Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zygmunta Krasińskiego Listy o poemacie Kajetana Koźmiana Stefan Czarniecki poprzedzone wstępnem słowem i życiorysem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zygmunta Krasińskiego Listy o poemacie Kajetana Koźmiana Stefan Czarniecki poprzedzone wstępnem słowem i życiorysem - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 310 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

O po­ema­cie Ka­je­ta­na Ko­zmia­na

Ste­fan Czar­niec­ki

Po­prze­dzo­ne wstęp­nem sło­wem i ży­cio­ry­sem.

Po­znań,

Na­kła­dem J. K. Żu­pań­skie­go.

1859.

Nic da­nem było Zyg­mun­to­wi wal­czyć sza­blą, od przod­ków odzie­dzi­czo­ną, lecz wal­czył orę­żem my­śli i du­cha, a za­wsze świet­nym i szla­chet­nym. – Dal­sze i cią­głe po­stę­py jego były tak zna­mie­ni­te s że le­d­wie wy­szedł z dzie­cin­ne­go wie­ku już uży­wał usta­lo­nej sła­wy zna­ko­mi­te­go i peł­ne­go na­dziei mło­dzień­ca. Wsze­la­ko od roku 1828, w któ­rym pierw­szy jego wy­jazd z kra­ju na­stą­pił, już go Ka­je­tan Koź­mian wię­cej nic uj­rzał, ile że sam po r. 1831 schro­nił się do wiej­skiej za­ci­szy, któ­rej aż do ostat­nie­go dnia ży­cia nie opu­ścił. – Ze zmia­ną oko­licz­no­ści nie ze­rwa­ły się jed­nak sto­sun­ki mię­dzy Koź­mia­nem a oj­cem Zyg­mun­ta. Choć ten w zna­cze­niu po­zo­stał, tam­ten zszedł z wi­dow­ni kra­jo­wej nie wy­rze­kli się wza­jem sie­bie daw­ni przy­ja­cie­le. Je­ne­rał Kra­siń­ski kil­ka­krot­nie od­wie­dzał Pio­tro­wi­ce miej­sce za­miesz­ka­nia au­to­ra Zie­miań­stwa, utrzy­my­wał z nim ty­go­dnio­wa, ko­re­spon­den­cyę, udzie­lał mu wia­do­mo­ści o synu, i do koń­ca wier­nej do­cho­wał mu przy­jaź­ni, za któ­rą niech mi bę­dzie wol­no zło­żyć wy­raz wdzięcz­no­ści na gro­bie dziś już zmar­łe­go ojca Zyg­mun­ta. – Sła­wa nad­zwy­czaj­nych… zdol­no­ści po­etycz­nych, i wznio­sło­ści du­cha au­to­ra Iry­dio­na, do­cho­dzi­ła i do ustro­ni Ka­je­ta­na Koź­mia­na, któ­ry ra­do­wał się nią" i po­kla­ski­wał jej. Gdy więc roz­po­cząw­szy w 62 roku ży­cia wiel­kich roz­mia­rów po­emat, któ­ry w 70 za­koń­czył, a w któ­rym wśród smut­ku owej epo­ki po­krze­pie­nia szu­kał, do­wie­dział się w 1844 o przy­by­ciu Zyg­mun­ta do kra­ju, po­wie­rzył sy­no­wi pierw­sze pie­śni wy­koń­czo­ne dla prze­wie­zie­nia ich do War­sza­wy i pod­da­nia pod sąd mło­de­go wiesz­cza. Do na­der mi­łych wspo­mnień ży­cia po­li­czam pa­mięć tych chwil, w któ­rych w do­bra­nem kole kil­ku przy­ja­ciół, od­czy­ty­wa­łem Zyg­mun­to­wi prze­sła­ne mu pie­śni, pod­czas gdy on z wła­ści­wą so­bie po­ry­wa­ją­cą wy­mo­wą tłó­ma­czył do­zna­wa­ne wra­że­nia, wy­ty­kał z rzad­ką by­stro­ścią kry­tycz­ną do­strze­żo­no wady i uster­ki tak w ca­łych ustę­pach, jak w po­je­dyń­czych wier­szach, i wy­ra­żał za­chę­ca­ją­ce ży­cze­nie, aby dzie­ło ro­sło, wy­ra­bia­ło się, i do koń­ca do­pro­wa­dzo­nem było. Tych to wra­żeń wy­raz prze­słał on sa­me­mu au­to­ro­wi po raz pierw­szy, w li­ście pi­sa­nym r. 1844, i od­tąd za­wią­za­ła się mię­dzy śpie­wa­kiem

Czar­niec­kie­go, a twór­cą. Iry­dio­na ko­re­spon­den­cya, wśród któ­rej młod­szy wieszcz za­grze­wał ogniom pierś star­sze­go pi­sa­rza, rosą ożyw­czych słów od­świe­żał jego po­my­sły po­etycz­ne, i es­te­tycz­ne wy­obra­że­nia. Star­szy pi­sarz tłó­ma­czył się, zwie­rzał się z po­jęć swo­ich o sztu­ce, wy­zna­wał wy­trwa­łość w wie­rze czy li­te­rac­kiej, czy w każ­dej in­nej. Mimo nie­ja­kie od­cie­nia w tych lub owych zda­niach i wy­obra­że­niach, zro­zu­mie­li się, uczu­li po­ciąg do sie­bie, tu­dzież sza­cu­nek wza­jem­ny oba pi­sa­rze, i ów sę­dzi­wy, któ­ry prze­szłość wy­obra­żał, i ów młod­szy, któ­ry był te­raź­niej­szo­ści a może bar­dziej jesz­cze przy­szło­ści przed­sta­wi­cie­lem. Zro­zu­mie­li się, bo spój­nią ich dwóch du­chów sta­no­wi­ła zu­peł­na zgo­da w naj­głęb­szych uczu­ciach, i w naj­święt­szej wie­rze, bo w sfe­rze mo­ral­nej nie wy­zna­wa­li róż­nych za­sad, od­mien­ne­go prze­ko­na­nia, bo oba wie­rzy­li, że "naj­wyż­sza, mą­dro­ścią cno­ta. " – że "nie grom ale srom na wie­ki za­bi­ja", że "sza­bla tyl­ko szla­chet­na, a nóż be­zec­ny", że "tyl­ko sil­na wia­ra w zba­wie­nie zba­wić zdol­na", że dla świę­tych ce­lów na­le­ży krew, ży­cic, mie­nie od­dać na ofia­ry,

Wszyst­ko dla nich po­świę­cić, prócz cno­ty, i wia­ry.

Otóż te wy­obra­że­nia oba od­da­wa­li sło­wem; tyl­ko młod­sze­go sło­wo było ogni­ste, uno­szą­ce, peł­ne mi­ło­ści i na­dziei, star­sze­go go­rą­ce tak­że czu­ciem, ale na­ce­cho­wa­ne po­wa­gą lat, i smut­kiem dłu­gie­go do­świad­cze­nia. Star­szy młod­sze­go ogniem nic raz się za­grze­wał i po­krze­piał; przy­gnę­bio­ny i wie­kiem i nie­szczę­ścia­mi cza­su, spo­strze­ga­jąc w so­bie ga­śnie­cie sił, ku nie­mu zwra­cał wej­rze­nie. Gdy w naj­bo­le­śniej­szym z po­mię­dzy bo­le­snych lat roku 1846, uczuł w du­szy omdle­nie i po­wąt­pie­wa­nie, tak się do nie­go w li­ście z 7 wrze­śnia 1846 od­zy­wał: "Ko­cha­ny i za­wsze czu­ciem przy­ja­cie­la ce­nio­ny ode­mnie Zyg­mun­cie! Oj­ciec twój sta­le na mnie ła­skaw i prze­ko­na­ny o mo­jej sta­rej przy­jaź­ni, pierw­szy i za­raz mi do­niósł, o Szczę­śli­wem uro­dze­niu się dru­gie­go wnu­ka a twe­go syna. Chcia­łem bez zwło­ki po­spie­szyć z po­win­szo­wa­niem i ży­cze­niem, aby ci się cho­wał na po­cie­chę w tych złych, a na przy­szłość gor­szych może

Zyg­mun­ta Kra­sin­skie­goWstęp­ne sło­wo.

Kie­dy w na­ro­dzie ja­kim żył pi­sarz zna­ko­mi­ty, wieszcz na­tchnio­ny, duch wznio­sły, któ­ry był po­krze­pi­cie­lem w smut­ku, ży­wi­cie­lem dusz i umy­słów brat­nich, po­wszech­ność kra­jo­wa ma nie­wąt­pli­we pra­wo do­po­mi­nać się o dro­gie po nim umy­sło­we i pi­śmien­ne po­zo­sta­ło­ści. Lecz nim one przej­dą, na dzie­dzic­two pu­blicz­ne, są pier­wej nie­za­prze­cze­nie wła­sno­ścią ro­dzi­ny zmar­łe­go, ta zaś zna­jąc naj­do­kład­niej za­mia­ry jego i chę­ci, wie co, kie­dy, i jak z tych po­zo­sta­łych skar­bów udzie­lić ro­da­kom. Tem prze­ko­na­niem prze­ję­ty li­sty i pi­sma Zyg­mun­ta Kra­siń­skie­go ja­kie w ręku moim mia­łem, znio­słem do skarb­cu pu­blicz­ne­go, skła­da­jąc je jego Czci­god­nej Wdo­wie, aby jed­ne i dru­gie do ko­re­spon­den­cyi męża włą­czy­ła, i wraz z nią ogło­si­ła dru­kiem. Lecz sama ich osno­wa tak od­ręb­ną sta­no­wi ca­łość, że i za­cna mał­żon­ka Zyg­mun­ta, i naj­bliż­si jego przy­ja­cie­le uzna­li, iż je osob­no wy­dać moż­na i na­le­ży, – wy­dać na­le­ży jako wznio­słej kry­ty­ki pi­smo, jako zna­ko­mi­tą es­te­tycz­ną pra­cę, zresz­tą ja­ko­że tak po­wiem straż przed­nią ko­re­spon­den­cyi przy­go­to­wu­ją­cej cza­sach. Niech bę­dzie po­dob­nym do ojca, a bę­dzie miał przy­jaźń i sza­cu­nek sta­rych, mi­łość i po­wa­ża­nie ró­wien­ni­ków, cześć wszyst­kich, a to są nie małe po­cie­chy, któ­rych nam jesz­cze i je­dy­nie uży­wać się go­dzi. Smut­kiem było dla mnie do­wie­dzieć się, że star­ga­ne zdro­wie nie do­zwa­la ci my­śleć o po­wro­cie do kra­ju, smut­no i na­der smut­no nie spo­dzie­wać się uści­snąć cię, ode­tchnąć two­ją radą, za­grzać się two­im ogniem, po­krze­pić się two­im sma­kiem i przy­ja­ciel­ską kry­ty­ką. – Ma­łe­mu sie­bie Mo­raw­skie­go, ko­rzy­sta­łem wie­le z jego uwag, lecz to jesz­cze nie do­syć. Zda­je mi się, że memu li­te­rac­kie­mu utwo­ro­wi cze­goś nie­do­sta­wać bę­dzie, póki Zyg­munt Kra­siń­ski nie po­wie "Do­brze. " Nie uwie­rzysz jak mnie ostu­dzi­ły ostat­nie, okrop­ne, wy­pad­ki ga­li­cyj­skie, po­wiem na­wet otrę­twi­ły. O mi­se­ri quos tan­ta, in­sa­nia. Stan li­te­ra­tu­ry, i mło­dych pi­sa­rzy wy­obra­że­nia, i ta cią­gła do prze­szło­ści nie­na­wiść, nie jest dla nas star­szych za­chę­ca­ją­ca. Wi­dzie­my, że nie masz dla nas po­tom­no­ści. Póź­ne po­ko­le­nia nie zro­zu­mie­ją nas i od­rzu­cą, jak te­raź­niej­sze zbez­czesz­cza i szar­pie. To co było nie wró­ci, to co jest za­smu­ca, to co bę­dzie może, prze­ra­ża. Jed­na Opatrz­ność zdol­na z tego od­mę­tu wy­obra­żeń, z tej anar­chii umy­sło­wej wy­pro­wa­dzić ja­kiś po­rzą­dek, ja­kąś spo­koj­ność, lecz już ani dla mnie, ani dla twe­go ojca. Smut­no was bę­dzie od­umie­rać na­tem mo­rzu wzbu­rzo­nych na­mięt­no­ści. W Bogu tyl­ko na­dzie­ja, że nie do­pu­ści góry prze­wrot­nych nauk uczniom."it.d. Zyg­munt od­po­wie­dział po­krze­pia­ją­ce­mi sło­wy w li­ście, któ­ry czy­tel­ni­cy pod nr. 4 znaj­dą. Sta­rzec wró­cił do pra­cy, a czu­jąc ile wśród wy­trwa­nia w niej, wi­nien był ra­dom i za­chę­cie mło­de­go przy­ja­cie­la, chciał jaw­ną wdzięcz­ność swo­ją uczy­nić, chciał uwiecz­nić, i przy­stę­pu­jąc do ostat­niej pie­śni po­ema­tu, ta­kim wstę­pem za­mie­rzał ją otwo­rzyć.

Do­bi­ja­łem do brze­gu i ręką, omdla­łą"

Chwy­ta­łem się za lady, pod roz­bi­tów ska­łą,

Gdy ra­nie bo­ha­ter woła "na wiry, od­mę­ty. "

A tu w pier­siach bez tchnie­nia, ga­śnie ogień świę­ty;

Kto wes­prze do no­we­go z bu­rza­mi za­pa­su!

Za­świeć mi! za­świeć gwiaz­do Pol­skie­go Par­na­su.

Ty cno­tli­wy! ty za­cny! – ogni­sty Kor­wi­nie!

Gdy pło­mień twe­go czu­cia, w pier­si moje wpły­nie,

Ock­nie się iskra si­wym przy­su­ta po­pio­łem

I do­bi­ję do brze­gu, ale z Tobą spo­łem.

Speł­ni­łeś w ży­ciu mo­jem, speł­niasz przy mym gro­bie,

Co ojcu, co oj­czyź­nie wró­ży­łem o To­bie.

W roz­po­czę­te­go dzie­ła krze­pi­łeś po­ło­wie

Nie daj urwać się w sła­bej dło­ni mdłej osno­wie.

Prze­cią­gnij ją na pole na­stęp­nych waw­rzy­nów,
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: