Jak Dorsz się wybrał na Święto Morza i inne bajki wierszem - ebook
Jak Dorsz się wybrał na Święto Morza i inne bajki wierszem - ebook
Jak Dorsz się wybrał na Święto Morza to zbiór krótkich, wierszowanych opowieści, w których monotonne życiebohaterów na chwilę zamienia się w przygodę. Każda bajka opatrzona jest całostronicową ilustracją.
Michał Wojtynek – z wykształcenia farmaceuta, który czasem opuszcza aptekę i udaje się do krainy fantazji, gdzie przegląda rozmaite recepty na „prozę dnia powszedniego”. Wybiera ich ciekawsze przykłady, by – jak na miłośnika poezji dla dzieci przystało – niektóre zapisać w formie rymowanych bajek.
Kategoria: | Komiks i Humor |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67910-73-6 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
JAK DORSZ SIĘ WYBRAŁ NA ŚWIĘTO MORZA
Opisał pewien redaktor w „Głosie Pomorza”,
Jak Dorsz się wybrał na doroczne Święto Morza.
Nie po to, by żartować z Dorsza jegomości,
Lecz jako dobry przykład losu przewrotności.
Zaproszenie dostał od Walenia Wielkiego:
„Zapraszam, Dorszu. Przybywaj, drogi Kolego”.
I inne dane były tam wyszczególnione,
W tym to, że ma być odznaczony Złotym Glonem.
Za wzorowe reprezentowanie gatunku
Otrzyma order wraz z wyrazami szacunku.
I odtąd Dorsz będzie nosił tytuł sir Dorsza,
Przyszłość rysowała się więc dlań niezgorsza.
„Jeżeli mam reprezentować swój gatunek,
Najpierw podreperować muszę wizerunek”.
Poszedł więc do fryzjerki znanej w dzielnicy,
Cenionej przez wszystkich Lucy Kałamarnicy.
„Tupecik i płetwy mogą zostać płowe,
Łuski chcę dla odmiany różnokolorowe
I bardzo mocną kreską pasemka na brodzie,
Bo szybko tracą kolor w przesolonej wodzie.
Usta zaś podmaluję szminką purpurową
Jak słońce wschodzące na plaży w Porto-Novo”.
Potem zatelefonował do mistrza Raka,
Potrzebował „na cito” dodatków do fraka.
Sam frak w młodości nabył na wyspach Lofotach
I była to solidna krawiecka robota.
„Muszę mieć prezencję, mój drogi panie Raku.
Wykrój mi pan zatem detale w dobrym smaku:
Na głowę krąglutki atłasowy melonik,
Nadto pas lity w kolorze głębokiej toni,
Zamiast guzików przyszyj dwa rzędy korali,
Błyszczących jak miesiączek we wzburzonej fali.
Słyszałem też, że bardzo trendy w tym sezonie
Jest mieć kabaretki na płetwach i ogonie”.
Wypłynął wreszcie w drogę, pchany lekkim prądem,
Przekonany, że olśniewa wyglądem.
Mijał płaszczki, tuńczyki, marliny i śledzie.
Czasem ktoś go zagadnął: „Jak się panu wiedzie?”.
Wtedy się uśmiechał i unosił melonik,
Odpowiadał: „Wybornie, tylko czas mnie goni”.
Niekiedy podpływały ławicą makrele
I wówczas się w gromadzie robiło weselej.
To go ktoś poklepywał, to o coś zapytał
I tylko raz gdzieś z tłumu padło: „Ubrany jak kobita!”.