Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dyskretny urok Śląska - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dyskretny urok Śląska - ebook

"Dyskretny urok Śląska" wpisuje się w cykl śląski Evy Tvrdej, współczesnej pisarki z czeskiej strony Śląska. Eva Tvrdá przenosi nas kilkanaście kilometrów na południowy zachód od Raciborza, do Rohova w Kraiku Hulczyńskim, na Śląsku Opawskim. Przeplatając kronikę miejscowości z opowiadaniami pokazuje losy mieszkańców pogranicza trwających w swojej małej ojczyźnie pomimo przetaczającej się nad ich głowami wielkiej polityki i historii.

"Dyskretny urok Śląska" przypomina, że patrzenie na Śląsk jedynie z perspektywy polsko-niemieckiej mocno zawęża kulturowe bogactwo regionu.

Tłumaczenie: Karolina Pospiszil

Fragment:

Rohowscy Ślązacy z niedowierzaniem obserwowali czechosłowacką władzę państwową i porównywali. Czeskiego zbytnio nie rozumieli. Prawie dwa wieki w Prusach oddaliły ich od tego języka. Niemiecki rozumieli, mieli niemieckie szkoły, a morawski z niemieckimi słowami potrafił sobie poradzić. Czeski pojawił się jako język nowego państwa.

Po kilku dniach komisarz spisowy się uspokoił. Ci, którzy podali morawski jako język ojczysty i do tego narodowość niemiecką, zostali wezwani na dywanik do wyższych urzędów. Po zdecydowanej krytyce i karze wszystko już było jak należy. Narodowość zmieniona na morawską, czyli czeską.

Cisza w Rohovie została nieprzyjazna i wymowna, ale nie była już tak straszna. Zanim poznał tę krainę i jej mieszkańców, chciał osiąść w okolicy. Ślązacy i ich ziemia byli jednak tak odmienni od wszystkiego, co dotąd poznał, że szybko porzucił te marzenia. Złożył prośbę o przeniesienie wewnątrz kraju.

Nota o autorce

Eva Tvrdá – urodzona w 1963 r. w Opawie; czeska pisarka, studiowała na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Ostrawskiego, następnie uczyła w szkole podstawowej w Beneszowie Dolnym (Dolní Benešov). Od kilku lat skupia się przede wszystkim na pracy pisarskiej. Jest zamężna, ma dwóch synów, mieszka w Szylerzowicach (Šilheřovice) niedaleko Ostrawy.

Debiutowała w 1996 roku nowelą Dal (Dálka); powszechną uwagę zwróciła jej książka Dziedzictwo (Dědictví) z 2005 roku, która jest autorską próbą ukazania historii Kraiku Hulczyńskiego poprzez dzieje zwyczajnych ludzi. Publikacja stała się bestsellerem, jej wydania były wznawiane w 2007 i 2010 r. Dziedzictwo oraz kolejne książki o podobnej tematyce: Czereśniową aleją (Třešňovou alejí, 2008) i Okna do pokoju (Okna do pokoje, 2010) tworzą Śląską trylogię. Skupia się ona przede wszystkim na losach ludzi żyjących w Kraiku Hulczyńskim od lat 30. XX wieku aż po czasy najnowsze. Wiele opowiadań składających się na trylogię pokazuje żeński punkt widzenia oraz przeżycia kobiet, które musiały same sobie radzić w trudnych sytuacjach. Eva Tvrdá zwraca też uwagę na problemy tożsamości lokalnej na śląskim pograniczu oraz na kwestie ważne dla jej budowania (język, religię, pracę, własność prywatną). Ważną i wyjątkową pod względem formalnym książką jest Dyskretny urok Śląska (Nenápadný půvab Slezska) poświęcony dziejom niewielkiej części regionu – gminie Rohov. Opowieść snuta od „milionów lat przed naszą erą” po czasy współczesne złożona jest z mikrohistorii, obrazków literackich, urywków z kroniki gminy oraz z licznych fotografii. Tvrdá dzięki sięgnięciu po różne środki wyrazu pokazuje skomplikowaną materię życia na pograniczu, nie zapomina jednak o przemianach wynikających z postępu cywilizacyjnego czy przekształceń ustrojowych, szkicując tym samym pełny portret jednej ze śląskich krain.

Autorka nie ogranicza się jedynie do tematyki śląskiej. W 2008 r. ukazał się zbiór krótkich opowiadań dotyczących współczesności, ocierających się o czarną groteskę – Grane opowieści (Hravé příběchy, 2008). W 2011 r. autorka wydała książkę Viva la Revolución? dotyczącą rewolucji na Kubie, a w roku 2013 Anioły, tabelki i sny (Andělé, tabulky a sny), zbiór opowiadań z początku XXI wieku. Swoje książki przed wydaniem prezentuje na łamach czasopisma „Zrcadlo Hlučinska” oraz w audycjach radiowych. Na podstawie dwóch książek: Dziedzictwa i Viva la Revolucion? nakręcono filmy dokumentalne.

Książka ukazała się w ramach serii CANON SILESIAE - Ślōnske dzieje (nr 2).

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788393619085
Rozmiar pliku: 2,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

_W książce wykorzystano dosłowne cytaty z „Kroniki gminy Rohov”_¹_. Fotografie pochodzą z Urzędu Gminy w Rohovie, z wydawnictwa MAJ, z prywatnego archiwum pana Tomaša Hluchníka, z Muzeum Kraiku Hulczyńskiego i z Zamku Hradec nad Moravicí. Kościół w Sudicach sfotografowała na potrzeby tej książki latem bieżącego roku Miluše Pagáč, zdjęcia morza i karty spisowej z 1921 roku są mojego autorstwa._

_Dziękuję za uczynność i współpracę pani Kubnej z Rohova, panu Procházce z Rohova, panu Chrásteckiemu (Muzeum Kraiku Hulczyńskiego), panu Přibyle (Zamek Hradec nad Moravicí) i panu Skupieniowi (Państwowe Archiwum Gminne Opawa)._

Eva Tvrdá, wrzesień 2009ROHOV

Gmina na Śląsku Opawskim, 634 mieszkańców.

Pierwsza pisemna wzmianka o Rohovie pochodzi z roku 1349. Rohov wymieniono między gminami, które miały obowiązek odprowadzać do Opawy daninę w naturze, tzw. mostowe żyto, za utrzymanie mostów i dróg. Przy dzieleniu Śląska Opawskiego w roku 1377 gmina przypadła Žibřidowi z Křanovic. Na początku XV wieku w walki margrabiów zaangażował się Otík z Rohova. Tytułem „z Rohova” posługiwał się także znany śląski ród rycerski Šamařovskich. To oni niedaleko Rohova zbudowali twierdzę Světlov. W roku 1533 Rohov objęli w posiadanie Karvínscy, w roku 1540 Drahotušowie przyłączyli go do dóbr Dolní Benešov. W 1619 roku przy dzieleniu majątku beneszowskiego Rohov został włączony do części koberskiej. W trakcie wojny trzydziestoletniej Rohov opustoszał, znikła także twierdza Světlov. W roku 1676 Rohov z nowo wybudowanym dworem Světlovice kupił Karel Maximilián Lichnowský z Voštic. W roku 1742 Rohov przypadł Prusom, w roku 1920 – jako część Kraiku Hulczyńskiego² – Czechosłowacji. W 1938 Rohov był w ramach Kraiku Hulczyńskiego przyłączony do Niemiec, po roku 1945 znowu stał się częścią Czechosłowacji. Rohov należy do parafii Sudice.Kronika gminy Rohov

_Starsze dokumenty_

_Stare kroniki, niestety, nie zachowały się do dzisiaj._

_Podczas pierwszej i drugiej wojny światowej ktoś je ukrył i już się nie odnalazły._

_Starszą kronikę pisał dyrektor czeskiej szkoły powszechnej prof. Jindřich Lazecký – emerytowany kapitan._

_Od kronikarza Jaromíra Ruska – dyrektora ZVŠ³ – słyszałem, że kroniki ukrył mieszkaniec Rohova, Jan Lassák, a po wojnie się do tego nie przyznał._

_Kolejnym ważnym źródłem archiwalnym gminy są dokumenty z budowy katolickiej kaplicy pod wezwaniem Apostołów Piotra i Pawła z 1932 roku, które znajdują się teraz pod nadzorem wykonawczym pana Huberta Hluchníka, zarządcy kaplicy._

_Napisał Němec Radek, kronikarz_DYSKRETNY UROK ŚLĄSKA

_(dziesiątki tysięcy lat przed naszą erą)_

Zgubił się. Już parę dni tułał się sam a samotność była niebezpieczna. Zręcznie korzystał z cienia drzew, aby się ukryć, starał się przewidzieć atak. Jego oczy niespokojnie błądziły, szczęki żuły kawałki kory, oddech przyspieszał i zwalniał zależnie od wagi zagrożenia, które wyczuł. Był głodny. Nieznośnie. Zdobycie pożywienia, które by go nasyciło, w pojedynkę było w tej chłodnej porze niemożliwe. Jedyną nadzieją było znalezienie innych. Ale się zgubił.

Już parę dni się tułał zgarbiony, przygotowany do ataku, z kamieniem w jednej ręce i kijem w drugiej, starał się znaleźć ślady swojej grupy. Tropili zwierzynę, byli w drodze. Upolować coś znaczy przeżyć. Lasy spały pod ciężarem chłodu i nie mogły dostarczyć żadnego ze swych owoców, kości i mięśnie drętwiały z zimna, głód skręcał trzewia aż do szaleństwa, brakowało sił. Dlatego się zgubił. Nie dał rady. Przed laty głód i chęć jego zaspokojenia gnały go do przodu, teraz ciało go zdradzało. Nie było gibkie, mocne i wytrzymałe. Już drugą noc czuł, że powinien zostać tu i umrzeć. Może jego czas się dopełnił. Przestać objadać i obciążać grupę...

Stanął na wierzchołku niewielkiego wzgórza. Kraina, po której błądził, wydawała mu się w jakiś sposób miła. Zrozumiał, że nie chce umrzeć. Poczuł woń gleby odżywającej dla słonecznych i ciepłych dni, które kraina już przeczuwała, mimo że on sam czuł jedynie głód i zmęczenie. Ziemia była gotowa się zazielenić, kwitnąć i dawać plony. Przez chwilę chciał zostać. Nie po to, by umrzeć, ale po to, by żyć. Coś go przyciągało do tych delikatnie falistych wzgórz. Dotknąć gleby, rozgrzebać ją, wdychać jej woń i czekać, aż wyda swoje owoce. I potem znowu, w nieskończoność...

Był to tylko sen, tęsknota. Zatrzymać się znaczy zniknąć. Wędrówka zwierzyny była nieodgadniona a życie zależało od łowów.

W oddali między drzewami zauważył dym. Ocknął się. Opuścił miejsce, które mu pachniało i ruszył w kierunku łowców tropiących zwierzynę.

Rohov, kronika gminna

_...W r. 1427 część Rohova posiadał Otík z Rohova, a inną część w 1425 Vilém Šlechta przekazał swojemu bratu Žibřidowi z Rohova, który ją z powrotem intabulował na rzecz Otíka z Rohova. Następnie Otík i Adam, bracia z Rohova, połączyli swoje części Rohova. Także Jindřich z Liptyni int. w 1434 część wsi na rzecz Jana Ovečki z Liptyni. Następnie osiadł tu w 1494 Vavřinec z Rohova, w 1499 Jan Slimák ze Slavíkova, z których ten ostatni przekazał Rohov swoim córkom Kateřinie i Mariannie. Jan Tvardava z Tvardavy int. w 1533 Rohov na rzecz Petera Karvinskiego z Karviny..._

_...najstarsze dzieje Rohova spisane z książki „Historyczna topografia ziemi morawsko-śląskiej”, VIII część – Kraj Opawski, dra Ladislava Hosáka, profesora gimnazjum realnego w Brnie, wydanej w roku 1937 nakładem Towarzystwa Przyjaciół Antyków⁴ w Pradze, wydrukował Melantrich Brno..._WIECZNOŚĆ

_(początek średniowiecza)_

Jęczała z bólu. Czuła, że nadchodzi jej ostatnia godzina. Dziecko z niej wyszło lekko, a mimo to ciało niewyobrażalnie bolało, brakowało sił. Mały krzyczał w świat, ale jej mleka już ssać nie będzie. Chciała się uśmiechnąć, ale ciało jej nie słuchało. Leżało bezwładne, nieznośnie bolało, a ona się na nie patrzyła, jakby już do niej nie należało. Urodziła siedmioro dzieci, troje dożyło dorosłości, troje umarło. Nie wiedziała, co stanie się z tym ostatnim. To koniec.

Wczoraj wpatrywała się w wodę płynącą w potoku i miała dziwne przeczucie. Świeciło słońce, wiosenna trawa była jaskrawo zielona, kaczeńce żółte jak żółtka, niebo błękitne. Przeczucie szybko zniknęło, ale dotknęło ją mocno. Grupa chat pośród pól wyrwanych lasom ciężką pracą wydawała się cicha i spokojna, zbyt cicha, zbyt spokojna, za dużo ciszy, słońca i zapachów. Zima była zła, ale już o niej zapominano. Lody stopniały a ziemia się nagrzewała. Wczoraj po raz pierwszy orali. Mąż zaprzężony do haka⁵, synowie zmuszający hak do posłuszeństwa. Orka rozbudziła polne zapachy. Kilka lat temu osiedlili się tutaj. Paru ludzi bez środków do życia, tylko z marzeniami o własnej siedzibie. Wypalanie lasu, wyciąganie korzeni, wypalanie, tysiące godzin poświęconych polu. Czy będą tu chociaż żyć jej dzieci?

Chciała zapuścić korzenie między delikatnie falistymi wzgórzami i wieść życie gdzieś w nieskończoność, wiecznie... Nie chciało się jej odchodzić... Właśnie teraz, kiedy wydawało się, że ta osada i pole ich wyżywią i pozwolą im zostać... Naczynia, drewniana łyżka, palenisko, skóry i futra, słoma w łożu, grube płótno, z którego szyła odzienie. Żadna z tych rzeczy już nie była dla niej. Nie czuła żalu, tylko zmęczenie i zdziwienie. Żal był dla żywych, ona odchodziła.SVĚTLOV

_(XIV wiek)_

Noc listopadowa przychodziła wcześnie i szybko. Krztyna światła spod chmur pędzących nad krainą, ostry wiatr, a w wietrze pewność ciszy. Kiedy po południu wychodził z twierdzy, wydawało mu się, że szybko zbiegnie do Rohova i wcześnie będzie z powrotem. Było mu żal brać konia w listopadową słotę, powinien go oszczędzać. Jednak siebie oszczędzać nie zamierzał.

Wracał rozmokłą drogą zmęczony, roztrzęsiony, na ciele pod koszulą niósł woreczek z leczniczymi ziołami. Droga, którą tysiąckroć szedł i jechał, gubiła mu się pod nogami. Noc listopadowa była ciemna, twarz biczowały strugi deszczu, wiatr wył i huczał, i przewiewał przez ubranie. Kości zziębły. Szczękał zębami, zapadał się w błocie, szukał oczami punktów zaczepienia, ale ich nie znajdował. Jak ślepiec. Ślepy w swym własnym świecie. Gdzieś z głębin pamięci wydobył lato w pełni. Jasne wspomnienie pełne słońca, pola pachnącego zbożem, śpiewu ptaków w południowym upale, nieba błękitnego i jasnego. Trudno było uwierzyć, że właśnie teraz idzie tą samą krainą. Brnął przez deszcz i błoto, i ronił łzy rozpaczy.

Jego ojciec wzniósł Světlov i wierzył, że buduje zabezpieczenie dla swojego rodu na długi czas. Mała twierdza między kilkoma wsiami, pewność w niepewnych czasach. Bestialstwo ludzi i żywiołów od pradawnych czasów zalewało tę krainę. Od dzieciństwa słuchał opowieści pełnych grozy. Kiedyś, dawno temu, kraj spustoszyli Tatarzy. Podobno pojawili się jak grom z jasnego nieba. Zabrali, co się dało, pomordowali mieszkańców, podpalili zrabowane wsie i znowu zniknęli. Kiedy indziej przyszła wielka woda, niemiłosierna jak tatarski najazd. Brała i niszczyła, po opadnięciu zostawiała krainę przerażoną i nagą. Wielka susza oznaczała podobne niebezpieczeństwo. Pamiętał potoki bez wody, pola popękane od suszy, mizerne kłosy, niskie źdźbła, drobne ziarno. A potem głód na wiosnę. Z głodem przychodziła śmierć. Doczekać do wiosny... Ostra zima wyczerpywała, łagodna pozwalała mnożyć się nadmiernie gryzoniom i innej gadzinie. Niebezpieczeństwo czyhało wszędzie i człowiek nigdy nie wiedział skąd uderzy. Dlatego ojciec wybudował Světlov. Siła światła i ludzkiej pracy. Miejsce, którego nigdy nie dosięgła wielka woda. Za jego murem ludzie i zwierzęta mogli się schować przed łupieżcami. Zapasy zboża, mięsa, warzyw i plonów z ogrodu było gdzie składować i zawsze liczono się z tym, że nadejdą złe czasy. Dziedziniec był czysty, a i z robactwem walczyło się nieustannie i konsekwentnie. Człowiek nie mógł zwyciężyć, ale dało się ograniczyć szkody. Světlov oznaczał bezpieczeństwo. Miejsce, które kochał, miejsce, gdzie chciał wychowywać dzieci, miejsce, gdzie chciał kiedyś umrzeć.

Czuł, że dotarł do szczytu wzgórza. Droga zaczęła lekko opadać. Wiatr przybrał na sile. Opuścił bezpieczny jar, droga biegła dalej przez otwartą przestrzeń, ale za chwilę będzie już wśród swoich. Krzyknie na czeladź, otworzą bramę, wejdzie na dziedziniec, potem do izby. Zaparzy zioła i poda je żonie. Była to jego ostatnia nadzieja. Nie dość, że będzie musiał sprzedać Světlov, czasy są złe, to jeszcze rozchorowała się jego żona. Miała dreszcze, ciało było rozpalone i mocno krwawiła. Bał się posłać po zielarkę, mówiło się, że jest wiedźmą. Modlitwa nie pomagała, nic wypróbowanego nie poskutkowało, musiał spróbować metod zielarki. Skontaktował się z nią w tajemnicy, zostawiła mu zioła w jednej z rohovskich chałup, musiał po nie przyjść sam. Nie mógł nikogo wystawić na niebezpieczeństwo. Zioła, napoje i kto wie co jeszcze w ciężkich czasach brali od niej wszyscy. Kiedy problemy mijały, każdy szybko zapominał, co się stało i stawał się z powrotem dobrym chrześcijaninem. Do znachorki chrześcijanina wiódł tylko największy strach. Jak jego teraz.

Poślizgnął się w błocie i upadł. Wygrzebał się z niego i ukląkł. To był zły znak. Taplał się w błocie jak świnia. Sięgnął ostrożnie pod koszulę i wyczuł woreczek ziół. Były bezpieczne.

Ruszył ostrożnie przez błoto, wiatr, ciemność i strach do Světlova.

Po chwili wyczuł wokół siebie drzewa. Twierdza była blisko. Przyciągała do siebie niewidzialną siłą, której istnienie właśnie w tej chwili sobie uświadomił.

Jak sobie poradzi z resztą życia, skoro to miejsce musi sprzedać? Zmizerniały, wyczerpany i przemarznięty zrozumiał, że udane życie w ostoi wśród urodzajnych pól jest tylko nieosiągalnym snem.OTÍK Z ROHOVA

_(początek XV wieku)_

Mały pochód szedł bacznie obserwowany przez wszystkich mieszkańców wsi. Otík z Rohova wyruszał na bój. Jego zbroja błyszczała, konie były wypoczęte, zapasy świeże, giermkowie czyści. Otík zmierzał ze swoją drużyną ze Śląska na Morawy, aby pełnić rycerską służbę w chaotycznej wojnie margrabiów. Walczące strony najmowały zbrojne oddziały panów, bój nie polegał na bitwach i wyprawach, ale na nagłych atakach przeciwnika, zajmowaniu i pustoszeniu majątków.

Otík z Rohova podziwiał rycerzy, odwagę i bój. Jego dobra nie należały do najbogatszych, ale dawały mu radość z broni, błyszczących zbroi, koni i walk. Kochał przyłbice, miecze, długie kopie z ostrymi metalowymi szpicami, pale, kolce, łuczników i atak jazdy. Otwarte przestrzenie i równiny wzywały do ostrego ataku. Ale jeszcze lepiej było atakować z łagodnego stoku, wybrać odpowiednią chwilę i jak jeden mąż przełamać pozycje nieprzyjaciela. Jednak o wielkich bitwach tylko marzył. Walki margrabiów nie miały wielkich bitew. Padały grody, miasta, majątki. Zdobywało się i plądrowało. O wielkich starciach i wielkich bitwach tylko słyszał opowieści bardziej doświadczonych i znaczących panów.

Otík z Rohova jednak nie porzucił swoich marzeń. Z każdą nową wyprawą rosła w nim nadzieja, że i on sam kiedyś weźmie udział w wielkiej bitwie.

Mały pochód przeszedł przez wieś i zniknął w lesie. Wojenny zapał Otíka jeszcze długo podsycał opowieści wieśniaków, którzy uważnie obserwowali uzbrojonych mężczyzn jadących w daleki świat.MODLITWA DZIĘKCZYNNA

_(koniec sierpnia 1474)_

Alena wiązała ciężki snop i ozdabiała go kwiatami. Żniwa chyliły się ku końcowi i wydawało się, że klęski ominą Rohov i okolice. Chciała podziękować za ten dar przyrodzie, a w kościele także Bogu.

Żniwa się udały, urodzaj był dobry, spichlerze pełne.

Na początku sierpnia, w samym środku prac żniwnych, doszła do nich wieść o wyprawie Macieja Korwina. Wystraszyli się. Jeszcze niedawno nad Śląskiem Opawskim wisiała klątwa, papież odwołał ją dopiero wiosną zeszłego roku. I zaraz po tym, jesienią, Opawa gościła czeskich, polskich i węgierskich przedstawicieli, setki ich zjechały do miasta. Ale do zgody nie doszło. Wciąż istniała groźba wojny.

Alena była pobożną kobietą, zwolenniczką prawa do wolności wyznania – choć nikt jej o to nie pytał. Spory o religię rodziły przemoc, a Alena bała się przemocy. Prawie całe jej życie to wojny.

Urodziła się w czasie wyprawy polskich wojsk, które zmierzały na pomoc czeskim przeciwnikom Habsburgów. Był rok 1438 i polskie wojsko, pewnie na pamiątkę, splądrowało część Śląska Opawskiego.

Dopiero co skończyła dwadzieścia lat, Śląsk powstał przeciwko królowi Jerzemu z Podiebradu. Wychodziła za mąż w czasie niepokoju, kiedy król Jerzy starał się w Opawie i okolicach stworzyć bazę przeciwko Śląskowi. Człowiek nie znał dnia ani godziny przejścia przez domostwo całego wojska lub chociaż zabłąkanej grupy głodnych, bezwzględnych wojaków. Starczyłby zresztą jeden rozgniewany i uzbrojony łupieżca. Żyli nieustannie na granicy wojny, cały czas istniała groźba, że stracą plony, bydło, życie.

Wieść o najeździe wojsk Macieja wystraszyła wszystkich, ale nic nie mogli na to poradzić. Modlili się, żeby koszmar ich nie dosięgnął.

Alena dokończyła ozdabianie snopu i przymocowała go do ściany. Był koniec sierpnia i przygotowywali dożynki. Świętowanie, radość, podziękowania. Mieli za co dziękować, nie tylko za urodzaj, ale i za to, że przeżyli. Opłukała ręce w korytku na podwórku, dokładnie je wytarła w fartuch, powiesiła go nad piecem, wygładziła włosy i wyruszyła do kościoła. Droga jarem między polami cicho i spokojnie oddychała, emanowała spokojem, jakby się w tej okolicy nie zdarzyły żadne okropieństwa. Śląsk chcieli wszyscy – czeski i polski król, tak było od niepamiętnych czasów. Teraz Śląska zapragnął także król węgierski. Czy kiedyś będzie tutaj, na tej ziemi, pokój?

Doszła do rozdroża blisko Rohova. Mała wieś między polami, tak łatwy łup dla zbrojnych. Mimo to została ocalona. Cud, łaska boska czy miłość?

Alena żyła na tym świecie już trzydzieści sześć lat, urodziła sześcioro dzieci, czworo żyło do teraz. Synowie zmieniali się w mężczyzn, a mała Maria Anna była jej radością. Nie była wdową i cieszyła się z tego. Mimo wszystkich trudności, wydawało się jej, że właśnie teraz, pod koniec sierpnia, z pełnymi spichlerzami, z wciąż istniejącym majątkiem, jest szczęśliwa. Niemal bała się, że poczucie szczęścia wywołały w niej wstrząsające wieści, które dotarły do twierdzy. Czarna Armia Korwina burzyła śląskie twierdze i grody, paliła wsie, mordowała mieszkańców, zabijała jeńców. Maciej Korwin nie zamierzał się pogodzić z panowaniem króla Władysława, tak jak przed laty nie chciał uznać Jerzego. Czarna Armia w ciągu kilku dni zdobyła i zburzyła grody, o których opowieści Alena słuchała od dzieciństwa. Padł Cvilín, Landek, Vikštejn, Dívčí Hrad. Mówiło się o dziesiątce twierdz i grodów, których nazw nawet nie znała. A co dopiero wsie. Tych było na pęczki. Za wzgórzem legła w popiołach Malá Chuchelná, na drodze do Opawy zniknęły z tego świata Pusté Jakartice. Ludzie pomordowani, bydło i plony zniszczone. Jeden sierpniowy tydzień uczynił ze Śląska Opawskiego pustkowie. Jej rodziny ten koszmar nie dotknął.

Dotarła do kościoła. Podziękowała Bogu modlitwami za to, że ich oszczędził, potem prosiła o koniec kłótni, sporów i nienawiści. Modliła się o spokojne życie swoich potomków, o urodzaj i radość, nie podejrzewała, że jej szczere modlitwy zostaną gdzieś uwięzione.ŁUP

_(koniec wojny trzydziestoletniej, połowa XVII wieku)_

Grupa mężczyzn zatrzymała się. Byli głodni. Przechodzili przez kraj od ćwierć wieku grabiony i desperacko starali się złupić jeszcze coś dla siebie. Nie było co, nie było komu. Ziemia niczyja. Lato było w pełni a mężczyźni nawet nie podejrzewali, jaki dostatek im ono oferuje. Ich ręce znały broń, ich pracą był mord, serca pragnęły żołdu, a żądze przemocy. Lato oferowało dostatek rękom przywykłym do pracy i sercom pragnącym żyć.

Ściemniało się. Zatrzymali się w miejscu, które kiedyś było bezpieczne. Ruiny poprzerastane chwastami świadczyły o tym, że bezpieczeństwo było tylko iluzją i snem. Cisza między ruinami ciążyła. Zmęczeni, głodni i trzeźwi przeczuwali skargi uwięzione w zgliszczach.

Rozpalili ogień, tępo wpatrywali się w płomienie i przeżuwali owoce spustoszonej krainy. Już od kilku dni nie udało się im nawet nic upolować. Jakby kraj opuściła także zwierzyna. Skazani na rośliny i wodę umacniali się w nienawiści. Żołd – to był powód, dla którego opuścili domostwa i wyruszyli gdzieś do środka Europy. Ale już nie było nic do zabrania. Duńczycy, Szwedzi, rycerze cesarscy. Mijali się w tym cyplu Śląska i łupili, ziemia jednak nie nadążała się odradzać. Już niemal nie dało się znaleźć wsi, która nie byłaby całkiem spustoszona. Ludzie, jeśli jeszcze jacyś zostali, uciekli do lasu. Byli bardziej podobni do zwierząt niż ludzi i znali lasy lepiej od żołnierzy. Wsie pełne zapasów, bydła i kobiet stały się jedynie nieosiągalnym marzeniem.

Ogień raźno trzaskał w noc, mężczyźni zapadli w głęboki sen. Obudził ich jasny poranek, śpiew ptaków, wschodzące słońce, pachnąca kraina. Marudząc, wygramolili się ze swoich tymczasowych posłań – brudni, śmierdzący i głodni ruszyli w dalszą drogę. Przeszli zaledwie kilkadziesiąt metrów, gdy nozdrza im się rozszerzyły, wzrok skupił, ciała napięły. Przykucnęli, skradali się cicho i zwinnie, ich oczy błyszczały. Usłyszeli ryczenie bydła. Jak drapieżniki złapawszy zapach ofiary, rzucili się za dźwiękiem. Przed oczyma pojawił się omam wsi. Łaknęli porządnego łupu.

W ciszy sierpniowego poranka pojawił się w jarze zmizerniały chłop z krową. Wychudzony, pomarszczony mężczyzna jakby na nich czekał. Mimo to mówił do nich. Używał słów, których nie rozumieli, ale znaczenie jego mowy pojmowali dobrze. Wiedzieli, że ich prosi, wiedzieli, że skamle o życie dla siebie, dla krowy, dla ludzi, którzy tutaj, gdzieś w okolicy, muszą być. Zabili go brutalnie i z pasją. Krowę wzięli i ruszyli szukać dalej. Podnieceni krwią nieszczęśnika zamordowanego między polami, na których kiedyś może gospodarzył, rzucili się w kierunku, skąd przyszedł łup.

Dotarli do miejsca, które mogło być kiedyś wsią. Przechadzali się po pustkowiu i bez skutku szukali spełnienia swoich marzeń. Jeden z łupieżców między ogorzałymi ścianami, chwastami i robactwem poczuł podmuch swojej własnej przeszłości. Przypomniał sobie, że kiedyś, dawno temu, pragnął gospodarzyć, mieć pole, bydło, kobietę, dzieci. Zestarzał się na wojnie. Jego ręce dotykały klejnotów, drogich naczyń, mebli i wielu kobiet, jego usta poznały smaki wyszukanego jedzenia. Częściej jednak wnętrzności ściskał głód, nietrwały zbytek szybko został zamieniony przez wszechobecny niedostatek, każdy łup się rozszedł. Nie mógł sobie przypomnieć zapachu jednej kobiety, wszystkie spływały się w przerażające i rozpustne wrażenie. Głodny, obolały i stary zapragnął inaczej przeżyć życie. Był to jednak przelotny podmuch dawnych tęsknot.

Wrócił do poczucia bezpieczeństwa, jakie dawała mu grupa szukającą dalszych łupów.DZIESIĘĆ PRZYKAZAŃ BOŻYCH

_(druga połowa XVII wieku)_

Siedział na progu, wygrzewał się w słońcu i wspominał. Od wojny trzydziestoletniej upłynęło ćwierć wieku i wydawało się, że tej ziemi wojna w ogóle nie naznaczyła. Pola zaorane, budynki pobielone, zamiast zburzonej twierdzy nowo zbudowany dwór. I nowi panowie. Był już stary, życie miał za sobą i panowie go zbytnio nie obchodzili. Pół życia przeżył podczas wojny. Nie ma nic straszniejszego. Źle jest mieć okrutnego pana, ale to się jakoś da obejść. Wojny obejść się nie da. Przyjdzie, rozszarpie wszystko na strzępy i ciągnie dalej, żeby mogła wrócić – z innej strony, inaczej, ale z tym samym skutkiem – zostawiając wszystko w gruzach.

Zbliżał się do sześćdziesiątki, siedział na progu domu, który zbudował własnymi rękami, patrzył na pola, które uczył po wojnie znowu rodzić plony. Nie pojmował, jak tego wszystkiego dokonał, ale życie było silne. Pochodził z Moraw, ale wszystko i wszystkich stracił na wojnie. Zarabiał jako żołnierz, obojętne mu było, w której armii. Głód był jego panem. Nie miał jeszcze dwudziestu lat, gdy jego wieś zginęła. Przeżył, bo mógł być żołnierzem. Opuszczał wieś, w której się urodził, w kajdanach. Płakał, bo jego dom rodzinny się palił. Płomienie skrywały zamordowanych rodziców, dziadków i rodzeństwo. Ilekroć on sam później mordował, rabował, gwałcił? Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną, nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno, pamiętaj, abyś dzień święty święcił, czcij ojca swego i matkę swoją, nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij...

Kiedy skończyła się wojna, miał trzydzieści pięć lat i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Odszedł daleko, na Śląsk i osiadł między ruinami spustoszonej wsi. Na początku nie miał pojęcia, co powinien robić, później powoli zaczął sobie przypominać. Prowadził zaciekły bój z zachwaszczonymi, zaniedbanymi polami, z upałami, mrozami, gradem i ludźmi. Podczas wojny mordowało się w imieniu słusznej wiary. Po wojnie słuszna wiara była narzucona. Nie miał siły rozmyślać o wierze i Bogu. Uczył się wierzyć pracy i swojemu życiu. Znalazł kobietę i spłodził dzieci. Widział pustkowie przemienione w wieś z zapasami, bydłem i ludźmi – to był Bóg. Wszystko jedno, dzięki jakiej wierze da się do niego dotrzeć.

Kilka lat po wojnie, za wzgórzem, w Sudicach, pan aresztował rzemieślników i więził ich, bił i katował, póki nie stali się katolikami. Osobliwa droga do Boga.

Jego dzieci i wnuki już nic o tym nie wiedzą. Wyciskają z siebie siódme poty na polach, żeby się wyżywić i sądzą, że ich życie jest ciężkie.

Wygrzewał stare kości na słońcu i cieszył się spokojem, który tu stworzył.

Miał nadzieję, że Bóg naprawdę myśli o nawróconych grzesznikach.

Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną, nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno, pamiętaj, abyś dzień święty święcił, czcij ojca swego i matkę swoją, nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij...SRUBEK⁶

_(XIX wiek)_

Lato miało się ku końcowi. W sadzie długi stół przykryty białym obrusem, wokół niego krzesła i ławy, muzykanci przygotowywali instrumenty. Błękitne niebo i jasny słoneczny blask napełniały pejzaż radością i spokojem. Woń kołoczy, wędzonego mięsa, wusztów, preswusztu i krupnioków tłumiła zapach późnego lata. Przez wrota na podwórze wszedł orszak weselny. Weselnicy zmęczeni drogą z sudickiego kościoła siadali z wdzięcznością do przygotowanego stołu. Z kuchni pachniało pieczonym mięsem. Wypili za zdrowie, za szczęście, za dzieci.

Obserwował świeżo wydaną za mąż siostrę i rozmyślał nad tym, gdzie on sam zapuści korzenie. Za parę dni wróci do szkoły, ma przed sobą ostatni rok. A potem? Lepsze życie. Bez pola, bez zwierząt, bez codziennej walki z pogodą. W suchości i cieple miasta. Będzie z niego urzędnik. Do domu, do Rohova, nie będzie wracać nawet na wakacje. Przyjedzie czasem z wizytą i znowu zniknie.

Wgryzł się w pieczoną gęś. Soczyste kęsy zagryzał kapustą i kartoflami. Przy stole władzę sprawował apetyt, nikt nic nie mówił. Weselnicy napychali się, jak mogli, a nawet bardziej.

Był koniec lata i świat wydawał się obiecujący. Plony zebrane, bydło zadowolone, świnie, kozy i drób także. Srubek pełny zapasów. Lubił tę osobno stojącą wieżę zrobioną z drewnianych bali, oblepioną mieszanką gliny, plew i krowiego łajna. Stał na podwórzu gospodarstwa już pięćdziesiąt lat i wciąż dobrze służył. Ziarno, owoce, mięso. W lecie we srubku nawet sypiał, gdy był jeszcze chłopcem. Wydawało mu się, że jest tam bliżej nieba.

Młoda para zaczęła tańczyć. Weselnicy utworzyli wokół niej krąg i kołysali się w rytm muzyki. Gruszkowica uderzała do głowy, niebo było bezchmurne, stoły uginały się pod ciężarem jedzenia, dzień przyjemnie płynął ku wieczorowi, ku aksamitnie ciemnemu niebu i ku gwiazdom.

Noc poślubną swojej siostry spędził we srubku. Spał niewiele. Obserwował gwiazdy, wdychał zapach schowanej żywności i rozmyślał o Bogu. Był dorosłym mężczyzną. Już mu się nie wydawało, że na piętrze srubka jest bliżej nieba.

Nad ranem niebo się zachmurzyło i zaczęło padać.ELEMENTARZ

_(koniec XIX wieku_)

Pod szkolną ławką leżał na poły zapomniany elementarz. Już dawno po rzędach znaków nie przebiegały dziecięce palce, śledząc litery, sylaby, słowa i pierwsze zdania. Niechciany, zakurzony elementarz. Jak mowa, w której go napisano, jak język, który miał być zapominany.

Kiedy przez Śląsk przechodziły prusko-austriackie wojska, Rohov stał się z dnia na dzień ze wsi austriackiej wsią pruską. Na pozór nic się nie zmieniło. Śląsk zawsze był ziemią nikogo i każdego. Zależał tylko od tych, którzy starali się tutaj żyć. Ale nowa epoka przyniosła nowy świat. Wykształcenie, prosperita, naród. Trudno było posyłać dzieci do szkoły, skoro w domu znalazłaby się dla nich jakaś praca. O wiele trudniej było zrozumieć, gdzie jest prosperita i co to jest naród. W domu i w kościele słychać było język morawski, w urzędach niemiecki. Dopóki pracowało się w domu, morawski wystarczał. Tylko że szkoły były na pruskim Śląsku, te najlepsze dopiero w Berlinie, a pracodawcami w przemyśle byli Niemcy. Prosperita i naród.

Epoka nowoczesna przyniosła Kulturkampf, jednolity naród niemiecki, jednolity język niemiecki i chciała też przynieść jednolitą wiarę. Katolicy modlący się po morawsku walczyli o przeżycie. Jednolity naród niemiecki rósł w siłę. A język niemiecki, warunek dobrego wykształcenia, dobrej pracy i dobrego obywatelstwa, rósł w siłę wraz z nim.

Na poły zapomniany elementarz kurzył się. Po latach ktoś go znalazł i jak niepotrzebny rupieć wyrzucił do śmieci.1 Rohov – wieś leżąca w Republice Czeskiej, w województwie morawsko-śląskim, w powiecie opawskim (Moravskoslezský kraj, okres Opava).

W przekładzie przeważnie nie spolszczano oryginalnych nazw miejscowości, wyjątek stanowią nazwy znane i używane w języku polskim (Opawa, Hulczyn, Ostrawa itp.). Nazwy regionów podane są za piśmiennictwem polskim. Ten i inne przypisy pochodzą od tłumaczki.

2 Kraik Hulczyński (czes. Hlučinsko, niem. Hultschiner Ländchen, hulcz. Prajzsko / Prajsko) – ziemia leżąca między Opawą a Ostrawą; do 1724 r. znajdowała się w granicach monarchii habsburskiej, w wyniku wojny prusko-austriackiej została przyłączona do Prus, co wpłynęło na jej rozwój ekonomiczny i kulturalny oraz stało się podstawą pewnej widocznej do dziś odmienności od reszty czeskiej części Górnego Śląska. W 1920 r. Kraik Hulczyński przyłączono do Czechosłowacji, w 1938 r. na podstawie układu monachijskiego został częścią III Rzeszy, w 1945 r. znowu włączono go do Czechosłowacji.

3 ZVŠ – zvláštní škola, pol. szkoła specjalna.

4 Společnost přátel starožitností – organizacja powstała w 1888 r., jest jednym z najstarszych czeskich stowarzyszeń; jej działalność skupia się na poznawaniu i ochronie czeskiego dziedzictwa kulturowego.

5 Hak – pierwotna forma pługu.

6 Spichlerz, zob. wyjaśnienie autorki na końcu książki.

7 Okresní národní výbor

8 Czes. úhelné prázdniny – czas, kiedy dzieci i młodzież nie chodziły do szkoły, aby można było zaoszczędzić węgiel i energię elektryczną, stosowano także ograniczenia dostaw energii i ogrzewania do instytucji państwowych, fabryk, mieszkań i domów; ogłaszane w czasie bardzo silnych mrozów i kryzysowej sytuacji ekonomicznej. Ostatnie „węglowe wakacje“ miały miejsce w 1979 roku.

9 JZD – Jednotné zemědělské družstvo, w dosłownym tłumaczeniu: Zjednoczona Spółdzielnia Rolnicza –czechosłowacki odpowiednik polskich Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych.

10 MNV – Místní národní výbor, w tłum. Lokalna Rada Narodowa – organ władzy zbliżony do polskich gromadzkich rad narodowych; ONV – Okresní národní výbor, w tłum. Powiatowa Rada Narodowa; KNV – Krajský národní výbor, w tłum. Krajowa Rada Narodowa.

11 KSČ – Komunistická strana Československa, w tłum. Komunistyczna Partia Czechosłowacji.

12 NF – Národní fronta, w tłum. Front Narodowy – zrzeszenie partii politycznych (a później także innych organizacji) pod kierownictwem KSČ, które założono w celu przejęcia rządów w Czechosłowacji po drugiej wojnie światowej. Stało się jedną z najdłużej funkcjonujących koalicji na terenie Czechosłowacji.

13 OB – osvětová beseda, w tłum. świetlica.

14 OV KSČ – Okresní výbor KSČ, w tłum. Komitet Powiatowy Komunistycznej Partii Czechosłowacji.

15 Forma dokształcania dorosłych, zwykle członków JZD, w formie wykładów i odczytów.

16 Svazarm – Svaz pro spolupráci s armádou, dosłownie: Związek dla Współpracy z Wojskiem; czechosłowacka organizacja obronna powstała w 1951 r. na wzór sowieckiego DOSAAF; paramilitarna organizacja sportowa; od 1990 r. STSČ (Sdružení technických sportů a činnosti – Stowarzyszenie Sportów i Aktywności Technicznych).

17 LNH – Lisovná nových hmot, dosł. tłum. Zakład Przetwórstwa Tworzyw Sztucznych.

18 Gmina centralna (středisková obec) – gmina, której MNV miał rozszerzone kompetencje, także na pobliskie gminy nienoszące miana centralnych.

19 Československý státni statek – dosł. tłum. Czechosłowackie Gospodarstwo Rolne, odpowiednik polskiego PGR-u.

20 Vítkovice – dzielnica Ostrawy znajdująca się w morawskiej części miasta, znana z produkcji przemysłowej, głównie dzięki hucie stali.

21 Najnowsze hipotezy podają okres późniejszy, tj. przełom XIV i XV wieku, por._Raport z programu badawczego MZSz Wały Śląskie 2000-2006_, MZSz sygn. 0463 (z uzup. 2007 i 2008).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: