- promocja
Koty - ebook
Koty - ebook
Poznaj sekretne życie kotów!
Oto idealna książka dla każdej rodziny, która żyje z kotem pod jednym dachem lub takiej, która myśli o przygarnięciu pierwszego pupila.
Sekrety życia kotów zdradza ekspert od zwierząt domowych – dr John Bradshaw – autor bestsellerowych poradników o psach i kotach. W tej zbeletryzowanej formie przedstawia młodym czytelnikom codzienne życie kotki Libby.
Dołącz do Libby, podczas dnia, który kotka spędza samodzielnie na zewnątrz, a także w domu ze swoją rodziną. Używając nosa i pamięci Libby zwiedza okolicę, sprawdza, gdzie jest bezpieczna, a których miejsc powinna unikać.
Dowiedz się, jak właścicielka kotki pomaga jej, czuć się komfortowo w domu, bawiąc się z nią i ucząc, gdzie może drapać lub jak używać klapki w drzwiach.
Spędź dzień z Libby i poznaj wszystkie sekrety swojego wąsatego przyjaciela!
Dr John Bradshaw – specjalista od zwierząt domowych – pokazuje, jak wygląda świat oczami kota.
W serii dostępna jest także książka o kotach pt. Psy. Zrozumieć najlepszego przyjaciela.
Wiek 9–12 lat
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8252-158-0 |
Rozmiar pliku: | 6,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jest piąta, jesienny poranek na zwyczajnej ulicy na obrzeżach miasta. Słońce jeszcze nie wzeszło. Furgonetka mleczarza wyjeżdża zza rogu, a jej reflektory na moment oświetlają dwoje zielonych oczu na szczycie murku. Mglisty kształt przebiega drogę, a potem znika między domami.
Poznajcie Libby. To czteroletnia czarno-biała kotka. Właśnie wybrała się na obchód okolicy, zanim zrobi się zbyt duży ruch. Libby jest dość lękliwym kotem i nie lubi niespodzianek, więc godzina przed świtem to jedna z jej ulubionych pór na wyjście na zewnątrz. Jest jednak przyzwyczajona do mleczarza i nie przejmuje się tym, że jej błyszczące oczy mogą ją zdradzić.
Dlaczego oczy Libby świecą w ciemności? Twoje tego nie robią! Dzieje się tak, ponieważ kocie oko musi wpuszczać jak najwięcej światła, żeby zwierzę widziało, dokąd iść nocą. Kiedy ty na coś patrzysz, dużej części światła, które dociera do oczu, twój mózg nie wychwytuje i ono po prostu rozprasza się w czaszce. Koty – ale także lisy i wiele innych zwierząt, które poruszają się w mroku – mają swego rodzaju lustro z tyłu oczu (tak zwane _tapetum lucidum_), które daje mózgowi drugą szansę na złapanie światła. Świecące w ciemności oczy to właśnie światło, które odbija się od tej błony. Straszne? Nie, jeśli jesteś kotem. To tylko część codziennego życia – a raczej conocnego życia.
Oczy kotów są wyjątkowe również pod innymi względami, dzięki czemu widzą w ciemności zdecydowanie lepiej od nas. W porównaniu z wielkością głowy kocie oczy są ogromne, są prawie tak duże jak nasze. A ich źrenice (to czarny okrąg pośrodku) mogą stać się znacznie większe od naszych, szczególnie w nocy, więc mogą wpuszczać dużo światła.
Libby jest teraz na tyłach domów i w drodze do siebie przemyka po kolejnych murkach. Pamięta, że za jednym z ogrodzeń czasem biega pies, więc zanim zeskoczy z murku, uważnie nasłuchuje, żeby sprawdzić, czy już go wypuszczono. Nie poruszając głową, odwraca każde ucho w bok, jedno w lewo, drugie w prawo. Sterczące uszy kota mogą być skierowane w niemal dowolnym kierunku, dzięki czemu może się on dowiedzieć, skąd dochodzi dźwięk i jak daleko jest jego źródło. Nasze uszy też są niczego sobie, ale słyszelibyśmy znacznie lepiej, gdybyśmy umieli poruszać nimi niezależnie (może spróbujesz to zrobić?).
Libby słyszy teraz tylko pisk wracającego do domu nietoperza, zmęczonego nocnym łapaniem ciem, który nie może się doczekać całodziennego snu głową w dół pod dachem starego kościoła. Do kocich uszu dociera wiele bardzo wysokich dźwięków, które potrafią usłyszeć wrażliwe uszy dzieci, ale dorosłych już nie.
Nie ma śladu psa, więc Libby zeskakuje z murku i cichutko sunie przez mokrą trawę, a potem przeciska się przez szczelinę w ogrodzeniu i już jest we własnym ogrodzie. A raczej w ogrodzie swojej opiekunki. Libby uważa bowiem, że „należy” do niej kilka ogrodów. Murki i płoty nie są dla kota barierą, tylko ciekawymi miejscami do zwiedzania lub do ukrywania się za nimi.
Różnokolorowe kocie futerka
Libby ma czarno-białą sierść: przeważnie czarną, ale z kilkoma białymi łatami. Jej białe skarpetki pochodzą od matki, która wyglądała zupełnie jak ona. Wiele kotów ma odwrotnie – są głównie białe z kilkoma czarnymi łatami, co oznacza, że zarówno mama, jak i tata mieli coś białego.
Każdy kot może mieć białe skarpetki, nie tylko czarne (chociaż czarno-białe wyglądają bardzo elegancko). Czarne koty są dość powszechne, ale najczęstszym umaszczeniem kotów domowych i wszystkich dzikich kotów jest bury pręgowany. Dzikie koty i niektóre koty domowe mają wąskie pręgi w kolorach ciemno- i jasnobrązowym (czasami mówi się, że to wzór tygrysi), ale pręgowane koty domowe najczęściej mają brązowe umaszczenie z czarnymi spiralami i pierścieniami, które nazywa się wzorem klasycznym.
Koty szylkretowe – najczęściej są to kotki – mają rudą sierść z czarnymi lub brązowymi łatami. Rude elementy często pochodzą od taty, a brązowe od mamy. Zamiast zmieszać się ze sobą, tworząc umaszczenie rudo-brązowe, łaty pojawiają się losowo na całej sierści kota, w czym przypomina patchworkową kapę. Szylkret, przeważnie u kotek, może mieć także dodatek białego. O takiej kotce mówi się tricolorka.
ZAGUBIONA I ODNALEZIONA
Libby mieszka z pewną nauczycielką. Wszyscy w szkole nazywają ją „panią Lewis”, więc tak będziemy o niej mówić i tu. Pani Lewis mieszka z Libby i swoją adoptowaną córką Mavis (w skrócie Mae). Libby nie obchodzi, jak będziemy się do niej zwracać, koty nie przywiązują wagi do imion.
To pani Lewis nadała Libby imię. Pani Lewis od dawna chciała mieć kota, ale zawsze myślała, że jest zbyt zajęta nauczaniem, ocenianiem prac domowych, wyjeżdżaniem na wakacje z przyjaciółmi i wieloma innymi rzeczami (i to wszystko, zanim w ogóle pojawiła się Mae). Pewnego dnia zauważyła chudą kotkę przyczajoną na końcu jej ogrodu. Następnego dnia kotka znów tam była i tym razem miauknęła do pani Lewis. Miauczenie brzmiało tak, jakby mogło oznaczać: „Nakarm mnie!”, a pani Lewis i tak myślała o przygotowaniu sobie tuńczyka z puszki na kolację, więc poszła do domu, otworzyła puszkę i nałożyła trochę na spodek.
Kilka minut później zdała sobie sprawę, że będzie musiała zmienić plany w kwestii kolacji, ponieważ kotka miała ogromny apetyt! Gdy spodeczek był pusty, kotka zniknęła, ale następnego dnia wróciła po więcej jedzenia. Zjawiła się też następnego dnia i następnego.
Wkrótce pani Lewis i kotka zaprzyjaźniły się i zaczęły razem przesiadywać w ogrodzie, choć pani Lewis nie wpuszczała jej do środka, bo sądziła, że kotka musi mieć gdzieś w pobliżu swój prawdziwy dom. Ale kotka wciąż wracała, więc pewnego dnia pani Lewis wyjęła telefon i zrobiła jej zdjęcie. Wieczorem wydrukowała sporo ogłoszeń z napisem „Czy to twój kot?”, a następnego dnia porozwieszała je po okolicy.
Ale nikt się nie zgłosił. Kotka naprawdę się zgubiła.
Pani Lewis zdecydowała więc, że adoptuje kotkę. Kot domowy potrzebuje imienia, a pani Lewis, będąc wykształconą osobą, uważała, że każdy kot powinien mieć właściwe kocie imię. Kiedy wpisała „kot” w wyszukiwarkę internetową, pierwszą rzeczą, jaką odkryła, była informacja, że na całym świecie istnieje ponad trzydzieści różnych odmian kotów. Niektóre są dobrze znane, jak lew, tygrys, lampart i gepard, głównie dlatego, że są duże i dzikie.
Ale istnieje wiele mniejszych kotów.
Niektóre mieszkają na szczytach gór, inne żyją na bagnach, pływają i łowią ryby.
Wszystkie jednak żyją samotnie i przeważnie stronią od ludzi. Jest tylko jeden gatunek kota, który postanowił zamieszkać z ludźmi, a ponieważ został odkryty na terenach Libii, kraju w Afryce Północnej, stał się znany jako dziki kot libijski (albo nubijski). Jakieś cztery tysiące lat temu kilka libijskich kotów, które mieszkały w Egipcie (w sąsiednim kraju), zmieniło zachowanie. Zamiast mieszkać samotnie, jak robili to ich przodkowie, uznały, że warto nawiązać przyjaźń z ludźmi. Stopniowo na przestrzeni setek lat te wyjątkowe koty przemieniły się w zwierzęta domowe. Pani Lewis spodobała się ta historia tak bardzo, że postanowiła nazwać swoją nową przyjaciółkę Libby na cześć kraju, w którym mogli mieszkać jej przodkowie.
Wróćmy do naszej opowieści. Jest już dość jasno i Libby decyduje, że pora na śniadanie.
Przechodzi przez kocią klapkę w drzwiach wejściowych, mija swoją pustą miskę, przechodzi obok stosu podręczników szkolnych na podłodze w korytarzu, wspina się po schodach i wchodzi do sypialni swojej opiekunki. Wskakuje na łóżko i zaczyna głośno mruczeć, żeby obudzić panią Lewis.
Koty mają dwa rodzaje mruczenia. Jeden jest głośny i trochę chrapliwy. Niektórzy uważają, że pod dźwiękiem samego mruczenia słyszą również coś, co przypomina płacz dziecka. Koty używają tego mruczenia, gdy chcą, aby ich opiekunowie coś dla nich zrobili – i to TERAZ, nie za kilka minut! Drugi rodzaj mruczenia jest znacznie łagodniejszy i oznacza: „Nie ruszaj się, jestem tu szczęśliwy”. Kocięta mruczą w ten sposób, gdy chcą, żeby ich mamy leżały spokojnie i je karmiły, a ich mamy odpowiadają tym samym mruczeniem, żeby kocięta się zrelaksowały i najadły.
I oczywiście koty domowe mruczą, gdy tulą się do swoich ulubionych ludzi.
Pani Lewis zna to aż za dobrze. Wie, że jeśli spróbuje zignorować naglące mruczenie Libby, ta wkrótce kilka razy ją pobodzie, a potem poliże po twarzy szorstkim językiem. Wstaje więc z łóżka, wkłada szlafrok i schodzi na dół, żeby napełnić miskę Libby. Robi sobie filiżankę herbaty, podczas gdy Libby je, a potem wraca na górę, żeby obudzić Mae.
Mae mieszka z panią Lewis dopiero od paru lat. Urodziła się w Indiach i nie wie, kim byli jej prawdziwi rodzice. Jej najwcześniejsze wspomnienie dotyczy życia na ulicach dużego miasta, później mieszkała w sierocińcu z wieloma innymi zagubionymi dziećmi.
Aż pewnego dnia przyjechała pani Lewis, szukając małej dziewczynki, która mogłaby z nią zamieszkać. Pani Lewis zatrzymała się w hotelu w pobliżu sierocińca i codziennie widywała z Mae, żeby mogły się naprawdę dobrze poznać. Kilka tygodni później, kiedy wszystkie dokumenty zostały podpisane, Mae i pani Lewis wsiadły w samolot powrotny do Anglii. Z początku Anglia wydawała się Mae bardzo dziwna – i zimna! – ale do jej klasy chodziły inne dziewczynki, które wyglądały jak ona, ponieważ ich rodzice urodzili się w Indiach, więc dość szybko przestała czuć się nieswojo (ale nadal nie lubi angielskiej zimy!). I oczywiście poznała Libby, a kotka przypomina jej o kotach, które mieszkały przy sierocińcu.SIKANIE I KUPA (ORAZ SKAKANIE)!
Tymczasem Libby właśnie skończyła śniadanie i musi zrobić kupę. Niektóre koty załatwiają się na dworze, często w sąsiednim ogrodzie, ale pani Lewis nie chce denerwować sąsiadów, więc gdy tylko zdecydowała się zatrzymać Libby, kupiła kuwetę. Libby początkowo jej nie używała, ale pani Lewis przeczytała, że niektóre żwirki są lepsze od innych, więc wypróbowała kilka różnych rodzajów. Okazało się, że Libby nie lubi tych gruboziarnistych, bo bolą ją łapki, gdy po nich chodzi.
Opuszki na spodzie kocich łap – „poduszeczki” – są najbardziej wrażliwymi częściami ciała, poza wargami i czubkiem nosa. Pozwalają kotom delikatnie stąpać, gdziekolwiek się udają, i pomagają zachować równowagę, gdy idą po szczycie ogrodzenia. Ponieważ jednak są tak wrażliwe, koty mogą nie lubić ostrego żwirku.
Od kiedy pani Lewis znalazła żwirek, który spodobał się Libby, kotka chętnie korzysta z kuwety.
Ponieważ Libby jest dość nerwowym kotem, zawsze obawia się, że pies lub inny kot skoczy na nią w czasie sikania lub robienia kupy na dworze. Niestety pewnego dnia, kiedy korzystała z kuwety, przestraszył ją nieznajomy kot zaglądający przez okno. To zraziło Libby do kuwety i zamiast w niej, zaczęła sikać w kącie przedpokoju. Do tego czasu pani Lewis sporo się jednak dowiedziała na temat tego, co koty lubią, a czego nie, więc kupiła kolejną kuwetę i postawiła ją w cichym, odosobnionym kącie. Teraz Libby czasami korzysta z jednej, a czasami z drugiej – wydaje się, że lubi mieć wybór. Pani Lewis ma oko na obie kuwety i wyrzuca zbrylone siki i kupy, gdy tylko je zobaczy. Koty nie lubią brudnej kuwety!
Wielu opiekunów złości się na swoje koty, jeśli sikają lub robią kupkę poza kuwetą, myśląc, że robią to celowo, żeby ich zdenerwować. Ale pani Lewis wie, że tak nie jest. Czytała, że czasami koty tak się boją – na przykład w sylwestra o północy – że zapominają, gdzie jest kuweta. Irytowanie się na zestresowanego kota tylko pogorszy sytuację.
Wkrótce pani Lewis i Mae muszą iść do szkoły. Zanim wyjdą, Mae podchodzi do szafki pod zlewem i wyjmuje coś, co wygląda jak stara butelka po napoju gazowanym. Faktycznie, to stara plastikowa butelka, ale pani Lewis wycięła w niej kilka otworów na tyle dużych, żeby zmieścił się w nich koci chrupek. Mae odkręca nakrętkę, wsypuje do środka ze dwadzieścia chrupek, zakręca i kładzie na kuchennej podłodze. „Do widzenia, Libby” – mówi i lekko drapie ją po czubku głowy. Libby mruczy radośnie i wygląda, jakby chciała pójść za Mae. Ale tylko przez chwilę; Libby pamięta, że ulica na zewnątrz nie jest bezpiecznym miejscem w ciągu dnia, więc odwraca się, żeby obwąchać butelkę z chrupkami.
Koty są w głębi serca myśliwymi, ale dziś nie lubimy, kiedy zabijają niewinne ptaki i myszy. Zabawka łamigłówka, taka jak ta, którą pani Lewis zrobiła dla Libby, to dobry sposób na zapewnienie kotu frajdy płynącej z polowania, a jednocześnie nikt nie musi umierać. Libby rzuca się na butelkę, która odskakuje na drugi koniec kuchni. W tym momencie z jednego z otworów wypada chrupek i Libby go zjada.
Potem znowu podchodzi do butelki i szura nią po podłodze, jakby to był szczur, którego chce upolować. Od czasu do czasu wypadają chrupki, a Libby je zjada, aż znudzi się zabawą.
Pojawia się słońce i Libby jest ponownie gotowa do wyjścia przez kocią klapkę na tyły ogrodu. Spadło mnóstwo suchych liści, a kiedy podmuch wiatru przegania je po trawniku, Libby jest bardzo podekscytowana, goni je i rzuca się na nie, jakby każdy z nich był ptakiem lub myszą. Poniekąd wie, że nie są, ale jej oczy mówią mózgowi, że mogą być. Oczy kota są specjalnie dostrojone do rzeczy, które się poruszają.
Czy to mysz, lis, liść, czy coś, co wygląda, jakby mogło się poruszać, ale się nie porusza, jak krasnal ogrodowy?
Zmęczona pogonią za liśćmi Libby wskakuje na płot na tyłach ogrodu pani Lewis. W przeciwieństwie do psów, które zwykle muszą chodzić tam, gdzie pozwalają im opiekunowie, koty są zbyt wysportowane, żeby ograniczały je murki i płoty. Mogą z łatwością chodzić po krawędzi najwęższego ogrodzenia, wyczuwając każdy krok swoimi superwrażliwymi łapkami.
Oczywiście posiadanie czterech łap, na których można balansować, bardzo pomaga, ale koty są również znacznie bardziej giętkie niż my. Z łatwością mogą postawić jedną przednią łapę przed drugą, ponieważ ich ramiona są połączone tylko na grzbiecie. Ich obojczyk, kość łącząca ramiona tuż pod szyją, jest malutki. Psy też są tak zbudowane, podobnie jak większość ssaków, które poruszają się na czterech kończynach, i mogą biec szybciej dzięki temu, że potrafią tak stawiać łapy.
Jeśli kot czuje, że traci równowagę, może machnąć ogonem w przeciwną stronę, żeby znów stanąć prosto, tak jak robi w cyrku linoskoczek z tyczką. A jeśli to nie zadziała? Koty od czasu do czasu spadają, a czasem nawet doznają obrażeń, zupełnie jak ty, gdyby zdarzyło ci się spaść z drzewa. Co dziwne, najczęściej doznają poważnych obrażeń, jeśli spadną z około dwóch metrów. Koty są tak giętkie, że upadek z wysokości jednego metra raczej im nie zaszkodzi. Jeśli spadają z powyżej dwóch metrów – także zazwyczaj lądują bez uszczerbku na zdrowiu. Nawet jeśli tracą przyczepność i spadają do góry nogami, umieją szybko obrócić się w powietrzu – najpierw ramiona, potem biodra – i wylądować na czterech łapach. Libby dość mgliście pamięta, że przydarzyło jej się to kilka razy. To czysty instynkt i wszystko dzieje się w mgnieniu oka. Koty są mniej podatne na złamanie nogi podczas upadku niż ty, ale ponieważ ich głowy są najcięższą częścią ciała, czasami uderzają brodą o ziemię i łamią dolną szczękę. Konieczna jest wtedy wizyta u weterynarza.
WĄCHANIE I WIETRZENIE
Libby zna tutejsze ogródki jak spód swojej łapy, a także wszystkie miejsca, w których żyją zwierzęta. Zeskakuje do sąsiedniego ogrodu i węszy.
ZAPACH NUMER JEDEN: kupa jeża tuż przy płocie. Jeż mieszka dwa ogrody dalej w stercie gałęzi i co noc tupta i przeciska się przez szczeliny w płotach w poszukiwaniu robaków i ślimaków.
ZAPACH NUMER DWA: pies sąsiadów, mieszaniec teriera o imieniu Rusty, zostawił siki i mnóstwo śmierdzących śladów, bo biegał tuż przed śniadaniem.
ZAPACH NUMER TRZY płynie przez szparę w ogrodzeniu: elegancki kot z sąsiedztwa, który wypuszczany jest tylko raz dziennie. Libby, zanim pójdzie dalej, wącha wszystko bardzo uważnie. Żaden zapach jej nie martwi, bo je zna i wie, że nie przynoszą złych wiadomości.
Ty lub ja ledwo bylibyśmy w stanie wyczuć cokolwiek, nawet gdybyśmy padli na kolana z nosem w trawie. Koty potrafią wyczuć różne rzeczy, których zapachu nie wyłapują nasze słabe nosy. Wszyscy wiedzą, że psy mają wyjątkowy węch, ale nosy kotów są prawie tak samo wrażliwe jak psie. Podobnie jak psy, koty mogą wiele się o czymś dowiedzieć na podstawie tego, jak coś pachnie, często nawet więcej niż na podstawie tego, jak coś wygląda lub brzmi.
ZAPACH NUMER CZTERY jest inny: kolejny zapach sików, ale ten pochodzi od kota, w dodatku takiego, którego Libby nie zna. To mocny, dość obrzydliwy zapach, wystarczająco silny, żeby także nam udało się z łatwością go poczuć, chociaż możemy nie wiedzieć, że jest koci. Libby wie, że zapach pochodzi od dorosłego kota, który od tygodni włóczy się po okolicy. Ma wprawdzie coś w rodzaju domu, w którym dostaje jeść, ale bywa tam tylko co kilka dni, żeby coś przekąsić i się przespać. Jest kotem z misją: misją odstraszania innych kotów, które mogą chcieć rzucić mu wyzwanie jako szefowi tutejszych zaułków. Potężny smród jego sików ma pokazać, jaki to duży i silny kot.
Libby szybko zerka przez ramię, żeby zobaczyć, czy kocur nadal może być w zasięgu wzroku, ale po kolejnym powąchaniu stwierdza, że zapach ma kilka godzin. Chce dodać ten zapach do swojej mentalnej listy „kotów, którym należy schodzić z drogi”, więc robi coś dziwnego, coś, czego ty ani ja nie moglibyśmy zrobić, nawet gdybyśmy próbowali. Stoi nieruchomo z głową nad śmierdzącym sikami i… cóż, wygląda, jakby warczała, ale nie wydaje przy tym żadnego dźwięku. Jej górna warga jest podniesiona, ukazując rząd zębów, ale najważniejsze jest to, co dzieje się za tymi zębami. Tuż za nimi otworzyła się bowiem para małych szczelin, która zasysa zapach do innego rodzaju nosa, takiego, którego my nie mamy, nazywanego narządem Jacobsona.
To, co robi, nazywamy „wietrzeniem” – smakowaniem zapachu. Koty używają tego drugiego nosa (psy też go mają) do wąchania zapachów pozostawionych przez inne koty. Dzięki temu Libby może lepiej zorientować się, ile lat ma ten kocur, jak dawno temu zostawił zapach i jak często się z nim mija.
Psy zachowują się podobnie, gdy natrafią na zapach innych psów, ale nie odsłaniają przy tym zębów, więc trudniej zauważyć, że to robią. Jeśli chcesz udowodnić znajomym, że koty są mądrzejsze od psów (lub na odwrót!), oto ciekawostka: nosy psów są bardziej czułe niż kotów – ale koty są najlepsze, jeśli chodzi o analizowanie zapachów.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki