- W empik go
Żywot starego żołnierza: pogadanka zimowa podchwycona i powtórzona wierszem - ebook
Żywot starego żołnierza: pogadanka zimowa podchwycona i powtórzona wierszem - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 214 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
T. L.
wstępem i objaśnieniami zaopatrzył
Antoni Euz. Balicki.
Kraków – 1905.
Nakład Księgarni A. Piwarskiego i S-ki.
Manuskrypt własnoscią biblioteki jagiellońskiej.
Odbito za zezwoleniem dyrekcyi biblioteki jagiellońskiej.
Przedruk wzbroniony.
W Krakowie, czcionkami Drukarni Związkowej pod zarządem A. Szyjewskiego.PRZEDMOWA.
"… Są znaki, po których łatwo rozróżnić opowiadanie ludu od powieści artystycznej, a jednym z tych, nieoglądanie się na formę, słowa z ust ludu idą, jak łzy z oczu, westchnienie z piersi, sama prawda wychodzi na wierzch a piękność jej cała w jej nagości bożej się znajduje…"*
Trudno zaiste o lepsze scharakteryzowanie u "Żywota starego żołnierza". Gawęda ta płynie istotnie, jako łzy z oczu ciche a serdeczne, wywołane wspomnieniem dawnej już… dawnej przeszłości, kiedy to jakoś inaczej na świecie bywało, kiedy to człeka pierś miłością ojczyzny gorzała, oko wroga w zasadzce szukało, a życie całe słało się między obozem a bitew polami, rzadko w domu wygody szukając; płynie ona, jako westchnienie głębokie a smutne za temi nadziejami złotemi, któremi karmiło się -
* T. Lenartowicz w przedmowie do "Cesarza".
serce, za tą jutrzenką swobody różaną, co zdali przyświecać się zdała, za tym sztandarem straconym, co w boje bez trwogi z zapałem prowadził, a miał zwycięzcą na szczycie Wawelu powiewać, zatem wszystkiem, co było tak drogie, tak blizkie a tak dalekie i niespełnione…
Więc wszystko przepadło? Nie, niech Pan Bóg broni! Stary wojak ma jeszcze sił dosyć! Zahartowany w żołnierstwie, doświadczony w obrotach z wrogami, dziś jeszcze gotów wsiąść na konia, dobyć pałasza – byleby tylko znalazł się mąż, któryby umiał rzecz całą prowadzić… Ochoty ma wiele, siły wprawdzie już trochę zszarpane, ale niech tylko rozwiną nad pułkiem sztandar legionów, a zaśpiewają "Jeszcze Polska nie zginęła" – i siły się wzmocnią, otuchy nie braknie, a zapał reszty dokona!!…
Przykuwa nas do siebie ten stary wiarus. Bo też, gdy mówić pocznie, to z taką fantazyą, z takiem zacięciem, tak żywo umie malować i księcia Józefa i Napoleona i te bitwy, któremi się szczyci, tak nienawidzi Moskali i Niemców (ale nie wszystkich, tylko Austryaków!), a tak bardzo kocha ojczyznę i o niej tylko myśli i prawi, że chciałoby się słuchać jego żywota przez cały wieczór, jeden, drugi, ba! co – dziennie nawet… przez całą zimę!! Chwat z niego wielki, lecz nie dziwota, boć to przecie hułan! a każdy zacny hułan musi być hulaką nad wszystkie hulaki, mieć wąs zawiesisty, jakby wiązka siana, być gołym, jak święty turecki, lecz zawsze na pana wyglądać, kochać mocno dziewczęta, karty, wino, bo spytam się panowie, na co to wino, jeśli nie na zdrowie?"… A przytem nie próżnował wcale… Pamiętają go Moskale pod Czeżykowem dobrze, rachował on kości w Mozajskiej potrzebie wrogom wybornie, nie shańbią go również echa z Medyńskiej równiny, gdzie nawet sam oddziałem dowodził…
Żołnierz to polski! zawołany! Służyć ojczyźnie, czcić księcia i cesarza – oto jego staranie, póki we wojsku… Kiedy osiędzie na ziemi, rolę uprawiać pocznie, jeszcze na pałasz spogląda a nadsłuchuje pilnie, czy gdzie przypadkiem pobudki wojennej nie grają, gdyż dola żołnierska – to jego przeznaczenie, to jego życie, to jego raj!!…
……………………………..
Nie tutaj miejsce podawać rozbiór nieznanej tej gawędy, wskazywać jej piękności, podnosić i sławić zalety. Nie potrzeba tego nawet.
Przemówi ona do czytelnika sama najlepiej, a przemówi prostotą ciepłą i niewyszukaną, obrazami mnogimi a żywo i barwnie skreślonymi, osobami o pełni swobodnego życia i niepospolitego wdzięku. Niemasz w niej niczego, coby psuło ogólną harmonię, coby było nieprzyjemnym zgrzytem żelaza po szkle; niemasz – powiadam – niczego takiego, wyjąwszy wspomnień i smutnych przez się samych wypadków.
Żywość i barwność, dosadność i tężyzna słowa, widne na każdym kroku; miłość wszystkiego, co nasze, polskie, kochane, nienawiść – co obce i wrogie przebija z każdego ustępu, z każdego wiersza niemal; entuzyazm, fanatyczna prawie cześć dla wodzów, bohaterów, ironia zaś i wzgardliwe, lekceważące postępowanie i uważanie nieprzyjaciół – oto, co widne z każdego epizodu, z każdego obrazka… Krótko mówiąc, przez usta starego wojaka leci cała przez niego przeżyta przeszłość ze wszystkimi czynami i wypadkami, z całym zasobem uczucia i myśli, kawał czasu ogromny, pełen doli i niedoli, opowiedziany tak, jak go mógł sędziwy nasz wiarus rozumieć… jak go czul i kochał sam – Lenartowicz…
Nie wiele mamy w literaturze polskiej gawęd, któreby się tak udały, jak właśnie ta. Sam Syrokomla, Pol nic w tym rodzaju lepszego nie napisali, a późniejszy o lat parę "Cesarz" Lenartowicza, niema już tej plastyki i wyrazistości, tego zacięcia i szerokiego rozmachu, tyle powietrza i ruchu, co "Żywot starego żołnierza". I nie dziw: opowiadanie o cesarzu włożone zostało w usta Francuza, a przecież to znana rzecz, że z taką fantazyą i "dowcipem", jak Polak, stary do tego szlachcic – nikt nie potrafi mówić o przebytych chwilach, doznanych przygodach! Opowieść przytem wysłużonego ułana obejmuje przestrzeń szerszą, ilość wypadków większą, interes budzi wskutek tego żywszy, zwłaszcza, że wszystko co w niej jest – jest naszą przeszłością, naszemi dziejami!!
Pokrewieństwa jednak, mają ze sobą obie gawędy wiele, choćby tylko dzięki osobie Napoleona, dla którego żywił Lenartowicz zawsze gorącą cześć i uwielbienie, którego pełna wyniosłości i dumy postać majaczyła przed oczyma mazowieckiego lirnika często, wcielając się potem w niejeden poemat, niejedną zwrotkę…
"… A przecież duch Twój przed memi oczyma Oblókł się szarą umartwienia chmurą,
Jakby nad Tobą cień przeciągnął górą,
Niezwalczonego wielki cień olbrzyma"
powiada piewca "Bitwy racławickiej" w wierszu "Na kolumnę Vandomską"; a pod wrażeniem tem, pełen hołdu i uszanowania dla geniuszu zostaje do końca życia. Napoleon w jego pismach – to mocarz bez równego sobie, to tytan olbrzymi, nie zwyciężony, którego największym grzechem – nie pycha, nie egoizm, lecz wrogów ocalenie:
Z win moich jedna, ta największa w świecie,
Żem was nie wymiótł podłe, złote śmiecie,
Ja, co was miałem leżących pod nogą,
Jak owad chciwych rozkosz ziemi chłeptać,
Ja, com was widział przerażonych trwogą,
I by się ruszać, musiałem was deptać;
Naszczekująca na mnie złota zgrajo,
Imiona wasze milczę, bo je znają…*
W "Żywocie starego żołnierza" widzimy go ledwie dwa lub trzy razy, ale to wystarcza, byśmy razem z sędziwym wiarusem czuli się oniemieli pod wpływem jego wzroku, byśmy go z zapartym oddechem śledzili na polu bitwy, -
* Wybór pism. T. IV. "Napoleon".
jak stoi wśród gradu kul i kartaczy a żaden go nie śmie uderzyć, jak z marmurowym pokojem wydaje rozkazy, jak tłumy lecą w piekło na jego skinienie, bo
"… gdzie był Cesarz, mogłeś być spokojny!
Taki Napoljon, taki geniusz wojny,
On wszystko wiedział, jak się kim posłużyć,
Jak użyć swoich, jak Polaków użyć,
…………………….
I coś w nim było, czego drugi niemiał,
Gdzie się pokazał, głos duszy zaniemiał… "
A książę Józef? To – druga postać, którą żołnierz kochał, jak ojca rodzonego, jak brata swojego, starszego tylko rangą i przełożeństwem. W nim czerpał zapał, swobodę, humor, żołnierską fantazyę, od niego uczył się narażać życie, szukać i lekceważyć niebezpieczeństwa, bo
"… on tak za nic Moskali uważał,
Że raz odcięty przez kozacką szajkę,
Zamiast pałasza, w rękę wziął nahajkę,
Boby go wstydem całe życie bodło,
Że dobył pałasz na hałastrę podłą"…
Tysiącem anegdot opromieniony, otoczony nimbem sławy, jako pierwsza piękność i pierwszy w Polsce rycerz – był Poniatowski dla wojska bożyszczem, żywym wzorem, który naśladowano namiętnie a we wszystkiem, co stary wiarus najlepiej charakteryzuje w te słowa:
Naprzykład Xiąże – kiedy wam powiadam,
Nie komponuję, wierszów nie układam,
Xiąże był dla nas żyjącym przykładem,
Myśmy zupełnie szli za jego śladem:
Jeździec był sławny – i my tacy byli
Pił doskonale – i my dobrze pili,
Bil się odważnie – i z nas nikt nie stchórzył,
Używał świata a kto z nas nie użył…
W duszy i uściech ułana – tułacza postać ta żyje pełna takiego uroku i czaru, takiej zamaszystości i wziętości, że ustępy o nim trzeba policzyć Lenartowiczowi do najświetniejniejszych… Jakże blado przy nich wyglądają te nieliczne miejsca z "Mohorta", gdzie autora tak mało stać na barwne a z życiem i ruchem odtworzenie tej poetycznej postaci…
Napoleon i książę Józef – to figury w gawędzie naszej najważniejsze; ale prócz nich znajduje się wiele innych, pomniejszych, które przesuwają się przed naszem okiem szybko, zaledwo natrącone i naszkicowane, a z których każda żywa i wyraźna, pełna tej samej sympatyi i wdzięku, jaki ma dla nas złote słowo starego żołnierza.
Wiele bo on widział i wiele przeżył!… Zwycięstwa i tryumfy przeszły,… z nasienia krwi pożądanego owocu nie było,… o Polski wskrzeszeniu jakoś głucho, wrogów chmara wielka, nie sposób z ich szponów się zwolnić, w narodzie niesnaski, brak wiary, na dobitek zaś łez i przygnębienia przyszło to, co najkrwawsze, najsmutniejsze, ten "najsroższy bólów ból" rok 46…
Trzeba było tak lud ukochać, jak go miłował Lenartowicz, tak czuć się mu bratem i o jego nieświadomości w złym czynie pamiętać, jak stary nasz żołnierz, by nie obrzucić go błotem, by krzywdy doznane darować i z całej mu duszy przebaczyć.
"… O koso polska! Gdybyś się ty była
Pod Miłosławiem w wrogów krwi nie zmyła,
Gdybyś niemieckich nie nażęła chłopów,
Jabym cię przeklął koso polskich chłopów, ale pamiętam twe czyny pod Racławicami, pamiętam twych Głowackich i Swistackich, więc zbrodnię ci z duszy odpuszczam, krew przez cię przelana niechaj na głowy nieprzyjaciół spadnie!!… "
Przy Węgier powstaniu jeszcze dniała nadzieja, jeszcze zdołano nową utworzyć kampanię, sztandar świeży wzniesiono do góry, imię Bema drżało na ustach wierzących…, lecz i to już do przeszłości należy, i z tego w zysku nie było nic, prócz więzień austryackich, lochów zabójczych!… Smutneż to czasy! smutna dola tułacza!…
Jednak – nie traci stary wiarus otuchy! Z ojcami służył za miodu, dzisiaj ich dzieci widzi pod bronią… Więc spełnić trzeba wina kielichy, wypić za zdrowie ojczyzny, bo póki choć jedno serce polskie w piersi kołacze, jeszcze Polska nie zginęła!!
…………………………………
Nie znane mi na razie powody, dlaczego Lenartowicz nie ogłosił tej gawędy za życia. Wnosząc ze słów, jakie w środku poematu dopisał, myślę, że podobała mu się ona samemu bardzo i właśnie może dlatego wstrzymał się z jej ogłoszeniem, chcąc, jak się zdaje, jeszcze ją więcej wygładzić, a pewne ustępy nawet całkiem przerobić. Czy zamiar ten uskutecznił, a jeśli nie, co stanęło temu na przeszkodzie nie wiadomo. Prawdopodobnie walka o utrzymanie się w Paryżu, dokąd wydalony z Prus się schronił, oraz praca nad innymi dopiero co poczętymi poematami, zmusiła go do odłożenia na bok "Żywota", zwłaszcza, że ten już był bądź cobądź skończony, a potrzebował tylko (w myśli Lenartowicza) tu i ówdzie paru poprawek.
Poprawek i ulepszeń się nie doczekał, ale bo też nic natem nie stracił. Taki, jak jest – "Żywot starego żołnierza" zostanie, jako jedno z najlepszych pism mazowieckiego Lirnika, jako jedna z najlepszych wierszowanych gawęd w Polsce…
Kraków, w listopadzie 1904.
Antoni Euzebiusz Balicki.
De mes vieux compagnons de gloire
Je viens de me voir entouré;
Nos souvenirs m'ont enivré,
Levin m'a rendu la memoire.
Fier de mes exploits et des leurs
J'ai mon drapeau dans ma chaumierè.
Béranger.I.
Kochani bracia! kiedy siądę sobie,
Całego życia przegląd w myśli robię; –
Gazeta z ręki nieznacznie wypada,
Dziennik mi swoje a myśl swoje gada.
Oczy się błędnie włóczą po papierze,
A w myśli stają polegli żołnierze,
To ten, to owy, a wszyscy mi znani,
Jedni cenieni a drudzy kochani.
Pisma… Dzienniki… gdzie mnie tam uwaga,
Co sercu droższe, to w głowie przemaga.
Niby pomyślne wiadomości czytam,
Niby z chciwością każde słowo chwytam,
A po skończeniu, nie wiem, co czytałem,
Na to patrzałem, a o tem myślałem…
Zmieniałem straże, rozdawałem hasła,
A dziennik wypadł i fajka zagasła,
I już dziesiąty papierek zapalam…
W młodym człowieku tego nie pochwalam,
Ale staremu, że się zapomina –
To już, panowie, wiadoma przyczyna.
Sześćdziesiąt latek nie chodzi piechotą,
A trosk, a trudów, a bitew, ej, co to…
Co gadać próżno, na co się to zdało,
Co było, przeszło i nic nie zostało…
Bajka… zostało coś; jakby sen złoty
Wspomnienie bitew i dawnej ochoty,
Bo ta dzisiejsza, co się ozwie czasem,
Już tylko próżnym języka hałasem,
Buchnie słowami dawnej cnocie zadość.
Bracia kochani! starość to nie radość!
Jeszcze, gdy konia dzielnego zobaczę,
Jak kark wygina, jak pod jeźdzcem skacze –
To go oglądam, czy mu co nie wadzi,
A potem, czy też dobrze go prowadzi;
Bo koń to dziecko, łatwo się zepsuje,
Gdy źle użyty, gdy jeźdzca nie czuje.
Jakich my mieli jeźdzców w wojsku naszem –
Sam Xiążę Józef, jak machnie pałaszem,
Jak puści konia, jak osadzi w pędzie…
Nie – takich jeźdzców niema i nie będzie!
To przecież znane, austryaccy sami
Oficerowie gadali przed nami:
Jak raz z Cesarzem – bo kiedy byt dzieckiem,
Edukowano go w państwie niemieckiem,
A potem Niemcom służył dla honoru –
Jak wiecie: nigdy nie sądzę z pozoru.
Ale u Niemców honor dla Polaka –
Może też była polityka taka,
A mówiąc prawdę szczerą i otwartą,
Co polityczne – pewnie djabła warto.
Otóż z Cesarzem – a trzeba wam wiedzieć,
Że żaden Habsburg nie potrafi siedzieć (Samo się przez się rozumie) na szkapie;
Krzywy, zgarbiony, jak bernardyn człapie –
Co ztąd pochodzi: że pierwszy z ich rodu,
Już tego nie wiem z jakiego powodu,
Gdy się ze psami po Tyrolu włóczył,
Jeździć na koniu u księdza się uczył.
Dlatego u nich gniazdowa to wada,
Że żaden dobrze na koniu nie siada.
A potem i to: że jak szereg długi,
Cesarz być musi jak jeden tak drugi.
A przeszły Cesarz ten był wierzytelny,