- promocja
6 filarów poczucia własnej wartości - ebook
6 filarów poczucia własnej wartości - ebook
Najsłynniejszy poradnik psychologiczny o budowaniu poczucia własnej wartości. Książka ta udziela odpowiedzi na cztery ważkie pytania: „Czym jest poczucie własnej wartości?”, „Dlaczego jest ważne?”, „Co można zrobić, aby podnieść jego poziom?” i „Jaką rolę pełnią inni w jego kształtowaniu?”.
Kwestia samooceny – nazywanej też poczuciem własnej wartości – to modny temat w najlepszym tego słowa znaczeniu. Smutna prawda o powszechnym braku zdrowej samooceny daje o sobie znać z ogromną siłą, domagając się rozwiązań. Nathaniel Branden należy do ścisłego grona prekursorów wiedzy o samoocenie i uzdrawianiu, a „6 filarów poczucia własnej wartości” to swoista suma jego wcześniejszych doświadczeń i publikacji.
„Z mojego doświadczenia wynika, że większość ludzi nie docenia własnych sił, by przeprowadzić zmiany i się rozwijać. Są przekonani, że schemat z wczoraj trzeba powtórzyć jutro. Nie dostrzegają możliwości wyboru, która obiektywnie istnieje. Rzadko uświadamiają sobie, jak wiele mogą dla siebie uczynić, jeśli za cel postawią sobie prawdziwy rozwój i wysoką samoocenę i jeśli będą skłonni wziąć odpowiedzialność za własne życie”.
(fragment książki)
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67327-59-6 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przedmowa do polskiego wydania
Z prawdziwą przyjemnością prezentujemy Państwu _Sześć filarów poczucia własnej wartości_ dr. Nathaniela Brandena (8.04.1930 – 3.12.2014).
Świat, w którym żyjemy, możemy poznawać i rozumieć w trzech zasadniczych aspektach: materii, życia i ducha. Materią zajmuje się fizyka, zjawiskiem życia – biologia, duchem – do niedawna wyłącznie religia. W dwudziestym wieku postęp wiedzy w każdej z tych dziedzin był oszałamiający. Niesie wręcz rewolucyjne konsekwencje. W fizyce odkrycie budowy atomu, teoria względności Einsteina i mechanika kwantowa umożliwiły powstanie takich wynalazków, jak komputery i lasery, z drugiej zaś strony zagroziły ludzkości wizją zagłady. Biologia molekularna, genetyka, udane eksperymenty z klonowaniem ssaków rzucają zupełnie nowe, niekiedy szokujące światło na zjawisko życia.
Ale postęp dokonał się także w trzeciej dziedzinie – ducha. Przyszedł z dwóch kierunków, pozornie niemających z sobą nic wspólnego: informatyki i psychologii. Rozwój komputerów zapoczątkował lub istotnie zaktywizował badania nad procesami uczenia się, sztuczną inteligencją, świadomością. Profesor Richard Dawkins powołał do istnienia memetykę, naukę o „życiu” informacji.
Z drugiej strony psychologia przestała zajmować się wyłącznie patologiami. Zaczęła stawiać pytanie: „Co to znaczy być człowiekiem?”. Zajęła się umysłem, świadomością, emocjami, motywacją. Przeszła w ten sposób do konkretnych badań nad tajnikami ludzkiej psychiki, eliminując potrzebę zabobonnej wiary w gniewnych bogów, ciskających gromy na bezwolnych Ziemian. Pewne jej odłamy skoncentrowały się na kluczowej roli poczucia własnej wartości oraz na rozwoju osobowości.
Nathaniel Branden już w 1954 roku rozpoczął badania nad zjawiskiem poczucia własnej wartości. Oparta na wieloletniej pracy koncepcja sześciu filarów jest niesłychanie logiczną, zwartą i genialnie prostą teorią motywacji.
Wiedza, którą zdobywamy na temat funkcjonowania materii, za pośrednictwem dokonań techniki przyczynia się do wygodniejszego życia. Rewelacyjne odkrycia w biologii i medycynie mają wpływ na kolejne pokolenia i kiedyś doprowadzą do powstania świata dziś trudno wyobrażalnego. Jednak z punktu widzenia przeciętnego człowieka właśnie ta trzecia rewolucja dwudziestego wieku, rewolucja życia duchowego, jest najważniejsza. To właśnie odkrycie praw, jakim podlega nasza psychika, zrozumienie, jak radzić sobie z emocjami, panować nad przeciwnościami losu, wyznaczać sobie cele, znajdować motywację do działania, kochać i być kochanym, świadomie brać udział w cudownej przygodzie, jaką jest życie – zasadniczo decyduje o sukcesie człowieka w dzisiejszym świecie. Dr Nathaniel Branden śmiało może być nazwany Einsteinem psychologii dwudziestego wieku, a jego teoria sześciu filarów zasługuje na Nagrodę Nobla. Jak to zwykle z wielkimi odkrywcami bywa, dr Branden był człowiekiem niesłychanie skromnym, nie zabiegał o popularność.
_Tadeusz Niwiński_
Vancouver, Kanada, kwiecień 1998PRZEDMOWA
Przedmowa
W książce tej pragnę opisać, szerzej i głębiej niż w poprzednich pracach, najważniejsze czynniki, od których zależy poczucie własnej wartości. Jeżeli uznać, że wysoka samoocena¹ świadczy o zdrowiu umysłowym, to niewiele czynników ma równie istotne znaczenie.
Zawirowania naszych czasów wymagają od ludzi wyraźnego poczucia tożsamości, kompetencji i własnej wartości. Załamanie się stałych reguł kulturowych, brak wartościowych modeli postępowania, niewiele inspirujących społecznych ideałów, dezorientujące, gwałtowne zmiany, które stały się trwałą cechą naszego życia – wszystko to składa się na zbyt skomplikowany obraz sytuacji, by w jej obliczu móc nie wiedzieć, kim jesteśmy, lub by sobie nie ufać. Skoro nie możemy odnaleźć stabilności w świecie, musimy stworzyć ją w nas samych. Życie z niską samooceną to narażanie się na wielkie straty. Takie właśnie rozważania skłoniły mnie do napisania tej książki.
Ogólnie rzecz ujmując, książka stanowi odpowiedź na cztery pytania: Czym jest samoocena? Dlaczego jest ważna? Co można zrobić, by podnieść jej poziom? Jaką rolę pełnią w jej kształtowaniu inni ludzie wokół nas?
Samoocenę kształtują czynniki zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Mówiąc „wewnętrzne”, mam na myśli te, które tkwią w człowieku lub są przez niego stworzone, jak na przykład system przekonań czy sposoby zachowania. Mówiąc „zewnętrzne”, mam na myśli czynniki środowiskowe, takie jak informacje przekazywane w sposób werbalny lub niewerbalny, doświadczenia nabywane w kontaktach z rodzicami, nauczycielami, innymi osobami oraz organizacjami i kulturą. Badam samoocenę z zewnątrz i od środka. Jaki udział w jej kształtowaniu ma sam człowiek, a jaki inni ludzie. O ile wiem, nie prowadzono wcześniej na ten temat żadnych badań.
Kiedy w roku 1969 wydałem _Psychology of Self-Esteem_, sądziłem, że na ten temat powiedziałem już wszystko. Jednak w 1970 roku uznałem, że chcę poruszyć jeszcze pewne zagadnienia, i napisałem _Breaking Free_. W 1972 roku, by zapełnić niektóre luki, napisałem _The Disowned Self_. Stwierdziłem, że to już absolutnie wszystko, co można powiedzieć o samoocenie, i zająłem się innymi tematami. Minęło około dziesięciu lat. Zacząłem myśleć o tym, czego doświadczyłem i jak wiele nauczyłem się o poczuciu własnej wartości od czasu powstania pierwszej książki. Tak zdecydowałem się napisać jeszcze jedną, „tę ostatnią”. Praca _Honoring the Self_ ukazała się w 1983 roku. Kilka lat później uznałem, że warto będzie napisać coś dla ludzi, którzy chcą sami pracować nad samooceną – powstał podręcznik _How to Raise YourSelf-Esteem_, wydany w 1986 roku. Z pewnością wyczerpałem temat, powiedziałem sobie. W tym samym czasie zagadnienie samooceny stało się bardzo modne, wszyscy o nim mówili, pisano książki, prowadzono wykłady, organizowano konferencje, ale nie byłem zachwycony jakością tego, co prezentowano. Prowadziłem z kolegami zagorzałe dyskusje, bo choć niektóre prace były naprawdę wspaniałe, to – niestety – nie wszystkie. Zdałem sobie sprawę, jak wielu tematów nie poruszyłem do tej pory i jak wiele z tego, o czym wiem, jeszcze nie wypowiedziałem. Nade wszystko dostrzegłem konieczność szerszego opisania czynników, które podtrzymują wysoką czy zdrową samoocenę (słów „wysoka” i „zdrowa” używam zamiennie). Po raz kolejny odczułem przymus zgłębienia tego niewyczerpanie bogatego tematu i dotarcia do najtajniejszych pokładów obszaru, który jest dla mnie najważniejszym zagadnieniem psychologicznym. Zrozumiałem, że to, co wiele lat temu rozpoczęło się jako zainteresowanie czy fascynacja, teraz stało się moją misją.
Kiedy zastanawiam się nad korzeniami tej pasji, sięgam pamięcią do czasów, gdy byłem nastolatkiem, a moja rodząca się potrzeba autonomii stanęła w kolizji z naciskami otoczenia, by się podporządkować. Trudno obiektywnie opisać tamten czas i nie chcę być posądzony o wyniosłość, której nie odczuwałem i nie odczuwam. Prawdą jednak jest, że w okresie dorastania miałem niewypowiedziane, ale głębokie poczucie swojej misji życiowej. Byłem przekonany, że nie ma nic ważniejszego niż umiejętność patrzenia na świat własnymi oczami. Myślałem, że tak powinni odczuwać wszyscy. I to przekonanie nigdy się nie zmieniło. Byłem świadom nacisku otoczenia, bym przyjmował i wchłaniał wartości grupy – rodziny, wspólnoty, kultury. Wydawało mi się, że jestem zmuszany do rezygnacji z własnych sądów oraz z przekonania, iż najważniejszą rzeczą jest moje życie i to, co z nim zrobię. Widziałem, jak rówieśnicy poddawali się, tracili zapał, i w swoim, czasami bolesnym, samotnym zakłopotaniu chciałem zrozumieć dlaczego. Dlaczego dorastanie oznacza poddawanie się? Tak jak jednym wielkim pragnieniem od czasu mojej młodości było rozumienie świata, tak drugim, nie mniej silnym, chociaż może nie w pełni świadomym, była potrzeba komunikowania swoich przemyśleń, a nade wszystko, własnej wizji życia. Upłynęło wiele lat, zanim zrozumiałem, że jestem nauczycielem – nauczycielem wartości. Mottem całej mojej pracy, naczelną zasadą, którą pragnąłem przekazać, jest stwierdzenie: _Twoje życie jest ważne. Szanuj je. Walcz o to, co dla ciebie najlepsze_.
Sam też walczyłem o własne poczucie wartości i opisuję te zmagania w niniejszej książce. Pełen ich obraz znaleźć można w moich wspomnieniach _Judgement Day_. Nie będę udawał, że wszystko, co wiem o poczuciu wartości, pochodzi od moich pacjentów z sesji terapeutycznych. Niektórych najważniejszych rzeczy nauczyłem się na własnych błędach, w sytuacjach, w których zawyżałem lub zaniżałem swoją samoocenę. Chwilami piszę jak nauczyciel dla siebie samego.
Naiwne byłoby twierdzenie, że oto wypowiadam ostatnie słowo na temat psychologii samooceny, niemniej książka ta stanowi zwieńczenie całej wcześniejszej pracy. Pierwsze wykłady na temat poczucia własnej wartości i jego wpływu na miłość, pracę i szczęście wygłaszałem pod koniec lat pięćdziesiątych, a pierwsze artykuły na ten temat opublikowałem w latach sześćdziesiątych. Wielkim wyzwaniem było wówczas uświadomienie ludziom wagi tej problematyki.
„Samoocena” nie była terminem powszechnie używanym. Dzisiaj z kolei niebezpieczeństwo tkwi w powszechnej modzie na posługiwanie się tym pojęciem. Wszyscy go używają, co nie znaczy, że rozumieją. Jeśli nie do końca rozumiemy znaczenie pojęcia „samoocena” i czynników wpływających na jej kształtowanie, jeśli myślimy nieprecyzyjnie, stosujemy nadmierne uproszczenia lub „przesłodzenia” typowe dla psychologii jarmarcznej – wyrządzamy większą szkodę, niż gdybyśmy tematu nie poruszali w ogóle. Dlatego też w rozdziale pierwszym, dotyczącym badania źródeł samooceny, rozpoczniemy od określenia, czym ona jest, a czym nie jest.
Czterdzieści lat temu, kiedy zaczynałem się zmagać z pytaniami z zakresu samooceny, uświadomiłem sobie, że stanowi ona klucz do zrozumienia motywacji. Był rok 1954. Miałem 24 lata, studiowałem psychologię na Uniwersytecie Nowojorskim i miałem bardzo niewielkie doświadczenie terapeutyczne. W historiach opowiadanych przez moich pacjentów próbowałem odnaleźć wspólny mianownik. Zaskoczyło mnie, że niezależnie od poruszanych przez nich tematów, zawsze pojawiały się pewne wspólne elementy: poczucie winy, nieadekwatności, wstydu, niższości, wyraźny brak samoakceptacji, wiary w siebie i miłości. Innymi słowy, problem z poczuciem własnej wartości.
W swoich wczesnych pracach Zygmunt Freud sugerował, że symptomy neurotyczne można rozumieć jako bezpośredni wyraz lęku lub mechanizmy obrony przed nim, co wydaje mi się hipotezą o wielkim znaczeniu. Zacząłem zastanawiać się, czy symptomy i skargi, z którymi się spotykałem, można rozumieć jako bezpośredni wyraz niewłaściwej samooceny (na przykład poczucie bezwartościowości, ekstremalna bierność, poczucie nieskuteczności) lub mechanizm obronny przed niewłaściwą samooceną (na przykład nadmierne przechwalanie się i pyszałkowatość, kompulsywne odreagowywanie seksualne, nadmiernie kontrolne zachowania społeczne). Nadal uważam ten pogląd za bardzo atrakcyjny. Podczas gdy Freud myślał w kategoriach _mechanizmów obronnych ego_, strategii służących obronie ego przed zachwianiem równowagi spowodowanej lękiem, ja myślę w kategoriach _mechanizmów obronnych samooceny_, strategii służących obronie samooceny przed zagrożeniami wewnętrznymi lub zewnętrznymi (lub ich wyobrażeniami). Innymi słowy, wszystkie znane mechanizmy obronne, które opisał Freud, można uznać za próbę obrony samooceny.
Kiedy udałem się do biblioteki po materiały z zakresu samooceny, nie znalazłem prawie niczego. Indeks rzeczowy nie zawierał takiego hasła. W końcu trafiłem na krótkie wzmianki u Williama Jamesa, jednak nic nie wydało mi się dostatecznie wyczerpujące ani nie dawało odpowiedzi, których szukałem. Freud sugerował, że mały szacunek do siebie wynika z odkrycia przez dziecko, iż nie może odbywać stosunków seksualnych z matką lub ojcem, co miało wywoływać poczucie bezradności („nie mogę niczego”). To wyjaśnienie nie wydało mi się przekonujące. Alfred Adler sugerował, że poczucie niższości jest początkowo obecne u każdego człowieka, po pierwsze dlatego, że przychodzi na świat jako istota słabsza fizycznie, po drugie z racji faktu, iż wszyscy inni (dorośli i starsze rodzeństwo) są więksi albo silniejsi. Inaczej mówiąc, nasz pech polega na tym, że nie rodzimy się jako doskonali dorośli. Również to wyjaśnienie nie wydało mi się pomocne.
Problem samooceny opisywali także inni psychoanalitycy, jednak w kategoriach, które były tak odległe od mojego rozumienia zagadnienia, że wydawało się, iż mówimy o zupełnie innych sprawach (dopiero znacznie później dostrzegłem pewne związki między tamtymi pracami a moją). Aby wyjaśnić i lepiej zrozumieć zagadnienie, opierałem się więc głównie na własnych refleksjach, które pojawiały się podczas pracy z ludźmi. Kiedy temat stał się dla mnie bardziej klarowny, dostrzegłem, że poczucie własnej wartości stanowi wielką i ważną potrzebę człowieka, niezbędną do zdrowej adaptacji, to znaczy do optymalnego funkcjonowania i samorealizacji. Do tego stopnia, że jeśli ta potrzeba nie zostaje zaspokojona, człowiek cierpi, jego rozwój zostaje zahamowany.
Poza zaburzeniami, które mają podłoże biologiczne, nie przychodzi mi do głowy żaden problem psychologiczny – zaczynając od lęku i depresji, poprzez niepowodzenia szkolne i zawodowe, lęk przed intymnością, szczęściem lub powodzeniem, problemy z alkoholem i narkotykami, przemoc w rodzinie, molestowanie dzieci, współuzależnienie, zaburzenia seksualne, bierność i chroniczne poczucie bezcelowości, na samobójstwach i przestępstwach kończąc – który nie wiązałby się, przynajmniej po części, z problemem zaniżonej samooceny. ZE WSZYSTKICH SĄDÓW, KTÓRE FORMUŁUJEMY W ŻYCIU, ŻADEN NIE JEST TAK WAŻNY JAK SĄD O SOBIE SAMYM.
Pamiętam dyskusje prowadzone z kolegami w latach sześćdziesiątych. Nikt nie kwestionował wagi tematu. Nikt nie zaprzeczał, że znalezienie sposobów podniesienia poziomu samooceny pociągnęłoby za sobą wiele pozytywnych skutków. „Ale jak podnieść poczucie własnej wartości u osoby dorosłej?”. To zadawane z nutą sceptycyzmu pytanie słyszałem nieraz. Zarówno temat ten, jak i wyzwanie, były w dużym stopniu ignorowane, o czym świadczyła ówczesna literatura.
Pionierka w zakresie terapii rodzinnej, Virginia Satir, doceniała wagę problemu samooceny, ale nie prowadziła na ten temat rozważań teoretycznych i niewiele mówiła o dynamice zagadnienia poza wąskim kręgiem rodzinnym. Carl Rogers, kolejny wielki pionier psychoterapii, koncentrował się zasadniczo na jednym aspekcie samooceny – na samoakceptacji. Chociaż wiadomo, że te dwa pojęcia są blisko ze sobą związane, to jednak ich znaczenie nie jest tożsame.
Jednak świadomość rangi zagadnienia rosła. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w profesjonalnych czasopismach ukazało się wiele artykułów dotyczących głównie korelacji pomiędzy samooceną a niektórymi aspektami zachowania. Jednakże nie istniała jedna ogólna teoria samooceny, ani nawet wspólnie uzgodniona definicja. Różni autorzy różnie rozumieli pojęcie „samoocena”. W konsekwencji badali rozmaite zjawiska. Czasami pewne odkrycia podważały inne. Istna wieża Babel. Nawet dzisiaj nie ma jednej powszechnie obowiązującej definicji.
W latach osiemdziesiątych nastąpiła eksplozja. Po okresie powolnego wzrostu pojawiło się gwałtowne zainteresowanie psychologią _well-being_ . Zwłaszcza nauczyciele zaczęli zastanawiać się nad znaczeniem związku samooceny ze szkolnymi sukcesami i porażkami. W Stanach Zjednoczonych powstała Krajowa Rada do spraw Samooceny (National Council for Self-Esteem), której oddziały otwierane są w kolejnych miastach. Prawie co tydzień gdzieś w USA odbywa się konferencja, na której dyskusja na temat samooceny zawsze zajmuje znaczące miejsce.
Zainteresowanie samooceną nie ogranicza się tylko do Stanów Zjednoczonych – ogarnia cały świat. Latem 1990 roku w Norwegii miałem zaszczyt wygłosić wykład inauguracyjny na I Międzynarodowej Konferencji poświęconej problemom samooceny. Przybyli na nią nauczyciele, psychologowie i psychoterapeuci z USA, Wielkiej Brytanii, wielu krajów europejskich i Związku Radzieckiego, by uczestniczyć w wykładach, seminariach i warsztatach poświęconych zastosowaniu psychologii samooceny w stymulowaniu rozwoju osobistego w szkolnictwie, instytucjach społecznych i w biznesie. Pomimo różnic pochodzenia, kultury, zainteresowań, rozumienia pojęcia „samoocena”, atmosfera była nasycona entuzjazmem i przekonaniem, że nadszedł historyczny moment. Efektem konferencji w Oslo jest utworzenie Międzynarodowej Rady do spraw Samooceny (International Council on Self-Esteem), w której skład wchodzi coraz więcej państw.
W krajach dawnego Związku Radzieckiego jest na razie nieliczna, ale rosnąca grupa ludzi świadomych, jak ważną rolę w przemianach odgrywa samoocena. Komentując potrzebę edukacji w tej dziedzinie, obecny na konferencji rosyjski naukowiec powiedział: „Nasz naród nie tylko nie ma tradycji w dziedzinie przedsiębiorczości, lecz także nasi menedżerowie nie mają pojęcia o osobistej odpowiedzialności i obowiązkowości, co dla Amerykanów jest sprawą oczywistą. Ile tu bierności i zawiści. Psychologiczne zmiany, jakich potrzebujemy, mogą okazać się jeszcze ważniejsze niż zmiany polityczne i gospodarcze”.
Cały świat uświadamia sobie, że podobnie jak jednostka bez zdrowej samooceny nie ma szans na realizację własnych możliwości, tak i szans tych nie ma społeczeństwo, o ile jego członkowie nie szanują siebie samych, swej osobowości i nie ufają własnemu rozsądkowi. Nadal jednak, mimo tych znaczących kroków naprzód, kwestia, czym naprawdę samoocena _jest_ i od czego _zależy_ – pozostaje pytaniem otwartym.
Kiedy na jednej konferencji stwierdziłem, że dla zdrowej samooceny ważne jest życie świadome, pewna uczestniczka zareagowała ze złością: „Dlaczego próbuje pan narzucić reszcie świata system wartości klasy średniej białych?”. (Zastanowiło mnie, cóż to za klasa, dla której świadome życie nie jest ważne dla dobrego samopoczucia psychicznego). Kiedy powiedziałem, że osobista uczciwość jest niezbędna do ochrony pozytywnej samooceny, a rezygnacja z niej jest psychologicznie szkodliwa, nikt nie chciał wziąć udziału w dyskusji ani włączyć tej myśli do sprawozdania. Uczestnicy woleli skupić się na tym, jaki może być wpływ otoczenia na obniżenie poczucia własnej wartości, a nie na tym, jak sami krzywdzimy siebie. Jest to typowa postawa dla tych, którzy uznają, że poziom samooceny zależy jest od ocen pochodzących z zewnątrz. Nie ukrywam, że właśnie takie sytuacje oraz wzbudzane przez nie emocje dodatkowo motywowały mnie do napisania tej książki.
W pracy nad samooceną musimy być świadomi dwóch zagrożeń. Pierwszym jest nadmierne upraszczanie zagadnienia po to, by dostarczać ludziom szybkich technik i rozwiązań niewymagających wysiłku. Drugim jest uleganie fatalizmowi czy determinizmowi, według którego ludzie „albo mają dobrą samoocenę, albo nie”, a los człowieka jest zdeterminowany (na zawsze?) doświadczeniami wczesnego dzieciństwa i nic nie da się z tym zrobić (poza, być może, wieloletnią psychoterapią). Obydwa podejścia prowadzą do bierności. Obydwa przesłaniają wizję tego, co można osiągnąć.
Z mojego doświadczenia wynika, że większość ludzi nie docenia własnych sił do przeprowadzania zmian i rozwijania się. Są przekonani, że schemat z wczoraj trzeba powtórzyć jutro. Nie dostrzegają możliwości wyboru, która obiektywnie istnieje. Rzadko uświadamiają sobie, jak wiele mogą dla siebie uczynić, jeżeli za cel postawią sobie prawdziwy rozwój i wysoką samoocenę oraz jeżeli będą skłonni wziąć odpowiedzialność za własne życie. Takie przekonanie o bezradności staje się zaś samospełniającym się proroctwem.
Książka ta jest wezwaniem do działania. Jest wezwaniem do walki, przełożonym na język psychologii: moje „ja” musi być doceniane i realizowane, a nie odrzucane i zaniedbywane. Książka ta adresowana jest do wszystkich kobiet i mężczyzn, którzy pragną aktywnie uczestniczyć w procesie własnej ewolucji, a także do psychologów, rodziców, nauczycieli i liderów odpowiedzialnych za modele funkcjonowania zbiorowości. Jest to książka o tym, co może być.Rozdział 2. Znaczenie poczucia własnej wartości
2.
Znaczenie poczucia własnej wartości
Samoocena składa się z dwóch współzależnych czynników. Pierwszym jest podstawowe poczucie pewności w kontakcie z wyzwaniami, które niesie życie: WIARA WE WŁASNĄ SKUTECZNOŚĆ. Drugim jest poczucie, że zasługuje się na szczęście: SZACUNEK DO SIEBIE. Nie chcę powiedzieć, że osoba o wysokiej czy zdrowej samoocenie świadomie _myśli_ w kategoriach tych dwóch czynników. Chodzi mi o to, że jeżeli bliżej przyjrzymy się _doznawaniu_ wysokiej samooceny, nieuchronnie je odnajdziemy.
Wiara we własną skuteczność oznacza zaufanie do własnego umysłu – do umiejętności myślenia, uczenia się, dokonywania wyborów, podejmowania decyzji. Oznacza przekonanie, że potrafimy zrozumieć fakty rzeczywistości, które wchodzą w zakres naszych zainteresowań i potrzeb; oznacza wiarę w siebie, poleganie na sobie. Szacunek do siebie oznacza zaś ochronę własnych wartości, afirmację własnego prawa do życia i bycia szczęśliwym, poczucie komfortu w procesie obrony swoich przekonań, chęci i potrzeb, poczucie, że radość i spełnienie stanowią naturalne, przyrodzone prawo.
Będziemy musieli omówić te dwa zagadnienia w sposób bardziej szczegółowy, ale przez chwilę rozważmy następującą kwestię. Jeżeli człowiek czuje się nieprzystosowany do wyzwań, które niesie życie, jeżeli brakuje mu elementarnego zaufania do siebie i własnego umysłu, to rozpoznamy u niego brak poczucia własnej wartości niezależnie od tego, jakie inne walory posiada. Jeżeli brakuje mu fundamentalnego szacunku do siebie, jeżeli czuje, że jest bezwartościowy, że nie zasługuje na miłość i szacunek ze strony innych, że jest nieuprawniony do szczęścia, obawia się bronić swoich przekonań, chęci i potrzeb – rozpoznamy brak poczucia własnej wartości niezależnie od tego, jakie inne pozytywne cechy ujawnia.
Wiara we własną skuteczność i szacunek do siebie stanowią dwa filary zdrowej samooceny; gdy brakuje któregoś z nich, samoocena jest nadwątlona. Są one jej niezbędnymi cechami charakterystycznymi. Stanowią istotę, a nie pochodny czy wtórny sens wysokiej samooceny. Wiara we własną skuteczność generuje poczucie kontroli nad swoim życiem, które kojarzymy ze stanem psychicznego komfortu, poczuciem, że jest się w samym centrum własnej egzystencji – w przeciwieństwie do bycia biernym obserwatorem i ofiarą wydarzeń.
Szacunek do siebie umożliwia życzliwe, nieneurotyczne poczucie wspólnoty z innymi ludźmi, koleżeństwo oparte na niezależności i wzajemnym szacunku, w przeciwieństwie do alienacji od ludzi albo – z drugiej strony – bezmyślnego wtopienia się w jakąś grupę społeczną.
Podobnie jak w przypadku innych stanów psychicznych, u człowieka można zauważyć stałą fluktuację poziomu samooceny. Należy więc myśleć w kategoriach _średniego poziomu samooceny_. Chociaż czasami mówimy o samoocenie jak o mniemaniu o sobie, to jednak bardziej dokładna będzie interpretacja tego pojęcia jako dyspozycji do doświadczania siebie w określony sposób. W jaki sposób?
Sumując w formalną definicję: WYSOKA SAMOOCENA STANOWI DYSPOZYCJĘ DO DOŚWIADCZANIA SIEBIE JAKO OSOBY KOMPETENTNEJ W RADZENIU SOBIE Z PODSTAWOWYMI WYMAGANIAMI, JAKIE STAWIA ŻYCIE, I ZASŁUGUJĄCEJ NA DOZNAWANIE SZCZĘŚCIA.
Proszę zwrócić uwagę, że definicja nie określa czynników środowiskowych w okresie dzieciństwa, które wspierają zdrową samoocenę (jak bezpieczeństwo fizyczne, zdrowe odżywianie itd.), późniejszych generatorów wewnętrznych (praktyka świadomego życia, samoakceptacji, odpowiedzialności itp.) ani konsekwencji emocjonalnych czy behawioralnych (współczucia, pragnienia, by być godnym zaufania, otwartości na nowe doświadczenia itp.). Określa jedynie, czego dotyczy i z czego się składa ocena siebie.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Terminy „poczucie własnej wartości” i „samoocena” są traktowane w przekładzie tej książki jako synonimy (przyp. red. pol.).
2. L. E. Sandelands, J. Brockner i M. A. Glynn (1988), I fat first you don’t succed, try again: Effects of Persistence-performance contingencies, eg involvement, and self-esteem on task-performance, „Journal of Applied Psychology”, nr 73, ss. 208–216.
3. E. Paul Torrance, „The Creative Child and Adult Quarterly”, VIII, 1983.
4. Trudność w badaniach nad wpływem samooceny, jak już powiedziałem w _Przedmowie_, polega na tym, że różni badacze używają różnych definicji tego słowa i niekoniecznie mierzą i opisują to samo zagadnienie. Osobnym problemem jest fakt, że samoocena nie działa w próżni. Trudno badać ją w izolacji, gdyż współwystępuje z innymi siłami osobowości.
5. Abraham Maslow, Toward a Psychology of Being, New York, Van Nostrand Reinhold, 1968.
6. „Fortune”, 17 grudnia 1990.
7. T. George Harris, The Era of Conscious Choice, Encyclopedia Britannica Book of the Year, 1973.