- promocja
- W empik go
Dziennik reportera i inne opowiadania Jana Nerudy - ebook
Dziennik reportera i inne opowiadania Jana Nerudy - ebook
Pierwsza pozycja w cyklu Zapomniane książki, nawiązującego nazwą do motywu przechowalni zapomnianych książek z powieści Carlosa Ruiza Zafóna, to zbiór pięciu opowiadań dziewiętnastowiecznego czeskiego pisarza i felietonisty Jana Nerudy. Wydawnictwo Galeria Artefaktura ma nadzieję przedstawiać w tym cyklu wartościowe i ciekawe książki, które nie były jeszcze tłumaczone na język polski.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788365197009 |
Rozmiar pliku: | 14 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
| | | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
SPIS ILUSTRACJI
Praskie akwarele Vaclava Jansy
1 Brama Prochowa
2 Plac Krzyżowców na Starym Mieście
3 Postument św. Ludgardy na Moście Karola
4 Ratusz Staromiejski
5 Słup Morowy na Placu Małej Strany
6 Rynek Starego Miasta
7 Ulica Nowy Świat
8 Stare zamkowe schody
9 Kościół św. Mikołaja na Małej Stranie
10 Kościół św. Mikołaja
11 Ulica Jirska na Hradczanach+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
| | | |
+--------------------------+--------------------------+--------------------------+
DZIENNIK REPORTERA
1 sierpnia, wieczór
W końcu jestem znów w domu, po żmudnym, męczącym dniu pracy; w domu, na mojej nowej kwaterze. Całkiem ładne kawalerskie mieszkanie! Pewnie, to piąte piętro, a w rzeczywistości strych, ale takie mieszkanie jest niezwykle zdrowe. Niezbyt przestronne, ale wystarczające dla moich mebli. Łóżko, stół, kufer, krzesło i pudełko na książki, które kradnę z redakcji, nie zajmują dużo miejsca. Nigdy nie przyjmuję gości, ale jeśli ktoś ma przyjść, zapraszam go uprzejmie, aby usiadł na krześle, tak abym miał wybór między kufrem a stołem. Myślę, że będę tu bardzo szczęśliwy. Postawię teraz kilka kresek i zdejmę buty.
~~~~
HA! ALEŻ JESTEM WOLNY! Zdejmując buty, czuję, że otrząsam się z bycia reporterem; tak długo, jak mam je na nogach, obsesyjnie odczuwam podświadomą obawę, że może muszę gdzieś biec, aby przeprowadzić z kimś wywiad. Och, ta dzisiejsza bieganina była naprawdę straszna! Ale nawet mimo to, życie reportera jest piękne i pociągające.
Na przykład, już dziś znam jutrzejsze wiadomości. W taki właśnie sposób zawsze wyprzedzam mych współobywateli. To naprawdę niezwykłe, jakie rzeczy nadają się na informacje! Ludzie mogą robić, co im się podoba, ale ostatecznym rezultatem i tak będzie informacja! Nawet najbardziej zaciekle przeciwstawne partie polityczne zjednoczą się w kieszeni reportera, zostawiając go w przeświadczeniu, że rację ma ta partia, która daje mu najwięcej materiału na groszowe wierszówki. Na myśl ciśnie się Heine: Heine był urodzonym reporterem. Szkoda, że nie próbował szczęścia w tym zawodzie. Zarobiłby mnóstwo pieniędzy. A do tego wyobraźcie sobie frajdę, gdy kogoś łapiecie i ciągniecie go tam, gdzie potem stoi w blasku reflektorów i wygląda równie sensownie jak Piłat w wyznaniu wiary. A chwilę potem wpada w szał i przeklina dziennikarzy! Nie przejmujemy się tym. Szacunek naszych czytelników? A czy życzymy sobie, aby osły, na których grzbietach jedziemy, ryczały?
Janie! Janie! Obawiam się, że plagiatujesz Bulwera. Ale co z tego? Plagiaty są głównym pokarmem reportera. Jako taki jestem niewątpliwie autorytetem: ludzie czytają mnie dużo, a chwalą mało. Ziewam! Nadszedł czas iść do łóżka. I nihil humani a me alienum puto.
~~~~
2 sierpnia, rano
TAK WIĘC SPĘDZIŁEM pierwszą noc w nowym mieszkaniu; można wiele rzec, ale nie to, że było cicho. Coś było nie tak: co chwila się budziłem i dopiero teraz do mnie dotarło, co było przyczyną mojego niepokoju. Zapomniałem się zaprzyjaźnić ze stróżem nocnym z mojej dzielnicy i po raz pierwszy od lat nie założyłem na nadgarstek sznurka, którego drugi koniec zwykle zwisa z mego okna na ulicę, aby stróż nocny mógł mnie obudzić, gdyby coś ważnego działo się po północy. A bez tego sznurka nie miewam spokojnej nocy.
Wczesnym rankiem są moje godziny koncentracji; zwykle w ogóle wtedy nie myślę. Po prostu odpoczywam. Ale kiedy dociera do mnie pierwsza informacja o jakimś wydarzeniu, ogarnia mnie coś w rodzaju gorączki. Niecierpliwie czekam na kolejne wiadomości. Zaczynam na nie polować. Coś mi zgrzyta w głowie niczym koło młyńskie i nie mam wytchnienia aż do wieczora, kiedy to kładę się do łóżka z postronkiem uwiązanym do nadgarstka.
Ale powiedzmy coś o oknie. Jaki tu mamy widok? Nie mógłbym sobie wymarzyć lepiej położonej kwatery. Miejska przeciwpożarowa wieża strażnicza jest wyraźnie widoczna i jeśli kiedykolwiek gdzieś wybuchnie w nocy ogień, powinienem być pierwszy na scenie. Moja ulica jest raczej wąska, ale zawsze zatłoczona — zrobię z niej kilka smakowitych doniesień, gdy dojdzie do jakichś wypadków, a nawet gdy do nich nie dojdzie. Najpierw zwrócę uwagę opinii publicznej na tę ulicę i obszernie opiszę, jaka jest wąska; kilka dni później podam do wiadomości, że ojcowie miasta myślą o powiększeniu ulicy i wspomnę o planach jakiegoś wykonawcy, które zostały skierowane do jakiejś komisji, a na koniec napiszę dość krótko, że projekt został zarzucony. Mogę to powtarzać co roku.
— A cóż to! W domu jest też jakiś śpiewający ptaszek! Musi być na trzecim piętrze, jeśli się nie mylę. Na Jowisza, śpiewa te gamy zupełnie fałszywie. Teraz słyszę, że to był tylko uroczo fatalny pasaż. Koszmarnie przeraźliwy sopran śpiewający banalne _Kiedy jaskółki lecą do domu_. O Panie, proszę, ocal mnie od tego irytującego śpiewu.