- promocja
Jak się nie odchudzać - ebook
Jak się nie odchudzać - ebook
Poznaj najnowsze osiągnięcia naukowe stojące za długoterminowym sukcesem w odchudzaniu, dzięki nowej książce autora światowego bestsellera Jak nie umrzeć przedwcześnie. Co jeść, aby dłużej cieszyć się zdrowiem.
Wydaje się, że każdy miesiąc przynosi modę na nową dietę, jednak wskaźniki otyłości wciąż niepokojąco rosną, a wraz z nimi liczba chorób i problemów zdrowotnych. Autor, światowej sławy ekspert w dziedzinie żywienia, skupia się na najnowszych badaniach dotyczących głównych przyczyn i sposobów leczenia otyłości. W rewolucyjnej publikacji prezentuje kluczowe elementy idealnej diety odchudzającej – czynniki takie jak gęstość kalorii, indeks insulinowy i wpływ żywności na mikrobiom jelitowy – pokazując, że odżywianie roślinne ma kluczowe znaczenie w odchudzaniu.
Doktor Greger stworzył od podstaw najlepszy przewodnik dotyczący odchudzania, stosując ponadczasowe, proaktywne podejście, które jest w stanie sprostać każdemu trendowi. Pełna praktycznych porad i przełomowych badań dietetycznych publikacja położy kres odchudzaniu i zastąpi ciągłe zmagania z utratą wagi prostym, zdrowym i zrównoważonym stylem życia.
Dr Michael Greger - amerykański lekarz i autor zajmujący się tematyką zdrowia publicznego, znany z propagowania zdrowego stylu życia i diety roślinnej. Ukończył Uniwersytet Cornella. Jeden z założycieli Amerykańskiego Uniwersytetu Medycyny Stylu Życia. Nagrał ponad 2000 filmów o zdrowiu, które są nieodpłatnie dostępne na jego stronie NutritionFacts.org
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8143-656-4 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W GŁĄB KRÓLICZEJ NORY
Gdyby istniał jakiś bezpieczny, prosty, pozbawiony skutków niepożądanych sposób na zapobieganie otyłości, z pewnością już byśmy o nim wiedzieli, czyż nie?
Ja nie mam tej pewności.
Szacuje się, że zanim wiedza uzyskana na podstawie badań naukowych zostanie włączona do praktyki klinicznej, mija średnio 17 lat1. W mojej rodzinie brzemiennym w skutki przykładem działania tej prawidłowości są choroby układu krążenia. Już dziesiątki lat temu w jednym z najbardziej prestiżowych pism medycznych na świecie ukazała się publikacja, w której dr Dean Ornish i jego współpracownicy przedstawili dowody, że naszą główną przyczynę zgonów da się leczyć za pomocą samej diety i zmiany stylu życia2 – niestety to fenomenalne odkrycie zostało wówczas całkowicie zignorowane3. Nawet teraz z powodu chorób układu krążenia co roku umierają setki tysięcy Amerykanów, choć od 30 lat wiemy, że jest to proces, który da się zatrzymać, a wręcz odwrócić. Widziałem to na własne oczy.
Takimi metodami jeden ze współczesnych Ornisha, Nataniel Pritikin, wyleczył ze schyłkowej niewydolności serca moją kochaną babcię. Miała 65 lat, gdy medycyna wydała na nią wyrok śmierci, ale – dzięki zdrowemu odżywianiu – przeżyła ich jeszcze 31 i miała czas nacieszyć się sześciorgiem wnucząt, z których jednym byłem ja.
Jeśli sposób na zabójcę numer jeden tylu kobiet i mężczyzn można było przegapić i zagubić w jakiejś króliczej norze, to co jeszcze skrywa literatura medyczna? Poszukiwanie odpowiedzi stało się moją życiową misją. Głównie po to poszedłem na studia medyczne i założyłem NutritionFacts.org.
A więc być może remedium na otyłość – tak jak na choroby układu krążenia – już istnieje? To właśnie miałem zamiar odkryć.
Jest jeden problem: nienawidzę książek o odchudzaniu. Więcej: nienawidzę książek o odchudzaniu, których autorzy udają, że nienawidzą książek o odchudzaniu, choć z lubością powtarzają takie same absurdy. Ta książka jest dla osób, które chcą faktów – nie wypełniaczy, wytworów fantazji czy gadki szmatki. Jeśli oczekujesz osobistych świadectw i zdjęć „przed i po”, to czytasz niewłaściwą pozycję. Tam, gdzie są dowody, nie potrzeba anegdot. Pewien harwardzki socjolog nauki nazywa argumentację za pomocą anegdot „celową próbą konstruowania wiarygodności”4. Cóż, jeśli nie stoi za tobą nauka, jedyne, czym dysponujesz, to „historie sukcesu”.
Mnie nie interesują pojedynki na anegdoty ani dietetyczne dogmaty, przekonania czy opinie. Interesuje mnie nauka. Gdy w grę wchodzą życiowej wagi decyzje dotyczące czegoś tak ważnego jak zdrowie twoje i twoich bliskich, to dla mnie istnieje tylko jedno pytanie: co na ten temat mówią aktualne najwyższej jakości dane naukowe. To właśnie starałem się zawrzeć w tej książce.
Książki o odchudzaniu często oferują pseudonaukowy bełkot w przebraniu nauki. Jak nieprzygotowany czytelnik ma odróżnić jedno od drugiego i wybrać coś spomiędzy konkurujących ze sobą twierdzeń? Nic dziwnego, że ludzie chętnie garną się do autorytetów; po prostu chcą, by ktoś zdecydował za nich. Jednak nikt nie rodzi się z gotową wiedzą – czytelnik ma prawo wiedzieć, skąd autorzy czerpią informacje, które mu serwują, i samodzielnie sprawdzić ich prawdziwość oraz wiarygodność pochodzenia. Dlatego zaplecze naukowe wolę prezentować w formacie wideo na mojej stronie internetowej, gdzie mogę pokazać oryginalne dane oraz linki do pobrania wszystkich źródeł. A w tej książce starałem się cytować każde istotne ustalenie stanu faktycznego.
Moim celem było stworzenie oksymoronu: książki o odchudzaniu opartej na faktach.
STRZEŻ SIĘ, KONSUMENCIE
Chyba żaden inny obszar problematyki zdrowia publicznego nie jest tak zniekształcony przez oszustwa i dezinformację jak żywienie. Niezliczone przekłamania powodują, że społeczeństwo traci ogromne sumy, a także zdrowie.
– Konferencja Białego Domu na temat żywności, żywienia i zdrowia5
Wkurza was aktualny polityczny klimat, w którym królują alternatywne fakty i kabiny pogłosowe? Witajcie w klubie. Cała budowla przemysłu dietetycznego została wzniesiona na fundamentach fałszywych danych. Jeszcze na długo przed erą postprawdy w dziedzinie nauki o żywieniu roiło się od wierutnych kłamstw, a jedną z najgorszych plag są chyba poradniki dietetyczne. „Jakże często najbardziej hałaśliwe ekstremistyczne głosy zagłuszają te merytoryczne”, napisali na ich temat dwaj znani profesorowie, eksperci w dziedzinie żywienia. „Chodzi przecież także o pieniądze”6.
I to o duże pieniądze. Co miesiąc mamy nową modną dietę, nową rewelacyjną metodę odchudzania – i każda kolejna się sprzeda, bo żadna nic nie da. Przemysł dietetyczny może przynosić nawet 50 miliardów rocznie, a jego model biznesowy opiera się na powracających klientach7. Udręczeni poczuciem winy i nienawiścią do siebie z powodu coraz to nowych porażek, ludzie dosłownie ustawiają się w kolejce, by znów dać się nabrać. Mam nadzieję, że moja książka pomoże przerwać błędne koło i skończyć z tymi bzdurami.
Poza korupcyjnym wpływem interesów handlowych jest jeszcze ideologia. Zbyt często autorzy książek na temat odchudzania raczej zaciemniają, niż objaśniają, dobierają fakty tak, by pasowały do ulubionej teorii, a pozostałe ignorują – zgodnie z przyjętym założeniem. Jest to przeciwieństwo podejścia naukowego. Według zasad prawdziwej nauki wnioski wynikają z uzyskanych dowodów, nie na odwrót. Niestety nawet trzymanie się sprawdzonego specjalistycznego piśmiennictwa nie wystarcza. Zamieszczony w „The New England Journal of Medicine” artykuł o mitach związanych z otyłością zawiera konkluzję, że także w pismach medycznych „przeważają fałszywe i pozbawione oparcia naukowego subiektywne przekonania”8. A skoro tak, to jedynym sposobem dotarcia do prawdy jest zanurzenie się w tej problematyce tak głęboko, by dotrzeć do źródeł i samodzielnie studiować oryginalne prace, zamiast przyjmować za dobrą monetę oceny recenzentów. Tylko kto ma na to czas? Na temat otyłości istnieje ponad pół miliona publikacji, a każdego dnia pojawia się setka nowych. Nawet naukowcy pracujący wyłącznie na tym polu mogą nie być w stanie śledzić na bieżąco niczego poza swoją wąską podspecjalizacją. I tu właśnie jest miejsce na to, co robi NutritionFacts.org. Co roku przeczesujemy za was dziesiątki tysięcy badań. To praca, do jakiej zostałem stworzony. Mój zespół i ja mieliśmy możliwość naprawdę wytężyć mięśnie, a im bardziej bolały, tym dalej sięgaliśmy, tym lepiej zdawaliśmy sobie sprawę z wartości tego wysiłku. Nawet „banalne” pytania dotyczące odchudzania, na przykład: czy powinno się jadać śniadania, czy rezygnować z nich, albo czy lepiej jest ćwiczyć przed posiłkami czy po nich, przeradzały się w ogromne projekty badawcze wymagające przeczytania tysięcy artykułów. A skoro nasz niezmordowany zespół miał trudności z przeszukaniem tych stosów literatury, praktykujący lekarz nie miałby na to żadnych szans, a laik zagubiłby się kompletnie. Czy jesteś skrajnie otyły, czy po prostu masz nadwagę jak przeciętny Amerykanin, czy twoja sylwetka jest idealna i taką chcesz utrzymać, naszym celem jest udostępnienie ci każdej metody, każdego potencjalnego udoskonalenia sztuki optymalnej kontroli wagi, poczynając od samych podstaw.
Wszedłem w ten projekt z zamiarem stworzenia destylatu najwyższej jakości wiedzy, ale ku mojej ogromnej radości odkryłem przy okazji mnóstwo fantastycznych nowych narzędzi i metod. Rzeczywiście dokopaliśmy się do istnego skarbca zakurzonych danych, jak tych o udowodnionym w randomizowanych podwójnie ślepych badaniach działaniu popularnych przypraw – w minimalnym stopniu przyspieszającym utratę wagi. W świetle tak niewielkich spodziewanych korzyści nic dziwnego, że te badania nigdy nie ujrzały światła dziennego. Udało nam się jednak przedrzeć przez istniejącą bazę danych naukowych i zaproponować nowatorską metodę eliminowania tkanki tłuszczowej. Metoda ta zdaje się mieć mocne podstawy teoretyczne, lecz nigdy nie została poddana praktycznej próbie, najpewniej dlatego, że nikt dotąd o tym nie pomyślał. Nie da się też na niej zarobić, ale jedyne korzyści, jakie mnie osobiście interesują, to korzyści zdrowotne moich czytelników. Dlatego też oddaję na cele dobroczynne 100 procent honorariów, jakie otrzymuję z płyt, wystąpień publicznych i książek, także tej, którą macie przed sobą. Chcę tylko zrobić dla wszystkich rodzin to, co Pritikin zrobił dla mojej.WPROWADZENIE
CZASAMI WIĘCEJ ZNACZY LEPIEJ
Mój agent literacki oświadczył mi, że nikt nie będzie czytał grubej książki o odchudzaniu. Ludzie chcą książek cienkich, szczupłych jak ich wymarzona przyszła sylwetka. Przykro mi, że nie spełniam oczekiwań, ale nic na to nie poradzę. Chciałem udokumentować i poprzeć faktami naukowymi każdą wskazówkę, sztuczkę, korektę i każde posunięcie, a dzięki temu udostępnić wszelkie możliwe korzyści moim czytelnikom – i tym otyłym, i tym z nadwagą, i tym, którzy po prostu chcą zachować idealną dla nich masę ciała. W mojej książce omawiam wszystko – od utrzymywania zdrowej mikroflory jelitowej po sterowanie własnym metabolizmem dzięki wykorzystaniu chronobiologii, dostrajania pór posiłków do rytmów dobowych organizmu. Każda jej część mogłaby stanowić osobną pozycję. Faktem jest, że dla każdego z poruszonych tematów staraliśmy się zgromadzić materiały objętości dobrej książki, a potem z najbardziej obiecujących strategii wyekstrahować najbardziej przekonujące i realnie możliwe do wprowadzenia w życie konkluzje. W rezultacie to właściwie 40 książek streszczonych w jednej. Tych, którzy teraz ważą w rękach egzemplarz i myślą: „To to ma być streszczenie?”, chciałbym pocieszyć, że mogą zaliczyć sobie lekturę jako dodatkowe ćwiczenie oporowe.
Zależało mi na uwzględnieniu wszystkich detali, tak aby podejmowane przez was decyzje dotyczące zdrowia były jak najbardziej świadome, ale zawsze możecie przeskoczyć do zamieszczonego na końcu każdej z części podsumowania i rekomendacji. Chciałem jasno i precyzyjnie przedstawić, jak doszedłem do każdej z tych rekomendacji, ale nie zamierzam być niczyim dietetycznym guru. Nie chcę, byście przyjmowali cokolwiek na wiarę, ale żebyście opierali się na faktach. W _Odnośnikach_ zamieściłem adres internetowy i kod QR dla pełnej listy prawie pięciu tysięcy cytatów przywołanych w całej książce. Zaletą przedstawienia ich online (poza odchudzeniem książki o 500 stron i oszczędzeniem kilku drzew) jest możliwość przekierowania czytelnika bezpośrednio do źródła, umożliwienie mu pobrania PDF-a i samodzielnego zapoznania się z cytowaną pracą. Niektóre z moich wniosków są naukowymi pewniakami, inne zaś mogą być nieco mniej oczywiste; starałem się, by ta różnica była zawsze widoczna. Dzięki temu czytelnik może wyrobić sobie własne zdanie i zdecydować, czy wprowadzić daną wskazówkę w życie. Jeśli jakieś dane na poparcie określonej rekomendacji was nie przekonują, po prostu ją sobie darujcie. Korzyść z przedstawienia całości jest taka, że sami możecie wybrać. Jak to ujął słynny uczony Carl Sagan (nawiasem mówiąc, mój kolega z sąsiedniego pokoju w akademiku Cornell!): „Nauka sama w sobie nie podpowie człowiekowi żadnego przedsięwzięcia, ale z pewnością może wskazać potencjalne konsekwencje podjęcia rozmaitych działań, które ma do wyboru”.9
PODLICZ SIĘ
Zanim zagłębimy się w temacie, zastanówmy się, co to w gruncie rzeczy znaczy, że ktoś ma nadwagę czy jest otyły. Najprościej rzecz ujmując, nadwaga oznacza, że osoba ta ma za dużo tkanki tłuszczowej, natomiast otyłość – że ma o wiele za dużo tkanki tłuszczowej. Technicznie nadwagę definiuje się jako BMI między 25 a 29,9. BMI między 18,5 a 24,9 uważa się za wykładnik „wagi idealnej”. Ustalenie BMI jest dość łatwe: można sięgnąć po jeden z internetowych kalkulatorów albo wziąć do ręki zwykły kalkulator i policzyć samodzielnie. W tym celu należy podzielić swoją masę ciała w kilogramach przez wzrost w metrach podniesiony do drugiej potęgi. Na przykład jeśli ważysz 90 kg i masz 1,80 m wzrostu, to będzie 90 ÷ (1,8 × 1,8) = 27,8, wartość BMI wskazująca, że niestety masz wyraźną nadwagę. My, medycy, zwykliśmy uznawać za normę wartość BMI poniżej 25. Z przykrością muszę stwierdzić, że to już przestało być normą. W Stanach Zjednoczonych pod koniec lat 80. XX wieku normą stała się nadwaga10 i od tego czasu sytuacja systematycznie się pogarsza11.
CZY KALORIA RÓWNA SIĘ KALORII?
Teraz, gdy już wiemy, gdzie w spektrum wagi od optymalnej do chorobliwie dużej przebiegają granice, przyjrzyjmy się pewnym podstawowym założeniom. Pogląd, że kaloria z jednego źródła sprzyja tyciu tak samo, jak kaloria z każdego innego, jest szeroko rozpowszechniany przez przemysł spożywczy jako sposób na zdjęcie z siebie odpowiedzialności. Coca-Cola miała nawet reklamę, w której podkreślała to jako „prosty zdroworozsądkowy fakt”12. Jak to ujął szef wydziału nauk o żywieniu na Uniwersytecie Harvarda, głównym argumentem tej branży jest to, że „nadmierne spożycie kalorii pochodzących z marchwi nie będzie się różniło od nadmiernego spożycia kalorii w postaci słodzonych napojów gazowanych”13. A jeśli kaloria jest po prostu kalorią, to jakie ma znaczenie, czym się żywimy?
Weźmy przykład marchwi i coca-coli. Choć prawdą jest, że w ściśle kontrolowanych badaniach laboratoryjnych 240 kcal pozyskanych z marchwi – 10 sztuk – będzie miał taki sam wpływ na bilans kaloryczny jak 240 kcal z butelki coli14, jednak to równanie nie wytrzymuje próby realnego życia. Płynne kalorie można wychłeptać w czasie krótszym niż minuta, ale zjedzenie 240 kalorii w postaci marchewek może zająć człowiekowi ponad 2,5 godziny ciągłego żucia (zmierzone)15. Może to skutkować nie tylko bólem żuchwy; 240 kcal to około pięciu szklanek – niewykluczone, że w ogóle nie pomieszczą się w żołądku. Jak wszystkie żywnościowe produkty roślinne, marchewki zawierają błonnik, który zwiększa objętość pożywienia bez dodatkowego ładunku kalorycznego. Co więcej, nie zdołasz nawet przyswoić sobie wszystkich kalorii znajdujących się w marchwi. Każdy, kto kiedykolwiek jadł kukurydzę, może potwierdzić, że fragmenty pokarmu roślinnego potrafią przelecieć niezmienione przez cały przewód pokarmowy razem ze wszystkimi zawartymi w nich kaloriami. Kaloria znikająca w muszli klozetowej jest bez wątpienia taką samą kalorią, jak każda inna, ale nie odłoży ci się w biodrach.
Jeszcze bliższy może wydać się przykład płatków śniadaniowych Cheerios w porównaniu z Froot Loops. Jak podkreśla do upojenia firma Kellogg’s, ich froot loops mają mniej więcej tyle samo kalorii, co jakoby prozdrowotne cheerios konkurencji. A więc dlaczego Tukan Sam został wywołany do tablicy? (Byłem biegłym w sprawie sądowej przeciwko producentom słodzonych płatków śniadaniowych, więc poznałem te argumenty z pierwszej ręki). Tak, oba rodzaje płatków mogą mieć taką samą kaloryczność, ale trzeba jeszcze wziąć pod uwagę stymulujący łaknienie wpływ wysokiej zawartości cukru16. W eksperymencie, w którym dzieciom naprzemiennie oferowano płatki bardzo słodkie i mniej słodkie, gdyby zjadały więcej cheerios niż froot loops, mogłyby spożyć więcej kalorii, ale stało się coś odwrotnego. Dzieci brały sobie i zjadały przeciętnie o 77 procent więcej słodszych płatków. A więc nawet przy porównywalnej kaloryczności jedzenie wysokosłodzonych płatków może prowadzić do niemal podwojenia liczby przyjętych kalorii17. Może i w laboratorium kaloria równa się kalorii, ale w realnym życiu bynajmniej. Jak się przekonacie, ta sama porcja kalorii spożyta o różnych porach dnia, przy innym rozkładzie posiłków, po różnej długości śnie może przełożyć się na różne ilości tkanki tłuszczowej. Chodzi nie tylko o to, co jemy, ale także jak i kiedy. A ten sam wynik na wadze może mieć różne znaczenie w zależności od rodzaju diety czy też okoliczności. Możesz ważyć mniej, ale gromadzić więcej tkanki tłuszczowej w sytuacji odwodnienia lub utraty masy mięśniowej. A więc rzecz nie tylko w tym, ile kalorii spożywasz, a ile tracisz, i żeby mniej jeść, a więcej się ruszać. Omawiam to dalej na przykładzie słynnej serii badań więźniów z Vermont, które wykazały, że w zależności od rodzaju pożywienia podawanego uczestnikom czasami do uzyskania takiego samego przyrostu wagi potrzeba było aż 100 tysięcy kalorii więcej. Dowiecie się więc, jak udało im się skutecznie spowodować zniknięcie 100 tysięcy kalorii. Ale nie wybiegajmy za daleko.
HISTORIA DETEKTYWISTYCZNA W CZTERECH CZĘŚCIACH
W części I zaczynam od opisu narastającego problemu otyłości – przyczyn, konsekwencji i dotychczas stosowanych rozwiązań. Odpowiadam w niej na pytania takie jak: _Co wywołało eksplozję tycia, która zaczęła się pod koniec lat 70. XX wieku? Czy nadwaga naprawdę jest tak groźna dla zdrowia, jak „wszyscy” mówią? A co można powiedzieć o bezpieczeństwie i skuteczności metod niezwiązanych ze stylem życia, takich jak zmniejszanie pojemności żołądka, leki odchudzające i suplementy?_ Następnie, mając na celu stworzenie od zera optymalnej strategii, całą część II poświęciłem analizie elementów, które mogłyby wejść w skład idealnego przepisu na pozbycie się tkanki tłuszczowej. W części III zobaczymy, jak wszystkie znajdujące się w obiegu diety stoją w sprzeczności z tą listą, i wspólnie skomponujemy zbiór głównych zasad zdrowego i trwałego odchudzania. Dostaniecie także narzędzia do oceny wszystkich najnowszych z nowych diet, nawet tych, które jeszcze się nie pojawiły. Dalej idą wspomagacze. W części IV odsłaniam wszystkie sztuczki i chwyty służące przyspieszeniu utraty wagi, owoc mojego wieloletniego przeszukiwania literatury medycznej. Dzięki nim można zmodyfikować dowolną dietę w taki sposób, by zmaksymalizować rozkład tkanki tłuszczowej. Ułożyłem z nich prostą codzienną listę kontrolną, z której każdy może sobie wybrać własne portfolio metod najlepszych dla siebie. I uwaga, przestrzegam przed przechodzeniem od razu do tej części i poprzestaniem na tych szybkich korektach przy jednoczesnym zachowaniu dotychczasowych nawyków byle jakiego jedzenia. Choć w rzeczy samej istnieją różne sposoby na spożywanie tych samych produktów, ale z lepszymi efektami, moje wspomagacze mają zdecydowanie służyć jako dodatki do ogólnie zdrowego jadłospisu. W części końcowej odnoszę się do wszystkich palących pytań na temat spalania tłuszczu. Jak najlepiej ćwiczyć, aby uzyskać maksymalną utratę wagi? Jak bezpiecznie stymulować przemianę materii? Jaka jest optymalna dawka snu? Co mówi nauka o dietach ketogenicznych, przerywanym poście i treningu interwałowym o wysokiej intensywności? Przedstawiam również czytelnikom pewne szczególne rodzaje pokarmów, które spełniają podwójną rolę: blokerów wchłaniania tłuszczu i spalaczy tłuszczu oraz blokerów wchłaniania skrobi i środków hamujących łaknienie. A czy wiedzieliście na przykład, że różny czas, częstotliwość i kompozycja posiłków też mają znaczenie? Są nawet produkty zapobiegające spowalnianiu metabolizmu, czyli blokujące mechanizm, za pomocą którego organizm przeszkadza nam w odchudzaniu.
Sceptyczni? I słusznie! Ja też byłem sceptyczny. Wszedłem w to, myśląc, że skończy się na wyszydzeniu znachorskich sztuczek z olejkiem wężowym i tym podobnymi oraz zaoferowaniu mniej więcej standardowej wiedzy o gubieniu kalorii i pożytkach z siłowni. Wyobrażałem sobie, że tym, co wyróżni moją pracę spośród innych, będzie wszechstronne potraktowanie tematu i głębokie zakorzenienie w nauce. Liczyłem, że moja książka będzie w pewien sposób unikatowa, ale raczej jako pozycja referencyjna niż rewolucyjna. Z pewnością nigdy nie myślałem, że natknę się na jakąś nowatorską strategię odchudzania. Po prostu nie zdawałem sobie sprawy, jak wiele nieznanych dotąd dróg otworzy się dzięki nowemu spojrzeniu na tak wiele aspektów ludzkiej fizjologii. Wiązanie tych najrozmaitszych, najdoskonalszych nici, by utkać z nich wzór odchudzania oparty na najlepiej udokumentowanych dowodach naukowych, było niezwykle ekscytujące. Przedsięwzięcie gigantyczne, ale jakże satysfakcjonujące. Czasem ktoś pyta mnie, dlaczego nie wyjadę na wakacje albo choćby nie zrobię sobie wolnego dnia. Muszę wtedy tłumaczyć, że całe moje życie to jedne wielkie wakacje. Jestem szczęśliwy, że mogę przeznaczać swój czas na pomaganie ludziom, a przy tym robię to, co sprawia mi radość: uczę i dzielę się. Nie wyobrażam sobie, bym mógł zajmować się czymś innym.