-
W empik go
Oceania historia świata zaginionego. Opowieść o zagładzie Atlantydy - ebook
Oceania historia świata zaginionego. Opowieść o zagładzie Atlantydy - ebook
Znakomita, niezwykle interesująca powieść o zagładzie mitycznego lądu Atlantydy opowiedziana przez węgierskiego XIX-wiecznego pisarza, w znakomitym przekładzie Antoniego Lange.
| Kategoria: | Literatura piękna |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-7639-035-2 |
| Rozmiar pliku: | 863 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I.
Wielki filozof klasycznej Grecji, Platon, wspomina w swoich pismach o osobnej części świata, której historycy i geografowie szukali gdzieś na morzu między wyspą Świętej Heleny i brzegami Afryki.
Poeci i filozofowie nazywali ją w starożytności Atlantydą, Oceanią, Szczęśliwymi wyspami, Ziemią hiperborejską.
Jeszcze wówczas ziemia była bóstwem i budowano dla niej ołtarze; jeszcze wówczas nie doszli ludzie do tej wiedzy, że ziemia jest tylko drobnym atomem wobec wielkiej kuli słońca, które ją w przestrzeniach niebieskich w równowadze utrzymuje i pcha naprzód. Nie wiedzieli, że ziemię można wymierzyć, granice jej oznaczyć, odgadnąć skąd powstała, gdzie stoi, dokąd biegnie. Jeszcze wówczas ziemia była bóstwem: tak była nieskończona, tak bezgraniczna, tak niezmierna jak ono, a słońce i gwiazdy były jej sługami.
Nad ziemią było niebo, pod ziemią był Styks, a na ziemi samej ludzie, przerażeni ogromem obydwu. Nikt nie wiedział, jakim sposobem z tych błękitów wysokich, przez atmosferę powietrzną, przypływa do nas promień słońca i że tam na wysokościach tak jest zimno, jakby tam bogów nie było i że ziemia jest tylko cienką skorupą kuli, w której wnętrzu szatani palą wieczny ogień i burzą spokój jej powierzchni.
Ziemia była wówczas wolną równiną; poeta mógł wyobrażać sobie poza zimnymi krajami nowe części świata, gdzie żyli ludzie inni, skąd pochodziły cuda a wyobrażenia te zmieniały się stosownie do fantazji ludu.
Jakże wspaniały widok przedstawiał się duszy poety! Na trzy tysiące lat przedtem żyły duchy poetyczne u dwojga wrót znanego świata starożytności. Pierwszy na wysokim północo-wschodzie żył na śnieżnych wierzchołkach Atlasu i odgraniczał ludy ówczesne od nieznanych przestrzeni. Za tym łańcuchem gór huczały walki synów Goga i Magoga, których zaborca Aleksander Wielki oderwał od świata żelaznymi wroty a którzy później wciąż łamali góry, podrywali wyspy, kopali drogi podziemne, aby się od kajdan uwolnić. Biada światu, biada tym, którzy żyli wtedy, gdy odkryli drogę przez lesisty Imaus i gdy stanęli wobec twarzy kosmatych, wobec czaszek kwadratowych, wobec nieznanej mowy, oręża i ubiorów; gdy otoczyli ziemię z końca w koniec, jak olbrzymia ręka potężnego ducha, który napełnił te puste przestrzenie groźnymi ludy, wspaniałymi miastami, bohaterami i królami i nagle zburzył to wszystko, aby inne malować obrazy.
Na drugim końcu ziemi, na ciepłym południo-zachodzie, gdzie fantastyczne widziadła kąpią się w błękitnych lustrach wód morskich, tam marzył poeta szczęśliwszy świat, gdzie niebo i ziemia w słodkim spoczywają uścisku, gdzie powietrze wolniejsze, miłość słodsza, mąż odważniejszy, kobieta wierniejsza; gdzie blaski są bez cieniów, gdzie radości bez smutków, gdzie kwiaty nie więdną, gdzie wszystko wiecznie młode: trawa i drzewo i serce ludzkie.
Zadziwiająco piękne były te ułudne obrazy narodów starożytnych, które ze wstrętem i strachem, ciemnymi, ponurymi barwy malowały północ, a na nieznanym południu oczekiwały ziszczenia niedościgłych nadziei i tam słali swe mary i westchnienia.
Wielki filozof klasycznej Grecji, Platon, wspomina w swoich pismach o osobnej części świata, której historycy i geografowie szukali gdzieś na morzu między wyspą Świętej Heleny i brzegami Afryki.
Poeci i filozofowie nazywali ją w starożytności Atlantydą, Oceanią, Szczęśliwymi wyspami, Ziemią hiperborejską.
Jeszcze wówczas ziemia była bóstwem i budowano dla niej ołtarze; jeszcze wówczas nie doszli ludzie do tej wiedzy, że ziemia jest tylko drobnym atomem wobec wielkiej kuli słońca, które ją w przestrzeniach niebieskich w równowadze utrzymuje i pcha naprzód. Nie wiedzieli, że ziemię można wymierzyć, granice jej oznaczyć, odgadnąć skąd powstała, gdzie stoi, dokąd biegnie. Jeszcze wówczas ziemia była bóstwem: tak była nieskończona, tak bezgraniczna, tak niezmierna jak ono, a słońce i gwiazdy były jej sługami.
Nad ziemią było niebo, pod ziemią był Styks, a na ziemi samej ludzie, przerażeni ogromem obydwu. Nikt nie wiedział, jakim sposobem z tych błękitów wysokich, przez atmosferę powietrzną, przypływa do nas promień słońca i że tam na wysokościach tak jest zimno, jakby tam bogów nie było i że ziemia jest tylko cienką skorupą kuli, w której wnętrzu szatani palą wieczny ogień i burzą spokój jej powierzchni.
Ziemia była wówczas wolną równiną; poeta mógł wyobrażać sobie poza zimnymi krajami nowe części świata, gdzie żyli ludzie inni, skąd pochodziły cuda a wyobrażenia te zmieniały się stosownie do fantazji ludu.
Jakże wspaniały widok przedstawiał się duszy poety! Na trzy tysiące lat przedtem żyły duchy poetyczne u dwojga wrót znanego świata starożytności. Pierwszy na wysokim północo-wschodzie żył na śnieżnych wierzchołkach Atlasu i odgraniczał ludy ówczesne od nieznanych przestrzeni. Za tym łańcuchem gór huczały walki synów Goga i Magoga, których zaborca Aleksander Wielki oderwał od świata żelaznymi wroty a którzy później wciąż łamali góry, podrywali wyspy, kopali drogi podziemne, aby się od kajdan uwolnić. Biada światu, biada tym, którzy żyli wtedy, gdy odkryli drogę przez lesisty Imaus i gdy stanęli wobec twarzy kosmatych, wobec czaszek kwadratowych, wobec nieznanej mowy, oręża i ubiorów; gdy otoczyli ziemię z końca w koniec, jak olbrzymia ręka potężnego ducha, który napełnił te puste przestrzenie groźnymi ludy, wspaniałymi miastami, bohaterami i królami i nagle zburzył to wszystko, aby inne malować obrazy.
Na drugim końcu ziemi, na ciepłym południo-zachodzie, gdzie fantastyczne widziadła kąpią się w błękitnych lustrach wód morskich, tam marzył poeta szczęśliwszy świat, gdzie niebo i ziemia w słodkim spoczywają uścisku, gdzie powietrze wolniejsze, miłość słodsza, mąż odważniejszy, kobieta wierniejsza; gdzie blaski są bez cieniów, gdzie radości bez smutków, gdzie kwiaty nie więdną, gdzie wszystko wiecznie młode: trawa i drzewo i serce ludzkie.
Zadziwiająco piękne były te ułudne obrazy narodów starożytnych, które ze wstrętem i strachem, ciemnymi, ponurymi barwy malowały północ, a na nieznanym południu oczekiwały ziszczenia niedościgłych nadziei i tam słali swe mary i westchnienia.
więcej..