Medycyna holistyczna. Tom IX Układ nerwowy - ebook
Medycyna holistyczna. Tom IX Układ nerwowy - ebook
Dziewiąty tom serii Medycyna holistyczna. Autorka omawia ważne choroby neurologiczne, takie jak rwa kulszowa, udar mózgu, stwardnienie rozsiane, choroba Alzheimera, demencja, choroba Parkinsona i epilepsja oraz ich możliwe przyczyny. Prezentuje szereg rozwiązań opartych na naturalnych terapiach. W dodatkowym rozdziale wyjaśnia homeopatyczną terapię zaburzeń rytmu mowy, czytania oraz pisania, takich jak legastenia, jąkanie się i afazja. Skupia się na największym zabójcy naszej epoki – stresie. Opisuje holistyczne metody pokonywania jego objawów. Przedstawia cenne wskazówki na temat odżywiania i ćwiczeń koordynacji, relaksacji i wzmacniania układu nerwowego. Naturalnie uspokój nerwy.
Spis treści
O serii Medycyna holistyczna
Przedmowa
1. Rytmy życia i ich koordynacja
2. Mikrokosmos układu nerwowego
2.1. Przegląd fizycznego układu nerwowego
3. Obwodowy układ nerwowy
4. Autonomiczny układ nerwowy
5. Mózg
6. Homeopatyczne leczenie zaburzeń rytmu mówienia, czytania i pisania
7. Mózg i układ nerwowy z perspektywy duchowej
Dodatek. Dostawcy i kursy
Bibliografia
Spis rycin i tabel
Curriculum Vitae dr Rosiny Sonnenschmidt
Kategoria: | Zdrowie i uroda |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8168-370-8 |
Rozmiar pliku: | 9,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ta seria książek zrodziła się z czystej radości uprawiania sztuki leczenia, a także entuzjazmu dla mądrości organizmu jako obrazu praw natury. W rezultacie nie traktowałam „fizjologii ŻYWEGO organizmu” jak przedmiotu, z którego odpowiada się potem na pytania egzaminacyjne, lecz jako szczodrą ofertę natury, aby stać się jej uczniem. Ludzki organizm stanowi wibrującą, dźwięczącą, rytmicznie pulsującą całość. Jego synergie, cykle, progi transformacyjne i programy samoleczenia są wspaniałe i wciąż na nowo budzą we mnie pokorę i skłaniają do radosnych wysiłków, aby odzwierciedlać ten pierwotny model we własnej praktyce. Fizjologia i patofizjologia są dla mnie tematami duchowymi, gdyż uczą praw zdrowia, choroby i uzdrawiania. Ponieważ człowiek jest wcielony w czasie i przestrzeni, możemy zachorować, a potem znowu całkowicie odzyskać zdrowie dzięki niewyczerpanym zdolnościom uzdrowicielskim natury. W trakcie tego procesu ulegamy jednak przemianie na wszystkich poziomach istnienia. Myślenie, odczuwanie i działanie mogą doprowadzić do choroby. Uzdrowienie oznacza pozytywną zmianę w naszym sposobie myślenia, odczuwania i działania na rzecz naszego dobrostanu.
Podczas dziesięcioleci, kiedy zajmowałam się różnymi podejściami do sztuki leczenia i systemami medycyny, zdałam sobie sprawę, że absolutnie niezbędne jest zrozumienie współzależności opartych na teorii odpowiedniości (korespondencji), która wyraża hermetyczne prawa:
Jako na zewnątrz (cała przyroda), tako wewnątrz (wnętrze organizmu).
Jako na górze (prawa kosmiczne), tako na dole (prawa natury na Ziemi).
Medycyna chińska oferuje najbardziej zaawansowaną teorię odpowiedniości, gdyż nie obiektywizuje układów narządów, lecz widzi w nich fizyczne, emocjonalne i mentalne formy ekspresji i uwzględnia ich wewnętrzne relacje/powiązania. Nadrzędna ludzka świadomość żyje w każdej komórce i rozwija się w tym samym stopniu, w jakim ludzie kierują się kosmicznymi i ziemskimi zasadami organizującymi. Poszczególne układy narządowe wyrażają różne aspekty ludzkiej egzystencji, podczas choroby czasem także negatywne. Obejmują jednak również rozwiązanie, czyli uzdrawiający potencjał. Teoria odpowiedniości umożliwia twórcze skojarzenia, które pozwalają nam szybko zrozumieć znaczenie choroby. Na przykład żołądek jako narząd pusty należy do elementu ziemi. Ziemia i żołądek oznaczają pierwotny dom, centrum, łączność, zdolność nawiązywania więzi i zadowolenie. W przypadku choroby oznaczają niezadowolenie, frustrację, pretensje, oszustwo i kłamstwo. Już na podstawie tych skąpych informacji możemy uzyskać dwa ważne wglądy, które za sprawą teorii odpowiedniości od tysięcy lat stanowiły element medycyny azjatyckiej:
1. Świadomość choroby zawsze przejawia się w odpowiednim narządzie zgodnie z zasadą rezonansu.
2. Manifestacja choroby reprezentuje już kurację. Proces uzdrawiania ukierunkowany jest na pozytywny potencjał układu narządu.
Pozostając przy naszym przykładzie: ludzie chorzy na żołądek ponownie uczą się wyrażać, co im leży na sercu. Ich dewiza życiowa w trakcie procesu uzdrawiania brzmi: być ześrodkowanym na sobie, mieć dobre poczucie ugruntowania i zadowolenia.
Chociaż nie jestem już akupunkturzystką, lecz praktykuję homeopatię, chińska teoria odpowiedniości wciąż służy mi za podstawę diagnozy i holistycznego leczenia. Oprócz wszystkich możliwości skojarzeń oferuje ona coś bardzo cennego – duchowe spojrzenie na ludzi i świat. Dlatego właśnie dostrzegam potrzebę mówienia o podejściu holistycznym. Co ciekawe, budzi to opór akurat u samozwańczych „prawdziwych”, czyli „klasycznych” homeopatów. W historii kultury epokę kreatywnej działalności nazywano zawsze retrospektywnie „klasyczną”, jeśli rozwój uznawano za zakończony lub obawiano się jego kontynuacji. Mówimy na przykład o „klasycznym antyku greckim”, „balecie klasycznym”, „muzyce klasycznej” czy „klasycznej homeopatii”. Przymiotnik „klasyczny” ma wyrażać pewien stan. Ale ponieważ w naturze jest tylko jeden niezmiennik – ciągły ruch i rozwój – uważam ograniczanie ruchu za pomocą przymiotnika „klasyczny” za desperacką próbę zachowania czegoś sykotycznego, co całkowicie narusza prawa natury. To typowe, że „klasycy” wszystkich epok próbowali blokować siłę twórczą w obawie, że ich konstrukcja mentalna rozpadnie się. Jednak historia kultury pokazuje nam, że nigdy się to nie udawało. Toteż cierpliwie czekam, aż ten fakt dotrze też do wież z kości słoniowej „klasycznych”, „prawdziwych” czy też „czystych” homeopatów. Na razie zaś skupiam uwagę na bogatym, twórczym i naturalnym rozwoju w polu energii homeopatów myślących, odczuwających i działających holistycznie. W homeopatii, podobnie jak w przypadku wszystkich innych genialnych osiągnięć ludzkiej świadomości, chodzi jedynie o uchwycenie DUCHA, który zrodził homeopatię i wszystkie inne osiągnięcia naszej kultury. A to nigdy nie było klasyczne!
Niniejsza seria książek stanowi próbę wyrwania się z gorsetu myślenia warunkowego „co by było, gdyby…” i opisania tego, co jest możliwe. Treść tych tomów nie jest wytworem mojej wyobraźni; doświadczyłam tego w praktyce i udawało mi się przekazywać tę wiedzę podczas seminariów dla naturopatów i lekarzy. W ciągu wielu lat poczyniłam też inną obserwację: u terapeutów występuje na poły świadome, na poły podświadome pragnienie poszerzenia percepcji.
W ciągu ostatnich szesnastu lat byłam świadkiem znacznego wzrostu liczby terapeutów biorących udział w naszych szkoleniach mediumiczno-uzdrowicielskich. Naprawdę robi wrażenie to, jak te naturalne dary jasnowidzenia są stopniowo włączane w ich pracę. Gdy przychodzą oni do nas, posiadają już podstawowy talent poszerzonej percepcji, i upewniają się, że są to naturalne umiejętności, które należy doskonalić, aby były zawsze do naszej dyspozycji – podobnie jak w przypadku zdolności artystycznych. Uczą się za zewnętrzną powierzchownością pacjenta odnajdywać jego pozytywny potencjał. W dramatyczny sposób zmienia to ich świadomość, bo przywykli do patrzenia przez pryzmat patologii i identyfikowania rzeczy, które już nie istnieją, są dysfunkcjonalne albo których danemu człowiekowi brakuje. Trudno prowadzić uzdrawianie przy takiej świadomości niedoborów. Nie jest to sztuką, lecz rezultatem nauczenia się wielu faktów. Niemniej terapia coraz bliższa jest stania się sztuką uzdrawiania, coraz większa bowiem liczba kolegów dochodzi do następujących wniosków.
- Pozytywny potencjał jest źródłem, z którego pacjent czerpie możliwości samoleczenia.
- Jeśli terapeuci dostrzegają ten potencjał, zdecydowanie stają się silniej ukierunkowani na uzdrawianie i rozwiązania. Wpływa to pozytywnie także na nich.
- Zdolność dostrzegania za zewnętrzną powierzchownością chorych ludzi ich pozytywnego potencjału rozwija wrażliwość na przyczyny choroby i wyostrza zmysły fizyczne, dzięki czemu holistyczne myślenie, odczuwanie i działanie pojawiają się w sposób zupełnie spontaniczny.
Nie jestem zatem jedyną terapeutką mającą takie doświadczenia, które niosą bardzo jasne przesłanie: zmiana świadomości musi się najpierw dokonać wśród terapeutów, wówczas także pacjenci będą zachowywać się inaczej. Każdy, kto postrzega świat w sposób holistyczny i wykorzystuje własne zmysły fizyczne i parapsychiczne, uzyska lepsze efekty lecznicze i doświadczy transformacji od przesadnej chęci działania do przyzwolenia, aby życie po prostu działo się. Terapeuci narzekający na pacjentów, którzy pozwalają się obsługiwać i mają wobec nich wysokie oczekiwania pod wpływem konsumpcjonistycznej postawy wyrażającej się dewizą „objaw + lek = brak objawu = wyleczenie”, muszą w obliczu duchowego rozwoju holistycznej medycyny zadać sobie pytanie, w jakim stopniu oni sami (nadal) się do tego przyczyniają.
Inny powód, dla którego powstała ta seria, ma charakter czysto pragmatyczny. Zawsze wydawało mi się uciążliwe gromadzenie wyników badań i odkryć dotyczących zależności między narządem a konfliktem, a pochodzących po części z medycyny chińskiej, po części zaś z rozproszonych publikacji neurobiologicznych. Dlatego właśnie rozmyślnie omawiam odrębnie każdy układ narządowy i tworzę dostateczną przestrzeń dla obszernego opisu kwestii, które konflikty przejawiają się w którym układzie. W świecie kultury Zachodu jest też już jasne, że sposób manifestowania się chronicznych chorób nie jest zgoła przypadkowy. Doświadczenie pokazało, że także pacjenci chcą lepiej rozumieć tło swojej choroby i są znacznie bardziej skłonni aktywnie uczestniczyć w procesie uzdrawiania, jeśli osobiście tego doświadczają. To podejście stosuje się w terapii miazmatycznej i holistycznej.
Przestrzegałam tych zasad w trakcie choroby i leczenia, dzięki czemu uzyskałam dodatkowe wglądy.
- Zdrowienie pacjenta odbywa się w domu. W gabinecie terapeuty lecznicze impulsy mogą dostarczać organizmowi informacji o tym, co jest możliwe. Ale w swojskim środowisku przy tych samych starych wzorcach myślenia i zachowania potrzebuje on bodźca, aby przyswoić sobie nowy sposób myślenia, odczuwania i działania. To dlatego w większości przypadków nie wystarcza przepisywanie leków i pozostawienie pacjenta na łasce dawnych nawyków.
- Miejsce, gdzie choroba objawia się w układzie narządowym, ma głębsze znaczenie.
- W stanie zdrowia wszystkie układy narządowe harmonijnie współbrzmią niczym w utworze muzycznym, ponieważ tworzą synergię i podlegają prawom harmonii.
- Skupiska komórek należące do danego narządu także mają własny „głos” – własną częstotliwość, ruchliwość czy rytm – jak w utworze muzyki polifonicznej.
- Wspólna tożsamość naturalnej częstotliwości komórkowej (narządu), emocji i wzorca myślowego tworzą ludzki temat lub potencjał. Może się on przekształcić w konflikt bądź rozwiązanie, które może człowieka uzdrowić albo wpędzić w chorobę.
- Konflikt jest umiejscowiony dokładnie tam, gdzie można również znaleźć rozwiązanie. Proces uzdrawiania polega na przełożeniu tego na rzeczywistość. W konsekwencji nie wystarcza teoretyczna wiedza o istnieniu rozwiązania; aby się urzeczywistniło, należy je też doświadczyć i przeżyć.
- Organizm dysponuje niezmiernie inteligentnymi mechanizmami autoregulacji. Stanowią one próbę leczenia, którą można nazwać rozwiązaniami biologicznymi. Jednak rozwiązania takie niekoniecznie oznaczają uzdrowienie. Tylko rozwiązanie inteligentne zrealizowane przez całą świadomość powoduje uzdrowienie na poziomie mentalnym, emocjonalnym i fizycznym.
- Każda chroniczna choroba rozpoczyna się od nieszkodliwego ludzkiego tematu, zazwyczaj związanego ze skórą zarówno w sensie dosłownym, jak i przenośnym. Ale kiedy nie zostanie on rozwiązany na poziomie mentalnym lub emocjonalnym, coraz bardziej narasta, nasila się i stopniowo przenika w odpowiednią manifestację komórkową. W tym procesie ludzki system energetyczny wykorzystuje dla przetrwania znaczące strategie kompensacji.
- Zadaniem terapeuty jest dostarczenie krok po kroku impulsów fizycznych, emocjonalnych i mentalnych na drogę zdrowienia z najpoważniejszej manifestacji choroby, aby cały układ energetyczny przechodził na coraz łagodniejszy poziom, aż choroba opuści go przez skórę.
- Ponieważ pacjent zachorował na skutek powtarzania pewnych wzorców myślenia i zachowania, podobnie wygląda droga leczenia: sensowne i łatwe do wykonania ćwiczenia oraz rytuały obejmujące całą istotę pacjenta.
Strukturę i treść poszczególnych książek z niniejszej serii opracowano w taki sposób, aby zarówno terapeuci, jak i laicy odnieśli korzyść z lektury. Zawsze prezentują one następujące tematy:
- układ narządowy z perspektywy fizjologicznej i duchowej;
- choroby związane z danym układem narządowym;
- tematy emocjonalne/mentalne danego układu narządowego;
- konflikty związane z narządem i ich rozwiązania;
- homeopatia miazmatyczna, organotropowa i konstytucjonalna;
- zalecania dietetyczne;
- terapie naturopatyczne;
- rytmiczne ćwiczenia (oddech, pobudzenie gruczołów).
Nacisk kładziony w różnych tomach na poszczególne tematy bardzo się może różni, ale zawsze tworzą one wszechstronny, niedogmatyczny, elastyczny mentalny „organizm”, który – mam taką nadzieję – nadal będzie inspirować moich kolegów do własnych przemyśleń i działań. W końcu takie jest właśnie głębsze przesłanie mojej działalności szkoleniowej. W konsekwencji nie zamieszczam tutaj opisów fizjologii organizmu, każdy bowiem może przeczytać o tym w książkach medycznych. Wysiłki skupiam na próbach uwolnienia układów narządowych od obiektywizacji, a także traktowania ich jako żywe istoty mające określone cechy oraz potencjał konfliktów i ich rozwiązań, a następnie wpisania tego w szerszy kontekst. W procesie tym pozwalam sobie na pełną swobodę skojarzeń i twórczych punktów widzenia, gdyż podtrzymuje to moje zdumienie cudem natury i duchowym dostępem do fizycznego ciała.Przedmowa
Rozmyślnie wybrałam dla tego tomu numer dziewięć. Jest to bowiem kwadrat liczby trzy, a zatem wyższa „oktawa” samorealizacji. Pamięciowe opanowanie wiedzy o częściach mózgu i drogach nerwowych to jedno. Z drugiej strony badanie ich wyższych mocy stanowi zadanie sztuki leczenia. Kiedy praktykujemy sztukę leczenia, rozbudzamy wyższą jaźń pacjenta, tak że staje się on świadomy istnienia tej wiecznotrwałej instancji i żyje jako oryginalna jednostka, a nie kopia kogoś czy czegoś innego.
Podczas pisania dziewiątego tomu tej serii poczułam, że nie będę w stanie oddać sprawiedliwości rozległemu tematowi, którego centrum stanowią mózg i układ nerwowy. Badania nad mózgiem postępują w tak szybkim tempie i dostarczają tak doniosłych odkryć, że moje zorientowane praktycznie opisy jutro mogą już być nieaktualne. Inspirowali mnie tacy ludzie, jak Gerald Hüther, Gerd Haffelder, Daniel Siegel, Harald Walach, Antonin Wagner, Claudio Naranjo, Michael von Brück i Heinrich Dauber, by wymienić tylko kilku. Usiłowali oni badać umysł, który tworzy całą wiedzę kultury, myśli kreatywnie w usieciowany sposób, łączy dyscypliny naukowe, a także rozumie terapię i duchowość jako jedną całość. Zawdzięczamy im w szczególności twórcze połączenie neurologii, zdrowia i nauk edukacyjnych, ponieważ problemy z mózgiem i nerwami coraz młodszych pacjentów skłaniają do ponownego przemyślenia naszego ukierunkowanego na lewą półkulę mózgową systemu edukacji. Jak to zawsze bywa w nauce, teoria dalece wyprzedza doświadczenia praktyczne, ale moim zdaniem wspaniale jest, że tak wiele drzwi otwiera się dla wprowadzenia jej w życie za sprawą odkryć i dokonań naukowych. Jest to korzystne dla przedstawicieli holistycznej medycyny. Czegokolwiek nowego dowiaduję się z badań nad mózgiem – a jest to z pewnością ledwie niewielka cząstka tej wiedzy – włączam to do mojego holistycznego obrazu człowieka i świata. Ma to jeszcze jeden aspekt: szczególnie dziedzina neurobiologii z jej licznymi kierunkami wykorzystuje zachodni umysł, aby zrozumieć wiedzę, którą azjatyckie systemy mądrościowe przekazują od stuleci. Obejmuje to zawsze wzrost, poszerzenie świadomości i pradawne pytania o znaczenie życia:
Kim jestem?
Czym jest życie i śmierć?
Nie ma najmniejszego sensu próbować dawać na te pytania intelektualnej odpowiedzi. Nasz mózg jest narządem wykonawczym świadomości obecnej we wszystkich jego komórkach, ale świadome doświadczenie uzyskane dzięki wewnętrznemu skupieniu, uważności i czujności dalece przekracza podstawową funkcję mózgu. Niewiarygodnie pomocne jest też – jak trafnie zwrócili uwagę Gerald Hüther i Vera Birkenbihl – „z właściciela mózgu stać się jego użytkownikiem”, kierując się przy tym kilkoma sensownymi „wskazówkami” czy „instrukcjami obsługi”.
Jednak wspaniałe pole energii współistnienia neurologii, edukacji i nauk o zdrowiu sprawia, że jestem trochę smutna, ponieważ podczas wprowadzania w życie odkrywczych wyników badań nad mózgiem nauka wciąż pomija włączenie uzdrowicielskiego potencjału leków homeopatycznych. Ludzie rozpaczają i toczą drobiazgowe dyskusje o konsekwencjach stosowania leków psychotropowych, jakby nie było żadnej alternatywy. Nawet osoby z kręgów twórczych pomijają fakt, że od czasów Samuela Hahnemanna znamy tysiące dobrze udokumentowanych przypadków ozdrowienia za sprawą homeopatii. W homeopatycznych obrazach leków, trucizn oraz współczesnych substancji syntetycznych odkryliśmy najdrobniejsze objawy psychiczne i mentalne, jesteśmy też w stanie zapewnić leczenie dobrane do indywidualnych potrzeb pacjenta. Z tej perspektywy książkę niniejszą należy rozumieć jako udaną próbę połączenia wyników badań nad mózgiem i neurobiologii z homeopatią.
Przedmiot neurologii jest tak rozległy, że każdy piszący o nim z perspektywy holistycznej musi wyraźnie wyznaczyć zakres pracy. Dlatego podstawą mojego podejścia jest to, z czym ja i moi koledzy spotykamy się w praktyce, co wiąże się bezpośrednio z funkcją mózgu i jednego z układów nerwowych. Jednak nie chodzi mi przede wszystkim o możliwe do zidentyfikowania choroby mózgu i nerwów oraz ich kurację lekami – chociaż i o tym będzie mowa. Skupię się natomiast na dwóch nierozerwalnie ze sobą związanych podstawowych tematach: rytmach życiowych i świadomości.
Kiedy usiłujemy pozostawać w harmonii z naturą w dużej i małej skali (organizm), uczestniczy w tym także nasza świadoma istota, ponieważ świadomie szukamy sensu w swoim myśleniu, odczuwaniu i działaniu. Ilekroć tracimy kontakt ze sobą, a przez to z naturalnymi rytmami życia, zanikają cztery podstawowe kompetencje: pewność siebie, zapał, aktywność i poczucie odpowiedzialności.
Z mnóstwa punktów widzenia, z których można rozpatrywać mózg i układ nerwowy, wybrałam następujące aspekty:
1. Zdolność komunikowania się
Omawiając mózg i układ nerwowy, mamy do czynienia z najwyższym stopniem złożoności w ludzkim organizmie. Setki miliardów komórek nerwowych są bezustannie aktywne – tworzą biliony połączeń. Informacje są przekazywane drogą impulsów elektromagnetycznych i chemicznych w ciągu milionowych części sekundy. Wszystko jest połączone ze wszystkim innym dzięki siłom regulującym. Cokolwiek wydaje się chaotyczne lub istnieje jedynie tymczasowo, reguluje się poprzez samoorganizację. Organizm jest cudem komunikacji. Szerokie spektrum różnych typów i poziomów komunikacji będzie tematem tej książki. W jaki sposób pozostaję w kontakcie z sobą samym? Jak się komunikuję z innymi ludźmi i stworzeniami? Jakie są siły regulujące w chaosie komunikacji?
2. Zdolność mowy
Człowieka wyróżnia zdolność mówienia, tworzenia poezji i śpiewania, która zainspirowała powstanie niezliczonych instrumentów muzycznych. Jesteśmy ucieleśnieniem dźwięku i wydajemy dźwięki, które może nie zawsze brzmią przyjemnie dla ucha, czasem są to wszelkiego rodzaju hałasy. Właśnie dlatego chciałabym skupić się na różnych ośrodkach mowy w mózgu. Czy jestem w stanie wyrazić to, co myślę? Czy czuję to, co myślę i mówię? Terapeuci mają w praktyce do czynienia z odpowiedziami na takie pytania i wiedzą, że wielu pacjentom daleko jest do ponownej harmonizacji mowy, ruchów ciała, myślenia, odczuwania i działania.
3. Pamięć i koncentracja
Z osłabieniem tych naturalnych zdolności spotykamy się dzisiaj często nawet u dzieci. Także demencja występuje w coraz młodszym wieku i przestała już być zjawiskiem czysto geriatrycznym. Kryje się za tym problem radzenia sobie ze stresem. Już dwadzieścia pięć lat temu dowiedziałam się, że stres inicjuje reakcję walki lub ucieczki kontrolowaną przez pień mózgu. Praktyka pokazała, że w wielu chorobach przewlekłych występuje też trzeci element – reakcja znieruchomienia. Nie ma nowotworu bez jednoczesnej permanentnej sympatykotonii w systemie organizmu! Na skutek wyolbrzymiania stresu udało nam się nawet przechytrzyć produkcję adrenaliny. Dopuszczamy, aby choroba tak bardzo przeniknęła do organizmu, że układ odpornościowy przestaje funkcjonować, a zainicjowanie przez organizm ratunkowego programu apoptozy celebrujemy już jako „akt uzdrawiania”. Gdzie nie spojrzeć, widać tylko programy ratunkowe, medycynę ratunkową, leki ratunkowe i prowizoryczne rozwiązania. W codziennym życiu wyraża się to przez ciągłe poszerzanie, osiąganie czy nawet przekraczanie granic. Wyjątkową sytuację stosowania środków awaryjnych – czyli osiągania granic – uznano za normę. Stanowi to odzwierciedlenie kancerogennego ducha naszych czasów, zagmatwanego i destrukcyjnego. Uzdrawianie oznacza zwrócenie się ku prostocie. Niełatwo wprowadzić w życie proste rzeczy, kiedy terapeuci chcą płynąć z głównym prądem opinii i dogmatów albo też szukają uznania w kręgach opiniotwórczych. Prostota oznacza posiadanie zapasu swobodnej energii, aby móc przejrzeć powierzchowne pozory.
4. Rytmy życia
Występowanie ścisłej zależności między układem hormonalnym a nerwowym jest już sprawą oczywistą. W konsekwencji znajduje to też odzwierciedlenie zarówno w chorobach, jak i procesach uzdrawiania. To dlatego dla podkreślenia tych współzależności odwołuję się niekiedy do ważnych funkcji gruczołów dokrewnych. W kategoriach czasowych aktywność mózgu i nerwów tworzy najszybsze rytmy, które determinują nasze ludzkie istnienie. Myśl biegnie szybciej niż prędkość światła, a nerwy reagują w ułamkach sekundy. Jednak żaden rytm nie jest rozłączny od jakichkolwiek innych. Wszystko wibruje i dźwięczy w idealnej harmonii – niczym w doskonałej orkiestrze. Tak to zaplanowała natura i także my dochodzimy do tego wglądu za sprawą procesu uzdrawiania. Choroba przejawia się jako arytmie na różnych poziomach egzystencji fizycznej, emocjonalnej i mentalnej. W pewnym momencie nawet inteligentny organizm chcący to skompensować nie może się dłużej dostosowywać, toteż taka osoba popada w stan sztywności regulacyjnej. Jak można znaleźć się w takim impasie? Jest to efekt ciągłego stresu i monotonnych, spłaszczonych prądów energii. Oddech staje się płytki, rytm serca – nieregularny, narządy zmysłów słabną, a taka osoba postrzega swoje życie w odcieniach szarości, gdyż wszystkie barwy zniknęły. Dwadzieścia tysięcy razy dziennie wdychamy do naszych komórek negatywne wzorce myślowe. Dlaczego zatem wciąż nas dziwi szybki wzrost liczby przypadków poważnych chorób przewlekłych?
To superszybkie myślenie i aktywność układu nerwowego wyraźnie manifestują się w naszej zagonionej współczesności. Wyeliminowano każdą możliwą pauzę w stałym pędzie do działania. A jaka jest właściwie meta tego wyścigu? Jaki cel gnania przez życie? To, że puls życia dramatycznie przyspieszył, to nic nowego. Zjawisko takie występowało już dawniej. Nie jest też niczym nowym to, że istniał w owych czasach zdrowy przeciwprąd, w którym ceniono sobie robienie twórczych przerw, pauzowanie na chwilę, przetrawianie nowych wrażeń i tak dalej. Łatwo to zrozumieć z perspektywy czasu. Ale ludzie współcześni żyją w samym centrum tego burzliwego pędu, wśród coraz bardziej skomplikowanych chorób. W rezultacie stają na skraju przepaści i trudno im przeciwstawić się przyciągającej sile. Niemniej jednak to tam można znaleźć rozwiązanie. Trzeba spauzować na moment, wcisnąć hamulce i zadać sobie pytanie, jak się czujemy, na czym stoimy i co robimy. Człowiek ma swobodę – dzięki inteligentnemu mózgowi – podejmowania nowych decyzji, wytyczania nowych torów myślenia, odczuwania i działania w każdym momencie i z każdym oddechem, nawet jeśli zewnętrzne okoliczności życiowe sprawiają może wrażenie trudnych, opornych i nieprzyjemnych. Zawsze istnieje przestrzeń na zmianę świadomości. Zmiana jednak nie jest procesem liniowym, lecz rytmicznym i cyklicznym.
5. Czakry
Dla zagadnień związanych z mózgiem i układem nerwowym wybrałam podtytuł: rozkwit duchowości. Każdy kwiat reprezentuje esencję rośliny. Zawiera najsubtelniejsze organy rozmnażania, ale też za pośrednictwem barw i sygnatur wyraża harmonijne prawa natury. To samo dotyczy ludzi: esencja jest fizycznie zakotwiczona w naszych płodnych narządach płciowych zdolnych do tworzenia życia. Ale siła twórcza jest wyższą potencją, która może pozostawać aktywna, dopóki żyjemy, niezależnie od tego, jak funkcjonują nasze narządy płciowe. Duchowość jest pojęciem nadrzędnym w naszych poszukiwaniach jedności i urzeczywistnienia synergii, które zawsze wiążą się z nami i większą całością. Wierzę, że rozkwit duchowości oznacza po prostu pozwolenie, by rzeczy się działy, i swobodne płynięcie z prądem dostępnej dla nas energii witalnej. Zdałam sobie z tego sprawę także podczas pracy z mózgiem i układem nerwowym, ponieważ większość rzeczy zachodzi w cudowny sposób bez naszego świadomego udziału. A jeśli zaufamy regulującej sile natury bez nadmiernego ingerowania w jej działanie, wtedy będziemy lepiej radzić sobie w życiu.
Dlatego też temat czakr jako wyrazu duchowego wzrostu zostanie ponownie omówiony w tym tomie. Teraz jednak skupimy się na aspektach wychodzących poza zależność między gruczołami dokrewnymi a układem hormonalnym. Do tego tomu wybrałam różne gatunki kwiatów jako symbole najwyższej duchowości i połączyłam je z fragmentami tekstu na temat współczesnych badań nad mózgiem, które inspirowały moją pracę. Jej efektem jest uzdrawiające połączenie najwyższej duchowości i ziemskiego życia.Życie jest nie tylko procesem poznawania, ale też przekształcania doświadczeń w struktury. Ponieważ żywa istota tylko wtedy może poczynić nowe doświadczenia, kiedy wejdzie w kontakt z czymś innym, można to wyrazić jeszcze precyzyjniej: życie jest procesem przekształcania doświadczeń relacji w struktury relacji.
Hüther, von Brück
Damit das Denken Sinn bekommt
Pierwszymi oznakami utraty rytmu życiowego, zainicjowanej przez nadmiar pracy, zbytnie ukierunkowanie na sukces, niedobór odpoczynku i niewystarczającą twórczą ekspresję, są nerwowość i drażliwość. Z drugiej strony udany proces uzdrawiania owocuje posiadaniem silnych nerwów. Kiedy czujemy się zrównoważeni, poruszamy się i wibrujemy z przepływem energii. Wszystko, co robimy, przebiega bez wysiłku, nic nie może tak łatwo zbić nas z tropu, a nasz układ odpornościowy działa nienagannie. Ale jeśli zostaniemy wybici z tego rytmicznego przepływu energii, łatwo tracimy pewność siebie i jesteśmy podatni na wpływy zewnętrzne. Siła odporności słabnie. Sprawność układu immunologicznego i nerwów są wzajemnie uwarunkowane, a ich współgra wpływa na trzeci czynnik w tej grupie: układ gruczołów dokrewnych. Nie jesteśmy w stanie świadomie wpływać na te procesy, ponieważ współzależności w układzie nerwowym zachodzą w sposób niewiarygodnie szybki i złożony. Możemy jednak zapewnić ramy dla uspokojenia nerwów i zdać sobie sprawę, jeśli dochodzi do zaburzeń. Ramy te obejmują powolniejsze rytmy życia; ufając im, odzyskujemy równowagę. Ponieważ siła nerwów tak bardzo zależy od zdrowego rytmu życia, temat ten zostanie omówiony na początku, a przegląd dużych i małych rytmów, które dominują w naszym życiu, przedstawiono na rycinie 1.
Współczesne społeczeństwo jest tak bardzo skupione na szybkości. Uważamy, że rozwiązanie stanowi opanowanie coraz to krótszych odcinków czasowych, jak w przypadku sportów wyczynowych. Dawniej o wyniku w bieganiu czy pływaniu decydowały sekundy, dzisiaj są to ułamki sekundy. Nikt tak naprawdę nie rozumie, czym jest jedna setna sekundy, jednak człowiek wciąż próbuje poruszać ciałem tak szybko, aby przezwyciężyć sekundowe ograniczenia. Na dłuższą metę nie jest to korzystne ani dla ciała, ani dla układu nerwowego, jeśli nie są one jednocześnie osadzone w obszerniejszych, nadrzędnych rytmach i ramach czasowych. Niestety uzależnienie od coraz szybszych procesów nie pozwala zyskać na czasie, lecz prowadzi do zapaści i otchłani poważnych chorób. Życie jest współgrą wielu rytmicznych ruchów, które jako całość odzwierciedlają równoważące prawo natury. Dysponujemy w równej mierze możliwościami dynamicznego działania, parcia do przodu i celowego ruchu, jak i pauzowania, odpoczynku i przetrawiania, zarówno w sensie fizycznym, jak i duchowym. Musimy dla każdej aktywności stworzyć równowagę za pomocą przeciwieństwa, inaczej bowiem nie rozwinie się rytm. Ilekroć z pełną energią atakujemy szczyt, musi to prowadzić do powolnego zejścia i rozproszenia nagromadzonego napięcia dla uzyskania spokoju, aby rytm życia stał się zauważalny. Patrz: rycina 1.
Rozpoczyna się to od najobszerniejszego rytmu biologicznego: biegu roku (dwanaście miesięcy) z jego porami, obejmującymi w strefach klimatu umiarkowanego wiosnę, lato, jesień i zimę. Pytanie brzmi: jak pory roku są powiązane z naszą siłą życiową, a także sprawnością mózgu i nerwów? Bardziej, niż nam się na pierwszy rzut oka wydaje!
Natura dostarcza nam pożywienia za sprawą zmieniających się warunków świetlnych wynikających z pozycji Słońca. Cokolwiek wzrasta lub zostaje wytworzone przez żywy inwentarz podczas określonej pory roku, ma zawsze najwyższą wartość odżywczą. Toteż znacznie ważniejsza jest wiedza o tym, który pokarm ma w danym okresie najwyższą wartość odżywczą, niż znajomość opublikowanych tablic zawartości poszczególnych składników. Kiedy czytamy, że pomidory zawierają wartościowy likopen, papaje mają najwyższe stężenie pepsyny, a owoc aceroli jest najbogatszy w witaminę C, jest to trywializacja faktów naturalnych dla celów ekonomicznych. Te informacje w żaden sposób nie poprawiły stanu zdrowia publicznego. Prowadzą jedynie do błędnego założenia, że pomidory, papaje czy acerole powinny być dostępne o każdej porze roku, abyśmy mogli cieszyć się ich wartościowymi składnikami. Wszystko musi być dostępne w dowolnym czasie. Jest to chorobliwa psora, zachłanność będąca jedną z wad naszej ludzkiej egzystencji.
Ryc. 1. Rytmy życia
Natura jest mądra. Aby owoce, warzywa, zboża, jaja, mleko lub mięso osiągnęły najwyższą wartość odżywczą, przewidziała ona procesy, w których współdziałają siły anaboliczne i kataboliczne. To dlatego pomidory rosną w lecie, a nie w zimie. Ale my chcemy mieć je w zimie, więc zrealizowano pomysł stworzenia sztucznego lata w szklarni. Eksperci lekceważą fakt, że jest to marna kopia naturalnych procesów, i wciąż publikują te same tablice wartości odżywczych. Jeśli pozostała nam choćby odrobina wrażliwości, zauważymy, że te owoce są bez smaku, choć może wyglądają jak pomidory. Czy to wystarczy? Zadowolenie z zewnętrznych pozorów i powierzchownych efektów to jedna z tysiąca dróg naszej epoki prowadzących do demencji i odrętwienia zmysłów, a także słabej sprawności nerwów. Organizmu nie da się oszukać. Nie odnajduje on w tych „fałszywych” pomidorach żadnych rzekomych składników odżywczych, bo liczą się nie tabele, lecz fakty. A faktem jest, że pomidory uprawiane w naturalny sposób służą jako uzdrawiający pokarm dla ludzi i zawierają maksymalną ilość substancji odżywczych.
Możemy powtórzyć powyższe rozumowanie z dowolnym produktem spożywczym i zawsze dojdziemy do tej samego wniosku. Natura przewidziała jedno optymalne miejsce i jeden moment w czasie dla każdego ze swoich produktów w trakcie roku zależnie od strefy klimatycznej.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej