Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Kruk - wybór poezji - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
4 listopada 2021
7,99
799 pkt
punktów Virtualo

Kruk - wybór poezji - ebook

Zbiór poezji najsłynniejszego przedstawiciela tzw. „czarnego romantyzmu". Zawiera kilkanaście wierszy, w tym „Kruka", który przyniósł autorowi największą popularność i uznawany jest za jeden z najważniejszych utworów światowej literatury. Bohater wiersza mierzy się z żałobą po śmierci ukochanej. Niespodziewanie do jego okna przylatuje tytułowy ptak, który wypowiada tylko jedno tajemnicze słowo – nevermore.

Edgar A. Poe szukał w poezji ukojenia dla własnych doświadczeń bólu i straty. Tworzył mroczne światy, pełne grozy i brutalnych scen, które przez lata inspirowały kolejne pokolenia pisarzy. Jego pisarstwo uznaje się za podwaliny współczesnej literatury grozy.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-280-7441-1
Rozmiar pliku: 356 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„Poezye moje nie są dziełem rozmysłu, lecz namiętności, a namiętność musi być szanowaną, nie może ona, nie powinna ulegać tak marnej podniecie, jaką jest nadzieja wynagrodzenia, lub marniejszemu jeszcze oczekiwaniu czyjej bądź pochwały“.

E. A. Poe.

Do słów tych poety dodać jeszcze można, że namiętnością, o której mówi, jest u niego przedewszystkiem namiętność dociekania, płynąca z niezwalczonej tęsknoty za tem co nieuchwytne i gorącego pragnienia rozwiązania ostatecznej zagadki bytu. Nieugaszona ta ciekawość, wiedzie go coraz dalej i dalej, aż po za kres nieubłagany, jaki śmierć kładzie ludzkim wysiłkom. Ztąd też śmierć bywa mu tak często źródłem natchnienia i motywem twórczości. Motyw ten powraca nieustannie na struny jego pieśni, począwszy od głębokich akcentów żalu za odbiegłym, a drogim duchem, aż do rozpaczliwej grozy, Robaka zdobywcy, aby się wreszcie skrystalizować w dyalogu Monosa i Uny, gdzie odzwierciedlają się chyba najwierniej wierzenia poety i duchowe jego aspiracye.KRUK.

Raz w godzinie widm północnej

Rozważałem w ciszy nocnej

Mądrość dawnych ksiąg przesławnych

Zapomnianych dzisiaj już.

W tem znużoną chyląc głowę,

Na pożółkłe karty owe

Słyszę oto w nocną ciszę

Kołatanie do drzwi, tuż.

Gość to myślę, u podwoi,

Zapóźniony u drzwi stoi.

Pragnie wejść choć późno już.

Gość, lecz jaki? Któżby? Któż...?

–––––––––

Grudzień to był wichrem śpiewny,

Lampy mojej blask niepewny

Kładł u stóp mych cienie drżące

Jak gasnących płatki róż.

Chciałem, nim dnia wróci białość

W starych księgach uśpić żałość,

Za promienną, rzadką dziewą

Gdzieś zniknioną w blaskach zórz.

Za straconą, opłakaną

Dziś Lenorą w Niebie zwaną

Co w dal senną, bezimienną

Poszła i nie wróci już.

–––––––––

Słyszę smętne snując mary

Purpurowej szum kotary.

Fantastycznym zdjęty lękiem

Nie wiem, co mam myśleć już.

Tłumiąc trwożne serca bicie

Chciałem lęk ów uśpić skrycie

Powtarzając: „U podwoi

Gość spóźniony jakiś stoi,

Pragnie wejść choć późno już

Cóż innego? Cóżby? Cóż?

–––––––––

Wreszcie płonnej zbywszy trwogi

Bez wahania szedłem w progi,

Gdzie u wnijścia, mego przyjścia

Czeka gość wśród nocnych burz.

— Panie! — rzekłem — czy też Pani!

Wasze lekkie kołatanie

Tak ostrożne, ciche, trwożne,

Ledwie do mnie doszło już.

Bylem senny, śniłem może,

Raczcie wejść, wnet drzwi otworzę.

Otworzyłem, lecz na dworze

Nic, prócz nocnych wichrów, burz.

–––––––––

Nie śmiąc wejść w te pustki ciemne

Stałem długo... Sny tajemne...

Marząc, jakich nikt śmiertelny...

W taką noc nie wyśni już.

A przedemną ciemność głucha,

Wicher tylko z jękiem dmucha,

Niosąc jedno imie smętne,

Tej, co zgasła w blaskach zórz.

Imię to Lenora! śpiewne,

Wyrzekł ktoś... To ja zapewne

Sam je rzekłem w tę noc burz

Bo któż inny? Któżby, Któż?

–––––––––

Więc na miejsce wracam dawne,

By znów badać księgi sławne

Lecz znów słyszę, w nocną ciszę

Kołatanie, bliżej, tuż!

Czując żar płonący w łonie

Myślę:... „chyba w nocnej toni

Wicher w szyby okien dzwoni,

Wichr, co jęczy w tę noc burz.

Okno w ciemną noc otworzę

Wicher w szyby dzwoni może

Cóż innego! Cóżby? Cóż?

–––––––––

Otworzyłem. I wnet potem

Szumnym, pewnym, równym lotem

Czarnopióry kruk wspaniały

Prosto ku mnie leciał już.

Ni się wstrzymał, ani zbaczał,

Ku drzwiom moim lot zataczał

Gdzie u góry biust Pallady

Jak domowy świeci stróż.

Na Pallady posąg biały

Wzleciał czarny kruk wspaniały

Czarnopióry demon burz.

–––––––––

Nie chcąc by gość hebanowy

Przejrzał z marzeń mych osnowy

Nawał mętnych myśli smętnych

Co mój duch obległy już.

Rzekłem siląc się na żarty:

— Choć czub nosisz mocno zdarty,

Wiem, żeś nie jest zwykłym kurem

Co przy ziemi gdacze tuż.

Tyś wędrowny kruk prastary

Co piekielne rzucił mary

Z Plutonowych spiesząc wzgórz

Powiedz jak cię tam nazwano?

Jakie nosisz wśród nich miano

A kruk rzecze:

— Nigdy już!

–––––––––

Lęk ogarnął mnie bezradny,

Na ten dziw tak bezprzykładny,

Że się do mnie ten twór ptasi

Tak odrazu ozwał już.

Bo pomyślcie tylko sami!

Jak to dziwnie!? gdzieś nad drzwiami

Kędy biały biust Pallady

Jak domowy świeci stróż

Widzieć taki twór ponury,

Wyschły, straszny, czarnopióry

Co się zowie:

— Nigdy już!

–––––––––

Na popiersiu cicho tkwiący

Siedział czarny kruk milczący

Jakby w słowie, które wyrzekł

Całą duszę zawarł już.

Więc ja w smętnej rzekłem mowie:

— Jak odbiegli mnie druhowie

Jak nadziei jasne gońce,

W zmierzch wieczornych zgasły zórz,

Tak nim ranny brzask zaświeci

Gość skrzydlaty mnie odleci!

A kruk rzecze:

— Nigdy już!

–––––––––

Słysząc znów tak trafną mowę,

Rzekłem wznosząc trwożnie głowę,

Gdzie nad cichą biel posągu

Wzleciał czarny demon wróż.

— Bez wątpienia, w słów twych treści

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij