- promocja
Życie społeczne zwierząt. Jak współpracą podbito świat przyrody - ebook
Życie społeczne zwierząt. Jak współpracą podbito świat przyrody - ebook
„Ekscytująca… Ward w niepohamowany i zaraźliwy sposób interesuje się praktycznie wszystkim, co pełza, czołga się, wspina, pływa, skacze, biega lub lata – od trzmieli po pawiany i afrykańskie słonie… Czytanie tej książki jest jak wejście do labiryntu z niespodziankami czekającymi na każdym kroku. To wszystko łączy naturalny dar autora do opowiadania historii i niesamowite poczucie humoru”.
„Wall Street Journal”
Czasami życie społeczne zwierząt nie różni się wiele od naszego. Słonie urządzają pogrzeb dla zmarłych członków rodziny. Modrowrońce tworzą więzi z partnerami na całe życie, a razem z innymi parami i ich potomstwem trzymają się tego samego stada. Szczury pomagają nieznajomym w potrzebie. Dlaczego więc wciąż wierzymy, że życiem w królestwie zwierząt rządzi rywalizacja?
W książce Życie społeczne zwierząt biolog Ashley Ward zabiera nas w dziką podróż po całym świecie, pokazując na każdym kroku, jak zwierzęta budują społeczeństwa.
Rezultatem jest obalająca mity lektura, pełna zaskakujących inspiracji do tego, jak wszyscy moglibyśmy żyć razem.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8387-061-8 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
…Człowiek jest z natury stworzony do życia w państwie, taki zaś, który z natury, a nie przez przypadek żyje poza państwem, jest nędznikiem, albo nadludzką istotą .
Państwo jest pierwej od jednostki .
Kto zaś nie potrafi żyć we wspólnocie albo jej wcale nie potrzebuje,
będąc samowystarczalnym, bynajmniej nie jest członem państwa,
a zatem jest albo zwierzęciem, albo bogiem¹.
Arystoteles
W tropikalnych lasach na północy Trynidadu natura krok po kroku przejmuje opuszczony dom. Po ścianach pną się liany, a z wybitych okien wychylają się młode drzewka, które zapuściły korzenie w kruszejących murach. Również zwierzęta zwietrzyły okazję i wprowadziły się do środka. W samym sercu domu, w zatęchłej przestrzeni pod chylącymi się schodami, schronienie znalazło zwierzę o groźnej reputacji – nietoperz wampir. Podczas upalnego parnego dnia wampiry tulą się do siebie w chłodnym zaciszu legowiska, odpoczywają i zbierają siły przed polowaniem. A gdy zapada zmierzch, budzą się do życia. Głodne po całodziennym poście, rozwijają skrzydła i przeczesują las w poszukiwaniu krwi. Polują na śpiące ssaki – te, które straciły czujność. Celem ataku może być każdy – jeleń lub pekariowiec, zwierzę domowe, a nawet nieuważny człowiek.
Na leśnej polanie wampir ostrożnie krąży nad przywiązaną do palika kozą. Nie jest świadoma jego obecności, słaby odgłos trzepoczących skrzydeł ginie pośród dźwięków trynidadzkiej nocy. Nietoperz niepostrzeżenie ląduje i nieporadnie mknie po ziemi w kierunku ofiary. Robi nacięcie w ciele kozy, przecinając skórę zębami niczym skalpelem, docierając aż do mięsa. Gdy krew zaczyna płynąć, wypija ją łapczywie, pochłaniając równowartość jednej trzeciej własnej masy. Najedzony, oddala się tak cicho, jak się pojawił, zostawiając nieświadomą ofiarę, mimo że z jej rany sączy się krew, co jest spowodowane antykoagulantami zawartymi w ślinie napastnika.
Wróciwszy do walącego się budynku, nietoperze, które miały owocną noc, mogą zacząć trawić posiłek. Ale nie wszyscy łowcy odnieśli sukces. Duże ssaki, które wybierają na swoje ofiary, są rzadkością, a wiele z tych, które można znaleźć, jest świadoma zagrożenia, jakim są nietoperze. Głodne osobniki mają coraz mniej czasu: brak pokarmu trzy noce z rzędu może oznaczać głód i śmierć. Jednak w tym momencie zachowanie wampira przeczy jego złej reputacji. W sytuacji, w której jeden z towarzyszy wiszących w miejscu wspólnego noclegu nie zjadł posiłku, do akcji wkracza dobrze odżywiony kolega. Niczym rodzic opiekujący się pisklętami w gnieździe, skuteczny myśliwy troszczy się o mniej fartownego druha, przekazując mu część krwawej zdobyczy w procesie zwanym regurgitacją. Gdy szczęśliwemu dziś nietoperzowi pewnego razu się nie powiedzie, może liczyć na to, że koledzy się odwdzięczą i postąpią tak samo. W walce o przetrwanie nietoperze wspierają się wzajemnie; to strategia, która świetnie sprawdza się w niepewnych czasach.
Taka współpraca jest znakiem rozpoznawczym zwierząt społecznych. Chociaż stopień, w jakim wampiry dbają o dobrostan współplemieńców, nie jest bynajmniej powszechny, prawie wszystkie zwierzęta, które żyją w grupach, udzielają sobie nawzajem pewnego rodzaju wsparcia. Przejawem tego na najbardziej podstawowym poziomie jest tak zwane buforowanie społeczne. Polega ono na tym, że zwierzęta społeczne, od maleńkiego kryla po człowieka, odnoszą wyraźne i wymierne korzyści z samego przebywania w pobliżu osobników własnego gatunku oraz z możliwości interakcji z nimi. Obecność innych dodaje otuchy, wspiera zbiorowość. W przypadku naszego gatunku nigdy wcześniej nie miało to aż tak dużego znaczenia. Niedawne doświadczenia lockdownu i dystansu społecznego spowodowane pandemią covid utrudniły nam kontakt i skazały wielu ludzi na samotność. Nic dziwnego, że nastąpił kryzys zdrowia psychicznego. Równolegle postęp technologiczny stopniowo pozbawia nas wielu codziennych interakcji, które kiedyś stanowiły część normalnego życia. Kasy samoobsługowe, bankomaty, biletomaty: wszystkie te urządzenia eliminują komunikację twarzą w twarz, słuchawki odcinają nas od codziennych rozmów, a internet zastępuje kontakty w czasie rzeczywistym.
Pytanie brzmi: czy to ma znaczenie? Uważam, że tak. My, ludzie, jesteśmy organizmami głęboko społecznymi. Nasze życie łączy się jak w sieci z życiem przyjaciół i bliskich, a każdy z nas odgrywa rolę w jakiejś społeczności, która określa i kształtuje wzorce zachowań jej członków. Ta społeczna predylekcja pozwoliła nam osiągnąć o wiele więcej, niż byłoby to możliwe, gdybyśmy byli samotnymi bytami. Poza tym daleko idące skutki życia obok siebie obejmują wszystko, od rozwoju języka mówionego po sposoby, w jakie wchodzimy ze sobą w codzienne interakcje. Dało to podstawę do rozwoju inteligencji, charakterystycznej dla naszego gatunku. Koniec końców instynkt współpracy stał się fundamentem naszej cywilizacji. Ten instynkt jednak nie pojawił się wraz z pierwszymi ludźmi; był raczej czymś wrodzonym, uzyskanym dzięki wspólnym korzeniom ze zwierzętami, pośród których żyjemy.
W całym królestwie zwierząt tysiące osobników przystosowały się do życia społecznego, by móc rozwiązywać codzienne problemy. Widzimy, że życie w grupach stanowi podstawę sukcesu wielu gatunków. Co więcej, możemy odnaleźć bezpośrednie i istotne podobieństwa między naszymi społecznościami a tymi tworzonymi przez zwierzęta, z którymi dzielimy planetę. Te podobieństwa, echa naszej własnej ewolucyjnej drogi, pomagają nam docenić, w jaki sposób socjalność tak wszechstronnie kształtuje nasze życie. Dzięki zrozumieniu zwierząt możemy o wiele lepiej zrozumieć siebie samych i nasze społeczeństwa.
Przyglądanie się zwierzętom i badanie ich zachowań od zawsze było moją największą pasją. Poświęcałem temu niekończące się godziny. Kiedyś jako dziecko leżałem na brzuchu i wpatrywałem się w strumyczek tak długo, aż gronostaj pomylił mnie z kłodą i postanowił przejść na drugi brzeg, by się napić, zaledwie kilka centymetrów ode mnie. Kiedy spojrzałem w górę i spotkałem się z nim oko w oko, zaskoczony zwierzak podskoczył tak wysoko, że nawet jego własne pchły biły mu brawo.
Fascynacja stworzeniami to jedno. Jednak przekształcenie tego w pracę mojego życia wydawało się niemożliwe. Brakowało mi pewności siebie, by podążyć za ambicjami, których źródłem był świat zwierząt; szkołę skończyłem z niezbyt imponującą zbieraniną różnorodnych kwalifikacji i podryfowałem w kierunku pracy biurowej. Zostałem w niej przez pięć lat, tkwiąc w rutynie, którą sam sobie stworzyłem. I być może tkwiłbym w niej do tej pory, gdyby nie interwencja mojego przełożonego. Dużo czasu zajęło mu dostrzeżenie mojej niekompetencji, ale wreszcie mnie zwolnił.
Zmuszony do życiowej zmiany, zastanawiałem się, co mógłbym odtąd robić. Może udałoby mi się wykorzystać skromne umiejętności i pilnować eksponatów w oceanarium Scarborough SeaLife Centre? Raczej nie było to wymarzone stanowisko, ale pomysł pracy ze zwierzętami, obojętnie jakiej, przywoływał radosne wspomnienia popołudniowych penetracji basenów skalnych czy obracania pni w poszukiwaniu różnych stworzeń. SeaLife potrzebowało kogoś do opieki nad rozmaitymi jeżowcami, krewetkami i rozgwiazdami. Skontaktowałem się z nimi (z kierownictwem, nie ze zwierzętami). Od razu dali mi prztyczka w nos. „Musisz mieć dyplom z biologii, żeby zmywać glony ze starego homara” – brzmiała odpowiedź.
Przynajmniej już wiedziałem, czego potrzebuję. Zapisałem się na Uniwersytet w Leeds, gdzie próbowałem odnaleźć sens w bezmyślnym powtarzaniu struktury aminokwasów. Po dwóch latach, kiedy zbliżałem się do punktu krytycznego na drodze do uzyskania stopnia naukowego, poznałem bratnią duszę – Jensa Krausego, jednego z pracowników akademickich z Leeds. Człowieka, który miał równie wielką ciekawość świata ożywionego. Poza tym robił również wspaniałą karierę, badając zachowania zwierząt. Nagle okazało się, że to ma sens. Po raz pierwszy wiedziałem, czego chcę. Wszystko widziałem oczami wyobraźni, nawet jeśli droga nie zawsze była łatwa. Mam nadzieję, że zwierzęta ze Scarborough, czwartego co do wielkości oceanarium, życzą mi dobrze i w swoich serduszkach wybaczą mi, że je porzuciłem.
Te wspomnienia mają na celu nie tylko pokazanie ci, drogi czytelniku, jak trudno było mi przyznać się przed sobą, że chciałem zostać naukowcem. Chodzi o to, że mój życiowy cel stał się wyraźniejszy przez sam fakt kontaktu z innym człowiekiem, który podzielał moje zainteresowania. Uświadomienie sobie, że człowiek potrzebuje innych ludzi, by pomogli mu zrozumieć własny umysł i to, czego chce od życia, jest doświadczeniem wielu osób. Niestety, powszechna jest również ludzka skłonność do niedoceniania tej właśnie potrzeby i tego, że wspólnota i współpraca są fundamentem postępu i życia w poczuciu sensu.
Aspektem ludzkiego zachowania, który przyczynił się bardziej niż cokolwiek innego do niezwykłego sukcesu człowieka, jest towarzyskość – zdolność do życia i pracy obok siebie w grupach, do współpracy. Od czasów prehistorycznych do współczesnych pozwalało nam to rozwiązywać problemy, chronić się przed drapieżnikami i polować na zwierzynę, dzielić się informacjami i uczyć się od siebie nawzajem, odkrywać świat i pokonywać ogrom wyzwań. Odkąd pierwsi współcześni ludzie pojawili się w Afryce około 300 tysięcy lat temu, społeczeństwo ewoluowało wraz z nimi. Prawdopodobnie przez pierwsze 290 tysięcy z tych lat żyliśmy jako łowcy-zbieracze w małych koczowniczych grupach. Później, gdy świat wyłonił się z ostatniej epoki lodowcowej, ocieplający się klimat i ludzka pomysłowość doprowadziły do rewolucji neolitycznej, a my po raz pierwszy zaczęliśmy żyć jako rolnicy w małych osadach. Od tego momentu nasza cywilizacja rozwijała się w szybkim tempie, a towarzyszyły jej inne gatunki, takie jak bydło, kozy, psy – wszystkie zwierzęta społeczne, podobnie jak my.
Współczesne środowisko człowieka to połączenie kultury, relacji, praw i konfliktów; obejmuje rodziny, społeczności, miasta i narody. Może się nam wydawać, że pod tym względem różnimy się od innych zwierząt, ale choć nasze społeczeństwo z pewnością ma inny charakter, to nie jest ono jedyne w swoim rodzaju. Wiele zwierząt społecznych organizuje się w podobny sposób. Co więcej, robiły to przez miliony lat, zanim się pojawiliśmy. Nasz instynkt społeczny, nasza zbiorowość mają pradawny rodowód i wiele wspólnego ze społecznościami innych zwierząt. Dzisiaj, w świecie, który wydaje się pełen jednostek poruszających się po miejskich krajobrazach i samotności, prawdopodobnie bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy tych analogii. Dlaczego? Ponieważ przypominają one o podstawach, które kształtują zachowanie, a badanie społecznych zachowań zwierząt nie tylko dostarcza cennych spostrzeżeń, ale także rzuca światło na ewolucyjne fundamenty ludzkiej socjalności.
Oczywistym tego przykładem jest język. Komunikacja stanowi zasadniczy aspekt życia w grupach i interakcji w środowisku społecznym. Im bardziej złożona sieć relacji, tym ważniejszy się staje. Język pozwala nam poruszać się w naszych zbiorowościach, dogadywać się, budować i rozwijać relacje, uczyć się i pertraktować. Umożliwił nam także łączenie się w spójne, współpracujące ze sobą zespoły, od myśliwskich grup naszych przodków po współczesne organizacje i instytucje. Równolegle rozwijały się nasze kultury, kodyfikując zachowania i normy społeczne, zasady, dzięki którym się porozumiewamy, oraz system moralny, w którym funkcjonujemy. Choć ludzki język i kultura wyglądają zupełnie inaczej niż języki i kultury spotykane wśród zwierząt żyjących w grupach, nie sprawia to, że jesteśmy wyjątkowi – czyni nas to po prostu innymi. Dowiadując się o tym, jak pewne zwierzęta żyją razem, możemy trochę lepiej zrozumieć samych siebie.
Każdy z nas może odczuć korzyści płynące z bliskich osobistych przyjaźni. Te uczucia działają nie tylko na poziomie mózgu, ale przenikają także do naszej fizjologii za pośrednictwem hormonów, które z kolei chronią nas przed najgorszymi skutkami stresu. Posiadanie przyjaciół i rodziny jest dla nas do tego stopnia dobre, że osoby prowadzące aktywne życie towarzyskie żyją dłużej. Nie będzie zaskoczeniem, że to samo można powiedzieć o innych zwierzętach stadnych. Chociaż pomoc, jaką nietoperze wampiry oferują swoim kolegom z miejsc noclegu, jest tego dobitnym przykładem, to nieuchwytne, trwałe wsparcie uzyskane po prostu dzięki interakcji stanowi dla zwierząt społecznych najpotężniejszą pomoc. Również w tym przypadku możemy docenić wspólne powiązania, które łączą nas z pozostałymi gatunkami, nawet jeśli być może pamięć o tym dociera do nas powoli.
Badania naukowe z ostatniego półwiecza wymusiły ponowne spojrzenie na nasze rozumienie socjalności i współpracy zwierząt. W ostatnich latach uzyskaliśmy dzięki technologii niezwykły wgląd w zachowanie zwierząt w rojach, ławicach, gromadach, stadach, a nawet w naszych własnych ludzkich zbiorowiskach. Dostrzegliśmy uderzające podobieństwa między nami a naszymi zwierzęcymi kuzynami. Równocześnie zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak skomplikowane są zwierzęta, i ujrzeliśmy naszą własną socjalność w nowym świetle, uświadamiając sobie, że jest ona podstawowym odruchem zwierzęcym. Niektórzy odrzucają ten pomysł, uważając, że ludzie są oddzielną i wyjątkową grupą. Jednak różnica między nami a pozostałymi gatunkami jest, jak powiedział Darwin, różnicą stopnia, a nie rodzaju.
Po prawie ćwierć wieku od czasu, gdy podjąłem pierwsze nieudolne próby obrania drogi życiowej, mogę spojrzeć wstecz na spełnione marzenie i pasmo przygód. Niebywałym przywilejem było badanie z bliska niektórych niesamowitych stworzeń świata i analizowanie sposobów oraz powodów ich zachowań społecznych. W następnych rozdziałach omówię grupy zwierząt, zaczynając od kryla antarktycznego, a kończąc na naszych najbliższych krewnych, szympansach i bonobo. Łączy je to, że są społeczne.
Wyrażenie to dla wielu różnych ludzi ma wiele różnych znaczeń, ale na potrzeby tej książki definiuję zwierzę społeczne jako takie, które lgnie do innych osobników swojego gatunku, żyje i współdziała w grupach. Pracą mojego życia jest badanie takich interakcji między zwierzętami: z jednej strony tego, jak odnoszą się do siebie nawzajem, jak spiskują i rywalizują, a z drugiej – jak się jednoczą i współpracują.
Ta książka jest próbą pokazania zachwytu, który wciąż odczuwam w obecności zwierząt.