- W empik go
Żywot kozaków lisowskich - ebook
Żywot kozaków lisowskich - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 189 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Apollinowi wiersze swe przynoszę.
(Z satyr Aul. Perzyusa).
Lisowczycy zawdzięczają, pośrednio swe powstanie i organizacyą tej samodzielnej polityce polskich magnatów, która po daremnych próbach reformy organizmu państwowego jest z jednej strony charakterystycznem znamieniem poniżenia władzy królewskiej, a z drugiej wyrazem przewagi możnowładców i rozprzężenia wewnętrznego Rzeczypospolitej. Obok nieszczęśliwej Rumunii, głównej areny dla polityki polskich magnatów, nadarza się z początkiem XVII wieku sposobność do działania i na innej widowni. Sprawa Dymitrów popierana przez zakon Jezuitów i króla przyszła na porządek dzienny, a panowie litewscy i polscy nie omieszkali jej wyzyskać w swym duchu. Nadzieja łupu wabiła z Polski chmary awanturniczego żołnierza, plądrującego i niszczącego przestronne carstwo północne. Rosyjskie źródła historyczne malują w jaskrawych barwach obraz spustoszenia, na jakie wystawioną była ich ojczyzna, a do którego przyczynił się niemało Aleksander Józef Lisowski podkomendny najpierw Jana Piotra Sapiehy, starosty uświackiego, a następnie Chodkiewicza i królewicza Władysława.
Lisowski, szlachcic z Pomorza pochodzący a potem na Litwie osiadły, brał najpierw udział w wyprawach wołoskich Jana Potockiego, później walczył pod Chodkiewiczem przeciw Szwedom, a w rokoszu Zebrzydowskiego przyłączył się* do malkontentów, za co na banicyą skazany został. Następnie widzimy go walczącego na czele dwustu kozaków po stronie pierwszego Dymitra, któremu do końca wiernym pozostał Główna jednak działalność jego przypada na czasy drugiego Dymitra samozwańca, w których na czele kilku do kilkunastu tysięcy jezdnych przebiegał wzdłuż i wszerz całą Rosyą, niszcząc i rabując głównie dla swej własnej korzyści. Ze zgrozą wspominają kronikarze rosyjscy o tym niezrównanym i nieustraszenie śmiałym partyzancie, który dotarł do Wołgi i Uralu, do Finlandyi i morza Lodowatego. Tylko nadzwyczajna szybkość w obrotach, śmiałe natarcie a wrazie klęski i szybkie również zebranie się, tłómacza nam możliwość podobnie zuchwałych wypraw, które strachem nieprzyjaciela a podziwem rodaków przejmowały.
Oddział Lisowskiego tylko w części i z początku składał się z właściwych Kozaków. W przeważnej liczbie a później nawet prawie wyłącznie złożony był z awanturniczych duchów szlacheckich, z których każdy służył jako towarzysz i miał przy sobie kilku tak zwanych ciurów czyli sług. Kozakami zwali się zaś prawdopodobnie od rodzaju uzbrojenia zbliżonego do lekkiej jazdy kozackiej i od tego że z początku rzeczywiście rdzeń oddziału stanowili Kozacy Dońscy z Rzezania. Spólność celów zebranych tu razem niespokojnych żywiołów sprawiła, iż oddział nie rozwiązał się po śmierci Lisowskiego, lecz przyjąwszy od swego założyciela imię Lisowczyków lub Kozaków Lisowskich, obrał sobie dowódcą Stanisława Czaplińskiego, który szerzył dalej dzieło zniszczenia rzekomo w imię i w obronie wojsk polskich.
Sława awanturniczego i zuchwałego oddziału przeszła wnet do Polski i dotarła do najodleglejszych jej zakątków. Lisowczyków zaś samych wspólność trudów i niebezpieczeństw razem przebytych przywiązała do tego sztandaru, pod którym tak długo walczyli i z którym po zebraniu obfitego łupu tak łatwo rozłączyć się nie chcieli. To też gdy padły ostatnie strzały i pokój zawitał do strapionej krainy północnej, nie rozeszli się Lisowczycy spokojnie do domów swoich, lecz idąc za często ponawianym przykładem cudzoziemskich rot zaciężnych, przekroczyli w zbitej masie granicę Rzeczypospolitej i domagali się żołdu, który im się prawnie nie należał. Gdy zaś rząd królewski ani nie miał chęci do zaspokajania ich urojonych pretensyj, ani też możności z powodu zwyczajnej pustki w skarbie, wówczas zaprawiony na rabunkach w kraju nieprzyjacielskim żołnierz nie wahał się targnąć na dobra królewskie i prywatne i kontynuował dalej w ojczyźnie to, w czem się za granicami jej tak znakomicie wydoskonalił. Sypały się też skargi i procesy do trybunałów, do króla i hetmana Żółkiewskiego i już powolne ramie sprawiedliwości Rzeczypospolitej byłoby może dosięgnęło wojowniczych junaków, gdyby ich obawa wojny tureckiej nie była przed niem zasłoniła. Groziło właśnie wielkie niebezpieczeństwo ze strony potężnej podówczas Porty Otomańskiej, znoszącej dotychczas statecznie niefortunną, politykę Zygmunta III, sprzeczne z jej interesami mieszanie się magnatów polskich w sprawy wołoskie i łupieżce napady Kozaków Zaporoskich; zbliżały się już oznaki owej burzy, która w kilka lat później miała zagrozić wschodnie kraju granico. Dlatego hetman Żółkiewski jak z jednej strony chciałby by] ukarać niesfornych obrońców, tak z drugiej przewidując burzę oglądał się za środkami obrony i wobec szczupłości będących do dyspozycyi sił zbrojnych nie chciał pozbywać się pomocy tak doświadczonych wojowników. Broili wiec Lisowczycy jakiś czas bezkarnie, a tymczasem wybuchła wojna trzydziestoletnia, a z ni% nadarzyła się dla naszych Kozaków sposobność do nowych wypraw zagranicznych.
Prawy syn kościoła Zygmunt III pragnął bardzo dopomóc swemu cesarskiemu sprzymierzeńcowi do zgniecenia nienawistnej mu reformacyi. Nie mogąc jednak wystąpić czynnie wobec zabiegów czeskich i nieprzychylnego otwartej wojnie usposobienia szlachty, dozwolił przynajmniej cesarzowi wolnego zaciągu w Polsce. Któż zaś do niego nadawał się bardziej, jak gotowy oddział zwycięskich dotąd Kozaków Lisowskich? To też gdy poseł cesarski Althann przybył do Polski celem zaciągów żołnierskich, wpłynął sam król na to, iż Lisowczycy przyjęli podane im przez Althann propozycye i w ten sposób równocześnie i dogodził swoim osobistym zapatrywaniom i pozbył się z kraju żołnierza przysparzającego mu niemałych kłopotów.
Jak skrzętny sadownik nie może ochronić ubogiego mienia, lecz odegnawszy z trudem stado żarłocznych ptaków musi z przykrością patrzyć, jak w innej stronie ogrodu drapieżny rój skrzydlatych nie szanuje jego własności, tak teraz Czesi i Węgrzy nie mogli się zasłonić przed żądnymi łupu gromadami Kozaków Lisowskich, spieszącymi przez ich terytorya do stolicy naddunajskiej. Wyparci z Węgier ze znaczną stratą przez Betlem Gabora, przebijają się zwycięsko przez Szląsk i Morawy do Wiednia, gdzie nowy ich wódz Jarosz Hieronim Kleczkowski ma charakterystyczną i pełną przechwałek mowę do cesarza. Za głównym oddziałem ciągną tąsamą drogą coraz nowe partye i choć wielka ich część wycięta przez Czechów, nie dochodzi do zamierzonego celu, to jednakże innym udaje się przekraść i zniszczyć po drodze to, co z łatwością zniszczyć się dało.
Za przybyciem do obozu cesarskiego nie połączyli się wszyscy z Kleczkowskim i nie poddali się pod władzę następcy tegoż Stanisława Rusinowskiego, ale wszczęli kłótnie i zamieszki, które spowodowały cesarza do tego, że część ich nie chcącą się przyłączyć do głównego oddziału, wyprawił na wschodnią granicę dla obrony jej przed Betlem Gaborem. Główny zaś oddział przydzielony do armii cesarskiej pod wodzami Karola hr. de Boucquoi i Henryka hr. de Dampierre, czyli jak ich Dembołęcki nazywa Dampira i Bukwoja *), operował przeciwko Czechom i brał udział w bitwie pod Białą Górą r. 1620.
Ogólnej liczby Lisowczyków walczących w służbie cesarskiej dla braku urzędowych wiadomości i ciągłego przypływu i odpływu, nie można dokładnie oznaczyć. Najprawdopodobniej
*) Dampirem i Bukwojem nazywa ich także bezimienny autor Pieśni o cnych Kozakach Lisowskich.
było ich razem z ciurami około 10.000 wyłącznie samej kawaleryi, dla lekkiego uzbrojenia przydatnej szczególnie do podjazdów i służby w przedniej straży. Wodzowie cesarscy rzeczywiście też do takiej służby przeważnie ich przeznaczali, a Lisowczycy o ile ze źródeł wywnioskować można, po większej części z chlubą, z zadania się wywiązywali. Karności za to w ich obozie wielkiej nic było, chociaż nader surowe były prawa, jakie sobie ustanowili i jakim każdy towarzysz poddać się zobowiązywał. Walcząc w obronie religii katolickiej odznaczali się żarliwością religijną i nietolerancją względem protestantów, których mienie za swoje własne uważali. Ale nietylko protestantom dali się dotkliwie uczuć; cierpiały od nich także miasta i wsi wierne cesarzowi, bo Lisowczycy żołdem się nie zaspokajali. Biada miastu nieprzyjacielskiemu, które nie miało dostatecznej załogi, by się przed nimi obronić, biada protestantowi, który dostał się w ich ręce, a nie miał się czem od śmierci wykupić, bo anioł zniszczenia szedł przed znakami oddziału Lisowskiego. Później zwłaszcza, gdy w powtórnej służbie u cesarza przeszli całe Niemcy aż do Renu i dalej, gdy ludność zapoznała się bliżej z polskimi posiłkami, to na wieść o ich zbliżaniu się bito na gwałt we dzwony, zamykano bramy, a wojska udzielnych i sprzymierzonych nawet z cesarzem książąt, towarzyszyły im w pochodzie, by bronić poddanych od tych żądnych łupu sprzymierzeńców. Gonienie za zdobyczą należało wprawdzie do ówczesnego systemu wojennego. Wojska Wallensteina żywiły się i utrzymywały same, a sława Kroatów w łupieniu przeszła do potomności. I jakżeż bowiem mogło być inaczej, kiedy pieniędzy w skarbie cesarskim było nie wiele, a długoletnia wojna zmuszała do utrzymywania znacznych sił zbrojnych? Trudno więc zaprzeczyć, że sami Niemcy niszczyli swój własny kraj, lecz że nasi Lisowczycy w łupieniu dorównywali Wallonom i Kroatom – to także nie ulega wątpliwości.
Po bitwie pod Białą Górą opuścili Lisowczycy służbę cesarską, by na wezwanie króla i hetmana walczyć w obronie ojczyzny pod Chocimem. Następnie w roku 1622 powtórnie zaciągnięci powrócili znowu do Niemiec i tam jeszcze długi czas walczyli po stronie cesarza przeciwko protestantom i Szwedom. Te jednakże dalsze koleje począwszy od bitwy pod Białą Górą nie należą do zakresu niniejszej rozprawy, bo dotyczą czasów późniejszych od poematu Zimorowicza wydanego w roku 1620.