- W empik go
Furtka przy dozorcy - ebook
Furtka przy dozorcy - ebook
Furtkę przy dozorcytrudno nazwać powieścią. Powiedziałbym, że jest to raczej „czyn literacki”, dodajmy: najwyższej jakości.
Utwór, z pozoru jednorodny, rozpada się na dwie części, z których druga też się rozpada na dwie, więc w sumie składa się z trzech.
Zasadniczo chodzi o okres w życiu pisarza, gdy pracował na krakowskich Azorach jako robotnik przy remoncie bloku. Część pierwsza to skrzętne, ale też nader fantazyjne opisy kilkudziesięciu mieszkań. Nie możemy się tu spodziewać „zapisu socjologicznego” w stylu Zofii Rydet, bowiem napisał je Bawołek, składają się one jednak na zbiorowy portret Polaków XXI wieku dokonany w znacznej mierze przez zwykłe wyliczenie przedmiotów, które u siebie gromadzą i którymi się otaczają. Jest to zabieg w swojej prostocie genialny i próżno w polskiej prozie potransformacyjnej szukać czegoś pod tym względem lepszego.
W części drugiej do głosu dochodzą sami robotnicy, opisani z behawioralną bezwzględnością, ale i nie bez sympatii, która kończy się w części trzeciej, gdy sam narrator zostaje brygadzistą, staje na czele grupy, ale też się od niej odłącza. Dochodzą do głosu zakulisowe intrygi, podstępy, których jest obserwatorem i ofiarą. Całość kończy się niespodziewanym, nieoczywistym happy endem. To tyle, jeśli chodzi o streszczenie.
Dodam tylko, że (po śmierci Jerzego Pilcha) Bawołek po raz kolejny udowadnia, że jest teraz najwyborniejszym polskim stylistą, a utwór ten (chociaż powstał dobrych parę lat temu, w okresie, gdy pisarz – w co trudno dziś uwierzyć – nie miał nadziei na znalezienie wydawcy) zaskakuje swoją aktualnością, nieustannym wsadzaniem dociekliwego palca we wciąż niezasklepione narodowe rany.
Jest to jedno z „nieznanych arcydzieł”, z których (po jego wydaniu) będziemy kiedyś dumni.
Adam Wiedeman
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66599-27-7 |
Rozmiar pliku: | 4,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Idę do góry, a jakbym szedł w dół. Tak to jest, gdy nie ma nic pośredniego między piwnicą a mieszkaniem. Biegam jak szalony po tych koślawych, wykoślawionych schodach od rana do wieczora. Wytnij to, wytnij tamto, przynieś to, przynieś tamto. Młotku, gdzieś się zapodział? A bez młotka ani rusz.
– Idź poszukaj. Gdzie on może być?
Zaglądam w kąt, zaglądam w drugi kąt, w trzeci, w czwarty. Nigdzie nie ma młotka, który jest niezbędny do wbijania, wybijania, zabijania. Przecież nie zostawiłem go w piwnicy. Muszę to sprawdzić.
Piwnica otwarta, a w niej jakaś kobieta pochyla się nad wszystkim, co się tam znajduje. Mógłbym się przedstawić, ale po co, wystarczy, że ona się przedstawiła. Nie zapamiętałem nazwiska. Żona jakiegoś znanego w Krakowie grafika. Nagromadziła mnóstwo różnych przedmiotów, a teraz robi porządki, by można było się jakoś poruszać między szpargałami. Wszędzie blejtramy, ramy, zakurzone płótna, pędzle, jakiś ogromny baniak, w którym kiedyś gotowało się pościel albo ubijało kapustę bosymi stopami. Pamiętam chłód takiej kapusty. Książki też są. I to nie byle jakie: Homo ludens Johana Huizingi, Historia kultury bizantyjskiej, Po tamtej stronie Kubina. Poprosiłem kobietę, by zechciała mi je podarować, a ona bierze książki po kolei do rąk, przygląda się, przewraca kartki, mierzy, waży, zastanawia się. Wreszcie mówi, że zna ich treść, na studiach musiała ją poznać, lecz zastanawia się, czy może mi te książki podarować. Kolejny raz spojrzała na mnie, by się upewnić, że zasługuję na taki skarb. W końcu zdecydowała się i wręczyła mi książki z uśmiechem. Włożyłem je pod pachę i dalej przed siebie, w poszukiwaniu młotka. Gdy dobrze poszukam, na pewno się znajdzie.
Idę ostrożnie poprzez półmrok, zaglądam to tu, to tam. Jakaś sala zapełniona ludźmi. Ktoś mówi, że czekają na mnie, bo mam wygłosić wykład. Jakieś urządzenie stoi na stole. Nie mam pojęcia, co to może być. Zachęcony przez osobę prowadzącą staję obok i płonę ze wstydu, bo słowa z siebie nie mogę wydusić, a wszyscy patrzą na mnie z zainteresowaniem, oczekują ode mnie zdania wyjaśniającego, jak się to urządzenie podłącza i do czego. A ja zapadam się pod ziemię, nie mogąc sprostać oczekiwaniom wpatrujących się oczu, więc muszę wiać, bez zbędnych słów, bez dwóch zdań.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------