckiem, którego obecność każdego dnia napełniała radością mieszkańców rodzinnego miasteczka.
DZIEWICA POŚLUBIONA
U Izraelitów zawarcie małżeństwa wiązało się z dwiema ceremoniami, odbywającymi się w pewnym odstępie czasu – rodzajem zaręczyn oraz ślubem. Te pierwsze nie były wyłącznie danym sobie przyrzeczeniem zawarcia związku, ale dosłownym złączeniem. Po złożeniu daru pieniężnego na ręce narzeczonej obydwoje otrzymywali błogosławieństwo. Odtąd narzeczona była nazywana żoną. Małżeństwo było ważne od zaręczyn, a poczęte po nich dziecko uważane za prawowite. Gdyby narzeczona nie dochowała wierności oblubieńcowi, miała zostać ukarana zgodnie z Prawem jako wiarołomna. W razie jego śmierci uchodziła za wdowę.
Zwyczajowo odstęp między zaręczynami a ślubem miał wynosić rok. W tym czasie przygotowywano dla młodej pary dom, kompletowano wyprawę itd.
Na ogół zaręczyny dziewicy miały miejsce pomiędzy jej dwunastym a trzynastym rokiem życia, natomiast ślub – gdy miała ona lat trzynaście lub czternaście. Maryja była wówczas prawdopodobnie w tym wieku. Pan młody liczył przeważnie od osiemnastu do dwudziestu czterech lat – i taki mógł być wiek św. Józefa.
Druga ceremonia stanowiła zwieńczenie kontraktu małżeńskiego, który już został zawarty. Małżonka uroczyście i z wielką radością była odprowadzana do domu oblubieńca. Prywatny, choć wiadomy wszystkim kontrakt zyskiwał wówczas charakter oficjalny.
Należy sądzić, że nawiedzenie Maryi przez anioła miało miejsce pomiędzy Jej zaręczynami a ślubem.
Dzięki św. Łukaszowi wiemy, że Maryja była dziewicą już poślubioną (zaręczoną) – jak można by wnioskować – w celu prowadzenia życia małżeńskiego po właściwej ceremonii ślubnej, która miała się odbyć kilka miesięcy później. Józef nie pojawia się w misterium Odkupienia jedynie po to, aby stwarzać pozory – był on mężem Maryi (Mt). Nikt, poza Jezusem, nie kochał tak bardzo Matki Bożej jak on, a jego miłość była miłością oblubieńczą. W podobny sposób Maryja kochała Józefa. Nie była to miłość łącząca brata i siostrę, ale małżonków.
Spróbujmy dobrze zrozumieć pytanie Maryi: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34).
Słowa Maryi „nie znam” odnosiły się nie tylko do teraźniejszości, lecz także do przyszłości – wyrażały one Jej pragnienie zachowania dziewictwa. Gdyby tak nie było, nie zadałaby tego pytania, uznawszy, że Syn zwiastowany przez anioła będzie także Synem Józefa, któremu została poślubiona. Maryja miała z pewnością na myśli swoje aktualne dziewictwo, lecz także decyzję o zachowaniu go w przyszłości. Niemal we wszystkich językach, także w hebrajskim, istnieje czas teraźniejszy ze wskazaniem na przyszłość: „nie jestem zakonnikiem”, „nie żenię się” itd. Gdyby Maryja nie była zaręczona, w Jej słowach można by się doszukiwać ukrytego pragnienia posiadania męża, którego w danej chwili jeszcze nie zna; w takim wypadku oznaczałyby one: „Do tej pory nie, ale w przyszłości – tak”. W Jej życiu istniał już jednak oblubieniec. Jest naturalne i logiczne, że za jego sprawą mogła powołać do życia zwiastowanego Syna. Mimo to, słysząc zapowiedź swego macierzyństwa, Maryja oznajmiła aniołowi swoje obecne i przyszłe dziewictwo. Tak właśnie, od zarania swych dziejów, Kościół pojmuje słowa Najświętszej Maryi Panny⁴¹.
Jeśli zatem Maryja nosiła w sercu stanowczy zamiar pozostania dziewicą, dlaczego zgodziła się wstąpić w związek małżeński? Jak wytłumaczyć fakt małżeństwa dziewicy, która chce nią pozostać i czy taki związek mógł być małżeństwem?
Ponieważ Ewangelie nie udzielają nam odpowiedzi na te pytania, musimy ich szukać w obyczajowości epoki. W ówczesnym świecie żydowskim nie uważano celibatu za wartość pozytywną. Św. Paweł wspomina o rodzicach, którzy wstydzą się z powodu przebywania w ich domu córek na wydaniu⁴². Małżeństwo dziewczynek, mających dopiero jedenaście lub dwanaście lat, stanowiło jedno z głównych zmartwień ich matek i ojców, którzy bezpośrednio uzgadniali konieczne porozumienia z innymi rodzinami. Postępowanie takie było powszechnie przyjęte.
Zawarcie związku małżeńskiego to wzajemne udzielenie sobie przez obie strony prawa do swoich ciał w celu prokreacji. Przypuszczamy, że Najświętsza Panna została poślubiona Józefowi z myślą o prawdziwym małżeństwie, co było naturalne. Jej rodzice zachowywali się tak jak wszyscy inni – szukali dla swojej córki odpowiedniego męża. Bóg także się o niego zatroszczył. Potrzebny był ktoś, kto zaopiekuje się Dziewicą i Jej Synem. Jak napisze św. Augustyn, Józef, „dziewiczy dla Dziewicy”, mógł być najlepszym opiekunem Maryi i Jej dziewictwa⁴³. Pan zaingerował w ich małżeństwo, dyskretnie, skutecznie i na swój Boski sposób. Dlaczego nie miałby tego uczynić, skoro od pokoleń przygotowywał całe wydarzenie? Z pewnością to Bóg wybrał Joachima i Annę na rodziców Maryi, to On doprowadził ich do Józefa, On wpłynął na serce Maryi, dał Jej światło i łaski potrzebne, by poszła niezrozumiałą dla ludzi drogą macierzyństwa bez utraty dziewictwa. Św. Tomasz z Akwinu wymienia przyczyny, dla których wypadało, aby Maryja zawarła związek małżeński⁴⁴: aby uniknąć hańby w oczach sąsiadów, gdy okaże się, że ma syna; aby Jezus urodził się w pełnej rodzinie i był uważany za prawowite dziecko przez wszystkich, którzy nie znali tajemnicy Jego nadprzyrodzonego poczęcia; aby Matka i Syn mieli oparcie w osobie Józefa oraz pomoc z jego strony; aby przyjście Mesjasza nie było wiadome szatanowi; aby w Matce Bożej uwielbione zostało zarówno małżeństwo, jak i Dziewictwo...⁴⁵.
Zwróćmy uwagę, że prawa małżeńskie dotyczące prokreacji istniały także w związku Maryi i Józefa. Bez nich nie stanowiłby on prawdziwego małżeństwa. A był nim, gdyż obydwoje poślubionych łączyła autentyczna miłość małżeńska. Możemy zatem sądzić, że Maryja i Józef zgodnie wyrzekli się korzystania z owych praw, z Bożego natchnienia i pod wpływem wyjątkowej łaski⁴⁶, która – jak już pisałem – otaczała zawsze (i jakże mogłoby być inaczej) Matkę oraz Jej Syna. Wykluczenie owych praw anulowałoby małżeństwo, jednakże decyzja o rezygnacji z nich nie uchylała jego ważności. Wszystko dokonało się w sposób niezwykle dyskretny, który można sobie wyobrazić jedynie oczyma zupełnie czystego serca.
Wydaje się, że Józef i Maryja we wszystkim pozwolili się prowadzić wszechmocy Bożej. Bardziej niż do kogokolwiek innego możemy odnieść do nich prawdę eksponowaną przez teologów – otóż jest rzeczą częstą i normalną, że ludzie sprawiedliwi poddają się oddziaływaniu Ducha Świętego⁴⁷. Bóg towarzyszył z bliska ludzkiej miłości tych dwojga i mocą swojej łaski skłonił ich do zaręczyn. Był On głównym twórcą ich małżeństwa, które napełniło Niebo najwyższą radością i weselem.
Gdy Maryja w Nazarecie zaręczyła się z Józefem, otrzymała zgodnie z obyczajem kompletny posag, niedrogą biżuterię, odzież i meble, a także mały majątek, trochę ziemi uprawnej... Wszystko to nie było wiele warte, ale dla ludzi ubogich, jak Ona, miało swoje znaczenie. Jako cieśla Józef przygotował dla Niej najlepsze meble, jakie wykonał do tej pory. Tak jak to bywa w małych miasteczkach, z ust do ust zapewne podawano wiadomość: „Maryja zaręcza się z Józefem, cieślą”. Tę samą nowinę musieli przekazywać sobie aniołowie...
WIEK ŚW. JÓZEFA
Ewangelie nic nie mówią nam o wieku św. Józefa w chwili zaślubin z Maryją. Prawdopodobnie był niewiele od Niej starszy. Na podstawie różnych przesłanek wnosimy, że wyszła Ona za młodego mężczyznę o licznych zaletach, pod każdym względem normalnego. Apokryfy są w tej mierze niewiarygodne, w pełnym znaczeniu tego słowa⁴⁸. Ich autorzy usiłują uzupełniać swoimi domysłami relacje Ewangelii kanonicznych. Aby zapewnić czytelnika o całkowitym bezpieczeństwie dziewictwa Maryi, odmalowują oni Józefa jako wdowca w podeszłym wieku. Wyobrażenia te zostaną podjęte przez niektórych pisarzy starożytnych, między innymi przez św. Epifaniusza⁴⁹. Dlatego św. Józef bywa tak przedstawiany w średniowieczu i późniejszych epokach, a niekiedy nawet współcześnie⁵⁰.
Wpływ owych tekstów zaznacza się w sztuce dopiero od V i VI wieku po Chr.⁵¹ Na swoich najstarszych wizerunkach św. Józef zdecydowanie różni się od owej postaci z apokryfów – jest człowiekiem młodym i w pełni sił. Podobnie widzą go historycy i archeolodzy⁵².
Z relacji ewangelicznych można wywnioskować, że małżonek Maryi był pełnym energii młodzieńcem, skoro mógł wielokrotnie stawiać dom, przenosić się z rodziną na inne miejsce i ratować ją z opresji. Jezus uchodził za jego biologicznego syna⁵³, co nie miałoby miejsca, gdyby Józef okazał się starcem.
IMIĘ DZIEWICY
Imię Maria, hebrajskie Miriam, było często spotykane w czasach Nowego Testamentu (w Starym nosiła je tylko siostra Mojżesza). Jego pochodzenie jest niepewne i wyjaśniane rozmaicie – na około 75 sposobów⁵⁴. Niektórzy powołują się na etymologię, inni zaś na popularne znaczenia przypisywane mu przez pobożnych chrześcijan.
W czasach Hasmonejczyków wymawiano je Mariam i wiązano z aramejskim wyrazem marya („pan”). W takim przypadku imię Dziewicy oznaczałoby „pani”, „księżniczka”. Etymologia ta jest uważana za najbardziej prawdopodobną, począwszy od pism św. Hieronima (który wywodzi imię Maryi z języka syryjskiego⁵⁵) aż do naszych czasów⁵⁶.
W średniowieczu, dzięki św. Hieronimowi, rozpowszechniło się inne przypisywane mu znaczenie: Gwiazda Morza⁵⁷.
Niezależnie od pierwotnego sensu tego imienia, osoba Maryi nadaje mu nową i niepowtarzalną treść.
DOM
„Anioł wszedł do Niej”...
Wschodnie chrześcijaństwo sytuuje scenę Zwiastowania przy miejscowym źródle, zwanym dzisiaj Źródłem Maryi, do którego przychodziły kobiety, aby nabrać wody do picia oraz na inne domowe potrzeby. Po drodze Maryja miała spotkać się z aniołem⁵⁸.
Ewangelia powiada jednak: „Anioł wszedł” – najwyraźniej do pomieszczenia, w którym przebywała Maryja. Możemy zatem domyślać się, że objawienie anioła miało miejsce w zaciszu Jej domu.
Maryja mieszkała najpierw z rodzicami, a później z Józefem – w domu, który nie miał chyba ogrodu, ganku ani portyku. W chwili Zwiastowania nie trzymała Ona też w dłoni księgi ani różańca, wbrew temu, jak bywa ukazywana w malarstwie i poezji. Jej dom był niewielki, urządzony z prostotą, ubogi i czysty. Najnowsze odkrycia wskazują, że przylegał on do groty skalnej, która pełniła funkcję piwnicy, spiżarni i magazynu. Przechowywano w niej ziarno na przemiał, wino i oliwę... Bogactwem tego domu była z pewnością Maryja. Utrzymywała Ona porządek, czystość, urozmaicała wnętrze skromnymi ozdobami, tymi zwykłymi czynnościami wyrażając ład panujący w Jej duszy. W swoich małych izbach czuła się znakomicie, lepiej niż w wystawnym pałacu.
Obok znajdował się warsztat św. Józefa.
ANIOŁ
„Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski (…)»”.
Jest możliwe, że anioł ukazał się Jej pod postacią człowieka. W Księdze Daniela czytamy, że w ten sposób objawił się prorokowi dwa razy, natomiast za trzecim razem miał on również wygląd człowieka, ale promieniejącego chwałą: „Ciało zaś jego było podobne do tarsziszu, jego oblicze do blasku błyskawicy”⁵⁹... W dniu Zmartwychwstania anioł siedzący na grobie Chrystusa jaśniał „jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg” (Mt).
XE (XAIRE) MAPIA = Raduj się, Maryjo
Napis znaleziony w Nazarecie, w tak zwanej Grocie Zwiastowania. Dom Maryi był przedmiotem czci już od pierwszych wieków naszej ery. Wspólnota judeochrześcijańska wcześnie wybudowała tutaj miejsce kultu, zastąpione później świątynią bizantyjską. Na pozostałościach kamiennych płyt tworzących pierwszą budowlę, z zachowaną do dzisiaj warstwą tynku, widoczne są inskrypcje w różnych językach.
Te znaki nie były mu potrzebne przy spotkaniu z Maryją – dusza Jej lśniła większym blaskiem niż wszyscy aniołowie i archaniołowie. Jasność wysłannika Bożego została przyćmiona światłością łaski złożonej w sercu Dziewicy.
To znamienne, że Maryja nie okazała lęku. Gdy anioł ukazał się Zachariaszowi, „strach padł na niego”. Maryja zmieszała się, słysząc słowa Gabriela, ale nie była przerażona jego obecnością⁶⁰. Zapewne odgadła, że ma do czynienia z aniołem, choć ten niczego nie powiedział Jej o sobie. Wewnętrzny świat tej młodej dziewczyny, należącej do swojej epoki, był jednocześnie pełen Boga. Rzeczywistość nadprzyrodzona pozostawała bliska Jej przeżyciom. Człowiek współczesny, nawykły do postrzegania jedynie tego, co dostępne zmysłom i materialne, rzadko jest zdolny do uchwycenia i zrozumienia obecności aniołów. Często sami chrześcijanie uważają istnienie owych posłańców Bożych za teorię, drugorzędną względem namacalnych realiów życia codziennego, jak praca, pieniądze, szkoła... Świat Maryi był otwarty na rzeczywistość nieskończenie wyższą. Anioł był dla Niej tajemniczy, ale równie prawdziwy jak źródło w miasteczku lub jak latorośle krzewów winnych wokół Nazaretu. W świętych Pismach, codziennym pokarmie Jej duszy, owe czyste duchy pojawiały się często jako istoty stworzone przez Boga. Fragmenty, których w dniach szabatu słuchała w synagodze, mówiły wprost o wysłannikach Bożych⁶¹.
