Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nalot na Halberstadt 8 kwietnia 1945 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 grudnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Nalot na Halberstadt 8 kwietnia 1945 - ebook

8 kwietnia 1945 roku kilka dywizjonów alianckich bombowców miało zniszczyć ważne strategicznie cele w Niemczech. W trakcie lotu piloci dostali informację, że atak jest niemożliwy z powodu gęstej mgły. Było za późno, żeby zawrócić, więc ponad dwieście maszyn zostało przekierowanych nad okolice Halberstadt, miasta leżącego pięćdziesiąt kilometrów na południowy zachód od Magdeburga. Nieduże miasto bez szczególnego znaczenia militarnego zrównano z ziemią. Zginęło dwa i pół tysiąca ludzi, a dziesięć razy tyle zostało bez dachu nad głową. Świadkiem tych wydarzeń był trzynastoletni wówczas Alexander Kluge.

„Nalot na Halberstadt” nie jest książką wspomnieniową. To zbiór krótkich, pozbawionych autorskiego komentarza relacji, obrazujących atak z powietrza i bezradność ludzi na ziemi. Wypowiedzi pilotów i ich dowódców przeplatają się z wypowiedziami mieszkańców Halberstadt i opisami zniszczeń dokonanych z przytłaczającą szybkością. Nowatorska i przejmująca książka.

„Przelatując nad dwoma ostatnimi łańcuchami górskimi przed miastem, Braddock, w samolocie prowadzącym pierwszą formację bojową, widzi długą aleję przeciętą linią kolejową. Aleją tą śpieszą w kierunku górskiego lasu mieszkańcy miasta z rupieciami, wózkami. Z dokumentacji wiadomo, że w tamtejszych jaskiniach są schrony. Braddock rozkazuje lecącym za nim maszynom po jednym zrzucie na ten cel, jako że się akurat nadarza. To jedna z nielicznych «osobistych» decyzji, jakie zostają podjęte w trakcie całego nalotu”.
(fragment)

„Ludzka zdolność do zapominania o tym, o czym nie chce się wiedzieć, odwracania wzroku od tego, co leży przed oczyma, rzadko wystawiona bywała na lepszą próbę niż wtedy w Niemczech. Postanowiono zrazu w czystym odruchu paniki robić dalej swoje, jak gdyby nigdy nic. Relacja Klugego z Halberstadt zaczyna się od historii pracownicy kina, pani Schrader, która po uderzeniu bomby natychmiast z łopatą, należącą do wyposażenia obrony przeciwlotniczej, zabiera się do roboty, aby tylko «uprzątnąć gruzy przed seansem o 14». W piwnicy, gdzie napotyka rozmaite części ugotowanych ciał, zaprowadza porządek, składając je prowizorycznie w kotle na bieliznę.
Winfried Georg Sebald, „Wojna powietrzna i literatura”

„Najbardziej nieznany pośród znanych niemieckich autorów”.
Hans Magnus Enzensberger

Alexander Kluge (ur. 1932 w Halberstadt) – wybitny pisarz niemiecki, scenarzysta, reżyser, producent filmowy i telewizyjny, doktor prawa. W 1962 roku był jednym z inicjatorów i sygnatariuszy „Manifestu Oberhausen” – deklaracji 26 młodych filmowców, która symbolicznie rozpoczęła okres nowego kina niemieckiego. Wyreżyserował i wyprodukował kilkadziesiąt filmów fabularnych i dokumentalnych. Jest laureatem dwóch Złotych Lwów (1968, 1982) i Srebrnego Lwa (1966) na Międzynarodowym Festiwalu w Wenecji oraz wielokrotnym zdobywcą Złotej Taśmy Filmowej – nagrody niemieckiego przemysłu filmowego. Za najważniejszą część swojej twórczości uważa jednak literaturę. W Polsce znany jest z tomów „Życiorysy” (1966) oraz „30 kwietnia 1945. Śmierć Hitlera i narodziny innych Niemiec” (2016). Jego utwory literackie charakteryzuje lakoniczność i eksperymentalna forma kolażu. Otrzymał wiele wyróżnień i odznaczeń, w tym Nagrodę im. Georga Büchnera (2003) oraz Nagrodę im. Theodora W. Adorna (2009).

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65588-47-0
Rozmiar pliku: 4,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Nalot na Halberstadt 8 kwietnia 1945

.

I

Kino Capitol jest własnością rodziny Lenzów. Kierowniczką kinoteatru, zarazem kasjerką, jest pani Schrader, szwagierka. Drewniana okładzina lóż, balkonu, parkiet utrzymane są w kolorze kości słoniowej, fotele pokryte czerwonym aksamitem. Abażury z brązowej imitacji świńskiej skóry. Na projekcję wmaszerowała kompania żołnierzy z koszar w Klus. Gdy tylko zabrzmi gong, punktualnie o godzinie 10, w kinie bardzo powoli zrobi się ciemno, włączony w obwód specjalny opornik skonstruowała pani Schrader z kinooperatorem. Co do filmów, to kino widziało wiele trzymających w napięciu scen, odpowiednio przygotowanych przez gong, atmosferę miejsca, powolne przygasanie żółtobrązowych lamp, muzykę itd.

W tym momencie pani Schrader, ciśnięta w róg, zobaczyła w miejscu, gdzie prawy balkon dotyka sufitu, skrawek zaciągniętego dymem nieba, bomba burząca otwarła budynek i przeszła w dół, do piwnicy. Pani Schrader chciała sprawdzić, czy widzowie w komplecie opuścili salę i toalety po ogłoszeniu alarmu trzeciego stopnia. Za ścianą przeciwpożarową sąsiedniego budynku przez kłęby dymu migotał pożar. Spustoszenie prawej strony kinoteatru nie pozostawało w żadnym sensownym czy dramaturgicznym związku z wyświetlanym filmem. Gdzie operator? Pobiegła do garderoby, skąd zobaczyła reprezentacyjny hol (drzwi wahadłowe z rżniętego szkła), tablicę z repertuarem, w bezładzie, „groch z kapustą”. Z szuflą będącą częścią wyposażenia obrony przeciwlotniczej chciała zabrać się do uprzątania gruzów przed projekcją o 14.

Był to bodaj najsilniejszy wstrząs, jaki przeżyło kino pod kierownictwem pani Schrader, nieporównywalny ze wstrząsem wywoływanym przez najlepsze filmy. Dla pani Schrader, doświadczonej specjalistki, nie istniał jednak żaden wyobrażalny wstrząs zdolny naruszyć podział popołudnia na cztery stałe projekcje (z seansem przedpołudniowym i późnowieczornym nawet sześć).

Tymczasem jednak z obrzydliwym, „niskim” pomrukiem nadeszła czwarta i piąta fala nalotu, zrzucając na miasto bomby od godziny 11.55, pani Schrader usłyszała gwizd i szum bomb, wybuchy, więc ukryła się w rogu pomiędzy przepierzeniem a zejściem do piwnicy. Do piwnicy nie schodziła nigdy, bo nie chciała zostać zasypana. Kiedy jej oczy na powrót zaczęły jako tako działać, przez roztrzaskane okno przepierzenia zobaczyła łańcuch srebrnych maszyn odlatujących w stronę szkoły dla niesłyszących.

W tym momencie naszły ją wątpliwości. Znalazła drogę przez gruzowisko pokrywające Spiegelstraße, zobaczyła bezpośrednie trafienie w lodziarnię, dotarła na róg Harmoniestraße, dołączyła do grupki mężczyzn z NSKK, Narodowosocjalistycznego Korpusu Motorowego, którzy w kaskach ochronnych, bez pojazdów, spoglądali w kierunku dymu i pożaru. Ma sobie za złe, że porzuciła Capitol. Chciała pośpiesznie zawrócić, ale mężczyźni ją powstrzymali, ponieważ liczono się z zawaleniem fasad domów przy Spiegelstraße. Domy płonęły „jak pochodnie”. Szukała lepszego określenia na to, co tak dokładnie widziała.

Późnym popołudniem przebiła się na róg Spiegel- i Hauptmann-Loeper-Straße (wciąż nazywa ją Kaiserstraße), plac utworzony przez pięć zbiegających się ulic; stała obok betonowego słupa, który kilka godzin wcześniej dźwigał uliczny zegar, patrzyła na ukos na spalony teraz doszczętnie Capitol.

Wciąż jeszcze nie powiadomiono rodziny Lenzów, która przebywała w tym czasie w Marienbadzie. Kierowniczka kinoteatru bezskutecznie poszukiwała jednak telefonu. Obeszła ruiny kina i od podwórka sąsiedniego budynku dotarła do wyjścia ewakuacyjnego z piwnicy. Zorganizowała żołnierzy, którzy kilofami pomogli jej dostać się do środka. W piwnicznym korytarzu leżało około sześciu uczestników przedpołudniowej projekcji, eksplozja rozerwała rury centralnego ogrzewania, z których polał się na zwłoki strumień gorącej wody. Pani Schrader chciała zaprowadzić porządek przynajmniej tutaj, kładła ugotowane i rozczłonkowane – w następstwie wspomnianych okoliczności – części ciał do kotła na bieliznę w pralni. Chciała złożyć zawiadomienie w jakimś właściwym urzędzie, ale przez cały wieczór nie znalazła nikogo, kto by je przyjął.

Przeszła, teraz już wstrząśnięta, długą drogę do Długiej Jaskini, gdzie w kręgu rodziny Wilde, która schroniła się tam w czasie nalotu, przeżuwała chleb z kiełbasą, jedli do tego łyżkami gruszki ze słoika. Pani Schrader czuła się „do niczego”.

Kompania, z wyłączeniem tych sześciu, którzy wybrali piwnicę Capitolu, opuściła kino wyjściem awaryjnym i dotarła kolumną aż do linii kolei Blankenburg. Podczas nalotu mężczyźni rzucili się tam do ogrodów willi. Później otrzymali rozkaz przemarszu do Punktu Ratunkowego I w budynku seminarium nauczycielskiego w parku. Tam zostali skierowani do parkowego schronu przeciwlotniczego, naprzeciwko ceglanych budynków klinik. Ów publiczny schron został trafiony trzykrotnie. Wykopali więc około setki na poły zmasakrowanych zwłok, w części z ziemi, w części z widocznych wgłębień, które tworzyły schron. Czemu właściwie miała służyć ta praca poza wykopaniem i posortowaniem, było zagadką. Dokąd miano zabrać ciała? Czy dostępne były może jakieś środki transportu?

Obok schronu stała przekrzywiona tablica: „Uszkodzenie bądź niezgodne z przeznaczeniem użytkowanie publicznego schronu będzie ścigane prawem. Nadburmistrz Mertens, zwierzchnik miejscowej policji”.

W odległości kilku metrów od dawnego schronu ułożone były warstwami na czas po wojnie pozostałe po kopaniu okopów kawałki trawnika. Te stosy, ziemia i martwa trawa, zawsze na dwie szerokości dłoni, były nietknięte. Trawa nie była jednak zupełnie martwa, od 1939 roku pędziła swego rodzaju nędzny trawi żywot i wedle ówczesnego przekonania administracji parków miała w okresie powojennym na powrót uzupełnić poszycie parku. Chodziło o cenny stuletni trawnik, darń. Ponieważ jednak zarząd miejski miał obecnie inne zmartwienia niż ponowne zakładanie parku Plantage, brakowało podstawy organizacyjnej owego wskrzeszenia. Starannie poukładane warstwami sterty wyglądały jak trumny. O tyle z pozoru pasowały do kolekcji zmarłych, jaką żołnierze przygotowali na pozostałej części łąki, między poprzewracanymi drzewami, które jeszcze w XVIII wieku, kiedy je sadzono, zamieszkiwały gąsienice jedwabnika. Był to kłopotliwy p o z ó r, gdyż oczywiście zalegające na sobie resztki porosłej trawą ziemi były zupełnie bezużyteczne jako trumny.

Zdjęcia nieznanego fotografa, nr 1: Targ Rybny, widok na Breiter Weg, na lewo Café Westkamp.

Ów mężczyzna został zatrzymany przez patrol wojskowy w pobliżu Wieży Bismarcka / Spiegelsberge. Miał jeszcze w ręku aparat, w kieszeniach kurtki znaleziono naświetlone filmy, filmy nieużywane, inne akcesoria fotograficzne. W pobliżu miejsca przestępstwa, to znaczy w pobliżu punktu, gdzie po raz ostatni robił zdjęcia, znajdowały się wejścia do podziemnych obiektów, które zostały wydrążone w skale i w których ulokowano produkcję zbrojeniową.

Dowódca patrolu zamierzał dowieść winy nieznajomego czy szpiega w pierwszym podejściu, dlatego spytał go: Co pan tu fotografował?

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: