Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Czarne łabędzie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 września 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czarne łabędzie - ebook

Sny to nie zawsze majaki zmęczonego umysłu. Laura wiedziała, że przewijające się przez jej myśli nocne mary to zaledwie początek wydarzeń, jakie mają ją spotkać. Nieznajomy, który nawiedza ją w snach, jest jej bliski, jednak wydaje się związany z nią w sposób dla niej niezrozumiały. Kiedy zostaje porwana i uwięziona, musi dokonać wyboru: czy pozostać tym, kim jest, dochować wierności swoim ideałom, jednocześnie stawiając na szali własne życie, czy wkroczyć w świat mroku, wampiryzmu i demonów, ryzykując zatracenie siebie.

Czy miłość rzeczywiście zwycięża wszelkie przeciwności? Czy wystarczy kochać, by pozostać dobrym człowiekiem? Czy dobro i zło są zawsze oddzielone wyraźną granicą, czy przeciwnie – pojęcia te mieszają się ze sobą, niczym płyny, które trudno rozdzielić. Każdy musi wybrać stronę, ale czy łatwo dostrzec tę właściwą?

„Czarne Łabędzie” to książka o miłości, dążeniu do wolności, ale i o konsekwencjach własnych wyborów. Pokazuje, że cechy, które uważamy za słabości, emocje, których chętnie byśmy się pozbyli, tak naprawdę są piękne, ponieważ są ludzkie, tworzą nas i sprawiają, że jesteśmy lepsi.

Małgorzata Książyk (ur. w 1986) absolwentka UAM w Poznaniu, z wykształcenia i zawodu prawnik. Autorka pisząca pod pseudonimem, osadzona w nurcie fantasy, której jest zagorzałą  orędowniczką i pasjonatką.  Inspiracją są dla niej podróże po całym świecie. Podziwia miasta starożytne, a w szczególności Rzym, w których historia zderza się ze współczesnością, tak jak w jej książkach. Prywatnie fanka wszelkiej maści literatury w tym przede wszystkim powieści grozy, sensacji i thrillerów. Od najmłodszych lat jej natchnieniem pozostawała Anne Rice. Wśród wielu innych jej pasji znajdziemy: off-road, motoryzację i taniec. Powieść „Czarne Łabędzie” jest jej debiutem.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66995-75-8
Rozmiar pliku: 706 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1.

Ten sam sen prześladował Laurę od niepamiętnych czasów. Nie potrafiła przypomnieć sobie, kiedy zaczęły się nocne koszmary, ale faktem jest, że im była starsza, tym częściej się pojawiały. Z biegiem czasu sny stawały się wyraźniejsze, dziewczyna przeżywała wszystko jak na jawie, z tą różnicą, że była słabsza i bardziej bezradna niż w rzeczywistości. Kończyny robiły się cięższe, coraz bardziej bezwładne. Nie mogła uciekać, choć bardzo chciała, nogi odmawiały jej posłuszeństwa, po czym nachodziło ją niesamowite uczucie, przerażające, zwiastujące śmierć – wiedziała o tym, ale mimo to odczuwała nieokreśloną, upiorną przyjemność. Uczucie omdlenia przybierało na sile, mroczki przed oczami zamazywały świat i pojawiała się niewytłumaczalna lekkość. Czuła się niczym chmura podróżująca po niebie, bez świadomości, bez celu. Życie przestawało mieć znaczenie, w końcu rezygnowała z walki o nie i właśnie wtedy budziła się oszołomiona i przerażona, przeczuwając, że sny to zapowiedź przyszłości.

Laura nie pamiętała, kiedy sen pojawił się po raz pierwszy. Nocne mary trwały tak długo, że stały się częścią niej. Gdyby mocno wytężyła pamięć, powiedziałaby jedynie, że zdarzyło się to bardzo dawno temu, gdy była jeszcze małą dziewczynką. Sen jednak ewoluował do żywego organizmu, który burzył spokój dziewczyny kolejnymi szczegółami, a te czasami stawały się wyraziste, a innym razem zamazywały ciąg wydarzeń. Początkowo sen przypominał nocny koszmar, jaki miewa bardzo wielu ludzi. Zwykła gonitwa: dziewczynka uciekała, a ktoś ją gonił. Gdy dorastała, sytuacja we śnie trwała dłużej. Laura uciekała ciemnymi ulicami, w nieokreślonym, starym mieście. Szesnastowieczne kamienice tonęły w mroku, a ich piękno i majestat w tej sytuacji wywoływały jeszcze większą grozę. Ulice były mokre i nierówne, czuła każdą kropelkę deszczu, rozpryskującą się na twarzy czy dłoniach. Wszystko wydawało się realne, jakby już to przeżyła, a jedynie majaki świadomości przypominały o dawno zapomnianej przeszłości. W pewnym momencie potknęła się i upadła, a ktoś, przed kim uciekała, stanął przed nią i wyciągnął rękę. Nie widziała go – może to wina deszczu zalewającego jej twarz albo łez, które niespodziewanie zalśniły w oczach, ale obraz zawsze był zamazany.

Jeszcze do niedawna właśnie tak kończył się koszmar. Dziewczynę budził własny krzyk, a sperlony na czole pot spływał kroplami do oczu. Serce waliło jak szalone. Czasami zdawało jej się, że właśnie takie będą jego ostatnie podrygi. Jednak pomimo strachu, złych przeczuć oraz naruszonej wewnętrznej harmonii jedyne, o czym potrafiła myśleć, to fakt, że nie zdążyła zobaczyć tego mężczyzny. Absurd.

Może właśnie z tego powodu od kilku miesięcy zaczęła śnić ciąg dalszy całego zdarzenia. Za wszelką cenę chciała się uwolnić od niego, myślała, że jeżeli go zobaczy, odzyska równowagę. Przestał to być zwyczajny koszmar. Twarz mężczyzny, choć niewyraźna, wydawała się znajoma, jego zapach odbierała jako przyjemny, niepowtarzalny i rzeczywisty. Nie mogła przestać o nim myśleć. Niemal wpadała w obsesję.

Człowiek ze snu okazał się bardzo silny, zaciągnął ją do ciemnej uliczki. Znowu poczuła jego zapach – ta wyjątkowa woń, odurzająca, napawająca przerażeniem, przypominała jej o czymś. Kojarzyła się ze zgrzytem stali i gorącem rozgrzanego głazu. Kiedy są w zaułku, przygniata ją do ściany i zaczyna mówić, ona czuje jedynie wilgoć deszczu na twarzy i jego oddech na szyi. Powinien być ciepły, ale wydaje się, że mocniej niż deszcz chłodzi jej skórę. Mężczyzna odzywa się – dźwięczne niskie tony układają się w słowa: Nego ante mortem quemquam beatum esse praedicandum. Ciekawość bywa silniejsza niż walka o życie. Dziewczyna chce wiedzieć wszystko, chce zrozumieć, dlaczego nie boi się tak mocno, jak powinna, dlaczego ma wrażenie, że chce przy nim być. Wszystko się rozmazuje, choć próbuje zobaczyć jego twarz. Znowu to samo: nie zdąży, a musi go zobaczyć.

– Nie!

– Pani Lauro, o co chodzi? – zapytał zdziwiony profesor w środku swojej wypowiedzi. Stało się coś niesamowitego. Wykrzyknęła „nie” w trakcie wykładu. Jak mogła zrobić coś takiego?

– Panie profesorze, przepraszam, zamyśliłam się, to się nie powtórzy…

– Myślę, że nie zamyśliła się pani, a zasnęła na moich zajęciach. – Przez salę wykładową przetoczył się rozbawiony pomruk studentów.

– Oczywiście, że nie, panie profesorze. – Jej wzrok cały czas wpatrywał się w beżową deskę stołu, przy którym siedziała. Było jej tak wstyd, że nie potrafiła spojrzeć wykładowcy w oczy. Wyryty napis „kocham Hanię” lekko zamazywał się poprzez wilgoć, która nagle pojawiła się w jej oczach. Powstrzymała ją z wielkim wysiłkiem.

– Proszę wyjść. – Profesor przekazał ten krótki komunikat wyraźnie i tonem wskazującym na brak możliwości jakiejkolwiek negocjacji.

– Jeszcze raz przepraszam – powiedziała Laura cicho i bez przekonania. Spakowała gruby zeszyt formatu A4 oraz wieczne pióro. Szarpiąc się z brulionem, próbując upchnąć go do torebki, opuściła salę. Trzydzieści dwie pary oczu towarzyszyły jej do samego końca.



Laura całkowicie poświęciła się nauce. Zawsze była skupiona jedynie na celu, jaki sobie postawiła. Chciała osiągnąć sukces, dużo zarabiać, mieć zawód, w którym będzie się realizować. Nigdy nie marzyła o związkach, mężczyznach, idealnej miłości czy życiu jak z komedii romantycznych. Jedyne, czego pragnęła, to żyć swobodnie, ze spokojem, samodzielnie. Chciała być wolna.

Laura miała dwadzieścia cztery lata. Nigdy nie myślała, że jest piękna, uznawała się za bardzo zwyczajną. Przywykła do swojego wyglądu i nie przykładała do tego większej wagi. Była szczupła i wysportowana, jednak wcięcie w talii nadawało sylwetce kobiecości. Jej piękne włosy, długie i gęste loki o grubym skręcie układały się delikatnie wokół twarzy. Ciemnozielone oczy w kształcie migdałów z większej odległości wydawały się piwne. Odcinały się mocno od bardzo bladej skóry.



Po wyjściu z sali usiadła na podłodze w korytarzu i, wpatrując się w drzwi auli wykładowej, czekała na przyjaciółki, Kasię i Izę.

Zamknęła oczy. Łzy same zaczęły spływać po policzkach. To nie był dla niej dobry tydzień. Kilka dni wcześniej straciła pracę. Co prawda nienawidziła jej, ponieważ w korporacji, dla której pracowała, szerzył się mobbing, nowi ludzie przychodzili i odchodzili, nie mogąc poradzić sobie z napięciem, jakie panowało w tym miejscu. Pomimo że praca była wykańczająca, Laura mocno zestresowała się jej utratą. Próbowała sobie wmówić, że dobrze się stało – przecież z jej obecną sytuacją finansową sama nigdy nie zdecydowałaby się na to, by odejść z toksycznego miejsca. Jej bezpośredni przełożony uwielbiał się znęcać nad swoimi pracownikami. Zatrudniał jedynie młode, nieśmiałe kobiety. Przez mały błąd potrafił krzyczeć na nie całymi dniami. Jego zachowanie zawsze wydawało się nieadekwatne do sytuacji. Przestawał wrzeszczeć dopiero, kiedy któraś z dziewcząt zaczynała płakać – wtedy zadowolenie wpełzało na jego twarz, po czym spokojnie, radośnie odchodził. Kojarzył jej się z oślizgłym gadem, którego jad zatruwa wszystkich, powoli sącząc się przez skórę, zabijając ich powoli. Czasami nawet, po traumatycznych awanturach, odchodząc, pogwizdywał fałszywą melodię. Laura nienawidziła tej piosenki. Kojarzyła jej się ze stresem, jaki na co dzień musiała znosić. Wiedziała, że ten człowiek znęca się nad nimi, jednak nie potrafiła temu zaradzić. Psychopatyczne cechy charakteru przerażały dziewczynę. Nigdy nie rozumiała, jak można chcieć zrobić komuś krzywdę, a miała wrażenie, że to jedna z większych przyjemności w życiu tego faceta. Nie było tak, że zdenerwował się i uwolnił emocje – on chciał, aby ktoś inny cierpiał. Wszystko robił z premedytacją. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że stanowiła zadrę dla mężczyzny, była dla niego niecodziennym przypadkiem. Nigdy nie dała mu satysfakcji. Nie odzywała się, nie kłóciła, nie walczyła o swoje racje, jednak zawsze patrzyła prosto w oczy, dumnie i butnie, gdy na nią krzyczał. Udawała, że jej to nie obchodzi. Potrafiła wytrzymać cały dzień z maską spokoju na twarzy, aby dopiero w nocy wypłakać w poduszkę frustrację. Nigdy nie zobaczył jej łez. Myślała, że nie może być gorzej. Pomyliła się.

Kilka dni temu szef wezwał ją do swojego gabinetu. To nie była dobra wiadomość. Zazwyczaj, kiedy chciał porozmawiać z nią sam na sam, kończyło się to krzykami tak głośnymi, że Laura miała wrażenie, iż słychać je na drugim końcu miasta. Nie zapomni, kiedy po jednej z takich sesji wyszła blada z jego gabinetu, a sekretarka wpatrywała się w nią oczami pełnymi przerażenia. Dziewczyna zapamiętała tylko to. Była w stanie tak głębokiego stresu, że nie pamiętała przebiegu rozmowy ani tego, co działo się w gabinecie. Ostatnim wspomnieniem odbitym w pamięci stała się zatrzaskująca klamka od drzwi, następnie widziała jedynie duże, przerażone, błękitne oczy kobiety w sekretariacie.

Westchnęła ciężko. Musiała się pozbierać, przygotować na co najmniej pół godziny krzyków i przekleństw pod jej adresem. Przed wejściem gorączkowo zastanawiała się, czy nie popełniła jakiegoś błędu, ale nie mogła sobie przypomnieć, żeby cokolwiek zrobiła źle, chociaż do tej pory brak błędów nie powstrzymał szefa przed maratonami obelg i wrzasków. No cóż, zaraz wszystkiego się dowie. Wzięła głęboki oddech przed drzwiami i, walcząc sama ze sobą, nacisnęła klamkę, szykując się na kolejne starcie z przełożonym.

Rozmowa zaczęła się spokojnie, co bardzo ją zdziwiło, ponieważ zazwyczaj krzyczał od razu. Siedziała naprzeciwko niego w gabinecie, nie do końca rozumiejąc, po co została wezwana. Obserwowała wymodelowane, zażelowane czarne włosy, piękne, zadbane dłonie, a także silne, umięśnione ciało ukryte pod drogim garniturem. Wiedziała, że wiele kobiet z firmy uważa, że jej szef Michał jest bardzo przystojny. Jednak ona nie potrafiła tego dostrzec, gdy na niego patrzyła – widziała potwora, jakim był.

Wygląd o niczym nie świadczy. Piękny człowiek wcale nie musi mieć powierzchowności uważanej powszechnie za ładną. Okrutnik natomiast często czai się w przyjemnej powłoce. Na szczęście wystarczy niewiele, aby dostrzec, co dzieje się we wnętrzu. Dziewczyna dostrzegła to już pierwszego dnia pracy i od tamtego momentu mężczyzna wzbudzał w niej odruch wymiotny. Nie mogła znieść tego, że jest tak blisko. Odsuwała się tak daleko, jak tylko pozwalało jej krzesło, na którym siedziała. W pewnym momencie szef usiadł w fotelu obok. Laura odsunęła się bardziej, ale niewiele to dało, jeszcze kilka centymetrów, a zsunęłaby się ze swojego siedziska. Michał tego nie zauważył, najpierw położył rękę na jej dłoń, po czym drugą włożył pod spódnicę i dotknął majtek w taki sposób, jakby chciał je odsunąć. Wszystko działo się szybko. Laura była w szoku. Przez kilka sekund nie zareagowała, jakby ją zamrożono. Po chwili jednak napełniło ją obrzydzenie, odrzuciła rękę napastnika i uciekła. Wybiegając z biura, zdążyła jeszcze usłyszeć, że jest zwolniona.

Od tamtego czasu wydawało jej się, że wszędzie widzi twarz szefa. W każdym sklepie czy na ulicy towarzyszył jej nieustannie. Myślała, że zaczyna wariować. Przypomniały jej się słowa przyjaciółki Pauliny, którą poznała w korporacji. Okazała się najsympatyczniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkała, i to właśnie ona ostrzegała ją, aby uważała na przełożonego. Powiedziała wtedy: „Jeszcze nigdy nie poznałam tak złego człowieka jak on”. Laurę uderzyła ta wypowiedź. Nie mieściło jej się w głowie, że można powiedzieć o kimkolwiek, że jest zły. Człowiek może być zmęczony, wściekły, smutny, jednak nigdy nie oceniła jakiejkolwiek osoby jako złej. Dopiero teraz to zrozumiała. Po raz pierwszy w życiu poznała złą osobę, zdała sobie sprawę, że to jest możliwe. Ktoś po prostu może lubić krzywdzić innych. Sprawiać im ból. To niepokojące, ale prawdziwe.

Dodatkowo dziewczyna martwiła się, w jaki sposób się utrzyma. Musiała szybko znaleźć inną pracę.

Jakby tego wszystkiego było mało, pojawiło się jeszcze jedno zmartwienie. Siedząc sama na korytarzu, zaczęła się zastanawiać, dlaczego była tak zamyślona na zajęciach. Dlaczego „nie” wyrwało się z jej ust w środku wykładu. To wszystko przez sny. Po raz pierwszy zdarzyło się, że usłyszała głos na jawie: Nego ante mortem quemquam beatum esse praedicandum. To piekielne zdanie wciąż tułało jej się po głowie i już nie wiedziała, czy słyszy je naprawdę, czy tylko jej się wydaje. „Jako się rzekło, schizofrenia” – pomyślała smutno, cytując klasyka.

Próbowała odgonić od siebie te okropne myśli. Jak na zawołanie, w odpowiedzi usłyszała dźwięk, szepty po łacinie. Serce zabiło jej mocniej, nie mogła złapać tchu. Wtuliła głowę w kolana i zasłoniła uszy dłońmi. Zwariowała – to pewne. Wzięła kilka głębszych oddechów. Wmówiła sobie, że to zmęczenie i stres. Zaczęła powtarzać jak mantrę: uspokój się, uspokój się. Świat zawirował, a wzrok stał się mętny przez wyrzut adrenaliny. Ze strachu kilka łez napłynęło do oczu. Głos ucichł.

Z sali powoli zaczęli wychodzić studenci. Laura, choć przerażona, próbowała odnaleźć wzrokiem przyjaciółki. Ich towarzystwo zawsze sprawiało, że czuła się lepiej. Dostrzegła je w tłumie. Dwie dziewczyny, zupełnie różne, Kasia – wysoka szatynka, o ciemnych oczach i karmelowej karnacji – oraz stanowiąca jej przeciwieństwo Iza – niska blondynka o niebieskich oczach i jasnej skórze. Laura pomyślała smutno, że jest najzwyklejsza z całej trójki i wygląda jak setki innych kobiet.

– A ty co? Na wiec się szykujesz, że tak głośno wyrażasz myśli? – zażartowała Iza w swoim sarkastycznym stylu. Po chwili jednak spojrzała na przyjaciółkę i kiedy dostrzegła jej bladość i przerażenie w oczach, natychmiast zmieniła ton. – Laura, dobrze się czujesz? Masz jeszcze ochotę na wyjście dzisiaj?

– Właśnie, jeżeli chcesz, to możemy wszystko odwołać – wtrąciła Kasia.

– Spokojnie – odpowiedziała Laura, próbując zatuszować to, jak bardzo jest zirytowana. – Nic mi nie jest, trochę się zdenerwowałam, ale nie chcę zniszczyć wieczoru, który planowałyśmy od dawna. – Mówiąc to, rzuciła subtelny uśmiech.

– No to idziemy – powiedziały równocześnie.

Trzy przyjaciółki pojechały do mieszkania Laury. Umówiły się, że będą u niej nocować, ponieważ jej dom znajdował się najbliżej centrum miasta. Dziewczyny usiadły w kuchni i pomimo że było to najskromniejsze pomieszczenie w całym mieszkaniu, to właśnie ono najlepiej nadawało się na rozpoczęcie imprezy. Przyjaciółki upiły się. Po niecałej godzinie były w stanie skłaniającym do zwierzeń. Rozmawiały, śmiały się i płakały.

Laura jedynie się uśmiechała. Nie była wylewna, nawet pijana nie opowiadała wiele o sobie, nie znosiła być w centrum uwagi, czuła się wtedy bardzo niekomfortowo. Nie potrafiła mówić o swoich problemach, uczuciach czy obawach. Starała się być radosna, zawsze uśmiechnięta, wspierająca, nawet w chwilach, w których strach przejmował nad nią kontrolę. Wtedy miała ochotę krzyczeć. Czasami zastanawiała się, dlaczego tego nie robi – byłoby to dzikie, oczyszczające, w ułamku sekundy stałaby się wolna. Bez żalu, bez granic. Jednak się powstrzymywała.

Przyjaciółki szykowały się do klubu. Ze względu na poziom odurzenia trwało to dłużej niż normalnie. Laura czuła zawroty głowy i wiedziała, że nie chodzi w prostej linii. Ramieniem zahaczała o szafki, nie potrafiąc skoordynować ruchów. Zdenerwowała się sama na siebie. Traciła kontrolę. Nienawidziła tego, a jednocześnie uwielbiała pić alkohol z przyjaciółmi, śmiać się i głośno się zachowywać. Dziewczyna była pełna sprzeczności. Studentki wyszły dopiero po północy, wciąż czując alkohol, słodko krążący po organizmach, wprawiający w dobry nastrój.

Zrobiło się chłodno. Pomimo że w dzień temperatura dochodziła do dwudziestu pięciu stopni, październikowe noce stały się już zimne. Tramwaj miał przyjechać za dwadzieścia minut, jednak dziewczyny postanowiły poczekać, nie zważając na jesienną aurę. Śmiały się głośno. Echa radosnych rozmów niosły się ponad torowiskiem.

Usiadły na ławce. Laura patrzyła przed siebie na wiatę przystanku tramwajowego. Miała wrażenie, że ona ucieka jej sprzed oczu. Radość gdzieś się ulotniła, a w jej miejsce pojawiły się niewytłumaczalny lęk i złość na siebie, że doprowadziła się do stanu, w którym nie potrafiła panować nad swoimi zmysłami. Wesołe krzyki przyjaciółek nagle zaczęły jej przeszkadzać.



Laura nie wiedziała dlaczego, ale zaczęła mieć wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Miewała je już wcześniej, jednak tym razem, może za sprawą alkoholu albo przykrywającej wszystko ciemności, przybierało na sile. Rozejrzała się nerwowo, próbując uspokoić krew buzującą w żyłach. Nikogo nie było, tylko panująca dookoła cisza. Czasami dało się usłyszeć wiatr hulający po przystanku. Co się z nią działo? Skrzywiła się, jednocześnie zamykając oczy.

Nad torami, niczym duch, przemknął dźwięk jak z piekła. Szepty po łacinie. Laura zacisnęła powieki jeszcze mocniej, w nadziei, że się przesłyszała. Promieniujący ból rozszedł się po jej głowie, mając źródło w potylicy. Nie chciała przyznawać przed koleżankami, że słyszy coś tak dziwnego. Rozmowy nagle ucichły i po kilku chwilach odezwała się Kasia:

– Co to było?

– Też to słyszysz? – wyszeptała przestraszona Laura, a po minach dziewczyn widziała, że jej stan powoli im się udziela. Nie mogła uwierzyć, że te dźwięki nie są wytworem jej wyobraźni.

– Jakby ktoś szeptał, ale bez słów. Dziwne… to wiatr?

Laura odetchnęła z ulgą. Nie trawiła jej choroba psychiczna. To było najważniejsze. Nie dało się jednak ukryć, że sam fakt dziwnych dźwięków przerażał. Kasia słyszała piekielny szept i paradoksalnie ten fakt uspokoił, a jednocześnie zaniepokoił Laurę. Martwiło ją również, że ona wyraźnie odróżniała słowa, nie była to dla niej plątanina sylab. Zaczęła dopuszczać do siebie myśl, że ktoś chce jej zrobić bardzo okrutny żart.

Rozmowę przerwał dźwięk odcinający się echem od wszechstronnej ciszy. Monotonny, kojący. Delikatne człapanie powoli zbliżało się do dziewczyn. Nie były to odgłosy człowieka. Z całą pewnością wydawało je jakieś zwierzę, być może pies czy inny podobny mu gatunek.

Laura najpierw spostrzegła cień. Białe światło księżyca otulało stworzenie. Jego sierść srebrzyła się w tym blasku, jakby uformowana tylko po to, aby móc się skrzyć w ciemnej, nocnej otchłani. Wielki, siwy wilczur o postawnych kończynach i wyjątkowo gęstej i puszystej sierści.

– Jaki piękny! – powiedziała monotonnie, wpatrując się w zwierzaka, jakby wpadła w trans.

– O mój Boże! – zareagowała Kasia. – To wilk!

– Jaki wilk? W Poznaniu? – zaśmiała się Iza. Jednak kilka sekund później spostrzegła zwierzę i zbladła tak mocno, że wyglądała, jakby miała zemdleć.

Laura już na nic nie zwracała uwagi. Liczył się tylko wilk – piękny, interesujący, przyciągający jak magnes.

Przyjaciółki jak oparzone zaczęły się wycofywać, aby uciec z peronu. Starały się nie robić gwałtownych ruchów, by nie zdenerwować zwierzaka. Nie wymknęły się jednak, ponieważ nie potrafiły zostawić jednej z nich, wpatrzonej w wilka, jakby zahipnotyzowanej. Były odważne, narażały dla niej życie. Wołały ją głośno, ale to zwierzę, te oczy, takie dzikie i znajome. Laura nie wiedziała dlaczego, ale nie bała się tego stworzenia. Miało w sobie jakiś majestat, klasę, coś, co sprawiało, że nie mogło okazać się złe i zrobić jej krzywdy. Krzyki dziewczyn stawały się coraz głośniejsze, ale ona słyszała je jak pod wodą. Odurzona. Zauroczona.

Wilk podszedł, przybliżył swój wielki, srebrny łeb do jej ud i pozwolił się dotknąć. Spojrzał na nią, a niesamowite ślepia przyprawiały o zawrót głowy. Sposób, w jaki patrzył, sprawiał, że zatapiała się w tym wzroku, pochłaniał ją całą. Oczy – dzikie, bladoniebieskie, nienaturalne nawet dla zwierzęcia, pełne bólu, mądrości, zrozumienia. Były ludzkie i zwierzęce zarazem. Przyjaciółki krzyczały, prosiły, by uciekała. Słyszała je, ale było tak, jakby opuściła ciało, a ono nie chciało jej słuchać, jednocześnie wcale nie zamierzała wydawać mu poleceń. Zwierzę natomiast chyba rozumiało, co mówiły koleżanki. Nie wiadomo, jak i kiedy skoczyło, odcinając im drogę, i rzuciło się na nie. Warczenie, krzyk dziewczyn i błysk odsłoniętych kłów.

Wszystko, co się działo, docierało do Laury powoli, jak w zwolnionym tempie. Miała wrażenie, że przed oczami obrazy przesuwają się ospale, niczym w filmie poklatkowym. W myślach pojawiło się tylko jedno słowo: „nie”. Sformułowała je prawie bezgłośnie, ledwo poruszyła wargami. Agresywne stworzenie nagle zaprzestało ataku. Stanęło wprost przed swoją wybraną i pochyliło łeb. Wyglądało, że jej się kłania. Zaczęła wracać do rzeczywistości. Szok mieszał się z przerażeniem, cisza z krzykiem dziewcząt, a ciemność panująca dookoła zdawała się zalewać oczy. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje.

Tak się nie stało. Wilk trwał cały czas w miejscu, niewzruszony. Wpatrywał się w nią, a ona ponownie zaczęła się zatapiać w tym spojrzeniu. Owładnęło nią uczucie satysfakcji i władzy.

Poczuła szarpnięcie za rękę. Nogi wykonywały kroki, jednak dziewczyna nadal była jak w transie. Musiała wejść na jakieś schody, czuła uporczywe szarpanie za rękę. Zaczęło ją to denerwować. Oddalała się, a wilk za nią nie podążał. Tramwaj zamknął drzwi. Była w tramwaju. Dziewczyny ją zaciągnęły. Wilk został. Ostatnim obrazem, jaki zapamiętała, był wielki siedzący na przystanku zwierz, ze spuszczonym łbem, który z daleka zdawał się płakać. Był taki ludzki. Srebrząca się w blasku księżyca sierść przypominała skrzącą się taflę ulicy ze snu. Czarny, mieniący się asfalt – tylko ten obraz widziała przed oczami. Zemdlała.



– Laura!

– Laura!

Odzyskała przytomność.

– Gdzie jestem? – zwróciła się do Izy. – Nic wam nie jest?

– Nie, chyba nic. – Mówiąc to, koleżanka zaczęła dotykać swoich rąk, nóg i innych części ciała, które jeszcze miała w zasięgu dłoni. Rzeczywiście, nic się nie stało, na ich ciałach nie było najmniejszego draśnięcia, nawet ubrania miały nietknięte.

– Co to było? – Kasia wyrzuciła z siebie cisnące się wszystkim na myśl pytanie.

– Nie wiem. Tam niedaleko jest las. Może był chory. Na szczęście nic nam nie jest – odpowiedziała Laura.

– No właśnie – zaczęła drążyć Kasia. – Dlaczego nic nam nie jest, skoro on był wściekły? I dlaczego reagował na ciebie? Nie rozumiem tego, przecież zwierzęta nie słuchają ludzi, o ile nie są tresowane.

– Nieważne.

– A ty? – zapytała zdenerwowana Iza.

– Co ja? – zdziwiła się Laura.

– Dlaczego stałaś jak idiotka i nie uciekałaś przed wilkiem?!

– Ja… nie wiem… – Dziewczyna się zawstydziła. Widziała złość w oczach koleżanki, wiedziała, że pojawiła się tam tylko dlatego, że strach ma swoje granice, po niej musi nadejść jakieś inne uczucie.

– Nie wiesz? Jakby nas upierdolił, to żywe byśmy z tego nie wyszły! Co ty miałaś w głowie? W tresera się bawisz? Następny pupil to co? Niedźwiedź?

– Przepraszam… ja… chyba byłam w szoku… – Laura zaczęła cicho się tłumaczyć. Iza miała rację. Na szczęście Kasia przyszła jej z pomocą i spojrzała na nią wzrokiem mówiącym: „odpuść”. Furia przyjaciółki zaczęła powoli gasnąć.

– Jedźmy gdzieś, gdzie można się upić – zaproponowała zrezygnowana i drżąca jeszcze ze strachu Iza.

– Tak, chcę się upić – powiedziała Laura i zamilkła na resztę podróży.



Przyjaciółki weszły do klubu. Wyglądało, jakby w za małą przestrzeń wtłoczono masę ludzi. Pachniało dymem papierosowym, alkoholem i ciałami ludzkimi. Ich ciepło kumulowało się w tym miejscu, przez co trudno było oddychać. Pomimo tego dziewczyny bawiły się świetnie. Nawet na chwilę udało im się zapomnieć o niesamowitym zdarzeniu sprzed kilku godzin.

Tłum podrygiwał w takt kubańskiej muzyki, falując zgodnie z rytmem wystukiwanym przez zespół zajmujący malutką narożną scenę. Laura miała wrażenie, że przyjemne dźwięki wnikają w jej ciało i same nim ruszają. Po kilku utworach gestem dała znać przyjaciółkom, że się oddala i poszła do baru, aby kupić drinki. Masę ludzi czekało, aby ich obsłużono. Dziewczyna miała wrażenie, że w tym miejscu jest bardziej gorąco niż na parkiecie. Wachlowała się otrzymaną przed wejściem ulotką. Przyjemny, delikatny powiew odrobinę chłodził jej szyję. Zamknęła oczy, próbując skupić się jedynie na tym odczuciu.

W momencie, w którym z uśmiechem odwracała się od barmana po złożeniu zamówienia, w głębi sali zobaczyła znajomą postać. Blada twarz przystojnego mężczyzny o kruczoczarnych, krótko przystrzyżonych włosach i zimnych, jasnoniebieskich oczach wpatrywała się w nią nieustannie. Zanim na niego spojrzała, czuła na sobie jego wzrok. Miał wyraźnie zarysowane kości szczęki i lekki zarost. Przyglądał się jej tak, jakby była jedyną osobą w całym klubie, albo inaczej, jakby była jedyna na świecie. Wydawał się najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała, i nie miała pojęcia, dlaczego patrzy właśnie na nią. W tym miejscu znalazło się tak wiele wyjątkowo pięknych kobiet. Ona była zwyczajna.

Mężczyzna fascynował ją i pociągał zarazem. Niestety przebijało w nim coś niepokojącego. To coś ją przerażało, jakiś nieludzki element. Jednocześnie nie mogła się pozbyć wrażenia, że już kiedyś go widziała. Kim był?

Kasia złapała ją za rękę, z pytaniem, czy coś się stało. Odwróciła się do niej mimowolnie i skinęła głową, jednocześnie uśmiechając się delikatnie w odpowiedzi. Kiedy znowu spojrzała w miejsce, gdzie stał nieznajomy, nikogo nie było. Na darmo próbowała szukać go wzrokiem po całym pomieszczeniu. Zniknął, a ona za wszelką cenę chciała przypomnieć sobie, gdzie wcześniej go widziała. Ta twarz, piękna, posągowa, przypominała jej o czymś. Budziła i rozpalała dawno uśpione uczucia, których nie była w stanie opisać. Dreszcz emocji przeszedł ją po całym ciele i już nie wiedziała, czy wywołał go strach czy ślepa, niewytłumaczalna ekscytacja. „Wróć, proszę” – pomyślała.

Niczym w odpowiedzi na jej myśli, pomimo głośnej muzyki, do jej uszu dotarł znajomy szept, jednak był już wyraźny, mogła odróżnić słowa i złożyć je w zdanie. Mors tua vita mea. Poczuła piękny zapach. Znała go, prześladował ją w snach od dzieciństwa. Zapach słodki niczym czekolada, intensywny i delikatny zarazem. Był jak powiew świeżego powietrza w duszny, upalny dzień, jak aromat właśnie spadłego letniego deszczu. Piękny, niepowtarzalny. Pamiętała go dobrze, prawdopodobnie jako jedyna na świecie.

Strach przejął nad nią kontrolę, ale pomimo tego chciała jeszcze raz zobaczyć nieznajomego. Weszła do każdego pomieszczenia w klubie, ale nie znalazła ponownie tej pięknej, tajemniczej twarzy. Łzy frustracji cisnęły jej się do oczu. Straciła humor i jedyne, czego pragnęła w tym momencie, to skulenie się pod puchową kołdrą.



Kobiety wyszły z klubu. Wokół panowała przerażająca cisza, jednak one słyszały ciągły szum, który był konsekwencją głośnych dźwięków docierających do nich przez kilka wcześniejszych godzin. Laurze wciąż chodziły po głowie słowa, które usłyszała w klubie. Czuła głęboki zawód, że nie może ponownie poczuć słodkiego zapachu, który kojarzył jej się z nieznajomym i sprawiał tyle przyjemności. Bała się tego człowieka, byłaby idiotką, gdyby nie wypełniał jej strach. Jednak mężczyzna fascynował ją tak bardzo, że była gotowa poświęcić wszystko, żeby się czegoś o nim dowiedzieć. Kim był? Czy ją prześladował? I przede wszystkim: dlaczego aż tak ją pociągał? Całą drogę do domu nie odzywała się do przyjaciółek, które – zafascynowane – przywoływały każdą minutę wieczoru. Zastanawiała się, czy opowiedzieć o tym, co widziała i słyszała dzisiejszej nocy, ale wszystko wydawało jej się absurdalne. Gdyby usłyszała od kogoś innego taką historię, uznałaby, że to żart albo bardzo wybujała wyobraźnia. Milczała więc.

W końcu dotarły do domu. Droga wydała się im długa i męcząca. Laura marzyła jedynie o tym, aby wziąć ciepłą kąpiel i położyć się do łóżka.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
_Ciąg dalszy dostępny w pełnej wersji książki._
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: