Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Krew i flaki w szkole średniej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 grudnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Krew i flaki w szkole średniej - ebook

Mroczna, niepokojąca metafikcja, okrzyknięta niegdyś literackim odpowiednikiem punk rocka: kazirodztwo, aborcja, gangi uliczne, nowojorskie slumsy i halucynacyjna podróż przez Afrykę Północną. Nielinearna, chaotyczna, kolażowa antynarracja, przeplatana obscenicznymi rysunkami oraz fragmentami dramatycznymi i poetyckimi. Brutalny, transgresyjny surrealizm spod znaku Bataille’a, Burroughsa i Geneta – ten ostatni pojawia się zresztą na kartach książki we własnej osobie.

Kathy Acker (1947-1997) – amerykańska powieściopisarka postmodernistyczna, debiutowała jako reprezentantka eksperymentalnego nowojorskiego podziemia literackiego połowy lat 70., jednocześnie zarabiając na życie tańcem erotycznym. Na początku lat 80. mieszkała w Londynie, gdzie napisała kilka swoich najbardziej cenionych przez krytykę utworów. Po powrocie do USA pod koniec lat 80. przez około sześć lat pracowała jako adiunkt w San Francisco Art Institute. Oprócz kilkunastu powieści pozostawiła po sobie kilka zbiorów poezji, scenariusze filmowe, liczne eseje i teksty z teorii literatury oraz jedno libretto operowe. Zmarła na raka piersi w klinice medycyny alternatywnej w Tijuanie. W Polsce opublikowano dotąd tylko jedną jej powieść, „Kicia, król piratów” w przekładzie Katarzyny Karłowskiej (Zysk i S-ka, 2002). Fragmenty „Blood and Guts…” w przekładzie Piotra Siemiona ukazały się w 1990 roku na łamach „brulionu”.

Andrzej Wojtasik - urodzony w 1970 roku w Szczecinie. Od dwudziestu siedmiu lat tłumaczy książki. Do jego dorobku należą m.in.: „Ludowa historia Stanów Zjednoczonych” H. Zinna, „Please kill me. Punkowa historia punka” L. McNeila i G. McCain, a także "Galaktyka Gutenberga" M. McLuhana.

 

[BLURBY]

Poszarpany styl, gdzie estetyka „śmieci”, artystycznego odpadu i proto-punk zderzają się ze światem wyrafinowanej literatury i literackich tradycji, jak również szokująca opowieść o 14-letniej dziewczynce doświadczającej wszelkich transgresji, dawały piorunującą mieszankę i stanowiły początki literackiego postmodernizmu. Tutaj sama forma świadczy o rozpadzie: rozkładzie systemu społecznego Ameryki, w której zorganizowana przestępczość stała się alternatywną ekonomią. I choć trudno udowodnić bezpośredni wpływ powieści Acker na portrety młodzieży w kinie i telewizji ostatnich trzech, czterech dekad, to w pewnym sensie, współczesna produkcja jest nieodrodnym dzieckiem Acker, gdzie transgresje i eklektyzm są obowiązkowe. Nihilistyczne lustro, które przystawia Acker, wciąż przyprawia o potężny niepokój.

Agata Pyzik

 

W 1984 ukazały się dwie ważne powieści. „Neuromancer” Williama Gibsona kusiła spekulatywną poezją przyszłości, ale bezwiednie utwardzała neoliberalne struktury władzy, płci i techniki. „Krew i flaki” Kathy Acker je podważa i burzy na każdym poziomie, włącznie z najbardziej podstawowymi zasadami narracji. Acker granicom się nie kłaniała i nigdzie nie widać tego wyraźniej niż w tym tomie.

Paweł Frelik

 

Krew i flaki w szkole średniej to powieść jednocześnie i bolesna, i podnosząca na duchu, w przewrotny sposób i seksualna, i odpychająca, w swoim okrucieństwie surrealna i oniryczna, gdzie fragmenty dziennika autorki, zapiski snów czy tłumaczenia wspomnień kochanki Georgesa Bataille’a, Colette Peignot, mieszają się z pornograficznymi rysunkami, cytatami z Barthesa i Shakespeare’a, fikcyjnymi tłumaczeniami z łaciny i perskiego czy opisami aborcji, tortur, przemocy, slumsów i więzień. Pod tymi wieloma warstwami złożonymi z zabaw gatunkowych, autocytatów i plagiaryzmu Acker zdaje się przekazywać starą i niezbyt postmodernistyczną prawdę, że jedynym uwolnieniem od cierpień miłosnych – jest śmierć.

 

Jacek Żebrowski

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66571-57-0
Rozmiar pliku: 6,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

We­wnątrz szkoły śred­niej

Ro­dzice cuchną

Nie po­znaw­szy ni­gdy matki – jej matka zmarła, gdy Ja­ney miała rok – po­le­gała na ojcu we wszyst­kim i uwa­żała go za swo­jego chło­paka, brata, sio­strę, pie­nią­dze, roz­rywkę i ojca.

Ja­ney Smith miała dzie­sięć lat i miesz­kała z oj­cem w Me­ri­dzie, głów­nym mie­ście Ju­ka­tanu. Ona sama i pan Smith pla­no­wali dla Ja­ney wiel­kie wa­ka­cje w No­wym Jorku w Ame­ryce Pół­noc­nej. Wła­ści­wie pan Smith chciał się po­zbyć Ja­ney, żeby móc spę­dzać cały czas z Sally, dwu­dzie­sto­jed­no­let­nią gwiazdką, która wciąż nie chciała się z nim pier­do­lić.

Pew­nego wie­czora pan Smith wy­szedł z Sally i Ja­ney wie­działa, że jej oj­ciec i ta ko­bieta będą się pier­do­lić. Ja­ney była bar­dzo ładna, ale jedno oko miała umiesz­czone tro­chę asy­me­trycz­nie, co nada­wało jej nieco dziwny wy­gląd.

Ja­ney roz­wa­liła łóżko ojca i ze­pchnęła de­ski pod drzwi wej­ściowe. Kiedy pan Smith wró­cił do domu, za­py­tał Ja­ney, czemu tak się za­cho­wuje.

Ja­ney: Chcesz mnie zo­sta­wić. (Sama nie wie, czemu to mówi)

Oj­ciec: (za­sko­czony, ale nie za­prze­cza) Wła­śnie po raz pierw­szy prze­spa­łem się z Sally. Jak miał­bym co­kol­wiek wie­dzieć?

Ja­ney: (zdu­miona. Sama nie wie­rzyła w to, co mó­wiła. Kie­ro­wało nią tylko roz­draż­nie­nie) CHCESZ mnie zo­sta­wić. O nie. Nie. Tak nie może być.

Oj­ciec: (rów­nież zdu­miony) Ni­gdy nie my­śla­łem o tym, żeby cię zo­sta­wić. Tylko się pier­do­li­łem.

Ja­ney: (sły­sząc jego słowa w ogóle się nie uspo­kaja. Oj­ciec za­pewne pro­wo­kuje tę sy­tu­ację, bo wie, że Ja­ney gwał­tow­nie się na­kręca, kiedy się boi) Nie mo­żesz mnie zo­sta­wić. Nie mo­żesz. (Te­raz wpada w cał­ko­witą hi­ste­rię) Ja... (Zdaje so­bie sprawę, że może do­stać szału i po­gor­szyć sy­tu­ację. Przez chwilę chce słu­chać jego wy­my­słów. Drży ze stra­chu, kiedy o to pyta) Je­steś w niej aż tak mocno za­ko­chany?

Oj­ciec: (my­śli. Za­czyna się dez­orien­ta­cja) Nie wiem.

Ja­ney: Nie zwa­rio­wa­łam. (Uświa­da­mia so­bie, że oj­ciec jest do sza­leń­stwa za­ko­chany w tam­tej ko­bie­cie) Nie chcę się tak za­cho­wy­wać. (Co­raz bar­dziej uświa­da­mia so­bie, jak mocno oj­ciec ko­cha inną. Wy­rzuca to z sie­bie) Przez ostatni mie­siąc spę­dza­łeś z nią każdą wolną chwilę. To dla­tego prze­sta­łeś ze mną ja­dać po­siłki. To dla­tego nie po­ma­gasz mi tak, jak to zwy­kle ro­bi­łeś, gdy źle się czuję. Je­steś w niej za­ko­chany aż do sza­leń­stwa, prawda?

Oj­ciec: (nie­świa­domy tego wiel­kiego za­mie­sza­nia) Dziś wie­czo­rem prze­spa­li­śmy się po raz pierw­szy.

Ja­ney: Po­wie­dzia­łeś mi, że je­ste­ście tylko przy­ja­ciółmi, jak ja i Pe­ter (wy­pchany ba­ra­nek Ja­ney) i nie za­mier­za­cie ze sobą spać. Ja prze­cież nie sy­piam z tymi wszyst­kimi bu­ha­jami ze świata sztuki: kiedy sy­piasz ze swoją naj­lep­szą przy­ja­ciółką, to już jest na­prawdę grubo.

Oj­ciec: Wiem, Ja­ney.

Ja­ney: (nie wy­grała tej rundy; rzu­ciła mu zdradą w twarz, ale on nie od­ciął się od tego) Czy za­mie­rzasz za­miesz­kać z Sally? (Wy­biera naj­gor­szą moż­li­wość)

Oj­ciec: (mówi wciąż w tym sa­mym smut­nym to­nem, z wa­ha­niem, ale w grun­cie rze­czy szczę­śliwy) Nie wiem.

Ja­ney: (nie może w to uwie­rzyć. Za każ­dym ra­zem, gdy mówi naj­gor­sze, oka­zuje się, że to prawda) Kiedy bę­dziesz wie­dział? Mu­szę coś za­pla­no­wać.

Oj­ciec: Spa­li­śmy ze sobą tylko raz. Dla­czego po pro­stu nie po­zwo­lisz, Ja­ney, żeby to wszystko się ja­koś uło­żyło? Czemu mnie tak ci­śniesz?

Ja­ney: Mó­wisz mi, że ko­chasz inną, że mnie wy­wa­lisz, że nie po­win­nam wy­wie­rać na to­bie pre­sji. Za kogo ty mnie masz, Johnny? Ko­cham cię.

Oj­ciec: Niech bę­dzie jak ma być i wszystko się ułoży. Ro­bisz z tego więk­szą aferę, niż trzeba.

Ja­ney: (wszystko się wy­lewa) Ko­cham cię. Uwiel­biam cię. Kiedy pierw­szy raz cię spo­tka­łam, po­czu­łam jakby za­pa­liło się we mnie świa­tło. Je­steś pierw­szym, kim się za­chwy­ci­łam. Nie ro­zu­miesz tego?

Oj­ciec: (mil­czy)

Ja­ney: Nie mogę po pro­stu znieść, że mnie zo­sta­wiasz: to jak lanca roz­ci­na­jąca mój mózg na pół, naj­więk­szy ból, ja­kiego kie­dy­kol­wiek do­zna­łam. Nie ob­cho­dzi mnie, z kim się pier­do­lisz. Wiesz o tym prze­cież. Ni­gdy wcze­śniej się tak nie za­cho­wy­wa­łam.

Oj­ciec: Wiem.

Ja­ney: Po pro­stu boję się, że mnie zo­sta­wisz. Wiem, że za­cho­wy­wa­łam się wo­bec cie­bie chu­jowo. Za dużo się opier­da­la­łam; nie przed­sta­wi­łam cię moim przy­ja­ciół­kom.

Oj­ciec: Po pro­stu mam ro­mans, Ja­ney. I chcę go mieć.

Ja­ney: (te­raz jest ra­cjo­nalna) Ale mógł­byś mnie zo­sta­wić.

Oj­ciec: (mil­czy)

Ja­ney: W po­rządku. (Opa­no­wuje się w środku to­tal­nej ka­ta­strofy i za­ci­ska zęby) Mu­szę po­cze­kać, aż zo­ba­czę, jak się ułoży mię­dzy tobą a Sally i wtedy będę wie­działa, czy mam z tobą miesz­kać, czy nie. Czy tak to wy­gląda?

Oj­ciec: Nie wiem.

Ja­ney: Nie wiesz?! A skąd ja mam to wie­dzieć?

Tej nocy, po raz pierw­szy od mie­sięcy, Ja­ney i jej oj­ciec śpią ra­zem, po­nie­waż Ja­ney nie może za­snąć w inny spo­sób. Do­tyk jej ojca jest chłodny; oj­ciec nie chce jej do­ty­kać, głów­nie dla­tego, że jest zdez­o­rien­to­wany. Ja­ney pier­doli się z nim, cho­ciaż boli ją jak cho­lera z po­wodu za­pa­le­nia przy­dat­ków.

Po­niż­szy wiersz na­pi­sał pe­ru­wiań­ski po­eta César Val­lejo, który uro­dził się 18 marca 1892 roku (Ja­ney uro­dziła się 18 kwiet­nia 1964 roku), miesz­kał przez pięt­na­ście lat w Pa­ryżu i tam zmarł w wieku 46 lat:

Wrze­sień

Ucie­kłaś tej nocy wrze­śnio­wej

Tak do­bra dla mnie... aż po ból i smu­tek!

Sam sie­bie nie znam nie znam już ni­czego

Ale ty, TY do­bra być nie mu­sisz.

Tej nocy sa­mot­nie w wię­zie­niu bez krat

Ta­jemny i ty­rań­ski, w pa­nice i chory

Sam sie­bie nie znam, nie znam już ni­czego

Sam sie­bie nie znam, w żalu po­grą­żony.

Tylko ta noc do­bra, TY

Co w kurwę za­mie­niasz mnie

Żad­nych uczuć, dy­stans od Boga dany:

I twoja nie­na­wistna sło­dycz, do któ­rej lgnę.

Wrze­śniowy wie­czór, gdy za­siane

W ży­wych wę­glach, z auta

W ka­łuże – nie znane.

Ja­ney: (gdy oj­ciec wy­cho­dził z domu) Wró­cisz dziś na noc? Nie py­tam, żeby cię wku­rzyć. (Już nie chce się sta­wiać) Je­stem tylko cie­kawa.

Oj­ciec: Oczy­wi­ście, że wrócę.

Gdy tylko oj­ciec wy­szedł z domu, Ja­ney rzu­ciła się do te­le­fonu i za­dzwo­niła do swo­jego naj­lep­szego przy­ja­ciela, Billa Rus­sie. Bill kie­dyś pier­do­lił się z Ja­ney, ale jego chuj był za duży. Ja­ney wie­działa, że po­wie jej, co się dzieje z John­nym, czy Johnny osza­lał, czy nie, i czy Johnny na­prawdę chce ze­rwać z Ja­ney. Przed Bil­lem Ja­ney nie mu­siała ni­czego uda­wać.

Ja­ney: Wła­śnie te­raz znaj­du­jemy się na skraju no­wej ery, w któ­rej z róż­nych po­wo­dów lu­dzie będą mu­sieli bo­ry­kać się wszel­kiego ro­dzaju trud­nymi pro­ble­mami, co nie po­zo­sta­wia nam czasu na luk­sus ar­ty­stycz­nego wy­ra­ża­nia sie­bie. Czy Johnny jest do sza­leń­stwa za­ko­chany w Sally?

Bill: Nie.

Ja­ney: Nie? (Cał­ko­wite zdu­mie­nie i na­dzieja)

Bill: Jest mię­dzy nimi coś bar­dzo głę­bo­kiego, ale nie zo­stawi cię dla Sally.

Ja­ney: (z jesz­cze więk­szą na­dzieją) To dla­czego się tak za­cho­wuje? Zna­czy, dla­czego mówi, że mnie zo­stawi?

Bill: Po­wiedz mi do­kład­nie, co się dzieje, Ja­ney. Chcę to wie­dzieć z po­wo­dów oso­bi­stych. To bar­dzo ważne. Johnny nie trak­tuje mnie jak przy­ja­ciela. Nie chce już ze mną roz­ma­wiać.

Ja­ney: Nie chce? Czuje, że je­steś jego naj­lep­szym przy­ja­cie­lem. (Po­dej­muje de­cy­zję) Po­wiem ci wszystko. Wiesz, że by­łam bar­dzo chora.

Bill: Nie wie­dzia­łem. Prze­pra­szam, nie będę cię wię­cej nę­kać.

Ja­ney: By­łam na­prawdę chora. Za­zwy­czaj Johnny po­maga mi, kiedy cho­ruję, ale tym ra­zem nie po­mógł. Ja­kiś mie­siąc temu po­wie­dział mi, że spo­tyka się z An­dreą i Sally. Po­wie­dzia­łam: „Och, to świet­nie”, bo to świet­nie, gdy ma no­wych przy­ja­ciół. Był na­prawdę sa­motny, po­wie­dzia­łam mu, że to świet­nie. Przy­znał, że ma ob­se­sję na punk­cie Sally, za­du­rzył się, ale to nie ma nic wspól­nego z sek­sem. Nie ob­cho­dziło mnie to. Ale on za­cho­wy­wał się wo­bec mnie bar­dzo dziw­nie. Ni­gdy nie wi­dzia­łam, żeby się tak za­cho­wy­wał. Przez ostat­nie dwa mie­siące trak­to­wał mnie tak, jakby mnie nie­na­wi­dził. Ni­gdy nie są­dzi­łam, że mnie zo­stawi. A te­raz chce mnie zo­sta­wić.

Bill: (wcina się) Ja­ney. Mo­żesz mi po­wie­dzieć, co do­kład­nie stało się ze­szłej nocy? Mu­szę wie­dzieć wszystko. (Ja­ney mówi mu) Jak my­ślisz, co się dzieje?

Ja­ney: Jedno z dwojga... Je­stem Johnny. (My­śli) Jedno z dwojga. (Mówi bar­dzo po­woli i wy­raź­nie) Pierw­sza rzecz: Je­stem Johnny. Za­czy­nam cie­szyć się czymś na kształt suk­cesu, ko­biety chcą się ze mną pier­do­lić. Ni­gdy wcze­śniej ko­biety mnie nie chciały. Chcę wszyst­kiego. Chcę iść w świat tak da­leko, jak tylko się da. Ro­zu­miesz, o czym mó­wię?

Bill: Tak. Mów da­lej.

Ja­ney: Są dwa po­ziomy. Nie cho­dzi o to, że uwa­żam, że je­den jest lep­szy od dru­giego, ro­zu­miesz? Cho­ciaż my­ślę, że je­den jest bar­dziej doj­rzały niż drugi. Drugi po­ziom to jak za­an­ga­żo­wa­nie. Wiesz, czego chcesz, ale nie po­dą­żasz za każ­dym szcze­gó­łem, sta­rasz się to prze­pra­co­wać z drugą osobą. Mu­sia­łam się tego na­uczyć w ostat­nim roku. Je­stem chętna do pracy z John­nym.

Bill: Te­raz ro­zu­miem, co się dzieje. Johnny jest w ta­kim punk­cie ży­cia, w któ­rym musi spró­bo­wać wszyst­kiego.

Ja­ney: Pierw­szy po­ziom. Zga­dzam się.

Bill: Zdo­mi­no­wa­łaś jego ży­cie od śmierci matki, więc te­raz cię nie­na­wi­dzi. Musi cię nie­na­wi­dzić, bo musi cię od­rzu­cić. Musi się do­wie­dzieć kim jest.

Ja­ney: To by szło w pa­rze z kry­zy­sem, który miał w tym roku w pracy.

Bill: To kry­zys toż­sa­mo­ści.

Ja­ney: To ma sens... Co po­win­nam zro­bić?

Bill: Na pewno nie po­win­naś świ­ro­wać i fun­do­wać mu cięż­kiej jazdy.

Ja­ney: Już to zro­bi­łam. (Gdyby mo­gła chi­cho­tać, zro­bi­łaby to)

Bill: Mu­sisz zdać so­bie sprawę, że je­steś je­dyną osobą, któ­rej on nie­na­wi­dzi, je­steś tym wszyst­kim, czego pró­buje się po­zbyć. Mu­sisz dać mu wspar­cie. Je­śli bę­dziesz świ­ro­wać, to dzwoń do mnie, ale nie oka­zuj mu żad­nych emo­cji. Żad­nych emo­cji, za które znie­na­wi­dzi cię jesz­cze bar­dziej.

Ja­ney: Boże. Wiesz, jaka je­stem. Jak ro­ze­dr­gany świr.

Bill: Bądź bar­dzo spo­kojna. On prze­cho­dzi trudny okres, jest bar­dzo zdez­o­rien­to­wany i po­trze­buje two­jego wspar­cia. Po­roz­ma­wiam z nim i do­wiem się wię­cej, co się dzieje. I tak mu­szę z nim po­roz­ma­wiać, bo chcę się do­wie­dzieć, dla­czego nie jest już dla mnie taki przy­ja­zny.

Póź­nym po­po­łu­dniem pan Smith wró­cił do domu z pracy.

Ja­ney: Prze­pra­szam, że zde­ner­wo­wa­łam się wczo­raj z po­wodu Sally. To się już nie po­wtó­rzy. My­ślę, że to wspa­niałe, że masz dziew­czynę, na któ­rej na­prawdę ci za­leży.

Oj­ciec: Ni­gdy do ni­kogo nie czu­łem cze­goś ta­kiego. Do­brze, że mogę prze­ży­wać tak silne uczu­cia.

Ja­ney: Tak. (Za­cho­wu­jąc spo­kój) Chcia­łam tylko, że­byś wie­dział, że – je­śli jest coś, co mogę dla cie­bie zro­bić – chcia­ła­bym być twoją przy­ja­ciółką. (Trzę­sąc się tro­chę)

Oj­ciec: Och, Ja­ney. Wiesz, że bar­dzo mi na to­bie za­leży. (To wy­wo­łuje sku­tek, o który mu cho­dziło: Ja­ney wy­bu­cha pła­czem) Je­stem te­raz po pro­stu zdez­o­rien­to­wany. Chcę być sobą.

Ja­ney: Chcesz mnie zo­sta­wić.

Oj­ciec:. Niech po pro­stu dzieje się to, co ma się dziać. Mu­szę już iść. (Oczy­wi­ście chce jak naj­szyb­ciej wyjść z po­koju)

Ja­ney: Po­cze­kaj chwilę. (Stara się ukryć swoje emo­cje) Nie to mia­łam na my­śli. Chcia­łam być spo­kojna i wspie­ra­jąca, tak jak po­wie­dział Bill.

Oj­ciec: A co po­wie­dział Bill? (Ja­ney po­wta­rza roz­mowę. Wy­le­wają się z niej po­toki słów. Ja­ney nie po­trafi ich po­wstrzy­mać) Przez ostat­nie dzie­więć lat cał­ko­wi­cie do­mi­no­wa­łaś w moim ży­ciu, Ja­ney, i nie wiem już, kto jest tobą, a kto mną. Mu­szę być sam. Ty też by­łaś sama przez ja­kiś czas, więc wiesz jak to jest. Mu­szę się do­wie­dzieć, kim je­stem.

Ja­ney: (jej łzy schną) Te­raz już ro­zu­miem. My­ślę, że to wspa­niałe, co ro­bisz. Przez cały rok py­ta­łam cię czego chcesz, ale nie wie­dzia­łeś. To za­wsze by­łam ja, mój głos, czu­łam się jak to­talna zrzęda. Chcę, że­byś był męż­czy­zną. Nie mogę po­dej­mo­wać wszyst­kich de­cy­zji. Wy­jeż­dżam na dłuż­szy czas do Sta­nów Zjed­no­czo­nych, więc bę­dziesz mógł być sam.

Oj­ciec: (zdu­miony, że tak szybko i cał­ko­wi­cie prze­szła od hi­ste­rii do ra­do­ści) Twar­dzielka z cie­bie, wiesz?

Ja­ney: Hi­ste­ry­zuję, kiedy cze­goś nie ro­zu­miem. Te­raz wszystko jest w po­rządku. Ro­zu­miem.

Oj­ciec: Mu­szę już się zbie­rać, przy­ję­cie jest na przed­mie­ściach. Wrócę póź­nym wie­czo­rem.

Ja­ney: Nie mu­sisz wra­cać.

Oj­ciec: Obu­dzę cię, ko­cha­nie, jak wrócę. Do­brze?

Ja­ney: Wtedy będę mo­gła wczoł­gać się do łóżka i spać z tobą?

Oj­ciec: Tak.

Ma­leń­kie mek­sy­kań­skie, a wła­ści­wie ma­jań­skie wio­ski, nie­wia­ry­god­nie czy­ste, okrą­głe chatki kryte strze­chą, kaczki, in­dyki, psy, ko­no­pie, ku­ku­ry­dza; Ma­jo­wie są pełni re­zerwy, szczu­pli – piękni. Je­den ze star­ców mówi: „Mek­sy­ka­nie uwa­żają, że pie­nią­dze są waż­niej­sze od urody; Ma­jo­wie po­wia­dają, że uroda jest waż­niej­sza od pie­nię­dzy; je­ste­ście prze­piękni”. Je­dzą kolby pra­żo­nej ku­ku­ry­dzy po­sma­ro­wane chili, solą i li­monką oraz dużo, głów­nie in­dy­czego, mięsa.

W Me­ri­dzie i wszę­dzie w oko­licz­nych wsiach są ma­leń­kie budki z na­po­jami owo­co­wymi: ju­gos de fru­tas robi się z roz­gnia­ta­nych słod­kich, świe­żych owo­ców, cu­kru i wody. Co drugi bu­dy­nek w Me­ri­dzie to re­stau­ra­cja, od naj­tań­szych ka­fe­jek na świe­żym po­wie­trzu, gdzie je­dze­nie czę­sto sma­kuje naj­le­piej, po dro­gie lo­kale typu eu­ro­pej­skiego, prze­zna­czone dla bo­ga­czy. Cen­trum Me­ridy zbu­do­wano na pie­nią­dzach plan­ta­to­rów ko­nopi, na­leży do nich je­den bul­war z bo­ga­tymi re­zy­den­cjami oraz ich wła­sne miej­sca, do któ­rych mogą się udać. Całą reszta mia­sta jest biedna. Ale jest ono czy­ste, duże, ko­smo­po­li­tyczne, nie­mek­sy­kań­skie, jak mó­wią Mek­sy­ka­nie. Mek­syk jest po­dzie­lony na czę­ści, a każda z nich ma swoją spe­cjal­ność: Vera Cruz ma sztukę. Me­rida ma ko­no­pie, ko­sze, ha­maki.

Uxmal: ma­jań­skie ru­iny, ogromne świą­ty­nie, wszyst­kie bu­dowle są ogromne, prze­ra­ża­jące, wznie­sione wy­soko. W cen­trum grunt jest ob­ni­żony. Wszystko bar­dzo od­da­lone od sie­bie. Spra­wia, że za­po­mi­nasz o swo­ich ce­chach cha­rak­teru. Wiatr targa dłu­gimi źdźbłami trawy, wu­uuch! wu­uuch! Dżun­gla, nie ama­zoń­skie ba­gno, ale gę­sta, gę­sta zie­lona ro­ślin­ność – prze­piękne oto­cze­nie. Sły­chać wszystko. Nikt nie wie, do czego uży­wano tych po­tęż­nych pro­sto­kąt­nych bu­dowli. Te­raz ptaki skrze­czą w ich ma­łych po­miesz­cze­niach, po czym od­la­tują, a dłu­gie le­gwany bie­gają wśród skał. Drobne ja­skrawe jasz­czurki, zie­lone i czer­wone, bie­gają po ścież­kach obok nie­du­żego po­sągu w ob­ni­że­niu te­renu. Na ma­łym be­to­no­wym bloku, dwie śmieszne małpki o ohyd­nych py­skach i ła­pach psów czy ja­gu­arów, zwró­cone do sie­bie grzbie­tami. Ja­nus? Słońce?

Mała ma­jań­ska wio­ska w ru­inach sta­rej ka­mien­nej ha­cjendy; ko­ściół, fa­bryka, cały kom­bi­nat. Spo­mię­dzy ka­mieni wy­ra­stają ogromne zie­lone ro­śliny; do­okoła bie­gają kur­czaki, mnó­stwo ciem­no­brą­zo­wych upie­rzo­nych in­dy­ków, trzy świ­nie, w tym jedna ró­żowa; lu­dzie, chu­dzi i mali, miesz­kają w ru­inach, w któ­rych jesz­cze da się żyć.

A na dal­szym od­cinku tej po­lnej drogi, ko­lejna wio­ska. W nie­dzielę męż­czyźni, na co dzień ła­godni i pełni god­no­ści, upi­jają się. Męż­czy­zna, który pro­wa­dzi dużą żółtą cię­ża­rówkę jest sze­fem. Wszy­scy męż­czyźni z wio­ski do­ty­kają jego dłoni. Oka­zują mu mi­łość. Mówi się, że do­sta­nie pierw­szą nowo na­ro­dzoną dziew­czynkę. W za­mian, jak mówi, da im świ­nię. Ciała wszyst­kich męż­czyzn fa­lują w przód i w tył. Ko­biety pa­trzą.

Kiedy ze­gar wy­bił piątą (rano), Ja­ney nie mo­gła już wy­trzy­mać, więc mimo wy­so­kiej go­rączki wy­szła na ulicę. Do­kąd mo­gła uciec? Gdzie był spo­kój (ktoś, kto ją ko­chał)? Nikt nie chciał jej przy­jąć. Pa­dał lekki deszcz. Deszcz miał spo­wo­do­wać na­si­le­nie jej in­fek­cji. Sta­nęła przed do­mem Sally. Po­tem zmu­siła się do odej­ścia.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: