- W empik go
Życie polskie w dawnych wiekach: (wiek XVI-XVIII) - ebook
Życie polskie w dawnych wiekach: (wiek XVI-XVIII) - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 365 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
Władysława Łozińskiego
We Lwowie
Nakładem Księgarni H. Altenberga
W Warszawie – Księgarnia E. Wende i Ska
1907.
Z drukarni Władysława Łozińskiego we Lwowie pod zarządem J. Niedopada.
Rzecz niniejsza wychodzi na świat nie natem miejscu i nie w takich warunkach, wśród jakich pojawić się miała. Niedostatki jej mają tedy nietylko wewnętrzną ale i zewnętrzną przyczynę.
Pierwsza, jako idąca wyłącznie na karb autora, t j… na karb niedostatku jego sił i wiedzy, usuwa się z pod jego uwag; drugą, zewnętrzną, już śmielej podnieść może, bo przyczyni się do jego usprawiedliwienia.
Oto miała ta praca wejść w skład wielkiego zbiorowego wydawnictwa i miała z góry podyktowane nietylko rozmiary ale i cały sposób ujęcia i wykładu. Takie podwójne ograniczenie tłumaczy przynajmniej te braki, które przy pozostawieniu autorowi zupełnej swobody wypełnić by się były dały.
Wydawnictwo, jakkolwiek wcale nie zaniechane, doznało zwłoki, a z biegiem czasu, jakiego wymagać będzie jego ostateczna organizacya, zmienić się mogą nietylko jego potrzeby i warunki, ale i naukowe wymagania samegoż tematu – autor znalazł się tedy wobec wyboru: albo skazać swoją przedwcześnie gotową pracę na pogrzebanie w tece, albo ogłosić ją drukiem, dopóki odpowiada jeszcze współczesnemu zasobowi historyczno-obyczajowych źródeł.
Za wyborem tej drugiej alternatywy przemawiało przypuszczenie (oby tylko nie mylne), że przy braku nowszych prac natem zaniedbanemu nas polu, nawet i tak przelotny rzut oka na obyczajową przeszłość polską oddać może ciekawym tej przeszłości czytelnikom pewne usługi.
Zaopatrzenie tekstu w noty i cytaty było programem wspomnianego wydawnictwa chociaż nie całkowicie wykluczone, to przecież wyjątkowo tylko i w najkonieczniejszej mierze dozwolone. Ztąd poszło, że i w obecnem wydaniu tej pracy aparatu not i cytatów nie ma – krzywdził by przecież autora oparty natem wniosek, jakoby nie starał się był poznać i uwzględnić wszystkich źródeł, nietylko ogłoszonych ale i rękopiśmiennych, o jakich wiedział i jakie mu były dostępne. Starał się zresztą autor, jak to czytelnik z łatwością zauważy, zaznaczyć liczne źródła już w samym tekście. Zestawienie wszystkich w osobnym spisie, nie wiążąc się bezpośrednio z właściwemi ustępami tekstu, nie byłoby ani kontrolą autora ani pomocą czytelnikowi, a już i dlatego nie zdało się rzeczą właściwą, że rozmiar takiego dokładnego zestawienia byłby dysproporcyą wobec zwięzłości samej pracy, zbyt często bowiem już sam pełny tytuł jakiegoś źródła wymagał by był więcej miejsca, niż go zabiera w książce szczegół zeń zaczerpany.
We Lwowie, 1907 r.I.
Przysłowiową tradycyę, że Kazimierz W. zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną, odnieść można tylko do obwarowania kilkudziesięciu grodów i do zmurowania kilkudziesięciu zamków królewskich. W rzeczywistości Polska była zawsze drewniana i pozostała nią aż do najpóźniejszych czasów. Przed wiekiem XVI murował tylko grodotwórczy osadnik niemiecki, pierwszy organizator, fortyfikator i rzemieślnik miast głównych na polskiej ziemi. Nietylko w XV ale jeszcze i w XVI i XVII wieku budują się z drzewa nawet wielkopańskie rezydencye, nawet obronne zamki. Mikołaj Górka wznosi w r. 1426 w Kurniku zamek okazały i bardzo ozdobny – modo pulchri – którego twórcą jest cieśla; zamek w Ostrogu, siedziba możnego rodu Gasztołdów, bardzo obronny, piętrzący się pięciu potężnemi basztami, zbudowany już wr. 1538, cały był z sosnowego i dębowego drzewa; tak samo drewniana była świetna i bogata siedziba Krzysztofa.
Szydłowieckiego w Łukowie; tak samo pałac Zygmunta III w Ujazdowie i tegoż króla zamek w Nieporencie, podziwiany przez Laboureura dla wspaniałej ciesielskiej budowy: magnifique charpenterie. Jaworów, rezydencya króla Jana III, strojna wewnątrz we wszystko, co stanowiło ówczesny komfort mieszkalny, był również dworem drewnianym. Kosztowności i ozdobności takich drewnianych pałaców, które najczęściej niedługo po zbudowaniu padały pastwą płomieni, dziwowali się bardzo cudzoziemcy, zwłaszcza Włosi; nuncyusz Malaspina, przywykły do ciosów i marmurów swej ojczyzny, będąc gościną w takiej wspanialej a drewnianej rezydencyi, wyraził się o niej dowcipnie, że nigdy w życiu nie widział tak pięknie ułożonego stosu paliwa. "A dlatego też rzadko się trafi w Polsce taki dom – powiada Frycz Modrzewski – któryby przez trzydzieści lat w całości trwał; mało nie wszystkie wygorywają a zaś znowu je budują."
Tę przewagę, albo raczej tę wyłączność architektury drewnianej w Polsce oddaje dobrze słownik starych aktów i zapisków, w którym architector oznacza zawsze tylko cieślę; architekt zaś w dzisiejszem znaczeniu tego słowa nosi nazwę murator albo lapicida, jakby wyraźna wskazówka, że budowniczym polskim par excellence był cieśla. Polska zaczęła się gęściej murować dopiero w XVI w., którego ostatnie dziesięciolecie wraz z pierwszą połową XVII w. jest porą najbardziej ożywionego budowniczego ruchu. Nawet główne miasta ozdabiają się dopiero w tym okresie czasu wspanialszemi dziełami kościelnej i świeckiej architektury, a wszystkie niemal głośne i mniej głośne zamki, dochowane dotąd w całości lub ruinie, siedziby możnowładczych rodów, powstały w XVI lub XVII w. Z tej to pory datują się zamki jak Brzeżany, Grzymałów i Mikulińce Sieniawskich, Baranów i Gołuchów Leszczyńskich, Brody i Podhorce Koniecpolskich, Buczacz i Paniowce Potockich, Chmielów i Szydłowiec Szydłowieckich, Dobromil i Międzybóż Herburtów, Dubno
Ostrogskich, Działoszyn Męcińskich, Danków Warszyckich, Jazłowiec Jazłowieckich, Janowiec i Lubartów Firlejów, Kruszyna Denhofów, Krupe Zborowskich, Krzyżtopor i Ossolin Ossolińskich, Krzepice Wolskich, Krasiczyn i Dubiecko Krasickich, Laszki Mniszchów, Łańcut i Wiśnicz Lubomirskich, Mir, Biała, Ołyka, Birże i Nieśwież Radziwiłłów, Olesko Danilowiczów, Pomorzany Sienieńskich, Przecław Ligęzów, Pieskowa Skała Szafrańców, Pińczów, Xiąż i Mirów Myszkowskich, Rożnów Tarnowskich, Różanka Paców, Szamotuły Górków, Staresioło i Zasław Zasławskich, Sidorów Kalinowskich, Smoleń i Ogrodzieniec Bonerów, Świerz Cetnerów, Tęczyn Tęczyńskich, Zamość Zamoyskich, Zbaraż Zbarazkich, Załoźce Wiśniowieckich, Żółkiew Żółkiewskich i wiele innych; w tej samej również porze powstały najznaczniejsze pałace miejskie, jak np. w Krakowie pałacowe domy, zamieszkiwane przez Lubomirskich, Myszkowskich, Kmitów, Tarnowskich, Zamoyskich, Maciejowskich, Kazanowskich, Radziwiłłów, Ostrogskich; w Warszawie pyszne pałace Adama Kazanowskiego, hetm. Stanisława Koniecpolskiego, kanclerza Jerzego Ossolińskiego, okazale dwory Sobieskich, Denhofów, Działyńskich, Sapiehów i t… d.
Wszystkie zamki budowane w ciągu XVI-go i w pierwszej połowie XVII w. były obronne, a podzielić się dadzą na dwa typy, t… j… na zamki ściśle zawarte, w których obronność była głównym celem, a pomieszkanie jako takie miało znaczenie drugorzędne, i na zamki, które łączyły równorzędnie oba te cele i były nietylko silnemi warowniami, ale zarazem stanowiły wielkopańskie rezydencye, pełne komnat i sal reprezentacyjnych. Jako wzór pierwszego typu służyć nam może zamek Herburtów pod Dobromi – lem, który obmyślany był prawie wyłącznie na pomieszczenie załogi w czasie niebezpieczeństwa, podczas gdy sam jego właściciel miał osobną rezydencya w znacznej odległości; jako wzór drugiego typu, uważać można Krasiczyn Krasickich, Baranów Leszczyńskich lub Laszki Mniszchów. Zamki i zameczki pierwszego typu zazwyczaj ubogie bywały pod względem architektonicznym. Zbudowane z skromnego materyału, z cegły i dzikiego kamienia, nie miały najczęściej ani zewnątrz ani wewnątrz nic, coby wymagało talentu architekty i dłoni artysty; zamki drugiego typu były wspaniałemi dziełami nietylko fortyfikacyjnej ale i architektonicznej sztuki. Obwarowane według najlepszych wzorów ówczesnych mistrzów fortecznej inżynieryi, były zarazem świetnemi pałacami, bogatemi w cios, marmur, alabaster, dekoracyjne rzeźby, a niekiedy w polichromiczne lub sgraffitowe ozdoby malarskie, których ślady zachowały się w niektórych aż do naszych czasów, jak np. w Krasiczynie i Krzyżtoporze.
Takie zamki powstawały prawie wyłącznie według planów architektów włoskich, a cechą ich konieczną były duże dziedzińce, t… zw. places d'armes lub cours d'honneur, otoczone za włoskim wzorem dokoła arkadami, jak n… p… w Baranowie, Brodach, Dubnie, w Brzeżanach, gdzie Ulryk Werdum (1670) zachwycał się galeryą ażurową z misternemi kolumnami z kamienia, obiegającą na okół cały dziedziniec zamkowy; gdzie zaś arkadowań nie było, tam wewnętrzne fasady czworoboku strojne bywały w rzeźbę i bogatą plastykę form architektonicznych. Dziedzińce zamkowe musiały być obszerne, od ich też przestrzeni, ujętej dokoła w mury, zależały rozmiary i kosztowność zamków. W niektórych zamkach zajmował dziedzi – nieć obszar bardzo znaczny; z ruin dotąd zachowanych zamku w Ogrodzieńcu domyślaćby się można kilkumorgowej przestrzeni wewnętrznego, głównego dziedzińca. Służył taki dziedziniec za majdan czyli punkt zborny załogi, a przy uroczystych sposobnościach za widownię obchodów, festynów, t… zw. tryumfów, zjazdów i igrzysk rycerskich, którym z osobnej loggii przypatrywały się damy. Taka loggia, bogato ozdobna w rzeźby figuralne i ornamentacyjne, zachowała się dotąd w zamku krasiczynskim, a wiemy z opowieści Daleyrac'a, że także w zamku brodzkim Stanisława Koniecpolskiego ku bardzo obszernemu dziedzińcowi znajdował się wspaniały balkon na kolumnach kamiennych, z którego można się było przypatrywać temu, co się działo na dole – była to więc loggia tego samego co w Krasiczynie rodzaju. Zbytek posuwał się niekiedy tak daleko, że pokrywano baszty zamkowe miedzią w ogniu złoconą; wiemy np. z opisu Francuza (anonima de P.) z roku 1688, że wszystkie cztery baszty zamku żółkiewskiego miały hełmy złociste, a tak samo w zamku krasiczyńskim baszta t… zw. królewska miała kopułę z złoconej miedzi.
W budowie takich zamków zamiar szedł niemal zawsze ponad siły – zdaje się, jak gdyby każdy z tych możnowładców, co chciał stworzyć dumny monument dostojności swego rodu i swego społecznego stanowiska, szedł za wskazówkami Sebastyana Petrycego, który w swojej Ekonomice pisze, że potężnym tego świata "przystoi zamki stawiać mocne dla obrony i z podziwieniem ludzkiem w wielkości, w wysokości, z drogiej materyi, jako z ciosanego kamienia, marmuru, alabastru, aby swoją wielmożność wszystkim pokazać, któraby wzbudzała przeciwko nim cześć i bojaźń. Dla wielmożności mają z kosztownej matę – ryi budować, wielkie słupy stawiać, ganki szerokie sklepiać." Wysilano się też istotnie na ogromne przestrzenie objętego murami terenu, na którym mieściły się niekiedy osobne amfiteatra do widowisk i areny gonitw do pierścienia, jak np. w zamku laszeckim Mniszchów, przesadzano się w gigantycznych grubością murach – magistralne mury zamku w Mirze miały sześć łokci grubości – w olbrzymiej wielkości sal, których w Nieświeżu było 12, a które w Laszkach miały po 40 kroków szerokości a po 60 kroków długości; w bezmiernej liczbie pokojów i komnat pomniejszych, których janowiecki liczył 105.
O zamku Ossolińskich Krzyżtoporze mówią podania, że budował się 30 lat, kosztował 5 milionów, miał jadalną salę z sufitem szklanym, na którym była sadzawka z rybami, a liczył tyle okien, ile dni w roku, tyle pokojów, ile tygodni, tyle sal, ile miesięcy i tyle baszt, ile kwartałów – szczegóły legendarne, których najnowsze badania zachowanych dotąd ruin wprawdzie nie stwierdziły, ale które uważać trzeba przecież za odległe wiekami echo podziwu, jaki budziła swego czasu wspaniałość tej magnackiej rezydencyi. Zamki i pałace polskie, budowane prawie wyłącznie przez Włochów, górowały architekturą nad niemieckiemi – Jerzy Ossoliński w dyaryuszu podróży swojej do Ratysbony (1636) pogardliwie mówi o pałacach panów rakuskich, "że wszystkie te fabryki bardziej na austerye albo na staroświeckie klasztory wyglądają, aniżeli na pałace." To też do zbudowania każdego takiego zamku polskiego potrzeba było ogromnego kapitału, do jego konserwacyi ogromnej fortuny – wzniesiony raz nadmiernym wysiłkiem, pożerał stale wielkie sumy, najczęściej też niósł za sobą ruinę i sam ulegał ruinie. Nietyle jednak upadek fortun i nietyle burze wojenne poniszczyły wielkopańskie nasze zamki, co niedbalstwo i zaniechanie najtańszych choćby i najskromniejszych środków konserwacyi. Ileż to zamków polskich obrócił w ruinę nie Tatar, nie Szwed, nie Kozak, ale deszcz, wpadający do środka przez dach dziurawy – patrzył na to już hetman Żółkiewski, który polecając w swoim testamencie "opatrować zamek, żeby się nie psował", dodaje: "Wszak nie trzeba nic dalej, jeno żeby nie ciekło, a jeśli się gdzie dachówka zepsuje, o inszą nie trudno."
Klęski publiczne i katastrofy wojenne, które od połowy XVII w. przez długi okres lat nieprzerwanym szeregiem nawiedzały Polskę, robiąc z niej niejako jedno wielkie pobojowisko, wstrzymały ruch budowniczy; nastały czasy, o których pisze ich świadek a sam budowniczy, że tak rzadkie stały się już mury w Polsce, iż komin z gruntu murowany tak wielkiej jest wagi, jak kolossus w Rzymie albo pyramis egipska (r. 1659). Dopiero w ostatnich dziesiątkach lat XVII wieku zaczyna się Polska murować dalej, ale teraz już w nadzieji spokojniejszych czasów zamiast warownych zamków powstają pałace i wspaniałe otwarte rezydencye. Prym co do czasu i co do świetności bierze pałac zbudowany przez Króla Jana III w Willanowie. Niedługo później powstają liczne rezydencye wielkopańskie tego nowego w Polsce typu, gdzie dotąd nie wyobrażano sobie siedziby magnackiej bez baszt, strzelnic, fos i watów, najeżonych działami. Są to pałace na wzór will włoskich i chateaux francuzkich, najczęściej dzieła wyższej architektury, wyposażone hojnie w wszystkie kosztowne warunki komfortu, elegancyi i zbytku. Ponura groza warownych murów ustępuje miejsca lekkości i wdziękowi architektonicznej linji, powaga mas kokieteryi form dekoracyjnych.
W porze od ostatnich lat XVII wieku aż do ostatnich XVIII powstają te świetne sielskie rezydencye, które wyglądają na polskiej ziemi, pod jej szarem niebem i wśród mizernego otoczenia dworków szlacheckich krytych słomą i lepianek chłopskich, jak gdyby je magiczna różdżka przeniosła powietrzem już gotowe wprost z ojczyzny duków włoskich i markizów francuskich – powstają rozkoszne wille i pałace, jak Arkadya i Nieborów Radziwiłłów, Białystok Branickich, Jabłonna i Korsuń Poniatowskich, Klemensów Zamoyskich, Królikarnia Tomatisa, Lachowce Jabłonowskich, Łabuń Stempkowskich, Pcryck Czackich, Puławy i Wołczyn Czartoryskich, Rydzyna Sułkowskich, Słonim Ogińskich, Tynna Gozdzkich, Tulczyn i Zofijówka Potockich, Werki Massalskich, Wiśniowiec Wiśniowieckich i t… d. Równocześnie mnożą się także pałace królewskie i magnackie w stolicach; w Warszawie powstają pałace Krasińskich, Zamoyskich, pałac Saski i Błękitny, Łazienkowski, Brühlowski, Bielińskich, Branickich i t… d.; w Wilnie Paców, Słuszków, Sapiehów. Nie wszystkie one równe sobie rozmiarami i stopniem wykwintności, ale wszystkie są charakterystycznym wyrazem swego czasu, wymowną cechą współczesnych usposobień, figurą nowych potrzeb, nowych dróg kultury i nowego smaku. Jak wszystkie wspanialsze zamki obronne tak i te pałace i wille stworzyła dłoń cudzoziemca: Locci, Belotti, Solari, Chiaveri, Fontana, Folino, Merlini, Schlüter, Poppelmann – oto imiona głównych architektów ostatniej pory, z Polaków zasłynął nieco tylko jeden Gucewicz, autor pałacu w Werkach.
Zamki polskie XVI i XVII wieku miały urządzenie wewnętrzne równie bogate i pyszne, jak wyniosłe i dumne były ich fasady, baszty i wieże. Zbytek wszakże, jaki się roztaczał w ich salach i komnatach, był jeszcze niedawny w Polsce, zrodził się dopiero na schyłku XVI a wybujał do niezwykłych rozmiarów w XVII i XVIII. Bardzo było skromne i poważne przedtem urządzenie domów szlacheckich, senatorskich a nawet czasowych pozastołecznych siedzib królewskich. Jakżeż od tego przepychu magnackich zamków, o którym poniżej będzie mowa, odbija ulubiony przez króla Zygmunta Augusta dworzec knyszyński, w którym według inwentarza z roku 1564 nie masz ani marmuru ani jedwabiu, wszystkie kominy prostej murarskiej roboty, wszystkie okna z pospolitych błon szklanych, zwykłe drzwi zamiast podwojów i to na kowalskich wieszach żelaznych, zamykane na takież wrzeciądze, zaczepki i skoble. Cały sprzęt to ławy gołe, obiegające do koła ściany i stoły długie a wązkie. Nawet w komnacie, w "której król Jmć sypiać raczy", nie masz nic więcej, a jedyny zbytek, jeżeli nazwy tej użyć tu można, to "chłodniczek ochędożny" z tarcic zbudowany w ogrodzie. Najokazalszą jest stajnia dla 500 koni królewskich. Łazienki zato mają tylko piecyk polewany, kocieł z blachy i kominy gliniane. Dopiero później bogatsza szlachta szła z magnatami, magnaci z monarchami w zawody; niektóre zamki widocznie wzorują się na zamku wawelskim a ich wewnętrzna dekoracya jest naśladownictwem komnat monarszych. Fantazya artysty i bogactwo materyału składają się na architektoniczne i ornamentacyjne ustrojenie sal i pokojów. Marmur, złoto, cyprys, heban, różane drzewo a znacznie później mahoń, złotogłów, jedwab i szpalerowe tkaniny flamandzkie i włoskie służą za materyał dekoracyjny. Przepyszne są sufity czyli jak je zwano: podniebienia, Sufity… które kasetami, różycami, dekoracyą rzeźbiarską i malarską przygniatają najwyższe nawet sale. Na zamku brzeżańskim Sieniawskich jeden sufit ozdobiony był olbrzymim obrazem bitwy pod Żurawnem, drugi obrazem wiktoryi wiedeńskiej, trzeci kasetowany i suto złocony, czwarty malowany w różne "osoby", piąty rzeźbiony dawał niejako wyobrażenie niebieskiego stropu, bo obsiany był złocistemi planetami, a pośrodku zwieszała się zeń na dół piramida "z osobami", szósty w dziesięciu kasetach ujmował sceny z wojny chocimskiej, siódmy wypełniony był portretami sławnych w historyi mężów i t… d.; w Ossolinie obok sufitów ozdobionych figuralnemi malowaniami jest sufit o trzynastu belkach z balasami, a pośrodku i po obu końcach każdego belka zwieszają się rzeźbione i złocone bukiety kwiatów, liści i owoców, w kasetach zaś belkowania mieszczą się na przemian złociste sztukaterye i widoki miast i portów morskich; w Głuchowie nad wielką salą był sufit przepysznie rzeźbiony, którego dekoracya składała się z 2500 róż mniejszych lub większych, za których wykonanie zapłacono snycerzowi około 12. 000 zł., suma na one czasy (przed r. 1600) równająca się pokaźniejszej szlacheckiej fortunie; w Krasiczynie jeden z sufitów naśladował słynną powałę z głowami wawelskiego zamku, w Podhorcach Niderlandczyk Jan de Baan ozdobił sufity obrazami swego pędzla.
Z takiego bogatego pułapu zwieszał się zazwyczaj potężny pająk czyli t… zw. korona z grubo złoconej miedzi, najczęściej roboty wrocławskiej, lub z barwistego szkła weneckiego; niekiedy zaś miejsce takiej Meluzyna, korony zajmowała t… zw. Meluzyna (zapożyczona od Niemców Leuchterweibchen), wyobrażająca albo popiersie fantastycznej postaci niewieściej, zakończonej olbrzymiemi rogami jelenia i trzymającej w obu wy – ciągniętych dłoniach świeczniki, lub też skomponowana na temat Judyty z głową Holofernesa lub Amora z łukiem, jak np. w zamku dubieckim Krasickich lub we dworze złotkowickim Korniaktów. Pawiment czyli podłoga, jeżeli nie miały jej stale pokrywać kobierce, zrobiony był z dębowych, misternie wiązanych desek, a celowali w ich wyrobie i układaniu stolarze dzikowscy i kieleccy, albo też z płyt marmurowych dwoistego koloru. Olbrzymi komin był niezbędny w każdej sali. Wysilało się nań niekiedy dłuto znakomitego rzeźbiarza a za materyał służył marmur lub pośledniejszy a obfity w Polsce alabaster. Szczątki takich wspaniałych marmurowych kominów oglądać było można do niedawna w spalonej części zamku krasiczyńskiego, było ich kilka w zamku żółkiewskim, słynął z nich pałac wojewody Krasińskiego w Warszawie, gdzie kominy otoczone były posągami; miały one wysoką wartość artystyczną w zamku brzeżańskim Sieniawskich, bo wyszły z pod dłuta znakomitego Pfistera, twórcy grobowych pomników Sieniawskich i pomnika Ostrogskich w Tarnowie.
Do bogatej dekoracyi sali w marmurze, złocie, malowaniu i rzeźbie dostrajać się oczywiście musiały ściany a do ścian sprzęty. Ściany obijano najdroższemi materyami i t… zw. szpalerami. Używano do obicia złotogłowia, jak n.p… w pałacu Adama Kazanowskiego; adamaszku i aksamitu, skóry gdańskiej tłoczonej złoconej, jak w Żółkwi; perskich altembasów na złotem tle wzorzystych, jak w Brzeżanach; olbrzymich kobierców wschodnich, t… zw. dywańskich, jak w Krasiczynie; a w końcu także szpalerów i stref. Szpalery były to opony z kosztownej jedwabnej materyi lub z mniej kosztownego brokatelu, złożone z podłużnych pionowych brytów odmiennego koloru. Wybierano zazwyczaj kolory czerwony i żółty, czerwony i granatowy, czerwony i niebieski. Materyę na takie opony zamawiano umyślnie we Włoszech, gdzie bryty adamaszkowe wyrabiano już z herbami zamawiającego, jak n… p… dla Krasickich do Krasiczyna, dla Matczyńskich do Waręża i t… d. Obijano pokoje także płóciennemi kołtrynami, malowanemi ręcznie w drzewa, kwiaty i zwierzęta, ale wartość ich zależała od wykonania, które nie zawsze miewało zalety artystyczne; używano tedy kołtryn tylko do pośledniejszych pokojów. Ale rzadkością, kosztownością i wysokim artystycznym walorem górowały nad wszystkiemi przytoczonemi rodzajami opon t… zw. dziś niewłaściwie gobeliny, to jest tkane według kartonów wykonanych dłonią prawdziwego malarza-artysty flamandzkie arrasy. Nazywano je u nas najczęściej także szpalerami, bo to była zbiorowa nazwa opon ściennych, a nie brakło ich w żadnej wielkopańskiej rezydencyi. Bywały między niemi okazy pierwszorzędnej technicznej i artystycznej doskonałości. Podziw Francuzów, obeznanych przecież dobrze z temi utworami artystycznego tkactwa, wywoływały gobeliny w pałacu warszawskim Kazanowskiego: były one pełne figur tkanych jedwabiem na tle złotem, a jeden z nich wyobrażał bankiet królewski. W inwentarzach Janusza Radziwiłła spotykamy wielką ilość opon, z których niedokładnego nawet opisu wypływa, że były to przednie arrasy, nic innego bowiem nie może się ukrywać pod pozycyami, jak n… p. "szpalery, na których są wojska wyrobione", "skrzynia, w której obicia holenderskiego sztuk 22", "obicia holenderskiego sztuk 5" i t… d.; ściany zamku nieświeskiego opięte były gobelinami, wyobrażającemi pamiętne wypadki z historyi rodziny Radziwiłłów, była też między niemi "wielka sztuka szpalerowej roboty manufaktury krajowej*, która przedstawiała przegląd wojsk pod Zabłudowem pod wodzą hetmana Mikołaja Radziwiłła. Ściany zamku krasiczyńskiego obok opon w właściwem tego słowa znaczeniu, z których 150 brytów atłasowych i adamaszkowych żółtego i błękitnego koloru zdobiły jedną salę, podczas gdy druga obita była strefami kitajkowemi o barwach czerwonej i zielonej – obwieszone były także gobelinami z herbem gospodarza; w opisie rezydencyi Wielopolskich w Tropi spotykamy szpalery z scenami z historyi Herkulesa, w Ogrodzieńcu Firlejów obicia z herbownemi lewartami, w Żółkwi szpalery przetykane złotem.
Tak świetnie i bogato udekorowane sale musiały posiadać także sprzęt odpowiedni. Nie było jednak przepełnienia; przeciwnie lubowano się w wolnych przestrzeniach, poprzestając na ściśle potrzebnej ilości sprzętów. Dokoła dużych sal obiegały ławy pokryte zazwyczaj wschodniemi kobiercami, których zresztą, jak to zobaczymy, nie brakło nawet w skromnych dworkach szlacheckich; potężne stoły marmurowe, hebanowe, a niekiedy całe srebrną blachą powleczone, jak n… p… w zamku żółkiewskim; zamczyste rzeźbione almarye, sepety i skrzynie sadzone, włoskie lub niemieckie, stanowiły umeblowanie stosownie do użytkowego przeznaczenia każdej sali lub komnaty. W magnackich dworach sprzęt był wielce Zbytkowny, tem kosztowniejszy, że sprowadzać go musiano z daleka, głównie z Gdańska, który dostarczał wytwornych mebli, rzeźbionych i intarsyowanych, przedewszystkiem zaś szaf i krzeseł obijanych skórą. Sprowadzano jednak meble, zwłaszcza leksze i mniejsze, także i z najdalszych stron cudzoziemskich. Podskarbi kor. Daniłowicz w swoim warszawskim domu, który miał cztery piętra, wyniosłą kopułę i cały ginął w kolumnach "jakby w lesie jakim", według słów współczesnych, miał meble i galanterye włoskie, francuzkie, a nawet hiszpańskie. W pałacu Adama Kazanowskiego, urządzonego alla moda e piu commodo, jak się wyraża w r. 1643 Jarzemski w swoim opisie Warszawy, i gdzie było "pięknie jak w raju", Laboureur, świadom dobrze zbytków paryskich, olśniony był bogactwem i bezprzykładną świetnością urządzenia; zdawało mu się, że przeniesiono go we śnie do jakiegoś zaczarowanego przybytku. Szafy w tym pałacu były rzeźbione i w całości wyzłacane, stołki złocistą skórą pokryte; wszędzie złoto, marmur, kosztowne galanterye. W Radziwiłłowskim Nieświeżu, którego skarbiec miał mieścić w sobie owych legendarnych dwunastu apostołów lanych z szczerego złota a wysokich na dwie stopy, jedna z sal cały niemal sprzęt miała ze srebra "najpiękniejszej starożytnej roboty"; duży stół, ogromny pająk u pułapu, wysokie gierydony, ramy zwierciadlane, wilki i ekrany kominowe były z lanego lub kutego misternie srebra. W brzeżańskirn zamku były krzesła złotem i srebrem przetykane lub też sztucznie słoniową kością sadzone, inwentarz Ogrodzieńca Firlejów wymienia krzesła aksamitne z srebrnemi ozdobami i rzezane; meble krasiczyńskie ozdobione były szczodrze złotem i srebrem, krzesła miały tam ćwieki, kaptury i gałki srebrne, łóżka poręcze srebrne. Podwoje w salach i reprezentacyjnych komnatach robione były z rzadkiego drzewa i zdobne intarsyami; obramienia z rzeźbionego marmuru wieńczyły t… zw. nadproża czyli sopraporty również rzeźbione, a w niektórych zamkach artystycznie malowane, jak n… p… w brzeżańskim, gdzie nad każdym kominem i nad każdemi drzwiami umieszczone były obrazy i sopraporty dobrego pędzla, jak n… p… sopraport z portretem monarchy, sopraport z opadniętym przez brytany odyńcem, sopraport z kogutami i t… p.
Najważniejszą a zarazem też najprzestronniejszą salą w zamku bywała sala jadalna czyli stołowa, bo jak się wyraża autor Krótkiej Nauki Budownictwa z r. 1659, "w niej hospitalitas, wesoła krotochwila, dobra kompania, zabawa z przyjacioły, w niej zgoła zażywanie największe dobrego mienia i okazałej magnificencyi mieszka – a tak słusznie ma być wesoła i ozdobna i do okazania pompy sposobna. " Była to widownia hucznych i tłumnych bankietów, więc też najdostojniejszym w niej sprzętem była "służba", czyli po dzisiejszemu serwis lub kredens. Taka służba miewała olbrzymie rozmiary, składała się z licznych przegród otwartych i zamykanych, piętrzyła się pułkami i uginała pod ciężarem sreber, najczęściej augsburskiej i norymberskiej roboty. Nie dość bowiem, że na magnackich stołach jadano z szczerego srebra; oprócz użytkowego serwisu gromadzono w sali stołowej całe skarbce przepysznych sreber dekoracyjnych: mis, prawd, puharów, rostruchanów, dzbanów, nalewek, świeczników i t… p. Zamiłowanie w srebrach, gromadzenie wspaniałych naczyń najprzedniejszej roboty, przybierało w dawnej Polsce cechy prawdziwej namiętności. Kiedy Stefan Potocki, starosta feliński, zięć hospodara Mohiły, wybiera się na swoją awanturniczą wyprawę do Wołoszczyzny, składa swoje srebra dla bezpieczeństwa w podziemiach odhajeckiego zamku, a z ich spisu dowiadujemy się, że w depozycie tym było 22 skrzyń srebrnego serwisu najkosztowniejszej roboty, 10 puzder srebrnych łyżek, 40 dużych konwi, około 200 puharów i rostruchanów i t… d. Hieronim Sieniawski, starosta lwowski, pożyczając 30. 000 zł., daje w zastaw srebra stołowe, a jeśli się zważy, że zastaw musiał przewyższać wartością swoją przynajmniej o całą trzecią część sumę pożyczoną, że zastawione srebra były tylko pewną zbędną częścią jego kredensu, i że w owych czasach za taką kwotę można było kupić znaczne już dobra ziemskie, będziemy mieć wyobrażenie o rozmiarach tego zbytku. Po podkomorzym przemyskim Wojciechu Boboli (1631) pozostaje sto mis szczerosrebrnych, mnóstwo dzbanów, nalewek, puharów, między niemi także szczerozłote i z górnego kryształu. Inwentarz sreber w zamku dubieńskim księcia Konstantego Wasyla Ostrogskiego, wojewody kijowskiego, spisany w r. 1616, obejmuje przeszło 600 sztuk srebra, przeważnie dużej wagi i misternej roboty złotniczej, bo kutych au repoussé, figuralnie rzeźbionych, pstrozłocistych i rytowanych. Są tam stoły, wanny i baryły, całe z szczerego srebra. Trzeba atoli przyznać, że zbytek ten łączył się w wielkich domach polskich z pewnym szlachetniejszym, bo estetycznym niejako instynktem, z pobieżnych bowiem nawet opisów, jakie podają inwentarze, wnosić można, że te kosztowne naczynia kredensowe miały nietylko wartość kruszcu, ale i wyższą może od niej wartość artystyczną; w inwentarzu np. Urszuli Sieniawskiej znajdujemy nalewki i puhary z jeleniem, kielichy z Fortuną, z lewkami, z orłem trzymającym herb litewski, z Salwatorem, z Samarytanką, z Kurcyuszem, z Wenerą, z satyrem, który orła trzyma, z głowami męskiemi i białogłowskiemi i t… p., blizkiem jest tedy przypuszczenie, że były to arcydzieła sztuki złotniczej, współcześnie tak wysoce rozwiniętej we Włoszech i Niemczech. W sali stołowej pałacu Kazanowskiego znajdowała się baryła srebrna, obejmująca 40 garncy wina, przepasana złocistemi obręczami, na której siedział Bachus, również z szczerego srebra, a nadto była w tej sali srebrna fontana, z której podczas biesiad wzbijał się na kilka łokci w górę winotrysk. Niekiedy ustawiano na służbie wśród sreber także barwiste, o fantastycznych formach szkła weneckie z Murano – "choć z Murania ma kryształy", mówi w jednym wierszu swoim Wespazyan Kochowski – porcelany chińskie i fajansy włoskie, wówczas w Polsce dla rzadkości i trudności dalekiego transportu równie drogie, a może droższe od sreber, zapewne owe vasa porcellana indica, które ks. Baranowski wysyła z Rzymu królowi Zygmuntowi III; znajdujemy je też po zamkach i po znaczniejszych dworach, jak np. w Tropi, w Nieświeżu, w Ogrodzieńcu, gdzie obok naczyń z górnego kryształu, oprawnych w złoto, i "kokosów", t… j… kubków z kokosowego orzecha, na kredensach stały farfury i szkła tak drogocenne, że je przed najazdem szwedzkim wraz z najdroższemi klejnotami zakopywano w ziemi.
Co nas w urządzeniu zamków uderza, to fakt, że podczas gdy pod architektonicznym względem mają wyłącznie lub przeważnie piętno włoskie, to dekoracya ich wewnętrzna, głównie sprzęty, srebra i galanterye są pochodzenia niemieckiego lub flamandzkiego. Ossolińscy posługują się niemieckim malarzem Justem Ammanem, zamek Sieniawskich w Brzeżanach dekoruje stukaturami i rzeźbami Wrocławianin Pfister, podhoreckie sale i komnaty ozdabia pędzlem Jan de Baan, a w warszawskim pałacu Kazanowskich zastaje Jarzemski "holendrowe malarze w szerokich pludrach", jak malują obrazy. Gdańsk był pośrednikiem między polskimi amatorami zbytku a utworami niemieckich rękodzieł artystycznych; Wrocław, Norymberga i Augsburg, z któremi kupiectwo naszych stolic utrzymywało ciągłe relacyę, miały zawsze bardzo wydatne pole zbytu w Polsce. Mimo dwóch Francuzek na tronie polskim w XVII wieku nie traci u nas przewagi artystyczny przemysł niemiecki, dopiero z końcem XVIII wieku wypiera go z pałaców zwycięzko smak i artystyczna produkcya Francyi.
W każdym większym zamku była kaplica, a jeśli część zamku, poświęcona codziennemu życiu i czysto świeckim celom, uderzała bogactwem i świetnością sprzętu i dekoracyi, o ileż bardziej godziła się wspaniałość przybytkom modlitwy w społeczeństwie tak pobożnem. W dwóch dochowanych dotąd a znanych nam kaplicach, dochowanych jednak tylko w szkielecie, pozbawionym po największej części bogatej niegdyś dekoracyi w obrazach, sprzętach i aparatach, w zamku Krasickich i w zamku Sieniawskich, widzimy dziś jeszcze, ile kosztu łożono na ich artystyczne urządzenie. Kaplica zamkowa w Krasiczynie do dziś dnia imponuje bogactwem rzeźb i ornamentacyj, a mianowicie intarsyj w drzewie; kaplica w Brzeżanach, przeznaczona zarazem na mauzoleum rodziny Sieniawskich, pokryta jest rzeźbami świetnego dłuta Jana Pfistera, które całą swą bujność okazało przedewszystkiem w kopule i dekoracyi prawego skrzydła, obsypując je rozetami i puttami, festonami kwiatów i owoców, kaplica w zamku oleskim, który już w r. 1664 był na poły ruiną, miała bogatą marmurową posadzkę, sklepienie z "rzezaniem bardzo pięknem, z wierzchu złocistem", jak się wyrażają lustratorowie, ołtarz misternie rzeźbiony, ławki wykonane subtelnie snycerską robotą i pozłacane całe do koła. Nietylko w pierwszorzędnych zamkach magnackich znajdowały się takie bogate kaplice, spotykamy je także w domach możniejszej szlachty. W dworze Wielopolskich w Tropi była kaplica mała, ale po amatorsku wypieszczona, klejnocik modrzewiowej siedziby. Jak wiemy z inwentarza, spisanego r. 1637, kapliczka ta miała strop kasetowany i suto rzeźbiony, kaset było 16, a każdą wypełniał obraz religijnej treści. Ołtarz uderzał bogatą snycerską robotą i ozdobiony był posągami z alabastru, na ścianach wisiało przeszło sto miniatur pargaminowych, ławki czyli t… zw. formy były rzeźbione i złocone – ornaty, mszały, kielichy prawdziwie przednie i kosztowne.I.
Sielskość i rycerskość to główne, niemal wyłączne cechy życia szlacheckiego w przeszłości. Nad ten spiżowy posąg w warszawskim pałacu kanclerza Ossolińskiego, wyobrażający Polskę w postaci niewiasty z pługiem u stóp a z mieczem w dłoni, nie mogło być trafniejszej allegoryi. Ów zwyczaj drobnej szlachty niektórych okolic kraju, która przy rozmierzaniu zagonu używała szabli jako jednostki mierniczej, owa legenda o wielkim hetmanie, któremu kiedy jeszcze był młodzieńcem, wręcza spotkany na polu chłopek właśnie co wyoraną pługiem buławę, wróżbę i godło przyszłej dostojności i chwały – to symbolika ziemiańsko-rycerskiej cechy polskiego świata. Sielskość daje wszystką barwę życiu, obyczajom, wczasom i trudom, historyi nawet i literaturze. Jeden z uczonych naszych wykazał trafnie na krakowskim zjeździe Kochanowskiego, jak nasi pisarze i poeci wszystkie swoje obrazy, przenośnie, porównania, czerpali z sielskiej wyłącznie obserwacyi. "Wsi spokojna, wsi wesoła, któryż głos twej chwale zdoła" – słowa te czarnoleskiego poety służyć mogą za dewizę życiu całej szlacheckiej Polski a mnóstwo jej waryantów spotykamy nietylko w drukowanej literaturze ale i w tych rękopiśmiennych wierszach i wierszykach, które się przechowały po bezimiennych autorach. Warto dla charakterystyki tej dominującej strony polskiego życia w przeszłości przytoczyć tu kilka zwrotek jednej z tych wierszowanych gloryfikacyj sielskiego, ziemiańskiego bytu, którym Karol Szajnocha w swoich Dwóch latach nie wahał się przypisać wagi historycznych dokumentów, stwierdzających powszechną idyllizacyę szlachty ze szkodą jej politycznej i rycerskiej energii w przededniu wielkiej burzy, co miała wstrząsnąć podwalinami Rzeczypospolitej w połowie XVII wieku:
O pompy żadne nie stoję,
Mając spełna wioskę swoję,
Z kmiotkiem sprawa, moja zabawa.
To moje wszystkie klejnoty:
Dobra myśl, tańce, zaloty,
Wieniec na głowie; fraszka królowie.
Zaprzągłszy w pług sforne woły,
Rad zasiadam z przyjacioły,
Wszystkie tytuły, pełne ampuły.
Najdzie w piwnicy węgrzyna,
Chmiel wystały do komina
Niech przystawiają, a w dudy grają.
W kuchni domowa zwierzyna,
Sam jeleń nie nowina,
Rybkę mam świeżą, chleb na stół dzieżą.
Czasem też i z kramnym jadam,
Czasem i z książęty siadam,
Choćbym tu przydał: i królam widał.
Lamus pełen wszelakiego
Jest rynsztunku żołnierskiego,
Obrona w zdrowiu jest w pogotowiu.
W stajni Turek ugłaskany,
W stadzie cekiel farbowany,
Jest i siedzenie świetne na ścienie.
Obora tłusta, w stodole
Nie pustki, bo płodne role;
Za okny pszczoła, dyeta zgoła.
Karczma we wsi, pode dworem
Łaźnia, browar nad jeziorem,
Granica z lasem, drwa jak za pasem.