- W empik go
Filoktetes - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Filoktetes - ebook
Tytułowym bohaterem sztuki jest Filoktet z krainy Ojty, syn Pojasa – przesławny łucznik, który razem z Grekami wyruszył na podbój Troi. Po drodze został jednak ukąszony przez strażnika nimfy Chryse – węża strzegącego bezlistnej figi, czego skutkiem była ropiejąca, niegojąca się rana wydzielająca okropny zapach. Greccy towarzysze Filokteta dowodzeni przez Odyseusza, króla Itaki, nie mogąc znieść jego głośnych jęków oraz samego smrodu, postanowili zostawić go na bezludnej wyspie Lemnos pod pretekstem niemożności odprawiania modłów do swoich bogów, zagłuszanych przez zawodzenia chorego. Zostawiono mu jego święty łuk ofiarowany przez jego przyjaciela Heraklesa, aby mógł w ten sposób zdobywać pożywienie. Akcja dramatu rozgrywa się na wybrzeżu wyspy, na której Filoktet mieszka już od dziesięciu lat. Wtedy też zjawiają się tam Odyseusz oraz Neoptolemos ze Skyros, syn Achillesa. Mają oni za zadanie doprowadzić Filokteta wraz z jego łukiem do wojsk greckich oblegających Troję, gdyż, zgodnie z przepowiednią pojmanego wieszcza trojańskiego – Helenosa, bez syna Pojasa upadek tego potężnego miasta nie będzie możliwy. (Za Wikipedią).
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-993-5 |
Rozmiar pliku: | 173 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
FILOKTETES
Filoktetes brał udział w wyprawie na Troję, jako jeden z najprzedniejszych bohaterów. Był on nietylko wybitnym wojownikiem wskutek swej osobistej dzielności, lecz prócz tego rósł w cenie dlatego, że posiadał oręż, który podnosił jego znaczenie w wojennych szeregach. Kiedy bowiem Herakles niegdyś na szczycie Ojty na stos wstępował, aby położyć kres swym ziemskim cierpieniom i ku bogom podążyć, poruczył on swój łuk i strzały wiernemu towarzyszowi, Filoktetesowi. — Ale Filoktetes nie dopłynął do Troi. Wśród wyprawy zadała mu bowiem żmija zatrutem ukąszeniem ciężką i bolesną ranę; nymfy Chryse to było dopustem, która z życzliwości dla Trojańczyków zamierzyła w ten sposób klęskę Troi opóźnić. Srodze nawiedzonego bohatera pozostawili tedy i wysadzili greccy bojownicy na wyspie Lemnie. Kiedy jednak następnie gród Troi opierał się przez długie lata oblegającym, a pojmany wróżbiarz trojański Helenos zwieścił Grekom, że tylko z pomocą łuku Herkulesa celu wyprawy dosięgną, zapadło postanowienie, aby Filoktetesa z odludnej wyspy do szeregów dostawić. Podanie i poezya rozmaitym bohaterom zadanie to przypisywały. Sofokles przybrał w nie młodocianego syna Achillesa, Neoptolema i Odysseusza, Ten drugi występuje w sztuce jako wcielenie podstępu i przebiegłości; „zmyślny“ Odysseusz chytrością usiłuje spętać i usidlić Filoktetesa. Tymczasem Neoptolemos, w którym młodzieńcza szczerość i dziedziczna dusza rycerska buntują się przeciw kłamstwu i podstępom, niekoniecznie się nadawał na narzędzie w ręku przebiegłego Laertesa potomka; litość i współczucie biorą w nim częstokroć górę nad zdradą i ostatecznie zamysły Odysseusza byłyby poszły na marne, gdyby Herakles sam się nie zjawił w końcu sztuki jako deus ex machina i nie nakłonił Filokteta do uległości wobec pragnień i zamiarów Greków. — Wpływ Euripidesa widocznym jest w tem wprowadzeniu syna Alkmeny, który rozcina powikłany węzeł sztuki; Sofokles w późniejszych utworach ulegał tak pod niejednym względem wzorom techniki scenicznej młodszego rywala. W r. 409 miał on jeszcze jako starzec sędziwy dosyć giętkości i siły, aby odstępować od utartych kolei, przejmować od innych motywy i natchnienia i stwarzać dzieła, w których po dziś dzień drga życie i poezya. Deus ex machina wydaje się nam, przyzwyczajonym do psychologicznych nawiązań i rozwiązań, czemś gwałtownem, trudnościami pisarza natchnionem; Greków jednak, obytych z bogami, którzy w poezyi po wszystkie czasy zstępowali pośród śmiertelnych, mniej raziły takie dramatyczne środki, które zapewniały wyjście w położeniach bez wyjścia i ratowały zarówno sztuki, jak poetów.
Filoktet Sofoklesa jest sztuką rycerską; w głównym bohaterze widnieje iście rycerskie przywiązanie do swego oręża i zapalczywość względem przeciwników. Neoptolemos jest wcieleniem szlachetności, chorążym sztandaru, na którym słowo: honor jaśnieje opromienione czarem i porywami młodości.
Osoby dramatu.
ODYSSEUSZ.
NEOPTOLEMOS.
CHÓR, złożony z towarzyszów Neoptolemosa.
FILOKTETES.
WŁAŚCICIEL OKRĘTU, czyli kupiec.
HERAKLES.
ODYSSEUSZ.
Oto brzeg ziemi oblanej Lemnosu,
Nietkniętej ludzi stopą i bezdomnej,
Gdzie, o przedniego wśród Hellenów ojca,
Achilla dziecię, ty Neoptolemie,
Jam niegdyś syna Poiasa z Malii
Wysadził, który ociekał chorobą
Żrącą mu nogę. A czyn ten zlecili
Wodzowie, kiedy już płynnej ni dymnej
Jąć się ofiary nie było wręcz można,
Bo dzikiem obóz napełniał on wyciem
Krzycząc i jęcząc. — Lecz pocóż te mowy?
Nie pora teraz na długie wywody,
By on nie zwietrzył snać mego przybycia,
A ja nie zdradził planu, co go spęta.
Lecz twem zadaniem już reszty dokonać
I gdzie jaskinia wyśledzić dwuustna,
W której go porą zimową ukrzepia
Dwoiste w słońcu siedzenie, a w lecie
We wietrznej grocie sny przewiew nań zsyła.
Nieco zaś niżej, po lewej zapewne,
Zoczysz źródlisko, jeżeli nie wyschło.
A więc podszedłszy daj znak mi w milczeniu,
Czy w tym kierunku to leży czy innym,
Wnet zaś usłyszysz, co czynić masz dalej,
Jać wskażę, wspólnie zaś będziem działali.
NEOPTOLEMOS.
Znaczysz, Odyssie, cel mi niedaleki,
Toć grotę przez cię wspomnianą snać widzę.
ODYSSEUSZ.
W górze czy w dole? bo rzecz mi niejasną.
NEOPTOLEMOS.
W górze. Lecz stamtąd nie słyszę ja kroków.
ODYSSEUSZ.
Bacz, czy on czasem we śnie nie spoczywa.
NEOPTOLEMOS.
Widzę sadybę tam pustą, bezludną.
ODYSSEUSZ.
Czy wewnątrz niema porządków domowych?
NEOPTOLEMOS.
Są liście zmięte jakby od leżenia.
ODYSSEUSZ.
A z resztą pustka i nic już nie widnem?
NEOPTOLEMOS.
Jest kubek z drzewa prosty, rękodzieła
Wyrób lichego, są przytem krzesiwa.
ODYSSEUSZ.
Ot! tego męża znaczysz mi chudobę.
NEOPTOLEMOS.
O! o! i jeszcze tam suszą się szmaty
Jakąś okropną przesiąkłe wskróś ropą.
ODYSSEUSZ.
Więc mąż ten mieszka stanowczo w tem miejscu
I gdzieś jest blizko; bo jakżeż dotknięty
Cierpieniem dawnem człek stąpił by dalej?
Albo on wyszedł za strawy słodkością
Lub ziołem, które zna, iż ulgę niesie.
Ślij więc pachołka tego na przeszpiegi,
By chyłkiem mąż tu nie podszedł; wszak chętniej
Mnie on niż wszystkich ująłby Argiwów.
NEOPTOLEMOS.
Ot, ten już idzie i strzedz będzie ścieżki,
Ty zaś, gdy zechcesz, daj inne wskazówki.
ODYSSEUSZ.
Achilla synu, w tem po coś tu przybył,
Nietylko ciałem dzielnym być ci trzeba;
A gdy usłyszysz to, czegoś nie wiedział
Przedtem, to usłuż, boś przybył na służbę.
NEOPTOLEMOS.
Cóż więc rozkażesz?
ODYSSEUSZ.
Filokteta umysł
Mowami masz ty oszukać i słowem.
A gdy się spyta, ktoś zacz, skąd przybywasz,
Żeś syn Achilla, wyznaj, nie skryj tego,
Że ku domowi płyniesz, opuściwszy
Achajów flotę, powziąwszy gniew wielki
Na tych co prośbą wywiódłszy cię z domu,
Tak jeno wierząc w Ilionu zdobycie,
Gdyś przyszedł, godnym nie uznali ciebie
Achilla broni wbrew słusznym żądaniom,
Lecz Odyssowi ją dali; mieć na mnie
Choćby ostatnie z ostatnich przekleństwa,
Ilebyś zechciał; nie zrażą mnie one.
Lecz to zniechawszy, ból sprawisz Argiwom.
Jeśli bo łuku tego nie posiędziesz,
Nie zdołasz zdobyć Dardana ty grodu.
Że zaś otwarciej z nim mógłbyś się zadać
Jakoteż śmielej odemnie, wiedz o tem,
Boś ty wypłynął, nie związan przysięgą,
Nie z musu, ani za pierwszą wyprawą,
A ja nic z tego zaprzeczyć nie zdołam.
Więc jeśli dzierżąc łuk mnieby on dojrzał,
Zginę i ciebie też zgubię pospołem.
Należy tedy to chytrze obmyślić,
Jakbyś mu wydarł broń niezwyciężoną.
Wiem ci to synu, żeś ty z przyrodzenia
Do takich słówek i sztuczek nie skłonny;
Lecz śmiej, bo słodkiem osiągnąć zwycięstwo,
A żeśmy prawi, to przyszłość wykaże.
Gwoli bezwstydu na krótką choć chwilę
Oddaj mi siebie; potem w czasów dali
Niechby najświętszym wśród ludzi cię zwali.
NEOPTOLEMOS.
Ja mów, których już słuchałem ze wstrętem,
Synu Laerta, zmyślać bym nie zdołał.
Bo się przed szpetnym duch mój wzdryga czynem,
Jak snać się wzdrygał ten, któregom synem.
Lecz gotów jestem gwałtem tego męża
Uwieść, nie zdradą; boć przecie człek chromy
Chyba nas silnych przemocą nie zmoże.
Przydany jednak tobie na wspólnika
Zawieść cię nie chcę; lecz chętniej tu, panie,
Czyniąc szlachetnie choć w klęskę popadnę,
Niśli przez sztuki zwyciężał bym zdradne.
ODYSSEUSZ.
O zacne dziecię, ja sam miałem młody
Bezczynny język, a rękę zaś czynną,
Lecz potem życie wnet mnie pouczyło,
Że język wyższą od czynu jest siłą.
NEOPTOLEMOS.
Cóż więc innego mi zlecisz prócz kłamstwa?
ODYSSEUSZ.
Mówięć, masz zdradą ująć Filokteta.
NEOPTOLEMOS.
Dlaczegóż zdradą raczej niż namową?
ODYSSEUSZ.
Bo nie usłucha, a gwałtem nie wskórasz.
NEOPTOLEMOS.
Czyż ma tak straszną on siły przewagę?
ODYSSEUSZ.
Niechybne strzały, co sieją pożogę.
NEOPTOLEMOS.
Więc ani podejść ku niemu bezpiecznem?
ODYSSEUSZ.
Nie ujmiesz jego, powtarzam, bez zdrady.
NEOPTOLEMOS.
Czyż więc nie zawsze kłam hańbę zawiera?
ODYSSEUSZ.
Nie, kiedy kłamstwo przynosi zbawienie.
NEOPTOLEMOS.
A z jakiemż czołem śmie człowiek to głosić?
ODYSSEUSZ.
Gdy czyn zysk niesie, nie godzi się wahać.
NEOPTOLEMOS.
Co zyskam, jeśli on pójdzie pod Troję?
ODYSSEUSZ.
Jego łuk tylko gród Troi posiędzie.
NEOPTOLEMOS.
Więc nie ja gród ten zmogę, jak głoszono?
FILOKTETES.
Ni ty bez łuku, ani łuk bez ciebie.
NEOPTOLEMOS.
Jeśli więc trzeba, należy go posiąść.
ODYSSEUSZ.
A to zdziaławszy dwie zyskasz nagrody.
NEOPTOLEMOS.
Jakież? pouczon nie zniecham wręcz czynu.
ODYSSEUSZ.
Zwanoby razem cię mądrym i dzielnym.
NEOPTOLEMOS.
A więc niech działam, wyzbywszy się wstydu.
ODYSSEUSZ.
A czyż pamiętasz, co ja ci zleciłem?
NEOPTOLEMOS.
Ufaj mi, skoro przyrzekłem raz słowem.
ODYSSEUSZ.
Zostawszy tedy wyczekuj tu męża;
Ja zaś odejdę, by mnie nie zdybano,
I wywiadowcę na okręt też wyślę.
A znów, gdybyście czas mieli marnować,
Na powrót go tu odeślę w przebraniu,
W stroju udanym właściciela nawy,
Aby go tutaj zgoła nie poznano.
A ty z mów jego układnie złożonych
Przejm to, o synu, co przydać się może.
Ja więc ku morzu, rzecz tobie zleciwszy;
Niech Hermes, wódz nasz, użyczy swej dłoni
Nadal, niech sprzyja Atena grodowa,
Pani zwycięstwa, co zawsze mnie broni!
CHÓR.
— Co mówić mam, co ukryć panie
Ja przybysz obcy w obcy kraj,
Gdy mąż nieufny tutaj stanie,
Wskaż i poradę daj!
Bo przecie myśl nad myśl wybieży,
Nad sądem też góruje sąd
Tego, co berło w ręku dzierży
I z Zeusa woli dzierży rząd.
O wieków chwały dziedzicu i synu,
Jakiej chcesz służby i czynu?
NEOPTOLEMOS.
Teraz, o bracia, gdy ochota bierze,
Możecie śmiało to miejsce i leże
Jego oglądać, lecz niechbyście w chwili,
Gdy groźny stępak postąpi tu krokiem,
Wnet się znaleźli pod moim wy bokiem
I co należy sprawili.
CHÓR.
Co mówisz, bym miał oko na cię,
To troską moją wciąż.
Lecz rzeknij, w jakiej mieszka chacie,
Gdzie bywa teraz mąż?
Bo taka wieść mi dopomoże,
By chyłkiem tu nie wpadł,
Czy w wnętrzu on, czy też na dworze,
Gdzie jest, gdzie szedł, gdzie ślad?
NEOPTOLEMOS.
Otóż dom jego o bramie dwoistej
I skalne łoże.
CHÓR.
A gdzież sam nieszczęsny?
NEOPTOLEMOS.
Jasnem, że człowiek szukając swej strawy,
Teraz przez blizkie się wlecze dzierżawy,
Bo tak się żywi, wieść głosi,
Strzały skrzydlate miotając z swej ręki
W dzikiego zwierza, a nikt mu wśród męki
Ulg ni leku nie przynosi.
CHÓR.
— Litość mnie zbiera, że żaden ochotny
Człek doń z pomocą nie spieszy,
Ani go oko miłosne ucieszy,
Że taki nędzny, samotny.
Straszną zdjętego chorobą nowy wciąż trud woła,
O jakżeż on, jakże przetrzymać to zdoła!
Bogów dłonie, nieszczęsne śmiertelników domy,
Co się wzniosły nad poziomy!
Bo tego, co się przednim może rodem chwalił,
Godnością nie szedł za nikim,
Teraz żywego los srogi powalił
Samotnym zrobił, nędznikiem.
Więc ze zwierzem pstrym, szczecistym dzieli on tę ziemię
I wśród tego gnębi męża ból i głodu brzemię,
A gdy się cierpiąc użali,
Szemrzące jeno echo wtórzy jękom z dali.
NEOPTOLEMOS.
Żadnego dziwu to we mnie nie budzi,
Bo jeśli sądzić śmiem, sprawiły bogi,
Że on od dawna wśród cierpień się trudzi
I Chrysy dopust to srogiej.
A jeśli teraz bez ulgi boleje,
Znowu bóg jakiś nań zesłał te klęski,
Aby nie pierwej na Troi wierzeje
Boży łuk zmierzył zwycięski,
Aż czas się spełni i wyrok ów stały,
Że gród jego zmogą strzały.
CHÓR.
— Cicho, o synu!
NEOPTOLEMOS.
Cóż znów?
CHÓR.
Zabrzmiał jar
By jękiem męża, co bólem dręczony,
O słyszę, słyszę jakiś gwar
Czy z tej, czy z owej strony.
Jakby kto drogą wlókł marne swe ciało
I ciężko wzdychał... się zdało.
CHÓR.
Pilnuj więc synu!
NEOPTOLEMOS.
Czego?
CHÓR.
Coć zlecono,
Bo mąż ów zbliża się pono,
A nie przygrywa, jak polne pastuchy,
Ale chromając, śle jęki w kraj głuchy,
A wzrok w zatokę, która w swej dzikości
Statku nie gości.
FILOKTETES.
Biada! przybysze!
Kto wy jesteście i skąd przychodzicie
W kraj ten bezludny, gdzie trudno zawinąć?
Czy zgadnę? ubiór wskazywać się zdaje
Na ziemię, co mi najdroższa, Helladę,
Lecz głosum ciekaw; a niech nie obruszy
Ani was trwoży mój wygląd zdziczały,
Lecz miejcie litość nad mężem nieszczęsnym,
Co opuszczony, sam, bez przyjaciela.
Mówcie, czy tu się zbliżacie życzliwie?
No, odpowiedzcie; bo wręcz się nie godzi,
Bym ja się na was, wy na mnie zawiedli.
NEOPTOLEMOS.
Wiedz tedy, druhu, naprzód, że jesteśmy
My Hellenami; wszak pragniesz tej wieści?
FILOKTETES.
Najmilszy dźwięku! biedny ten zaiste,
Kto długo z takim nie obcował mężem.
Któż cię tu przywiódł i jaka potrzeba,
Jakaż myśl, synu, co za wiatr pomyślny?
Rzeknij to wszystko, bym wiedział, kim jesteś.
NEOPTOLEMOS.
Krajem mym Skyros, falami oblana,
Do domu płynę, a zwię się ja synem
Achilla, Neoptolemem; ot wszystko!
FILOKTETES.
O cnego ojca, drogiej ziemi synu,
O wychowanku starca Lykomeda,
Jakim sposobem i skąd tu przybyłeś?
NEOPTOLEMOS.
Toć z Ilionu właśnie ja żegluję.
FILOKTETES.
Jak mówisz? przecież nie byłeś wraz z nami
Na morzu, gdyśmy pod Ilion zdążali.
NEOPTOLEMOS.
To i ty brałeś udział w tej potrzebie?
FILOKTETES.
Czyż nie wiesz, synu, kogo masz przed sobą?
NEOPTOLEMOS.
Skąd bym cię poznał, nie widziawszy wprzódy?
FILOKTETES.
Czyś o nazwisku ty mojem i klęskach
Nie słyszał nigdy, przez które tu ginę?
NEOPTOLEMOS.
Wiedz, że ja nie znam nic z tego, co badasz.
FILOKTETES.
O ja nieszczęsny, obmierzły wręcz bogom,
O którym ani wieść nigdzie nie doszła!
Zaś ci, którzy mnie skrzywdzili bezbożnie,
Śmieją się w sercu, gdy moja tymczasem
Choroba krzewi i zwiększa się ciągle.
O synu, ojca Achilla ty dziecię,
Ja to tym jestem, o którymś snać słyszał
Jako o łuku Heraklesa władcy,
Ja syn Poiasa, Filoktet, którego
Obaj wodzowie i kniaź Kefallenów
Tak porzucili samego, gdym marniał
Straszną chorobą, ugodzon przez żmiji
Mężozabójczej straszne ukąszenie.
Z tem więc cierpieniem mnie tu zostawiwszy
Samego, znikli, skoro na okrętach
Od morskiej Chrysy tutaj zawinęli;
Spostrzegłszy bowiem, że po fal przeprawie
Mnie gdzieś wśród skalnej jaskini sen zmorzył,
Wraz odpłynęli i jak dla żebraka
Marne rzucili tu szmaty i strawy,
Lichy zasiłek, co niechby im samym
Przypadł! A potem, jak myślisz o synu,
Ja się, gdy oni zniknęli, zbudziłem,
Jakom nie płakał i jęczał nad nędzą?
Widziałem przecie, że znikły okręta.
Które ja wiodłem, iż niema w około
Człeka, któryby mnie wspomógł w chorobie,
Oddał usługę; a patrząc przed siebie
Znalazłem, że tu nic niema prócz smętku,
Lecz tego, synu, aż wielka obfitość.
Więc tak mi płynął miesiąc po miesiącu,
I tak musiałem sam w marnym przytułku
Ciągle się znoić. Aby głód usunąć,
Służył mi łuk ten, godzący w pierzaste
Gołębie; zasię za łupem, co poległ
Od strunoprężnej cięciwy, sam nędzny
Pełzałem, chorą powlekając nogą.
Gdy zaś mi przyszło pragnienie ugasić,
Lub kiedy mrozy nastały wśród zimy,
Drzewa narąbać, sprawiałem to wszystko
Chromy i nędzny; bywało, że ognia
Zbrakło; więc krzemień trąc wtedy o krzemień
Ledwie skrzesałem żar skryty, co zawsze
Mnie podtrzymywa. Bo z ogniem schronisko
Da wszystko okrom tego, bym nie chorzał.
Nuże, o wyspie zwiedź teraz się mojej!
Żaden tu żeglarz nie zdąży rozmyślnie,
Bo niema tutaj przystani, w którejby
Mógł co stargować i znaleść gościnę.
Więc nie przybije tu człowiek rozważny,
Lecz może zbłąka się trafem; wszak takie
W kolei czasów się zdarzą wypadki.
Takie przybłędy, o synu, słowami
Się ulitują i bywa, że strawy
Coś mi przydadzą, współczując, lub szatę.
Nikt jednak, ile ja pomnę, nie zechciał
Wziąść mnie do domu; więc rok już dziesiąty
Mrę tu od głodu i nędzy, wraz żywiąc
Tę żrącą moje wskroś członki chorobę. —
Atrydów, gwałtu Odyssa to winą,
A niech za bogów Olimpu przyczyną
Klęski te w zamian na głowy ich spłyną!
CHÓR.
Ja chyba, jako ci dawni przybysze,
Odczuję litość, o synu Poiasa.
Filoktetes brał udział w wyprawie na Troję, jako jeden z najprzedniejszych bohaterów. Był on nietylko wybitnym wojownikiem wskutek swej osobistej dzielności, lecz prócz tego rósł w cenie dlatego, że posiadał oręż, który podnosił jego znaczenie w wojennych szeregach. Kiedy bowiem Herakles niegdyś na szczycie Ojty na stos wstępował, aby położyć kres swym ziemskim cierpieniom i ku bogom podążyć, poruczył on swój łuk i strzały wiernemu towarzyszowi, Filoktetesowi. — Ale Filoktetes nie dopłynął do Troi. Wśród wyprawy zadała mu bowiem żmija zatrutem ukąszeniem ciężką i bolesną ranę; nymfy Chryse to było dopustem, która z życzliwości dla Trojańczyków zamierzyła w ten sposób klęskę Troi opóźnić. Srodze nawiedzonego bohatera pozostawili tedy i wysadzili greccy bojownicy na wyspie Lemnie. Kiedy jednak następnie gród Troi opierał się przez długie lata oblegającym, a pojmany wróżbiarz trojański Helenos zwieścił Grekom, że tylko z pomocą łuku Herkulesa celu wyprawy dosięgną, zapadło postanowienie, aby Filoktetesa z odludnej wyspy do szeregów dostawić. Podanie i poezya rozmaitym bohaterom zadanie to przypisywały. Sofokles przybrał w nie młodocianego syna Achillesa, Neoptolema i Odysseusza, Ten drugi występuje w sztuce jako wcielenie podstępu i przebiegłości; „zmyślny“ Odysseusz chytrością usiłuje spętać i usidlić Filoktetesa. Tymczasem Neoptolemos, w którym młodzieńcza szczerość i dziedziczna dusza rycerska buntują się przeciw kłamstwu i podstępom, niekoniecznie się nadawał na narzędzie w ręku przebiegłego Laertesa potomka; litość i współczucie biorą w nim częstokroć górę nad zdradą i ostatecznie zamysły Odysseusza byłyby poszły na marne, gdyby Herakles sam się nie zjawił w końcu sztuki jako deus ex machina i nie nakłonił Filokteta do uległości wobec pragnień i zamiarów Greków. — Wpływ Euripidesa widocznym jest w tem wprowadzeniu syna Alkmeny, który rozcina powikłany węzeł sztuki; Sofokles w późniejszych utworach ulegał tak pod niejednym względem wzorom techniki scenicznej młodszego rywala. W r. 409 miał on jeszcze jako starzec sędziwy dosyć giętkości i siły, aby odstępować od utartych kolei, przejmować od innych motywy i natchnienia i stwarzać dzieła, w których po dziś dzień drga życie i poezya. Deus ex machina wydaje się nam, przyzwyczajonym do psychologicznych nawiązań i rozwiązań, czemś gwałtownem, trudnościami pisarza natchnionem; Greków jednak, obytych z bogami, którzy w poezyi po wszystkie czasy zstępowali pośród śmiertelnych, mniej raziły takie dramatyczne środki, które zapewniały wyjście w położeniach bez wyjścia i ratowały zarówno sztuki, jak poetów.
Filoktet Sofoklesa jest sztuką rycerską; w głównym bohaterze widnieje iście rycerskie przywiązanie do swego oręża i zapalczywość względem przeciwników. Neoptolemos jest wcieleniem szlachetności, chorążym sztandaru, na którym słowo: honor jaśnieje opromienione czarem i porywami młodości.
Osoby dramatu.
ODYSSEUSZ.
NEOPTOLEMOS.
CHÓR, złożony z towarzyszów Neoptolemosa.
FILOKTETES.
WŁAŚCICIEL OKRĘTU, czyli kupiec.
HERAKLES.
ODYSSEUSZ.
Oto brzeg ziemi oblanej Lemnosu,
Nietkniętej ludzi stopą i bezdomnej,
Gdzie, o przedniego wśród Hellenów ojca,
Achilla dziecię, ty Neoptolemie,
Jam niegdyś syna Poiasa z Malii
Wysadził, który ociekał chorobą
Żrącą mu nogę. A czyn ten zlecili
Wodzowie, kiedy już płynnej ni dymnej
Jąć się ofiary nie było wręcz można,
Bo dzikiem obóz napełniał on wyciem
Krzycząc i jęcząc. — Lecz pocóż te mowy?
Nie pora teraz na długie wywody,
By on nie zwietrzył snać mego przybycia,
A ja nie zdradził planu, co go spęta.
Lecz twem zadaniem już reszty dokonać
I gdzie jaskinia wyśledzić dwuustna,
W której go porą zimową ukrzepia
Dwoiste w słońcu siedzenie, a w lecie
We wietrznej grocie sny przewiew nań zsyła.
Nieco zaś niżej, po lewej zapewne,
Zoczysz źródlisko, jeżeli nie wyschło.
A więc podszedłszy daj znak mi w milczeniu,
Czy w tym kierunku to leży czy innym,
Wnet zaś usłyszysz, co czynić masz dalej,
Jać wskażę, wspólnie zaś będziem działali.
NEOPTOLEMOS.
Znaczysz, Odyssie, cel mi niedaleki,
Toć grotę przez cię wspomnianą snać widzę.
ODYSSEUSZ.
W górze czy w dole? bo rzecz mi niejasną.
NEOPTOLEMOS.
W górze. Lecz stamtąd nie słyszę ja kroków.
ODYSSEUSZ.
Bacz, czy on czasem we śnie nie spoczywa.
NEOPTOLEMOS.
Widzę sadybę tam pustą, bezludną.
ODYSSEUSZ.
Czy wewnątrz niema porządków domowych?
NEOPTOLEMOS.
Są liście zmięte jakby od leżenia.
ODYSSEUSZ.
A z resztą pustka i nic już nie widnem?
NEOPTOLEMOS.
Jest kubek z drzewa prosty, rękodzieła
Wyrób lichego, są przytem krzesiwa.
ODYSSEUSZ.
Ot! tego męża znaczysz mi chudobę.
NEOPTOLEMOS.
O! o! i jeszcze tam suszą się szmaty
Jakąś okropną przesiąkłe wskróś ropą.
ODYSSEUSZ.
Więc mąż ten mieszka stanowczo w tem miejscu
I gdzieś jest blizko; bo jakżeż dotknięty
Cierpieniem dawnem człek stąpił by dalej?
Albo on wyszedł za strawy słodkością
Lub ziołem, które zna, iż ulgę niesie.
Ślij więc pachołka tego na przeszpiegi,
By chyłkiem mąż tu nie podszedł; wszak chętniej
Mnie on niż wszystkich ująłby Argiwów.
NEOPTOLEMOS.
Ot, ten już idzie i strzedz będzie ścieżki,
Ty zaś, gdy zechcesz, daj inne wskazówki.
ODYSSEUSZ.
Achilla synu, w tem po coś tu przybył,
Nietylko ciałem dzielnym być ci trzeba;
A gdy usłyszysz to, czegoś nie wiedział
Przedtem, to usłuż, boś przybył na służbę.
NEOPTOLEMOS.
Cóż więc rozkażesz?
ODYSSEUSZ.
Filokteta umysł
Mowami masz ty oszukać i słowem.
A gdy się spyta, ktoś zacz, skąd przybywasz,
Żeś syn Achilla, wyznaj, nie skryj tego,
Że ku domowi płyniesz, opuściwszy
Achajów flotę, powziąwszy gniew wielki
Na tych co prośbą wywiódłszy cię z domu,
Tak jeno wierząc w Ilionu zdobycie,
Gdyś przyszedł, godnym nie uznali ciebie
Achilla broni wbrew słusznym żądaniom,
Lecz Odyssowi ją dali; mieć na mnie
Choćby ostatnie z ostatnich przekleństwa,
Ilebyś zechciał; nie zrażą mnie one.
Lecz to zniechawszy, ból sprawisz Argiwom.
Jeśli bo łuku tego nie posiędziesz,
Nie zdołasz zdobyć Dardana ty grodu.
Że zaś otwarciej z nim mógłbyś się zadać
Jakoteż śmielej odemnie, wiedz o tem,
Boś ty wypłynął, nie związan przysięgą,
Nie z musu, ani za pierwszą wyprawą,
A ja nic z tego zaprzeczyć nie zdołam.
Więc jeśli dzierżąc łuk mnieby on dojrzał,
Zginę i ciebie też zgubię pospołem.
Należy tedy to chytrze obmyślić,
Jakbyś mu wydarł broń niezwyciężoną.
Wiem ci to synu, żeś ty z przyrodzenia
Do takich słówek i sztuczek nie skłonny;
Lecz śmiej, bo słodkiem osiągnąć zwycięstwo,
A żeśmy prawi, to przyszłość wykaże.
Gwoli bezwstydu na krótką choć chwilę
Oddaj mi siebie; potem w czasów dali
Niechby najświętszym wśród ludzi cię zwali.
NEOPTOLEMOS.
Ja mów, których już słuchałem ze wstrętem,
Synu Laerta, zmyślać bym nie zdołał.
Bo się przed szpetnym duch mój wzdryga czynem,
Jak snać się wzdrygał ten, któregom synem.
Lecz gotów jestem gwałtem tego męża
Uwieść, nie zdradą; boć przecie człek chromy
Chyba nas silnych przemocą nie zmoże.
Przydany jednak tobie na wspólnika
Zawieść cię nie chcę; lecz chętniej tu, panie,
Czyniąc szlachetnie choć w klęskę popadnę,
Niśli przez sztuki zwyciężał bym zdradne.
ODYSSEUSZ.
O zacne dziecię, ja sam miałem młody
Bezczynny język, a rękę zaś czynną,
Lecz potem życie wnet mnie pouczyło,
Że język wyższą od czynu jest siłą.
NEOPTOLEMOS.
Cóż więc innego mi zlecisz prócz kłamstwa?
ODYSSEUSZ.
Mówięć, masz zdradą ująć Filokteta.
NEOPTOLEMOS.
Dlaczegóż zdradą raczej niż namową?
ODYSSEUSZ.
Bo nie usłucha, a gwałtem nie wskórasz.
NEOPTOLEMOS.
Czyż ma tak straszną on siły przewagę?
ODYSSEUSZ.
Niechybne strzały, co sieją pożogę.
NEOPTOLEMOS.
Więc ani podejść ku niemu bezpiecznem?
ODYSSEUSZ.
Nie ujmiesz jego, powtarzam, bez zdrady.
NEOPTOLEMOS.
Czyż więc nie zawsze kłam hańbę zawiera?
ODYSSEUSZ.
Nie, kiedy kłamstwo przynosi zbawienie.
NEOPTOLEMOS.
A z jakiemż czołem śmie człowiek to głosić?
ODYSSEUSZ.
Gdy czyn zysk niesie, nie godzi się wahać.
NEOPTOLEMOS.
Co zyskam, jeśli on pójdzie pod Troję?
ODYSSEUSZ.
Jego łuk tylko gród Troi posiędzie.
NEOPTOLEMOS.
Więc nie ja gród ten zmogę, jak głoszono?
FILOKTETES.
Ni ty bez łuku, ani łuk bez ciebie.
NEOPTOLEMOS.
Jeśli więc trzeba, należy go posiąść.
ODYSSEUSZ.
A to zdziaławszy dwie zyskasz nagrody.
NEOPTOLEMOS.
Jakież? pouczon nie zniecham wręcz czynu.
ODYSSEUSZ.
Zwanoby razem cię mądrym i dzielnym.
NEOPTOLEMOS.
A więc niech działam, wyzbywszy się wstydu.
ODYSSEUSZ.
A czyż pamiętasz, co ja ci zleciłem?
NEOPTOLEMOS.
Ufaj mi, skoro przyrzekłem raz słowem.
ODYSSEUSZ.
Zostawszy tedy wyczekuj tu męża;
Ja zaś odejdę, by mnie nie zdybano,
I wywiadowcę na okręt też wyślę.
A znów, gdybyście czas mieli marnować,
Na powrót go tu odeślę w przebraniu,
W stroju udanym właściciela nawy,
Aby go tutaj zgoła nie poznano.
A ty z mów jego układnie złożonych
Przejm to, o synu, co przydać się może.
Ja więc ku morzu, rzecz tobie zleciwszy;
Niech Hermes, wódz nasz, użyczy swej dłoni
Nadal, niech sprzyja Atena grodowa,
Pani zwycięstwa, co zawsze mnie broni!
CHÓR.
— Co mówić mam, co ukryć panie
Ja przybysz obcy w obcy kraj,
Gdy mąż nieufny tutaj stanie,
Wskaż i poradę daj!
Bo przecie myśl nad myśl wybieży,
Nad sądem też góruje sąd
Tego, co berło w ręku dzierży
I z Zeusa woli dzierży rząd.
O wieków chwały dziedzicu i synu,
Jakiej chcesz służby i czynu?
NEOPTOLEMOS.
Teraz, o bracia, gdy ochota bierze,
Możecie śmiało to miejsce i leże
Jego oglądać, lecz niechbyście w chwili,
Gdy groźny stępak postąpi tu krokiem,
Wnet się znaleźli pod moim wy bokiem
I co należy sprawili.
CHÓR.
Co mówisz, bym miał oko na cię,
To troską moją wciąż.
Lecz rzeknij, w jakiej mieszka chacie,
Gdzie bywa teraz mąż?
Bo taka wieść mi dopomoże,
By chyłkiem tu nie wpadł,
Czy w wnętrzu on, czy też na dworze,
Gdzie jest, gdzie szedł, gdzie ślad?
NEOPTOLEMOS.
Otóż dom jego o bramie dwoistej
I skalne łoże.
CHÓR.
A gdzież sam nieszczęsny?
NEOPTOLEMOS.
Jasnem, że człowiek szukając swej strawy,
Teraz przez blizkie się wlecze dzierżawy,
Bo tak się żywi, wieść głosi,
Strzały skrzydlate miotając z swej ręki
W dzikiego zwierza, a nikt mu wśród męki
Ulg ni leku nie przynosi.
CHÓR.
— Litość mnie zbiera, że żaden ochotny
Człek doń z pomocą nie spieszy,
Ani go oko miłosne ucieszy,
Że taki nędzny, samotny.
Straszną zdjętego chorobą nowy wciąż trud woła,
O jakżeż on, jakże przetrzymać to zdoła!
Bogów dłonie, nieszczęsne śmiertelników domy,
Co się wzniosły nad poziomy!
Bo tego, co się przednim może rodem chwalił,
Godnością nie szedł za nikim,
Teraz żywego los srogi powalił
Samotnym zrobił, nędznikiem.
Więc ze zwierzem pstrym, szczecistym dzieli on tę ziemię
I wśród tego gnębi męża ból i głodu brzemię,
A gdy się cierpiąc użali,
Szemrzące jeno echo wtórzy jękom z dali.
NEOPTOLEMOS.
Żadnego dziwu to we mnie nie budzi,
Bo jeśli sądzić śmiem, sprawiły bogi,
Że on od dawna wśród cierpień się trudzi
I Chrysy dopust to srogiej.
A jeśli teraz bez ulgi boleje,
Znowu bóg jakiś nań zesłał te klęski,
Aby nie pierwej na Troi wierzeje
Boży łuk zmierzył zwycięski,
Aż czas się spełni i wyrok ów stały,
Że gród jego zmogą strzały.
CHÓR.
— Cicho, o synu!
NEOPTOLEMOS.
Cóż znów?
CHÓR.
Zabrzmiał jar
By jękiem męża, co bólem dręczony,
O słyszę, słyszę jakiś gwar
Czy z tej, czy z owej strony.
Jakby kto drogą wlókł marne swe ciało
I ciężko wzdychał... się zdało.
CHÓR.
Pilnuj więc synu!
NEOPTOLEMOS.
Czego?
CHÓR.
Coć zlecono,
Bo mąż ów zbliża się pono,
A nie przygrywa, jak polne pastuchy,
Ale chromając, śle jęki w kraj głuchy,
A wzrok w zatokę, która w swej dzikości
Statku nie gości.
FILOKTETES.
Biada! przybysze!
Kto wy jesteście i skąd przychodzicie
W kraj ten bezludny, gdzie trudno zawinąć?
Czy zgadnę? ubiór wskazywać się zdaje
Na ziemię, co mi najdroższa, Helladę,
Lecz głosum ciekaw; a niech nie obruszy
Ani was trwoży mój wygląd zdziczały,
Lecz miejcie litość nad mężem nieszczęsnym,
Co opuszczony, sam, bez przyjaciela.
Mówcie, czy tu się zbliżacie życzliwie?
No, odpowiedzcie; bo wręcz się nie godzi,
Bym ja się na was, wy na mnie zawiedli.
NEOPTOLEMOS.
Wiedz tedy, druhu, naprzód, że jesteśmy
My Hellenami; wszak pragniesz tej wieści?
FILOKTETES.
Najmilszy dźwięku! biedny ten zaiste,
Kto długo z takim nie obcował mężem.
Któż cię tu przywiódł i jaka potrzeba,
Jakaż myśl, synu, co za wiatr pomyślny?
Rzeknij to wszystko, bym wiedział, kim jesteś.
NEOPTOLEMOS.
Krajem mym Skyros, falami oblana,
Do domu płynę, a zwię się ja synem
Achilla, Neoptolemem; ot wszystko!
FILOKTETES.
O cnego ojca, drogiej ziemi synu,
O wychowanku starca Lykomeda,
Jakim sposobem i skąd tu przybyłeś?
NEOPTOLEMOS.
Toć z Ilionu właśnie ja żegluję.
FILOKTETES.
Jak mówisz? przecież nie byłeś wraz z nami
Na morzu, gdyśmy pod Ilion zdążali.
NEOPTOLEMOS.
To i ty brałeś udział w tej potrzebie?
FILOKTETES.
Czyż nie wiesz, synu, kogo masz przed sobą?
NEOPTOLEMOS.
Skąd bym cię poznał, nie widziawszy wprzódy?
FILOKTETES.
Czyś o nazwisku ty mojem i klęskach
Nie słyszał nigdy, przez które tu ginę?
NEOPTOLEMOS.
Wiedz, że ja nie znam nic z tego, co badasz.
FILOKTETES.
O ja nieszczęsny, obmierzły wręcz bogom,
O którym ani wieść nigdzie nie doszła!
Zaś ci, którzy mnie skrzywdzili bezbożnie,
Śmieją się w sercu, gdy moja tymczasem
Choroba krzewi i zwiększa się ciągle.
O synu, ojca Achilla ty dziecię,
Ja to tym jestem, o którymś snać słyszał
Jako o łuku Heraklesa władcy,
Ja syn Poiasa, Filoktet, którego
Obaj wodzowie i kniaź Kefallenów
Tak porzucili samego, gdym marniał
Straszną chorobą, ugodzon przez żmiji
Mężozabójczej straszne ukąszenie.
Z tem więc cierpieniem mnie tu zostawiwszy
Samego, znikli, skoro na okrętach
Od morskiej Chrysy tutaj zawinęli;
Spostrzegłszy bowiem, że po fal przeprawie
Mnie gdzieś wśród skalnej jaskini sen zmorzył,
Wraz odpłynęli i jak dla żebraka
Marne rzucili tu szmaty i strawy,
Lichy zasiłek, co niechby im samym
Przypadł! A potem, jak myślisz o synu,
Ja się, gdy oni zniknęli, zbudziłem,
Jakom nie płakał i jęczał nad nędzą?
Widziałem przecie, że znikły okręta.
Które ja wiodłem, iż niema w około
Człeka, któryby mnie wspomógł w chorobie,
Oddał usługę; a patrząc przed siebie
Znalazłem, że tu nic niema prócz smętku,
Lecz tego, synu, aż wielka obfitość.
Więc tak mi płynął miesiąc po miesiącu,
I tak musiałem sam w marnym przytułku
Ciągle się znoić. Aby głód usunąć,
Służył mi łuk ten, godzący w pierzaste
Gołębie; zasię za łupem, co poległ
Od strunoprężnej cięciwy, sam nędzny
Pełzałem, chorą powlekając nogą.
Gdy zaś mi przyszło pragnienie ugasić,
Lub kiedy mrozy nastały wśród zimy,
Drzewa narąbać, sprawiałem to wszystko
Chromy i nędzny; bywało, że ognia
Zbrakło; więc krzemień trąc wtedy o krzemień
Ledwie skrzesałem żar skryty, co zawsze
Mnie podtrzymywa. Bo z ogniem schronisko
Da wszystko okrom tego, bym nie chorzał.
Nuże, o wyspie zwiedź teraz się mojej!
Żaden tu żeglarz nie zdąży rozmyślnie,
Bo niema tutaj przystani, w którejby
Mógł co stargować i znaleść gościnę.
Więc nie przybije tu człowiek rozważny,
Lecz może zbłąka się trafem; wszak takie
W kolei czasów się zdarzą wypadki.
Takie przybłędy, o synu, słowami
Się ulitują i bywa, że strawy
Coś mi przydadzą, współczując, lub szatę.
Nikt jednak, ile ja pomnę, nie zechciał
Wziąść mnie do domu; więc rok już dziesiąty
Mrę tu od głodu i nędzy, wraz żywiąc
Tę żrącą moje wskroś członki chorobę. —
Atrydów, gwałtu Odyssa to winą,
A niech za bogów Olimpu przyczyną
Klęski te w zamian na głowy ich spłyną!
CHÓR.
Ja chyba, jako ci dawni przybysze,
Odczuję litość, o synu Poiasa.
więcej..