- W empik go
Żywot Adama Mickiewicza podług zebranych przez siebie materiałów oraz własnych wspomnień. Tom 1 - ebook
Żywot Adama Mickiewicza podług zebranych przez siebie materiałów oraz własnych wspomnień. Tom 1 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 662 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Życie wielkich poetów nie przestaje po wieczne czasy być przedmiotem badań i poszukiwali miłośników literatury.
Wychodząc z tego założenia, oraz wiedziony czcią synowską i poczuciem obowiązku względem Ojczyzny, od lat młodzieńczych wziąłem sobie za cel życia zgromadzić jak najobszerniejszy materyał dla użytku przyszłych biografów Adama Mickiewicza.
Samo urodzenie dawało mi większą niż innym łatwość do spełnienia tego zadania. W pozostałych po Ojcu papierach znalazło się niemało ważnych dokumentów. Przyjaciele Ojca, życzliwi dla syna, powierzyli mi swe zapiski rozmów z nim w rozmaitych okolicznościach i wspomnienia spisane z przeżytej z nim przeszłości. Ja sam nareszcie, od dzieciństwa prawie notowałem ważniejsze słowa Ojca i uwagi jego… w różnych przedmiotach, wypadki zaś.
których byłem świadkiem w domu rodzicielskim aż do 17-go roku życia, nie mogły się nie wyryć w mej pamięci na zawsze.
Tak tedy zaraz na wstępie byłem w posiadaniu obfitszego materyału, niż go mógł ktokolwiek posiadać. Nie poprzestałem jednak na nim i długie lata poświęciłem gromadzeniu coraz większych zasobów, poszukiwaniu coraz nowszych dokumentów do życia ojca w różnych miejscach i czasach. Gdy była możność po temu, odbyłem pielgrzymkę w rodzinne strony Ojca, miałem szczęście zastać jeszcze przy życiu kilku przyjaciół jego młodości i dostać od nich niejeden cenny dokument, jak np. część filareckich archiwów ocaloną od auto-da-fé, poznałem osobiście bohaterkę, IV-tej części Dziadów, słowem przez lat przeszło trzydzieści nie zaniechałem niczego, żeby wzbogacić me zbiory. Nieraz o jeden szczegół, o sprawdzenie jednej daty, wypadło mi korespondować latami całemi.
W ciągu, tego czasu sypały się jak z rękawa liczne publikacye pod formą wspomnień, opowiadań, anegdot i t… p… o Adamie Mickiewiczu. Nie dałem się tem odwieść od mego celu. Widząc nieraz mylność i niedokładność podobnych publikacyj, nie występowałem z ich prostowaniem, unikając przykrej często polemiki. Sam wielokrotnie ogłaszając drukiem będący w mem posiadaniu materyał literacki Poety, nie kwapiłem się z ogłaszaniem jego części biograficznej, lecz uzupełniałem ją wciąż, niezmordowanie, w nadziei, że jeśli nie zdołam podać wszystkich szczegółów życia Ojca, to nie pominę przynajmniej żadnego z ważniejszych i przekażę dla powszechnego użytku materyał sumiennie zebrany i ujęty w jednę nieprzerwaną całość".
Tym sposobem powstała książka, którą dziś wydaję na widok publiczny.
Czy po tylu pracach w tym samym przedmiocie, czy zwłaszcza po znakomitym Zarysie Biograficzno-Literackim Piotra Chmielowskiego, książka moja nie okaże się zbyteczną? Odpowiedź na to muszę pozostawić światłemu sądowi polskich czytelników.
Pozwolę tylko sobie zwrócić ich uwagę na zupełną odmienność mego założenia. Nigdy mi przez myśl nie przeszło kusić się o utwór literacki w jego prawdziwem i podniosłem znaczeniu. Urodzony i wychowany na obczyźnie, zkądżebym mógł zaczerpnąć to tchnienie, które dają autorowi ziemia i powietrze ojczyste? Nie bez obawy, po raz pierwszy w życiu wziąłem się do pisania po polsku i wiem, że sama polszczyzna moja potrzebuje pobłażania.
Książka niniejsza jest więc przede wszystkiem zbiorem materyałów, poczęści nieogłoszonych dotąd, poczęści znanych już wprawdzie, lecz nie dających się oddzielić od całości bez przerwania toku opowiadania. Długo nosiłem się z myślą ogłoszenia samych tylko dokumentów, odnoszących się do życia Adama Mickiewicza, bez żadnego z mej strony dodatku. Okazało się to niemożebnem: trzeba było dodać do nich chociażby nieudolne objaśnienie i zestawić je W pewnym ciągu. Tym sposobem zostałem zmuszony do wyrażania sądu o faktach i ludziach: dbając nadewszystko o dokładność pierwszych, względem ostatnich strzegłem się uprzedzeń, wypowiadam wszakże otwarcie co jest mem szczerem przekonaniem.
Dla łatwych do zrozumienia powodów nigdy się nie wdaję w rozbiór literacki dzieł mego Ojca. Jeszcze bardziej unikam i w przyszłości unikać będę nadawania czynom lub słowom jego jakiejbądź barwy politycznej czy społecznej. I jako poeta i jako człowiek, Adam Mickiewicz sam siebie tłumaczy dostatecznie przed potomnością.
Tom 1-szy obejmuje epokę od urodzenia Mickiewicza do wyjazdu jego za granicę, t… j… do 15-go Maja 1829 roku. Niemało w nim jest powtórzenia tego, co tak zajmująco i umiejętnie skreślił P. Chmielowski. Nic dziwnego, obaj czerpaliśmy z tych samych źródeł. Są jednak u mnie i nowe szczegóły, wyjęte z nieznanych dotąd dokumentów, iż wymienię Pamiętnik Franciszka Mickiewicza, listy Maryli i t… d.
O Filaretach i Filomatach, o ich procesie, o pobycie Adama w Rosyi i jego stosunkach ze spiskowcami rossyjskimi mogłem się rozwieść obszerniej i z większą, swobodą, niż autor Zarysu. Krępowały go zapewne względy, które nie istnieją dla mnie. W dalszem życiu emigracyinem Mickiewicza będą jeszcze większe luki do zapełnienia.
Zbyt obficie może przytaczam z listów osób współczesnych Mickiewiczowi, bez zważania, czy cytaty są w ścisłym związku z opowiadaniem. Lecz te listy tak wiernie uwydatniają rozliczne strony owoczesnego życia polskiego, wieje z nich taka woń atmosfery duchowej, którą oddychał Poeta, żem nie mógł oprzeć się czerpaniu z nich jak najwięcej.
Zdarza się, że nawpół zatarte rysy, odkryte na niekształtnej mozaice, dają artyście możność" odtworzenia wizerunku wielkiej historycznej postaci. Oby w tej mojej zbieraninie przyszły Mistrz znalazł choćby najsłabsze rysy, któreby mu posłużyły do odtworzenia, w odpowiednim blasku, postaci Adama Mickiewicza!
Władysław Mickiewicz.
Pisałem w Paryżu wśród przygotowań do przeniesienia na Wawel zwłok Adama Mickiewicza.II.Życie uniwersyteckie, związki studenckie, poznanie Maryli i początki działalności literackiej.
Litwa po 15-tym roku. – Rozwój uniwersytetu wileńskiego. – Stanowisko księcia Adama Czartoryskiego. – Opuszczenie Nowogródka i pobyt u kanonika Mickiewicza. – Poznanie się z Malewskimi. – Nowy rektor i skład profesorów. – Szubrawcy i wydawane przez nich wiadomości brukowe. – Sprzysiężenie Filomatów. – Maryla i pierwsze utwory. – Życzenia Jeżowskiego. – Wykłady w Kownie. – Stosunek z Kowalskimi. – Wycieczki do Wilna. – Filomaci organizują Promienistych. – Rozstrój moralny. – Powrót do Kowna.
W 1815 r. zachodzi stanowcza zmiana w stosunkach rządu rosyjskiego do Polaków. Aleksander I-szy nic wypowiada jeszcze, że mu niemiłe samo przypomnienie dawnych jego przyrzeczeń. Polacy sypią mu dalej pochwały w nadziei, że jeżeli nie odwrócą, to opóźnią przynajmniej cofnięcie tyle razy uczynionych im obietnic.
Po gromach bitew napoleońskich nastąpiła pozorna cisza. Ale każde pokolenie polskie, to odradzający się Dawid; ledwie dorasta lat, w których może władać procą, już szuka kamienia, by nim ugodzić Goliata.
Oburzenie na obłudę i złą wiarę świętego przymierza wywołuje wszędzie w Europie tajemne stowarzyszenia, które krzewią się też w kraju najbardziej pokrzywdzonym przez kongres wiedeński, to jest w Polsce. Powstają one najprzód w Warszawie i niebawem prowincye pójdą, za przykładem stolicy.
W uniwersytecie wileńskim Jan Śniadecki, astronom, po ośmioletniem rektorstwie podał się do dymisyi i zastąpił go chwilowo niemiec Lobenwein, jeden z tych cudzoziemców, których chętnie carowie ściągali do służenia im w Polsce. Nic ich z nią nie wiązało, a więc gotowi byli jej szkodzić o tyle, o ile rządowe cele i rachuby osobiste mogły tego wymagać.
Uniwersytet wileński posiadał profesorów znakomitych, ale ich działalność ograniczała się na wykładach naukowych, z młodzieżą wcale nie żyli, do siebie jej nie zapraszali. "Kiedym się magistrował, opowiadał Ignacy Domeyko, to Śniadecki nie raczył nawet pokazać się, a Jundziłł nie dopuszczał nas do ogrodu botanicznego. " (1)
Coraz jawniejszą niechęć władz rosyjskich i wieści o gwałtach popełnianych w Warszawie przez wielkiego księcia Konstantego pobudzały młodzież do tajemnego oporu. Stan ogólny kraju pogorszył się był już bardzo, gdy wileński uniwersytet doczekał się nareszcie nowego rektora i profesorów, obcujących z młodzieżą i wchodzących z nią w stosunki osobiste. Studenci z uniesieniem witali nauczycieli, którzy nietylko nie studzili ich zapału, ale rozdmuchiwali w nich świętą iskrę miłości ojczyzny.
Tych nowych prądów i tego przyspieszonego życia w uniwersytecie nie zrozumieli ludzie zkądinąd zacni, ale przyzwyczajeni do starej rutyny. Mniemając, że wszystko może iść po dawnemu, nie zdawali oni sobie sprawy ani z wstecznego kierunku sfer petersburgskich, ani ze wzrotu umysłów w Polsce. W zmianie zaszłej w stosunkach wzajemnych między profesorami a studentami widzieli oni objaw szkodliwy i naganny. Według słów Ignacego Domeyki (2)
–- (1) Z ustnych opowiadań Ignacego Domeyki. (2) Ibid.
"kiedy znalezieniem swojem Lelewel zyskał niezmierną popularność, to Śniadeccy i Jundziłł (1) nie taili swojego zgorszenia i studentom okazywali pewną niechęć. "
Książe Adam Czartoryski starał się utrzymać zgodę między jednymi a drugimi. W tej walce rozumu i serca byłby się niezawodnie przechylił na stronę ostatnią, gdyby wcześniej i dokładniej od innych nie wiedział, na co się zanosiło w Petersburgu.
W takiej to chwili wybrał się do Wilna młodzieniec mający wydać hasło nowego kierunku.
O podróży swojej z Nowogródka do Wilna, często Adam wspominał. Sani nadmieniał, że za jego czasów szlachcic, wybierający się w taką podróż, pisał testament. To też ze strachem przystępował do niej; nie przewidując wtedy, że koleje życia gotują jemu samemu i jego kolegom większe podróże po szerokim świecie. Przebiegł on z Moskwy do Krymu, z Petersburga do Włoch, z Paryża do Czarogrodu. Czeczota i Zana czekał Sybir, Aleksander Chodźko powędrował do Persyi, Ignacy Domeyko do Chili i t… d.
"Miałem, mówił, już lat szesnaście, kiedy mnie ze szkół nowogrodzkich odesłano do Wilna. Karbowy zaprzągł do – (1) Adam Mickiewicz darował Bibliotece polskiej w Paryżu Pamiętnik z życia księdza Stanisława Jundziłła, profesora botaniki i zoologii w cesarskim wileńskim uniwersytecie, przez niego samego napisany. (Obacz: "A". Towarzystwo historyczne polskie w lalach od 1847 do 1852 str. 6 w 8-ce.) Rękopism ten in fol… liczy str. 92, po większej części pisanych ręką, Jundziłła, reszta zaś przejrzana i poprawiona przez niego. Zdaje się, że przepisywacz zachował u siebie ustępy, które Jundziłł był wyrzucił, a które zużytkował Kirkor; tem się chyba da wytłumaczyć, że żaden z urywków wydanych przez Kirkora nie znajduje się w rękopisie Jundziłła, złożonym w archiwum Biblioteki polskiej w Paryżu. Pamiętnik ten obejmuje lata od 1761 do 1833 r. Autor zaś urodzony 6-go Maja 1761 r. umarł 27-go kwietnia 1847 r. Zobaczymy, że Jundziłł miał bardzo słuszne powody do opuszczenia niektórych ustępów, ogłoszonych później przez Kirkora w dziele: "Obrazki litewskie ze wspomnień tułacza Sobarri. Poznali 1874 r.
wózka dwa koniki, kilimkiem nakryto siedzenie, pod którem chował się mój tłómoczek, zabrałem też z sobą strzelbę, bobyłem przekonany, że w górach ponarskich, pod Wilnem" spotkani się z zbójcami. I nie zawiodło mnie przeczucie. Na kilka wiorst przed miastem, spostrzegam człowieka, idącego z lasu przez pole i wołającego: stój! stój! Ja chwytam za strzelbę, a karbowy zatrzymuje konie. Ja wołam, żeby uciekał, on spokojnie mnie reflektuje: "Ależ paniczu, to jakiś jegomość!" Nareszcie wszedł ów jegomość-zbójca na drogę i prosił, żeby go odwieźć do Wilna, bo się zmęczył, polując. Był to Michniewicz, burgrabia domu Bukszy w Wileński ulicy. Jak się rozgadał ze mną, kazał tam jechać karbowemu. Przyjęty zostałem najserdeczniej od pani Michniewiczowej, która opiekowała się mną przez dni pięć, dawała mi rady, jak mam się prezentować u kanonika Mickiewicza, jak się przygotowywać do egzaminu, słowem była dla mnie drugą matką. Jest ona teraz w Antoszwińcach u Towiańskich, a on, za jakieś znalezione wierszyki, osadzony w więzieniu, tam i życie zakończył. " (1)
Kanonik Mickiewicz nie był żadnym krewnym, lecz tylko imiennikiem Adama. Przyjął przybysza łaskawie. "Dał mi, mówił Mickiewicz, u siebie mieszkanie, a że był nadzwyczaj skąpy i trudno mu było łożyć koszt na moje wychowanie uniwersyteckie, poradził, żebym stawał do egzaminu i ubiegał się o kandydaturę do szkoły stanu nauczycielskiego. Jednocześnie ze mną kandydatami byli: Zan, Waszkicwicz i Hreczyna. Egzaminatorami z literatury byli: Grodeck… i Borowski. Zanowi egzamen się nie udał. Po dwóch miesiącach pobytu u kanonika Mickiewicza i na dwa miesiące przed jego śmiercią wyniosłem się z jego domu, bo familia kanonika źle na mnie patrzała, sądząc, że ja czyham na jego sukcesya. " (2)
–- (1) Rozmowa spisana przez Eustachego Januszkiewicza podczas podróży w Szwajcaryi w 1846. (2) Ibid.
Portret kanonika Mickiewicza zawsze wisiał na ścianie u Adama. (1)
Mieszkając u kanonika Mickiewicza, młody Adam sąsiadował z profesorem Szymonem Malewskim, który w listopadzie 1816 r. został przez grono profesorskie wybrany na rektora.
Początkowo Adam Mickiewicz uczęszczał na oddział matematyczno-fizyezny. Nie długo słuchał wykładów Jędrzeja Śniadeckiego, Stanisława Jundziłła, Tomasza Życkiego i Zacharyasza Niemczewskiego. Już w drugiem półroczu akademickiem wybrał sobie oddział literatury i sztuk wyzwolonych. Godfryd Ernest Grodeck zapoznał młodzież uniwersytecką z nowszemi poglądami nauki niemieckiej w dziedzinie filologii i języków starożytnych. Był on mistrzem wolnomularstwa w Wilnie i zwolennikiem filozofii XVIII wieku. Młodzież nie wiele dbała o przekonania społeczne tego cudzoziemca, ale podziwiała zamiłowanie jego do humanitarnych studyów. Znakomite oddał jej usługi, nie szczędząc starań, aby wtajemniczyć ją w składnią wierszy greckich i łacińskich i objaśnić jej wszelkie wątpliwości najza-wikłańszych tekstów starożytnych. (2)
–- (1) Po śmierci pani Adamowej siostra jej, panna Zofii Szymanowska, podobiznę tego niezmiernie tłustego księżuli, z chustką pod pachą i tabakierką w ręku, darowała dawnej służącej. Gdy się ojciec mój o tem dowiedział, posłał mię wykupić go od nowej właścicielki, tłumacząc mi" ile się należy wdzięczności za każdą w życiu otrzymaną pomoc, nie wiemy bowiem, na jakie niebezpieczeństwa i próby naraziłby nas brak tej na pozór nic nieznaczącej pomocy. '' Portrecik ten dzisiaj znajduje, się w muzeum narodowem w Krakowie.
(2) Przytoczymy tutaj, co w wiele lat później Mickiewicz pisze z Lozanny: "Odczytujmy: de remetrica, de asse roniano, de siglio etc. Czasem rozczulam się czytając, tiedy te stare przypomnienia z ławek akademickich wywołuję przed oczy… Kropię tu Szwajcarom z powagą Gródka. " (Obacz listy z 20-go "Września i 8-go Listopada 1839 r. na str. 205 i 207 t. I-go Korespondencyi Adama Mickiewicza.)
Leon Borowski wykładał wymowę i poezyą. Znajomość estetyków niemieckich rozszerzyła jego widnokrąg: bojaźliwie jeszcze patrzał na powstający romantyzm, ale nie podzielał bałwochwalstwa niektórych ówczesnych profesorów warszawskich dla poetyki francuzkiej, pierwsze próby pióra Mickiewicza łaskawie przyjął, zachęcając go do wytrwania na obranej drodze. (1)
Większy wpływ wywarł na Mickiewiczu Joachim Lelewel, który wykładał na oddziale nauk moralnych i politycznych. Trzydziestoletni profesor, wezwany do Wilna przez Jana Śniadeckiego, badał dzieje ojczyste; opisując wielkość dawnej Polski, obudzał żal nad jej teraźniejszą niedolą. Robotom patryotycznym studentów przychylny, potępiał – w rozmowach prywatnych i chytrość rządu moskiewskiego i dworactwo niektórych profesorów, przeważnie cudzoziemców, jak Alojzego Capellego, profesora literatury włoskiej. On skłonił księgarza Zawadzkiego do wydawania Tygodnika Wileńskiego, który zaciął wychodzić od 21-go Listopada 1815 r.
Książę Adam Czartoryski stracił był już wówczas zaufanie Aleksandra I-go. Z niemałem narażeniem się donosił mu o gwałtach wielkiego księcia Konstantego w Warszawie. Cesarz na jego listy nawet nie odpisywał. Zrażony tym wstecznym kierunkiem Aleksandra I-go (2), zwierzał się Re- – (1) "On to pierwszy wykrzyknął po przeczytaniu początkowych prób Mickiewicza: "Gieniusz, gieniusz, zabłyśnie w kraju naszym!" (Ob… ustęp z Pamiętników Stanisława Jundzilła, przytoczony w dziele Kirkora: Obrazki litewskie, ze wspomnień tułacza Sobarri, str. 191, Poznań 1878.)
(2) Mylnie twierdzi p. Chmielowski, że "wszyscy największem przejęci byli uwielbieniem dla cesarza Aleksandra. " (Ob… str. 97, t. I. Zarys biograficzno-literacki.) Go się dzieło w Warszawie nie było tajemnicą w Wilnie i spiskowcy warszawscy licznych wysłali emisaryuszów do Wilna, dla zawiązania z nimi stosunków. P. Chmielowski wziął za brzęczącą monetę czczą frazeologią, która nic nie znaczyła, jak nic nie znaczą dzisiejsze dziękczynne ktorowi, Szymonowi Malewskiemu, w poufni z nim korespondencyi z przewidywanych groźnych następstw, kładąc nacisk na konieczność pracy moralnej na Litwie. Póki piekielny węch Nowosilcowa nie wytropił śladu szlachetnej tej działalności, upłynęło lat kilka, w ciągu których studentom wileńskim danem było czerpać z czary uniesień patryotycznych. Inaczej możeby im było zabrakło siły, kiedy, wytrąciwszy z rąk biesiadników nektar olimpijski, podał im Nowosilcow kielich gorzkiego piołunu.
Mickiewicz, zaprzyjaźniwszy się z Franciszkiem Malewskim, synem rektora, był prawie codziennym gościem u jego rodziców. Rektor równie poważany od starszyzny profesorów poczciwych, lecz zastygłych, (1) jak od zastępu młodszych i ruchliwszych, (2) dla tego może, że zbyt blizko – adresa do Petersburga. P. Spasowicz bierze na seryo ustępy z listów Mickiewicza, które były wynikiem najprostszych ostrożności. Nie mówiono np. o wysłaniu w głąb Rosyi inaczej, jak o wymierzonej łasce przez wspaniałomyślnego monarchę, ale w listach, niepowierzanych poczcie tłumaczono się wyraźniej, a dość przechowało się tych ostatnich, aby obronić Filomatów od zarzutu ślepoty politycznej. W listach pisanych czy z więzienia, czy z miejscowości, w których przebywali pod dozorem policyi i pod ciągłą groźbą nowych obostrzeń, Filomaci odwoływali się do sprawiedliwości wielkiego księcia Konstantego i Nowosilcowa, a w przemycanych bilecikach piętnowali przewrotność jednego i drugiego. Kto ze znających ówczesne śledztwa i więzienia weźmie im to za złe?
(1) Jundziłła sąd o Szymonie Malewskim następujący: "Po wskrzeszeniu uniwersytetu w 1781 r., Malewski był pierwszy z młodzieńców, którzy, wchodząc do instytutu pedagogicznego, publicznemu nauczycielstwu pod kierunkiem opiekuńczej komisyi poświęcali się. On pierwszy w nagrodę przykładnych obyczajów i znakomitego w naukach postępu do grona uniwersytetu, z tytułem wice-profesora prawa przyrodzonego i ekonomii politycznej powołanym, a wkrótce, po odstąpieniu ks. Stroynowskiego, zwyczajnym tychże nauk profesorem obranym został. " {Pamiętnik Judziiła str. 79 rękopisu Biblioteki polskiej w Paryżu.)
(2) Lelewel tak się o Szymonie Malewskim wyraża: "Szy – zetknąwszy się z Targowicą, świadomy był jej zboczeń, złudzeń i ostatecznej hańby, pierwszy odgadł, że uniwersytet wileński i system rosyjski, gdy jak dwa statki pędzą tym samym szlakiem w przeciwnym kierunku muszą przyjść do strasznego starcia. Troskliwą opiekę rozciągał nad młodzieżą mu powierzoną, dąsał się tylko na zapaleńców, których posądzał o nieostrożność, mogącą przedwcześnie wywołać wilka z lasu.
Prądom XVIII wieku długo jeszcze ulegano w Polsce pod względem literackim. Takiemu to prądowi (wolteryańskiemu) należy przypisać ukazanie się w 1816 r. w Wilnie Wiadomości brukowych (1) które tytuł swój zawdzięczają Emanuelowi Lachnickiemu, a powodzenie Kazimierzowi Kontrymowi, (2) Janowi Śniadeckiemu i Michałowi Balińskiemu. Szu- – mon Malewski, człek niepospolity, z młodych lat 1794 sekretarzował hetmanowi Targowicy, powieszonemu Kossakowskiemu. Stało się to niemiłem dlań wspomnieniem. Skąpiec, sknera, w prywatnem postępowaniu nie bez zarzutu, naraził się na pogadanki; ąle w publicznej uniwersyteckiej usłudze nie splamiony, duszą był uniwersyteckiej administracyi, na ostatek rektorem. Xiczego dla siebie nie pożądał skoro został emerytem, choć miał prawo w murach uniwersytetu mieszkać, opuścił je. Zniesienie w uniwersyteckich beneficyach pańszczyzny on spowodował, postęp naukowy ułatwiał. Widziałem go długo w urzędzie i w wielogodzinnych wesołych wynurzeniach się. Dał mi uczuć, ile zna położenie me, a nigdy nie stanął zawadą lub utrudnieniem, odwracał owszem, co mogło stać się niedogodne. Przewidywał nadchodzące koleje, nie naraził, na sztych nie wystawił nikogo; dla niepodobnego wstrzymania nieodzowności, fałszywego lub niegodnego kroku nie uczynił, odwracać a w mętnym kale łowić, było udziałem innych" (Przygody w poszukiwaniach i badaniu rzeczy narodowych polskich str. XXXVII – XXXVIII, t. 1. dzieła: Polska, dzieje i rzeczy jej, w 8-ce Poznań 1858 r.)
–- (1) Ob. O Towarzystwie Szubrawców, napisał Zdzisław Hordyński. We Lwowie 1883 w 8-ce.
(2) Nowosilcow, nie potrafiwszy udowodnić wpływu Czartoryskiego na ruch młodzieży wileńskiej, a niechcąc przypuścić, aby ktoś z doświadczeńszych nie pobudzał studentów i nimi nie brawcy chcieli szyderstwem wykorzeniać nałogi i przywary społeczne, ale nie czas był wskrzeszać Rzeczpospolitą – kierował, wyobraził sobie, że twórcą wszelkich towarzystw wileńskich był Kontrym. Jundziłł podzielał to mniemanie: "Wkrótce potem (w 1824 r.) pisze Jundziłł, Kazimierz Kontrym, podżegacz pomówiony powszechnie o organizowanie sekretnych towarzystw Promienistych i Filaretów, ustąpić musiał z uniwersytetu a z nim zerwały się i upadły słabe już zkądinąd i nadwątlone reformatorów związki. Reformaci byli odszczepieńcy znanego powszechnie towarzystwa farinazonów" (Pamiętnik Jundziłła str. 66). Kontrym należał do szkoły encyklopedystów francuzkich, której chłodne dowcipkowanie było wstrętne dla młodzieży. Wolnomularstwo wileńskie rekrutowało się prawie wyłącznie wśród Szubrawców. Wprawdzie niejeden próbował, pod pokrywką form farmazońskich, tolerowanych przez rząd ówczesny, działać dla Polski. Filomaci uważali za zbyteczne czepiać się form przestarzałych i pustych. Ignacy Domeyko zapisał się do głównej loży masońskiej, aby, zostawszy jej prezesem, mieć prawo ją rozwiązać. Szubrawcy przesiąkli klasycyzmem francuzkim, byli też na polu literackiem przeciwnikami Filomatów. Że Jundziłł przedstawia Kontryma, jako duszę filomackiego związku, to da się wytłumaczyć grubą jego niewiadomości rzeczywistej działalności studentów uniwersytetu. Powsadzał on do swego pamiętnika donosy swoich powierników, a wiemy z ust Ignacego Domeyki, że się nieszczególnie znał na ludziach i przypuszczał do siebie tylko pochlebców, wyzyskujących żółciowe jego usposobienie. Kirkor słusznie wytyka słabostki Jundziłła, pisząc o nim: "Nie był on wtajemniczony w zamiary i zakres działań towarzystwa (filomatów.) Zdania znakomitego profesora są surowe, a może z wielu względów, stronne. Zimno, sceptycznie patrzał on na młode, może i zapalone głowy, które usiłowały otworzyć szersze i jaśniejsze drogi dla oświaty narodowej. Miał wadę niepobłażliwego sądu o rzeczach i ludziach, z którymi nie sympatyzował. Przebija to w jego Pamiętnikach'' (str. 69 – 68 dzieła: Obrazki litewskie ze wspomnień tułacza Sobarri.)
Szołkowicz, płatny oskarżyciel ofiar Nowosilcowa, cytuje ustęp z raportu tego senatora do wielkiego księcia Konstantego: "Człowiek ten, mówi o Kontrymie, chytry i obłudny, zostając w cieniu dzięki swojej skromnej posadzie adjunkta, kierował przez długi czas uniwersytetem. Niepostrzeżenie dawał on ton opinii babińską. Ani dowcipkowanie wolterowskie, ani filozoficzne negacye nie stanowiły broni skutecznej przeciw Moskalom i nie ochraniały młodzieży od burd i hulatyki.
Mimo więc chwalebnych swych zamiarów "bractwo to satyryków z profesyi" (1) wpływ coraz gorszy wywierało.
–- publicznej, o czem nadmieniano w dziennikach zagranicznych, a nawet i stołecznych. Posługiwał się różnemi towarzystwami, aby osięgnąć swój cel. Towarzystwa te zakładał pod różnemi nazwiskami, jak naprzykład: Towarzystwo szubrawców, wolnomularzy zreformowanych, pomocy dla biednych, uczni. To ostatnie towarzystwo założono dla nadania charakteru oficyalnego tajnemu towarzystwu Filaretów, nazwę wybrano dla uzyskania mu pozorów szlachetDego celu. Znalazłem też dowody, że bardzo rozgałęzione stosunki jego z osobami wpływowemi (był w korespondencyi z księciem Czartoryskim) przyczyniały się do przeważnego wpływu, który wywierał na uniwersytet i na duch młodzieży. Według danych, które zebrałem, uważam go za jednę ze sprężyn najniebezpieczniejszych tego oburzającego systematu. " (Ob. O tajnych towarzystwach w zakładach naukowych gubernii północno-zachodnich za czasów księcia Czartoryskiego. Wilno 18-go Września 1870 r.)
Przez długie lata Moskale powierzali szkalowanie Polaków Moskalom, ale jak Anglicy przeciw Indyanom posługują się Cypejami, tak i Rosya obecnie werbuje Cypejów literackich polskich "w nadziei, że skuteczniej szkodzić będą zdradzanej przez nich ojczyźnie. P. Teodor Wierzbowski, który podjął się warszawskiej, młodzieży uniwersyteckiej wykładać polską literaturę po rosyjsku, wziął na siebie ogłoszenie dokumentów, mających rzucić cień na cierpienia i stałość Filomatów. Zamach ten mu się nie udał. Po za archiwami moskiewskiemi, obfitemi w przecudne ustępy martyrologii narodowej, lecz pełnemi też wymuszonych lub sfałszowanych zeznań i najróżnorodniejszych potwarzy, ocalało dosyć dokumentów filomackich, aby zbić dowodzenia p. Wierzbowskiego. ^Naturalnie, że, idąc ślepo za Nowosilcowem, p. Wierzbowski twierdzi, że "wskazówki, któremi się Zan kierował, pochodziły od Kazmierza Kontryma (Zan mieszkał w jego domu jako korepetytor), który znowu, co nie jest tajemnicą, był w blizkich stosunkach z warszawskimi masonami i spiskowcami. " {Mickiewicz w Wilnie i w Kownie, przyczynek do biografii poety. Str. 26 – 27 zeszytu z Kwietnia 1888 Biblioteki Warszawskiej.)
(1) Słowa Mochnackiego. Ob… str. 406 Powstania narodu polskiego w roku 1830 – 1831. Paryż 1834 tom I.
"Młodzież majętniejsza, po większej części, na grę i nieporządne życie traciła pieniądze w Wilnie, wracała do domów ze zrujnowanem zdrowiem, złemi nałogami i zarozumiałością. " (1) Śniadeccy podnieśli byli naukę na Litwie, wprowadzili nowe techniczne wysłowienie, ale hołdowali krytycyzmowi francuzkiemu. "Śniadecki, obeznawając młodzież z naturą widomą, nie dał jej czasu i nie chciał dać do zgłębienia tego wszystkiego, co za granicą tych materyalnych wiadomości czaruje rozum i imaginacya. Kierunek jego był jednostronny, a umiejętnie martwy, jak styl, którym pisał i astronomiczne narzędzia, któremi uważał gwiazdy na niebie. W wydziale moralnym wakowały od lat wielu najważniejsze katedry historyi i filozofii. Ustawy społeczne w Europie, polityka i prawodawstwo, dawna Polska, wszystko było za obrębem planu starca, obserwującego planety, a niechcącego wiedzieć, co się na ziemi i to na ojczystej jego ziemi działo. Matematyka i fizyka nie kształcą jeszcze obywateli-patryotów. W szczupłej liczbie wyższych umysłów, które postrzegały tg odwrotną stronę uniwersytetu wileńskiego, był Tomasz Zan. " W opinii Zana uniwersytet nie samem był tylko ogniskiem nauk, a algiebra nie ostatnim kresem, po za którym nic już do czynienia nie zostaje. " (2)
Kiedy Zan szukał, czy z przeszło tysiąca studentów, zgromadzonych w Wilnie, "nicże wielkiego nie było można wyprowadzić dla Polski, " (3) zbliżały się czasy nowego prześladowania. Car Aleksander, który dawniej sypał obietnice, stał się tuzinkowym autokratą od chwili, w której został rozjemcą. Europy. Polska nie traciła z oczu tych pułków, które pod chorągwią napoleońską tyle odniósłszy zwycięstw, zdawały się rokować nowe tryumty, ale tą razą pod sztandarem narodowym. Czyż Litwa miała czekać z założonemi rękami aż – (1) Mochnacki, str. 408.
(2) Ibid. Ob… str. 407, 408, 409 Powslunia narodu polskiego w roku 1830 i 1831 tom I. (3) Ibid.
Korona bój rozpocznie? Wypadało jej trzymać się na pogotowiu, czuwać tajemnie, dobierać i przysposabiać ludzi.
Taki obrali sobie cel Filomaci. Ojcem filomackiego związku był Tomasz Zan. "Serce otwarte, oczy wnikające w duszę, dobre i wesołe słowo dla wszystkich, litość i pobłażliwość dla drugich, surowość dla siebie, wiara i miłość, to on!"(1)
Zan i pięciu studentów uniwersytetu, głębiej rzeczy pojmując, "postanowili rozpocząć pracę zreformowania młodzieży, zwrócenia jej na tór narodowości, prawdziwej oświaty i moralności. Tomasz Zan, Adam Mickiewicz, Józef Jeżowski, Franciszek Malewski, Jan Czeczot i Onufry Pietraszkiewicz zawiązali w tym celu I-go Października 1817 r, związek filomatyczny, " (2) to jest kochających naukę. "Towarzystwo było tajemne. Filomaci pod przysięgą zobowiązywali się przez całe życie pracować dla dobra ojczyzny, nauki i cnoty, wpływać przykładem i radą na uczącą się młodzież, zrazu uniwersytecką, a następnie w innych naukowych zakładach; ciągle, po skończeniu uniwersytetu, komunikować sobie wiadomości o swoich pracach i wymagać podobnych sprawozdań od kolegów, aby im nie dozwolić gnuśnieć w bezczynności. " (3)
–- (1) Ignacy Domeyko o Tomaszu Zanie w urywku z jego Pamiętników, ogłoszonym w Kronice rodzinnej I-go Stycznia 1889 r.
Przytoczyliśmy powyżej zdanie p. Wierzbowskiego, widzącegow Zanie maryonetkę, której nitkę trzymał Kontrym. Kontrym, jako prawy Polak, dążył do tego samego celu, co Filareci, ale różnił się z nimi w środkach; był ich sprzymierzeńcem, nigdy ich sternikiem, ani nawet współdziałaczem. Dokumenta filomackie i filareekie tchną czcią dla Zana, a o Kontrymie w nich wzmianki nie ma. Inni znowu przypisują pierwszeństwo Jeżowskiemu, lecz żaden z Filomatów nie zaprzeczał zwierzchnictwa Zima.
(2) Ob… str. 9 Pamiętnika o Filomatach i Filaretach przez powieszonego za rządów Murawiewa w Wilnie Ignacego Zdanowicza, który spisal opowiadanie Kazimierza Piaseckiego, tomik in 32 Paryż w Bibliotece ludowej.
3) Ibid… str. 9.
Ojczyzna więc była pierwszą kochanką Mickiewicza. Prawie na wstępie uniwersyteckiego życia zaciągnął się w jej służbę. Gdy się w jego duszy obudzi inne uczucie, nie zapomni nigdy, że nie należy do siebie. Grono spiskujących młodzieńców uważało się za rodzaj kawalerów maltańskich, ślubujących jedynie ojczyźnie i cnocie, a przewidujących weselne gody dopiero po ciężkich przejściach.
Z tego nastroju umysłów wypłynęła teorya promionków Tomasza Zana, o której niżej będzie mowa.
Dusza młodego Mickiewicza, jak palny materyał, potrzebowała tylko iskierki, aby wybuchnąć płomieniem. Pierwsze wylewy poetyczne były na koleżeńskich zebraniach. Ale krępowany przepisami poetyki ówczesnej, nie zaraz śmiał swobodnie się odzywać. W wierszu pod datą 14-go Września 1818 r., odczytanym w kółku filomackiem, forma klasyczna, duch romantyczny. Poeta pobudza do czynu:
Wszyscy chciejmy dokonać, dokona kto może,
Bo się nierówną miarą dzielą łaski Boże.
Czego sobie życzono dokonać, o tem się nie pisało, zalecano tylko największą ostrożność:
…..wniósłby chyba tępy, że trzeba wszystkim wolne zrobić do nas wstępy.
Poeta przewiduje, że wróg uda sprzymierzeńca:
Nie pod jednem się runem wilcze znajdą paszcze
Pełen otuchy, kończy temi słowy:
Tacy, gdy do nas wstępu nie znajdą przychodnie,
Gdy, jakeśmy działali, będziem działać zgodnie,
Gdy osobne urazy topiąc w niepamięci,
Każdy na wspólne dobro winien zwrócić chęci,
Zgodną przyszłość przeszłości zmierzając rachubą,
Że będziem wzorem innym, sobie samym chlubą.
Wiersz tentem ciekawszy, że z licznych w tym rodzaju utworów, ten jedyny ocalał z autodafe części filomackich archiwów.
Na wakacye 1818 r. Tomasz Zan zawiózł Adama do Tuchanowicz, gdzie zda się poecie, iż odkrył istotę, z którą go wszędzie
……tożsamość łączy niedościgła.
Zan od pierwszej chwili będzie świadkiem łez i uniesień Adama, zamierzonych buntów i rozpaczliwego poddania się konieczności, on zostanie do końca jego powiernikiem, doradzcą i pocieszycielem.
W Tuchanowiczach mieszkała wdowa, pani marszałkowa Wereszczakowa, z dwoma synami i z córką Marylą, o rok młodszą od Adama. (1) Serce zachował dotąd wolne. Wprawdzie, uderzony niegdyś wdziękiem wiejskiej dziewczyny, wyobraził był sobie, że znalazł idealną pasterkę. Bawił się złudzeniem uczucia, którego rzeczywistej potęgi nawet się nie domyślał. Sielankę, poprzedzającą dramat jego pierwszej a nieszczęśliwej miłości, tak sam opowiada: " Przed Marylą kochałem Józię: śliczna, świeże usta, białe zęby. W domu ich, małym zaścianku, samo życic i radość. Pamiętam, gdy kładła zauszniki i ubierała się wychodząc na pole. Siostra moja, (potem Stypułkowska) mawiała: Oto, gdyby wszystkie żniwiarki takie ładne były! – Znalazłem ją raz w polu, siedzącą na snopie z gitarą i śpiewającą silnym, czystym, głosem:
Powracajcie mi rycerze.
–- (1) Poznałem Marylę w Wilnie w 1861 r. Nie musiała być nigdy piękną. Zapraszała mię na wieś, przyrzekając objaśnić wszelkie wątpliwości co do stosunku jej z ojcem moim, i pokazać pamiątki, jakie zachowała z owej epoki. Przekonany, że wkrótce z jej propozycyi skorzystam, odłożyłem na później wszelkie pytania. Okoliczności nie pozwoliły mi gościć dłużej na Litwie. Lecz brak osobistego świadectwa Maryli nie przyniósł straty, bo na ten epizod dostateczne światło rzucają jej bileciki, zeznania poety w Dziadach i wskazówki Ignacego Domeyki.
"Przy niej jakiś komisarz, zapewne kochanek, płakał bujnemi łzami. Moja miłość do Józi nie miała nic namiętnego, lubiłem siedzieć przy niej, tyle z niej wionęło świeżości i życia. Po kilku latach straciłem ją z oczu i wiedziałem tylko, że wyszła za mąż za krewnego mego, Felicjana Mickiewicza. Będąc na wakacyach, w blizkości, wstępuję do niej. Parobek w brudnej koszuli kłania się w pas. "Czy jest pani Felicyanowa?" – "A jest, paniczku". Przychodzę; dwoje małych dziatek, a ona ubrana brudno, zżółkła, wychudła, zbrzydła, ledwie przypomniałem sobie, że to Józia. Zaczęła rzewnie szlochać: "mój Boże, ja tak poszpetniała!" Parobek był to także mój krewny, chodził do szkół i słynął z dowcipu, ale teraz nie mogłem dopytać się u niego ani słowa, więc mi wstyd było mojego fraka i chustki, żenujących tych poczciwych ludzi. " (1)
Młody student brał za miłość te nieokreślone marzenia, które są wszystkim tak dobrze znane. Dopiero Maryla rozpaliła w duszy jego płomień, którego odblask tak wspaniale oświecił cały widnokrąg poezyi polskiej. Był już sprzysiężonym spiskowcem, gdy się zapoznał z Marylą. Wiedział o grożących mu niebezpieczeństwach. Nie wypadało mu marzyć o domowem pożyciu, póki nie stoczy walki z wrogiem Polski. Maryla mogła być nagrodą tylko takiego zwycięztwa. Wyjątkowość podobnego położenia wpłynęła na cały stosunek z Marylą i na początkowe zachowanie się jej rodziny. Ci kochankowie nie dobijali się, nie spodziewali się nawet rychłego spełnienia swych życzeń. W średnich wiekach, kiedy rycerza czekała ryzykowna wyprawa, wybierał sobie panią" której barwy nosił publicznie. Podobnież każdy prawie z Filomatów upatrywał sobie piękność, spodziewając się, że jej ręka uwieńczy kiedyś skroń jego – (1) Rozmowa spisana przez Aleksandra Chodźkę 18-go Czerwca 1846 r. "Cały wioczór, pisze Chodźko, sam na sam z Adamem. Ile razy nie ma dużo osób, on zwraca chętnie rozmowę do kraju i do rzeczy potocznych. "
zwycięzką i nie taił bynajmniej swych uczuć, w czem Mickiewicz nie różnił się od swoich towarzyszy. Ale szybka rosnąca sława jego nadawała większe znaczenie wszystkiemu, co odeń pochodziło. Schlebiało to poniekąd rodzinie, że Mickiewicz opiewa Marylę; miłość jego uważała ona za czysto platoniczne uczucie, za chęć oderwania się od prozaiczności życia, za egzaltacyą, tak właściwą, umysłowi Filomata. Wereszczakowie nie przypuszczali, aby biedny nauczyciel szukał w Tuchanowiczach czego innego jak pociech i wrażeń poetyckich, a jeżeli panienka zbyt sympatycznie poglądała na męki swego wielbiciela, to w jej bliższem otoczeniu nikt nie wątpił, iż w stanowczej chwili ocknie się ze snu uroczego, zachowując z tej wycieczki w lazurowe obłoki tylko błogie wspomnienia i listek wawrzynu. Ta niezachwiana spokojność rodziny Maryli dozwoliła Mickiewiczowi przez parę lat upajać się wonią wzajemnej miłości. Stanowisko majątkowe i przewidywanie prześladowań moskiewskich nakazywały mu cierpliwość; niezachwianie wierzył w stałość Maryli, a Maryla wierzyła w pomyślne okoliczności. Współczucie Maryi podniecało muzę Adama, każdy wiersz zwracał do niej, dzielił się z nią każdym utworem.
W zamożnym i gościnnym domu Wereszczaków, Mickiewicz znalazł szersze pole do obserwacyi, niż w kółku nowogródzkich, albo nawet wileńskich stosunków. Obijały się ciągle o jego uszy opowiadania o sporach rodzin litewskich i o przygodach wybitniejszych osobistości. Może tam też spotkał się z typem przyszłego Jankiela. Przypuszczenie to opieramy na przechowanem nam przez Eustachego Januszkiewicza opowiadaniu Adama o zetknięciu się jego z rodziną. Wereszczaków. "Poznałem, mówi Adam, Michała Wereszczaka i siostrę jego Marylę. Często odwiedzałem Płużyny, gdzie matka ich, kobieta pełna życia, dziwny wpływ na mnie miała. A był też w sąsiedztwie i rabin wielce uczony, który do naszego towarzystwa był przyjmowany i od niego wiele rzeczy, dotąd mi nieznanych, nauczyłem się. Tam mówiono mi często o jenerale Wołodkowiczu, który był przyjacielem starej pani Wereszczakowej i o zagarnięciu jego majątku przez Obuchowicza, o toczącym się procesie, i jenerale, co pod obcem nazwiskiem był w służbie francuzkiej. " (1)
Na święta Mickiewicz jeździł do Nowogródka i ciekawy epizod z podobnych odwiedzin przytoczył raz przyjacielowi swojemu, Aleksandrowi Biergielowi; "Bardzom się był przywiązał do pewnego Antosia, syna biednego szlachcica z dalekiej dość okolicy. Ojciec jego, cierpiąc nędzę, przyprowadził pewnego dnia chłopca do mojego ojca, prosząc, aby mu dał utrzymanie, a później chałupę. "Wolę, mówił, niech z niego będzie chłop, niżeli żebrak. " Z tym Antosiem często bawiłem się. Wracając z Wilna na wakacye, zaszedłem raz wyelegantowany do Antosia, który rzucił na mnie smutne wejrzenie i zaczął ku wielkiemu mojemu zdziwieniu litować się nademną. Zrozumiałem wiele lat później, że instynktowo Antoś uczuł, że łatwiej człowiekowi spełnić swoje powołanie pod chłopską siermięgą, niż w pańskim ubiorze. I często pytałem siebie, czy nie lżej będzie synom moim zostać prostymi rzemieślnikami, niż puszczać się na drogi ciernistsze, ale żaden z nich i słyszeć o tem nie chciał. " (2)
–- (1) Z notatek, spisanych podczas podróży w Szwajcaryi w 1816 r. Rozmowy Mickiewicza, o ile spisane pod żywem wrażeniem słów jego, nabierają wartości autobiograficznej.
(2) Nie wszyscy zasługują na wiarę, którzy się podjęli przekazać potomności zeznania poety lub nieznane szczegóły o burzliwem jego życiu. Edward Wodziński, Aleksander Chodźko, Eustachy Januszkiewicz, blisko żyli z wieszczem i spisywali słowa jego, słyszane przed kilku godzinami. Bohdan Zaleski, Ignacy Domeyko i Aleksander Biergiell zachowali taką cześć dla Adama, że w opowiadaniach o nim wszelkie dodatki i upiększenia uważaliby za rodzaj świętokradztwa. Miałem sposobność przekonać się, że Aleksander Biergiell, w przeciąga kilkunastu lat, na moje pytania, tyczące się ojca mojego, jednę i tę samą dawał odpowiedź, w tych samych niemal wyrazach. Dotąd przyjmowano zbyt skwapliwie wszelkie o Mickiewiczu podania, mało zastanawiano się nad wartością licznych, a sprzecznych świadectw, nie troszcząc się dostatecznie, czy źródło nie zamącone kłamstwem.
Imieniny Adama, przypadające w wilią Bożego Narodzenia koledzy jego obchodzili prozą i wierszem. 24-go Grudnia 1818 r. taką mu poezyą dedykował Józef Jeżowski: (1)
Dzisiaj dla ciebie chybne niebo zmienia cele,
Gładzi ciernie przeszłości, szczęścia drogę ściele,
Dzisiaj dla twoich słońce jaśniejszy dzień dało,
Niosąc pamięć jak pierwszy ciebie raz ujrzało,
Świątyni Orestesa otwiera podwoje
I na miłych ołtarzach wznosi imię twoje.
Tam chóry przyjacielskie cisną się gromadnie,
Każdy podnosi pienie i ofiary kładnie.
Już widzę, jak świątyni bok zajaśniał cały
Ślubami lat, nadziei, radości i chwały.
I jakże się przecisnę przez ów orszak błogi
Ja i niemy w śpiewaniu i w darach ubogi?
Lecz różnie w tej krainie, różny jest bogaty;
Niech ci dźwigają owoc, inni sypią kwiaty;
Niech w kosztownem naczyniu podarki ci garną.
Ja ci nagiej przyjaźni wiecznej niosę ziarno,
Przyjm je chociaż sprzętem kosztownem nie złocę,
Wszak z ziarna, nie z naczynia, kwiaty i owoce.
Adam nie mógł długo poprzestać na odczytach w ciasnem gronie tajemnego towarzystwa. Za pośrednictwem Lelewela wydał w Pamiętniku Warszawskim w Styczniu 1819 r. swoje Uwagi nad Jagiellonidą Dyzmy Bończy Tomaszewskiego, drukowaną w Berdyczowie w 1818 r. O tej pracy wspomni dziesięć lat później, chlubiąc się ironicznie przed krytykami warszawskiemi z tego, iż gdy był studentem, ogłosił recenzyą "tchnącą klasycznością, gdzie przytaczał obficie list do Pizonów i kurs Laharpa. " Autorowi szło o wykazanie, że posiadał dostateczny zasób wiadomości dla podjęcia się roli recenzenta. W pierwszej próbie nie można – (1) Ob… piosenkę narzeczem wieśniaczym, odśpiewaną przez Czeczota na powinszowanie Adamowi u Domeyki dziełku Filomaci i Filareci str. 10. Poznań 1872.
dziwić się pewnej nieśmiałości; piszący nie dowierza sobie i kroczy bitym szlakiem.
W tej rozprawie Mickiewicz nie zbacza z drogi wytkniętej mu przez jego profesorów. W Żywile dopiero jest sobą. Żywila ukazała się bezimiennie w 133 numerze Tygodnika Wileńskiego, z 28-go Lutego 1819 r. Żywila i Grażyna są, to godne siostry Wallenroda. Wallenrod będzie w formie najdoskonalszej dopełnieniem i rozwinięciem jednej i tej samej idei. Jednem i tem samem uczuciem tchną te trzy postacie. Dla zbawienia ojczyzny, Żywila wyrzeka się kochanka, Grażyna domowego szczęścia, Wallenrod wszystkiego na ziemi i w niebie. Żywila przebija Poraja, wołając: "Zdrajco, takli u ciebie mała była ojczyzna, iż ją za trochę tej gładkości zaprzedałeś?" Niemałą była ojczyzna w oczach młodzieńca, który na samym wstępie swego literackiego zawodu taki wzór przedstawił niewiastom polskim.