Najpiękniejsze utwory - ebook
Najpiękniejsze utwory - ebook
Juliusz Słowacki (1809–1849) to wybitny polski poeta, dramaturg, filozof-wizjoner. Obok Mickiewicza i Krasińskiego uznawany powszechnie za największego przedstawiciela polskiego romantyzmu. Mimo iż żył zaledwie 39 lat, jego twórczość literacka jest obfita i różnorodna. Poeta pozostawił po sobie kilkanaście dramatów, wiele poematów i powieści poetyckich, setki wierszy oraz listów. W multibooku znalazło się 18 największych dzieł autora, takich jak powieść poetycka „Jan Bielecki”, poematy: „Lambro”, „Żmija”, „Anhelli”, „Beniowski. Poema” i „Król-Duch” oraz dramaty: „Balladyna”, „Fantazy”, „Horsztyński”, „Kordian”, „Ksiądz Marek”, „Książę niezłomny”, „Lilla Weneda”, „Maria Stuart”, „Mazepa”, „Mindowe”, „Samuel Zborowski” i „Sen srebrny Salomei”.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8200-803-6 |
Rozmiar pliku: | 3,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jan Bielecki
I. Wyprawa nocna
II. Wesele
III. Bal maskowy
IV. Zemsta
V. Kościół wiejski
Lambro
Pieśń pierwsza
Pieśń druga
Żmija
Pieśń I. Sumak
Pieśń II. Płaczka
Pieśń III. Pożary
Pieśń IV. Czajki
Pieśń V. Basza
Pieśń VI. Walka
Objaśnienia poety
Anhelli
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Beniowski
Pięć pierwszych pieśni
Dalsze pieśni
Król-Duch
Rapsod pierwszy
Rapsod drugi
Balladyna
Akt pierwszy
Akt drugi
Akt trzeci
Akt czwarty
Akt piąty
Fantazy
Akt pierwszy
Akt drugi
Akt trzeci
Akt czwarty
Akt piąty
Horsztyński
Akt pierwszy
Akt drugi
Akt trzeci
Akt czwarty
Akt piąty
Kordian. Część pierwsza trylogii. Spisek koronacyjny
Akt pierwszy
Akt drugi. Rok 1828. Wędrowiec
Akt trzeci. Spisek koronacyjny
Ksiądz Marek
Akt I
Akt II
Akt III
Książę niezłomny
Dzień I
Dzień II
Dzień III
Lilla Weneda
Akt I
Akt II
Akt III
Akt IV
Akt V
Maria Stuart
Akt I
Akt II
Akt III
Akt IV
Akt V
Mazepa
Akt I
Akt II
Akt III
Akt IV
Akt V
Mindowe
Akt I
Akt II
Akt III
Akt IV
Akt V
Samuel Zborowski
Akt pierwszy
Akt drugi
Akt trzeci
Akt czwarty
Akt piąty
Sen srebrny Salomei
Akt I
Akt II
Akt III
Akt IV
Akt VJan Bielecki
I. Wyprawa nocna
Oto się ciemne księgarnie otwarły,
Tu źródła bogactw w zapylonej ramie.
Czytam... Jak dziko ten język umarły
Pod piórem w kształty nieżywe się łamie.
Język i gorszy przesąd zakonnika
Jak rdzawa klamra myśl księgi zamyka.
Czy tu wygrzebiesz dzieła Giedyminów?
Czy głos Zygmuntów jak echo daleki?
Są to jak Sfinksy te ubiegłe wieki,
Mówią zagadką dziś ciemną dla synów.
Znajduję słowa: „Kraj nasz dosiągł szczytu,
Chylić się musiał”. – Precz z myślą szatana!
Pamięć, w dalekich wiekach obłąkana,
Niech spocznie... Okno klasztoru otworzę...
O! Jak spokojne otchłanie błękitu!
Tam z dala płynie złote kłosów morze,
A tu klasztoru szumią ciemne lipy;
Myśl rozwesela daleki szmer lasów.
Gdy pogrzebałem pamięć dawnych czasów,
Jestem wesoły jak biesiadnik stypy.
Snem jest ów obraz. Umysł się najgrawa
Z nieszczęść obecnych, bezwładny – bez steru.
Gdzież jestem? – Oto mury Westminsteru,
Tam Izba Parów, tu Tamiza mgława
Połyska słońcem. Przebiegałem chmurny
Ów pałac zmarłych z uczuciem przestrachu;
Bo ja sam byłem jak umarły w gmachu,
A oni żyli... Nie zajrzałem w urny,
Wybiegłem – więcej nie wchodzę w te ściany...
Ale samotny wracam dziś i co dzień
W dziedziniec głazem grobów brukowany,
Po których stąpa niemyślny przychodzień...
Ci, co posnęli w tych grobach dokoła,
Walczyli nędzni z niezdolności wrogiem;
Dążyli spiesznie do progów kościoła
I umierając kładli się przed progiem.
Z dziką rozkoszą napis mniej widomy
Niszczę do reszty śladem mojej stopy.
I czuję rozkosz, gdy mój cień znikomy
Grobowi gmachu nie dopuści cienia.
Szaleni! Dążyć pod świątyni stropy
Nie mając w duszy wrącego płomienia?
Posępny – siądę na odłamie głazu.
Smutna się powieść w pamięci rozwija.
Czytałem w księgach – a godło obrazu
Było: „Kraj zdradził, lecz zdrada zabija”.
W kronikach znajdziesz powieści osnowę,
Z kronik czerpane rysy i kolory.
Już Zygmunt August w grobie złożył głowę,
Na tronie zasiadł król Stefan Batory.
Ciężkie dla szlachty były rządy nowe,
Część po wsiach własne zamieszkała dwory.
Co było w kraju, nie skreślę do razu,
Jeden cień tylko maluję obrazu.
Pan Brzezan w cudnej mieszka okolicy.
Zamek objęła rzeka w dwa ramiona,
Nad bramą klasztor, w murach zakonnicy,
Dalej kaplica blachą powleczona.
W komnatach żadnej nie ujrzysz różnicy
Od złotych komnat, gdzie mieszkała Bona.
Pan Brzezan lubi żyć w królewskim dworze,
Co ma król polski, i szlachcic mieć może.
Posadzki wzorem włoskim marmurowe,
Na ścianach srebrem tkane adamaszki;
Gęsto się lampy lśnią alabastrowe,
Z srebrnych sadzawek niby dla igraszki
Wytryska woda tchnąca wonią róży
I nazad deszczem brylantowym spada.
Dwóch karłów wiernie na skinienie służy,
W oczy się patrzy i chęci odgada,
Ani się kiedy śmie odezwać słowy,
Spodlonym tworom Bóg odmówił mowy.
Pan Brzezan huczne wydaje biesiady.
Oto go łatwo rozeznać za stołem,
W złocistej szacie, ale bardzo blady;
Wydaje troski zachmurzonym czołem.
Może biesiada cierpienia ukoi?
Już od tygodnia szlachtę sprasza, poi.
Dzisiaj na czole pozbył zwykłej dumy.
Już raz dziesiąty zagrzmiały wiwaty,
Wesołej szlachty ozwały się tłumy,
Wesołym gwarem zabrzmiały komnaty;
Już wino słabsze zwycięża rozumy,
Dość jednej iskry, wnet ogień wybucha.
Pan Brzezan mówi – szlachta wstaje, słucha.
„Bracia, na chwilę uciszcie te gwary,
Słuchajcie pilnie – a ja w krótkim słowie
Wyjawię powód, wyłożę zamiary,
A potem każdy swe zdanie wypowie.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.