Anioł miał na imię Gabriel.
SŁOWA ANIOŁA
Słysząc je, Maryja nie odczuła strachu, ale zmieszanie: „Raduj się, pełna łaski, Pan z tobą!”. Natychmiast pojęła, że pozdrowienie to ma szczególną wymowę. Wiedziała, że wyrażenie „Pan z tobą” było zarezerwowane w Pismach dla tych, którym Bóg powierzał specjalną misję w dziele spełniania Jego zbawczych obietnic. Nikomu też nie zostało powiedziane, że jest pełen łaski. Pozdrowienie musiało zatem pochodzić od samego Boga, który chciał je przekazać za pośrednictwem anioła⁶².
Dlatego, jak opowiadała później św. Łukaszowi i innym znanym sobie pierwszym chrześcijanom, „zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie”. Czekało Ją coś niezwykłego⁶³.
Maryja wiedziała doskonale, że w Jej życiu obecne jest misterium. Teraz Boży wysłannik zdawał się Jej wręczać klucz do zrozumienia owej tajemnicy, mówiąc, że nie powinna się obawiać, ponieważ znalazła łaskę u Boga; pocznie i porodzi Syna, któremu nada imię Jezus. Anioł w jednoznaczny sposób oznajmiał Dziewicy, że ma zostać Matką obiecanego Mesjasza: „Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Słowa te były niczym błyskawica przecinająca ciemności nocy pośród burzy. Maryja oglądała w swoim sercu to, co tak wiele razy dane Jej było przeczuwać – została powołana, aby żyć jedynie dla spełnienia planów Bożych.
Od tej chwili znała cel, dla którego istniała na tym świecie. Jej życie zyskało nową treść. Zaczynała pojmować najskrytsze pragnienie swej duszy – bycia dziewicą i matką. Wszystko stawało się jaśniejsze i prostsze. Anioł przynosił Jej pokój i ulgę, a słowami: „Nie bój się, Maryjo” pomagał przezwyciężać bojaźń, jaka pojawia się u człowieka, który otrzymuje pierwsze znaki świadczące o powołaniu przez Boga⁶⁴.
Przesłanie mówiło o Dziecięciu, które miała począć. Jednakże sposób, w jaki zostanie matką, nie był dla Niej jasny; przecież najwyższym dowodem Jej miłości do Boga miało być zachowanie dziewictwa.
Poruszona, zapytała więc: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”. Słowa Dziewicy były tajemnicze i głębokie. Skrywały w sobie historię osobistego przymierza Maryi z Bogiem, natchnień i prowadzenia przez Ducha Świętego, o których nie wiemy. Wyrażały zgodę na to, co zwiastuje anioł, lecz także prośbę o światło. Maryja nie rozumiała, jak może począć i porodzić, skoro sam Duch Boży skłonił Ją do poświęcenia się Panu w dziewictwie.
Odpowiedź anioła brzmiała: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazywane Synem Bożym”.
Wydaje się oczywiste, że anioł wieloma znakami zapowiadał nadejście Mesjasza. Wskazują na to sformułowania: „Syn Najwyższego”, „tron praojca Dawida”, „będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”. Kim innym mógłby być przyszły Syn Maryi⁶⁵?
„Moc Najwyższego osłoni Cię”. Obłok był w Starym Testamencie symbolem obecności Bożej. Gdy Izrael wędrował przez pustynię, „obłok okrył Namiot Spotkania, a chwała Pana napełniła przybytek”; gdy Bóg wezwał Mojżesza, aby dać mu tablice przykazań, obłok zakrył górę Synaj; w chwili przemienienia Jezusa głos Boga Ojca rozległ się ze świetlanego obłoku. Moc Boża osłaniająca Maryję to działanie wszechmocy Najwyższego. Owoc Jej łona miał być dziełem Ducha Świętego. Anioł zwiastował, że Maryja, poczęta bez zmazy grzechu, stanie się nowym Przybytkiem Najwyższego.
Wszystkie te punkty odniesienia były Maryi znane. Słyszała o nich i rozmyślała wiele razy⁶⁶. Z całą pewnością rozpoznałaby słowa proroka Natana skierowane do Dawida: „Twój tron będzie utwierdzony na wieki”⁶⁷. Być może przyszły Jej na myśl także inne fragmenty Pism⁶⁸.
Najświętsza Dziewica zrozumiała, że ma stać się Matką Boga. To o Niej, pokornej mieszkance Nazaretu, od wieków i z coraz większą jasnością mówiły kolejne proroctwa.
ODPOWIEDŹ MARYI
Pan napełnił duszę Maryi niepohamowaną radością. Wydaje się logiczne, że Wcieleniu Syna Bożego towarzyszyła radość, niezmierna i wyjątkowa. „Raduj się!” – powiedział anioł⁶⁹. Maryja miała wszelkie powody do bezgranicznej radości.
Anioł, całe stworzenie, a przede wszystkim Pan, oczekiwali odpowiedzi Maryi, która była wówczas zatopiona w Bogu. Jakąż obfitość łask zesłał On do serca, które było już pełne Jego duchowych darów! Czego nie uczyni Pan, który ma stać się podobnym do ludzi, dla Tej, która zdecyduje się powiedzieć „Tak” powołaniu do bycia Jego Matką?
„Na to rzekła Maryja: «Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa»”⁷⁰. Mówiąc „niech mi się stanie”, Maryja nie poddała się z rezygnacją woli Bożej, ale ją przyjęła z radością i niecierpliwością, co lepiej wyraża użyty w tekście czasownik grecki. Pragnęła Ona, by to najszczęśliwsze wydarzenie w dziejach świata, przyjście oczekiwanego Mesjasza, nastąpiło jak najszybciej.
Właśnie w owej chwili Bóg ukształtował w Jej przeczystym łonie ciało, stworzył z niczego duszę, a z owym ciałem i duszą połączył się Syn Boży. Ten, który poprzednio był tylko Bogiem, nie przestając Nim być, stał się człowiekiem⁷¹. Maryja zmieniła się w Matkę Boga. Jednocześnie objęła Ona swoim macierzyństwem wszystkich ludzi. Słowa, które usłyszy pewnego dnia od swojego Syna w godzinie Jego śmierci: „Oto syn Twój”; „Oto Matka twoja”⁷² – będą potwierdzeniem tego, co dokonało się już w ciszy Jej nazaretańskiego domku⁷³.
„Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty”⁷⁴. W momencie Wcielenia Syna Bożego nadeszła „pełnia czasu”⁷⁵. Św. Paweł pisze dosłownie: „który stał się z niewiasty”. Jezus nie pojawił się na ziemi jako świetlista wizja, ale stał się prawdziwym człowiekiem, takim jak my sami; przyjął naturę ludzką. Od początku swego życia na ziemi zachowywał się On z najwyższą prostotą⁷⁶.
Siedem wieków wcześniej prorok Izajasz głosił: „Oto panna pocznie i porodzi Syna i nazwie Go imieniem Emmanuel ”⁷⁷. Św. Mateusz, zwracający tak wielką uwagę na spełnione proroctwa⁷⁸, przytacza to zdanie jako przepowiednię o Jezusie i Jego Matce⁷⁹.
Wtedy, jak powiada św. Łukasz, „odszedł od Niej anioł”.
Z RODU DAWIDA
Gdyby trzydzieści lat później ktoś zapytał Pana Jezusa: „Kim jesteś? Kim są Twoi rodzice? Z czyjego rodu pochodzisz?” – mógłby usłyszeć w odpowiedzi: „Zanim Abraham stał się, Ja jestem” (J). Jezus mógłby też odrzec: „pochodzę z domu i rodu Dawida” (Łk). Tak długo oczekiwany Mesjasz musiał zstąpić z nieba; „wyszedł od Ojca” (J), ale jednocześnie narodził się z niewiasty. Jest „Bogiem Mocnym”, „Księciem Pokoju”, lecz także „Dziecięciem”, „Synem”⁸⁰. Jako Jednorodzony Syn Ojca jest On Bogiem; jako narodzony z Najświętszej Dziewicy jest naprawdę jednym z nas. Nie tylko ma ludzkie ciało i duszę, lecz także okazuje się spokrewniony z całym rodzajem ludzkim. Pochodzi On „według ciała z rodu Dawida”⁸¹. Dlatego święci Mateusz i Łukasz przykładali szczególną wagę do genealogii Jezusa, tak istotnej dla Żydów.
Nazaret leżał około 5 km na południowy wschód od stolicy Galilei, Sefforis, której podlegał administracyjnie. Później Herod uczynił swoją stolicą Tyberiadę, miasto wzniesione nad jeziorem Genezaret, w kierunku północno-wschodnim. Jezus przez wiele lat mieszkał w sąsiedztwie Heroda.
Św. Jan szukał Jego pochodzenia w tajemnicy życia Bożego: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. (…) A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas”. Wskazywał on na przedwieczne istnienie Jezusa jako Słowa – które jest drugą Osobą Trójcy Świętej. Chrystus nie zaczął istnieć od chwili stania się człowiekiem, ale przed swoim Wcieleniem w łonie Maryi, zanim świat powstał, On istniał w Bożej wieczności. W konkretnym momencie historii Syn Boży stał się człowiekiem. Nie wstąpił w określonego człowieka, aby uczynić sobie w nim mieszkanie, ale zrodził się jako jeden z nas. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, św. Jan podkreślał z naciskiem: „stało się ciałem”, gdzie wyraz „ciało” oznacza integralnego człowieka.
Mateusz i Łukasz dali nam do zrozumienia, że Chrystus w pełni należy do rodu Dawida, a jednocześnie do całej rodziny ludzkiej. Nie przybrał On pozorów człowieczeństwa, ale stał się człowiekiem i jako człowiek trwa na wieki⁸².
Obydwaj ewangeliści chcieli przedstawić nam tę genealogię, by dowieść, że Jezus należy do narodu izraelskiego, a w sposób szczególny – do rodu Dawida, z którego, jak głosiły proroctwa, ma pochodzić Mesjasz. Rodowód Jezusa miał dla nich znaczenie prawdziwie apologetyczne. Także Tradycja Kościoła od początku akcentowała pochodzenie Jezusa z rodu Dawida.
Każdy z ewangelistów przekazał nam ową genealogię we własnym stylu. Św. Mateusz uczynił to w porządku zstępującym, zaczynając od Abrahama, a kończąc na Józefie, małżonku Maryi. Swoją Ewangelię rozpoczął on od dowodu na to, że Chrystus należy do narodu wybranego i wywodzi się od Abrahama.
Z kolei św. Łukasz, piszący głównie dla nawróconych na chrześcijaństwo pogan, zwrócił uwagę przede wszystkim na powszechność Odkupienia dokonanego przez Chrystusa. Dlatego w swoim rodowodzie w porządku wstępującym, od Jezusa do Adama, praprzodka rodzaju ludzkiego, ukazał pokrewieństwo z Chrystusem nie tylko Żydów, lecz całej ludzkości.
Mimo różnic pomiędzy zawartymi w tych wykazach imionami, ich historyczna prawdziwość nie stanowi dziś dla nas problemu⁸³. Izraelici byli niezwykle wymagający, jeśli chodzi o wiedzę o liniach genealogicznych oraz jej przekazywanie. Stanowiły one dla nich coś bliskiego, a zarazem świętego, znak tożsamości, która była bardziej związana z przynależnością do rodu niż z określonym miastem lub terytorium. Wynikały z tego pewne prawa i obowiązki. Powróciwszy z niewoli babilońskiej⁸⁴, wielu Żydów powoływało się na swoich przodków, aby objąć w posiadanie ich ziemię⁸⁵. Kapłani i lewici, którzy potrafili poprawnie odtworzyć własną genealogię, odzyskiwali swoją funkcję w Świątyni, natomiast pozostali byli jej pozbawieni⁸⁶. Każdy Żyd miał świadomość, do jakiego pokolenia i rodu należy. Św. Paweł, na przykład, wiedział o swoich przodkach i chlubił się nimi: „Z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa – faryzeusz” – pisał o sobie z dumą⁸⁷. Wiedza genealogiczna musiała być czymś naturalnym, zwłaszcza u tych, którzy należeli do pokolenia Judy i rodu Dawida, z którego miał powstać Mesjasz, Zbawca swojego ludu. Przynależność do tego rodu wzbudzała szacunek!
Tablice genealogiczne przechowywano w każdej rodzinie jako najcenniejszy skarb i pokazywano w razie potrzeby; znajdowały się one także w archiwach publicznych. Wiemy, że w Świątyni Jerozolimskiej, na Dziedzińcu Pogan, działała komisja, której powinnością było sprawdzanie i potwierdzanie rodowodów kapłanów i lewitów. Zdanie mówiące o ich sprawdzaniu stało się formułą protokolarną. Józef i Maryja udali się do Betlejem, ponieważ znali swoje drzewo genealogiczne.
Rodowody były sporządzane po linii męskiej. Józef, jako małżonek Maryi, był oficjalnym ojcem Jezusa i przysługiwały mu prawa ojcowskie do Jej Syna. Przez wzgląd na swego Opiekuna Jezus jest Mesjaszem pochodzącym z rodu Dawida. Wielu Ojców Kościoła oraz innych autorów uważało, że Maryja także wywodziła się z domu Dawidowego. Bezpośrednio potwierdzają to słowa anioła Gabriela. Jak możemy wywnioskować z Jej odpowiedzi, była Ona świadoma swego pochodzenia. Anioł oznajmił: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida”. Nazwał Jezusa Synem Maryi, a jednocześnie dał do zrozumienia, że będzie On potomkiem Dawida według ciała. Jego Matka musiała więc przynależeć do Dawidowego rodu. Tylko wówczas Jezus mógł być jednocześnie Jej Synem i Odroślą Dawidową. Wysłuchawszy anioła, Maryja zapytała go o swój zamiar pozostania dziewicą, ale nie uważała za konieczne dodawać żadnego innego pytania lub stwierdzenia. Stało się tak, bo pochodziła Ona z izraelskiego domu królewskiego, do czego zdaje się nawiązywać anioł w swoim przesłaniu.
Św. Mateusz zwieńcza rodowód Jezusa słowami: „Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem”. Ewangelista nie używa tego sformułowania w odniesieniu do żadnej postaci poza Chrystusem. W ten sposób wyraża on prawdę o dziewictwie Maryi. Józefa nazywa „mężem Maryi”, ponieważ tylko Ona jest Rodzicielką Jezusa.