O potrzebności wszystkiego - ebook
O potrzebności wszystkiego - ebook
Czy czytając książkę można mieć wrażenie, że słucha się opowieści zabawnej i nieco roztrzepanej koleżanki? Zdecydowanie tak! Taka właśnie jest książka „O potrzebności wszystkiego” autorstwa Joanny Kunert
Krótkie, śmieszne historyjki z życia pewnej roztargnionej kobiety są tak opisane, jakby opowiadała nam je nasza wieloletnia koleżanka przy filiżance dobrej kawy lub kieliszku jeszcze lepszego wina. Koleżanka, dla której – jak sama twierdzi - „Wszyscy ludzie są wyjątkowi. Każdy denerwuje mnie w inny sposób…” i która zrozumiała, „że uszczęśliwienie wszystkich ludzi jest niemożliwe… Ale za to wkurzenie wszystkich jest już bardzo proste. I zabawne”.
„O potrzebności wszystkiego” to ciepła, zabawna książka, poprawiająca humor niczym udane spotkanie ze zwariowaną koleżanką.
Kategoria: | Komiks i Humor |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67036-41-2 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jak to działa? Mam dużo butów i torebek, a ciągle czuję potrzebność kupowania.
Tylko po co???
Przecież i tak nie założę naraz dwóch par butów albo nie będę targać ze sobą trzech torebek. Jeśli już jestem przy torebkach – mam straszny problem z torbą na zakupy. Ciągle jej zapominam. A reklamówki to nic dobrego. Często się rozrywają i już wiadomo, co się dzieje. Wpadłam na bardzo mądry pomysł i spakowałam dwie torby do auta, tak na zapas, żebym nie zapomniała. Niestety, moja pamięć nie pozwala zabrać mi ich do sklepu – zapominam o nich. No i znów zostają jednorazówki, a bardzo się staram być taka ekologiczna. Segreguję śmieci, które i tak lądują na wspólnym wysypisku. No i co z tego, ja jestem eko.
Ta potrzebność kiedyś mnie doprowadzi do załamania nerwowego.
Niestety, tak to już jest w moim życiu, że ciągle za czymś gonię. Szkoda tylko, że mnie nikt nie goni. Życie jest skomplikowane. A może to ja sama je tak komplikuję?Zakupy
Dziwne jest to życie. Jak nie ma żadnych problemów, to najlepiej je sobie stworzyć. Nie spotkałam jeszcze człowieka, który by powiedział, że już niczego nie potrzebuje od życia, że ma wszystko. Wydaje mi się, że nastała era „potrzebności” wszystkiego. Sama się na tym łapię. Wspominałam już, że jestem zakręcona na punkcie butów i torebek. Niestety, często zdarza mi się, że nie wiem, które buty włożyć, więc ciągle chodzę na zmianę w dwóch, no może w trzech parach. Reszta leży, bo może się jeszcze przyda. Może nadejdą takie czasy, że jeszcze je przeproszę. Nie wspomnę już o torebce. No i sytuacja się powtarza, znów potrzebuję czegoś nowego, bo to, co mam, to „kiszka”. A przecież torebka w życiu kobiety odgrywa bardzo ważną rolę. Mówi się, że im większa, tym lepsza, a ja na przekór wolę małe torebki, bo wtedy mam tak wszystko ściśnięte, że nie ma siły, żebym nie znalazła tego, czego szukam. Raz, no może dwa, miałam dużą torebkę, ale nie zdała egzaminu, bo jak zaczęłam w niej mieszać, żeby coś znaleźć, to miałam wrażenie, jakbym wyjmowała pranie z kręcącego się bębna. Nigdy nie trafiałam na to, czego akurat potrzebowałam. Żeby było całkiem bez sensu, to wręcz nienawidzę czerwonego koloru. Więc na przekór wszystkiemu, a raczej sobie, kupiłam czerwony sweterek. Był ładny – serio! No cóż, wisiał na wieszaku w garderobie jakieś dwa lata, oczywiście z metką. Cierpliwy był. Za każdym razem, gdy go włożyłam, z nadzieją, że już mi przeszło, dostawałam jakiegoś dziwnego ataku furii. Bo taki ładny, a jak na złość nie było w innym kolorze. Jak widać, czerwony działa na mnie jak płachta na byka. Ze sweterka bardzo ucieszyła się moja kumpela. Nawet powiedziała, że mogę częściej coś kupować w tym kolorze, jeśli mam taką potrzebność, a ona wszystko przyjmie, bo nie jest wybredna. Jak już jestem przy kolorach, to może je uporządkuję, od najstraszniejszego. Na pierwszym miejscu oczywiście czerwony, później różowy. No i jeszcze zostały zielony, granatowy i żółty. Ja pierdziulę, za chwilę nie będę miała co na siebie włożyć. Tak na marginesie, to moja garderoba składa się z odcieni szarości. Sama nie wiedziałam, że może być tak ogromna paleta tego koloru. Szary, bardziej szary, jeszcze bardziej szary, bladoszary. Zostało nieco miejsca na biały i trochę czarnego. Hm… jak widać czerwony sweter zakłócał mój porządek. Jednak potrzebność kupienia go była silniejsza ode mnie. Tego się obawiałam, potrzeba kupowania wszystkiego doprowadzi mnie do terapii własnej. Czuję, że to się źle skończy, dla terapeuty oczywiście. A wtedy zostanie nam tylko iść razem na zakupy.