- W empik go
MISTRZOWIE OPOWIEŚCI. Skandynawskie lato - ebook
MISTRZOWIE OPOWIEŚCI. Skandynawskie lato - ebook
Skandynawowie kochają światło. A letnie światło na Północy nie przypomina żadnego innego – dłużej trwa, jest ostrzejsze, przejrzystsze, a jednocześnie nasycone błękitem morza, wszędobylskich jezior oraz zielenią gęstych lasów. Więc gdy dzień staje się choć odrobinę dłuższy, zaczyna się święto prostej radości i wyzwolenia.
Skandynawskie latoto fascynujący przegląd mistrzów literatury pochodzących z Danii, Finlandii, Islandii, Norwegii i Szwecji. Od autorów znanych polskim czytelnikom od czasów dzieciństwa, jakTove Jansson, Astrid Lindgrenlub Hans Christian Andersen, przez noblistów, jakSelma LagerlöfiHalldór Kiljan Laxness,po tych, z którymizetkną się po raz pierwszy, jak Naja Marie Aidt czy Mikkel Bugge. Można otworzyć ten zbiór na dowolnej stronie i od razu zanurzyć się w jeziorze, morzu, wejść do lasu lub posiedzieć w ogrodzie, powędrować ulicami opustoszałego miasta, wystawić twarz do słońca i poczuć na policzku pocałunek jego promieni.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8032-772-6 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
DLACZEGO LATO?
Im dalej na północ,
tym dłuższe cienie kreślące na skałach karykaturalne sylwety.
Światło pogłębia kontury i kontrasty. Brak go tu przez większość roku –
ale gdy już jest, to jakby chciało sobie powetować.
Michał Kuźmiński
Czy trzeba organizować referendum albo sondaż społeczny, by dowieść, że ogromna większość Europejczyków woli lato od zimy? Badanie takie z pewnością traci sens na północy Europy, gdzie te dwie pory roku oznaczają nie tylko olbrzymie różnice w temperaturze, ale przede wszystkim w liczbie godzin słonecznych. Skandynawowie kochają światło. Być może jak nikt inny na świecie. A letnie światło na Północy nie przypomina żadnego innego, dłużej trwa, jest ostrzejsze, przejrzystsze, a jednocześnie nasycone błękitem morza, porozrzucanych naokoło jezior oraz zielenią gęstych lasów. Owszem, w każdym nordyckim kraju inaczej, ale jasność jest wspólna. To dlatego letnie przesilenie, świętowane tak hucznie w całej Skandynawii, jest dla ludzi Północy równie ważne, a nawet ważniejsze od Bożego Narodzenia. Midsommar, Juhannus, Jónsmessa, Sankthans to w historii nordyckiej kultury jeden z ważniejszych motywów wierszy, powieści, dramatów i obrazów. W tej antologii przełożyliśmy jego nazwy na różne sposoby – noc świętojańska, noc Świętego Jana, święto przesilenia – bo choć tradycja ta ma jedno źródło, jej różne nazwy odpowiadają atmosferze danej opowieści.
A więc jest lato. Najbardziej wyczekiwana pora roku. Troje z dziesięciorga Szwedów na wiele tygodni zamieszkuje w letnich domach, połowa Finów zaszywa się gdzieś w naturze. Tove Jansson już w kwietniu przeniosła się z Helsinek na wyspę Klovharun, z zimowego snu budzą się Muminki, w Szwecji Rasmus wyrusza w świat, a Emil w Smålandii znów zaczyna psocić.
W tej antologii zebrałam opowieści z Danii, Finlandii, Islandii, Norwegii i Szwecji. Niektóre znałam i lubiłam od dawna, inne wyszukali i zaproponowali moi wspaniali koledzy i wspaniałe koleżanki po fachu, tłumacze i tłumaczki z wybitnym dorobkiem oraz młodzi adepci przekładu rozkochani w literaturze. Znalazły się tu zarówno opowieści napisane dawno temu, jak choćby Mniszek i pszczoła czołowego przedstawiciela islandzkiego romantyzmu Jónasa Hallgrímssona, jak też i baśń Andersena, teksty wybitnych pisarzy dwudziestego wieku, w tym aż trojga noblistów: Selmy Lagerlöf, Halldóra Kiljana Laxnessa i Harry’ego Martinsona, po współczesnych mistrzów krótkiej formy, takich jak Dunka Naja Marie Aidt, Norweg Mikkel Bugge, a z Finlandii Raija Siekkinen i szwedzkojęzyczny Kjell Westö. Niektórych pisarzy polscy czytelnicy i czytelniczki świetnie znają, spotkanie z innymi będzie dla nich tym pierwszym.
Takie zbiory mają tę cudowną cechę, że nie trzeba ich czytać od deski do deski, można je otworzyć na dowolnej stronie i zanurzyć się w jeziorze, w morzu, wejść do lasu lub posiedzieć w ogrodzie, powędrować ulicami opustoszałego miasta. Nie chciałam dzielić autorów na kraje pochodzenia ani układać ich tekstów chronologicznie. Chcę wierzyć, że skandynawskie lato jest wyjątkowe dla każdego z nich, niezależnie od języka, w jakim piszą, i że mimo upływu czasu, zagrożonej dzisiaj przyrody, topniejących lodowców, zanieczyszczonego Bałtyku, jest dla wszystkich wciąż tak samo wyczekiwaną porą roku. Zaproponowałam więc podział na cztery części tematyczne: Miasto, Droga, Letnisko i Pocałunek, co może, choć nie musi, stanowić dla czytelników pewną wskazówkę. Bo latem mało się musi, a może wszystko.
Wśród sześćdziesięciu słów (i pojęć), które stworzyły naród opisany przez Elisabeth Åsbrink w książce Made in Sweden, nie mogło zabraknąć wyrazu dotyczącego lata. Autorka przywołała tu przebój Tomasa Ledina z początku lat osiemdziesiątych Sommaren är kort, który dzisiaj potrafi zanucić mieszkaniec Szwecji w każdym wieku: „Lato krótkie jest / większość zmywa deszcz / lecz póki trwa / ciesz się życiem”.
Justyna CzechowskaHARRY MARTINSON
NOC CZERWCOWA
Ze szwedzkiego przełożył Mariusz Kalinowski
.
HARRY MARTINSON (1904–1978) – szwedzki pisarz, poeta, dramaturg i malarz. Laureat literackiej Nagrody Nobla w 1974 roku (wspólnie z Eyvindem Johsonem), od 1949 roku członek Akademii Szwedzkiej. Po polsku ukazała się jego powieść Droga do Klockrike (przeł. Maria Olszańska) oraz wybory poezji w przekładach Leonarda Neugera i Janusza Roszkowskiego. W 1956 roku opublikował futurystyczny poemat epicki Aniara, któreg polski przekład wciąż czeka na wydanie.
.
Słońce już prawie nie zachodzi,
przytłumia tylko ostry blask.
Ani jest późno, ani wcześnie,
rąbek zachodu to już brzask.
Jezioro więzi światło zmierzchu
sunące po zwierciadle wody
lub wahające się na falach,
które, na długo zanim zgasną,
promień jutrzenki już rozpala.
Nocy czerwcowej nigdy nie ma –
to jakby tylko szary dzień.
Jej zmierzch podnosi się jak woal
i płynie w oceany lśnień.JÓNAS HALLGRÍMSSON
MNISZEK I PSZCZOŁA
Z islandzkiego przełożył Jacek Godek
.
JÓNAS HALLGRÍMSSON (1807–1845) – islandzki poeta romantyczny. Studiował prawo, literaturę i nauki ścisłe na Uniwersytecie Kopenhaskim. W 1937 roku wrócił na Islandię, gdzie zajął się eksploracją wyspy dla rządu duńskiego. W 1835 roku założył w Kopenhadze wraz z innymi islandzkimi studentami czasopismo „Fjölnir”, w którym publikowano romantyczne wiersze mające na celu rozbudzić w Islandczykach ducha patriotyzmu.
.
R az kiedyś pewna pszczoła mieszkała w szczelinie ściany, zaś na łące przed stodołą rósł sobie mniszek. Pszczoła znała życie; ongiś – gdy była piękna i młoda – radośnie korzystała z kwiatów oraz zielonych łąk i po nocach nigdy o niczym innym nie śniła niż o lecie i blasku słońca. Teraz jednak była stateczną i doświadczoną matroną, czy też – inaczej rzecz ujmując – samotną wdową mającą do wyżywienia gromadkę dziatwy; teraz rytm jej czuwania i snu wyznaczały obowiązki gospodarskie oraz zbieranie wosku i miodu. Tymczasem mniszek ledwo co rozkwitł. Śnił mu się poranny brzask, obudził się wraz ze słońcem i nigdy jeszcze nie widział wieczoru i cienia; nie rozglądał się wokół siebie, tylko z uśmiechem wpatrywał w słońce, a ono całowało go tysiące razy, tak jak matka całuje wybudzone ze snu dziecko. Grzał się z uciechy w cieple słonecznym i cieszył na życie i dojrzałość. I wtedy przez drzwi szczeliny wyfrunęła pszczoła, by rozejrzeć się, jaka jest pogoda.
– Co też ja wyprawiam – rzekła do siebie. – Co ja sobie myślę, że jeszcze nie wyleciałam; łąka cała płonie kwieciem, co główki swe otwarło w tę cudną pogodę. Gdybym była młodsza i tak szybko się nie męczyła, dzień taki byłby dla mnie zbawieniem. Czort niech weźmie zmęczenie i słabnące nogi. Ale kochana dziatwa na to nie baczy!
I rozpostarła pszczoła skrzydła, pofrunęła pod stodołę – bzz, bzz, bzz – i znalazła się nad łąką, gdzie namiętnie wysysała nektar z kwiatków, a wosk zbierała w puchar, umieszczony w odwłoku między nogami, dopokąd tak jej nie zaczął ciążyć, że zwątpiła, czy doleci do domu. Pomyślała więc, że chwilę sobie odpocznie.
Nie wahała się wcale, przycupnęła na młodym mniszku; zwiesiła nogi z krawędzi kwietnej główki, rozpostarła skrzydła i nuże bzyczeć. Domyślić się tylko można, jak odczuł to biedny kwiatek, gdy z nagła cień przesłonił słońce i spoczął na nim tak przytłaczający ciężar, że aż się płatki ugięły. Kiedy zaś pszczoła, odpocząwszy nieco, powąchała główkę mniszka, odezwała się głośno:
– Cóż za przecudny aromat! Nie wytrzymam, muszę wyssać twój nektar, chłopaczku! Choćby tyle tylko, ilem jeszcze jest w stanie udźwignąć.
– Nie czyń tego, pszczółko droga! – odparł rozdygotany, zdjęty strachem kwiat. – Nie wysysaj mojego nektaru, kochaniutka! Młody jestem, chciałbym jeszcze pożyć i dorosnąć.
– Nic na to nie poradzę – oznajmiła pszczoła. – Gromadzę zapasy do domu, muszę zadbać o siebie i moje dzieci; wysysam nektar z kwiatków, bo tego mi trzeba, nie dręczę was i nie zabijam dla uciechy. My, pszczoły, powiadamy, żeście dla nas stworzone, a przecie obchodzimy się z wami lepiej niż ludzie ze zwierzyną i sami ze sobą.
– Jestem tak nierozumny i młody – odrzekł jej kwiatek. – Nie mogę sprzeciwić się temu, co mówisz, lecz chciałbym jeszcze trochę pożyć; nigdym nie widział wieczoru ni cienia.
– Mówisz jak dziecko – rzekła pszczoła. – Nie masz pojęcia, czym jest to, za czym tęsknisz tak bardzo, lecz jakaż jestem nieczuła, że cię tak przytłoczyłam. – I ruszyła z bzykiem do domu ze swoim urobkiem, a mlecz znów patrzył w słońce, które całowało go tysiąc razy, tak jak matka całuje wybudzone ze snu dziecko.
Niebawem pszczoła, bzycząc, znów nadleciała po kolejne zapasy, a mniszek zawołał do niej w te słowa:
– Dzięki stokrotne, moja dobra pszczoło! Za to, żeś mnie oszczędziła za młodu i nie wyssałaś mojego nektaru; dołożę wszelkich starań, aby kiedyś ci to wynagrodzić. Niechaj słońce błogosławione cię grzeje!
– Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, biedaku! – stwierdziła pszczoła. – Bo czymże ty możesz mi odpłacić? Przytrzymuje cię korzeń, musisz stać w miejscu, dopóki gospodarz kosić nie zacznie albo dzieci nie urwą ci głowy.
– Oj, nie wiem, o czym ty mówisz – zdumiał się kwiatuszek. – Ale pragnę żyć.
– Pochwalony, mniszku drogi! – rzekła pszczoła następnego ranka. – Teraz widziałeś już wieczór i cień, jak ci się podobają?
– Nie wspominaj o tym – odpowiedział kwiat. – Kiedy o tym pomyślę, trwoga we mnie wzbiera! Gdy znikło słońce błogosławione i wszystko ogarnął cień, chwyciły mnie dreszcze i poczułem ciężar śmierci; stuliłem płatki wokół głowy i usnąłem. A całą noc śniły mi się światło i ciepło słoneczne. Nie przeszkadzaj mi teraz, póki jest słońce na niebie, bo strach mi nawet myśleć o wieczorze. Ale przecie chcę żyć, bym mógł się tobie odpłacić.
Pszczoła uśmiechnęła się i odleciała w głąb łąki.
Czas mijał, a oni się witali co ranka, skoro tylko pszczoła opuszczała swój dom. Mniszek szybko się starzał, aż wreszcie zmienił się w siwy dmuchawiec i już wystarczająco nasycił się życiem, wszelako wciąż powtarzał, że chce żyć, aby móc się pszczole odwdzięczyć, a postanowienie to stanowiło dla niego solidniejsze oparcie niż łodyga. Pszczoła jednak tylko się zeń śmiała, nazywając go pomiotem i dmuchawcem; radziła mu stulić się i zemrzeć.
– Miejże cierpliwość, dobra przyjaciółko! – mówił mniszek. – Wdzięczność trzyma mnie przy życiu. I choć jestem tylko zimnym, siwym dmuchawcem i słońce już mnie nie raduje, a cień i mrok nie przerażają, bo nie mam uczuć, to nadal pragnę żyć. Czuwam teraz dzień i noc, nawet oka nie zmrużę, bo wciąż myślę o tym samym.
– Żegnaj, dmuchawcu! – rzekła pszczoła.
– Żegnaj, pszczoło miła! Niechaj cię słońce grzeje!
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------