- promocja
- W empik go
Dwie Głowy - ebook
Dwie Głowy - ebook
W mrocznych zaułkach Wrocławia, dwaj młodzi mężczyźni – Bobi i Krzysiu – balansują na granicy młodości i dorosłości, marzeń i rzeczywistości. Bobi, z sercem pełnym tęsknoty, przemierza ulice miasta, szukając odpowiedzi na pytania o miłość i sens. Krzysiu, jego niezłomny przyjaciel, dzieli z nim chwile radości, smutku i wspólnych koncertów. Tragiczne wydarzenia i bolesne zdrady zmuszają Bobiego do konfrontacji z najgłębszymi lękami. Przez pryzmat wspomnień odkrywa, że każda najmniejsza iskierka światła w mroku może oznaczać dla kogoś cały świat. "Dwie Głowy" to poruszająca opowieść o przyjaźni, miłości, stracie i odkupieniu, skłaniająca do refleksji nad kruchością życia i siłą ludzkich więzi. Idealna dla miłośników literatury pełnej emocji i głębokich refleksji.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788383842141 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
jestem kimś obok Ciebie.
Twoim sąsiadem, kumplem, koleżanką.
Jestem Twoją żoną, jestem Twoim mężem.
Jestem wszędzie i jestem nikim.
Ciemność ma zalety. Taki mrok, intensywny i niezbadany, jest dla mnie idealnym partnerem w zanurzaniu się w marzeniach. Nie oznacza on pustki. Wędruję sobie w nim, eksplorując każdy zakątek, każdą myśl, każde uczucie i gdzieniegdzie czasem udaje mi się zapalić komuś jego własną lampkę. Może to być drobny gest, słowo otuchy czy po prostu chwila zrozumienia lub wysłuchania. Ale dla tej osoby ta mała iskierka światła w mroku może oznaczać cały świat.
Wchodzę na ścieżkę nieznanego, gdzie moja opowieść, mimo swej pozornej prostoty, kryje w sobie głębszy sens i nieskończone możliwości. Nie jest moim zamiarem jedynie przekazać serię zdarzeń; pragnę dotknąć, poruszyć, zmienić, otwierając przed sobą niewidziane dotąd obszary świadomości. Przez pryzmat własnych doświadczeń życia i śmierci, miłości i nienawiści, pragnę zrozumieć, co nadaje kształt moim emocjom, co definiuje moją egzystencję.
Rozmyślam nad tym, jakie uczucia uznaję za nadrzędne i jakie miejsce zajmują w moim życiu. Zastanawiam się, co sprawia, że przyjmuję je z otwartością lub oporem, jak wpływają na moje decyzje i działania. Szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego niektóre wydarzenia wywołują we mnie radość, inne – smutek, a jeszcze inne – skłaniają do przemyśleń czy nawet działań.
Rozpoczynam podróż do wnętrza siebie, bez mapy, bez kompasu, eksplorując labirynty mojej duszy i umysłu. W tym wewnętrznym poszukiwaniu pragnę odkryć, jakie ideały naprawdę przyświecają moim wyborom, co w mojej naturze jest niezmiennym fundamentem, a co podlega zmianom.
Zanurzam się w głębię własnych emocji, by zrozumieć, jakie lekcje płyną z doświadczanych przeze mnie uczuć. Pytam siebie, jakie znaczenie dla mojego życia mają miłość, strata, przebaczenie i czy jestem gotów na zmiany, które one przynoszą. Pragnę zrozumieć, w jaki sposób te doświadczenia kształtują mój charakter i jak mogą wpłynąć na moją przyszłość.
Budzę się przed świtem i powierzam swoje tajemnice
pełnemu blizn plikowi Worda.
Obserwuje mnie człowiek w pelerynie,
czasem wypowiada szybko
słowa pogardy
Rozdział 1 – Niewypowiedziana nuta
Długie, kręcone włosy lśniły w blasku zachodzącego słońca, a druciane okulary odbijały ostatnie promienie dnia. Jego sweter miał ciepły, ziemiściebrązowy kolor, który kontrastował z wyblakłymi dżinsami i brudnymi, niemal zgniłymi tenisówkami. W powietrzu unosił się zapach wilgotnej ziemi i odległy dźwięk miejskiego zgiełku, tworząc tło dla młodego chłopaka z przedmieść Wrocławia. Bobi w wieku 19 lat balansował na granicy dwóch światów – młodości i dorosłości. Każdy krok Bobiego, odbywający się na brukowanych alejkach, wywoływał charakterystyczne odgłosy jego zużytych tenisówek, tworząc melodyjny rytm miasta. W nocnych wędrówkach, kiedy cisza stawała się jego orkiestrą, a gwiazdy – mapą marzeń, Bobi szukał odpowiedzi, które wydawały się ukryte głęboko w sercu zabudowań.
Żył na krawędzi, balansując na linie między tym, co znał, a tym, czego pragnął. Jego serce było pełne tęsknoty, a umysł – pełen pytań. Szukał miłości, tej jednej, prawdziwej, która by go zrozumiała, która by go przyjęła takim, jakim jest.
Każdy dzień był dla niego przygodą, każda noc – podróżą w głąb siebie. Czuł ból, taki surowy, nieokiełznany, który przychodzi z niezrozumienia świata i siebie samego. Czuł tęsknotę, tę głęboką, palącą, która rodzi się z pragnienia czegoś więcej, czegoś, co wydaje się poza zasięgiem. Bobi był bardzo wierzący. Wierzył w cienie, które nigdy nie padły, w szepty, które nigdy nie zabrzmiały. Wierzył w miłość, która nigdy nie nadeszła, w serce, które nigdy nie biło. Wierzył w sny, które nigdy się nie śniły, w łzy, które nigdy nie spłynęły. Wierzył w słońce, które nigdy nie wschodziło, w noc, która nigdy nie zapadła.
– W mroku nocy, gdy cisza jest moją muzyką, gdzie gwiazdy są moją mapą, szukam, szukam, choć nie wiem, co mam znaleźć. Czy to miłość, czy to prawda, czy to sens, czy to tylko echo mojego własnego serca? Krzysiu, powiedz mi, pomóż znaleźć odpowiedź!
Krzysiu i Bobi poznali się w szkole średniej, w pierwszym dniu nauki w pierwszej klasie. Chociaż otoczenie okazało się nowe i obce im obu, ich drogi szybko się skrzyżowały. Bobi, będąc bardziej zachowawczym i nieśmiałym, był zafascynowany pewnością siebie i charyzmą Krzysia. Wiedzieli, że mają coś wspólnego, coś, co przyciągało ich do siebie jak magnes. W krótkim czasie stali się nierozłączni, spędzali razem przerwy, pomagali sobie w nauce i dzielili się swoimi marzeniami i obawami. Ich przyjaźń była wyjątkowa. Krzysiu, z jego duchem wolności i buntowniczym podejściem do życia, często inspirował Bobiego do wyjścia poza jego strefę komfortu, do odkrywania nowych rzeczy i do stawiania czoła wyzwaniom. Krzysiu dorastał w skromnym domu na przedmieściach miasta, gdzie każdy kąt i zakamarek opowiadał historię rodziny, która mimo trudności zawsze trzymała się razem. Jego rodzice, ludzie pracowici i pełni poświęcenia, wpoili mu wartości, które kształtowały jego charakter. Młodsza siostra Marta była dla niego nie tylko rodzeństwem, ale i najbliższą przyjaciółką, z którą dzielił najgłębsze tajemnice.
Każdego wieczoru, siedząc na balkonie swojego pokoju, Krzysiu marzył o podróżach do odległych zakątków świata. Fascynowały go opowieści o Machu Picchu, Wielkim Murze Chińskim czy tajemniczej Saharze. W jego wyobraźni budziły się obrazy egzotycznych miejsc, gdzie mógłby zanurzyć się w obcej kulturze i tradycji. Marzył także o tym, by pewnego dnia spisać te przygody w książce, która stałaby się inspiracją dla innych.
Jego dni były wypełnione nauką. Jako student zarządzania na prestiżowym wrocławskim uniwersytecie Krzysiu miał jasno wytyczoną ścieżkę kariery. Marzył o pracy w międzynarodowej korporacji, gdzie mógłby zdobyć doświadczenie, by kiedyś otworzyć własną firmę turystyczną. Wiedział, że połączenie jego pasji do podróżowania z umiejętnościami biznesowymi mogłoby przynieść sukces.
Ale to nie były jedyne plany Krzysia. Jego serce biło również dla społeczności, w której żył. Współpracując z lokalnymi organizacjami charytatywnymi, starał się wpłynąć na życie tych mniej uprzywilejowanych. Wierzył, że ma obowiązek pomagać i dawać z siebie wszystko, aby uczynić świat lepszym miejscem.
Opowieść o Krzysiu to historia o marzeniach, determinacji i pasji. To przypomnienie, że każdy z nas ma w sobie moc, by wpłynąć na świat wokół siebie i uczynić go lepszym miejscem.
Krzysiu poświęcał się nie tylko do podróżowaniu i pomaganiu innym, ale również muzyce. Od najmłodszych lat dźwięki gitary i śpiew były dla niego ucieczką od codzienności. Jego talent muzyczny okazał się niewątpliwy. Każda nuta, którą grał, i każde słowo, które śpiewał, przepełniały uczucia.
W weekendy, kiedy ulice Wrocławia tętniły życiem, Krzysiu często wychodził na główne place z gitarą w ręku. Siadał na jednym z kamiennych schodków, rozkładał przed sobą futerał od gitary i zaczynał grać. Jego ulubione utwory to zarówno klasyczne ballady, jak i nowoczesne hity. Jego głos, ciepły i pełen pasji, przyciągał tłumy przechodniów, którzy zatrzymywali się, by posłuchać.
Ale to nie byłoby takie samo bez Bobiego. Bobi, choć początkowo nieśmiały i bardziej zachowawczy, z czasem stał się nieodłącznym towarzyszem Krzysia w tych ulicznych koncertach. Grał na harmonijce, dodając do muzyki Krzysia unikalny, bluesowy akcent. Ich duet stał się nierozłączny, a ich muzyka stanowiła połączenie dwóch serc i dwóch talentów.
Kiedy Krzysiu śpiewał refreny swoich ulubionych piosenek, Bobi dołączał do niego, tworząc harmonię, która wzruszała słuchaczy. Często po zakończeniu utworu tłum oklaskiwał wykonawców, a w futerale pojawiały się drobne monety i banknoty jako wyraz wdzięczności.
Uliczne koncerty chłopców stały się lokalną atrakcją. Ludzie z różnych części miasta przychodzili, aby posłuchać ich muzyki i doświadczyć magii, którą tworzyli razem. Dla Krzysia i Bobiego była to nie tylko okazja do dzielenia się swoją pasją, ale także do budowania głębszej więzi między sobą.
W tych chwilach, grając i śpiewając na ulicach Wrocławia, Krzysiu i Bobi czuli, że są częścią czegoś większego. Muzyka była ich językiem, a ulice miasta stały się ich sceną. Razem tworzyli niezapomniane chwile, które na zawsze pozostały w sercach tych, którzy mieli szczęście ich doświadczyć.
Byli dowodem na to, że przeciwieństwa się przyciągają. Mimo różnic charakterów i stylu życia, obaj byli dla siebie wsparciem w każdej sytuacji. Wiedzieli, że mogą na siebie liczyć, bez względu na to, co przyniesie im przyszłość.
Sobotnie wieczory Bobi i Krzysiu spędzali w różnych wrocławskich pubach, gdzie przy dźwiękach muzyki i rozmowach z innymi ludźmi, dzielili się swoimi przemyśleniami. Często siadali w kącie przy oknie, obserwując życie toczące się na zewnątrz, i wciągali się w długie dyskusje.
– Ciekawe, czy kiedykolwiek odkryjemy sens życia – zaczął Bobi, patrząc zamyślonym wzrokiem na przechodzących ludzi. – Biblia mówi, że Bóg ma dla nas plan. Myślisz, że to prawda?
– A może sens życia to właśnie jego brak – odpowiedział Krzysiu, uśmiechając się lekko. – Może to my sami nadajemy mu sens przez nasze działania i wybory. Jak to ujął Sartre: "Istnienie poprzedza istotę". To my decydujemy, kim jesteśmy.
– Ale co jeśli nasze działania i wybory są z góry ustalone? – Bobi podjął temat, drapiąc się po głowie. – Czy mamy naprawdę wolną wolę, czy tylko podążamy ścieżką, która została dla nas wytyczona?
– Myślę, że mamy wolność w ramach pewnych ograniczeń – Krzysiu zamyślił się. – Możemy wybierać, jak reagować na to, co nas spotyka, ale nie zawsze możemy kontrolować to, co się dzieje.
– A miłość? – Bobi wciągnął głęboko powietrze. – Czy naprawdę istnieje taka miłość, która przetrwa wszystko? Czy to tylko ideał, którego nigdy nie osiągniemy?
– Miłość to chyba największa zagadka – Krzysiu uśmiechnął się melancholijnie. – Ale myślę, że jest warta wszystkich prób i błędów. Może to właśnie w poszukiwaniu tej idealnej miłości odnajdujemy siebie. Może tak, jak mówił Kierkegaard, miłość to skok wiary.
– I co z tym wszystkim? – Bobi spojrzał w oczy przyjaciela. – Czy kiedykolwiek znajdziemy odpowiedzi na te pytania? Czym jest prawda? Czy można ją w ogóle poznać?
– Może odpowiedzi nie są najważniejsze – Krzysiu poklepał Bobiego po ramieniu. – Może chodzi o samo zadawanie pytań i poszukiwanie. To ono nadaje sens naszej wędrówce. Jak powiedział Sokrates: "Wiem, że nic nie wiem".
Bobi spojrzał na Krzysia i wskazał na Stare Miasto, które rozciągało się za oknem pubu. – Spójrz na Wrocław. Tyle tajemnic, tyle historii skrywa to miasto. Czy myślisz, że kiedykolwiek odkryjemy wszystkie jego sekrety?
Krzysiu uśmiechnął się, spoglądając na malownicze uliczki i zabytkowe budynki. – Wrocław jest jak księga, której nigdy nie przestaniesz czytać. Każda ulica, każda kamienica ma swoją opowieść. A my jesteśmy częścią tej historii, dodając do niej własne rozdziały.
– Pamiętasz, jak spacerowaliśmy po Ostrowie Tumskim? – zapytał Bobi, jego oczy błyszczały z podekscytowania. – Te stare kościoły i katedry, ich mury pamiętają setki lat historii. To jak przenoszenie się w czasie, dotykanie przeszłości.
– Tak, to miejsce ma w sobie coś magicznego – odpowiedział Krzysiu. – Kiedyś usłyszałem, że na Ostrowie Tumskim można poczuć ducha Wrocławia. Każdy kamień, każda ulica ma tu swoje tajemnice. I te lampy gazowe, które zapala latarnik. To jak podróż do innego świata.
– A te legendy o duchach i skarbach ukrytych w podziemiach miasta? – Bobi uśmiechnął się szeroko. – Pamiętasz, jak szukaliśmy wejścia do tych tajemniczych tuneli? Może kiedyś naprawdę je znajdziemy.
– Wrocław to nie tylko nasze tło, to nasza inspiracja – powiedział Krzysiu z przekonaniem. – Każda tajemnica, każda legenda dodaje magii naszym dniom i nocom. A my, wędrując po tych ulicach, jesteśmy jak odkrywcy, szukający czegoś więcej niż to, co widać na powierzchni.
– Masz rację – Bobi skinął głową. – Wrocław jest jak niekończąca się opowieść, a my jesteśmy jej częścią. Nasze życie tutaj jest pełne przygód i odkryć. I nawet jeśli nie znajdziemy wszystkich odpowiedzi, to samo poszukiwanie daje nam sens.
Tak mijały wieczory w wrocławskich pubach, pełne filozoficznych rozważań, pytań, które nie miały łatwych odpowiedzi, i głębokich rozmów, które zbliżały ich do siebie i do zrozumienia własnej drogi, a także fascynacji Wrocławiem, jego historią i tajemnicami.
Odpowiedzi nie nadeszły.
Krzyś znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji. Właśnie uderzył mężczyznę, który bezlitośnie znęcał się nad bezbronnym psem na ulicy Wita Stwosza. Świadkami tego pobicia zostali przechodzący opodal policjanci na patrolu. Choć czyn Krzysia był motywowany chęcią obrony słabszego, prawo nie zawsze stoi po stronie dobrych chęci. Krzysiek i jego wierny przyjaciel Bobi zrozumieli, że muszą natychmiast uciekać. Bez zastanowienia ruszyli w kierunku rynku oferującego im schronienie wśród tłumu. Biegli przez malownicze uliczki Wrocławia, które jak w magicznym labiryncie prowadziły ich do serca miasta. Wrocław nocą był jak obraz olejny – kamienice oświetlone delikatnym blaskiem latarń, brukowane ulice mieniące się różnymi odcieniami szarości, a w tle majestatyczny ratusz, który dumnie górował nad całością. W powietrzu unosił się nie tylko zapach świeżo upieczonej pizzy, ale także aromat kawy i czekolady z pobliskich kawiarni. Dźwięki śmiechu i rozmów przenikały atmosferę, dodając miastu życia i energii. Mijając jeden z urokliwych placów, zauważyli grupy beztroskich studentów. Młodzi ludzie, w różnokolorowych ubraniach, śmiali się, tańczyli i śpiewali, korzystając z chwil wolności i z młodości. Ich twarze promieniały radością i niewinnością, a ich śmiech zdawał się zaraźliwy. Jednak w głębi dusz, choć otoczeni tą radosną atmosferą, Bobi i Krzyś czuli narastający niepokój. W ich myślach pojawiały się obrazy tego, co ich czeka, pytania o przyszłość i strach przed nieznanym. Czuli, że choć otacza ich tłum beztroskich ludzi, są w pewien sposób odizolowani, jakby znaleźli się w innym świecie, w którym każdy krok mógł być decydujący. Kiedy mijali kolejne uliczki, zastanawiali się, czy kiedykolwiek będą mogli wrócić do takiej beztroski, jaką obserwowali wśród tych wszystkich mijanych ludzi. Czy będą mogli kiedyś śmiać się tak szczerze, tańczyć pod gwiazdami i śpiewać piosenki bez obaw o jutro?
Te myśli towarzyszyły im przez całą drogę, aż dotarli do celu swojej ucieczki – w końcu dotarli do domu. Byli zupełnie wykończeni. Ale wiedzieli, że przynajmniej na razie są bezpieczni. Bobi spojrzał na Krzyśka, a w jego oczach widział to samo, co czuł – mieszankę strachu, ulgi i adrenaliny. Ich nocna przygoda udowodniła, że nawet w najtrudniejszych sytuacjach, kiedy prawo i moralność są w konflikcie, warto bronić tych, którzy nie mogą bronić siebie. Mimo że teraz muszą stawić czoła konsekwencjom swoich działań, wiedzą, że postąpili słusznie.
Pewnego wieczoru Bobi i Krzysiu, dwaj przyjaciele zafascynowani historią i tajemnicami Wrocławia, postanowili przeżyć niezapomnianą przygodę. Ich wybór padł na miejską grę terenową, która obiecywała nie tylko emocje i wyzwania, ale także możliwość odkrycia mniej znanych zakątków ukochanego miasta.
Gdy nadeszło południe, stanęli na starcie przy ulicy Jatki, pełni entuzjazmu i gotowi na rozwiązanie każdej zagadki. Pierwszym krokiem było zeskanowanie kodu QR, który magicznie wprowadził ich w świat miejskiej gry. Na ekranach ich telefonów pojawiła się wskazówka: