- W empik go
Bajki dla dorosłych - ebook
Bajki dla dorosłych - ebook
Autor, znany wcześniej ze swoich bajek dla dzieci oraz powieści, tym razem przenosi nas w świat wydoroślałych fobii, wad i śmiesznostek. Piętnuje przywary, naśmiewa się i żartuje z dwulicowej obyczajowości swoich bohaterów. Ułożone od najkrótszej do najdłuższej „Bajki dla dorosłych” Janusza Niżyńskiego to nie tylko lekka i dowcipna, ale także pouczająca lektura dla dojrzałego, z poczuciem humoru i z odrobiną dystansu do siebie, czytelnika. Świetna książeczka do poduszki i przy podwieczorku.
Kategoria: | Komiks i Humor |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-995-7 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jeśli jesteś w kawiarni z kochanką i wydaje ci się, że ktoś ci się przypatruje, uspokój się!
Tak, to ona. Twoja żona.
Jeśli jesteś finansowo samowystarczalnym i masz mądrą żonę… Nie musisz się specjalnie martwić. To tylko kobieca ciekawość, i nic więcej. Porównuje konkurentkę ze sobą i usiłuje zrozumieć…
A zatem?
…Cóż, to raczej twoja kochanka ma się kogo obawiać.
A tak w ogóle — dobra rada: zmień ją na inną, taką, która jeszcze nie napatoczyła się… żonie.Miłość
— To ty? …Czego tu jeszcze chcesz?! Mówiłam ci, między nami wszystko skończone… Sam sobie idź na tego sylwestra.
— …
— Koniec! rozumiesz? Idź sobie do tych swych Mariolek, Kaś, Małgoś… Draniu… Ucisz się! Nie mów nic…
— …
— I co tak milczysz?! Połknąłeś język?
— …
— No wynoś się wreszcie… Nie, no, zaraz, co ty robisz?!… Wojtek!… Opanuj się! Chyba nie wiesz ile kosztuje taka sukienka… to od „Prada”! … Och! Zaczekaj… Wojtusiu!… Czekaj, już zdejmuję… ja… O, kochany!…
Tak!… Panowie… Pomnijcie mądrość Wojtka.
Wasze Panie bardziej nad słowa… cenią czyny!Prawo marksistowskiej dialektyki
Stiepan Stiepanowicz zakochał się w Annie Winogradowej, oferując jej swe męskie ramię i serce.
Ale, czy to ramię było nazbyt cherlawe, czy serce Stiepana Stiepanowicza nie nazbyt gorące — dość powiedzieć, Anna Winogradowa odmówiła.
Jeśli Stiepan Stiepanowicz żyłby w XVIII wieku — byłby się otruł.
Jeśli Stiepan Stiepanowicz żyłby w XIX wieku — byłby się zastrzelił.
Jeśli Stiepan Stiepanowicz żyłby w XX wieku — byłby smutny.
Ale Stiepan Stiepanowicz żyje w XXI wieku i dlatego mówi:
— Cóż, do diabła z tobą, znajdę sobie inną!
Ot — i jak byt wpływa na świadomość…Lew z Bykiem piją piwo
Lew z Bykiem piją piwo. Nagle Lwu zadzwoniła komórka. Bierze, przykłada do ucha.
— Tak, kochanie — mówi Lew — zaraz będę. Co robię? Z Bykiem piwo piję. Kiedy skończymy? A już prawie skończyliśmy, za chwileczkę uciekam. Co kupić? Aha, dobrze. Tak, tak! Kochanie oczywiście, wszystko zapamiętałem. Kupię wszystko!
Lew odkłada słuchawkę, a byk zaczyna chichotać.
— Przyjacielu — ledwo wymawiał dławiąc się od śmiechu — ale z ciebie pantoflarz! Żona dzwoni, a ty jej: „tak-tak, kochanie, już uciekam, oczywiście kochanie, wszystko kupię”… Co z ciebie za chłop, ty królu Lwie?! Nie możesz trzepnąć łapą w stół i przypomnieć, kto tu facet, kto baba?!
Na to Lew odpowiada:
— Bracie, nie mieszaj bez sensu! Ty masz żonę Krowę, moja to Lwica!Porada dla pana młodego
Matka do pana młodego:
— Synku, przypatrz się swej narzeczonej, napatrz się, jaka jest dziś piękna i szczęśliwa. Zapamiętaj ją taką. Taką ona dla ciebie jest po raz ostatni.
— Co ty mówisz, matko? Przed nami całe życie! Dlaczego miałaby moja, już wkrótce żona, zrobić się nagle brzydką?
— Brzydką? O, nie. Nie zrobi się taka, przynajmniej nie tak od razu… Ale teraz ona jest piękną tylko dla ciebie. Zaś od jutra będzie robić makijaż i ubierać się dla wszystkich innych. Ty w godzinach wieczornych, po pracy, będziesz ją widywać tylko w pomiętym szlafroku przy kuchni.
— Mamo, rozmyśliłem się. Nie chcę się żenić.
— Oj, synu, nie przesadzaj! Nie zapominaj, ty w swej pracy też będziesz widywał inne, piękne i zadbane kobiety.
Słusznie zauważyła matka. Bilans w przyrodzie zawsze pozostaje bez zmian.O smutnym losie złotej rybki — smutna bajka
Ma i miał w życiu już wszystko: mnóstwo pieniędzy, władzę, zaszczyty, sławę, wspaniały dom, piękną żonę, kochankę w każdym mieście…
Gdy oto teraz wyciągając sieć z wody dojrzał w niej złotą rybkę — nie bardzo nawet chciało mu się jej słuchać. A złota rybka, jak to zwykle w przypadku złotych rybek bywa, błagała i prosiła: „wypuść do morza — a spełnię każde twe życzenie!”
Już miał rozluźnić sieć, już schylał się nad taflą wody, by zwrócić rybce wolność, gdy nagle uzmysłowił sobie, że przecież nigdy jeszcze na kolację nie jadł smażonej, złotej rybki! Teraz wreszcie i tego może doświadczyć.
Jak pomyślał — tak uczynił. Usmażył ją i zjadł popijając, a jakże: najlepszym francuskim białym winem ze swej domowej piwniczki, rocznik 1956.
Ot, taka bajka-niebajka. I smutno mi po jej lekturze na duszy. Bo żal złotej rybki… Najzwyczajniej żal.O złotej rybce, która chciała zostać żoną
— Ożenisz się ze mną? — Z filuternym uśmiechem spytała.
— Hmm… byłoby to kiepskie przedsięwzięcie dla nas obojga — odpowiedział, głaszcząc jej złote łuski. — Przecież jesteś moją złotą rybką. Gdybym się z tobą ożenił, znaczyłoby, musiałbym ciebie trzymać w akwarium. A wiedz, że chyba byłbym złym opiekunem, a już na pewno zapominałbym zmieniać wodę. Twoje pozłocie wyblakłoby, aż w końcu całkiem by poszarzało. Stałabyś się normalną, zwykłą, nudną rybką, jakich wiele. Odechciałoby mi się wtedy za tobą uganiać, a któregoś dnia może i nawet zapomniałbym włączyć kompresor?…
— To byłby interesujący widok: ja — unosząca się brzuchem do góry — roześmiała się.
— Tak, dlatego lepiej pływaj w tym swoim morzu, a ja czasem będę przychodził na brzeg i wywoływał cię po imieniu. Póki ci się tak nie znudzi, będziesz przypływać i czynić mnie szczęśliwym…
— A gdy mi się znudzi?
— Gdy ci się znudzi, cóż… przyjdzie w końcu pogodzić się z myślą, że prócz rozbitej kasy nie posiadam już w życiu niczego…Jak Stiepan Stiepanowicz kupował kontrabas
Stiepan Stiepanowicz uważał kontrabas za instrument wredny, a nawet szkodliwy. A i ostatnimi czasy choćby jedna wzmianka na temat kontrabasu przyprawiała go o irytację i rozdrażnienie.
— Wroga powinno się poznać osobiście! — uzmysłowił sobie Stiepan Stiepanowicz i zaszedł do sklepu muzycznego.
Ale kontrabasów tam, no niestety, nie było. W ogóle nie było w nim żadnych instrumentów muzycznych. W pomieszczeniu, gdzie wcześniej perłowym blaskiem lśniły hawajskie gitary, rosyjskie bałałajki i rodzime pianina Legnica, teraz równiutko w szeregu poustawiane były nowiusieńkie chińskie rowery.
Na stanowcze zapytanie Stiepana Stiepanowicza:
— A gdzie są kontrabasy?
Ekspedient odpowiedział, że z muzyką zakończono tu raz na zawsze.
— Po pierwsze — dodał pan sprzedawca — bardzo niewiele osób zainteresowanych było kupnem instrumentów muzycznych, a po drugie: dwukołowa technika, w przeciwieństwie do strunowej, rozchodzi się błyskawicznie!
Do domu Stiepan Stiepanowicz powrócił triumfalnie — na „chińczyku”, z czterema strunowymi przerzutkami w diapazonie od E1 („mi” kontrabasu) do G1 („sol” pierwszej oktawy).
— Mądry wybór — podsumował. — Miast nosić to wielgachne szkaradztwo, teraz sam będę wieziony elegancką dwukołówką.
Jednego mu tylko było żal: nie będzie miał na czym porzępolić żonie.