Jak nie dać sobą manipulować - ebook
Jak nie dać sobą manipulować - ebook
MANIPULATORZY ROZPORZĄDZAJĄ JEDYNIE TAKĄ MOCĄ, JAKĄ IM NADAJEMY
„Kiedy mają przed sobą ludzi przenikliwych, pozbieranych i stanowczych, stają się bezbronni. Nie mam najmniejszego zamiaru «unicestwiać» biednych manipulatorów. Dążę jedynie do tego, aby nie pozostawiano im pola do działania i by nie mogli wyrządzać tylu szkód. Chciałabym także, abyś mógł utrzymywać z nimi kontakty, dokładnie wiedząc, czego się po nich spodziewać”.
Manipulacja przybiera różne formy: od szantażu emocjonalnego w rodzinie czy w pracy po dominację jednej osoby w związku czy silny wpływ przyjaciela. Co najgorsze, na każdym etapie życia możemy spotkać ludzi, którzy będą chcieli nas wykorzystać, żeby osiągnąć własne cele. Ich techniki – jednocześnie proste i wyrafinowane – są niezwykle skuteczne, dlatego wielu z nas żyje w toksycznych relacjach, nawet o tym nie wiedząc.
Z tej książki, powstałej na podstawie historii ofiar manipulatorów, dowiesz się, dlaczego właśnie osobom nadwydajnym mentalnie trudno jest wychwycić pozorną życzliwość i wskazać źródła manipulacji. Pomoże ci ona także rozpoznać toksyczne osoby wokół siebie i uwolnić się od nich. Stosując się do zawartych w niej porad, przestaniesz być w końcu seryjną ofiarą manipulacji i odzyskasz upragnioną niezależność psychiczną.
„...podzielę się z tobą wszystkim, co wiem o manipulatorach, co zrozumiałam z ich osobowości i czego się u nich doszukałam. Wyzwolisz się spod ich wpływu tylko, jeśli dostrzeżesz i zrozumiesz, kim są naprawdę, co, jak i dlaczego robią. I od razu, korzystając z okazji, odpowiem na zadawane mi tysiące razy pytanie: nie, nie mam osobistych porachunków z manipulatorami i nie pałam do nich nienawiścią!”
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8225-172-2 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Słowo wstępne
Drodzy za dużo myślący czytelnicy, zanim przystąpicie do lektury, pozwólcie, że zwrócę waszą uwagę na pewien problem.
Jak już pisałam w _Jak mniej myśleć_ i _Jak lepiej myśleć_, ludzie, którzy za dużo myślą, uwielbiają kartkować książki, przechodząc bezpośrednio do fragmentów, które, jak sądzą, odnoszą się do nich, i pomijając te, które wydają im się nudne.
Ten sposób może się okazać odpowiedni podczas niejednej lektury, ale nie takiej, która pełni rolę „terapeutyczną”. Książka, którą zaczynacie czytać, została pomyślana tak, żeby wywoływać u was nagłe przebłyski świadomości. Zadbałam o logikę wywodu, abyście mogli się ostatecznie uwolnić od wszystkiego, co czyni was podatnymi na manipulację. Jeśli będziecie skakać po rozdziałach, nie śledząc wątku, istnieje obawa, że nie zrozumiecie niektórych wysuwanych przeze mnie twierdzeń. Jeśli pominiecie jakieś fragmenty, nie będziecie w stanie uzmysłowić sobie pewnych spraw.
Dlatego, podobnie jak w przypadku _Jak mniej myśleć_ i _Jak lepiej myśleć_, proszę, byście czytając tę książkę, przestrzegali przyjętego przeze mnie porządku. Tylko wówczas przyniesie wam ona korzyści.
Ruszajmy więc w drogę. Przyjemnej lektury!PRZEDMOWA
Przedmowa
Mijają dwadzieścia cztery lata, odkąd towarzyszę ofiarom manipulatorów i badam sposoby postępowania oraz reakcje zarówno jednych, jak i drugich, a także łączące ich zależności. Przede wszystkim jednak poszukuję rozwiązań, które umożliwią ofierze wyzwolenie się spod władzy manipulatora.
Wieloletnia praktyka pozwoliła mi rozszyfrować osobowość manipulatorów i ich ofiar oraz określić, co składa się na szczególną więź między n imi. Podczas kolejnych sesji coachingowych gromadziłam coraz bardziej wnikliwe spostrzeżenia, formułując różne hipotezy, które potwierdzałam bądź odrzucałam. Poznawszy składowe myślenia kompleksowego, mogłam bliżej się przyjrzeć, w jaki sposób manipulatorzy świadomie bądź instynktownie wykorzystują pajęczą sieć waszych myśli, by utkać z niej pułapkę. Wręcz poraziło mnie to, jak manipulator i ofiara się ze sobą uzupełniają. I tak z hiperestezją¹ jednego idzie w parze ekspansywność sensoryczna drugiego (wyjaśnię wam to dalej!), z chorobliwą potrzebą rozumienia – równie chorobliwa odmowa wyjaśniania, a z umiłowaniem pokoju i harmonii – dążenie do próby sił i konfliktu…
Poczynione spostrzeżenia przedstawiłam w pięciu książkach: trzech poświęconych manipulacji psychicznej i dwóch – myśleniu kompleksowemu, które nazwałam „nadwydajnością mentalną” (by nie określać go mianem „nadinteligencji”, której nie dostrzega u siebie wielu spośród za dużo myślących).
Tematy, jakie poruszałam w tych książkach, przeplatają się wzajemnie. Kolejno napisałam:
- _Échapper aux manipulateurs: les solutions existent!_ (Uciec od manipulatorów: rozwiązania istnieją);
- _Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca_ _i_ _wysoko wrażliwych_;
- _Divorcer d’un manipulateur: un emploi à plein-temps_ (Rozwodzić się z manipulatorem: praca na cały etat);
- _Enfants de manipulateurs: comment les protéger ?_ (Dzieci manipulatorów: jak je chronić?);
- _Jak lepiej myśleć. Dla analizujących bez końca_ _i_ _wysoko wrażliwych_.
W książkach o manipulatorach poświęcam całe rozdziały profilowi ofiar. W tych o nadwydajności mentalnej wyjaśniam obszernie nadwydajnym, że powinni podchodzić nieufnie do pewnej cechy swoich złożonych umysłów, jaką jest łatwość ulegania sugestii.
Ogólnie biorąc, lektura moich książek odniosła skutek: wielu z was zdołało wybrnąć z sytuacji, w której byliście narażeni na manipulację. Pogodziliście się ze swoim kompleksowym, rozgałęzionym myśleniem i odzyskaliście pewność siebie. Usłyszałam od was: „Uff, wreszcie odżyłem!”. Ale okres wyciszenia z reguły nie trwał długo.
Taka bowiem jest rzeczywistość: nawet jeśli nadwydajni dołożyli starań, aby wyjść z uzależnienia, i nawet jeśli rozszyfrowali jego mechanizmy, nadal przyciągają manipulatorów jak magnes. Zrozumieli, wiedzą, a jednak… Tak jakby im brakowało jakiegoś elementu, zbawiennego przebłysku świadomości, który by ich raz na zawsze uchronił przed manipulacją psychiczną. Niektórzy z was doznali takiego przebłysku, lecz należą do rzadkości. Mówią mi ze śmiechem, że teraz już z daleka rozpoznają manipulatorów, gotowych pociągać za sznurki, i że sami napędzają tamtym strachu. Niestety, inni wydają się dotknięci amnezją. Wiedza, jaką zdobyli, się ulotniła. Wszystko trzeba zaczynać od nowa.
Zajmuję się ofiarami manipulacji psychicznej od tak dawna, że często spotykam swoich byłych klientów po kilku latach. Kiedyś pomogłam im wyzwolić się ze zniewalającej, niszczycielskiej relacji. Teraz czują, że powinni przyjść po radę, gdyż znów wplątali się w jakiś toksyczny związek. Tak jakby potrzebowali przypominającej dawki szczepionki. Zdziwiło mnie, jak szybko ludzie za dużo myślący „zapominają” o istnieniu manipulatorów. Weseli, kochający, ufni, znów kierują się odruchem serca i wystawiają czeki in blanco w stosunkach międzyludzkich. Czy nie chcąc przyjąć do wiadomości tej irytującej prawdy, nadwydajni mentalnie stają się idealnymi ofiarami dla pierwszego lepszego manipulatora, jaki pojawi się na ich drodze?
Jakiś czas temu zgłosiła się do mnie Francine, która miała w pracy kłopoty związane bezpośrednio ze swoją nieuświadomioną nadwydajnością. Gdy zrozumiała, kim jest i jak funkcjonuje, mogła dostosować się do kolegów i znaleźć zajęcie, które najbardziej jej odpowiadało. Przychodzi do mnie dwa lata później, aby ocenić nową sytuację, gdyż właśnie awansowano ją na wielozadaniowe stanowisko, o jakim marzyła, ale w jej obecnym dziale „nie wszystko układa się dobrze”. Kierowniczka jest „dziwną osobą”, „chyba niezbyt kompetentną”, jak sądzi Francine. W krótkim czasie nowi koledzy zaczynają traktować moją klientkę jak kozła ofiarnego, a „nieudolna” szefowa rzekomo wstawia się za nią u zwierzchników. Wysłuchuję Francine. Z jej opowieści wyciągam wniosek, że nowa szefowa jest sprytną manipulatorką, zamierzającą obarczyć ją odpowiedzialnością za wszystko, co szwankuje w podległym jej dziale. Wydaje mi się również oczywiste, że napawa się porażką Francine i z najwyższą rozkoszą wydaje ją na łup zespołu, wpychając ją na pajęczynę niczym muchę i patrząc, jak zostaje pożarta. Moja hipoteza nie trafia jednak Francine do przekonania. Klientka opowiada mi dalszy ciąg swojej historii: latem, tuż przed wyjazdem na wakacje, szefowa, często podejmująca decyzje pod wpływem impulsu, nagle postanawia całkowicie zmienić pewną procedurę. Sugeruję mojej klientce, że szefowa zostawia ją samą na nowym stanowisku i zwala na nią gigantyczną robotę, narażając ją na niechęć zespołu. Francine staje w obronie zwierzchniczki: „Ależ nie, ona nie jest manipulatorką! Nie zdawała sobie sprawy z ogromu pracy, jaką mi powierza, ani z wrogości kolegów wobec mnie”. Jestem zdumiona. Biorę głęboki oddech i mówię do Francine prosto z mostu: „Proszę posłuchać, potrzebuję pani. Niedługo muszę napisać książkę, w której wyjaśniam, dlaczego nadwydajni są wymarzonymi ofiarami dla manipulatorów. Pani mąż był manipulatorem, a więc wie pani, jacy są ci ludzie i jak działają. Z tego, co mi pani opowiada o swojej szefowej, jasno wynika, że jest wobec pani nieżyczliwa. Niech mi pani powie, dlaczego nie chce pani przyznać, że kierowniczka jest manipulatorką?”. Francine wydaje się skonsternowana moim pytaniem. Jest półprzytomna i zamroczona, jakby wybudzała się z hipnozy. Coś bąka pod nosem i najwyraźniej ma mętlik w głowie. Na następnej sesji jest już „rozbudzona”. Przytomna, stanowcza, pozbierana. Ani śladu splątania, jakiego doświadczała poprzednio. Mówi mi, że wszystko przemyślała i że mam całkowitą rację. Potwierdza zarzuty, jakie przedstawiłam. Potem wykłada mi, punkt po punkcie, jaką mowę w swojej obronie zamierza wygłosić na następnym zebraniu. Mogę jedynie pochwalić jej plan. Kiedy osoba nadwydajna mentalnie wreszcie postanawia się bronić, słowa, jakich zamierza użyć, są niezwykle trafne! Francine przyznaje też, że poprzednio zachowywała się jak zahipnotyzowana.
Dwa lata temu Éric z niemałym trudem porzucił swoją perfekcyjnie manipulującą żonę, pozostaje jednak nadal pod wpływem ich piętnastoletniej córki, nastawionej do niego niechętnie przez matkę. Wydaje się, że nowa partnerka wspiera go w staraniach o poprawę stosunków z dzieckiem. Jednak z czasem okazuje się, że jest ona równie zręczną manipulatorką co jej poprzedniczka i najwyraźniej psuje relacje między Érikiem a nastolatką, rywalizując z nią. Systematycznie sabotuje wszelkie działania, jakie wdrażamy razem z moim klientem, aby poprawić stosunki rodzinne, a jej reakcje i wypowiedzi coraz częściej świadczą o tym, że ma urojenia. Éric nie chce przyjąć do wiadomości, że pomylił się po raz drugi. Znajduje tysiące wymówek, usprawiedliwiając dewiacyjne zachowania swojej nowej partnerki. Potem wyznaje mi ze skruszoną miną: wie, jaka ona jest, ale ją kocha. Nie potrafi się z nią rozstać.
Jean-Paul podczas sprawy rozwodowej parokrotnie przekonał się o niegodziwości i chciwości swojej byłej żony. Rozpoznał jej cechy w opisach manipulatorów obu płci, jakie zamieściłam w swoich książkach. Mimo to zdaje się systematycznie zapominać, z kim ma do czynienia, i postępuje tak, jakby jego eks była osobą godną zaufania, rozsądną i pełną dobrej woli. Za każdym razem, gdy spotyka go z jej strony kolejna podłość, spada z obłoków. Jean-Paul jest dyrektorem firmy. Jakiś czas wcześniej zatrudnił pewnego młodego człowieka, który go wzruszył i któremu chciał „dać szansę”. Wkrótce potem zauważył, że od chwili, gdy go przyjął, rośnie liczba nieobecności wśród członków zespołu i zwiększa się rotacja na stanowiskach, co świadczy o złych nastrojach wśród personelu. Lekceważy jednak problem. Niewątpliwie impulsywny młody człowiek ma trudny charakter, ale Jean-Paul jest przekonany, że on jako szef panuje nad sytuacją i że jeśli okaże ojcowską pobłażliwość oraz cierpliwość, wyjdzie na swoje. Przez tę przykrą sprawę traci dużo czasu, energii i pieniędzy, ale jest zadowolony, ponieważ dwa lata później udaje mu się wynegocjować z niesubordynowanym pracownikiem rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron. Uczucie ulgi nie trwa jednak długo: uroczy młodzieniec w istocie postanawia „zabić ojca”. Chociaż zgodził się na rozwiązanie umowy, pozywa go do sądu za bezprawne zwolnienie. Jean-Paul nie rozumie takiego postępowania, ale nie chce przyznać, że były pracownik jest manipulatorem. Woli wierzyć, że młody człowiek po prostu cierpi. W pewnym sensie uwzniośla to doznane przez Jean-Paula przykrości.
Marianne omal się nie wykończyła w trakcie okropnego rozwodu. Stopniowo nauczyła się jednak przeciwstawiać mężowi, który jak się okazało, był niezwykle wyrafinowanym manipulatorem. Nie udało mu się odebrać Marianne dzieci i ostatecznie się poddał, uciekając za granicę. Moja klientka sprawia wrażenie, jakby doskonale wiedziała, jak działają manipulatorzy. Trzeźwo ocenia swojego byłego męża. Niedawno poznała nowego mężczyznę. Pod jego wpływem zaakceptowała relację uczuciową całkowicie sprzeczną z wartościami, które wyznaje. Mimo to nie chce w nim widzieć kolejnego manipulatora. Słuchając jej, jestem zaskoczona pomysłowością, jaką wykazuje, tłumacząc i usprawiedliwiając wszystkie jego zachowania, pod których wpływem postępuje wbrew własnym zasadom.
Kilka lat temu z moją pomocą Sonia opuściła męża, zręcznego manipulatora, nie ponosząc przykrych konsekwencji. W ostatecznym rozrachunku rozstanie wyszło jej na dobre, bo zaczęła wykazywać więcej inicjatywy w pracy, a nawet spotkała nowego, naprawdę cudownego partnera. Wraca do mnie, ponieważ ma spory kłopot. Skontaktował się z nią dawny kolega, który „rozkręcał firmę”, i zaproponował jej stanowisko dyrektorki (w istocie figurantki) w powstającym przedsiębiorstwie. Od samego początku Sonia miała złe przeczucia. Nie przepadała za tym człowiekiem już w przeszłości, kiedy razem pracowali. Jej opowieść jednak mnie zadziwiła. Kobieta jakby cierpiała na rozdwojenie jaźni. Dostrzegała nielogiczności czy niedopowiedzenia, czuła wywieraną presję. Przewidziała, jaki będzie rozwój wydarzeń. Ale choć zdawała sobie sprawę, na czym polega pułapka (człowiek niegodny zaufania, konieczność działania pod presją czasu, stawianie przed faktem dokonanym, dokonywanie zmian w ostatniej chwili), nie mogła, czy też nie potrafiła, jej uniknąć. Wiedziała, że powinna odmówić, lecz nie była w stanie tego zrobić. Na szczęście dzięki naszej sesji coachingowej znalazła w sobie dość siły, by złożyć wypowiedzenie (zaledwie miesiąc po podpisaniu umowy o pracę). Następnie przedsięwzięła niezbędne środki prawne, by manipulator nie mógł dłużej posługiwać się jej podpisem. Kilka tygodni później uwolniła się od niego całkowicie. Niemiła przygoda szczęśliwie nie naraziła jej na dużą stratę: zbity z tropu manipulator, przestraszony zmianą postawy i stanowczością Soni, bez szemrania zwrócił jej nawet wkład. Kiedy razem analizujemy, co mogło się stać, moja klientka wyodrębnia dwa istotne elementy:
- były kolega, mimo że antypatyczny, wypowiedział magiczne, ujmujące słowa: „Jesteś mi potrzebna”;
- chociaż Sonia uświadamiała sobie, że podejmuje się ryzykownego zadania, nie śmiała „ postawić się” w kancelarii adwokackiej, gdy odkryła, że to, co podpisała, nie zgadza się z wcześniejszymi ustaleniami. A jednak, po fakcie, zastanawia się, jak adwokat mógł zatwierdzić umowę korzystną tylko dla jednej strony.
Francine, Sonia, Marianne, Jean-Paul, Éric i tyle innych osób…
Często moi klienci, ledwo wyzwolą się z jakiegoś uzależniającego związku, stają się lekkomyślni czy wręcz dostają amnezji i angażują się w następny… Zapominają, z kim mają do czynienia, i znów zaczynają uważać manipulatorów za osoby pełne dobrej woli i życzliwości. Patrząc na nich z zewnątrz, widzę, że już przygotowują grunt pod swoje przyszłe piekło. Tak jakby wręczali manipulatorom klucze do więzienia, w którym się naiwnie sadowią. Jak to się dzieje, że nie dostrzegają tego, co oczywiste, co niezbicie wynika z faktów? Są zbyt ufni, zbyt wspaniałomyślni? Za bardzo pragną być kochani, użyteczni? Nie chcą czy nie potrafią się bronić? Dlaczego nie są w stanie pojąć, że na ziemi istnieją źli ludzie, wrogo nastawieni do innych?
Sonia zorientowała się, że zastawiono na nią pułapkę, a mimo to nie zdołała jej ominąć. Francine nawet nie podejrzewała, że nowa szefowa może być manipulatorką, ale po naszej rozmowie bardzo szybko zaczęła działać.
Marianne chowa głowę w piasek i woli usprawiedliwiać zachowanie nowego partnera.
Éric jest świadomy sytuacji i nieszczęśliwy. Aby zasłużyć na odrobinę miłości, jest gotów znosić apodyktyczność nowej partnerki, podobnie jak poprzednio godził się na tyranię żony.
Natomiast Jean-Paul, jak się zdaje, zwyczajnie nie potrafi zrozumieć, o czym mówię… Nie mieści mu się w głowie, że ktoś może być manipulatorem. Mimo że fakty wciąż temu przeczą, jest przekonany, że istoty ludzkie są stworzone do wzajemnego porozumienia. Koniec kropka.
Długo się wahałam, zanim zdecydowałam się napisać tę książkę. Wydawało mi się, że powiedziałam już wszystko zarówno o manipulatorach, jak i o ludziach, którzy za dużo myślą. Miałam wrażenie, że przekazałam wystarczająco dużo informacji każdemu, kto chciałby się z nimi zapoznać. Utwierdziłam się w tym przekonaniu, gdy przeczytałam ponownie swoje rozważania. „Do licha, przecież wszystko widać jak na dłoni! Wszystko już powiedziałam! – myślałam przy każdej linijce. – Jak to się dzieje, że ta wiedza nie dociera do ludzkiej świadomości?”
W _Jak lepiej myśleć_ wyznałam wam już nawet, że jestem zmęczona i zniechęcona próbami bronienia was przed wami samymi. „Nie mogę znieść krzywd wyrządzanych przez tych niegodziwców tobie i ludziom takim jak ty”²– napisałam. Następnie zaś stwierdziłam: – „Chwilami wasz bezkrytyczny stosunek do innych wpędza mnie w rozpacz”³, a także: „już nie dodam ani jednej linijki, żeby was przekonać”⁴. Na szczęście zmęczenie i zniechęcenie nie trwają u mnie długo.
Skoro macie tę książkę w rękach, możecie stwierdzić, że nie dotrzymałam słowa. Głównie dzięki wam. Ilekroć wspominałam, że korci mnie, by napisać o niewiarygodnej komplementarności zachowań manipulatorów i osób nadwydajnych mentalnie, wasze twarze natychmiast się rozjaśniały. Wystarczyło rzucić hasło. „Och tak, proszę napisać tę książkę! – mówiliście mi. – Bardzo jej potrzebujemy!” Wasze oczekiwania zdopingowały mnie do dalszych poszukiwań. W końcu jedna z moich dewiz brzmi: „Nie ma problemów, są tylko rozwiązania!”. Prześladowała mnie myśl, że z pewnością istnieją jakieś tropy, których jeszcze nie zbadałam, i rozwiązania, których do tej pory nie znalazłam. Zaczęłam sporządzać listę powiązań między manipulatorem a jego ofiarą oraz ich podobnych, przeciwnych lub uzupełniających się cech. Co stanowi punkt wyjścia? Jakie są motywacje? Jaki wywołują oddźwięk? Jak dochodzi do wzajemnych nieporozumień? Dostrzegłam tyle zbieżności między postępowaniem manipulatorów a funkcjonowaniem waszego mózgu, że koniecznie muszę wam o tym opowiedzieć.
Doszłam do zaskakującego wniosku, że im jesteśmy inteligentniejsi, tym bardziej podatni na manipulację się stajemy. To tylko pozorny paradoks: inteligentna osoba usiłuje zrozumieć, rozpatrzyć punkt widzenia kogoś innego, znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia i nie zniechęca się z byle powodu. Co gorsza, taka osoba żywi naiwne przekonanie, że rozmowa łagodzi wszelkie spory. Manipulator zaś kłamie, zaprzecza rzeczywistości i celowo wywołuje konflikty, ponieważ są one treścią jego życia. Nie sposób dyskutować z człowiekiem wykazującym złą wolę.
Ostatnią trudnością, jaką musiałam pokonać, zanim przystąpiłam do pisania, był wspomniany już w _Jak lepiej myśleć_ rozziew między moimi pogłębionymi badaniami poświęconymi manipulatorom a tym, czego wy jesteście w stanie (lub chcecie) wysłuchać na ich temat. Towarzyszyłam licznym ofiarom, które mi się zwierzały, a wszystko, co usłyszałam przez dwadzieścia cztery lata, rozprasza moje wątpliwości. Nie mam najmniejszych złudzeń co do tego, kim w gruncie rzeczy są manipulatorzy.
Jak zauważyłam, często to mnie uważacie za psychopatkę, ponieważ przypisuję psychopatyczne odruchy psychopatom. Odsłaniam prawdy, które zbijają z tropu czytelników. Może po prostu są dla was nie do przyjęcia? A jednak rzeczywiście istnieją ludzie okrutni, nieżyczliwi, niebezpieczni, ukrywający się pod maską wzorowego członka społeczeństwa. Zaprzeczając temu faktowi, nie będziecie mogli się przed nimi bronić.
Niekiedy podczas sesji patrzycie na mnie podejrzliwie, gdy wyjaśniam, na czym polega niegodziwość waszego manipulatora. Automatycznie przychodzą wam na myśl słowa, które mają go wybielić. Zazwyczaj twierdzicie, że „nie powinnam tak kategorycznie potępiać niektórych ludzi, bo w każdym tkwi cząstka dobra”. Jednak jesteście w błędzie. Pewnych faktów, pewnych postępków nie można tolerować. Gdyby wasza córka, wasz syn, lub najlepszy przyjaciel przeżywali coś takiego, czy powiedzielibyście, że osoba, która ich naraża na cierpienia, z pewnością ma w sobie coś dobrego? Aha, jednak nie? Przypominam wam więc różne szczególnie przykre sytuacje, które dowodzą, że pewne osoby mogą odznaczać się wykalkulowanym okrucieństwem. „Jak wytłumaczyć postępowanie tej osoby? W czym przejawiają się jej dobroć i człowieczeństwo?” – pytam. Wasze zasępione miny mówią same za siebie: „Wiem, że tacy ludzie istnieją, ale nie mogę racjonalnie wyjaśnić ich postępowania. W ogóle nie mieści mi się to w głowie”.
Zetknęłam się z tyloma dramatycznymi świadectwami i tak bardzo starałam się zrozumieć przyczyny tego rodzaju sytuacji, że istotnie potrafię wniknąć w psychopatyczny umysł. Podczas sesji koncentruję się na danych, jakich dostarcza mi klient, i jestem w stanie mu pomóc przewidzieć kłopoty, a nawet im zapobiec. Mówię: „Gdybym to ja była manipulatorem i gdybym chciała pani/panu zaszkodzić, oto co bym zrobiła”. I rzadko się mylę, również w kwestii zagrożeń, jakie stwarzają tacy ludzie. Klienci zaczynają mnie nazywać „Panią Irmą”⁵. Wracają do mnie i mówią podczas sesji: „On/ona zrobił/zrobiła dokładnie to, o czym pani mówiła! Na szczęście mogłem/mogłam to przewidzieć”.
A więc jeśli zrozumienie takich zachowań was przerasta, zamiast gwałtownie zaprzeczać temu, co piętnuję, zaufajcie mi, gdyż mogę wam to wszystko wytłumaczyć i doskonale wiem, o czym mówię!
Im więcej osób spośród was będzie wiedzieć o istnieniu takich niedopuszczalnych zachowań, im lepiej będziecie je pojmować i im częściej ujawniać, przede wszystkim zaś stanowczo im się przeciwstawiać, tym szybciej na świecie zapanują tak oczekiwane przez was spokój i harmonia.
I bądźmy szczerzy: czy nie moglibyście lepiej spożytkować waszego życiowego optymizmu, miłości i energii niż trwonić je dla jakiegoś ponuraka? Jesteście gotowi się zmienić? Pragniecie mieć zawsze otwarte oczy? Chcecie doświadczyć zbawiennego przebłysku świadomości?
Jeśli tak, pozwólcie, bym wam wyjaśniła, jak manipulatorzy zastawiają na was pułapkę, wykorzystując rozbudowaną sieć waszych myśli, a przede wszystkim, bym wam pokazała, jak im to raz na zawsze udaremnić!Na początek podzielę się z tobą wszystkim, co wiem o manipulatorach, co zrozumiałam z ich osobowości i czego się u nich doszukałam. Wyzwolisz się spod ich wpływu tylko, jeśli dostrzeżesz i zrozumiesz, kim są naprawdę, co, jak i dlaczego robią. I od razu, korzystając z okazji, odpowiem na zadawane mi tysiące razy pytanie: nie, nie mam osobistych porachunków z manipulatorami i nie pałam do nich nienawiścią!
Zresztą manipulatorzy to nie jedyny problem. Istnieją od niepamiętnych czasów, są, jacy są, i nie można ich zmienić. Problem polega przede wszystkim na ogólnej niewiedzy o ich działaniach, na bezkarności, jaką się cieszą, oraz na pobłażliwości, jaką im się okazuje.
Manipulatorzy rozporządzają jedynie taką mocą, jaką im nadajemy. Kiedy mają przed sobą ludzi przenikliwych, pozbieranych i stanowczych, stają się bezbronni. Nie mam najmniejszego zamiaru „unicestwiać” biednych manipulatorów. Dążę jedynie do tego, aby nie pozostawiano im pola do działania i by nie mogli wyrządzać tylu szkód. Chciałabym także, abyś mógł utrzymywać z nimi kontakty, dokładnie wiedząc, czego się po nich spodziewać.
Kilka lat temu miałam zaszczyt i szczęście uczestniczyć w warsztatach terapii prowokacyjnej prowadzonych osobiście przez Franka Farrelly’ego⁶. Ta metoda pracy uwidacznia absurdalność niektórych naszych zachowań, wykazuje niedostatki naszej logiki, uświadamia nam również sztuczki, do jakich się uciekamy, by nie spojrzeć prawdzie w oczy… Ma za zadanie wywołać głównie śmiech lub złość. Ale uwaga: jak powiadał Frank Farrelly, terapię prowokacyjną stosuje się „z otwartą czakrą serca”. Nie wolno drwić, chodzi o to, by śmiać się razem z przykrej sytuacji. Zbawienny wybuch śmiechu oddramatyzowuje ją i ukazuje w innym świetle. Podobnie złość pobudza człowieka do działania i pozwala mu wyjść z roli biernej ofiary, pod warunkiem że gniew zostanie właściwie ukierunkowany! Oczywiście ta lektura będzie obfitować w drobne prowokacje, spojrzenia z nieoczekiwanej perspektywy, uszczypliwości, ale też obcesowe stwierdzenia, które są moją specjalnością. Pragnę trochę tobą potrząsnąć, ale tylko dla twojego dobra! Mam nadzieję, że pomimo moich „punchów”, jak powiadała jedna z młodych czytelniczek, nie zwątpisz w serdeczność, jaką darzę ludzkość w ogóle, a w szczególności was, moich czytelników!
------------------------------------------------------------------------Rozdział 1. Maska i cztery sznurki
Rozdział 1
Maska i cztery sznurki
Niesłychanie standardowy profil
A więc porozmawiajmy o manipulatorach. Kim są? Ilu ich jest? Jak postępują?
Manipulatorów, do których masz dwuznaczny stosunek, tak naprawdę znasz doskonale, ponieważ stykasz się z nimi od dawna. Przypomnij sobie gehennę, jaką przeżywałeś w podstawówce, gdy niektóre dzieci cię dręczyły. Choćby smarkacz, który podkradał ci drugie śniadanie i z dziką przyjemnością ci dokuczał, albo ta mała zaraza, która zawsze umiała znaleźć coś upokarzającego dla ciebie w obecności innych uczniów i potrafiła rozśmieszyć klasę twoim kosztem… Podobnie było w liceum. Wspomnienia o tym, jak nękano cię w szkole, na pewno do tej pory palą żywym ogniem. Dzisiaj należałoby bić na alarm: indolencja oraz pobłażliwość rodziców z jednej strony i sposób działania portali społecznościowych z drugiej pozwalają manipulatorom wyrządzać znacznie więcej szkód, do tego stopnia, że doprowadzają oni do coraz większej liczby samobójstw w liceach, a nawet w szkołach podstawowych.
Ostatnio wpadł mi przypadkiem w ręce kolejny artykuł na ten temat: w styczniu 2017 roku ośmioletni chłopiec, Gabriel Taye, uczeń szkoły Carsona w stanie Ohio w Stanach Zjednoczonych, powiesił się w swoim pokoju. Przyczyny tego samobójstwa wyjaśniono z wykorzystaniem „kamer nadzorujących”, zainstalowanych w budynku szkolnym. Nawiasem mówiąc, kto by uwierzył, że kamery mogą „nadzorować” dzieci? Obrazy wideo pokazują, że dwa dni wcześniej chłopiec był nękany. Koledzy brutalnie popchnęli go na ścianę i pobili. Gdy leżał nieprzytomny na posadzce, drwili z niego i nadal go tłukli. Chłopaka, odnalezionego w takim stanie w toalecie, po prostu zaniesiono do gabinetu pielęgniarskiego. Rodziny o niczym nie poinformowano. Czy wspominałam o „indolencji i pobłażliwości dorosłych”?… Autor artykułu konkluduje: „Szkoła usiłuje zrzucić z siebie odpowiedzialność za tę tragedię, twierdząc, że zostało wdrożone śledztwo”. Jak zwykle żadnych przeprosin i ani odrobiny współczucia dla młodocianej ofiary. We Francji pewna placówka edukacyjna skarżyła się na „nadmierny rozgłos medialny” wokół samobójstwa jednej z uczennic. W innym przypadku nękania, niewątpliwie nie tak poważnym, dyrektorka szkoły, „wypowiadając się w imieniu całego grona pedagogicznego”, twierdziła, że jest „zdumiona i wręcz głęboko zaszokowana doniesieniami, które zupełnie nie odpowiadają rzeczywistym stosunkom panującym w placówce”. Słowem, fakty nie zgadzały się z rzeczywistością… Dyrektorce nawet nie przyszło na myśl, żeby przeprowadzić śledztwo akurat w zarządzanej przez nią szkole.
Prawdopodobnie spotkałeś się z takimi dręczycielami w liceum lub podczas otrzęsin na uczelni. Taktyka jest zawsze identyczna: ofiarę się wykpiwa, izoluje, upokarza, bije, a nawet wykorzystuje seksualnie… Wielu nadwydajnych mentalnie zachowuje z lat szkolnych koszmarne wspomnienia. Wszyscy autystycy opowiadają o aktach okrucieństwa, jakiego doznawali od innych.
Przypomnij sobie, jacy byli ci smarkacze: głupi, złośliwi, natrętni, podstępni, lecz zarazem tchórzliwi, łatwo wybuchający płaczem i pokorni, gdy pojawiał się nauczyciel. Działali w jakimś zacisznym kącie podwórka szkolnego albo w toalecie, z dala od spojrzeń dorosłych, wyżywając się w pierwszej kolejności na uczniach młodszych, zdolniejszych, wrażliwych lub trzymających się na uboczu.
Otóż manipulatorzy, nad którymi dzisiaj się litujesz, to te same okrutne i zdeprawowane dzieci, które zamieniły twoje lata szkolne w koszmar. Teraz funkcjonują w świecie dorosłych, ale ich mentalność i zachowanie wcale się nie zmieniły. Nadal działają podstępnie, za plecami szefa, sąsiadów lub przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Wciąż poszukują ofiary, której można dokuczyć. W dalszym ciągu są kłamcami, krętaczami i dręczycielami.
Dowiedziałam się o ich istnieniu, po prostu wysłuchując opowieści na sesjach coachingowych.
Ludzie przychodzą na konsultacje, kiedy odczuwają problemy osobiste lub interpersonalne. Te trudności mają dwojakie źródła:
- są zakorzenione w dzieciństwie i wynikają z braku pewności siebie, niskiego poczucia własnej wartości, złego zarządzania emocjami, lęku przed porażką, konfliktem lub porzuceniem… W takim przypadku należy zadbać o rozwój osobisty, co przynosi dobre rezultaty;
- klienci mają wśród bliskich lub w środowisku zawodowym jakąś osobę „o trudnym charakterze”, która dosłownie zatruwa im życie. Może to być współmałżonek, krewny, przyjaciel, zwierzchnik lub kolega… Czasem to tylko sąsiad, który zamienia ich życie w piekło. A więc przychodzą do mnie, poszukując narzędzi komunikacji.
W miarę upływu czasu i wysłuchiwania kolejnych opowieści doszłam do wniosku, że kłopoty ze znalezieniem wspólnego języka z „trudną” osobą wykraczają daleko poza problem komunikacji. W kontaktach z ludźmi normalnymi, nawet jeśli mają wyjątkowo zły charakter, zawsze można znaleźć jakieś rozwiązanie, zawrzeć ugodę, osiągnąć kompromis. Zrobić coś, co załagodzi sytuację. Wobec „trudnych” osób żadne metody komunikacji nie są skuteczne. Wręcz przeciwnie: wydaje się, że wszelkie próby rozwiązywania konfliktów tylko potęgują rozdźwięk. Moi klienci regularnie stykają się z kłamstwem, złą wolą, wypieraniem się, obarczaniem winą kogoś innego, szantażem emocjonalnym, pogróżkami… Osoba „trudna” nie chce się przyznać do jakiejkolwiek odpowiedzialności za fiasko w nawiązaniu kontaktu. Jest tak przebiegła, że jej nieżyczliwość przez długi czas pozostaje utajona, w końcu jednak wychodzi na jaw. Najbardziej zdziwiło mnie to, że wypowiedzi moich klientów są w zasadzie identyczne: jakby wszyscy mówili mi o tej samej lub prawie tej samej osobie! I za każdym razem mają podobne objawy świadczące o nękaniu: nadmierny stres wraz ze skutkami, jakie wywołuje, chorobliwe poczucie winy, niemal nieustanny lęk, przede wszystkim jednak roztargnienie i gonitwa myśli.
Tak więc dzięki tym podobnym do siebie opowieściom mogłam stworzyć roboczy portret typowej osoby „o trudnym charakterze”. Wszystkie swoje spostrzeżenia zgromadziłam w _Échapper aux manipulateurs_ (Jak unikać manipulatorów). Opisuję tam właśnie taką zdolną do manipulacji osobę, która kłamie, przeczy sama sobie, wykazuje złą wolę, świadomie fałszuje prawdę, bez przerwy robi wymówki, zawsze uważa, że ma rację… Lista cech właściwych manipulatorom i metod ich postępowania wypełnia całą książkę. Jej czytelnicy potwierdzili trafność moich obserwacji: „Zacząłem/zaczęłam czytać pani książkę z flamastrem w ręku, ale przestałem/przestałam podkreślać, bo cała byłaby pomazana! Coś niesamowitego, opowiedziała pani o moim życiu! Tak jakby przeżywała je pani ze mną. To, co pani mówi na każdej stronie, jest stuprocentowo prawdziwe, właśnie tak zachowuje się mój manipulator / moja manipulatorka”.
Istnieje wiele obiegowych określeń takich osób: narcystyczny dręczyciel, psychopata, destrukcyjny manipulator itd. Ja wybrałam prosty i zwięzły termin „manipulator” lub „manipulatorka”. Manipulacja może mieć różne stopnie nasilenia, ale opiera się zawsze na takich samych zasadach. Jednak wbrew powszechnemu przekonaniu, nie wszyscy jesteśmy manipulatorami! W każdym razie nie w takim sensie, w jakim takie osoby określam, bo nie wszyscy mamy skłonność traktować drugiego człowieka przedmiotowo i nie wszystkim sprawia przyjemność doprowadzanie go do wściekłości i robienie go w balona. Prawda?
Manipulatorzy stanowią dwa do czterech procent populacji. Trudno podać ich dokładną liczbę, ale regularnie mam okazję potwierdzać te szacunki, zwłaszcza podczas szkoleń poświęconych manipulacji, jakie prowadzę dla szefów przedsiębiorstw. Wykrywają oni dwóch lub trzech manipulatorów na setkę pracowników. Dwa do czterech procent populacji to zarazem mało i dużo. Statystycznie każdy z nas zna imiona mniej więcej trzystu osób. Znaczy to, że w otoczeniu każdego z nas krąży średnio sześciu do dwunastu „trudnych osób”. Jak widać, jest ich sporo. Mają duże pole do popisu, uważa się bowiem, że jeden manipulator dręczy jednocześnie około pięćdziesięciu osób!
Panowie, nie sądźcie, że tylko wy jesteście na celowniku i że zapominam o was jako o cierpiących ofiarach. Manipulatorek jest tyle samo co manipulatorów! I są one nie mniej groźne, a niekiedy znacznie sprytniejsze, a więc trudniejsze do wykrycia. Za to gramatyka francuska wam nie sprzyja⁷, ponieważ w liczbie mnogiej prym wiodą formy rodzaju męskiego.
Z drugiej strony, aby uprościć i uprzystępnić swoje rozważania, będę używać ogólnego terminu „manipulator”. Czytając książkę, traktujcie słowo „manipulator” jako pojęcie, a nie jako osobę konkretnej płci. Wszystkie przykłady równie dobrze ilustrują zachowania mężczyzn, jak i kobiet.
Zawsze mnie zaskakuje, że ludzie mogą się tak bardzo dziwić takim zachowaniom, a przecież nie zmieniły się one od zarania dziejów. Szczegółowo opisano je w wielu powieściach i filmach, nie powinny więc być dla nikogo niespodzianką! Dlaczego marnujemy tyle czasu, ponownie odkrywając, kim są i jak funkcjonują manipulatorzy? Jak długo jeszcze będziemy udawać, że nie wierzymy w ich istnienie?
Manipulacja psychiczna jest tak prosta i standardowa, że można ją wyrazić paroma liczbami: dwa oblicza, pułapka z trzema kluczami, trzyetapowa metoda oparta na trzech myślach.
Manipulator ma dwie twarze
Manipulatora przede wszystkim cechuje dwulicowość. Na sesjach moi klienci potwierdzają to w stu procentach. „Powiedziałby pan, że ta osoba ma dwie twarze?” – pytam. „Zdecydowanie tak!” Wszyscy, którzy się wypowiadają na ten temat, są co do tego zgodni.
Pierwsza twarz jest bardzo sympatyczna i przyjazna. Ukazywana na zewnątrz, pojawia się tylko wtedy, gdy manipulator jest widziany przez innych lub na etapie uwodzenia. Druga twarz jest ponura i okrutna. Z biegiem czasu nabiera nienawistnego wyrazu. Jest zarezerwowana dla bliskich. Z reguły ofiara najlepiej zna to drugie oblicze. Między innymi z tego powodu nie śmie piętnować złej woli manipulatora. Wie, że ci, którzy poznali tylko dobrą stronę dwulicowca, nie uwierzą ofierze. Paru moim klientom udało się sfotografować ziejący nienawiścią wzrok, jakim spogląda na nich manipulator. Aż ciarki chodzą po grzbiecie! To dokładnie takie samo posępne spojrzenie, jakie rzucał ci ten wstrętny smarkacz na szkolnym podwórku, aby cię zastraszyć. Po latach taki wyraz twarzy odnosi identyczny skutek. A więc dlaczego dręczyciel miałby sobie odmawiać tej satysfakcji?
Koncepcja „podwójnego oblicza” to moim zdaniem pierwszy błąd, jaki popełnia się w ocenie manipulatorów. Nie chodzi o dwie twarze, lecz o jedną maskę i jedną twarz. Sympatyczne oblicze nie istnieje: to jedynie maska założona z wyrachowania. Tak, wiem, trudno to zaakceptować. Jednak przypomnij sobie: już w szkole manipulujące dziecko potrafiło na zawołanie ukazywać anielską twarz lub demoniczne oblicze. Wiedziałeś wówczas, co myśleć o szczerości jego anielskiej buzi.
Jeśli zdajesz sobie sprawę, że sympatyczna twarz jest jedynie maską, już zrobiłeś krok do przodu, bo tu właśnie wykrywamy pierwsze oszustwo. Skoro najpierw ujrzałeś miłą maskę, wyobrażasz sobie, że odzwierciedla ona prawdziwą naturę danej osoby i że w gruncie rzeczy masz do czynienia z kimś uroczym. Kiedy pojawia się okrutne i ponure oblicze, myślisz, niesłusznie, że jest ono przypadkowe i że ten człowiek nie ma złych intencji. Wyobrażasz sobie, że musiał wiele wycierpieć. Myślisz, że mu się czymś bezwiednie naraziłeś lub go zraniłeś: tylko dlatego okazuje się taki szorstki. Więcej się to nie powtórzy. Gdy dzięki twojej dobroci wyliże się z ran, będzie już sympatyczny, bo taka jest jego prawdziwa natura. Wszystko to mówiłeś sobie w duchu o swoim manipulatorze, czyż nie? Słowem, rozpoczyna się proces usprawiedliwiania. Jednak maska dobrotliwości coraz częściej znika, w pełni za to ukazuje się niemiła twarz. Ofiary niekiedy przez całe lata starają się, aby powróciła ta pierwsza, nie zdając sobie sprawy, że manipulator jest z natury okrutny i posępny. Im większą uprzejmość i cierpliwość okazują ofiary, tym złośliwszy staje się manipulator, ale one, wcale się nie zniechęcając, nadal wykazują maksimum dobrej woli, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację.
Dopóki będziesz wymiennie traktować twarz i maskę, a co gorsza, wierzyć w istnienie miłego człowieka, będziesz tkwił w pułapce. Prawdziwa osoba to ta, której nie cierpisz. Ta, którą lubisz, jest tylko ułudą. Nabierz dystansu i obserwuj manewry: manipulator używa sympatycznej maski jak najrzadziej i z wyrachowania. Nawet się nie domyślasz, że chcąc być uprzejmym, musi się mocno natrudzić. Jeśli tylko może, odpuszcza sobie. Mogę podać konkretny przykład: kiedyś zajmowałam się kobietą, która porzuciła nieznośnego męża. Po jej odejściu on stał się nagle po prostu CZARUJĄCY. Nareszcie dawał jej wszystko to, czego na próżno domagała się od dwudziestu lat. Pomagałam mojej klientce zrozumieć, że jej mąż tak się teraz zachowuje, ponieważ przez cały czas doskonale wiedział, czego ona po nim się spodziewa. Radziłam jej: „Proszę do niego nie wracać, wierząc w mgliste obietnice. Niech się zobowiąże do czegoś konkretnego”. Jednak przy każdym spotkaniu z żoną mąż bagatelizował jej prośby o zmianę postępowania. Zaklinał się, że ją kocha, i nadal ukazywał piękną maskę. Wreszcie nie wytrzymał i prostodusznie wyznał żonie: „No dobra, szybko do mnie wracaj, bo nie będę w nieskończoność taki uprzejmy!”.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Hiperestezja, inaczej przeczulica (przyp. tłum)
2. Christel Petitcollin, _Jak lepiej myśleć_, przeł. Krystyna Arustowicz, Wydawnictwo Feeria, Łódź 2019, s. 182.
3. Tamże.
4. Tamże, s. 183.
5. Madame Irma, wróżka, w którą wciela się główny bohater komedii o tym samym tytule, z 2006 roku, w reżyserii Didiera Bourdona i Yvesa Fajnberga (przyp. tłum.).
6. Frank Farrelly, amerykański psychiatra (1931–2013), twórca metody zwanej terapią prowokatywną i autor książki _Terapia prowokatywna_, przeł. Tomasz Szokal-Egierd, METAmorfoza, Wrocław 2004 (przyp. tłum.).
7. Podobnie jak polska (przyp. tłum.)