- W empik go
Żywot Adama Mickiewicza podług zebranych przez siebie materiałów oraz z własnych wspomnień. Tom 3 - ebook
Żywot Adama Mickiewicza podług zebranych przez siebie materiałów oraz z własnych wspomnień. Tom 3 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 840 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
"Cała twarz jego przybrała jakąś anielską postać; dziwna, niepojęta światłość otoczyła jego skronie. Powstali wszyscy jakby na zjawienie się bóstwa przychodzącego odwiedzić śmiertelnych. A on wypuścił z ust swoich rzekę słów, najcudowniejszych myśli i rymów, z taką siłą, gwałtownością i mocą a razem z takim wdziękiem, że im nic równego nie było. Taki pęd nie wstrzymany, że nam oddech tamował.
Staliśmy w osłupieniu, milczenie było grobowe. Mickiewicz odpowiadał Słowackiemu, mówił mu, czem on zgrzeszył, że nie jest poetą, co go zgubiło: oto że mu brak miłości i wiary: Oto niedawno, rzekł on, kiedy miałem mówić przed obcymi, żaden z mych przyjaciół nie miał wiary w słowa moje, wszyscy mnie odbiegli, odstąpili; jedni mówili: zkądże mu ta śmiałość w obcym odzywać się języku? Inni obwiniali mnie o miłość własną, a nie widzieli, że oto tu w sercu (i odkrył je) Bóg złożył słowa prawdy, które ja mocen jestem na wszystkie tłumaczyć języki i jabym wam i po niemiecku gadał, i t.d. A potem, wracając do poezyi mówił o powołaniu poety i skończył, że dla niego jedna tylko droga, ztąd (pokazując serce) przez miłość, tam (wskazując niebo) do Boga!
Całej jego improwizacyi było może z półtorasta wierszy. Kiedy ją, skończył, nastąpiła chwila najuroczystsza dla… wieszcza, bo wszyscy zalali się łzami: jeden okrzyk uwielbienia wyrwał się z piersi, wszyscy padli przed nim na kolana.) Jakieś uczucie wspólnej miłości ogarnęło serca wszystkich, mało znajomi ściskali się jak dawni przyjaciele, poprzysięgali sobie wzajemnie przyjaźń. Byli i tacy co doznali nerwowego ataku, jakiegoś konwulsyjnego wzruszenia. Chorzy mówili, że są uzdrowieni a artyści czuli w sobie nową siłę twórczą, której im w tej chwili gieniusz użyczał.
Działo się to o godzinie 2-giej po północy. Adam kazał jeszcze zagrać sobie na gitarze i to uspokoiło go, odjechał, a wszyscy pozostali przeszło godzinę w milczeniu i pytali siebie jak się to wszystko stało.
Rozeszli się nakoniec a dla każdego reszta nocy nie była wypoczynkiem, bo każdy rozpamiętywał tylko odebrane wrażenia. Następnego dnia jeszcze wrażenie to tak było silne, że opowiadający o wieczorze równe na drugich wywierali.
Przed rozejściem się, proponowałem, aby na pamiątkę tej chwili ofiarować Adamowi puhar. Przyjęto wniosek jednomyślnością, puhar już gotowy, ofiarować go mamy w dzień nowego roku i wszyscy zbiorą się u mnie I-go Stycznia.
Żeby ci dać wyobrażenie skutku tej Adama improwizacyi, powiem tylko, żeśmy na wpół omdlałego kasztelana Platera odnieśli do powozu. Mieszka on dość daleko odemnie (1). Żona jego niespokojna, że o tak spóźnionej dobie nie widzi go z powrotem do domu, wstaje z łóżka, budzi córkę i zaczynają modlitwę, wtem słyszą turkot powozu przed bramą, wchodzi kasztelan, rzuca na posadzkę kapelusz, płaszcz; na widok oczu zapłakanych i włosów w nieładzie, truchleją, a on zalewa się łzami i pocznie im opowiadać to, czego był naocznym świadkiem i one się rozpłakały.
"My wszyscy, cośmy byli obecni, czujemy w duszach naszych, że to było coś niebiańskiego! Ile to może potęga słowa, poznaliśmy na nas samych. Nie wiem, czy kiedy
–-
(1) Januszkiewicz mieszkał 17 bis rue des Marais Saint-Gennain a Ludwik Plater 32 rue de Londres.
Adam wzniósł się tak wysoko, ale też i nigdy takiego nie miał tryumfu.
Był u mnie wczoraj. Rozmawialiśmy spokojnie. Rzecz dziwna, jak drobna na pozór okoliczność potrafiła duszę jego do takiego stroju podnieść: oto gitara marsza Dąbrowskiego a najbardziej to, że kiedyśmy z pierwszego piętra schodzili na dół na wieczerzę, ja zaprosiłem marszałka Kaszyca (1), jako reprezentanta Województwa Nowogródzkiego, aby dał rękę Adamowi. Mówił mi Adam: "tem zrobiłeś mi największą, rozkosz, bo mi się przypomniał mój wiek młodzieńczy i cała przeszłość moja."
"Nie łajcie mnie, Eugenio, że zbytkuję, że na marne zabawy grosz wydaję. Za taką drugą chwilę wszystko co mam gotowem oddać, a dziękuję Bogu, że mnie wziął za narzędzie pokazania tym co wierzyć przestali w ducha Adama, że to jest lew na spoczynku, iskra nieśmiertelna, która nigdy nie zgaśnie. Było nas wszystkich 37 i w dobę złożyliśmy 1050 franków na kupno puharu. Cztery gracye wspierają czarę, której wierzch zdobi lew trzymający tęczę z napisem: Adamowi Mickiewiczowi na pamiątkę dnia 25-go Grudnia 1840 r. Na pobrzeżu czary są jeszcze inne tarcze, a na nich napisy: Wallenrod, Dziady, Pan Tadeusz, Sonety"
–- (1) Józef Kaszyc, urodzony w Żołkieniach, na Pińszczyznie, 25-go Listopada 1795 r., zaciągnął się w 1811 r. do 17 pułku ułanów polskich i był wybrany w 1830 r. marszałkiem szlachty Nowogródzkiej; w 1831 r. powołał wszystkich do wystąpienia orężnie odezwą, którą Franciszek Mickiewicz jako Rejent ziemstwa w mieście samem ogłosił. Kaszyc otrzymał stopień podpułkownika jazdy nowogródzkiej i został posłem do Sejmu, granice przeszedł z Jenerałem Dembińskim, umarł w Nizzy d. 16-go Stycznia 1808 r; testamentem z d. 29-go Maja 1863 r. zostawił Józefowi Mickiewiczów, najmłodszemu synowi Adama, 1000 franków, kazał 400 franków wypłacić Marszałkowi szlachty Nowogródzkiej "chcąc przyczynić się do wystawienia w Nowogródku pomnika dla uczczenia pamięci ś… p. Adama Mickiewicza, rodaka naszego i wielkiego poety."
Księgi Pielgrzymstwa, Ballady, Grażyna, Katedra Słowiańska, a na około:
"Imię twoje wybiegło za Chrobrego szranki,
Między Teutońskie sędzie i bystrzejsze Franki."
Listy Jana Koźmiana, i Stefana Witwickiego potwierdzają najzupełniej opowiadanie Januszkiewicza. "Improwizował, pisał Koźmian do Kajsiewicza, Słowacki i ślicznie, ale wielka duma w wierszach jego przebijała. Rzucił się pod stopy Mickiewicza, ale nie z czci, tylko zabity. Drugi raz jeszcze mówił, ale z uczuciem lepszem. Powstał na to Pan Adam i cudnie, z dziwną, płynnością, więcej' stu wierszy z serca wylał. Powiedział Słowackiemu, że mu brak miłości i wiary, mówił, że czuł niewiarę w Polakach, czy mu się kurs uda i zawołał: czy po polsku, czy po francuzku, czy po niemiecku mam co światu powiedzieć i powiem. Zaczął od Boga, skończył na Bogu. Wrażenie było ogromne. Improwizacya ta zostawi długie ślady w umysłach" (1). Witwicki pisał do Bohdana Zaleskiego 26-go Grudnia: "Wychodząc spotkałem się z Władysławem Platerem, który szedł mi powinszować imieniu. Była po dwakroć improwizacya Adama; powiada Władysław, że zrobił wrażenie niewypowiedziane, płakali, ściskali się. Ropelewski miał mieć atak nerwowy; Słowacki szlochać: słowem, osobliwości niesłychane. Kasztelan Plater wołał, słyszę, że już sześćdziesiąt kilka lat jest na świecie a nigdy nic podobnego nie czuł, nie widział. " Witwicki dodaje 28-go Grudnia: "Ta improwizacya, było to coś bardzo wielkiego, dziwnego, nadprzyrodzonego. Wszyscy są tem jak pijani. Widziałem już kilkanaście osób z tych, co były obecne i nie sposób sobie wystawić, z jakiem wzru- – (1) List ogłoszony z datą 25-go Grudnia, wiec chyba pisany w nocy zaraz po uczcie, i w takim razie powinien by nosić datę 26-go Grudnia, gdyż goście rozeszli się o drugiej po północy, ale prawdopodobniej Koźmian nie wziął się natychmiast do pióra. (Ks. P. Smolikowski. Historya Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego. Przegląd Polski Listopad 1892 r.)
szeniem o tem mówią. Twarz Adama miała być w ten moment jak anielska, spokojna, piękna, jasna. Dość ci powiedzieć, że Kaszyc płakał całą noc a Szadurski, który także nie jest entuzyastą, wczoraj mi jeszcze przysięgał, że gdyby mu Adam kazał wtedy skoczyć z najwyższej wieży, skoczyłby natychmiast. Słowem wyraźnie przemówił przez niego Pan! Co mówił, nikt nie jest w stanie powtórzyć, a wszyscy przecież byli jak najzupełniej trzeźwi. Szadurski na przykład nie pił ani kropli wina, bo trochę był słaby. Widziałem wczoraj Adama, krótkośmy mówili, bo zaraz ktoś nadszedł. Barzykowski także płakał, całował Januszkiewicza w ręce, dziękując, że go zaprosił. Plater stary w takim stanie wrócił do domu, że żona myślała, że zwaryował. Plater Władysław szlochał. Mikulski Izydor utrzymuje, że widział nad głową Adama światłość" (1). "Wyzwany, pisał Adam do Zaleskiego 26-go Grudnia, przez Słowackiego improwizacyą, odpowiedziałem z natchnieniem, jakiego od czasu pisania Dziadów nigdym nie czuł. Było to dobre, bo wszyscy ludzie różnych partyi rozpłakali się i bardzo się pokochali i na chwilę wszyscy napełnili się miłością. W tę chwilę duch poezyi był ze mną" (2)
I Słowacki na chwilę napełnił się miłością, wraz z innymi podpisał na pargaminie oświadczenie, że "Polacy w liczbie trzydziestu siedmiu, dnia dwudziestego piątego Grudnia tysiąc ośmset czterdziestego roku, w gronie spólnem z Adamem Mickiewiczem zebrani, przechowują w sercach swoich drogą pamięć chwili górnie przeżytej, a imiona swe tu zapisują w hołdzie uwielbienia i miłości"(3).
–- (1) Listy Stefana Witwickiego w Kronice Rodzinnej 1 – go Stycznia 1883 r. Chmielowski podaje między źródłami do opisania tego wieczora " Dziennik Narodowy poznański" ( Zarys biograficzny, t. II, str. 328.) W 1840 r. żadne pismo pod tym tytułem w Poznaniu nie wychodziło. W Dzienniku Narodowym paryzkim jest o improwizacyi wzmianka, o której będzie mowa niżej.
(2) Korespondencya Adama Mickiewicza, t. I, str. 230.
(3) Na tym akcie podpisali się: "Adam Kołyszko. – Feliks
Dla Słowackiego pamięć chwili tej nie długo została drogą,. Początkowo donosił on matce o spotkaniu się z Adamem: "Jak dwaj bracia ściskaliśmy się, chodziliśmy, opowiadając sobie nasze przeszłe zatargi… Gdyby nie ludzie, którzy to wszystko popsuli, byłoby dotychczas zupełnie dobrze" (1). Słowacki skarżył się na ludzi, ale korząc się przed Mickiewiczem, spodziewał się, że ten mu odpłaci publicznem uznaniem. Nie zrozumiał, że więcej się należało od niego Mickiewiczowi za szczere i życzliwe napomnienie, niż gdyby grzecznościami światowemi podniecił już i tak wygórowaną miłość własną. Adam nie chciał uznać go za poetę, póki będzie jak dotąd, bez wiary i pokory, obracał swe wielkie dary na dogadzanie osobistej pysze i mącenie pojęć swych braci. Powtórzono mu to zdanie, czem był strasznie rozdrażniony i za osobistą urazę wziął propozycyą, aby wręczył puhar srebrny przeznaczony dla Adama. Pisał wtedy do Matki: "Przyjaciele mego antagonisty, widząc że z równą sławą wychodzimy, umyślili zaraz, aby mię cokolwiek zbić i strącić, więc umyślili dwie rzeczy, 1) abym ja jemu za tę -
Wrotnowski. – Eustachy Januszkiewicz. – Wincenty Szadurski. – Grzegorz Kąteki. – Jan Morbiecz. – Michał Mycielski. – Kazimirski. – Stanisław Szczepanowski. – Roman Załuski. – Barzykowski. Leonard Niedźwiecki. – Sobieslaw Mieroszewski. – Teofil Zachalka. Ludwik Mierosławski. – Stanisław Ropelewski. – Romuald Januszkiewicz. – Antoni Kątski. – Józef Szembek. – Lucyan Kołłupayło. Ludwik Plater. – Franciszek Salezy Gawroński, b… p… w. p. – Napoleon Orda. – Konstanty Parczewski. – Cezary Plater. – Juliusz Słowacki. – Władysław Plater. – Mikulski Józef. – Jan Koźmian. – Stefan Zan. – Ludwik Nabielak. – Franciszek Szemioth. – Ludwik Orpiszewski. – Józef Kaszyc. – Izydor Mikulski. – Edward Jełowicki. – Franciszek Grzymała. – I. Ottavi, d'Ajaccio. – Chopin, de Petersbourg. – Cassin, de Paris." Nie licząc trzech cudzoziemców: Ottaviego, Chopina i Cassina, zostaje 38 a nie 37 podpisów. Ponieważ w liście niżej przytoczonym czytamy, że do gości następnej uczty przybył Mierosl-ławski, przypuszczać wolno, że podpisał się na tym akcie, chociaż na uczcie samej obecnym nie był.
(1) Listy J. Słowackiego, t. II, str. 76.
improwizacyą oddał puhar, coby było niby uznaniem mego wasalstwa; (2) napisali zaraz do dalekich ztąd pism wielkie kłamstwa, jakoby mi Adam powiedział, że nie jestem poetą… Trzeba ci wiedzieć, że Adam o tem kłamstwie dla niego uczynionem niby nie wiedział, przynajmniej mi to teraz mówił, ale powinien był wiedzieć i odepchnąć"(1).
W improwizacyi swojej, zaczął Słowacki od pochwał, jak widać z własnych jego słów w Beniowskim:
Jam ci powiedział, że jak Bóg litewski,–
Z ciemnego sosen wstałeś uroczyska:
A w ręku twem krzyż jak miesiąc niebieski,
A w ustach słowo, co jak piorun błyska
Tak mówiąc – ja syn pieśni, syn królewski,
Padłem…
Ale wstawszy targnął się na Mickiewicza:
Jam zwolna serca mego rwał kawały,
Zamieniał w piorun i w twarz jemu ciskał,
A wszystkie tak grzmią jeszcze, jako skały,
Jakbym ja w niebie na sztuki rozpryskal
Boga, a teraz kawałki spadały.
Jam zbił.
Mimo pozornej czołobitności, szło mu więc o górowanie nad Adamem. Adam zaś z miłością mu odpowiedział, tłumacząc, że źródło poezyi w ofierze; zapamiętano wiersze:
Ja rymów nie dobieram i wierszy nie składam,
Takem wszystko napisał, jak tu do was gadam.
Przypomniał Słowackiemu, że jeszcze w Wilnie, kiedy matka Juliusza pokazała mu próby jego, przepowiedział świetną przyszłość syna, ale wyrzucał mu zboczenia jego poetyckie, dodając:
Wiedzcie, że dla poety jedna tylko droga:
W sercu szukać natchnienia i dążyć do Boga.
–-
(1) Listy J. Słowackiego, t. II., str. 76.
Wprawdzie Słowacki w liście z dnia 10-go Listopada 1841 r. pisał do matki (1), że Adam wywołując wspomnienie wileńskiego horoskopu "tem wziął mię za serce"; lecz wystarczyło pierwszej dziennikarskiej zaczepki, aby wybuchnął na nowo gniewem i sarkazmami, próbując zemścić się na Mickiewiczu za artykuł ogłoszony w Tygodniku Literackim (poznańskim) pod tytułem Improwizatorowie (2 ).
Artykuł ten jest prostą przeróbką listu Januszkiewicza do narzeczonej, udzielonego zapewne przed wysłaniem jakiemuś literatowi, który taki z niego zrobił użytek i ani wątpić, że nic o tem nie wiedział Mickiewicz, który doniesienia dziennikarskie uważał za rzecz błahą i nigdy nie wdawał się w żadne sprostowania. Nie uczynił w tym przypadku dla Słowackiego, czego unikać uważał za obowiązek dla siebie samego. Obojętności Adama Słowacki, biorący do serca każdą wzmiankę o sobie, pojąć nie mógł i publicznie wystąpił przeciw niemu w Trzecim Maju (3 ). Na wstępie wyznawał, że myśl jego "zajęta jest pewną nocą zimową gorzej, dotkliwiej, kwaśniej niżby na poetę przystało" (4). A chociaż niezawodnie w tej nocy podzielił ogólne uniesienie, wstydził się przyznać i drwił z górności chwil, którą sam podpisem poświadczył: "Słyszeliście zapewne, pisał, o jednej sławnej nocy zimowej, o improwizujących dwóch poetach, o łzach słuchaczy, o mdleniu krytyków, o ściskaniu się wieszczów, którzy długo rozdwojeni okolicznościami, zbliżyli się duszą nareszcie… a których dusze były tak białe, jak Anhellego – (1) Listy J. Słowackiego, t. II., str. 76.
(2) Artykuł podpiany N. O. Ukazał się w Nr. 8-mym Tygodnika Literackiego pod datą 22-go Lutego 1841 r., str. 60–61. Litery N. O. nic są dostatecznym dowodem, aby przypisywać artykuł ten Napoleonowi Ordzie, który jako świadek uczty dodałby coś swojego, zamiast posługiwać się jedynie listem Januszkiewicza z 28-go Grudnia.
(3) Trzeci Maj 29-go Kwietnia 1841 r. Artykuł ten Słowackiego przedrukował Oredonmik Naukowy w nr. 20-tym z dnia 16-go Maja, str. 162–164.
(4) Ibid.
cień idący po Sybirskich jeziorach i miała nawet rozlać się po sali woń konwalii i rozpromienić się sala jutrzenką, dusz różanem światłem (1). Słowacki w swej ironicznej wycieczce spotkał się z J. B. Ostrowskim, który, siląc się ośmieszyć owe improwizacye, pisał: "Dano świetny wieczór: szampan rozlewano strumieniami. Niechaj wie Polska, że jej synów ożywia radość. Śród rozognienia, odegrano śmieszne komedye. Były łzy, były omdlenia uniesień. Nasz professor pił wonności" (2 ). Na twierdzenia korespondenta Tygodnika Literackiego, jakoby w swej improwizacyi Adam powiedział Juliuszowi, że poetą nie jest (3) tak się odzywa Słowacki: "Cieszmy się, bo zapewne o tego Juliusza nikt dbać nie będzie. A gdyby powiedziano, że owej nocy zimowej, Adam oskarżył go o brak honoru w grze – albo o jaki nałóg haniebny, albo o inszą rzecz jaką podłą – równeby echo rozszerzyło się między czytającymi, wielkie, niezaprzeczone, twarde, kończące się tem: Adam powiedział! O jakże więc lepiej, że go tylko w osobie poety zabito!" (4) Ostatnie słowa Słowackiego brzmiały szyderczo-tragicznie: "A kysz! a kysz! po co przychodzisz na Dziady? O nie przyjdzie już więcej, przysięgam. Nigdy kawałkiem serca nie będzie was – (1) Trzeci Maj, 29-go Kwietnia 1841 r. Artykuł ten Słowackiego, przedrukował Orędownik Naukowy w nr. 20-tym z dnia l6-go Maja str. 162–164.
(2) Nowa Polska, t. IV, oddział 3 pól-arkusz 35 i 36. J. B. Ostrowski i o drugim wieczorze nie przemilczał: "Nie dozwolono wyziębić się szalowi. Dano nowy, świetniejszy wieczór. Biesiadników przyjęła muzyka i śpiewy, Professorowi złożono srebrny puhar wartujący tylko 1200 franków. Taka nędza miedzy stronnikami arystokracyi. Taka pokora założyciela Kongregacyi Jezuitów. Taka cichość i miłość katolickiej nauki pojmowanej przez Pana Mickiewicza! B. Zaleski miał składać puhar pierwszemu wieszczowi – chociaż do nich jako wieszczów można powiedzieć: de palma summas contendite vires. B. Zaleski miał słabość przyrzeczenia tej posługi, lecz miał dosyć szlachetności złamać przyrzeczenie", (str. 617).
(3) Tygodnik Literacki, 22-go Lutego 1841.
(4) Trzeci Maj, 29-go Kwietnia 1841.
karmił, nigdy za pokarm dany nie odbierze od was puharu nalanego goryczą i przykrytego kłamstwa pokrywką, nigdy więcej, przysięgam" (1).
Odpowiedział Słowackiemu bardzo trafnie jeden z uczestników tej biesiady, Jan Koźmian (2) a to z powodu innej napaści Słowackiego na Mickiewicza. "Nie widzimy potrzeby, pisał J. Koźmian, stawać w obronie wielkiego poety, którego bezsilny gniew nie dotyka. W czyich wierszach całe pokolenie uczyło się szukać wyrazu na najwznioślejsze uczucia, czyje śpiewy dziś jeszcze powtarza wszystko, co cierpi, wszystko co się spodziewa w Polsce, ten żyje i żyć będzie w historyi. Nienawiść dla autora Pana Tadeusza wrzała w Słowackim od dawna; głośna już dzisiaj improwizacya grudniowa przyspieszyła tylko jej wybuch" (3). J. Koźmian opisuje ucztę: "Była tam muzyka, śpiewy, była i szczera polska ochota"(4). Wywołany Słowacki do improwizacyi w "wierszu pełnym giętkich zwrotów, śmiałych porównań i życia, zwycięzcą swoim wieszcza Dziadów ogłosił; przebijała czasem gorycz i ironia w jego strofach, ale piękność ich artystyczna uderzyła słuchaczy i kiedy siadł, wielkie dały się słyszeć oklaski. Wszakże w zadowoleniu otaczającego koła zrozumiał improwizator więcej admiracji jak współczucia; za szczęśliwem idąc natchnieniem, jeszcze raz do stołu wrócił: "Na łodydze mego życia, mówił do wieszcza Dziadów, dwa błyszczą kwiaty; jeden niechęci ku tobie, ten więdnie i opada; drugi przyjaźni, ten rozwija się z pączka. Jakkolwiek nizko zakwita, schyl się aby go zerwać!" Wieszcz Dziadów milczał, pasował się z natchnieniem; powstał – (1) Trzeci Maj 29-go Kwietnia 1841 r.
(2) Do autorstwa tego artykułu przyznaje się Koźmian w liście pod datą 7-go Lipca 1841 r. do ks. Piotra Semenenki: "Napisałem znowu do Dziennika Narodowego artykuł o Beniowskim ". (Historya Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, napisał ks. Paweł Smolikowski C. R" t. II., str. 332 w Krakowie 1893 r.)
(3) Dziennik Narodowy nr. l6-ty, str. 59–60.
(4) Ibid.
w końcu i w poważnej, dziwnie prostej osnowie, wzniósł pieśń miłości przeciw pieśni współzawodnictwa, przypomniał młodemu przeciwnikowi lata dziecinne, mówił mu dla czego ludzie za nim nie poszli, mówił i o sobie, jak nieraz jeszcze niewiary doznaje. Skończył jak zaczął: spokojnie i wzniośle. "Dla poety jedna tylko droga… ztąd (z serca) – przez miłość tam – do Boga." Kto był obecny tej wspaniałej improwizacji, nie zapomni nigdy natchnionego oblicza drugiego poety, poważnej harmonii jego wierszy. Nie było tam popisu, nie było walki. Przy końcu uściskali się improwizatorowie: żaden nie zwyciężył, żaden nie był zwyciężony. Jeżeli który z dwóch zwyciężył to ten co czuł więcej, co szczerzej dłoń drugiego chwytał. Tak to zrozumieli obecni" (1). Dalej czytamy, że jeżeli obecni prosili Słowackiego o przemówienie w imieniu wszystkich przy wręczeniu puhara Adamowi, to mniemali czynić zadość jego własnym życzeniom. Z J. Koźmiana opowiadań widać, że w Słowackim najbardziej przebijał niepokój, co ludzie o nim powiedzą: "Z niespokojności gwałtowniej niż kiedy dawniej odżyła niechęć. Że jest tak gwałtowny, to dla tego, że sam w siebie nawet wiary nie ma. Wołamy do Słowackiego: "Kto w nic nie wierzy, w tego ludzie nie wierzą,." Niechaj rozdmucha w sobie iskrę uczucia: tylko się sercem serca rozpalają i niech się uspokoi: trzeba pogody wewnętrznej, żeby wielkie rzeczy pojmować i tworzyć" (2).
Improwizacye 26-go Grudnia 1840 r. zaginęły. Zgodność w opowiadaniach Januszkiewicza i Koźmiana i w świadectwach tylu uczestników biesiady uwydatnia dostatecznie główne rysy tej sceny, w której Juliusz sypał kwiaty poezyi, Adam zaś wieszczył. Starożytność znała walkę Eschylesa z Sofoklesem… Lecz tam spierano się o przewagę gieniuszu, gdy na uczcie 26-go Grudnia zadanie było i wyższe i traiczniejsze. Naród ginący na puszczy, domagał się od – (1) Dziennik Narodowy nr. 16-ty, str. 59–60.
(2) Ibid… nr. 15-ty, str. 59–60.
poetów odkrycia źródła ożywczego. Słowacki umiał rozgorączkować słuchaczy, Mickiewicz orzeźwiał wspołwygnańców moralnie spragnionych.
Na wieść o improwizacyi, Bohdan Zaleski przesłał Adamowi wyraz swych uczuć w tym wierszu:
Bóg – wszechmądry, wszechmocny, wszystko wie i może,
Nieogarniony, wieczny, płodzi z cudów cuda:
Odbite w źdźble, w człowieku – to mistrzowstwo Boże,
Wzbudzi, z umem i wolą światu wielkoluda!
Patrzcie! Mąż zadumany, niby sam, w pustyni!
Łaknie się rozwielmożyć, zawiekować w cudzie;
Inaczej czuje, myśli, niż powszedni ludzie;
Co uczuje, wymyśli, inaczej uczyni.
Wtórzy mu jeno zdala poklask pospolity;
Mędrsi się podziwiają: a nikt nie docieka,
Co znaczą te po lutni wszelakie zaszczyty?
Na jaki cel – takiego Pan posłał człowieka?
Jeśli pyszny, to szatan! (Szatan był aniołem:)
Anioł, jeśli przed Bogiem w proch korzy się czołem!
Do dziewiątego wiersza Bohdan dopisał waryant:
Klaszcze mu albo świszcze motłoch pospolity.
Trafność waryantu dowieść miała uczta 1-go Stycznia 1841 r., gdzie się sypnęły nie same oklaski. Bohdan nie poprzestając na poezyi, objawił i prozą Adamowi podziw swój, pisząc do niego 29-go Grudnia: "Dobry, drogi, kochany nasz Adamie! Co tu nam z różnych stron nie piszą o twojej wspaniałej, świętej improwizacyi! doprawdy jak o cudzie! Płakaliśmy obydwa z radości. Modlim się też, modlim codzień, aby łaska Pańska zamieszkała w tobie nadługo – nazawsze
– i rozplemiła ziarna Boże miłości, ładu, który siejesz tam na około. Od dawna przeczuwam, że jakąś wielką zgotował ci Bóg missyą w Polsce: głuche tętno – wieść niby o niej
– wciąż rozbrzmiewa po mem sercu. Może czas się domięsza ku czemuś nowemu – pójdęż, o! pójdę za tobą. Wyraźnie, bo Adamie, Duch – ów Duch pobratymczy (1), połowiczny, – (1) Aluzya do ustępu z listu Mickiewicza: "Chciałbym wiedzieć coś ty wczora robił i co myślał? bo mnie się zawżdy widzi, że my o którym pisałeś mi, z tobą jest. Jeżeli gościł u mnie, czy we mnie, to na krótko, przelotnie, a chociaż błogo mi było z nim, nie wyrzekam wcale, bo powrócił do wybranego swego naczynia. Wierzaj mi, jak ciebie kocham, dobrowolnie przestanę na źdźble, na lichej odrobinie tego ducha – byłeś ty nam był mocny – promieniący – czysty."
Rzewne to były, szczere, rozczulające wylania. Nie przewidywał Bohdan, że ledwo kilka miesięcy upłynie a on za Adamem nie pójdzie w nowym przez niego wybranym kierunku, ale wyrazy tego listu wykazują czego oczekiwał po Adamie.
Januszkiewicz z zapałem brał się do przygotowań drugiej wieczerzy: "Edmund (1), pisał Januszkiewicz 28-go Grudnia do swojej narzeczonej, gotuje się na piątek (1-go Stycznia), aby Mickiewiczowi coś zaśpiewać z Mozarta. Z Cezarym Platerem mają śpiewać: Wilia naszych strumieni, etc. Desauer, kompozytor niemiecki, będzie trzymać piano." Witwicki pisał tegoż samego dnia do Zaleskiego, że Januszkiewicz pokój ubiera w kwiaty, jednę ścianę wybił, biust Adama, który bez jego wiedzy będzie od niego przywieziony, opaszą wieńcem. Szczepanowski, którego granie bardzo na Adama wpływa, będzie grał." Bohdan Zaleski, zapowiedziany przez Witwickiego, ostatecznie nie stawił się (2). Bohdana głównie w podobnych okolicznościach wstrzymywała obawa, aby od niego, wśród oklasków, nie domagano się improwizacyi. Muza jego potrzebowała cichości, wszelka wrzawa ją odstraszała.
we dwóch tylko jednego mamy ducha i że w jednym czasie, nie możem być poetami na ziemi. Bo choć duch jest wieczny, ogranicza się czasem, kiedy się w nas wciela." (Korespondencya Adama Mickiewicza, t. I, str. 230).
–- (1) Lariss.
(2) "Ofiarowano mu (Mickiewiczowi), pisał 8-go Stycznia 1841 r. Bohdan Zaleski do Lucjana Siemieńskiego, wspaniały puhar i ja miałem go doręczyć, ale przez pierzchliwość moję ptasią i obawę niezasłużonej owacyi nie chciałem jechać do Paryża."
Wieczerzę tę Januszkiewicz tak opisuje w liście do narzeczonej pod datą 7-go Stycznia 1841 r. "W dzień tedy nowego roku było u mnie powtórne zebranie moich gości, których miałem 25-go Grudnia. Do dawnych przybyli tylko Zaleski (1), Witwicki, Mierosławski. Gorecki dla jakiegoś kaprysu, a Kanterbury Tymowski dla choroby nie przybyli. Tu jedna rzecz godna uwagi, że między Polakami można czasem dochować tajemnicy: wszyscy wiedzieli o puharze a nikt Adamowi słowa o nim nie rzekł; była więc dlań prawdziwa siurpryza.
Słowacki, imieniem zgromadzonych, oddawał puhar, którym Mickiewicz wznosił toast podziękowania i puhar obiegał z rąk do rąk przy śpiewie filareckim:
Z rąk do rąk bierz i chyl
Zwiastunkę dobrych chwil.
Po wielu toastach p. Franciszek Grzymała wystąpił z wierszem (2), któryby wcale nie był złym, żeby go kto inny wypowiedział. Na nieszczęście jego wiersz zaczynał się od słów:
Oto przed wieszczem srebrny puhar stoi – (1) Józef Zaleski. Bohdan nie dał się namówić i został na wsi.
(2 ) Oto, według rekopismu Grzymaly, wyjątek z owej improwizacyi spisany przez autora i ofiarowany na pamiątkę "dzieciom Adama."
Stoi przed wieszczem puhar staroświecki
Przyjaciół jego skromny upominek,
Jakim swych gości uraczal Wierzynek (*),
Jakim tam pijał przed laty Czarniecki!
I tu wkoło wieszcza siedzą przyjaciele.
Rzeźbiarz kunsztownie na puhar zamieszcza
Imiona dzieci gieniuszu wieszcza;
Zuchwały zawrzeć chciał w tak szczupłej cieśni
Przestwórz wiekowy Mickiewicza pieśni!
Rzeźbiarz na kruszcu wyrył ich imiona
I tu resztę echo pokoleń dokona.
(*) Wierzynek, zamożny mieszczanin krakowski przyjmował w domu swoim kilku królów przybyłych do Krakowa dla odwiedzenia Kazimierza Wielkiego. (Przypisek Franciszka Grzymały).
a właśnie go w tej chwili wziął ktoś inny, więc poeta żądał pierwej restytucyi, aby wiersz był zgodny z rzeczywistością.
Po wieczerzy na dolnem piętrze ubranem na ten raz w kolory narodowe i w tarcze uwieńczone laurem z napisami jak na puharze, poszliśmy na pierwsze piętro do mego mieszkania i tam kasztelan Plater nowy szereg toastów rozpoczął.
Szlachta polska, gdy się podochoci, gada wiele, gada też bez miary. Kasztelan deklamował Odę… do Młodości, wtem Adam nie dał jej dokończyć i, stanąwszy za fortepian, zawołał o puhar, nalał go winem, wypił z niego i improwizować począł albo raczej prorokować, bo i sam siebie nazywał prorokiem. Mówił dość długo i w końcu dodał przepowiednię, że Polska będzie, że będzie miała króla i swoich kapłanów, i swoich hetmanów, i swoich rycerzy. Ale jak wszystkie proroctwa nie łatwo od wszystkich bywają zrozumiane odrazu, tak i improwizacya Adama olśniła nasz wzrok i nie umieliśmy z nim razem patrzeć w przyszłość.
Mierosławski w swej improwizacyi wyzwał Adama, by kończył pieśń zaczętą, ale Adam wymówił się zmęczeniem, a wyraz król do różnych naprowadzał wniosków. Kiedy go Adam wymówił, Nabielak odezwał się: "Nie przesądzajmy przeszłości!" i tem przerwał myśli Adama. Inni rozumieli, że on jest aluzyą do księcia Czartoryskiego; innym zdawało się, że w Polsce król nie potrzebny i w tych imieniu pań Franciszek Grzymała rzekł:
Iskrę poezyi użyczywszy z nieba,
Wieszcz górnie śpiewał nuty natchnionemi,
Ale rzeki w końcu: króla nam potrzeba!
A ja wam mówie: trzeba najprzód ziemi,
Trzeba wolności i pomocy Boga,
By wygnać wroga.
A gdy już staniem u kresu zawodu
Zapytać woli narodu.
"Była już trzecia po północy, rozeszli się biesiadnicy z różnem wrażeniem. Adam rad z puharu, postawił go obok ofiarowanego mu w Moskwie, a ja rad, że tę pamiątkę od rodaków na mój wniosek i w mojej chatce otrzymał. Bolał bardzo, jak to wyznał przed Zanem, że mu w jego improwizacyi przeszkodzono, bo w owej chwili zaręcza, iż przyszłość Polski miał odkrytą przed oczami swej duszy. Otóż kilka tych dni przeżyliśmy można powiedzieć górnie. Czy takie chwile wrócą kiedy?"
Koźmian donosił Kajsiewiczowi, że Mickiewiczowi za wątek improwizacyi służył kielich ofiarny. "Ładnie to było, pisał, i o Panu Bogu" (1). Witwickiego formalnie oburzyło znalezienie się biesiadujących: "Wiesz, pisał 4 Stycznia 1841 r. do Bohdana Zaleskiego, o wieczorze. Adam mówił pięknie, z Bogiem i prawdziwem natchnieniem, ale słuchacze więcej nieszczęściem mieli wina w czubach niż nabożeństwa w duszach, wreszcie niekarne plemię puściło się nawet w szemranie, z wielkim moim smutkiem. Cóż to z nich będzie! już pod płoty jak stare plewy wyrzuceni i jeszcze się srożą i pysznią, na samo wspomnienie Ojca w domu złością się krztuszą, a stróże i parobcy domów cudzych depczą po nich jak po robakach! bo szemranie to ztąd poszło, że wspomniał Adam o królu. Z Adamem o tym wieczorze jeszczem nie gadał, ciągle jest czemś zajęty, obiadami, wieczorami, wizytami i t.d. O jutrzejszej lekcyi ani myśli panicz!"
Adam martwił się, że go w locie poetycznym powstrzymano, nie dozwalając mu dotrzeć, gdzie wzrok jego sięgał: "Czułem się, pisał do Skrzyneckiego, wspominając mu w rok później o tej uczcie, w wielkiem podniesieniu ducha i powiedziałem im: "że wszyscy są na złych drogach, że ich rozumowania, zabiegi nigdzie nie doprowadzą, że jeżeli Bóg zlituje się nad nami., to przyśle człowieka, który będzie dla nas prawem żywem, którego słowa, czyny i giesta będą artykułami. " Nie pamiętam słów poezyi, ale ta była ich treść;
–- (1) List z 14-go stycznia 1841. (Ks. P. Smolikowski. Historya Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego w Przeglądzie Polskim z Listopada 1892 r.).
zaklinałem, żeby ją pamiętali! Wielu już zapomniało. Zan Stefan, kiedy przyszedł nazajutrz do mnie, powiedział mi ze smutkiem głębokim, że gdyby mi wówczas nie przerwano, wielką bym rzecz oznajmił, ale już nie byłem nazajutrz w stanie podnieść się do tej wysokości. Przerwano mnie wówczas, jedni protestowali w imię rozumu, drudzy myśleli, że mówiłem o księciu Czartoryskim, kiedy wołałem, że tylko z takiego męża przeznaczenia mogą wyjść królowie i hetmani" (1 ).
Pierwszej lekcyi w College de France nikt porządnie nie spisał. Professor wszedł na katedrę, z małą ćwiartką papieru, na której była spisana treść rzeczy (2). Paru przy- – (1) Korespondencya Adama Mickiewicza, t. I, str. 248. Niewiarowicz (*) nie wahał się rozpisać i o tej improwizacyi. Ś. p. A. Biergiel, dawny jego przyjaciel, na marginesach Wspomnień Niewiarowicza porobił swoje uwagi, które mogą być nie bez pożytku dla biografów Adama. Przekreśliwszy stronnice, gdzie Niewiarowicz utrzymuje, że Adam zdał się na decyzyą Orpiszewskiego, czy improwizacya ma być drukowana czy nie, dodając, iż sam w 1869 r. wymawiał Orpiszewskiemu jakoby on "tak drogiej pamiątki nas pozbawił," Biergiel pisze: "Dziwny upór w fałszu niedorzecznym." Dalej Biergiel na marginesie ustępu, w którym Niewiarowicz baje o pierwszem spotkaniu się. Adama z Towiańskim, notuje: "Opowiadanie cale fałszywe," podając jednak na jego usprawiedliwienie że "autor tego wyraźnie nie wie, nie był z nami jeszczem a szczegóły, o uzdrowieniu pani Celiny ocenia jednem słowem: "fałsz" O urojonej wizycie pani Celiny do księżny Czartoryskiej, Biergiel mówi: "Bredzi Aloizy." Ale gdy Niewiarowicz śmie drukować, że Adam przed powstaniem listopadowem trzymał księgę proroctw własnych, że widział te przepowiednie spisane, że stanowiły spory zeszyt, który Mickiewicz czytywał jemu niekiedy i wielu innym, zdaje się, że i Lamartinowi, Biergiel piętnuje te dziwolągi słowami: "Bezczelne kłamstwo."
(2) Kilka podobnych notatek Mickiewicz kazał oprawić na początku egzemplarza spisanych prelekcyj; pierwszą z nich czytelnik (*) Aloizy Niewiarowicz, urodzony na Biało-Rusi, odbył kampanią 1831 r. jako podporucznik w 1-szym pułku krakusów, przystąpił do koła uczniów Towiańskiego dopiero w 1844 r., do tego roku przebywał przeważnie na prowincyi. Napisał do Adama list, wskutek którego odwiedził go poeta, poczem Niewiarowicz przystąpił do Koła, ( Rocznik piąty Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza, str. 242). Mickiewicz jaciół probowało spisywać jego słowa. Nie bardzo się im to udało i musieli posługiwać się później seksternami studentów francuzkich bieglejszych w podobnej robocie. W takich warunkach, sprawozdania dziennikarskie nie mogły być dokładne, tem bardziej, że zwykle professorowie w College de France czytają, pierwszą, lekcyą. Tym sposobem dziennikarze spodziewając się otrzymać rzecz już gotową, nie zamówili stenografów: "Nie wierz, pisał Bohdan Zaleski do Siemieńskiego 8-go Stycznia 1841 r., francuzkim żurnalistom, ani nawet George Sand, która pilnie podsłuchuje Adama i pisze artykuł do Revue des Deux-Mondes. " Adam sam donosił Zaleskiemu 26-go Grudnia, że "Francuzi niektórzy i Moskale zamyślają, o jakiejś subskrypcyi na stenografów" i że trzeba "temu przeszkodzić" (1). Ale Bohdan mylił się przypuszczając, że to "dla tego najbardziej, że sam dopiero co rozpoczyna etiudy słowiańskie. Teraz idą, wciąż prolegomena do literatury, same etnograficzne lekcye a potem historyczne, filologiczne i dociągnie tak aż do końca roku. " Mickiewicz nie łudził się nadzieją, aby lekcye jego mogły ujść druku i nawet życzył sobie, aby wyszły, byleby poprawnie i przez niego przejrzane. Od drugiej lekcyi zaczęto spisywać starannie wykład jego, przekonano się jednak, że obejść się bez stenografów niepodobieństwo. Dwa główne pisma emi- – znajdzie w dodatku pod numerem V. Na tej samej kartce Mickiewicz napisał treść drugiej lekcyi i tłumaczenie, ale parę przedmiotów rzuconych wówczas na papier dotknął dopiero w piątej lekcyi, jak też przytoczył ledwo w dziesiątej lekcyi przekład pieśni Libuszy.
(1) Korespondencya Adama Mickiewicza, t. I, str. 229.
cenił go jako gorliwego wyznawcę nauki Towiańskiego, miesiącami całemi utrzymywał jego rodziną. Niewiarowicz najczęściej nie tylko nie odpłacał dobrem słowem doznanych dobrodziejstw, ale użalał się to na Adama to na jego żonę, że w nie dość delikatny sposób przychodzili mu w pomoc. Adam dużo znosił od niego, z powodu ciężkiej biedy w której Niewiarowicz pozostawał. Po ostatniej przesyłce dlań pieniężnej przez Biergiela przed samym wyjazdem na wschód, Niewiarowicz odpisał zwykłemi narzekaniami na swoje położenie. Biergiel napisał na kopercie: "List Aloizego Niewiarowicza, na mój list mandatem pocztowym na 200 franków od Adama Mickiewicza: ani mu dziękuje ani wyraża ilości pieniędzy. Po przeczytaniu Adam powiedział: "Biedny! w ciągłem utrapieniu." O niewiarogodności jego wspomnień ob. Żywot Adama Mickiewicza, t. I, str. 13.
gracyjne, Trzeci Maj i Dziennik Narodowy, jeden już wychodzący, a drugi mający się ukazać, chciały zapewnić sobie ogłaszanie tych prelekcyi Widać z bileciku Adama, pod datą 13-go Stycznia do Władysława Platera, że hrabia próbował Mickiewiczowi narzucić część kosztów wynagrodzenia stenografów. Mickiewicz znajdował dziwacznem płacić z swojej kieszeni za przysparzanie czytelników gazecie Platera (1); nosił się z myślą litografowania kursu własnym kosztem (2) co wykonał rok później. Tymczasem Plater i Zamoyski dali sobie radę jak mogli. "Władysław Zamoyski widząc, że spisywania cząstkowe źle idą, najął skoropisa Francuza, a że ten nie mógł dać sobie rady z polskiemi nazwiskami, kazał Niedźwieckiemu przezierać je przed przepisaniem na czysto. Odtąd zaczęły się lekcye przechowywać porządkiem dat" (3). Ale szczególniej przysłużył się w tej mierze Feliks Wrotnowski. W liście do Bohdana Zaleskiego z 12-go Stycznia podawał myśl zebrania składki na pokrycie kosztów wydawnictwa prelekcyi. Władysław Plater zgodziwszy się wziąć koszta te na siebie, często wyrażał obawy, że natem przedsięwzięciu straci. Ostatecznie obeszło się bez składki. "Każdą stenografią prelekcyi pokazywano Adamowi, który dla dania zarobku Feliksowi Wrotnowskiemu wezwał go do tłumaczenia na język polski. Niektóre z tych tłumaczeń Mickiewicz poprawiał" (4).
Mickiewicz mówiąc w drugiej lekcyi o zalewie barbarzyńców, wspaniale opisał Mongoła, którego głowa niekształtnie okrągła jest niby ciężarem przydanym do utrzymania równowagi w pędzie. "Zgromadzenie, pisał dziennik Narodowość, poczuło tu poetę i powitało go szmerem uniesienia. Było to coś tak wspaniałego jak ustęp Farysa" (5).
Niejeden z tułaczy wkrótce otrząsł się z uwielbienia – (1) Korespondencya Adama Mickiewicza, t. IV, str. 385.
(2) Ibid.
(3) Z notatki Aleksandra Chodźki.
(4) Ibid.
(5) Narodowość, nr. 29-go Grudnia 1840.
i powrócił do starych nawyknień umysłowych, do fantastycznych posądzeń i śmiesznych wymagań. Mickiewicz nic nie poświęcał chęci podobania się publiczności, wcale mu nie szło ani o zabawienie tych cudzoziemców, co przychodzili na lekcyą, dla zabicia czasu, ani o dogodzenie dobrze mu znanym słabostkom pewnych kółek emigracyjnych. Nie zbaczał z raz wytkniętej sobie drogi, świadomy przeszkód, które mu będą stawiane. Rozpoczął kurs w Grudniu: nie skończył się rok 1840 a już koterye polskie rozpoczęły przeciw niemu napaści. Wykazanie, że Tatarzy, ci tępiciele wszystkich narodów i wszelkich swobód, umieli zużytkować wynalazki i posługiwać się uczonymi, ubodło tych, którzy pierwszeństwo przyznawali środkom materyalnym i ludziom fachowym. Mickiewicz przytaczał, że Tatarzy w pień wycinając mieszkańców miast, zachowywali przy życiu doktorów i inżynierów dla usług spodziewanych od tej kategoryi osób. Narodowość widziała w tem wycieczkę przeciw tolerancyi (1) . Tolerancyi Mickiewicz nie posuwał aż do poszanowania nieuctwa, ciasnoty i zarozumiałości mędrków brukowych, którzy niezmordowanie uderzali na niego. Ich strzały nie mogły przebić zbroi Mickiewicza, padały stępione: wydobyte z kurzawy, świadczą, o zaciętości i zuchwalstwie przeciwników. Gdy słowo głoszone z wysokości katedry College de France wywoływało tyle krytyk w prasie polskiej, Francuzi przyjmowali je z zapałem, poruszało ono ich serca i umysły, wstrząsało ich sumienie tak, że poeta Antoni Deschamps (2 ) odzywał się do Mickiewicza (3):
–- (1) "Kilka przymówek, niewinnych zresztą, jeśli bez zamiaru rzuconych, przeciw tolerancyi (nb… tatarskiej), zamiłowaniu przemysłu i handlu, byłyby właściwiej wyglądały w kolumnach de la Mode i de la Gazette de France niż w ustach tak genialnego, tak miłością chrześciańską ożywionego mówcy, jakim jest Mickiewicz" (nr. 29-go Grudnia 1840 r.).
(2) Antoni Deschamps de Saint-Amand, urodzony 12 Marca 1800, umarł w 1869 r., tłumacz Dantego, kilka pięknych poezyi poświęcił Polsce.
(3) Korespondencya Adama Mickiewicza, wyd. 1872 r., t. II, str. 259.
O śpiewaku pielgrzymów! niech twe usta wieszcze
Głoszą czem Polaka była i czem jest dziś jeszcze!
A my, cośmy widzieli jak w mękach się miota,
I tylko jej jałmużna rzucili garść złota,
Gdy twe słowo potężne duszę nam pochwyca,
Mógł że rumieniec wstydu nie paść nam na lica? (1).
–- (1) Tłumaczenie pani Seweryny Duchińskiej.