Babcie w sieci miłości - ebook
Babcie w sieci miłości - ebook
Anna Stańczyk to siedemdziesięcioletnia kobieta, która mieszka wraz z wnuczką w małym, przytulnym mieszkanku. Jest to osoba pełna energii, radości i pomysłów. Wolne chwile spędza na spotkaniach klubu seniora oraz na pogaduszkach z sąsiadką, a zarazem przyjaciółką Gabrielą. Ich przyjaźń jest dość specyficzna – potrafią sobie dogryzać, obrażać siebie nawzajem, lecz po chwili godzą się i są w stanie pomóc sobie w każdej trudnej sytuacji. Jessica Miller to dwudziestoletnia wnuczka Anny. Jej zdaniem nauka jest obecnie najważniejsza i stara się w ogóle nie zwracać uwagi na mężczyzn. Sądzi, że tym sposobem uniknie wielu problemów, które w młodości popełniała jej matka. Jej babcia ma zupełnie inne podejście – twierdzi, że jedno nie wyklucza drugiego. Według niej można być w szczęśliwym związku i wciąż studiować, nic przy tym nie tracąc. Wraz z Gabrielą postanawiają znaleźć chłopaka, który spodoba się wnuczce. Czy założywszy konto na portalu randkowym, można kogoś poznać? Jak będą reagowali mężczyźni, którzy zobaczą, że na spotkania z nimi nie przychodzi Jessica, tylko jej babcia wraz z koleżanką? „Babcie w sieci miłości” to książka pełna zwrotów akcji, wybuchów złości, nieporozumień, a także płaczu… ze śmiechu oczywiście. Już od pierwszych stron autorka zafunduje Wam niezły ubaw! A Gabrysię oraz Anię pokochacie całym sercem. Spędziłam przemiły czas w towarzystwie tych dwóch szalonych pań! Kolejny raz widać, że autorka ma duże poczucie humoru i świetnie odnajduje się w powieści komediowej. Idealna lektura na poprawę humoru! Bardzo serdecznie polecam! Niekontrolowane wybuchy śmiechu podczas czytania gwarantowane! – Basia, Bunia_czytaksiazke2701 „Babcie w sieci miłości” to książka o przyjaźni dwóch dojrzałych kobiet, które są zdolne do wszelkich poświęceń w imię miłości i dobra swojej rodziny. Autorka po raz kolejny daje czytelnikowi potężną dawkę humoru i udowadnia, że świetnie odnajduje się w powieściach humorystycznych, ale też zostawia jasny przekaz: nie warto zamykać się na innych ludzi, nigdy! Bo obecność drugiej osoby jest niezwykle ważna niezależnie od wieku. Serdecznie polecam. – Justyna, mloda_mama_czyta
Kategoria: | Komiks i Humor |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-408-6 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Babcia
Bardzo lubiłam te spotkania z moją sąsiadką, a zarazem przyjaciółką Gabrielą. Znałyśmy się już dobre dwadzieścia lat. Gabriela była pierwszą osobą, którą poznałam zaraz po przeprowadzce na to osiedle. Doskonale pamiętałam ten moment. Miałam wtedy pięćdziesiąt lat, kilka miesięcy wcześniej zostałam wdową.
Mój mąż był moją pierwszą i jedyną miłością. Pobraliśmy się bardzo wcześnie, jak to się mówi w tych czasach – z przymusu – miałam niespełna osiemnaście lat, a w moim brzuchu wariowała nasza córka Honorata. Przeżyliśmy ze sobą piękne lata, pełne miłości, troski, ale i smutku oraz wielu wylanych łez, kiedy okazało się, że mój mąż zachorował na nowotwór. Nie dawali mu żadnych szans, miał przeżyć maksymalnie miesiąc. Zmarł zaledwie po tygodniu…
Zostałam sama. Była przy mnie co prawda moja Honoratka, ale to nie to samo. Ona miała swoją rodzinę, przystojnego i dobrze zarabiającego męża oraz rosnące w brzuchu dziecię. Razem z moim Józkiem mieszkaliśmy w dużym domu z ogrodem na przedmieściach, bardzo lubiłam to miejsce, szczególnie dlatego, że w pobliżu były las i małe jeziorko. Cisza, spokój, wprost idealnie.
Gdy owdowiałam, cała nasza posiadłość okazała się zbyt duża jak dla jednej osoby. – Honia, bo tak mówiłam na naszą córkę, od kilku lat mieszkała za granicą, odwiedzała nas tak często, jak tylko mogła. Nigdy nie było mowy o przeprowadzce z Wielkiej Brytanii do Polski. Nawet bym tego nie chciała, bo doskonale wiedziałam, jak dobrze żyje się tam jej i Martinowi. Kolejna sprawa to dziecko, zależało mi, aby ono – bo nie znaliśmy płci – miało ojca i matkę obok siebie. Dlatego wybiłam córce z głowy pomysł przeprowadzki. Odległość mogłaby zrujnować to małżeństwo, a tego bym sobie nie wybaczyła.
Tak więc powstał pomysł, abym sprzedała swój dom i przeprowadziła się do mniejszego mieszkania mojej córki. Na początku nie chciałam, w końcu mówi się, że starych drzew się nie przesadza, ale czy ja, mając te pół wieku, byłam stara? Wcale się na taką nie czułam! Zgodziłam się, mimo że miałam mnóstwo obaw.
Kilka dni po przeprowadzce w nowe miejsce usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, w końcu mieszkałam tu dopiero chwilę. Otworzyłam i zobaczyłam uśmiechniętą kobietę z talerzem w dłoni.
– Dzień dobry, sąsiadeczko – powiedziała. – Nazywam się Gabriela Wąsek i mieszkam o tu. – Pokazała dłonią swoje drzwi, które znajdowały się naprzeciw moich.
– Dzień dobry – odpowiedziałam troszkę zdziwiona, bo nie spodziewałam się, że panuje tutaj taka tradycja chodzenia po domach.
– Niech się sąsiadka nie boi. Ja wiem, że jest tu nowa, ale skoro mieszkamy vis-à-vis, to musimy się znać przecież, prawda? Jak że się pani nazywa? – zapytała.
– Och, przepraszam. Jestem Anna. Anna Stańczyk. – Podałam jej dłoń na przywitanie. – Może pani wejdzie? – zapytałam z grzeczności.
– No jasne, że tak! Anka, „nie paniuj” mi tu, bo przecież się znamy. Leć rób kawę, a ja postawię ciasto na stół.
Jak powiedziała, tak zrobiła.
Przegadałyśmy wiele godzin, poznawałyśmy się każdego dnia. Tak – każdego. Nie dana była mi samotność ani chwila wytchnienia. Gabriela była u mnie codziennie. Wbrew pozorom wcale nie męczyły mnie te jej wizyty. Dobrze czułam się w jej towarzystwie. Teraz, z perspektywy czasu, wydaje mi się, że ta przeprowadzka to było coś w stylu przeznaczenia. Swoją żałobę przeszłam w dość dobry sposób, w towarzystwie przyjaciółki, bo tak mogę o niej mówić. Dlatego cieszę się na każde spotkanie z nią.
Dzisiaj oczywiście również siedziałyśmy u mnie w mieszkaniu. Gabrysia na fotelu, nogi przykryła kocem, tuż obok niej na stoliku stały kubek z herbatką owocową i talerz z ciasteczkami. Ja siedziałam na kanapie. Oglądałyśmy jakiś program o łączeniu ludzi w pary. Dwoje nieznajomych ludzi brało ślub. Dziwiła mnie idea tego programu, ale patrząc na to, ile osób zostało razem i doczekało się potomstwa, po czasie stwierdziłam, że może faktycznie takie swatanie ma sens.
– Zobacz, Gabi, jak to jest. Kiedyś rodzice wybierali partnerów, dawali za to kwintal pszenicy czy jakiegoś konia. Córka nie miała wyjścia i musiała związać się z tym mężczyzną, którego postawili przed nią. Później nadeszły czasy, w których młodzi sami tworzyli pary, a teraz znowu ktoś decyduje za nich, z tym że nie są to rodzice, ale całkiem obcy ludzie – powiedziałam.
– Teraz na młodych nie można liczyć, moja droga. Zobacz tylko, co się dzieje na naszym osiedlu. Czy ty widzisz, jak mało jest dzieci?
– O tym nie wspominaj mi! Ja ledwo co osiemnaście lat skończyłam, a moja Honia była już na świecie. Teraz moja wnusia ma dwadzieścia i na razie nie zapowiada się, że zostanę prababcią. – Posmutniałam.
– Anka, ty się nic nie martw. Mój nygus Sebastian też jeszcze nie myśli o żeniaczce, ale wiesz… on mieszka w stolicy, to tam dziewczyny się pewnie kręcą wokół niego. Przystojny z niego mężczyzna wyrósł, a powiem ci, że nic nie zapowiadało, że tak będzie. – Spojrzała na mnie.
– Ale jak będzie? Nie rozumiem… – odparłam.
– No, że będzie szczupły i przystojny. Popatrz na mojego Edka, syna znaczy się.
– I co z nim nie tak? – zdziwiłam się.
– Jak to co? Czy ty nie widzisz, jak on wygląda? Na wagę to już nie wchodzi, bo gdy próbuje wejść, to ona przemawia do niego: „Proszę wchodzić pojedynczo”, włosy to jakaś masakra, a w sumie ich brak. Dwa na krzyż i stawia jeszcze na cukier. Myśli, że wygląda elegancko z tymi posklejanymi smarkami na czubku. O ubiorze to nie wspomnę. Wiecznie dres i dres. Uważa, że tak mu wygodnie. A to gówno prawda! W nic innego się nie mieści, a wstydzi się iść do krawca, by mu coś uszył na miarę. – Pokręciła głową.
– Matko boska, Gabryśka! Toć to twój syn jest! Jak ty o nim możesz tak mówić?! – krzyknęłam.
– Syn nie syn, powinien dbać o siebie. Zdziadział tak od chwili, gdy Zośka go zostawiła dla młodszego. Myślałam, że Sebastian też będzie tak wyglądał. Nie widziałam wielkich szans na porządny związek z ładną kobietą, a tu proszę. Wypisz wymaluj cała matka. Szczuplutki, wysoki, w dodatku z bujną czupryną. Chłopak jak malowany. Zresztą widziałaś go, to wiesz, jak wygląda.
– Widziałam, widziałam. Faktycznie nie jest podobny do Edka. Może to nie jego syn? – powiedziałam to, co myślałam. – Przepraszam, nie chciałam.
– Przestań, Anka, ten temat mamy za sobą. Gdy mały się urodził, od razu pomyślałam, że Zośka poszła w długą. Kłótni było co nie miara! Oni upierali się przy swoim, a ja przy swoim. W końcu doszło do tego, że pozwolili mi zrobić testy genetyczne. Wyszło, że to jednak jego syn. Musiałam ich przepraszać, w sumie to bardziej Zochę, bo to ją obwiniałam o zdradę.
– Jesteś niemożliwa, Gabrysiu! – powiedziałam z uśmiechem na ustach. – Całe szczęście, że wybaczyli ci te twoje podejrzenia.
– Nie mieli wyjścia. Oboje pracowali, a że byli skąpi i nie chcieli najmować niańki dla małego, to musieli pogodzić się ze mną. W końcu kto lepiej zajmie się wnukiem jak nie babcia, co nie, moja droga?
– O tak! Dżejsiczka miała jakoś pięć lat, jak Honorata przywiozła ją tu do mnie. Od tego czasu jest tu ciągle, można powiedzieć, że to ja ją wychowuję, a nie rodzice. Ale cieszę się, że tu jest. We dwie zawsze raźniej, szczególnie wtedy, gdy ty wyjeżdżasz do swojej rodziny na święta czy na jakieś dłuższe wolne.
– A, no właśnie! Ta twoja wnuczka! Ona przecież nie ma kawalera, prawda?
– Ona i kawaler? – Zaśmiałam się. – Ona widzi tylko książki, nic poza tym. Kujon straszny się z niej zrobił. Wyjdzie od czasu do czasu gdzieś z koleżankami, na jakąś kawę, pizzę czy na dyskotekę, ale żeby chłopaka mieć… co to, to nie. Przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo – odparłam.
– To nie pytałaś ją o to?
– Pytałam wiele razy, ale ona mówi, że jest za młoda na chłopaków i że nie chce skończyć tak jak ja.
– Nie rozumiem…
– Nie chce mieć dziecka w młodym wieku. Przynajmniej wydaje mi się, że o to jej chodziło. Konkretnie nie wiem, bo wolałam nie ciągnąć tego tematu.
– Dziwna ta twoja wnuczka, ale… w związku z tym, co aktualnie oglądamy, to mam świetny pomysł!
– Aż się boję… – Zaśmiałam się. – Mów, co wymyśliłaś!
– Co, gdyby ją z kimś zeswatać?
– Czyś ty zgłupiała? Ja mam się wtrącać w życie Dżejsiczki? O nie! Ja w tym udziału nie wezmę! – odparłam ze złością w głosie.
– Tak? A co, może chcesz, by twoja ukochana i jedyna wnuczka została starą panną? Sama mówiłaś przed chwilą, że ona tylko w książkach siedzi, a jak wychodzi, to rzadko, i w dodatku tylko z koleżankami. I co, za kilka lat jej matce powiesz? Dlaczego ona nie zostanie babcią, a ty prababcią? Przyznasz się, że nie chciałaś pomóc szczęściu?
– Jakiemu szczęściu? Co ty bredzisz, Gabi?
– A kto mówił chwilę temu, że za starych czasów rodzice wybierali partnerów?
– Ja mówiłam, ale ja rodzicem nie jestem.
– Sama sobie zaprzeczasz, Anka! – zawołała zdenerwowana. – Wychowujesz ją od piątego roku życia, wiesz o niej więcej niż rodzice. Moim zdaniem jesteś jak matka, ojciec, babka i dziadek w jednym. Co ci szkodzi spróbować?
– W sumie masz rację! Ona ze mną jest, można powiedzieć, że od zawsze. I chyba faktycznie lepiej, abym to ja wybrała jej kawalera niż ona sobie sama.
– Ja widzę, jakie typy kręcą się po ulicach. Niech przyprowadzi tu jakiegoś z malowidłami na rękach i nie daj Boże na twarzy. Co zrobisz, jak dodatkowo będzie miał kolczyki w uszach i jakiegoś irokeza na głowie?
– Gabryśka! Nie strasz mnie! Ja już sobie wyobraziłam tego człowieka! O nie! Moja Dżejsiczka nie może mieć takiego męża! Ona za porządna jest, ja widzę ją u boku jakiegoś adwokata czy kogoś na wyższym stanowisku.
– Wiedziałam, że cię przekonam! – Uśmiechnęła się.
– Tylko skoro taka mądra jesteś, to powiedz mi, co mam robić? – Zaczęłam się zastanawiać.
– Nie ty, tylko my, we dwie! Mam superplan! Słuchaj uważnie… Twoja wnuczka ma komputer, prawda? I tak się składa, że ja co nieco umiem na nim robić. Założymy profil na portalu randkowym. W ten sposób same wybierzemy odpowiedniego kandydata dla naszej małolaty. – Klasnęła.
– Ale czy to się uda?
– Wątpisz we mnie i moje możliwości? – zapytała Gabrysia.
– Ależ skąd! Dobra, chodź do jej pokoju.
Z pewnymi obawami ruszyłam do sypialni wnuczki.
Włączyłam komputer, wpisałam hasło, które moja wnuczka mi kiedyś podała, następnie pozwoliłam, aby moja sąsiadka usiadła na krzesło i robiła to, co się należy.
– Od czego zaczynamy? – zainteresowałam się.
– W to pole wpiszemy nazwę strony. Zobacz, jak to się robi.
– Gabryśka, nie wkurzaj mnie. Ja wiem, jak obsługiwać komputer. Byłam kiedyś na kursie. Co prawda poziom podstawowy, ale coś tam potrafię. Przejdź do konkretów, proszę! – Spojrzałam na nią.
– Zanim skończyłaś mówić, to założyłam konto na stronie www kropka szukammilosci kropka pl. Masz tu kartkę i pisz. Login: wnuczka, hasło: anna. Tak będziesz wpisywała w te okienka, co tu widzisz. Teraz przechodzimy do zakładki, w której wpiszemy informacje o twojej wnuczce. W sumie zrobisz to sama. Zostawię cię na chwilę, a ja polecę do domu, bo jest piętnasta i zaraz Edek ma zadzwonić. Wracam za kilka minut – poinformowała mnie i poszła do siebie.
Na początku nie wiedziałam, co mam napisać. Tyle pustych rubryk, w dodatku przy każdej widniała gwiazdka, co oznaczało, że wszystkie trzeba wypełnić. Co ja miałam począć? Przecież jak tego nie zrobię, Gabryśka opieprzy mnie na całego. Zaczęłam więc wypełniać to, co trzeba było. Po jakichś dziesięciu minutach wróciła moja sąsiadka.
– Mam nadzieję, że wypełniłaś wszystko? – zadała pytanie już od progu.
– Starałam się, jak mogłam. Było trudno, ale to zrobiłam – odparłam. – Miałam trudności z orientacją, bo kompletnie nie wiem, o co chodzi, ale zaznaczyłam to, co podkreślone jest.
Imię: Dżejsiczka
Wiek: kobiet nie pyta się o wiek
Orientacja: Heteroseksualna, Homoseksualna, Biseksualna, Niebinarna
Zainteresowania: muzyka, książki, film, gotowanie, jedzenie, taniec, spacery
Opis: Jestem długonogą pięknością. Uwielbiam wyjścia ze znajomymi do kawiarni albo do kina. Szukam mężczyzny ustatkowanego, chodzącego w garniturze, takiego, który daje kwiaty i czekoladki. Lubię dobrze zjeść, więc musi potrafić gotować w wolnym czasie, ewentualnie mieć tyle pieniędzy, by zabierać mnie do restauracji na pierogi i schabowego. Mieszkam w małym pokoju na drugim piętrze w kamiennicy. Jestem przyjacielska, mądra, inteligentna i dosyć szczupła.
Jeżeli jesteś mną zainteresowany, napisz do mnie, a ja powiem ci coś więcej o sobie. Jak wyglądam, możesz zobaczyć na zdjęciach, które tu wrzuciłam.
Czekałam z niecierpliwością, aż Gabryśka skończy czytać to, co napisałam. Po ciszy, która trwała chyba kilka minut, wreszcie się odezwała.
– I bardzo dobrze napisałaś. Mogłaś też szczegółowo opisać wygląd przyszłego męża. Przecież nie może być byle jaki, co nie?
– Nie chciałam już być taka wymagająca. Bałam się, że powiesz, że coś źle zrobiłam. A widziałaś, jakie zdjęcia wgrałam? Innych nie miałam.
– Tak do końca nie jestem przekonana co do tych zdjęć, ale skoro innych nie ma, to nic na to nie poradzimy – stwierdziła.
– Co ci się w nich nie podoba? Wgrałam cztery zdjęcia. Pierwsze, na którym Dżejsiczka je makaron i wystaje jej on z buzi. Ślicznie wygląda taka ubrudzona sosem do spaghetti. Była taka radosna wtedy, bo sama ugotowała dla mnie obiad. Drugie zdjęcie, na którym jest przebrana za Babę-Jagę na balu andrzejkowym. Trzecie w sukience i podartych rajstopach, to było z jej studniówki, chwilę przed wyjściem zahaczyła paznokciem i rozdarła te rajtuzy. I ostatnie zdjęcie z jej osiemnastki, nie upilnowałam jej i zatruła się alkoholem, więc widać, jak siedzi w swoim pokoju z miską.
– Myślisz, że takie zdjęcia zachęcą przyszłych adoratorów? – Gabryśka spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.
– A co, miałam szukać zdjęć, na których jest ubrana jak jakaś modelka czy inna celebrytka? Chyba lepiej, jak chłop zobaczy ją bez makijażu już na samym początku, niż ma wziąć ją wysztafirowaną, a wieczorem się przestraszyć, bo zmyje z twarzy wszystko to, co wcześniej na nią nakładała. I co ja wtedy bym zrobiła? Ja reklamacji nie przyjmuję. A tak, jak zobaczy jej normalne, prawdziwe zdjęcia, to na przyszłość nie będzie go nic dziwiło i się nie zawiedzie – stwierdziłam.
– Wiesz co, w sumie masz rację! Po co chłop ma się łudzić, że życie z kobietą jest takie, jak pokazują w filmach? Te wszystkie makijaże, koronki, słodkie słówka. W końcu prawdziwe życie wygląda inaczej niż to przedstawiają na szklanym ekranie. Dobra robota, Anka. – Gabi podniosła dłoń po to, abym przybiła jej piątkę.
– Pierwszy krok do osiągnięcia celu postawiony. Teraz czekamy na efekty. – Uśmiechnęłam się. – Jutro z rana zaloguję się i zobaczę, czy ktoś napisał. – Pomachałam kartką z danymi.
Jeszcze chwilę pogadałyśmy i moja sąsiadka poszła do swojego mieszkania. Ja miałam czas dla siebie, więc w spokoju usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać książkę, którą rozpoczęłam wczoraj. Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek, dochodziła dwudziesta. Mojej wnuczki wciąż nie było w domu, więc postanowiłam napisać do niej wiadomość.
Dżejsiczko, gdzie jesteś? Mam szykować ci kanapki na kolację? Odpisz, proszę.
Babcia
Odpowiedź przyszła po krótkiej chwili.
Babciu, ile razy mam ci powtarzać, że mam na imię Jessica, a nie Dżejsiczka? Będę za pół godziny. Nie rób mi kolacji, jadłam pizzę na mieście.
Faktycznie, nie minęło pół godziny, a moja wnusia była z powrotem w domu.
– Cześć, babciu, już jestem – odezwała się zaraz po przekroczeniu progu naszego mieszkania.
– Cześć, wnusiu. Opowiadaj, jak ci minął dzień – zagadnęłam.
– Bardzo szybko. – Zaśmiała się. – Najpierw uczelnia, a tam, sama wiesz, jak jest. Sporo nowego materiału do przyswojenia, więc będę miała co robić popołudniami. A później wybrałam się z dziewczynami do pizzerii. Jakoś tak dzień zleciał, a co u ciebie?
– U mnie jak to u mnie, Gabryśka siedziała ze mną pół dnia, oglądałyśmy telewizję i też dzień jakoś zleciał. W skrócie: nic ciekawego. A powiedz mi tu, wnusiu, same dziewczyny były na tym jedzeniu z tobą? Nie było tam żadnego fajnego kawalera? – próbowałam jakoś wyciągnąć od niej informacje.
– Gdzie tam, babciu, chłopaki mi nie w głowie. Ja ci kiedyś mówiłam, że najpierw nauka. Jak skończę studia i znajdę dobrą pracę, to mogę zacząć myśleć o jakimś związku.
– Nie rozumiem tego. Przecież można te dwie rzeczy mieć jednocześnie. Gdzie ty widzisz jakieś przeszkody? – zainteresowałam się.
– Babciu, chłopak to kłopoty. Będzie tu przesiadywał całymi dniami albo ciągle będzie chciał gdzieś ze mną wychodzić, a ja zamiast się uczyć, będę myślała o nim i o tym, co znowu wymyśli. A przecież nie można mieć chłopaka bez spotykania się, prawda? Dodatkowo z takiego związku może być wpadka, a to całkiem przekreśli moje plany. Ja aktualnie dzieci nie planuję.
– To ja prababcią nigdy nie zostanę? A tak w ogóle to możesz rozdzielić naukę i chłopaka. Da się pogodzić te dwie rzeczy. Zobacz, jak żyją inne pary, niektóre to jeszcze mają pracę i jakoś nie narzekają.
– Nie mówię, że nigdy. Kiedyś, gdy poznam odpowiedniego mężczyznę, to czemu nie. Dzieci mogę mieć, ale teraz studia są najważniejsze. A inne pary mnie nie interesują, ja robię to, co ja sama uważam za stosowne, i tego się trzymajmy. Teraz koniec rozmów, idę wykąpać się i do łóżka. Trochę pouczę się jeszcze, bo jutro mam dwa zaliczenia. Dobrej nocy, babuszka! – zawołała i uciekła najpierw do swojego pokoju, później do łazienki.
Co ja miałam z tą moją Dżejsiczką, normalnie trzy światy! Ja doskonale rozumiałam, że wykształcenie jest bardzo ważne, ale też nie można przesadzać i zamykać się na miłość i związek. Wystarczyłoby, że znalazłaby idealnego mężczyznę, dzięki któremu mogłaby nie tylko się rozwijać i realizować swoje pasje i plany, ale również mieć wsparcie i podporę w chwilach zwątpienia, taką jaką dla mnie był mój mąż Józek. Ale co ja tam wiem, młodzi teraz są dziwni. Kariera najważniejsza, a późnej połowa z nich zostaje starymi pannami czy kawalerami. Takie czasy, co zrobić… Całe szczęście, że są babcie, które mogą wziąć sprawy w swoje ręce! Dzisiaj już nic zdziałać nie mogę, bo komputer jest w pokoju wnusi, ale od jutra będę szukała idealnego kawalera. Z Gabryśką rzecz jasna, przecież nie sama.