Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak nie stracić kontaktu z dzieckiem i dogadać się w każdej sprawie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 października 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
37,90

Jak nie stracić kontaktu z dzieckiem i dogadać się w każdej sprawie - ebook

Czy twoje dziecko odpowiada ci na pytania półsłówkami? Gdy pytasz, jak minął mu dzień w przedszkolu czy szkole, słyszysz zdawkowe „dobrze”, chociaż widzisz, że coś jest nie tak? Czy próby ciągnięcia za język kończą się awanturą i łzami? Jeśli tak, witaj w klubie rodzica!

Codzienne rozmowy z dziećmi to często prawdziwe wyzwanie. Zwykła wymiana zdań może doprowadzić do ogromnej frustracji zarówno u dziecka, jak i u rodzica. Ale sztuki komunikacji z dziećmi – jak wielu innych umiejętności – można się po prostu nauczyć!

Dzięki książce „Jak nie stracić kontaktu z dzieckiem i dogadać się w każdej sprawie” doświadczonej psycholożki Ulrike Döpfner dowiesz się:

• jak słuchać swoich dzieci i jak do nich mówić, by uwzględniać ich najważniejsze potrzeby,

• jak prowadzić z nimi ciekawe, ważne i dające do myślenia rozmowy,

• jakie pytania zadawać dzieciom, by poznać ich radości, zmartwienia, lęki i niepokoje,

• jak wspólnie cieszyć się z ich sukcesów,

• w jaki sposób formułować wątpliwości i wskazówki, by dziecko nie traktowało rozmowy z tobą jako przykrego obowiązku i okazji do konfliktu.

I ty możesz się przekonać, że jak pisze autorka, „dobre rozmowy mają w sobie magię” i mogą się stać wspaniałym, niezapomnianym doświadczeniem.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8225-098-5
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Muszę zacząć od wyzna­nia.

Nie jestem uzdol­nioną mamą. Nie mam talentu do ręko­dzieła. Nie potra­fię malo­wać, rzeź­bić, szy­deł­ko­wać, robić na dru­tach, maj­ster­ko­wać – nie mam abso­lut­nie żad­nych zdol­no­ści, jeśli cho­dzi o kre­atywne two­rze­nie cze­goś wła­snymi rękami. W przy­padku dzieci, szcze­gól­nie małych, takie wspólne aktyw­no­ści – maj­ster­ko­wa­nie, wyci­na­nie i kle­je­nie czy malo­wa­nie – to wspa­niała zabawa, sty­mu­lu­jąca kre­atyw­ność i budu­jąca bli­skość. Nie­stety, nie mia­łam szans doświad­czyć tego z moimi pocie­chami. Dni, kiedy moi syno­wie szli do szkoły, były dniami wstydu, bo wyjąt­kowo bole­śnie odczu­wa­łam wtedy, że mam dwie lewe ręce. Wszy­scy kole­dzy i kole­żanki z klasy moich chłop­ców dosta­wali na pierw­szy dzień szkoły piękne tyty, przy­go­to­wane i ozdo­bione wła­sno­ręcz­nie w kre­atywny i ory­gi­nalny spo­sób przez matki, a moi syno­wie poja­wiali się z pustymi rękami. Nie wiem, czy to zauwa­żali. Do dziś nie powie­dzieli na ten temat ani słowa. Po co o tym mówię? Cóż, jeśli czło­wie­kowi nie wycho­dzi w jakiejś dzie­dzi­nie, musi mocno się wysi­lać, żeby zapunk­to­wać w innej. Zawsze mia­łam wyjąt­kowe upodo­ba­nie do roz­mów. Wła­śnie dla­tego wybra­łam zawód psy­cho­lożki, co dla moich dzieci ozna­czało tyle, że czas, który nor­mal­nie poświę­ci­ła­bym na prace ręczne, wypeł­nia­łam roz­mo­wami.

Czy­ta­nie i mówie­nie – to mi wycho­dziło, tu czu­łam się pew­niej niż z lutow­nicą, pędz­lem czy piłką.

Kiedy myślę o waż­nych, pięk­nych roz­mo­wach z dziećmi, pamię­tam, że zaczy­nały się naj­czę­ściej od zupeł­nie nie­ocze­ki­wa­nej uwagi.

- Jak doro­snę, nie chcę robić prawa jazdy – boję się kraksy.
- Mam strasz­nie nudne życie. Chciał­bym, żeby wię­cej się działo. Szkoda, że nie jestem szpie­giem i nie poluję na innych agen­tów.
- Mama Leili (kole­żanki z przed­szkola) ma piękny uśmiech.
- Chri­stoph nie­na­wi­dzi dzieci.
- Wolał­bym być Kapi­ta­nem Hakiem niż Pio­tru­siem Panem. Wszy­scy by się mnie bali.
- To nie ja, to Gin­ger (wymy­ślony przy­ja­ciel).
- Jak będę duży, chciał­bym miesz­kać w chatce wyło­żo­nej dywa­nem od ściany do ściany (nie mie­li­śmy w domu dywanu, tylko par­kiet).
- Mamo, jak będzie burza, to czy drzewo może spaść na nasz dom? (o potęż­nym pla­ta­nie rosną­cym obok naszej kamie­nicy).

To tylko nie­które przy­kłady zdań, które dopro­wa­dziły w kon­se­kwen­cji do inte­re­su­ją­cych roz­mów i pozwo­liły mi dowie­dzieć się cza­sem bar­dzo zaska­ku­ją­cych rze­czy o moich synach. Roz­mowy z wła­snymi dziećmi są pasjo­nu­jące wła­śnie wtedy, kiedy dowia­du­jemy się o nich cze­goś nowego albo sły­szymy coś, co kom­plet­nie zbija nas z tropu, czego byśmy się nie spo­dzie­wali, bo ina­czej ich oce­nia­li­śmy. To mogą być lęki, któ­rych do tej pory nie zauwa­ży­li­śmy, tęsk­nota za adre­na­liną i ryzy­kiem, któ­rej się nie domy­śla­li­śmy, upodo­ba­nia i nie­chęć, które wydały nam się zupeł­nie nie­ty­powe, czy wyjąt­kowe fan­ta­zje. Jakie to fascy­nu­jące, sły­szeć to wszystko z ust swo­ich dzieci! Dowia­dy­wać się, kim naprawdę są i jak róż­nią się od naszych wyobra­żeń na ich temat i naszych ocze­ki­wań.

Jeśli dzieci dzielą się z nami pomy­słami i roz­wa­ża­niami, należy to trak­to­wać jako nie­zwy­kle cenną rzecz. Zna­jąc ich lęki, możemy pomóc im je prze­ła­mać; zna­jąc pra­gnie­nia i tęsk­noty, wie­dząc, co lubią, a czego nie zno­szą, wie­dząc, dokąd pro­wa­dzi je fan­ta­zja, możemy odpo­wied­nio reago­wać.

Przy­pad­kowa uwaga, rzu­cona przez dziecko, może być wspa­niałą spo­sob­no­ścią do roz­mowy – musimy tylko uważ­nie słu­chać, poświę­cić mu czas, dopy­ty­wać.

W ostat­nich latach spo­ty­ka­łam się czę­sto w pracy tera­peu­tycz­nej i poza nią z pyta­niami: Jak możemy zaini­cjo­wać jako rodzice roz­mowę z dziećmi, aby dowie­dzieć się o nich wię­cej? Jak możemy pomóc naszym dzie­ciom w otwar­ciu się przed nami?

Rodzice czę­sto nie potra­fią wejść z dziećmi w dia­log. Nie mówię tu o codzien­nej wymia­nie infor­ma­cji typu „Jak było w szkole?”, ale o głęb­szych, bar­dziej wni­kli­wych roz­mo­wach. Roz­mo­wach, w trak­cie któ­rych rodzice dowia­dują się, co gra w duszy ich dzieci i co je poru­sza.

Razem z nie­któ­rymi rodzi­cami zasta­na­wia­łam się, jakie tematy mogłyby być cie­kawe i zachę­cić dzieci do roz­mowy, a w ide­al­nym przy­padku – praw­dzi­wej, wni­kli­wej wymiany myśli, a także, jakie warunki muszą zostać speł­nione, żeby roz­mowy tego typu w ogóle zaist­niały.

I tak naro­dziła się ta książka. U pod­staw legł pomysł zebra­nia inspi­ru­ją­cych pytań, które mogłyby posłu­żyć do nawią­zy­wa­nia z dziećmi roz­mów innych niż te doty­czące codzien­nej domo­wej logi­styki. Pytań, które pomo­głyby rodzi­com bli­żej poznać wła­sne dzieci. Nie są to pyta­nia mające spra­wić wra­że­nie inte­li­gent­nych i wyra­fi­no­wa­nych; ich cel jest inny: roz­po­czę­cie szcze­rej roz­mowy.

Zebra­łam sto pytań, za pomocą któ­rych rodzice mogą w for­mie zabawy zachę­cić dzieci do dys­ku­sji – bez pod­tek­stów, bez kon­kret­nego ukry­tego celu, poza tym już wspo­mnia­nym: dowie­dzieć się wię­cej o emo­cjach i myślach swo­ich synów i córek. Pyta­nia te można zada­wać dzie­ciom w wieku od mniej wię­cej czte­rech, pię­ciu lat, a nawet nasto­lat­kom i doro­słym.

Pod każ­dym pyta­niem znaj­dziemy puste miej­sce na wła­sne wpisy. Możemy tu zano­to­wać odpo­wiedź dziecka – dzięki czemu książka sta­nie się rodza­jem pamięt­nika, w któ­rym spi­szemy kon­cep­cje, roz­wa­ża­nia i emo­cje naszych potom­ków – ale i wła­sne prze­my­śle­nia i pomy­sły, na przy­kład na kolejne pogłę­bia­jące temat roz­mowy. Każde pyta­nie opa­trzone jest też dodat­ko­wymi mini­py­ta­niami, które pozwa­lają nieco roz­bu­do­wać temat.

Zanim przej­dziemy do sedna, czyli do stu pytań, znaj­dziemy w książce garść prak­tycz­nych porad na temat tego, w jaki spo­sób możemy jako rodzice wspo­móc pro­ces komu­ni­ka­cji z naszymi dziećmi, zarówno na co dzień, jak i przy spe­cjal­nych oka­zjach.

Jak możemy polep­szyć jakość roz­mów z naszymi dziećmi? Jakie postawy i tech­niki komu­ni­ka­cyjne spraw­dzą się i pozwolą nam z powo­dze­niem nawią­zać z dziec­kiem dys­ku­sję? Jak możemy zor­ga­ni­zo­wać te roz­mowy, żeby prze­bie­gały w kon­struk­tyw­nej atmos­fe­rze, a dziecko chęt­nie dzie­liło się z nami prze­my­śle­niami? Piszę też o tym, w jaki spo­sób uspraw­nić komu­ni­ka­cję w szcze­gól­nie trud­nych oko­licz­no­ściach – kiedy na co dzień w rodzi­nie panują kon­flikty i stres, a także, kiedy rodzice się roz­stają.

W książce znaj­dziemy rów­nież roz­dział doty­czący dziad­ków, któ­rzy dla wielu dzieci są wyjąt­kowo waż­nymi człon­kami rodziny. Czym cechuje się komu­ni­ka­cja mię­dzy nimi a wnu­kami? Jak to wyko­rzy­stać?

Życzę miłej lek­tury i rów­nie miłych roz­mów!Dar nie­po­dziel­nej uwagi

Czy pamię­ta­cie, z kim jako dziecko roz­ma­wia­li­ście naj­chęt­niej? Z kim roz­mowy spra­wiały wam naj­wię­cej przy­jem­no­ści? Zada­łam to pyta­nie kilku oso­bom, zarówno doro­słym, jak i dzie­ciom.

Tho­mas, 41 lat

_Naj­pięk­niej­sze roz­mowy pro­wa­dzi­łem z bab­cią, sie­dząc na ławie w kuchni. Bab­cia potra­fiła słu­chać mnie bez końca, robiąc przy tym nie­ustan­nie na dru­tach. Mogłem powie­dzieć jej wszystko. Inte­re­so­wał ją każdy szcze­gół. No i zawsze miała czas. Nie­zmien­nie byłem w cen­trum jej uwagi._

Beatrice, 38 lat

_Od dzie­ciń­stwa naj­lep­sze roz­mowy pro­wa­dzę z Andreą, moją przy­ja­ciółką. Zna mnie od pierw­szej klasy i dosko­nale wie, jaka jestem. Ni­gdy się nie boję opo­wia­dać jej o moich spra­wach i nie czuję wstydu. Wiem, że u niej moje sekrety są bez­pieczne._

Lea, 8 lat

_Naj­bar­dziej lubię, kiedy przy­jeż­dża moja cio­cia Lisa. Bawimy się wtedy w cyrk, jestem akro­batką, a cio­cia ogląda moje pokazy. Opo­wia­dam jej, co robię, a ona zawsze uważ­nie słu­cha._

Linus, 11 lat

_Naj­le­piej roz­ma­wia mi się z tatą, tuż przed pój­ściem spać. Mogę opo­wie­dzieć mu wszyst­kie swoje tajem­nice. Słu­cha mnie i opo­wiada, jak to było, kiedy on cho­dził do szkoły. To mi się naprawdę podoba._

Dobre, war­to­ściowe roz­mowy wiążą się z zain­te­re­so­wa­niem oka­za­nym dru­giej oso­bie, z poświę­ce­niem jej czasu, z zaufa­niem jej. Czu­jemy, że dla naszego roz­mówcy jeste­śmy w tej chwili naj­waż­niejsi na świe­cie. Zarówno z wypo­wie­dzi doro­słych, jak i dzieci wyraź­nie wynika, co sta­no­wiło ten magiczny czyn­nik, dzięki któ­remu zwy­kła roz­mowa sta­wała się lep­sza od innych: nie­po­dzielna uwaga dru­giej strony!

Kiedy ktoś poświęca nam nie­po­dzielną uwagę, czu­jemy się doce­nieni i war­to­ściowi nie­za­leż­nie od tego, ile mamy lat. Takie momenty są ważne dla każ­dego. Doro­śli nie przy­znają tak otwar­cie jak dzieci, że tego potrze­bują. Młodsi potra­fią wyra­zić to bar­dzo wprost: miło jest być w cen­trum uwagi!

Kiedy ostat­nio zda­rzyło się, że roz­mówca czy roz­mów­czyni słu­chali was naprawdę uważ­nie? Z kim wtedy roz­ma­wia­li­ście? O czym? Spró­buj­cie przy­po­mnieć sobie tę roz­mowę i to pozy­tywne, cie­płe uczu­cie, które w was wywo­łała. Czu­je­cie to nawet teraz, gdy roz­mowa jest już tylko wspo­mnie­niem: przy­jem­nie jest wie­dzieć, że dla roz­mówcy jeste­śmy ważni.

Każ­demu zda­rzyło się być na takiej czy innej impre­zie, gdzie spo­tyka się masę ludzi i z nimi wita. Nie­któ­rzy są ser­deczni, mamy wra­że­nie, że naprawdę się cie­szą, że nas widzą. Inni, nim jesz­cze dobrze uści­sną nam rękę, już się roz­glą­dają, z kim jesz­cze powinni się przy­wi­tać, spraw­dzają, co też ich omija, kiedy poświę­cają czas nam. Ich roz­bie­gany, poszu­ku­jący wzrok mówi nam wyraź­nie, że są sprawy znacz­nie od nas waż­niej­sze. To nie­miłe uczu­cie – cza­sami wole­li­by­śmy, żeby ta osoba w ogóle do nas nie pod­cho­dziła, skoro wita się z nami od nie­chce­nia.

Wyobraźmy sobie za to, że roz­ma­wiamy z naszą drugą połówką lub z przy­ja­cie­lem. Dzwoni tele­fon, ale nasz roz­mówca nie odbiera, bo nie chce prze­ry­wać kon­wer­sa­cji z nami. To zupeł­nie inne uczu­cie. Jeste­śmy doce­niani, zauwa­żani. My i to, co dzieje się tu i teraz, to abso­lutny prio­ry­tet.

Gdyby udało się nam na co dzień wygo­spo­da­ro­wać choć kilka chwil, by prze­ka­zać naszemu dziecku dokład­nie taką wia­do­mość: „Jesteś w tej chwili w cen­trum mojej uwagi, nic innego się nie liczy” – byłby to wspa­niały dar nie tylko dla dziecka, ale i dla nas. W ten spo­sób two­rzymy bowiem oazę bli­sko­ści i bez­pie­czeń­stwa.Dobre roz­mowy to pod­stawa bli­sko­ści

Po czym poznać dobrą roz­mowę? Naj­bar­dziej wymowne są uczu­cia, które w nas budzi. Dobra, praw­dziwa roz­mowa z dziec­kiem uszczę­śli­wia, wzmac­nia poczu­cie więzi i bli­sko­ści. Ważne jest, w jaki spo­sób ją nawią­zu­jemy i jak prze­biega. Dobre roz­mowy „płyną” – jedno zda­nie wartko prze­cho­dzi w kolejne. Dowia­du­jemy się cze­goś od naszego roz­mówcy, wyja­wiamy mu coś o sobie – nastę­puje wymiana myśli, dia­log, w któ­rym obie strony mają szansę się wypo­wie­dzieć i zostać wysłu­chane.

Dobre roz­mowy stwa­rzają nastrój inten­syw­no­ści i – o ile to moż­liwe – głębi. W cza­sie takich roz­mów nie jeste­śmy powierz­chowni, jak wtedy, kiedy upra­wiamy „small talk” czy wymie­niamy ese­mesy (które, oczy­wi­ście, rów­nież mogą być miłe). Prze­ciw­nie – mamy nie­odmien­nie wra­że­nie, że to, co się dzieje, jest zna­czące i ważne.

Rów­nież postronny obser­wa­tor dostrzeże, że osoby pogrą­żone w dobrej roz­mo­wie łączy wyjąt­kowa więź: ciała zwró­cone są jedno ku dru­giemu, spoj­rze­nia się spo­ty­kają, cza­sami zda­rza się dotyk, a mimika wyraża cie­pło i sza­cu­nek – to może być przy­ja­zny i pełen zain­te­re­so­wa­nia wyraz twa­rzy czy uśmiech.

Dobre roz­mowy pozo­stają w naszej pamięci, mają zna­cze­nie emo­cjo­nalne zarówno dla nas, jak i dla naszych dzieci, a dzięki temu – pozy­tywny wpływ na rela­cję. Mię­dzy nami a dziec­kiem rodzi się bli­skość. Szcze­gól­nie dobre roz­mowy zapa­dają w pamięć na lata i przy­po­mi­namy sobie z przy­jem­no­ścią, jak dawno temu, w śnieżny nie­dzielny pora­nek, sie­dzie­li­śmy w łóżku z kub­kiem kakao i roz­ma­wia­li­śmy.Otwórz drzwi magii

Wyko­rzy­stuj oka­zje

Dobre roz­mowy mają w sobie magię. Mię­dzy stro­nami dia­logu rodzi się pozy­tywna ener­gia pły­nąca z więzi. Roz­mowa nie kuleje, nie jest błaha – spra­wia, że coś się zmie­nia.

Codzien­nie pro­wa­dzimy setki krót­kich roz­mów z dziećmi. Poma­gają nam orga­ni­zo­wać życie.

„Dzień dobry. Co zjesz na śnia­da­nie?”, „Strój na WF spa­ko­wany?”, „Na któ­rej lek­cji macie kla­sówkę?”, „Masz jakieś zada­nia do zro­bie­nia?”, „Wycho­dzisz po połu­dniu?”, i tak dalej. Rodzinna codzien­ność wymaga sko­or­dy­no­wa­nia nie­skoń­cze­nie wielu drob­nych szcze­gó­łów i wymiany rów­nie wielu infor­ma­cji.

To komu­ni­ka­cja słu­żąca kon­kret­nemu celowi. Two­rzy szkie­let naszej powsze­dniej egzy­sten­cji, łączy nas na płasz­czyź­nie orga­ni­za­cyj­nej. W sfe­rze emo­cjo­nal­nej nato­miast łączą nas roz­mowy oso­bi­ste, intymne, w któ­rych mówimy o posta­wach, uczu­ciach i potrze­bach naszych dzieci.

Cza­sami dobra roz­mowa rodzi się spon­ta­nicz­nie, w sytu­acji, w któ­rej się tego nie spo­dzie­wa­li­śmy. Cza­sami dzieci zadają pyta­nia albo rzu­cają jakąś uwagę mimo­cho­dem i czu­jemy, że nie można tego potrak­to­wać lekko ani tym bar­dziej zigno­ro­wać.

Lukas, dość nie­śmiały jede­na­sto­la­tek, jechał wła­śnie z matką na zaję­cia spor­towe, kiedy nie­ocze­ki­wa­nie zagad­nął ją o zmarłą nie­dawno bab­cię. Rodzina uni­kała poru­sza­nia tematu śmierci przy dzie­ciach – matka stra­ciła wcze­śnie młod­szego brata, a zanim ode­szła bab­cia, zmarło kil­koro innych krew­nych. Matkę Lukasa tak przy­gnę­biły te wyda­rze­nia, że nie chciała roz­ma­wiać o nich z dziećmi, aby i one nie musiały bory­kać się z tak trud­nymi i smut­nymi spra­wami. Kiedy jed­nak syn tak nie­ocze­ki­wa­nie i bez ogró­dek zapy­tał o śmierć – czego ni­gdy wcze­śniej nie robił – spon­ta­nicz­nie zje­chała na pobo­cze, zapar­ko­wała i cał­ko­wi­cie poświę­ciła się roz­mo­wie. Odpo­wia­dała szcze­rze na zada­wane przez Lukasa pyta­nia, rów­nież te, które doty­czyły jej wła­snego smutku. Dla obojga ten moment prze­ro­dził się w coś waż­nego – dia­log, w ramach któ­rego syn miał szansę zaspo­koić cie­ka­wość; pytał, a mama odpo­wia­dała. Sama była zdzi­wiona, że ta roz­mowa nie oka­zała się smutna czy przy­gnę­bia­jąca i że poczuła nawią­zu­jącą się mię­dzy nimi szcze­gólną nić. Nie pla­no­wała tego, ale w chwili gdy syn tak jasno dał sygnał, że potrze­buje roz­mowy, zorien­to­wała się, jaką wagę ma jego pyta­nie i zde­cy­do­wała otwo­rzyć na tę wymianę myśli. Roz­po­znała nada­rza­jącą się oka­zję do nawią­za­nia głę­bo­kiego, waż­nego kon­taktu i wyko­rzy­stała ją.

Samo­chód, pociąg, auto­bus to istotne miej­sca. Czę­sto to wła­śnie pod­czas podróży zaczyna się dia­log, cie­kawa roz­mowa. Zda­rza się, że wyko­rzy­stu­jemy czas spę­dzany w aucie czy innych środ­kach trans­portu na wyko­na­nie tele­fo­nów, które mamy jesz­cze w danym dniu „do odha­cze­nia”. Trzeba poza­ła­twiać sprawy, to fakt, i tego nie zmie­nimy. Może jed­nak przy­naj­mniej nie­które z nich mogą pocze­kać, a my dzięki temu zyskamy kilka chwil na roz­mowę z dziec­kiem czy dziećmi? W ogra­ni­czo­nej prze­strzeni, która sprzyja bli­sko­ści, potra­fią wypły­nąć tematy, które osta­tecz­nie owo­cują naprawdę przy­jemną wymianą myśli.

Ważne pyta­nia poja­wiają się ze strony dzieci także w sytu­acjach przy­go­to­wań, na przy­kład, kiedy rano zbie­ramy się do wyj­ścia, kiedy dziecko zakłada buty, tuż przed wyj­ściem z domu. Pię­cio­la­tek odzywa się znie­nacka: „Mamo, dla­czego tak strasz­nie się boję, kiedy robi się ciemno?” albo „Co będzie, kiedy umrę?”, a może „Czy zawsze trzeba kochać swo­jego bra­ciszka?”. To pyta­nia, dzięki któ­rym zauwa­żamy, że dziecko jest zaab­sor­bo­wane jakimś tema­tem i chcia­łoby o nim poroz­ma­wiać. Ponie­waż aku­rat jeste­śmy sku­pieni na spra­wach orga­ni­za­cyj­nych i przy­go­to­wa­niach do wyj­ścia, odpo­wia­damy czę­sto krótko, zdaw­kowo, myśląc, że wró­cimy do tematu póź­niej, kiedy będzie wię­cej czasu. Potem jed­nak zapo­mi­namy o tym, a może dziecko nie ma już chęci roz­ma­wiać. Jeśli uda nam się jed­nak w takiej napię­tej sytu­acji wygo­spo­da­ro­wać kilka minut, żeby pochy­lić się nad poru­szoną przez dziecko kwe­stią, mamy szansę zapo­cząt­ko­wać naprawdę wyjąt­kową wymianę myśli. Pię­cio­mi­nu­towe spóź­nie­nie do przed­szkola to coś, o czym za kilka dni i tak nikt już nie będzie pamię­tał, a roz­mowę z dziec­kiem będziemy wspo­mi­nać być może za kolejne tygo­dnie, nawet mie­siące. Szcze­gól­nie małym dzie­ciom trudno jest odsu­nąć pyta­nia „na póź­niej”. Ich umy­sły funk­cjo­nują jesz­cze na zasa­dzie „tu i teraz” – jeśli poja­wia się jakaś drę­cząca kwe­stia, nie ozna­cza to, że na­dal będzie zaj­mo­wała dziecko wtedy, kiedy my aku­rat znaj­dziemy na nią czas.

Otwórz się emo­cjo­nal­nie

Rodzice nie zawsze mają nastrój na pro­wa­dze­nie inten­syw­nej roz­mowy z dziec­kiem. Cza­sami jeste­śmy zbyt prze­cią­żeni, przy­gnę­bieni, nie czu­jemy się na siłach spro­stać pyta­niom potom­stwa czy wziąć na barki rów­nież ich zmar­twie­nia. Jeśli bra­kuje nam wewnętrz­nej rów­no­wagi, bo naszą uwagę odcią­gają zbyt mocno wła­sne uczu­cia i myśli, to będziemy w sta­nie wejść w dia­log tylko z dużym wysił­kiem i dużą dozą wewnętrz­nej dys­cy­pliny.

W pierw­szym rzę­dzie powin­ni­śmy więc zadbać o wła­sne wywa­że­nie emo­cjo­nalne. Łatwiej będzie nam spro­stać roli tro­skli­wych, hoj­nych wobec dzieci rodzi­ców, jeśli zadbamy też o sie­bie i będziemy pamię­tać o wła­snych potrze­bach. Nie można się zmu­szać do roz­mowy, wię­cej zyskamy, kiedy jeste­śmy zre­lak­so­wani, odprę­żeni i uważni; wtedy wej­ście w dia­log pój­dzie nam znacz­nie łatwiej. Jeśli bra­kuje nam zro­zu­mie­nia dla sie­bie samych, jeśli w gło­wie mamy mętlik, który nas roz­pra­sza, trudno mieć nadzieję na głę­bo­kie poro­zu­mie­nie z drugą osobą. Powin­ni­śmy zro­bić wów­czas coś, co pomoże nam wykla­ro­wać emo­cje i zna­leźć wyj­ście z labi­ryntu wła­snych zmar­twień. Zależ­nie od sytu­acji i wieku dzieci mogą wystar­czyć spa­cer, roz­mowa z przy­ja­ciółmi, relaks przy muzyce czy godzina tre­ningu. Kiedy poczu­jemy się lepiej sami ze sobą, sko­rzy­stają na tym rów­nież dzieci.

Jeśli cier­pimy z powodu prze­wle­kłego stresu, co może się zda­rzyć, gdy mamy trudną sytu­ację zawo­dową albo pro­blemy w związku, nie wystar­czą oczy­wi­ście doryw­cze zabiegi. Także w tym przy­padku powin­ni­śmy sta­rać się na co dzień sto­so­wać formy samo­po­mocy, takie jak sport, medy­ta­cja, zdrowe odży­wia­nie i odpo­wied­nia dłu­gość oraz jakość snu, ale może być też konieczne uzy­ska­nie wspar­cia z zewnątrz w postaci tera­pii indy­wi­du­al­nej albo gru­po­wej. Im lep­szy mamy kon­takt z wła­sną jaź­nią, im bar­dziej jeste­śmy zrów­no­wa­żeni, tym lepiej możemy reago­wać na nasze dzieci, trak­to­wać je z empa­tią i odpo­wied­nio regu­lo­wać to, co zdra­dzamy im na wła­sny temat. Kiedy czu­jemy się wewnętrz­nie zrów­no­wa­żeni i jeste­śmy w dobrej for­mie, mamy rów­nież siłę, aby pora­dzić sobie z tym, z czym mogą skon­fron­to­wać nas dzieci.

Otwórz się men­tal­nie

Czę­sto zda­rza się, że roz­ma­wiamy z dziec­kiem, ale myślami jeste­śmy zupeł­nie gdzie indziej, w duchu pró­bu­jemy coś porząd­ko­wać, orga­ni­zo­wać, myślimy o pracy, o rze­czach, które poszły nie tak, jak powinny; absor­bują nas roz­ma­ite tematy. To w pew­nym sen­sie nor­malne, jeste­śmy prze­cież tylko ludźmi, a nie super­ro­dzi­cami, któ­rzy stale przed­kła­dają potrzeby dziecka nad wła­sne.

Codzienna orga­ni­za­cja rodzin­nego życia i usta­la­nie roz­kładu dnia zazwy­czaj nie wyma­gają stu­pro­cen­to­wego zaan­ga­żo­wa­nia. Ale jeśli zależy nam na dobrej, inten­syw­nej komu­ni­ka­cji z dziec­kiem, powin­ni­śmy zaan­ga­żo­wać się w roz­mowę cał­ko­wi­cie i poświę­cić mu uwagę jako roz­mówcy. Płynna, inspi­ru­jąca obie strony roz­mowa jest moż­liwa wyłącz­nie przy uważ­nej obec­no­ści. Dla­tego ważne, aby pod­jąć świa­domą decy­zję o „odfil­tro­wa­niu” wszyst­kich roz­pra­sza­ją­cych bodź­ców, o skon­cen­tro­wa­niu się wyłącz­nie na dziecku i roz­wi­ja­ją­cej się roz­mo­wie. Tak jak w innych sytu­acjach, kiedy musimy lub chcemy poświę­cić całą swoją uwagę jed­nej kwe­stii, rów­nież i w tym przy­padku ozna­cza to, że men­tal­nie musimy stale być przy naszym roz­mówcy, odsu­wa­jąc na ten czas wszyst­kie inne myśli – nie zasta­na­wiać się, co jesz­cze mamy do zała­twie­nia, nie roz­wa­żać, co działo się ostat­nio w pracy, tylko skon­cen­tro­wać się na dia­logu. Patrzmy na dziecko, zwra­cajmy się do niego, dorzućmy od czasu do czasu ski­nie­nie głowy i nawiążmy do tego, co wła­śnie zostało powie­dziane – w ten spo­sób dziecko poczuje, że może liczyć na naszą wyłączną uwagę.

Ogrom­nym pro­ble­mem, jeśli cho­dzi o bez­po­śred­nie roz­mowy, są tele­fony komór­kowe. Aby roz­mowa prze­bie­gała bez zakłó­ceń, trzeba odło­żyć tele­fon poza zasięg wzroku, nie zer­kać na niego, nie nasłu­chi­wać; naj­le­piej także wyci­szyć dzwo­nek. Wpływ tele­fonów komór­ko­wych na życie rodzinne został okre­ślony w ramach bada­nia¹ prze­pro­wa­dzo­nego online przez pro­du­centa opro­gra­mo­wa­nia anty­wi­ru­so­wego AVG Tech­no­lo­gies. Zebrano odpo­wie­dzi od rodzi­ców i dzieci (w wieku 8 do 13 lat) z Nie­miec, Fran­cji, Wiel­kiej Bry­ta­nii, Czech, USA, Austra­lii, Kanady, Nowej Zelan­dii i Bra­zy­lii. Łącz­nie w ankie­cie wzięło udział 6117 respon­den­tów – dzieci i doro­słych. Jedna trze­cia ankie­to­wa­nych dzieci przy­znała, że uważa, iż rodzice sku­piają uwagę na tele­fo­nie komór­ko­wym rów­nie czę­sto, o ile nie czę­ściej, niż na nich. Około połowa dzieci (54 pro­cent) stwier­dziła, że rodzice zbyt czę­sto zer­kają na komórkę. Na liście moż­li­wych złych nawy­ków zwią­za­nych z gadże­tami i elek­tro­niką 36 pro­cent dzieci wybrało jako naj­waż­niej­szą odpo­wiedź, że tele­fony komór­kowe roz­pra­szają rodzi­ców pod­czas roz­mów. 32 pro­cent spo­śród dzieci, które się na to skar­żyły, przy­znało, że przez to czują się nie­ważne. Ponadto na pod­sta­wie ankiety stwier­dzono, że jedna czwarta bio­rą­cych w niej udział rodzi­ców chcia­łaby, aby ich dzieci rza­dziej korzy­stały z komó­rek. Nie­mal jedna trze­cia wszyst­kich ankie­to­wa­nych doro­słych (28 pro­cent) uznała, że sama nie daje w tej kwe­stii dobrego przy­kładu dzie­ciom.

Znamy to z wła­snego doświad­cze­nia: jeśli opo­wia­damy o czymś przy­ja­ciółce, a ta usta­wicz­nie bawi się komórką, nie czu­jemy się dobrze, nie czu­jemy, że my, a tym bar­dziej nasza opo­wieść, jeste­śmy dla niej ważni. Jak reagu­jemy? Wyco­fa­niem. Jeśli przy­jaźń jest dla nas istotna, może decy­du­jemy się poru­szyć ten temat z przy­ja­ciółką, jeśli nie – po pro­stu uzna­jemy, że nie warto się z tą osobą dzie­lić naszymi prze­my­śle­niami.

Zada­niem naszych dzieci nie jest wska­zy­wa­nie nam naszych wad i prze­wi­nień. Jeśli nie czują się dostrze­żone w trak­cie roz­mowy, po pro­stu się wyco­fują. Na zwie­rze­nia mogą liczyć wyłącz­nie ci rodzice, któ­rzy dają dziecku poczu­cie, że je zauwa­żają, widzą i rozu­mieją.

Obok sku­pie­nia na dziecku to wła­śnie cie­ka­wość jest moto­rem uważ­no­ści. Cie­ka­wość to jed­nak cecha, którą wielu doro­słych zatra­ciło. Dzieci potra­fią oka­zy­wać ją otwar­cie, dzi­wić się rze­czom i zja­wi­skom, które je inte­re­sują, zachwy­cać się. Cie­ka­wość przy­daje prze­ży­ciom i reak­cjom inten­syw­no­ści.

Potra­fię sku­pić się na dziecku, śle­dzić jego wypo­wie­dzi, reago­wać na nie z zain­te­re­so­wa­niem i oka­zy­wać odpo­wied­nie emo­cje. Jed­nak praw­dzi­wie zaj­mu­jąca dla obu stron roz­mowa rodzi się przede wszyst­kim wtedy, kiedy czuję cie­ka­wość: Co dokład­nie chce prze­ka­zać mój syn, mówiąc to, co wła­śnie powie­dział? Co kryje się za jego sło­wami? Dla­czego mówi o tym aku­rat w tej chwili?

Cie­ka­wość popy­cha mnie do zgłę­bia­nia tematu, wypływa z mojej wewnętrz­nej potrzeby. Chcia­ła­bym naprawdę zro­zu­mieć moje dziecko. Reaguję w kon­kretny spo­sób, ponie­waż moty­wuje mnie zain­te­re­so­wa­nie, a nie dla­tego, że uwa­żam, iż tak wypada.

Do cie­ka­wo­ści nikogo nie można zmu­sić. Każdy z nas ma inne obszary zain­te­re­so­wań, a zatem różne sprawy go fra­pują. Ktoś słu­cha chęt­nie muzyki elek­tro­nicz­nej, a jego pasja popy­cha go nawet do tego, że sam pró­buje two­rzyć. Kogoś znów inte­re­sują motyle, i cie­ka­wość jest dla niego moto­rem do zgłę­bia­nia wie­dzy o życiu i róż­no­rod­no­ści tych owa­dów. Żadna z tych osób nie mogłaby zapewne wykrze­sać z sie­bie podob­nego zain­te­re­so­wa­nia dla hobby dru­giej. Ist­nieją też ludzie zain­te­re­so­wani… innymi ludźmi. Uwiel­biają roz­ma­wiać z nimi, a treść tych roz­mów jest w zasa­dzie mniej istotna, bo nie cho­dzi o to, żeby coś kon­kret­nego omó­wić, ale o to, żeby zgłę­bić istotę roz­mówcy. Takie osoby są zazwy­czaj lubia­nymi kom­pa­nami, bo potra­fią dać nam poczu­cie, że jeste­śmy inte­re­sujący i ważni.

Jeśli spró­bu­jemy pomy­śleć o tym, czym się pasjo­nu­jemy, czego doty­czy nasza cie­ka­wość, zauwa­żymy, że ten temat momen­tal­nie wyzwala w nas falę szcze­gól­nej ener­gii. Jeśli uda nam się choć iskrę tej ener­gii prze­ka­zać naszym dzie­ciom pod­czas roz­mowy, inten­syw­ność kon­taktu zwięk­szy się. To naprawdę duża róż­nica, jeśli dia­log prze­biega w atmos­fe­rze wza­jem­nej uwagi, cie­pła, zaan­ga­żo­wa­nia, jeśli jest w nim choć szczypta cie­ka­wo­ści. Cie­ka­wość zachęca nas bowiem do tego, żeby pró­bo­wać naprawdę zro­zu­mieć drugą stronę. Jeśli jeste­śmy cze­goś cie­kawi, otwie­ramy się i – dobrze się bawimy! Chcemy cze­goś się dowie­dzieć, a pro­ces, który pro­wa­dzi do zdo­by­cia tej wie­dzy, daje nam radość. Roz­mowa nie jest przy­krym obo­wiąz­kiem – takie podej­ście i dla nas, i dla naszego roz­mówcy zrobi ogromną róż­nicę.

Zda­rzało mi się pro­wa­dzić nie­jedną roz­mowę, w roz­ma­itych sytu­acjach i kon­tek­stach, i kiedy zauwa­ża­łam, że się „nie klei”, sta­ra­łam się men­tal­nie prze­łą­czyć na inny tryb. Kiedy decy­do­wa­łam się zmie­nić swój sto­su­nek do roz­mowy i podejść do roz­mówcy z auten­tyczną cie­ka­wo­ścią, od razu zauwa­ża­łam zmianę. Dzięki mody­fi­ka­cji mojego nasta­wie­nia zmie­niał się także poziom otwar­to­ści roz­mówcy, a to z kolei poma­gało otwo­rzyć się mnie. Nie­raz myśla­łam o kimś, kto usiadł obok mnie na przy­ję­ciu: „O nie, na pewno się nie doga­damy…”, a potem pro­wa­dzi­łam z tą osobą naprawdę pasjo­nu­jący dia­log. Wszystko zale­żało wyłącz­nie ode mnie – czy jestem cie­kawa dru­giej osoby, czy chcę ją zro­zu­mieć. Jeśli tak, zawsze znaj­dzie się jakiś temat do roz­mowy – bo tak naprawdę toczy się ona wokół roz­mówcy.

Nie tylko dzieci chcą czuć się sza­no­wane i doce­niane, każdy tego potrze­buje. Każdy pra­gnie mieć poczu­cie, że druga osoba naprawdę stara się go zro­zu­mieć. Jeśli do tego zauwa­żamy, że naszemu roz­mówcy próby poro­zu­mie­nia spra­wiają praw­dziwą radość i że roz­mowa nie jest pro­wa­dzona wyłącz­nie z uprzej­mo­ści ani nie jest wymu­szona, może poja­wić się w niej głęb­szy wymiar i spra­wić, że zbli­żymy się do sie­bie.

Buduj zaufa­nie

Bli­skość mię­dzy rodzi­cami a dziećmi powstaje wtedy, gdy trak­tu­jemy potom­stwo w spo­sób otwarty i bez uprze­dzeń. Wyczu­wamy tę bli­skość, kiedy dzieci otwie­rają się przed nami i chcą z nami roz­ma­wiać. Czu­jemy zaufa­nie, któ­rym nas darzą.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: