Oddychanie metodą Butejki - ebook
Oddychanie metodą Butejki - ebook
Nieprawidłowy oddech może prowadzić do zaburzeń psychicznych, chorób serca, a nawet udaru. Rozwiązaniem jest oddychanie metodą Butejki. To specjalne ćwiczenia oddechowe, które zmniejszają objętość oddechową i redukują skutki wywołane hiperwentylacją. Dzięki tej książce odkryjesz jak prawidłowo oddychać. Tak! Dowiesz się, dlaczego oddychanie przez nos i przywrócenie równowagi dwutlenku węgla jest ważne dla twojego zdrowia. Poznasz ćwiczenia oddechowe, które będziesz mógł wykonywać również z dziećmi. Autor podpowie ci, w jaki sposób zmienić nawyki, by oddech był prawidłowy nawet w nocy. Odkryjesz również, jak wykorzystać metodę Butejki jako sposób na stres, stany lękowe, a także w praktyce jogi i sporcie, by podnieść swoją wydajność. Metoda Butejki – trening oddechu, z którym odzyskasz zdrowie!
Spis treści
Przedmowa Patricka McKeowna
„Musisz napisać o tym książkę!” – Nella Skuban
O książce
Jak czytać tę książkę i z nią pracować
Był sobie kiedyś zdrowy oddech
Utrata normalnego oddechu
Jak zdrowy jest twój oddech?
Równowaga między CO2 a tlenem
Oddech dobry i zły
Dobry oddech zaczyna się w nosie
Oddychanie przez usta i jego skutki
Jak wygląda twój wzorzec oddechu?
Cztery przystanki oddechu
Przyczyny nienaturalnego oddechu
Oddech naturalny: przeponowy
Odkrycie epidemii
Komórki nerwowe atakują
Zdrowie układu oddechowego da się zmierzyć
Ostra i przewlekła hiperwentylacja
Homeostaza
Droga oddechu
Kontroler
Dialog z kontrolerem: na przykładzie astmy
Powrót do naturalnego oddechu
Zdrowy oddech w dzień i w nocy
Butejko w praktyce
Naturalny oddech: „Złoty pas”
Pauza kontrolna
Ćwiczenia oddechowe Butejki
Butejko i co dalej: powolny oddech
Zdrowy oddech dla dzieci
Prawidłowy oddech a joga i sport
Oddech w jodze
Właściwy oddech w sporcie
Na zakończenie: Uważaj na siebie!
Dodatek
Konstantyn P. Butejko – życie i praca
Przegląd ćwiczeń
Dzienniczek oddechu
Lista przewlekłych chorób według Butejki
Objętości oddechowe
Podziękowanie
Glosariusz
Bibliografia
Uwagi
O Autorze
Kategoria: | Zdrowie i uroda |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8272-396-0 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Nella Skuban
Kiedy Ralph zaczął zajmować się metodą Butejki, początkowo nie miałam pojęcia, o co w ogóle w tym chodzi, poza tym, że jest to związane ze sposobem oddychania. Naturą Ralpha jest odkrywanie rzeczy i bardzo intensywne angażowanie się w praktykę. Te często wieloletnie eksperymenty same w sobie są nie tylko ważnym drogowskazem w jego pracy, ale i podstawą jego publikacji i nauczania.
Zatem fakt, że prowadzi te swoje fascynujące badania, nie był dla mnie niczym nowym. Czymś innym były efekty, jakie ta praktyka przyniosła w zaskakująco krótkim czasie, i to, że były one wyraźnie widoczne również dla mnie jako osoby z zewnątrz. Począwszy od przesypiania całej nocy bez chrapania aż po większą równowagę i spokój w życiu codziennym. Do tego doszły jeszcze niektóre z opisanych w niniejszej książce pozytywnych efektów, o których Ralph mi opowiadał.
Z uwagi na to, że od wielu lat sama ćwiczę swoje ciało i oddech, nieszczególnie szukałam czegoś nowego. Niemniej cała ta sprawa w pewnym stopniu mnie zaciekawiła. Nie mogłam sobie wyobrazić, że tak zdumiewające zmiany można osiągnąć w tak krótkim czasie. Tak zaczęła się moja własna przygoda z metodą Butejki. Ralph wytłumaczył mi pierwsze proste ćwiczenia i podstawowe idee, które się za nimi kryją. Co zabawne, niedługo później udałam się do wybitnego osteopaty, który sam był ciężkim astmatykiem. Opowiedział mi on o rosyjskiej technice oddychania, która jemu samemu bardzo pomogła. Kiedy wspomniałam o Butejce, nie mógł uwierzyć, że znam to nazwisko; mnie z kolei zaskoczyła ta synchroniczność.
Butejko odmienił nie tylko moją praktykę, ale i sposób, w jaki uczę jogi. Nigdy nie byłam zwolenniczką mocnego i kierowanego oddechu w ćwiczeniach fizycznych (asanach), mimo iż sama również przez kilka lat praktykowałam dynamiczny styl jogi, w którym często wymagany jest wręcz głośny, wymuszony oddech, który niekiedy roznosi się echem po całej sali. Czułam, że to nie dla mnie. Na jednych z moich zajęć, które łączą w sobie zarówno elementy dynamiczne, jak i łagodne, zawsze wydawało mi się, że oddech powinien być w miarę naturalny – im łagodniejszy i cichszy, tym lepiej. Delikatny oddech idzie w parze ze spokojnym umysłem, mówi o tym traktat Jogasutry – jedno z najstarszych źródeł klasycznej jogi. Dokładnie to obserwuję, gdy patrzę na moich kursantów. Butejko wzmocnił moje przekonanie o słuszności delikatnego, miękkiego oddechu.
Kilka miesięcy po tym, jak zaczęłam swoją praktykę, jedna z moich długoletnich uczennic, która regularnie uczęszcza na moje zajęcia, powiedziała mi, że nie do końca wie, o co chodzi, ale moje zajęcia w pewnym stopniu się zmieniły – jak gdyby owładnął mną wielki spokój, który bił ode mnie w czasie praktyki na moich kursantów. Oczywiście bardzo mnie to ucieszyło i zaczęłam się nad tym zastanawiać. Widzę, jak dzięki Butejce zyskałam świadomość głębokiego oddechu nie tylko w praktyce jogi, ale i w życiu codziennym, czego nie byłam w stanie doświadczyć, praktykując pranajamę czy inne techniki oddychania, które ćwiczyłam do tej pory. Świadomość powolnego i miękkiego oddechu automatycznie prowadzi do większego spokoju. Nie ma innej drogi. I tak właśnie wyobrażam sobie świat, w którym wszyscy ludzie oddychają spokojnie i miękko. Czy nie byłby wtedy o wiele spokojniejszy?
Nie wyobrażam sobie już mojego życia bez porannej i wieczornej praktyki oddechu metodą Butejki. Jest stałą, która dokładnie pokazuje mi, jak funkcjonuje moje ciało i umysł. Jest metodą, która po długim, wyczerpującym dniu pracy pomaga mi się niezwykle szybko zregenerować. Butejko zmienił nie tylko moje postrzeganie samej siebie, ale i moich uczniów i całego mojego otoczenia. A jednocześnie prostota tej praktyki jest genialna. Na początku powiedziałam kiedyś Ralphowi:
„To złoty Graal! – Musisz napisać o tym książkę!”
Teraz, kilka lat później, po intensywnych badaniach i setkach godzin ćwiczeń, nadszedł ten czas. Z całego serca jestem wdzięczna Ralphowi za to, że napisał tę książkę. Z jednej strony jest to uhonorowanie Konstantyna Butejki, człowieka, który w połowie ubiegłego stulecia poprzez obserwacje i bystrą dedukcję opracował metodę normalizacji oddechu i niewzruszenie ją stosował, mimo całej werbalnej i fizycznej wrogości, której musiał stawić czoła. Z drugiej strony jest to obszerna książka poświęcona tematyce oddechu – wykraczająca poza metodę Butejki w wąskim znaczeniu tego słowa.
Mam nadzieję, że ta wiedza pójdzie dalej w świat i stanie się dostępna dla szerszego grona odbiorców. Metoda Butejki skrywa w sobie ogromny potencjał uzdrawiający dla tych, który chcą regularnie praktykować oddech.
Nella Skuban
www.skuban-akademie.de
Oddech
Życie
ZdrowieODKRYCIE EPIDEMII
Cywilizujemy się na śmierć¹³³.
Christopher Ryan
Komórki nerwowe atakują
Oddech i nasze serce to nierozłączny zespół. Skoordynowana praca płuc, serca i naczyń krwionośnych dostarcza tlen do każdej komórki i odtransportowuje nadmiar CO₂. Serce i oddech współpracują ze sobą tak ściśle, że ciśnienie krwi i tętno zmieniają się z każdym wdechem i wydechem: przy wdechu spada ciśnienie i rośnie tętno, z kolei przy wydechu jest odwrotnie. Przyspieszenie i spowolnienie częstości akcji serca przy wdechu i wydechu nazywane jest niemiarowością oddechową (RSA). O tym, że serce, które bije jak w zegarku, jest chore, wiedzieli już mędrcy tao w Chinach 2500 lat temu. Zdrowe serce jest elastyczne i w każdej chwili gotowe dostosować się do zachodzących zmian. Tam, gdzie serce jest zdolne do takiej reakcji, mówi się o wysokiej zmienności rytmu zatokowego (HRV). W rozdziale Butejko i co dalej: powolny oddech omawiamy tę kwestię w praktyce: poprzez powolne oddychanie w określonym rytmie można znacznie poprawić zmienność rytmu zatokowego serca.
Tak jak można korzystnie wpływać na zdrowie naszego serca poprzez ćwiczenie powolnego, rytmicznego i miękkiego oddechu, tak samo można też je pogorszyć wskutek dysfunkcyjnego wzorca oddychania. Sam Konstantyn Butejko jest tego idealnym przykładem: zmagał się z ciężką postacią nadciśnienia tętniczego, którego za jego czasów – w latach 50. w ówczesnym ZSSR – nie dało się leczyć konwencjonalnymi metodami. Butejko przypuszczał, że jego nadciśnienie jest konsekwencją przewlekłej hiperwentylacji, dlatego ćwiczył swój oddech do czasu przywrócenia jego prawidłowego rytmu. Kiedy jego oddech się znormalizował, unormowało się również ciśnienie krwi. Butejko został wyleczony.
Z uwagi na to, że czynność serca jest ściśle związana z oddechem, niezdrowy wzorzec oddychania często powoduje objawy, które są łudząco podobne do tych występujących w przypadku chorób serca. Dolegliwości sercowe należą bowiem do najczęstszych problemów przy nadmiernym oddychaniu. Nie dziwi więc fakt, że pierwsze naukowe opisy objawów hiperwentylacji koncentrują się przede wszystkim na objawach sercowych, a prawdziwa przyczyna ich występowania pozostawała nieznana.
Pierwszym lekarzem, który w 1971 roku opisał skutki hiperwentylacji, był Jakob Mendez Da Costa (1833−1900). Leczył on straumatyzowanych żołnierzy amerykańskiej wolny domowej. Zmagali się oni z bólami w klatce piersiowej, palpitacjami serca, dusznościami, wyczerpaniem i arytmią. Wielu uskarżało się na bezsenność, bóle głowy, napady paniki, zawroty głowy i biegunkę – zbiór pozornie niezwiązanych ze sobą symptomów, które potem nazwano zespołem Da Costa¹³⁴.
Szczególnie interesujące u jego pacjentów było to, że w ogóle nie brali oni udziału w działaniach bojowych. To nie byli żołnierze ze złamaniami, okaleczonymi, amputowanymi lub na wpół spalonymi kończynami, leżący z krzykiem w szpitalu, którzy mieli problemy z sercem, lecz tacy, którzy każdego dnia czekali na wezwanie do walki, które jednakże nie następowało. Całe to napięcie, które się nagromadziło, ciągła gotowość do walki lub ucieczki doprowadziły do pogorszenia stanu zdrowia tych mężczyzn. Stres, którego nie można odreagować – niczym uporczywy lęk egzystencjalny żołnierzy, który nie znajduje ujścia – ostatecznie jest skierowany przeciwko nam samym, wykańcza nas¹³⁵.
Da Costa był uznanym naukowcem, studiował pod okiem czołowych chirurgów w Europie i uchodził za wybitnego specjalistę chorób serca. Niemniej dla dolegliwości blisko 300 mężczyzn, których badał i systematycznie oceniał, nie udało mu się znaleźć żadnego medycznego wytłumaczenia. Nie był w stanie wykazać zakładanej z początku infekcji ani też przedstawić żadnych dowodów na istnienie choroby serca¹³⁶. Jeszcze nigdy nie spotkał ludzi, którzy zmagali się z tak ogromnymi objawami psychicznymi, ale przede wszystkim somatycznymi, dla których niemożliwe było podanie jakiejkolwiek somatycznej przyczyny. Dlatego wymyślił nową nazwę dla tej „nowej” choroby: serce drażliwe, z angielskiego irritable heart¹³⁷.
W ciągu kilkudziesięciu lat, w okresie dwóch wojen światowych i późniejszych wojen w Korei, Wietnamie czy Iraku, medycyna miała wystarczająco dużo możliwości, by leczyć żołnierzy, którzy przeżyli traumę wojenną, a przy okazji wymyślać coraz to nowe, często nic nieznaczące określenia na serce drażliwe Da Costy, które również miały negatywne konotacje, jak na przykład nerwica frontowa, z angielskiego shell shock (szok wywołany pociskami, szok wywołany okopami, nerwica wojenna, wstrząsy wojenne), syndrom powietnamski (PVS – post-Vietnam syndrome), wyczerpanie operacyjne, zmęczenie walką, czy całkiem współczesne zespół stresu pourazowego (PTBS). Ten ostatni nazywany jest również nieco bardziej obrazowo, ale wcale nie lepiej, bombshell disease: biednych żołnierzy często oskarżano o to, że są symulantami albo po prostu tchórzami¹³⁸.
Podczas pierwszej wojny światowej brytyjski lekarz Thomas Lewis ukuł termin soldier’s heart, czyli serce żołnierskie. U mężczyzn, których badał, stwierdził te same objawy, które opisał Da Costa: poważne dolegliwości sercowe przy braku ciężkich uszkodzeń ciała czy somatycznej choroby serca. Statystycznie serce żołnierskie, abstrahując od ran odniesionych w czasie wojny, zdecydowanie należało do najczęściej występujących problemów zdrowotnych brytyjskich żołnierzy wracających do domu¹³⁹.
Nie tylko żołnierze zmagali się z chorobami serca, napadami paniki, zaburzeniami snu i wieloma innymi „objawami serca żołnierskiego”. Dotykały one również normalną ludność cywilną. W tym kontekście Lewis zaproponował określenie effort syndrome, czyli zespół wysiłkowy, który, jak mawiał, jest „jedną z najbardziej rozpowszechnionych przewlekłych dolegliwości występujących u mieszkańców miast prowadzących siedzący tryb życia”. W 1941 roku lekarz Paul Wood zauważył, że objawy te bardzo często występują nawet u dzieci, i skrytykował fakt, że są one błędnie interpretowane i niesłusznie traktowane jako choroba somatyczna, na przykład choroba reumatyczna serca, zapalenie płuc, grypa czy angina pectoris albo, co gorsza, chorych uważa się za symulantów, którym rzekomo niczego nie brakuje¹⁴². (Tak jak tym biednym żołnierzom zmagającym się z nerwicą frontową).
Ludzie, którzy przeżyli wojnę, tortury, masowe katastrofy czy inne traumatyczne doświadczenia, często cierpią na tzw. zespół stresu pourazowego (PTBS; z angielskiego: post traumatic stress disorder) – termin ukuty przez amerykańską psycholog Judith Herman w 1992 roku w odniesieniu do osób wracających do domu z wojny w Iraku. Było to jedynie kolejne (i moim zdaniem równie niefortunne) określenie, jak wiele innych dotychczas. W każdym razie objawy, z którymi często zmagają się osoby powracające po wojnie do kraju, przypominają te, które występują przy przewlekłej hiperwentylacji spowodowanej codziennym stresem, zmartwieniami, lękami itp.
Uczenie się funkcjonalnego oddechu na nowo jest w tym przypadku niezbędne, ponieważ jeżeli zaburzone wzorce oddechowe nie chcą się unormować i wywołują kolejne objawy, należy ograniczyć wszystkie terapie. Taka normalizacja oddechu nie należy do klasycznego zakresu leczenia psychoterapeutycznego, chociaż badania wykazały, że na przykład prawidłowo wykonywane ćwiczenia oddechowe w jodze mogą przynieść trwałą poprawę w zakresie PTBS¹⁴⁰. Korygowanie hiperwentylacji poprzez systematyczne ćwiczenia oddechowe u 75% pacjentów prowadzi do całkowitego wyzdrowienia, zaś u 90% przywraca zdolność do prowadzenia ponownie normalnego życia po ciężkich traumatycznych doświadczeniach, przy czym u trzech czwartych osób objawy ulegają pogorszeniu, jeśli nie podejmie się odpowiednich działań w zakresie oddychania¹⁴¹.
Głosy te po dziś dzień odbijają się echem w medycynie: zespół wysiłkowy jest również określany mianem kardiofobii i oznacza (pozornie nieuzasadnioną) obawę przed groźną chorobą serca. Zespół objawów obejmuje różne zaburzenia w obszarze układu krążenia i oddechowego, objawów, które są typowe dla nadmiernego oddychania. Obecnie zespół ten niezbyt pochlebnie jest zaliczany do grupy zaburzeń hipochondrycznych. Innymi słowy: chorzy rzekomo tylko wymyślają sobie chorobę. Chodzą po lekarzach ze swoimi dolegliwościami, ale nie otrzymują żadnej pomocy, ponieważ nikt nie diagnozuje hiperwentylacji. Na koniec otrzymują jedynie bardzo terapeutyczną poradę: „Weź się w garść!”¹⁴³.
Wreszcie pod koniec lat 30. słownik medyczny wzbogacił się o termin zespół hiperwentylacji lub nadmiernego oddychania i od tamtej pory jest to termin oficjalny¹⁴⁴.
Ile osób zmaga się z przewlekłą hiperwentylacją?
Odpowiedź jest krótka: wiele. Zwłaszcza te znerwicowane. Nadmierne oddychanie to zjawisko masowe. Bardzo dobrze pasuje do niego użyty już wcześniej termin epidemii. Bo niby co to jest?
Jak wynika z ostrożnych szacunków, 10% ludności zmaga się z nadmiernym oddychaniem. Lekarze ogólni podają, że 12% ich pacjentów wykazuje oznaki nawykowej hiperwentylacji¹⁴⁵. Lum wskazuje na liczne badania, z których wynika, że 30% ludzi przesadnie reaguje na bodźce oddechowe, i stawia retoryczne pytanie: „czy to przypadek, że ten sam odsetek populacji choruje na choroby «neurotyczne»?”¹⁴⁶. Brytyjscy lekarze pierwszego kontaktu mówią o 40%, zaś specjaliści tacy jak kardiolodzy, interniści, neurolodzy, reumatolodzy i inni przyjmują, że nawykowa hiperwentylacja występuje u 50−70% pacjentów¹⁴⁷. Konstantyn Butejko zajmuje w tej kwestii szczególne i jednocześnie skrajne stanowisko: jego zdaniem przewlekłe nadmierne oddychanie jest zjawiskiem o znaczeniu globalnym i przyjmuje, że zmaga się z nim ponad 90% światowej populacji¹⁴⁸.
Jednakże, bez względu na dane liczbowe, nawet w przypadku najbardziej ostrożnych szacunków, w samych Niemczech mówimy już o około dziesięciu milionach ludzi. Wiele wskazuje na to, że liczba ta w rzeczywistości jest dużo wyższa:
• Często objawy nadmiernego oddychania są błędnie interpretowane jako choroba czysto somatyczna i jako takie są bezskutecznie leczone. Pacjenci chodzą od jednego terapeuty do drugiego, w zależności od tego, który z objawów daje im się we znaki, a przyczyna jak była, tak pozostaje nierozpoznana. Dlatego znaczna liczba chorych nie jest uwzględniona w statystykach.
• Wobec braku oficjalnie uznanej procedury diagnostycznej¹⁴⁹ systematycznie przeprowadzane badania bazują na kwestionariuszach, które zdają się odpowiednie jedynie w ograniczonym zakresie, ponieważ ich prawidłowe wypełnienie wymaga wysokiej uważności i precyzyjnej samoobserwacji¹⁵⁰. A te należą do cech, których osoby przewlekle hiperwentylujące, zmagające się z dolegliwościami sercowymi, dusznościami, atakami paniki, problemami ze snem i innymi obciążeniami, nie posiadają. Gdyby postawić inne pytania, chociażby takie jak te stawiane w ramach treningu oddechu według Butejki, otrzymuje się zgoła odmienne wyniki¹⁵¹.
• Współczesna medycyna traktuje nadmierne oddychanie jako objaw towarzyszący chorób, a nie jako ich przyczynę¹⁵². Weźmy na przykład astmę – chorobę przewlekłą, przy której dochodzi do zapalenia dróg oddechowych i ich systematycznego zwężania. Oficjalnie mówi się, że przyczyna astmy jest nieznana, a hiperwentylacja jest jedynie jej objawem.
Współczesna medycyna nie jest w stanie podać przyczyny przewlekłej choroby, jaką jest astma. W samych Niemczech choruje na nią osiem milionów ludzi. Raz po raz chorzy doświadczają ataków zwężenia dróg oddechowych połączonych z dusznościami. Przeciętnie astmatycy biorą od trzech do czterech razy większe oddechy niż osoby zdrowe, czyli przyjmują od piętnastu do co najmniej dwudziestu litrów powietrza na minutę (zamiast fizjologicznie normalnej ilości czterech do sześciu litrów).
Konstantyn Butejko dostrzega w tym zupełnie odwrotny związek przyczynowy: ludzie chorują na astmę (i doświadczają wielu innych objawów) z powodu przewlekłej hiperwentylacji. Ich objawy są rezultatem zmienionej pod wpływem oddechu biochemii. Z tej perspektywy wiele przewlekłych chorób nie stanowi chorób w faktycznym tego słowa znaczeniu, lecz są to objawy nadmiernego oddychania, które mogą ulec znacznej poprawie lub wręcz całkowicie ustąpić dzięki odpowiednim ćwiczeniom oddechowym. Jego metoda udowadnia, że miał rację, ponieważ prowadzi do wyraźnej poprawy stanu zdrowia, co potwierdzają liczne badania¹⁵³.
Gdyby zaklasyfikować astmatyków do grupy osób z hiperwentylacją, to stanowią oni 6−8% dorosłych i 10−15% dzieci, czyli jakieś osiem milionów mieszkańców Niemiec.
• Różnicę w pojmowaniu związku przyczynowo-skutkowego między medycyną konwencjonalną a „szkołą hiperwentylacji” można zaobserwować również w kontekście wielu innych powszechnych zjawisk, jak na przykład zaburzeń oddychania podczas snu, dolegliwości sercowych, lęków czy napadów paniki; również tutaj Butejko dostrzega wyraźną korelację między przewlekłą hiperwentylacją a występującymi objawami. Dane pokazują, jak duży jest to problem.
• W samych Niemczech co roku z powodu chorobliwych lęków do lekarza zgłasza się ponad dziesięć milionów ludzi¹⁵⁴. W Stanach Zjednoczonych liczących siedemdziesiąt pięć milionów mieszkańców ponad 17% populacji cierpi z powodu zaburzeń lękowych¹⁵⁵. Napady paniki i lęki występują regularnie wespół z nadmiernym oddychaniem i można je ograniczyć lub nawet całkowicie przezwyciężyć z pomocą ćwiczeń oddechowych¹⁵⁶.
• Gdyby osoby dotknięte zaburzeniami lękowymi zaliczyć do osób z hiperwentylacją, ich liczba byłaby znacznie wyższa.
• Oddychanie przez usta jest dość powszechne i zawsze idzie w parze z nadmiernym oddychaniem. Jak wynika z aktualnych badań, 55% dzieci w wieku od sześciu do dziesięciu lat nawykowo oddycha przez usta, czyli przewlekle hiperwentyluje¹⁵⁷. Daje to zastęp liczący 3,2 milionów dzieci w Niemczech, które wykazują szkodliwe dla zdrowia wzorce oddechowe, czego nie dostrzegają ani rodzice, ani nauczyciele, ani tym bardziej lekarze¹⁵⁸.
• Chciałbym w tym miejscu poczynić również osobistą obserwację: w moim zawodzie spotykam wiele osób, z którymi wykonuję pracę z oddechem. Coraz więcej z nich zdaje się nie odczuwać żadnej więzi z własnym oddechem. Nawet wstrzymanie oddechu na krótką chwilę sprawia im trudności. Oddychanie stało się dla nich wysiłkiem.
Obserwuję najróżniejsze zaburzenia oddechowe, takie jak na przykład oddech paradoksalny, zwany również żabim oddechem: przy wdechu brzuch zapada się do wewnątrz w kierunku kręgosłupa zamiast rozszerzać się na zewnątrz. Wiele osób rozwinęło u siebie silne napięcie mięśniowe w okolicy miednicy i brzucha, tak zwany splinting – zjawisko, które jest często spotykanie szczególnie w jodze i utrudnia naturalny oddech przeponowy¹⁵⁹. W taki sposób „oddech ulatuje”, a oddychanie przez klatkę piersiową staje się normą.
Stale obserwuję także takie zjawiska jak przyspieszony oddech, częste nawykowe wzdychanie, ziewanie, chrząkanie itp. Zdrowy, miękki i płynny oddech się zatraca. Dlatego coraz więcej osób zmaga się z hiperwentylacją.
Zatem osób, które nadmiernie oddychają, jest dużo – bardzo dużo. W zależności od tego, w którym przedziale liczbowym leży prawda, przyjmuje się, że stanowią oni od dziesięciu do siedemdziesięciu milionów mieszkańców naszego kraju. Możemy zatem w pełni zasadnie mówić o społeczeństwie hiperwentylującym – nie tylko w Niemczech, ale i na całym świecie.
„Musimy się przyjrzeć naszym dzieciom” – ADHD czy hiperwentylacja?
Obecnie ponad połowa dzieci w wieku od sześciu do dziesięciu lat nawykowo oddycha przez usta. W ten sposób doświadcza nie tylko daleko idących skutków nadmiernego oddychania, ale i, co zostało już szczegółowo wyjaśnione, istotnego uszczerbku dla kształtowania szczęki i twarzy, wzrostu zębów i higieny jamy ustnej. Cierpi na tym ich sen. Wiele dzieci chrapie i nawet w nocy oddycha przez usta. Dlatego często są zmęczone i mają problemy z koncentracją, pogarszają się ich zdolności poznawcze, a co za tym idzie, również wyniki w szkole. U wielu diagnozuje się zaburzenia emocjonalne i behawioralne, takie jak ADD (zespół zaburzeń uwagi) i ADHD (zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi), i przepisuje się leki psychostymulujące, na przykład ritalin, medikinet, concerta, zawierające substancję czynną metylofenidat, która zakłóca metabolizm mózgu i powoduje nadmierne wydzielanie adrenaliny.
Lektura możliwych działań niepożądanych stosowania metylofenidatu jest niepokojąca, ulotka zawiera wszystkie objawy typowe dla przewlekłej hiperwentylacji – panoptikum wszystkich dolegliwości zaobserwowanych i opisanych przez Da Costę, Lewisa, Luma i Butejkę, które po dziś dzień nadal są obserwowane i opisywane, w tym: problemy ze snem, niestabilność emocjonalna, depresje, a nawet myśli samobójcze, lęki, nadciśnienie tętnicze, kołatanie serca, przyspieszony puls, kaszel, duszności, problemy skórne, bóle brzucha i zaburzenia trawienia, bóle mięśni i stawów, ogólne osłabienie i wiele, wiele innych.
Potencjalnie zagraża to wszystkim naszym układom – nerwowemu, oddechowemu, sercowemu, mięśniowemu, trawiennemu. (Być może miałbyś ochotę zerknąć teraz jeszcze raz na wykaz objawów hiperwentylacji doktora Luma opublikowany w 1975 roku. Niemalże w całości pokrywa się ze spektrum objawów stosowania metylofenidatu¹⁶⁰).
W odniesieniu do dzieci, które zupełnie niepotrzebnie muszą iść przez świat z nabytym nieprawidłowym oddechem i stawić czoła trudnemu życiu, dr Christian Guilleminault (1923−2019), znany ze swojego znaczącego wkładu w badania nad zaburzeniami oddychania podczas snu, powiedział tak:
„Musimy widzieć nasze dzieci i musimy je leczyć”¹⁶¹.UWAGI
¹³³ Christopher Ryan, amerykański psycholog i pisarz.
¹³⁴ Wood 1941.
¹³⁵ Badacz traumy Peter Levine w swojej książce pt. Sprache ohne Worte (2010) przekonująco opisuje, jak bezruch w obliczu zagrożenia pozostawia w nas głębokie ślady traumy. Rany psychiczne są szczególnie duże, gdy doświadcza się urazów, których nie da się odreagować fizycznie, jak w przypadku żołnierzy badanych przez Da Costę. W przypadku ofiar molestowania lub tortur problem ten jest szczególnie dotkliwy: bycie torturowanym bez możliwości obrony, bez ekspresji somatycznej w sensie walki lub ucieczki – bez uwolnienia – niszczy psychikę.
¹³⁶ Bynum 2001.
¹³⁷ Łac. Cor nervosum; pl. kardioneuroza.
¹³⁸ Jones 2012.
¹³⁹ Lewis 1918.
¹⁴⁰ Descilo, T. i in. 2009.
¹⁴¹ Lum 1994.
¹⁴² Wood 1941.
¹⁴³ Lum 1975.
¹⁴⁴ Kerr i in. 1937.
¹⁴⁵ Bradley 1992.
¹⁴⁶ Lum 1994.
¹⁴⁷ Bradley 1992, 2001.
¹⁴⁸ Courtney 2018.
¹⁴⁹ Fakt, że taka metoda diagnostyczna nie istnieje, nie oznacza, że żadnej nie ma: Butejko na podstawie koncepcji tak zwanej pauzy kontrolnej opracował narzędzie umożliwiające w możliwie najprostszy sposób wykazanie obecności przewlekłego nadmiernego oddychania (zobacz str. 142 i nast.).
¹⁵⁰ Na przykład uznany kwestionariusz Nijmegen zawierający szesnaście pytań, którym w odpowiedziach przypisuje się punkty od 0 (= nigdy) do 4 (= bardzo często). Wśród nich, moim zdaniem, jest kilka pytań problematycznych, takich jak: „Czy czujesz się zdezorientowany?”, „Czy odczuwasz napięcie wokół ust?” albo „Czy oddychasz szybciej lub głębiej?”, na które wcale nie tak łatwo udzielić odpowiedzi. Co to znaczy szybciej lub głębiej?” W tym kontekście osoba wypełniająca ten kwestionariusz nie ma żadnego punktu odniesienia. A co więcej, określenie głęboki, o czym już wspominaliśmy, nie jest ani jednoznaczne, ani wymowne.
Podam jeszcze krótki przykład z praktyki ilustrujący problem nieprecyzyjnej samoświadomości w kontekście oddychania: kiedy pytam klientów, czy i przy jakich codziennych czynnościach oddychają przez usta, większość z nich odpowiada, że oddycha głównie przez nos. Podczas szkolenia jednak często zauważają, że wcale tak nie jest i że oddychają przez usta znacznie częściej niż sądzili.
¹⁵¹ Mój własny kwestionariusz (opracowany na podstawie katalogów pytań Patricka McKeowna, Dinah Bradley, Stephena Lamberga i innych ekspertów od oddychania) zawiera przede wszystkim pytania z zakresu doświadczeń somatycznych, które są wyraźnie odczuwalne i korelują z nadmiernym oddychaniem. Zjawiska, które się jednoznacznie manifestują i trudno je przeoczyć, na przykład: zatkany nos, zimne kończyny, częste przeziębienia, częste wzdychanie, duszności, kołatanie serca, napady paniki, chrapanie, bezdech senny, problemy ze snem, niepokój psychiczny i wiele innych, wskazują na obecność nadmiernego oddychania. Co więcej, pauza kontrolna jest niezawodnym instrumentem do diagnozowania hiperwentylacji.
¹⁵² Na przykład Weiss 1994, Gardner 1994 i in.
¹⁵³ Wymienię tylko kilku z nich: Bowler i in. 1995, McHugh 2003, Zarah Mohamed Hassan 2013, Kimita Huidrom i in. 2016.
¹⁵⁴ Hollersen 2015.
¹⁵⁵ Graham 2017.
¹⁵⁶ Timmons 1994, McKeown 2010.
¹⁵⁷ Felcar i in. 2010, Abreu i in. 2008, De Menezes 2006.
¹⁵⁸ Co do statystyki: W 2018 roku w Niemczech żyło 13,2 mln małoletnich dzieci, z których 33% nie ukończyło jeszcze 6. roku życia, a kolejne 18% miało co najmniej piętnaście lat. Zatem udział dzieci w wieku od sześciu do dziesięciu lat wynosił 49%, co daje 6,5 miliona dzieci, z których 55% to osoby przewlekle oddychające przez usta. (Dane dotyczące liczby małoletnich dzieci pochodzą ze stron: https://de.statista.com/statistik/daten/studie/197783/umfrage/minderjaehrige-kinder-in-deutschland/ i https://www.destatis.de/DE/Service/Statistik-Campus/Datenreport/Downloads/datenreport-2018-kap-2.pdf?__blob=publicationFile).
¹⁵⁹ „Częstym nawykiem jest splinting, czyli mocne skurcze mięśni brzucha. Wielu kobietom w średnim wieku w młodości mówiono, żeby stały prosto, wciągały brzuch, napinały pośladki i cofały ramiona. Takie nawyki oddechowe stają się drugą naturą, a pacjenci mają teraz duże problemy z rozluźnieniem jamy brzusznej lub innych części ciała. Dobrym przykładem są koty: w stanie spoczynku poruszają tylko swoim brzuchem. Pacjenci muszą się nauczyć rozluźniać, pozwolić ramionom i klatce piersiowej opaść i prowadzić powolny, rytmiczny oddech do brzucha”. (Holloway 1994, str. 158; tłumaczenie własne; por. również Timmons 1994, str. 262).
¹⁶⁰ Oto cała lista (z przeglądu aptecznego): nudności, wymioty, biegunki, zaparcia, bóle brzucha, utrata masy ciała, brak apetytu, suchość w ustach, bóle głowy, zawroty głowy, zmęczenie, bezsenność, senność, otępienie, depresje, wahania nastroju, niepokój, nerwowość, halucynacje, drażliwość, drżenie, agresja, stany niepokoju, myśli samobójcze, nadpobudliwość (psychomotoryczna), wzmożona czujność, podwójne widzenie, niewyraźne widzenie, nadciśnienie tętnicze, przyspieszony puls, kołatanie serca, obrzęk naczynioruchowy (obrzęk twarzy, dłoni i stóp), świąd, pokrzywka, wysypka skórna, silne wypadanie włosów, pocenie się kaszel, ból gardła, zapalenie gardła, napady duszności, zwiększenie aktywności enzymów wątrobowych, gorączka, bóle mięśni, bóle stawów, drżenie mięśni, ogólne osłabienie.
¹⁶¹ Z nekrologu World Sleep Society z okazji śmierci Christiana Guilleminaulta w 2019 roku (https://worldsleepsociety.org/cg/).