- W empik go
Cyklop - ebook
Cyklop - ebook
Akcja rozgrywa się na Sycylii na górze Etna. Zaczyna się od monologu otwierającego Silenusa, który opowiada o tym, jak on i satyrowie, którzy są jego niewolnikami i zwolennikami, zostali zniewoleni przez giganta Cyklopa (nazwanego przez niego Polifemem). Satyrowie są teraz zmuszeni, by pracować dla Cyklopa i paść jego trzodę. Następnie Odyseusz, który zgubił drogę do domu w podróży po wojnie trojańskiej, przybywa ze swoimi głodnymi żeglarzami. Spotykają Silenusa i oferują zamianę wina na żywność. Będąc sługą Dionizosa Silenus nie może się oprzeć zdobyciu wina, mimo że żywność nie należy do niego. Ale wkrótce przybywa Cyklop i Silenus oskarża Odyseusza o kradzież jedzenia. Ostatecznie Odyseusz zwycięża Polifema i wszystko dobrze się kończy.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-844-0 |
Rozmiar pliku: | 275 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Osoby dramatu.
SYLEN.
CHÓR SATYRÓW.
ODYSEUSZ.
CYKLOP.
Rzecz dzieje się na Etnie w jaskini Cyklopa Polyfema.
SYLEN.
Przez ciebie, Bromju, znoszę przetysiączne znoje —
Zarówno dziś, jak wówczas, kiedy ciało moje
Młodzieńczą kwitło siłą, gdy za Hery zdradą
Uciekłeś swym piastunkom, wdzięcznym Oreadom.
I w onej walce strasznej z olbrzymami ziemi
Jam wiernie służył tobie! Wszakże dłońmi temi
Zwaliłem Encelada: moja włócznia sroga
Przekłuła go wskroś tarczy! Majaczę? na boga!
Nie! dzisiaj duszy mojej żaden sen nie mroczy!
Toć Bromjos widział łup mój na swe własne oczy!
A dziś mnie jeszcze troska stokroć większa truje:
Bo kiedy przeciw tobie tyrsenijskie zbóje
Wysłała znowu Hera, byś uciekał dalej,
Ja, wieść powziąwszy o tem, nie bałem się fali.
Lecz razem ze synami skoczyłem do łodzi,
By szukać cię, o panie, na morza powodzi.
Na tyłach mego statku jam ster ujął w dłonie.
A zasię w te błękitne, pieniące się tonie
Synowie skwapliwemi uderzali wiosły.
A kiedy ku Malei wody nas poniosły,
Wiatr wschodni nas wyrzucił na Etny opoki —
O! tu, gdzie ludożerczy, straszny, jednooki
Cyklopów ród ma swoje ponure jaskinie.
Z tych dzieci boga morza oto jeden ninie
Przychwycił nas i w sługi zamienił w swym domu.
Polyfem zwie się pan nasz! O godzino-sromu!
Nie z Bacha dziś rozkoszy nasz się żywot składa:
Na paszę wyganiamy Cyklopowe stada!
Tam oto na tych zboczach moje syny młode
Jagnięta wypasają, a ja muszę wodę
Nalewać do koryta: na prostego chłopa
Przemienion, muszę izbę zamiatać Cyklopa
I jego przeohydne gotować mu jadło.
W tej oto właśnie chwili z służby mej wypadło,
Że trzeba mi się imać żelaznej motyki
I wymieść wszystkie kąty, aby pan mój dziki,
Pan Cyklop, mógł z owcami wejść do czystej groty.
Już, widzę, moje dzieci wrócą wnet z roboty —
Spędzają owce z stoków... A cóż to? tańczycie,
Jak ongi, gdy w uciechach upływało życie
Bachijskich? Gdy na czele rozbawionej zgraji
Przy dźwięku lir biegliście do domu Altaji?
CHÓR.
O zacnych ojców płodzie ty,
O płodzie zacnych matek,
Poco się błąkasz gdzieś śród skał,
Swój opuściwszy statek?
Ani tam świeży dmuchnie wiew,
Ni płynie strumień wody,
Ani cię słodki dojdzie bek
Twej latorośli młodej.
Rogaty koźle, idź-że precz,
Z tej rośnej idź uboczy!
Do Cyklopowej strągi wróć!
Coś taki dziś ochoczy?
Wróć, bo kamieniem palnę w łeb,
Aż ci się zaćmią oczy!
A ty wymiona pełne spuść,
Daj swojej trzodzie mleka,
Co, pobekując, w strądze tam!
Na swą maciorkę czeka.
Porzuć soczystych zieleń traw,
Bo skoro cię ukarzę,
I do swych śpiochów-koźląt spiesz
W etnijskiej tam! pieczarze.
Rogaty koźle, idź-że precz,
Z tej rośnej idź uboczy,
Do Cyklopowej strągi wróć!
Coś taki dziś ochoczy?
Wróć, bo kamieniem palnę w łeb,
Aż ci się zaćmią oczy!
Gdzieś, Bromjosie? gdzież jest tan
Bachantek z tyrsem w dłoni?
Już tympanonu nie brzmi głos
I ruczaj nam nie dzwoni!
Wina nie cieknie świeży zdrój!
Nysejskie gdzież boginie?
Już w Afrodyty naszej cześć
Jachijski hymn nie płynie —
W cześć Afrodyty, którą wraz
Goniłem z bachantkami!
O jasnowłosy Bromju nasz!
Zła dola władnie nami:
Zdala od twoich słodkich dróg
Błąka się moja stopa;
Odzian w kozłową wstrętną sierść,
Jam sługą dziś Cyklopa!
SYLEN.
No, bądźcie mi już cicho! Niech parobcy zgonią
Te owce, by spoczęły pod skalistą schronią.
CHÓR.
I owszem, ale czemu tak spieszyć należy?
SYLEN.
Greckiego łódź okrętu widzę u wybrzeży
I jacyś z naczelnikiem idą k’nam żeglarze.
Zapewne on żywności szukać im tu każe:
Naczynia mają próżne i skórzane wory
Do wody. Biedni ludzie! Polyfem nie skory
Powitać ich przyjaźnie. Nie wiedzą — ze strachem
To mówię, co ich czeka pod tym jego dachem!
Nie wiedzą cni przybysze, że przychodzą w gości
W tę ludożerczą gardziel Cyklopowej mości.
Sza! spytam, jakie wiatry ich tutaj przywiały
Pod Etny sykelijskiej niegościnne skały?
ODYSEUSZ.
Jest woda gdzie źródlana? Mówcie, przyjaciele!
A może i żywności — choćby małowiele —
Odsprzedać nam zechcecie? Umieramy z głodu
Ej! cóż to? snać jesteśmy śród Bromjosa grodu,
Bo widzę tłum satyrów naokół tej jamy...
Lecz przedsię najstarszego pięknie pozdrawiamy.
SYLEN.
Dziękuję, ale z jakim los cię krajem wiąże?
ODYSEUSZ.
Z Itaki Odyseusz, kefaloński książę.
SYLEN.
A! chytry syn Syzyfa, gaduła i złodziej.
ODYSEUSZ.
I owszem, lecz obrażać wcale się nie godzi.
SYLEN.
A skądże na Sykelji ujrzeliśmy ciebie?
ODYSEUSZ.
Z Ilionu, po trojańskiej przybywam potrzebie.
SYLEN.
No, jakże? do ojczyzny nie znalazłeś drogi?
ODYSEUSZ.
Przemocą mnie tu wicher zapędził złowrogi.
SYLEN.
Ha! widzisz, i mnie również los podobny boli.
ODYSEUSZ.
Więc takżeś tu się dostał na przekór swej woli?
SYLEN.
Tak, wówczas, gdy mi Bromja porwali zbójowie.
ODYSEUSZ.
A powiedz, kto tu mieszka? jak się kraj ten zowie?
SYLEN.
To Etna, szczyt najwyższej sykelijskiej góry.
ODYSEUSZ.
I owszem, lecz gdzież miasta okoły i mury?
SYLEN.
Tu niema ich — te głazy to pustka przeklęta.
ODYSEUSZ.
Lecz któż tu przemieszkuje? Czy tylko zwierzęta?
SYLEN.
Cyklopi, jaskiniarze, nieznający domu.
ODYSEUSZ.
Kto pan tu? lub czy ród ten nie służy nikomu?
SYLEN.
Nomadzi; nikt nikogo słuchać tu nie może.
ODYSEUSZ.
A czem ich pożywienie? Czy sieją też zboże?
SYLEN.
Ich strawą serki kozie, mleko, baranina.
ODYSEUSZ.
A trunek Bromjosa — co? nie znają wina?!
SYLEN.
Przenigdy! zbyt bezpłodną zamieszkują ziemię.
ODYSEUSZ.
A bywa też gościnne to Cyklopów plemię?