Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Życie polskie w dawnych wiekach: (wiek XVI-XVIII) - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Życie polskie w dawnych wiekach: (wiek XVI-XVIII) - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 365 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

(Wiek XVI – XVIII)

przez

Wła­dy­sła­wa Ło­ziń­skie­go

We Lwo­wie

Na­kła­dem Księ­gar­ni H. Al­ten­ber­ga

W War­sza­wie – Księ­gar­nia E. Wen­de i Ska

1907.

Z dru­kar­ni Wła­dy­sła­wa Ło­ziń­skie­go we Lwo­wie pod za­rzą­dem J. Nie­do­pa­da.

Rzecz ni­niej­sza wy­cho­dzi na świat nie na­tem miej­scu i nie w ta­kich wa­run­kach, wśród ja­kich po­ja­wić się mia­ła. Nie­do­stat­ki jej mają tedy nie­tyl­ko we­wnętrz­ną ale i ze­wnętrz­ną przy­czy­nę.

Pierw­sza, jako idą­ca wy­łącz­nie na karb au­to­ra, t j… na karb nie­do­stat­ku jego sił i wie­dzy, usu­wa się z pod jego uwag; dru­gą, ze­wnętrz­ną, już śmie­lej pod­nieść może, bo przy­czy­ni się do jego uspra­wie­dli­wie­nia.

Oto mia­ła ta pra­ca wejść w skład wiel­kie­go zbio­ro­we­go wy­daw­nic­twa i mia­ła z góry po­dyk­to­wa­ne nie­tyl­ko roz­mia­ry ale i cały spo­sób uję­cia i wy­kła­du. Ta­kie po­dwój­ne ogra­ni­cze­nie tłu­ma­czy przy­najm­niej te bra­ki, któ­re przy po­zo­sta­wie­niu au­to­ro­wi zu­peł­nej swo­bo­dy wy­peł­nić by się były dały.

Wy­daw­nic­two, jak­kol­wiek wca­le nie za­nie­cha­ne, do­zna­ło zwło­ki, a z bie­giem cza­su, ja­kie­go wy­ma­gać bę­dzie jego osta­tecz­na or­ga­ni­za­cya, zmie­nić się mogą nie­tyl­ko jego po­trze­by i wa­run­ki, ale i na­uko­we wy­ma­ga­nia sa­me­goż te­ma­tu – au­tor zna­lazł się tedy wo­bec wy­bo­ru: albo ska­zać swo­ją przed­wcze­śnie go­to­wą pra­cę na po­grze­ba­nie w tece, albo ogło­sić ją dru­kiem, do­pó­ki od­po­wia­da jesz­cze współ­cze­sne­mu za­so­bo­wi hi­sto­rycz­no-oby­cza­jo­wych źró­deł.

Za wy­bo­rem tej dru­giej al­ter­na­ty­wy prze­ma­wia­ło przy­pusz­cze­nie (oby tyl­ko nie myl­ne), że przy bra­ku now­szych prac na­tem za­nie­dba­ne­mu nas polu, na­wet i tak prze­lot­ny rzut oka na oby­cza­jo­wą prze­szłość pol­ską od­dać może cie­ka­wym tej prze­szło­ści czy­tel­ni­kom pew­ne usłu­gi.

Za­opa­trze­nie tek­stu w noty i cy­ta­ty było pro­gra­mem wspo­mnia­ne­go wy­daw­nic­twa cho­ciaż nie cał­ko­wi­cie wy­klu­czo­ne, to prze­cież wy­jąt­ko­wo tyl­ko i w naj­ko­niecz­niej­szej mie­rze do­zwo­lo­ne. Ztąd po­szło, że i w obec­nem wy­da­niu tej pra­cy apa­ra­tu not i cy­ta­tów nie ma – krzyw­dził by prze­cież au­to­ra opar­ty na­tem wnio­sek, ja­ko­by nie sta­rał się był po­znać i uwzględ­nić wszyst­kich źró­deł, nie­tyl­ko ogło­szo­nych ale i rę­ko­pi­śmien­nych, o ja­kich wie­dział i ja­kie mu były do­stęp­ne. Sta­rał się zresz­tą au­tor, jak to czy­tel­nik z ła­two­ścią za­uwa­ży, za­zna­czyć licz­ne źró­dła już w sa­mym tek­ście. Ze­sta­wie­nie wszyst­kich w osob­nym spi­sie, nie wią­żąc się bez­po­śred­nio z wła­ści­we­mi ustę­pa­mi tek­stu, nie by­ło­by ani kon­tro­lą au­to­ra ani po­mo­cą czy­tel­ni­ko­wi, a już i dla­te­go nie zda­ło się rze­czą wła­ści­wą, że roz­miar ta­kie­go do­kład­ne­go ze­sta­wie­nia był­by dys­pro­por­cyą wo­bec zwię­zło­ści sa­mej pra­cy, zbyt czę­sto bo­wiem już sam peł­ny ty­tuł ja­kie­goś źró­dła wy­ma­gał by był wię­cej miej­sca, niż go za­bie­ra w książ­ce szcze­gół zeń za­czer­pa­ny.

We Lwo­wie, 1907 r.I.

Przy­sło­wio­wą tra­dy­cyę, że Ka­zi­mierz W. za­stał Pol­skę drew­nia­ną a zo­sta­wił mu­ro­wa­ną, od­nieść moż­na tyl­ko do ob­wa­ro­wa­nia kil­ku­dzie­się­ciu gro­dów i do zmu­ro­wa­nia kil­ku­dzie­się­ciu zam­ków kró­lew­skich. W rze­czy­wi­sto­ści Pol­ska była za­wsze drew­nia­na i po­zo­sta­ła nią aż do naj­póź­niej­szych cza­sów. Przed wie­kiem XVI mu­ro­wał tyl­ko gro­do­twór­czy osad­nik nie­miec­ki, pierw­szy or­ga­ni­za­tor, for­ty­fi­ka­tor i rze­mieśl­nik miast głów­nych na pol­skiej zie­mi. Nie­tyl­ko w XV ale jesz­cze i w XVI i XVII wie­ku bu­du­ją się z drze­wa na­wet wiel­ko­pań­skie re­zy­den­cye, na­wet obron­ne zam­ki. Mi­ko­łaj Gór­ka wzno­si w r. 1426 w Kur­ni­ku za­mek oka­za­ły i bar­dzo ozdob­ny – modo pul­chri – któ­re­go twór­cą jest cie­śla; za­mek w Ostro­gu, sie­dzi­ba moż­ne­go rodu Gasz­toł­dów, bar­dzo obron­ny, pię­trzą­cy się pię­ciu po­tęż­ne­mi basz­ta­mi, zbu­do­wa­ny już wr. 1538, cały był z so­sno­we­go i dę­bo­we­go drze­wa; tak samo drew­nia­na była świet­na i bo­ga­ta sie­dzi­ba Krzysz­to­fa.

Szy­dło­wiec­kie­go w Łu­ko­wie; tak samo pa­łac Zyg­mun­ta III w Ujaz­do­wie i te­goż kró­la za­mek w Nie­po­ren­cie, po­dzi­wia­ny przez La­bo­ureu­ra dla wspa­nia­łej cie­siel­skiej bu­do­wy: ma­gni­fi­que char­pen­te­rie. Ja­wo­rów, re­zy­den­cya kró­la Jana III, stroj­na we­wnątrz we wszyst­ko, co sta­no­wi­ło ów­cze­sny kom­fort miesz­kal­ny, był rów­nież dwo­rem drew­nia­nym. Kosz­tow­no­ści i ozdob­no­ści ta­kich drew­nia­nych pa­ła­ców, któ­re naj­czę­ściej nie­dłu­go po zbu­do­wa­niu pa­da­ły pa­stwą pło­mie­ni, dzi­wo­wa­li się bar­dzo cu­dzo­ziem­cy, zwłasz­cza Wło­si; nun­cy­usz Ma­la­spi­na, przy­wy­kły do cio­sów i mar­mu­rów swej oj­czy­zny, bę­dąc go­ści­ną w ta­kiej wspa­nia­lej a drew­nia­nej re­zy­den­cyi, wy­ra­ził się o niej dow­cip­nie, że nig­dy w ży­ciu nie wi­dział tak pięk­nie uło­żo­ne­go sto­su pa­li­wa. "A dla­te­go też rzad­ko się tra­fi w Pol­sce taki dom – po­wia­da Frycz Mo­drzew­ski – któ­ry­by przez trzy­dzie­ści lat w ca­ło­ści trwał; mało nie wszyst­kie wy­go­ry­wa­ją a zaś zno­wu je bu­du­ją."

Tę prze­wa­gę, albo ra­czej tę wy­łącz­ność ar­chi­tek­tu­ry drew­nia­nej w Pol­sce od­da­je do­brze słow­nik sta­rych ak­tów i za­pi­sków, w któ­rym ar­chi­tec­tor ozna­cza za­wsze tyl­ko cie­ślę; ar­chi­tekt zaś w dzi­siej­szem zna­cze­niu tego sło­wa nosi na­zwę mu­ra­tor albo la­pi­ci­da, jak­by wy­raź­na wska­zów­ka, że bu­dow­ni­czym pol­skim par excel­len­ce był cie­śla. Pol­ska za­czę­ła się gę­ściej mu­ro­wać do­pie­ro w XVI w., któ­re­go ostat­nie dzie­się­cio­le­cie wraz z pierw­szą po­ło­wą XVII w. jest porą naj­bar­dziej oży­wio­ne­go bu­dow­ni­cze­go ru­chu. Na­wet głów­ne mia­sta ozda­bia­ją się do­pie­ro w tym okre­sie cza­su wspa­nial­sze­mi dzie­ła­mi ko­ściel­nej i świec­kiej ar­chi­tek­tu­ry, a wszyst­kie nie­mal gło­śne i mniej gło­śne zam­ki, do­cho­wa­ne do­tąd w ca­ło­ści lub ru­inie, sie­dzi­by moż­no­wład­czych ro­dów, po­wsta­ły w XVI lub XVII w. Z tej to pory da­tu­ją się zam­ki jak Brze­ża­ny, Grzy­ma­łów i Mi­ku­liń­ce Sie­niaw­skich, Ba­ra­nów i Go­łu­chów Lesz­czyń­skich, Bro­dy i Pod­hor­ce Ko­niec­pol­skich, Bu­czacz i Pa­niow­ce Po­toc­kich, Chmie­lów i Szy­dło­wiec Szy­dło­wiec­kich, Do­bro­mil i Mię­dzy­bóż Her­bur­tów, Dub­no

Ostrog­skich, Dzia­ło­szyn Mę­ciń­skich, Dan­ków War­szyc­kich, Ja­zło­wiec Ja­zło­wiec­kich, Ja­no­wiec i Lu­bar­tów Fir­le­jów, Kru­szy­na Den­ho­fów, Kru­pe Zbo­row­skich, Krzyż­to­por i Osso­lin Osso­liń­skich, Krze­pi­ce Wol­skich, Kra­si­czyn i Du­biec­ko Kra­sic­kich, Lasz­ki Mnisz­chów, Łań­cut i Wi­śnicz Lu­bo­mir­skich, Mir, Bia­ła, Oły­ka, Bir­że i Nie­śwież Ra­dzi­wił­łów, Ole­sko Da­ni­lo­wi­czów, Po­mo­rza­ny Sie­nień­skich, Prze­cław Li­gę­zów, Pie­sko­wa Ska­ła Sza­frań­ców, Piń­czów, Xiąż i Mi­rów Mysz­kow­skich, Roż­nów Tar­now­skich, Ró­żan­ka Pa­ców, Sza­mo­tu­ły Gór­ków, Sta­re­sio­ło i Za­sław Za­sław­skich, Si­do­rów Ka­li­now­skich, Smo­leń i Ogro­dzie­niec Bo­ne­rów, Świerz Cet­ne­rów, Tę­czyn Tę­czyń­skich, Za­mość Za­moy­skich, Zba­raż Zba­raz­kich, Za­łoź­ce Wi­śnio­wiec­kich, Żół­kiew Żół­kiew­skich i wie­le in­nych; w tej sa­mej rów­nież po­rze po­wsta­ły naj­znacz­niej­sze pa­ła­ce miej­skie, jak np. w Kra­ko­wie pa­ła­co­we domy, za­miesz­ki­wa­ne przez Lu­bo­mir­skich, Mysz­kow­skich, Kmi­tów, Tar­now­skich, Za­moy­skich, Ma­cie­jow­skich, Ka­za­now­skich, Ra­dzi­wił­łów, Ostrog­skich; w War­sza­wie pysz­ne pa­ła­ce Ada­ma Ka­za­now­skie­go, hetm. Sta­ni­sła­wa Ko­niec­pol­skie­go, kanc­le­rza Je­rze­go Osso­liń­skie­go, oka­za­le dwo­ry So­bie­skich, Den­ho­fów, Dzia­łyń­skich, Sa­pie­hów i t… d.

Wszyst­kie zam­ki bu­do­wa­ne w cią­gu XVI-go i w pierw­szej po­ło­wie XVII w. były obron­ne, a po­dzie­lić się da­dzą na dwa typy, t… j… na zam­ki ści­śle za­war­te, w któ­rych obron­ność była głów­nym ce­lem, a po­miesz­ka­nie jako ta­kie mia­ło zna­cze­nie dru­go­rzęd­ne, i na zam­ki, któ­re łą­czy­ły rów­no­rzęd­nie oba te cele i były nie­tyl­ko sil­ne­mi wa­row­nia­mi, ale za­ra­zem sta­no­wi­ły wiel­ko­pań­skie re­zy­den­cye, peł­ne kom­nat i sal re­pre­zen­ta­cyj­nych. Jako wzór pierw­sze­go typu słu­żyć nam może za­mek Her­bur­tów pod Do­bro­mi – lem, któ­ry ob­my­śla­ny był pra­wie wy­łącz­nie na po­miesz­cze­nie za­ło­gi w cza­sie nie­bez­pie­czeń­stwa, pod­czas gdy sam jego wła­ści­ciel miał osob­ną re­zy­den­cya w znacz­nej od­le­gło­ści; jako wzór dru­gie­go typu, uwa­żać moż­na Kra­si­czyn Kra­sic­kich, Ba­ra­nów Lesz­czyń­skich lub Lasz­ki Mnisz­chów. Zam­ki i za­mecz­ki pierw­sze­go typu za­zwy­czaj ubo­gie by­wa­ły pod wzglę­dem ar­chi­tek­to­nicz­nym. Zbu­do­wa­ne z skrom­ne­go ma­te­ry­ału, z ce­gły i dzi­kie­go ka­mie­nia, nie mia­ły naj­czę­ściej ani ze­wnątrz ani we­wnątrz nic, coby wy­ma­ga­ło ta­len­tu ar­chi­tek­ty i dło­ni ar­ty­sty; zam­ki dru­gie­go typu były wspa­nia­łe­mi dzie­ła­mi nie­tyl­ko for­ty­fi­ka­cyj­nej ale i ar­chi­tek­to­nicz­nej sztu­ki. Ob­wa­ro­wa­ne we­dług naj­lep­szych wzo­rów ów­cze­snych mi­strzów for­tecz­nej in­ży­nie­ryi, były za­ra­zem świet­ne­mi pa­ła­ca­mi, bo­ga­te­mi w cios, mar­mur, ala­ba­ster, de­ko­ra­cyj­ne rzeź­by, a nie­kie­dy w po­li­chro­micz­ne lub sgraf­fi­to­we ozdo­by ma­lar­skie, któ­rych śla­dy za­cho­wa­ły się w nie­któ­rych aż do na­szych cza­sów, jak np. w Kra­si­czy­nie i Krzyż­to­po­rze.

Ta­kie zam­ki po­wsta­wa­ły pra­wie wy­łącz­nie we­dług pla­nów ar­chi­tek­tów wło­skich, a ce­chą ich ko­niecz­ną były duże dzie­dziń­ce, t… zw. pla­ces d'ar­mes lub co­urs d'hon­neur, oto­czo­ne za wło­skim wzo­rem do­ko­ła ar­ka­da­mi, jak n… p… w Ba­ra­no­wie, Bro­dach, Dub­nie, w Brze­ża­nach, gdzie Ulryk Wer­dum (1670) za­chwy­cał się ga­le­ryą ażu­ro­wą z mi­ster­ne­mi ko­lum­na­mi z ka­mie­nia, obie­ga­ją­cą na okół cały dzie­dzi­niec zam­ko­wy; gdzie zaś ar­ka­do­wań nie było, tam we­wnętrz­ne fa­sa­dy czwo­ro­bo­ku stroj­ne by­wa­ły w rzeź­bę i bo­ga­tą pla­sty­kę form ar­chi­tek­to­nicz­nych. Dzie­dziń­ce zam­ko­we mu­sia­ły być ob­szer­ne, od ich też prze­strze­ni, uję­tej do­ko­ła w mury, za­le­ża­ły roz­mia­ry i kosz­tow­ność zam­ków. W nie­któ­rych zam­kach zaj­mo­wał dzie­dzi – nieć ob­szar bar­dzo znacz­ny; z ruin do­tąd za­cho­wa­nych zam­ku w Ogro­dzień­cu do­my­ślać­by się moż­na kil­ku­mor­go­wej prze­strze­ni we­wnętrz­ne­go, głów­ne­go dzie­dziń­ca. Słu­żył taki dzie­dzi­niec za maj­dan czy­li punkt zbor­ny za­ło­gi, a przy uro­czy­stych spo­sob­no­ściach za wi­dow­nię ob­cho­dów, fe­sty­nów, t… zw. try­um­fów, zjaz­dów i igrzysk ry­cer­skich, któ­rym z osob­nej log­gii przy­pa­try­wa­ły się damy. Taka log­gia, bo­ga­to ozdob­na w rzeź­by fi­gu­ral­ne i or­na­men­ta­cyj­ne, za­cho­wa­ła się do­tąd w zam­ku kra­si­czyn­skim, a wie­my z opo­wie­ści Da­ley­rac'a, że tak­że w zam­ku brodz­kim Sta­ni­sła­wa Ko­niec­pol­skie­go ku bar­dzo ob­szer­ne­mu dzie­dziń­co­wi znaj­do­wał się wspa­nia­ły bal­kon na ko­lum­nach ka­mien­nych, z któ­re­go moż­na się było przy­pa­try­wać temu, co się dzia­ło na dole – była to więc log­gia tego sa­me­go co w Kra­si­czy­nie ro­dza­ju. Zby­tek po­su­wał się nie­kie­dy tak da­le­ko, że po­kry­wa­no basz­ty zam­ko­we mie­dzią w ogniu zło­co­ną; wie­my np. z opi­su Fran­cu­za (ano­ni­ma de P.) z roku 1688, że wszyst­kie czte­ry basz­ty zam­ku żół­kiew­skie­go mia­ły heł­my zło­ci­ste, a tak samo w zam­ku kra­si­czyń­skim basz­ta t… zw. kró­lew­ska mia­ła ko­pu­łę z zło­co­nej mie­dzi.

W bu­do­wie ta­kich zam­ków za­miar szedł nie­mal za­wsze po­nad siły – zda­je się, jak gdy­by każ­dy z tych moż­no­wład­ców, co chciał stwo­rzyć dum­ny mo­nu­ment do­stoj­no­ści swe­go rodu i swe­go spo­łecz­ne­go sta­no­wi­ska, szedł za wska­zów­ka­mi Se­ba­sty­ana Pe­try­ce­go, któ­ry w swo­jej Eko­no­mi­ce pi­sze, że po­tęż­nym tego świa­ta "przy­stoi zam­ki sta­wiać moc­ne dla obro­ny i z po­dzi­wie­niem ludz­kiem w wiel­ko­ści, w wy­so­ko­ści, z dro­giej ma­te­ryi, jako z cio­sa­ne­go ka­mie­nia, mar­mu­ru, ala­ba­stru, aby swo­ją wiel­moż­ność wszyst­kim po­ka­zać, któ­ra­by wzbu­dza­ła prze­ciw­ko nim cześć i bo­jaźń. Dla wiel­moż­no­ści mają z kosz­tow­nej matę – ryi bu­do­wać, wiel­kie słu­py sta­wiać, gan­ki sze­ro­kie skle­piać." Wy­si­la­no się też istot­nie na ogrom­ne prze­strze­nie ob­ję­te­go mu­ra­mi te­re­nu, na któ­rym mie­ści­ły się nie­kie­dy osob­ne am­fi­te­atra do wi­do­wisk i are­ny go­nitw do pier­ście­nia, jak np. w zam­ku la­szec­kim Mnisz­chów, prze­sa­dza­no się w gi­gan­tycz­nych gru­bo­ścią mu­rach – ma­gi­stral­ne mury zam­ku w Mi­rze mia­ły sześć łok­ci gru­bo­ści – w ol­brzy­miej wiel­ko­ści sal, któ­rych w Nie­świe­żu było 12, a któ­re w Lasz­kach mia­ły po 40 kro­ków sze­ro­ko­ści a po 60 kro­ków dłu­go­ści; w bez­mier­nej licz­bie po­ko­jów i kom­nat po­mniej­szych, któ­rych ja­no­wiec­ki li­czył 105.

O zam­ku Osso­liń­skich Krzyż­to­po­rze mó­wią po­da­nia, że bu­do­wał się 30 lat, kosz­to­wał 5 mi­lio­nów, miał ja­dal­ną salę z su­fi­tem szkla­nym, na któ­rym była sa­dzaw­ka z ry­ba­mi, a li­czył tyle okien, ile dni w roku, tyle po­ko­jów, ile ty­go­dni, tyle sal, ile mie­się­cy i tyle baszt, ile kwar­ta­łów – szcze­gó­ły le­gen­dar­ne, któ­rych naj­now­sze ba­da­nia za­cho­wa­nych do­tąd ruin wpraw­dzie nie stwier­dzi­ły, ale któ­re uwa­żać trze­ba prze­cież za od­le­głe wie­ka­mi echo po­dzi­wu, jaki bu­dzi­ła swe­go cza­su wspa­nia­łość tej ma­gnac­kiej re­zy­den­cyi. Zam­ki i pa­ła­ce pol­skie, bu­do­wa­ne pra­wie wy­łącz­nie przez Wło­chów, gó­ro­wa­ły ar­chi­tek­tu­rą nad nie­miec­kie­mi – Je­rzy Osso­liń­ski w dy­ary­uszu po­dró­ży swo­jej do Ra­tys­bo­ny (1636) po­gar­dli­wie mówi o pa­ła­cach pa­nów ra­ku­skich, "że wszyst­kie te fa­bry­ki bar­dziej na au­ste­rye albo na sta­ro­świec­kie klasz­to­ry wy­glą­da­ją, ani­że­li na pa­ła­ce." To też do zbu­do­wa­nia każ­de­go ta­kie­go zam­ku pol­skie­go po­trze­ba było ogrom­ne­go ka­pi­ta­łu, do jego kon­ser­wa­cyi ogrom­nej for­tu­ny – wznie­sio­ny raz nad­mier­nym wy­sił­kiem, po­że­rał sta­le wiel­kie sumy, naj­czę­ściej też niósł za sobą ru­inę i sam ule­gał ru­inie. Nie­ty­le jed­nak upa­dek for­tun i nie­ty­le bu­rze wo­jen­ne po­nisz­czy­ły wiel­ko­pań­skie na­sze zam­ki, co nie­dbal­stwo i za­nie­cha­nie naj­tań­szych choć­by i naj­skrom­niej­szych środ­ków kon­ser­wa­cyi. Ileż to zam­ków pol­skich ob­ró­cił w ru­inę nie Ta­tar, nie Szwed, nie Ko­zak, ale deszcz, wpa­da­ją­cy do środ­ka przez dach dziu­ra­wy – pa­trzył na to już het­man Żół­kiew­ski, któ­ry po­le­ca­jąc w swo­im te­sta­men­cie "opa­tro­wać za­mek, żeby się nie pso­wał", do­da­je: "Wszak nie trze­ba nic da­lej, jeno żeby nie cie­kło, a je­śli się gdzie da­chów­ka ze­psu­je, o in­szą nie trud­no."

Klę­ski pu­blicz­ne i ka­ta­stro­fy wo­jen­ne, któ­re od po­ło­wy XVII w. przez dłu­gi okres lat nie­prze­rwa­nym sze­re­giem na­wie­dza­ły Pol­skę, ro­biąc z niej nie­ja­ko jed­no wiel­kie po­bo­jo­wi­sko, wstrzy­ma­ły ruch bu­dow­ni­czy; na­sta­ły cza­sy, o któ­rych pi­sze ich świa­dek a sam bu­dow­ni­czy, że tak rzad­kie sta­ły się już mury w Pol­sce, iż ko­min z grun­tu mu­ro­wa­ny tak wiel­kiej jest wagi, jak ko­los­sus w Rzy­mie albo py­ra­mis egip­ska (r. 1659). Do­pie­ro w ostat­nich dzie­siąt­kach lat XVII wie­ku za­czy­na się Pol­ska mu­ro­wać da­lej, ale te­raz już w na­dzie­ji spo­koj­niej­szych cza­sów za­miast wa­row­nych zam­ków po­wsta­ją pa­ła­ce i wspa­nia­łe otwar­te re­zy­den­cye. Prym co do cza­su i co do świet­no­ści bie­rze pa­łac zbu­do­wa­ny przez Kró­la Jana III w Wil­la­no­wie. Nie­dłu­go póź­niej po­wsta­ją licz­ne re­zy­den­cye wiel­ko­pań­skie tego no­we­go w Pol­sce typu, gdzie do­tąd nie wy­obra­ża­no so­bie sie­dzi­by ma­gnac­kiej bez baszt, strzel­nic, fos i wa­tów, na­je­żo­nych dzia­ła­mi. Są to pa­ła­ce na wzór will wło­skich i cha­te­aux fran­cuz­kich, naj­czę­ściej dzie­ła wyż­szej ar­chi­tek­tu­ry, wy­po­sa­żo­ne hoj­nie w wszyst­kie kosz­tow­ne wa­run­ki kom­for­tu, ele­gan­cyi i zbyt­ku. Po­nu­ra gro­za wa­row­nych mu­rów ustę­pu­je miej­sca lek­ko­ści i wdzię­ko­wi ar­chi­tek­to­nicz­nej lin­ji, po­wa­ga mas ko­kie­te­ryi form de­ko­ra­cyj­nych.

W po­rze od ostat­nich lat XVII wie­ku aż do ostat­nich XVIII po­wsta­ją te świet­ne siel­skie re­zy­den­cye, któ­re wy­glą­da­ją na pol­skiej zie­mi, pod jej sza­rem nie­bem i wśród mi­zer­ne­go oto­cze­nia dwor­ków szla­chec­kich kry­tych sło­mą i le­pia­nek chłop­skich, jak gdy­by je ma­gicz­na różdż­ka prze­nio­sła po­wie­trzem już go­to­we wprost z oj­czy­zny du­ków wło­skich i mar­ki­zów fran­cu­skich – po­wsta­ją roz­kosz­ne wil­le i pa­ła­ce, jak Ar­ka­dya i Nie­bo­rów Ra­dzi­wił­łów, Bia­ły­stok Bra­nic­kich, Ja­błon­na i Kor­suń Po­nia­tow­skich, Kle­men­sów Za­moy­skich, Kró­li­kar­nia To­ma­ti­sa, La­chow­ce Ja­bło­now­skich, Ła­buń Stemp­kow­skich, Pcryck Czac­kich, Pu­ła­wy i Woł­czyn Czar­to­ry­skich, Ry­dzy­na Suł­kow­skich, Sło­nim Ogiń­skich, Tyn­na Gozdz­kich, Tul­czyn i Zo­fi­jów­ka Po­toc­kich, We­rki Mas­sal­skich, Wi­śnio­wiec Wi­śnio­wiec­kich i t… d. Rów­no­cze­śnie mno­żą się tak­że pa­ła­ce kró­lew­skie i ma­gnac­kie w sto­li­cach; w War­sza­wie po­wsta­ją pa­ła­ce Kra­siń­skich, Za­moy­skich, pa­łac Sa­ski i Błę­kit­ny, Ła­zien­kow­ski, Brüh­low­ski, Bie­liń­skich, Bra­nic­kich i t… d.; w Wil­nie Pa­ców, Słusz­ków, Sa­pie­hów. Nie wszyst­kie one rów­ne so­bie roz­mia­ra­mi i stop­niem wy­kwint­no­ści, ale wszyst­kie są cha­rak­te­ry­stycz­nym wy­ra­zem swe­go cza­su, wy­mow­ną ce­chą współ­cze­snych uspo­so­bień, fi­gu­rą no­wych po­trzeb, no­wych dróg kul­tu­ry i no­we­go sma­ku. Jak wszyst­kie wspa­nial­sze zam­ki obron­ne tak i te pa­ła­ce i wil­le stwo­rzy­ła dłoń cu­dzo­ziem­ca: Loc­ci, Be­lot­ti, So­la­ri, Chia­ve­ri, Fon­ta­na, Fo­li­no, Mer­li­ni, Schlüter, Pop­pel­mann – oto imio­na głów­nych ar­chi­tek­tów ostat­niej pory, z Po­la­ków za­sły­nął nie­co tyl­ko je­den Gu­ce­wicz, au­tor pa­ła­cu w We­rkach.

Zam­ki pol­skie XVI i XVII wie­ku mia­ły urzą­dze­nie we­wnętrz­ne rów­nie bo­ga­te i pysz­ne, jak wy­nio­słe i dum­ne były ich fa­sa­dy, basz­ty i wie­że. Zby­tek wszak­że, jaki się roz­ta­czał w ich sa­lach i kom­na­tach, był jesz­cze nie­daw­ny w Pol­sce, zro­dził się do­pie­ro na schył­ku XVI a wy­bu­jał do nie­zwy­kłych roz­mia­rów w XVII i XVIII. Bar­dzo było skrom­ne i po­waż­ne przed­tem urzą­dze­nie do­mów szla­chec­kich, se­na­tor­skich a na­wet cza­so­wych po­za­sto­łecz­nych sie­dzib kró­lew­skich. Jak­żeż od tego prze­py­chu ma­gnac­kich zam­ków, o któ­rym po­ni­żej bę­dzie mowa, od­bi­ja ulu­bio­ny przez kró­la Zyg­mun­ta Au­gu­sta dwo­rzec kny­szyń­ski, w któ­rym we­dług in­wen­ta­rza z roku 1564 nie masz ani mar­mu­ru ani je­dwa­biu, wszyst­kie ko­mi­ny pro­stej mu­rar­skiej ro­bo­ty, wszyst­kie okna z po­spo­li­tych błon szkla­nych, zwy­kłe drzwi za­miast po­dwo­jów i to na ko­wal­skich wie­szach że­la­znych, za­my­ka­ne na ta­kież wrze­cią­dze, za­czep­ki i sko­ble. Cały sprzęt to ławy gołe, obie­ga­ją­ce do koła ścia­ny i sto­ły dłu­gie a wąz­kie. Na­wet w kom­na­cie, w "któ­rej król Jmć sy­piać ra­czy", nie masz nic wię­cej, a je­dy­ny zby­tek, je­że­li na­zwy tej użyć tu moż­na, to "chłod­ni­czek ochę­doż­ny" z tar­cic zbu­do­wa­ny w ogro­dzie. Naj­oka­zal­szą jest staj­nia dla 500 koni kró­lew­skich. Ła­zien­ki zato mają tyl­ko pie­cyk po­le­wa­ny, ko­cieł z bla­chy i ko­mi­ny gli­nia­ne. Do­pie­ro póź­niej bo­gat­sza szlach­ta szła z ma­gna­ta­mi, ma­gna­ci z mo­nar­cha­mi w za­wo­dy; nie­któ­re zam­ki wi­docz­nie wzo­ru­ją się na zam­ku wa­wel­skim a ich we­wnętrz­na de­ko­ra­cya jest na­śla­dow­nic­twem kom­nat mo­nar­szych. Fan­ta­zya ar­ty­sty i bo­gac­two ma­te­ry­ału skła­da­ją się na ar­chi­tek­to­nicz­ne i or­na­men­ta­cyj­ne ustro­je­nie sal i po­ko­jów. Mar­mur, zło­to, cy­prys, he­ban, ró­ża­ne drze­wo a znacz­nie póź­niej ma­hoń, zło­to­głów, je­dwab i szpa­le­ro­we tka­ni­ny fla­mandz­kie i wło­skie słu­żą za ma­te­ry­ał de­ko­ra­cyj­ny. Prze­pysz­ne są su­fi­ty czy­li jak je zwa­no: pod­nie­bie­nia, Su­fi­ty… któ­re ka­se­ta­mi, ró­ży­ca­mi, de­ko­ra­cyą rzeź­biar­ską i ma­lar­ską przy­gnia­ta­ją naj­wyż­sze na­wet sale. Na zam­ku brze­żań­skim Sie­niaw­skich je­den su­fit ozdo­bio­ny był ol­brzy­mim ob­ra­zem bi­twy pod Żu­raw­nem, dru­gi ob­ra­zem wik­to­ryi wie­deń­skiej, trze­ci ka­se­to­wa­ny i suto zło­co­ny, czwar­ty ma­lo­wa­ny w róż­ne "oso­by", pią­ty rzeź­bio­ny da­wał nie­ja­ko wy­obra­że­nie nie­bie­skie­go stro­pu, bo ob­sia­ny był zło­ci­ste­mi pla­ne­ta­mi, a po­środ­ku zwie­sza­ła się zeń na dół pi­ra­mi­da "z oso­ba­mi", szó­sty w dzie­się­ciu ka­se­tach uj­mo­wał sce­ny z woj­ny cho­cim­skiej, siód­my wy­peł­nio­ny był por­tre­ta­mi sław­nych w hi­sto­ryi mę­żów i t… d.; w Osso­li­nie obok su­fi­tów ozdo­bio­nych fi­gu­ral­ne­mi ma­lo­wa­nia­mi jest su­fit o trzy­na­stu bel­kach z ba­la­sa­mi, a po­środ­ku i po obu koń­cach każ­de­go bel­ka zwie­sza­ją się rzeź­bio­ne i zło­co­ne bu­kie­ty kwia­tów, li­ści i owo­ców, w ka­se­tach zaś bel­ko­wa­nia miesz­czą się na prze­mian zło­ci­ste sztu­ka­te­rye i wi­do­ki miast i por­tów mor­skich; w Głu­cho­wie nad wiel­ką salą był su­fit prze­pysz­nie rzeź­bio­ny, któ­re­go de­ko­ra­cya skła­da­ła się z 2500 róż mniej­szych lub więk­szych, za któ­rych wy­ko­na­nie za­pła­co­no sny­ce­rzo­wi oko­ło 12. 000 zł., suma na one cza­sy (przed r. 1600) rów­na­ją­ca się po­kaź­niej­szej szla­chec­kiej for­tu­nie; w Kra­si­czy­nie je­den z su­fi­tów na­śla­do­wał słyn­ną po­wa­łę z gło­wa­mi wa­wel­skie­go zam­ku, w Pod­hor­cach Ni­der­land­czyk Jan de Baan ozdo­bił su­fi­ty ob­ra­za­mi swe­go pędz­la.

Z ta­kie­go bo­ga­te­go pu­ła­pu zwie­szał się za­zwy­czaj po­tęż­ny pa­jąk czy­li t… zw. ko­ro­na z gru­bo zło­co­nej mie­dzi, naj­czę­ściej ro­bo­ty wro­cław­skiej, lub z bar­wi­ste­go szkła we­nec­kie­go; nie­kie­dy zaś miej­sce ta­kiej Me­lu­zy­na, ko­ro­ny zaj­mo­wa­ła t… zw. Me­lu­zy­na (za­po­ży­czo­na od Niem­ców Leuch­ter­we­ib­chen), wy­obra­ża­ją­ca albo po­pier­sie fan­ta­stycz­nej po­sta­ci nie­wie­ściej, za­koń­czo­nej ol­brzy­mie­mi ro­ga­mi je­le­nia i trzy­ma­ją­cej w obu wy – cią­gnię­tych dło­niach świecz­ni­ki, lub też skom­po­no­wa­na na te­mat Ju­dy­ty z gło­wą Ho­lo­fer­ne­sa lub Amo­ra z łu­kiem, jak np. w zam­ku du­biec­kim Kra­sic­kich lub we dwo­rze złot­ko­wic­kim Kor­niak­tów. Pa­wi­ment czy­li pod­ło­ga, je­że­li nie mia­ły jej sta­le po­kry­wać ko­bier­ce, zro­bio­ny był z dę­bo­wych, mi­ster­nie wią­za­nych de­sek, a ce­lo­wa­li w ich wy­ro­bie i ukła­da­niu sto­la­rze dzi­kow­scy i kie­lec­cy, albo też z płyt mar­mu­ro­wych dwo­iste­go ko­lo­ru. Ol­brzy­mi ko­min był nie­zbęd­ny w każ­dej sali. Wy­si­la­ło się nań nie­kie­dy dłu­to zna­ko­mi­te­go rzeź­bia­rza a za ma­te­ry­ał słu­żył mar­mur lub po­śled­niej­szy a ob­fi­ty w Pol­sce ala­ba­ster. Szcząt­ki ta­kich wspa­nia­łych mar­mu­ro­wych ko­mi­nów oglą­dać było moż­na do nie­daw­na w spa­lo­nej czę­ści zam­ku kra­si­czyń­skie­go, było ich kil­ka w zam­ku żół­kiew­skim, sły­nął z nich pa­łac wo­je­wo­dy Kra­siń­skie­go w War­sza­wie, gdzie ko­mi­ny oto­czo­ne były po­są­ga­mi; mia­ły one wy­so­ką war­tość ar­ty­stycz­ną w zam­ku brze­żań­skim Sie­niaw­skich, bo wy­szły z pod dłu­ta zna­ko­mi­te­go Pfi­ste­ra, twór­cy gro­bo­wych po­mni­ków Sie­niaw­skich i po­mni­ka Ostrog­skich w Tar­no­wie.

Do bo­ga­tej de­ko­ra­cyi sali w mar­mu­rze, zło­cie, ma­lo­wa­niu i rzeź­bie do­stra­jać się oczy­wi­ście mu­sia­ły ścia­ny a do ścian sprzę­ty. Ścia­ny obi­ja­no naj­droż­sze­mi ma­te­ry­ami i t… zw. szpa­le­ra­mi. Uży­wa­no do obi­cia zło­to­gło­wia, jak n.p… w pa­ła­cu Ada­ma Ka­za­now­skie­go; ada­masz­ku i ak­sa­mi­tu, skó­ry gdań­skiej tło­czo­nej zło­co­nej, jak w Żół­kwi; per­skich al­tem­ba­sów na zło­tem tle wzo­rzy­stych, jak w Brze­ża­nach; ol­brzy­mich ko­bier­ców wschod­nich, t… zw. dy­wań­skich, jak w Kra­si­czy­nie; a w koń­cu tak­że szpa­le­rów i stref. Szpa­le­ry były to opo­ny z kosz­tow­nej je­dwab­nej ma­te­ryi lub z mniej kosz­tow­ne­go bro­ka­te­lu, zło­żo­ne z po­dłuż­nych pio­no­wych bry­tów od­mien­ne­go ko­lo­ru. Wy­bie­ra­no za­zwy­czaj ko­lo­ry czer­wo­ny i żół­ty, czer­wo­ny i gra­na­to­wy, czer­wo­ny i nie­bie­ski. Ma­te­ryę na ta­kie opo­ny za­ma­wia­no umyśl­nie we Wło­szech, gdzie bry­ty ada­masz­ko­we wy­ra­bia­no już z her­ba­mi za­ma­wia­ją­ce­go, jak n… p… dla Kra­sic­kich do Kra­si­czy­na, dla Mat­czyń­skich do Wa­rę­ża i t… d. Obi­ja­no po­ko­je tak­że płó­cien­ne­mi koł­try­na­mi, ma­lo­wa­ne­mi ręcz­nie w drze­wa, kwia­ty i zwie­rzę­ta, ale war­tość ich za­le­ża­ła od wy­ko­na­nia, któ­re nie za­wsze mie­wa­ło za­le­ty ar­ty­stycz­ne; uży­wa­no tedy koł­tryn tyl­ko do po­śled­niej­szych po­ko­jów. Ale rzad­ko­ścią, kosz­tow­no­ścią i wy­so­kim ar­ty­stycz­nym wa­lo­rem gó­ro­wa­ły nad wszyst­kie­mi przy­to­czo­ne­mi ro­dza­ja­mi opon t… zw. dziś nie­wła­ści­wie go­be­li­ny, to jest tka­ne we­dług kar­to­nów wy­ko­na­nych dło­nią praw­dzi­we­go ma­la­rza-ar­ty­sty fla­mandz­kie ar­ra­sy. Na­zy­wa­no je u nas naj­czę­ściej tak­że szpa­le­ra­mi, bo to była zbio­ro­wa na­zwa opon ścien­nych, a nie bra­kło ich w żad­nej wiel­ko­pań­skiej re­zy­den­cyi. By­wa­ły mię­dzy nie­mi oka­zy pierw­szo­rzęd­nej tech­nicz­nej i ar­ty­stycz­nej do­sko­na­ło­ści. Po­dziw Fran­cu­zów, obe­zna­nych prze­cież do­brze z temi utwo­ra­mi ar­ty­stycz­ne­go tkac­twa, wy­wo­ły­wa­ły go­be­li­ny w pa­ła­cu war­szaw­skim Ka­za­now­skie­go: były one peł­ne fi­gur tka­nych je­dwa­biem na tle zło­tem, a je­den z nich wy­obra­żał ban­kiet kró­lew­ski. W in­wen­ta­rzach Ja­nu­sza Ra­dzi­wił­ła spo­ty­ka­my wiel­ką ilość opon, z któ­rych nie­do­kład­ne­go na­wet opi­su wy­pły­wa, że były to przed­nie ar­ra­sy, nic in­ne­go bo­wiem nie może się ukry­wać pod po­zy­cy­ami, jak n… p. "szpa­le­ry, na któ­rych są woj­ska wy­ro­bio­ne", "skrzy­nia, w któ­rej obi­cia ho­len­der­skie­go sztuk 22", "obi­cia ho­len­der­skie­go sztuk 5" i t… d.; ścia­ny zam­ku nie­świe­skie­go opię­te były go­be­li­na­mi, wy­obra­ża­ją­ce­mi pa­mięt­ne wy­pad­ki z hi­sto­ryi ro­dzi­ny Ra­dzi­wił­łów, była też mię­dzy nie­mi "wiel­ka sztu­ka szpa­le­ro­wej ro­bo­ty ma­nu­fak­tu­ry kra­jo­wej*, któ­ra przed­sta­wia­ła prze­gląd wojsk pod Za­błu­do­wem pod wo­dzą het­ma­na Mi­ko­ła­ja Ra­dzi­wił­ła. Ścia­ny zam­ku kra­si­czyń­skie­go obok opon w wła­ści­wem tego sło­wa zna­cze­niu, z któ­rych 150 bry­tów atła­so­wych i ada­masz­ko­wych żół­te­go i błę­kit­ne­go ko­lo­ru zdo­bi­ły jed­ną salę, pod­czas gdy dru­ga obi­ta była stre­fa­mi ki­taj­ko­we­mi o bar­wach czer­wo­nej i zie­lo­nej – ob­wie­szo­ne były tak­że go­be­li­na­mi z her­bem go­spo­da­rza; w opi­sie re­zy­den­cyi Wie­lo­pol­skich w Tro­pi spo­ty­ka­my szpa­le­ry z sce­na­mi z hi­sto­ryi Her­ku­le­sa, w Ogro­dzień­cu Fir­le­jów obi­cia z her­bow­ne­mi le­war­ta­mi, w Żół­kwi szpa­le­ry prze­ty­ka­ne zło­tem.

Tak świet­nie i bo­ga­to ude­ko­ro­wa­ne sale mu­sia­ły po­sia­dać tak­że sprzęt od­po­wied­ni. Nie było jed­nak prze­peł­nie­nia; prze­ciw­nie lu­bo­wa­no się w wol­nych prze­strze­niach, po­prze­sta­jąc na ści­śle po­trzeb­nej ilo­ści sprzę­tów. Do­ko­ła du­żych sal obie­ga­ły ławy po­kry­te za­zwy­czaj wschod­nie­mi ko­bier­ca­mi, któ­rych zresz­tą, jak to zo­ba­czy­my, nie bra­kło na­wet w skrom­nych dwor­kach szla­chec­kich; po­tęż­ne sto­ły mar­mu­ro­we, he­ba­no­we, a nie­kie­dy całe srebr­ną bla­chą po­wle­czo­ne, jak n… p… w zam­ku żół­kiew­skim; za­mczy­ste rzeź­bio­ne al­ma­rye, se­pe­ty i skrzy­nie sa­dzo­ne, wło­skie lub nie­miec­kie, sta­no­wi­ły ume­blo­wa­nie sto­sow­nie do użyt­ko­we­go prze­zna­cze­nia każ­dej sali lub kom­na­ty. W ma­gnac­kich dwo­rach sprzęt był wiel­ce Zbyt­kow­ny, tem kosz­tow­niej­szy, że spro­wa­dzać go mu­sia­no z da­le­ka, głów­nie z Gdań­ska, któ­ry do­star­czał wy­twor­nych me­bli, rzeź­bio­nych i in­tar­sy­owa­nych, przedew­szyst­kiem zaś szaf i krze­seł obi­ja­nych skó­rą. Spro­wa­dza­no jed­nak me­ble, zwłasz­cza lek­sze i mniej­sze, tak­że i z naj­dal­szych stron cu­dzo­ziem­skich. Pod­skar­bi kor. Da­ni­ło­wicz w swo­im war­szaw­skim domu, któ­ry miał czte­ry pię­tra, wy­nio­słą ko­pu­łę i cały gi­nął w ko­lum­nach "jak­by w le­sie ja­kim", we­dług słów współ­cze­snych, miał me­ble i ga­lan­te­rye wło­skie, fran­cuz­kie, a na­wet hisz­pań­skie. W pa­ła­cu Ada­ma Ka­za­now­skie­go, urzą­dzo­ne­go alla moda e piu com­mo­do, jak się wy­ra­ża w r. 1643 Ja­rzem­ski w swo­im opi­sie War­sza­wy, i gdzie było "pięk­nie jak w raju", La­bo­ureur, świa­dom do­brze zbyt­ków pa­ry­skich, olśnio­ny był bo­gac­twem i bez­przy­kład­ną świet­no­ścią urzą­dze­nia; zda­wa­ło mu się, że prze­nie­sio­no go we śnie do ja­kie­goś za­cza­ro­wa­ne­go przy­byt­ku. Sza­fy w tym pa­ła­cu były rzeź­bio­ne i w ca­ło­ści wy­zła­ca­ne, stoł­ki zło­ci­stą skó­rą po­kry­te; wszę­dzie zło­to, mar­mur, kosz­tow­ne ga­lan­te­rye. W Ra­dzi­wił­łow­skim Nie­świe­żu, któ­re­go skar­biec miał mie­ścić w so­bie owych le­gen­dar­nych dwu­na­stu apo­sto­łów la­nych z szcze­re­go zło­ta a wy­so­kich na dwie sto­py, jed­na z sal cały nie­mal sprzęt mia­ła ze sre­bra "naj­pięk­niej­szej sta­ro­żyt­nej ro­bo­ty"; duży stół, ogrom­ny pa­jąk u pu­ła­pu, wy­so­kie gie­ry­do­ny, ramy zwier­cia­dla­ne, wil­ki i ekra­ny ko­mi­no­we były z la­ne­go lub ku­te­go mi­ster­nie sre­bra. W brze­żań­skirn zam­ku były krze­sła zło­tem i sre­brem prze­ty­ka­ne lub też sztucz­nie sło­nio­wą ko­ścią sa­dzo­ne, in­wen­tarz Ogro­dzień­ca Fir­le­jów wy­mie­nia krze­sła ak­sa­mit­ne z srebr­ne­mi ozdo­ba­mi i rze­za­ne; me­ble kra­si­czyń­skie ozdo­bio­ne były szczo­drze zło­tem i sre­brem, krze­sła mia­ły tam ćwie­ki, kap­tu­ry i gał­ki srebr­ne, łóż­ka po­rę­cze srebr­ne. Po­dwo­je w sa­lach i re­pre­zen­ta­cyj­nych kom­na­tach ro­bio­ne były z rzad­kie­go drze­wa i zdob­ne in­tar­sy­ami; ob­ra­mie­nia z rzeź­bio­ne­go mar­mu­ru wień­czy­ły t… zw. nad­pro­ża czy­li so­pra­por­ty rów­nież rzeź­bio­ne, a w nie­któ­rych zam­kach ar­ty­stycz­nie ma­lo­wa­ne, jak n… p… w brze­żań­skim, gdzie nad każ­dym ko­mi­nem i nad każ­de­mi drzwia­mi umiesz­czo­ne były ob­ra­zy i so­pra­por­ty do­bre­go pędz­la, jak n… p… so­pra­port z por­tre­tem mo­nar­chy, so­pra­port z opad­nię­tym przez bry­ta­ny odyń­cem, so­pra­port z ko­gu­ta­mi i t… p.

Naj­waż­niej­szą a za­ra­zem też naj­prze­stron­niej­szą salą w zam­ku by­wa­ła sala ja­dal­na czy­li sto­ło­wa, bo jak się wy­ra­ża au­tor Krót­kiej Na­uki Bu­dow­nic­twa z r. 1659, "w niej ho­spi­ta­li­tas, we­so­ła kro­to­chwi­la, do­bra kom­pa­nia, za­ba­wa z przy­ja­cio­ły, w niej zgo­ła za­ży­wa­nie naj­więk­sze do­bre­go mie­nia i oka­za­łej ma­gni­fi­cen­cyi miesz­ka – a tak słusz­nie ma być we­so­ła i ozdob­na i do oka­za­nia pom­py spo­sob­na. " Była to wi­dow­nia hucz­nych i tłum­nych ban­kie­tów, więc też naj­do­stoj­niej­szym w niej sprzę­tem była "służ­ba", czy­li po dzi­siej­sze­mu ser­wis lub kre­dens. Taka służ­ba mie­wa­ła ol­brzy­mie roz­mia­ry, skła­da­ła się z licz­nych prze­gród otwar­tych i za­my­ka­nych, pię­trzy­ła się puł­ka­mi i ugi­na­ła pod cię­ża­rem sre­ber, naj­czę­ściej au­gs­bur­skiej i no­rym­ber­skiej ro­bo­ty. Nie dość bo­wiem, że na ma­gnac­kich sto­łach ja­da­no z szcze­re­go sre­bra; oprócz użyt­ko­we­go ser­wi­su gro­ma­dzo­no w sali sto­ło­wej całe skarb­ce prze­pysz­nych sre­ber de­ko­ra­cyj­nych: mis, prawd, pu­ha­rów, ro­stru­cha­nów, dzba­nów, na­le­wek, świecz­ni­ków i t… p. Za­mi­ło­wa­nie w sre­brach, gro­ma­dze­nie wspa­nia­łych na­czyń naj­przed­niej­szej ro­bo­ty, przy­bie­ra­ło w daw­nej Pol­sce ce­chy praw­dzi­wej na­mięt­no­ści. Kie­dy Ste­fan Po­toc­ki, sta­ro­sta fe­liń­ski, zięć ho­spo­da­ra Mo­hi­ły, wy­bie­ra się na swo­ją awan­tur­ni­czą wy­pra­wę do Wo­łosz­czy­zny, skła­da swo­je sre­bra dla bez­pie­czeń­stwa w pod­zie­miach od­ha­jec­kie­go zam­ku, a z ich spi­su do­wia­du­je­my się, że w de­po­zy­cie tym było 22 skrzyń srebr­ne­go ser­wi­su naj­kosz­tow­niej­szej ro­bo­ty, 10 puz­der srebr­nych ły­żek, 40 du­żych kon­wi, oko­ło 200 pu­ha­rów i ro­stru­cha­nów i t… d. Hie­ro­nim Sie­niaw­ski, sta­ro­sta lwow­ski, po­ży­cza­jąc 30. 000 zł., daje w za­staw sre­bra sto­ło­we, a je­śli się zwa­ży, że za­staw mu­siał prze­wyż­szać war­to­ścią swo­ją przy­najm­niej o całą trze­cią część sumę po­ży­czo­ną, że za­sta­wio­ne sre­bra były tyl­ko pew­ną zbęd­ną czę­ścią jego kre­den­su, i że w owych cza­sach za taką kwo­tę moż­na było ku­pić znacz­ne już do­bra ziem­skie, bę­dzie­my mieć wy­obra­że­nie o roz­mia­rach tego zbyt­ku. Po pod­ko­mo­rzym prze­my­skim Woj­cie­chu Bo­bo­li (1631) po­zo­sta­je sto mis szcze­ro­srebr­nych, mnó­stwo dzba­nów, na­le­wek, pu­ha­rów, mię­dzy nie­mi tak­że szcze­ro­zło­te i z gór­ne­go krysz­ta­łu. In­wen­tarz sre­ber w zam­ku du­bień­skim księ­cia Kon­stan­te­go Wa­sy­la Ostrog­skie­go, wo­je­wo­dy ki­jow­skie­go, spi­sa­ny w r. 1616, obej­mu­je prze­szło 600 sztuk sre­bra, prze­waż­nie du­żej wagi i mi­ster­nej ro­bo­ty złot­ni­czej, bo ku­tych au re­po­us­sé, fi­gu­ral­nie rzeź­bio­nych, pstro­zło­ci­stych i ry­to­wa­nych. Są tam sto­ły, wan­ny i ba­ry­ły, całe z szcze­re­go sre­bra. Trze­ba ato­li przy­znać, że zby­tek ten łą­czył się w wiel­kich do­mach pol­skich z pew­nym szla­chet­niej­szym, bo es­te­tycz­nym nie­ja­ko in­stynk­tem, z po­bież­nych bo­wiem na­wet opi­sów, ja­kie po­da­ją in­wen­ta­rze, wno­sić moż­na, że te kosz­tow­ne na­czy­nia kre­den­so­we mia­ły nie­tyl­ko war­tość krusz­cu, ale i wyż­szą może od niej war­tość ar­ty­stycz­ną; w in­wen­ta­rzu np. Ur­szu­li Sie­niaw­skiej znaj­du­je­my na­lew­ki i pu­ha­ry z je­le­niem, kie­li­chy z For­tu­ną, z lew­ka­mi, z or­łem trzy­ma­ją­cym herb li­tew­ski, z Sal­wa­to­rem, z Sa­ma­ry­tan­ką, z Kur­cy­uszem, z We­ne­rą, z sa­ty­rem, któ­ry orła trzy­ma, z gło­wa­mi mę­skie­mi i bia­ło­głow­skie­mi i t… p., bliz­kiem jest tedy przy­pusz­cze­nie, że były to ar­cy­dzie­ła sztu­ki złot­ni­czej, współ­cze­śnie tak wy­so­ce roz­wi­nię­tej we Wło­szech i Niem­czech. W sali sto­ło­wej pa­ła­cu Ka­za­now­skie­go znaj­do­wa­ła się ba­ry­ła srebr­na, obej­mu­ją­ca 40 garn­cy wina, prze­pa­sa­na zło­ci­ste­mi ob­rę­cza­mi, na któ­rej sie­dział Ba­chus, rów­nież z szcze­re­go sre­bra, a nad­to była w tej sali srebr­na fon­ta­na, z któ­rej pod­czas bie­siad wzbi­jał się na kil­ka łok­ci w górę wi­no­trysk. Nie­kie­dy usta­wia­no na służ­bie wśród sre­ber tak­że bar­wi­ste, o fan­ta­stycz­nych for­mach szkła we­nec­kie z Mu­ra­no – "choć z Mu­ra­nia ma krysz­ta­ły", mówi w jed­nym wier­szu swo­im We­spa­zy­an Ko­chow­ski – por­ce­la­ny chiń­skie i fa­jan­sy wło­skie, wów­czas w Pol­sce dla rzad­ko­ści i trud­no­ści da­le­kie­go trans­por­tu rów­nie dro­gie, a może droż­sze od sre­ber, za­pew­ne owe vasa por­cel­la­na in­di­ca, któ­re ks. Ba­ra­now­ski wy­sy­ła z Rzy­mu kró­lo­wi Zyg­mun­to­wi III; znaj­du­je­my je też po zam­kach i po znacz­niej­szych dwo­rach, jak np. w Tro­pi, w Nie­świe­żu, w Ogro­dzień­cu, gdzie obok na­czyń z gór­ne­go krysz­ta­łu, opraw­nych w zło­to, i "ko­ko­sów", t… j… kub­ków z ko­ko­so­we­go orze­cha, na kre­den­sach sta­ły far­fu­ry i szkła tak dro­go­cen­ne, że je przed na­jaz­dem szwedz­kim wraz z naj­droż­sze­mi klej­no­ta­mi za­ko­py­wa­no w zie­mi.

Co nas w urzą­dze­niu zam­ków ude­rza, to fakt, że pod­czas gdy pod ar­chi­tek­to­nicz­nym wzglę­dem mają wy­łącz­nie lub prze­waż­nie pięt­no wło­skie, to de­ko­ra­cya ich we­wnętrz­na, głów­nie sprzę­ty, sre­bra i ga­lan­te­rye są po­cho­dze­nia nie­miec­kie­go lub fla­mandz­kie­go. Osso­liń­scy po­słu­gu­ją się nie­miec­kim ma­la­rzem Ju­stem Am­ma­nem, za­mek Sie­niaw­skich w Brze­ża­nach de­ko­ru­je stu­ka­tu­ra­mi i rzeź­ba­mi Wro­cła­wia­nin Pfi­ster, pod­ho­rec­kie sale i kom­na­ty ozda­bia pędz­lem Jan de Baan, a w war­szaw­skim pa­ła­cu Ka­za­now­skich za­sta­je Ja­rzem­ski "ho­len­dro­we ma­la­rze w sze­ro­kich plu­drach", jak ma­lu­ją ob­ra­zy. Gdańsk był po­śred­ni­kiem mię­dzy pol­ski­mi ama­to­ra­mi zbyt­ku a utwo­ra­mi nie­miec­kich rę­ko­dzieł ar­ty­stycz­nych; Wro­cław, No­rym­ber­ga i Au­gs­burg, z któ­re­mi ku­piec­two na­szych sto­lic utrzy­my­wa­ło cią­głe re­la­cyę, mia­ły za­wsze bar­dzo wy­dat­ne pole zby­tu w Pol­sce. Mimo dwóch Fran­cu­zek na tro­nie pol­skim w XVII wie­ku nie tra­ci u nas prze­wa­gi ar­ty­stycz­ny prze­mysł nie­miec­ki, do­pie­ro z koń­cem XVIII wie­ku wy­pie­ra go z pa­ła­ców zwy­cięz­ko smak i ar­ty­stycz­na pro­duk­cya Fran­cyi.

W każ­dym więk­szym zam­ku była ka­pli­ca, a je­śli część zam­ku, po­świę­co­na co­dzien­ne­mu ży­ciu i czy­sto świec­kim ce­lom, ude­rza­ła bo­gac­twem i świet­no­ścią sprzę­tu i de­ko­ra­cyi, o ileż bar­dziej go­dzi­ła się wspa­nia­łość przy­byt­kom mo­dli­twy w spo­łe­czeń­stwie tak po­boż­nem. W dwóch do­cho­wa­nych do­tąd a zna­nych nam ka­pli­cach, do­cho­wa­nych jed­nak tyl­ko w szkie­le­cie, po­zba­wio­nym po naj­więk­szej czę­ści bo­ga­tej nie­gdyś de­ko­ra­cyi w ob­ra­zach, sprzę­tach i apa­ra­tach, w zam­ku Kra­sic­kich i w zam­ku Sie­niaw­skich, wi­dzi­my dziś jesz­cze, ile kosz­tu ło­żo­no na ich ar­ty­stycz­ne urzą­dze­nie. Ka­pli­ca zam­ko­wa w Kra­si­czy­nie do dziś dnia im­po­nu­je bo­gac­twem rzeźb i or­na­men­ta­cyj, a mia­no­wi­cie in­tar­syj w drze­wie; ka­pli­ca w Brze­ża­nach, prze­zna­czo­na za­ra­zem na mau­zo­leum ro­dzi­ny Sie­niaw­skich, po­kry­ta jest rzeź­ba­mi świet­ne­go dłu­ta Jana Pfi­ste­ra, któ­re całą swą buj­ność oka­za­ło przedew­szyst­kiem w ko­pu­le i de­ko­ra­cyi pra­we­go skrzy­dła, ob­sy­pu­jąc je ro­ze­ta­mi i put­ta­mi, fe­sto­na­mi kwia­tów i owo­ców, ka­pli­ca w zam­ku ole­skim, któ­ry już w r. 1664 był na poły ru­iną, mia­ła bo­ga­tą mar­mu­ro­wą po­sadz­kę, skle­pie­nie z "rze­za­niem bar­dzo pięk­nem, z wierz­chu zło­ci­stem", jak się wy­ra­ża­ją lu­stra­to­ro­wie, oł­tarz mi­ster­nie rzeź­bio­ny, ław­ki wy­ko­na­ne sub­tel­nie sny­cer­ską ro­bo­tą i po­zła­ca­ne całe do koła. Nie­tyl­ko w pierw­szo­rzęd­nych zam­kach ma­gnac­kich znaj­do­wa­ły się ta­kie bo­ga­te ka­pli­ce, spo­ty­ka­my je tak­że w do­mach moż­niej­szej szlach­ty. W dwo­rze Wie­lo­pol­skich w Tro­pi była ka­pli­ca mała, ale po ama­tor­sku wy­piesz­czo­na, klej­no­cik mo­drze­wio­wej sie­dzi­by. Jak wie­my z in­wen­ta­rza, spi­sa­ne­go r. 1637, ka­plicz­ka ta mia­ła strop ka­se­to­wa­ny i suto rzeź­bio­ny, ka­set było 16, a każ­dą wy­peł­niał ob­raz re­li­gij­nej tre­ści. Oł­tarz ude­rzał bo­ga­tą sny­cer­ską ro­bo­tą i ozdo­bio­ny był po­są­ga­mi z ala­ba­stru, na ścia­nach wi­sia­ło prze­szło sto mi­nia­tur par­ga­mi­no­wych, ław­ki czy­li t… zw. for­my były rzeź­bio­ne i zło­co­ne – or­na­ty, msza­ły, kie­li­chy praw­dzi­wie przed­nie i kosz­tow­ne.I.

Siel­skość i ry­cer­skość to głów­ne, nie­mal wy­łącz­ne ce­chy ży­cia szla­chec­kie­go w prze­szło­ści. Nad ten spi­żo­wy po­sąg w war­szaw­skim pa­ła­cu kanc­le­rza Osso­liń­skie­go, wy­obra­ża­ją­cy Pol­skę w po­sta­ci nie­wia­sty z płu­giem u stóp a z mie­czem w dło­ni, nie mo­gło być traf­niej­szej al­le­go­ryi. Ów zwy­czaj drob­nej szlach­ty nie­któ­rych oko­lic kra­ju, któ­ra przy roz­mie­rza­niu za­go­nu uży­wa­ła sza­bli jako jed­nost­ki mier­ni­czej, owa le­gen­da o wiel­kim het­ma­nie, któ­re­mu kie­dy jesz­cze był mło­dzień­cem, wrę­cza spo­tka­ny na polu chło­pek wła­śnie co wy­ora­ną płu­giem bu­ła­wę, wróż­bę i go­dło przy­szłej do­stoj­no­ści i chwa­ły – to sym­bo­li­ka zie­miań­sko-ry­cer­skiej ce­chy pol­skie­go świa­ta. Siel­skość daje wszyst­ką bar­wę ży­ciu, oby­cza­jom, wcza­som i tru­dom, hi­sto­ryi na­wet i li­te­ra­tu­rze. Je­den z uczo­nych na­szych wy­ka­zał traf­nie na kra­kow­skim zjeź­dzie Ko­cha­now­skie­go, jak nasi pi­sa­rze i po­eci wszyst­kie swo­je ob­ra­zy, prze­no­śnie, po­rów­na­nia, czer­pa­li z siel­skiej wy­łącz­nie ob­ser­wa­cyi. "Wsi spo­koj­na, wsi we­so­ła, któ­ryż głos twej chwa­le zdo­ła" – sło­wa te czar­no­le­skie­go po­ety słu­żyć mogą za de­wi­zę ży­ciu ca­łej szla­chec­kiej Pol­ski a mnó­stwo jej wa­ry­an­tów spo­ty­ka­my nie­tyl­ko w dru­ko­wa­nej li­te­ra­tu­rze ale i w tych rę­ko­pi­śmien­nych wier­szach i wier­szy­kach, któ­re się prze­cho­wa­ły po bez­i­mien­nych au­to­rach. War­to dla cha­rak­te­ry­sty­ki tej do­mi­nu­ją­cej stro­ny pol­skie­go ży­cia w prze­szło­ści przy­to­czyć tu kil­ka zwro­tek jed­nej z tych wier­szo­wa­nych glo­ry­fi­ka­cyj siel­skie­go, zie­miań­skie­go bytu, któ­rym Ka­rol Szaj­no­cha w swo­ich Dwóch la­tach nie wa­hał się przy­pi­sać wagi hi­sto­rycz­nych do­ku­men­tów, stwier­dza­ją­cych po­wszech­ną idyl­li­za­cyę szlach­ty ze szko­dą jej po­li­tycz­nej i ry­cer­skiej ener­gii w przeded­niu wiel­kiej bu­rzy, co mia­ła wstrzą­snąć pod­wa­li­na­mi Rze­czy­po­spo­li­tej w po­ło­wie XVII wie­ku:

O pom­py żad­ne nie sto­ję,

Ma­jąc speł­na wio­skę swo­ję,

Z kmiot­kiem spra­wa, moja za­ba­wa.

To moje wszyst­kie klej­no­ty:

Do­bra myśl, tań­ce, za­lo­ty,

Wie­niec na gło­wie; frasz­ka kró­lo­wie.

Za­przą­gł­szy w pług sfor­ne woły,

Rad za­sia­dam z przy­ja­cio­ły,

Wszyst­kie ty­tu­ły, peł­ne am­pu­ły.

Naj­dzie w piw­ni­cy wę­grzy­na,

Chmiel wy­sta­ły do ko­mi­na

Niech przy­sta­wia­ją, a w dudy gra­ją.

W kuch­ni do­mo­wa zwie­rzy­na,

Sam je­leń nie no­wi­na,

Ryb­kę mam świe­żą, chleb na stół dzie­żą.

Cza­sem też i z kram­nym ja­dam,

Cza­sem i z ksią­żę­ty sia­dam,

Choć­bym tu przy­dał: i kró­lam wi­dał.

La­mus pe­łen wsze­la­kie­go

Jest rynsz­tun­ku żoł­nier­skie­go,

Obro­na w zdro­wiu jest w po­go­to­wiu.

W staj­ni Tu­rek ugła­ska­ny,

W sta­dzie ce­kiel far­bo­wa­ny,

Jest i sie­dze­nie świet­ne na ście­nie.

Obo­ra tłu­sta, w sto­do­le

Nie pust­ki, bo płod­ne role;

Za okny psz­czo­ła, dy­eta zgo­ła.

Karcz­ma we wsi, pode dwo­rem

Łaź­nia, bro­war nad je­zio­rem,

Gra­ni­ca z la­sem, drwa jak za pa­sem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: