Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ostatni sen - ebook

Data wydania:
31 maja 2023
Ebook
39,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Ostatni sen - ebook

Najbardziej osobista książka Pedra Almodovara. Autoportret rozpisany na dwanaście historii, które ujawniają mniej znane oblicze i pasję pisarską popularnego reżysera. Dwanaście historii obejmujących różne okresy: od późnych lat sześćdziesiątych do dziś, i pokazujących ewolucję Almodovara jako artysty.

Mroczne lata edukacji szkolnej, bardzo osobiste wspomnienie o matce, rozważania na temat własnej twórczości – to wszystko autor zamyka w niewielkich formach fabularnych, dzięki którym możemy odkrywać go na nowo, szukać kolejnych tropów dotyczących jego życia i dzieł. Teksty składające się na ten tom Almodóvar pisał do szuflady przez blisko pięćdziesiąt lat. Fikcja przenika się tu z rzeczywistością, humor – z powagą, racjonalność – z szaleństwem, a logika – z paradoksem. Lektura tych opowiadań przypomina oglądanie filmów Almodovara: zaskakuje, bawi, dezorientuje, wzrusza, skłania do refleksji. A znany reżyser okazuje się również znakomitym stylistą doskonale władającym piórem.

Książkę poleca Grażyna Torbicka: „Taki jest Almodóvar. Są tu szczerość i tajemnica, szaleństwo i spokój, radość chwili i smutek przemijania, a przede wszystkim pasja i pożądanie”.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67727-19-8
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Wie­lo­krot­nie su­ge­ro­wano mi, że­bym na­pi­sał au­to­bio­gra­fię, a ja za­wsze od­ma­wia­łem. Pro­po­no­wano także, żeby ktoś inny na­pi­sał moją bio­gra­fię, ale wi­zja książki opo­wia­da­ją­cej o mnie jako o oso­bie wy­wo­łuje we mnie pe­wien ro­dzaj aler­gii. Ni­gdy nie pro­wa­dzi­łem dzien­ni­ków, a kiedy pró­bo­wa­łem, koń­czyło się na dru­giej stro­nie; jed­nak ni­niej­sza książka sta­nowi za­prze­cze­nie tego wszyst­kiego. Naj­bli­żej jej do au­to­bio­gra­fii frag­men­ta­rycz­nej, nieco enig­ma­tycz­nej i nie­peł­nej. Mimo to wie­rzę, że osoby, które ją prze­czy­tają, uzy­skają pełny ob­raz mnie jako fil­mowca, jako opo­wia­da­cza hi­sto­rii (pi­sa­rza), a także tego, w jaki spo­sób te dwie role mie­szają się i łą­czą w moim ży­ciu. Jed­nak w tym, co na­pi­sa­łem, są ko­lejne sprzecz­no­ści – choć twier­dzę, że ni­gdy nie po­tra­fi­łem pro­wa­dzić dzien­nika, w tym zbio­rze po­ja­wiają się cztery opo­wia­da­nia, które świad­czą o czymś prze­ciw­nym: te o śmierci mo­jej matki, o wi­zy­cie u Cha­veli w Te­poz­tlán, Kro­nika pu­stego dnia i Zła po­wieść. Są one bez­po­śred­nim za­pi­sem mo­ich do­świad­czeń w chwili, kiedy je prze­ży­wa­łem, bez grama dy­stansu. Ni­niej­szy zbiór opo­wia­dań (wszystko jest dla mnie opo­wia­da­niem, nie uznaję po­dzia­łów ga­tun­ko­wych) uka­zuje ści­sły zwią­zek mię­dzy tym, co pi­szę, tym, co fil­muję, i tym, co prze­ży­wam.

Te nie­pu­bli­ko­wane do­tąd opo­wia­da­nia le­żały w moim ga­bi­ne­cie, wraz z całą stertą in­nych, zar­chi­wi­zo­wa­nych przez Lolę Gar­cíę. Lola jest moją asy­stentką, od­po­wie­dzialną za tego typu za­da­nia. Wy­ko­pała tek­sty ze sta­rych nie­bie­skich te­czek, które ura­to­wała z cha­osu licz­nych prze­pro­wa­dzek. Wraz z Jau­mem Bon­fil­lem po­sta­no­wili je od­ku­rzyć. Nie czy­ta­łem ich od czasu na­pi­sa­nia; Lola je zar­chi­wi­zo­wała, a ja o nich za­po­mnia­łem. Ni­gdy nie przy­szłoby mi do głowy wra­cać do nich po kil­ku­dzie­się­ciu la­tach, gdyby nie za­su­ge­ro­wała, że­bym rzu­cił okiem. Lola do­ko­nała roz­sąd­nego wy­boru i dała mi kilka do prze­czy­ta­nia, żeby zo­ba­czyć, jak za­re­aguję. Prze­glą­da­łem je w wol­nych chwi­lach mię­dzy pre- a post­pro­duk­cją Strange Way of Life. Nie wpro­wa­dza­łem po­pra­wek, bo za­le­żało mi na tym, żeby przy­po­mnieć so­bie sie­bie i te opo­wia­da­nia do­kład­nie ta­kimi, ja­kie były w chwili po­wsta­nia, i prze­ko­nać się, jak zmie­niło się moje ży­cie i wszystko, co mnie ota­cza, od kiedy ukoń­czy­łem szkołę z dwiema ma­tu­rami.

Od dziecka wie­dzia­łem, że je­stem pi­sa­rzem, za­wsze pi­sa­łem. Je­śli coś było dla mnie ja­sne, to moje po­wo­ła­nie li­te­rac­kie, a je­śli cze­goś nie je­stem pewny, to mo­ich osią­gnięć. W dwóch z za­miesz­czo­nych tu tek­stów opo­wia­dam o mo­jej mi­ło­ści do li­te­ra­tury i pi­sa­nia (Ży­cie i śmierć Mi­gu­ela – na­pi­sa­nym wie­czo­rami w la­tach 1967–1970 – i stwo­rzo­nej w tym roku Złej po­wie­ści).

Prze­pro­si­łem się z nie­któ­rymi z nich i przy­po­mnia­łem so­bie, kiedy i gdzie je pi­sa­łem. Wi­dzę się, jak pi­szę Ży­cie i śmierć Mi­gu­ela na oli­vet­tim, sie­dząc na pa­tiu domu ro­dzin­nego w Ma­dri­ga­lejo wśród wi­no­ro­śli, obok wi­szą­cego na sznurku oskó­ro­wa­nego kró­lika, przy­po­mi­na­ją­cego pa­skudny lep na mu­chy. W biu­rze te­le­ko­mu­ni­ka­cji, na po­czątku lat sie­dem­dzie­sią­tych, pi­sa­łem ukrad­kiem, kiedy już skoń­czy­łem pracę na dany dzień. Pi­sa­łem też oczy­wi­ście wszę­dzie tam, gdzie miesz­ka­łem, za­wsze przy oknie.

Ni­niej­sze opo­wia­da­nia sta­no­wią do­peł­nie­nie mo­ich fil­mów: cza­sami słu­żyły mi jako bez­po­śred­nie od­zwier­cie­dle­nie da­nego mo­mentu w moim ży­ciu – i albo wiele lat póź­niej sta­wały się fil­mami (Złe wy­cho­wa­nie, nie­które frag­menty Bólu i bla­sku), albo kie­dyś w końcu się nimi staną.

Wszyst­kie te tek­sty uznaję za ini­cja­cyjne (nie uwa­żam jesz­cze tego etapu za za­mknięty), a wiele z nich po­wstaje w ra­mach walki z ma­ra­zmem. W 1979 roku two­rzę po­stać sza­loną pod każ­dym wzglę­dem, Patty Di­phusę (Wy­zna­nia seks­bomby), a w nowy wiek wcho­dzę z kro­niką pierw­szego dnia sie­roc­twa (Ostatni sen); po­wie­dział­bym, że we wszyst­kich póź­niej­szych tek­stach – łącz­nie z Gorzką Gwiazdką, gdzie po­zwo­li­łem so­bie za­wrzeć wstawkę w po­staci mo­no­logu o Cha­veli, któ­rej głos sta­nowi nie­od­łączny ele­ment wielu mo­ich fil­mów – kie­ruję wzrok na sie­bie i prze­ista­czam się w nową po­stać, o któ­rej pi­szę w Że­gnaj, wul­ka­nie, Kro­nice pu­stego dnia i Złej po­wie­ści. Ta nowa po­stać, ja sam, sta­nowi prze­ci­wień­stwo Patty, choć współ­two­rzymy tę samą osobę. W tym no­wym wieku prze­ista­czam się w ko­goś, kto jest mrocz­niej­szy, bar­dziej su­rowy i me­lan­cho­lijny, mniej pewny sie­bie i świata, wy­stra­szony – i to stam­tąd czer­pię in­spi­ra­cję. Do­wo­dem na to są moje filmy, zwłasz­cza te, które zro­bi­łem w ostat­nich sze­ściu la­tach.

To wszystko znaj­duje się w tej książce; od­kry­wam także, że tuż po przy­jeź­dzie do Ma­drytu, na po­czątku lat sie­dem­dzie­sią­tych, by­łem już osobą, w którą mia­łem się prze­isto­czyć: Wi­zyta prze­obra­ziła się w Złe wy­cho­wa­nie do­piero w 2004 roku, ale gdy­bym miał pie­nią­dze, już wtedy za­de­biu­to­wał­bym jako re­ży­ser z Jo­anną, świr­niętą kró­lewną albo Ce­re­mo­nią lu­stra i da­lej ro­bił­bym filmy, które na­krę­ci­łem póź­niej. Ale nie­które z tych opo­wia­dań po­cho­dzą jesz­cze sprzed mo­jej prze­pro­wadzki do Ma­drytu, po­wstały w la­tach 1967–1970: to Od­ku­pie­nie i wspo­mniane już Ży­cie i śmierć Mi­gu­ela. W obu do­strze­gam, z jed­nej strony, że do­piero co skoń­czy­łem szkołę, a z dru­giej – mło­dzień­czą udrękę, strach przed ży­ciem w pu­łapce ma­łego mia­steczka, ko­niecz­ność jak naj­szyb­szej ucieczki do Ma­drytu (przez te trzy lata miesz­ka­li­śmy z ro­dziną w Ma­dri­ga­lejo w pro­win­cji Cáce­res).

Pró­bo­wa­łem zo­sta­wić opo­wia­da­nia w ta­kiej for­mie, w ja­kiej po­wstały, ale mu­szę przy­znać, że przy Ży­ciu i śmierci Mi­gu­ela nie mo­głem się oprzeć i wpro­wa­dzi­łem pewne po­prawki; styl wy­dał mi się za bar­dzo spe­cy­ficzny i wy­du­many, do­ko­na­łem więc drob­nych ko­rekt, z po­sza­no­wa­niem du­cha ory­gi­nału. To jedno z opo­wia­dań, któ­rych lek­tura, po po­nad pięć­dzie­się­ciu la­tach, naj­bar­dziej mnie za­sko­czyła. Świet­nie pa­mię­ta­łem po­mysł, na któ­rym za­sa­dza się cała nar­ra­cja, opo­wie­dze­nie ży­cia w prze­ciw­nym kie­runku. Ten ele­ment oka­zał się naj­waż­niej­szy i – je­śli wolno mi tak po­wie­dzieć – ab­so­lut­nie ory­gi­nalny. Kil­ka­dzie­siąt lat póź­niej po­my­śla­łem, że w Cie­ka­wym przy­padku Ben­ja­mina But­tona ukra­dli mi kon­cept. Sama hi­sto­ria jest bar­dzo kon­wen­cjo­nalna i od­zwier­cie­dla prze­bieg mo­jego ży­cia, wów­czas jesz­cze bar­dzo krót­kiego. Naj­waż­niej­szy jed­nak był kon­cept. Kiedy czy­tam ten tekst dzi­siaj, uświa­da­miam so­bie, że opo­wiada przede wszyst­kim o pa­mięci i o na­szej bez­rad­no­ści w ob­li­czu upływu czasu. Z taką my­ślą za­pewne pi­sa­łem tę hi­sto­rię, ale za­po­mnia­łem o tym i te­raz nie mogę się na­dzi­wić. We wszyst­kich opo­wia­da­niach z tam­tej de­kady prze­wi­jają się także mo­tywy re­li­gijne, po­kło­sie mo­jej ka­to­lic­kiej edu­ka­cji.

Ra­dy­kalny prze­łom na­stę­puje w 1979 roku, wraz z kre­acją Patty Di­phusy; nie mógł­bym na­pi­sać ta­kiej po­staci ani wcze­śniej, ani póź­niej niż w sza­lo­nej koń­cówce lat sie­dem­dzie­sią­tych. Oczami wy­obraźni wi­dzę, jak sie­dzę wtedy przy ma­szy­nie, zaj­muję się wszyst­kim, co po­pad­nie, żyję i pi­szę z za­wrotną pręd­ko­ścią. Stu­le­cie koń­czę Ostat­nim snem, re­la­cją z pierw­szego dnia sie­roc­twa; za­le­żało mi na umiesz­cze­niu tu tej krót­kiej kro­niki, gdyż uwa­żam, że te pięć stron na­leżą do naj­lep­szych tek­stów, ja­kie do­tych­czas na­pi­sa­łem. Nie czyni to jed­nak ze mnie wiel­kiego pi­sa­rza – by­łoby tak, gdy­bym zdo­łał na­pi­sać co naj­mniej dwie­ście stron tego sa­mego ka­li­bru. Żeby mógł po­wstać Ostatni sen, mu­siała umrzeć moja matka.

Oprócz wspo­mnia­nego już związku Wi­zyty ze Złym wy­cho­wa­niem w ze­bra­nych tu tek­stach prze­wija się wiele te­ma­tów i wąt­ków, które po­ja­wiają się w mo­ich fil­mach lub ja­koś na nie wpły­wają. To na przy­kład moja ob­se­sja na punk­cie Głosu ludz­kiego Coc­teau, wi­doczna już w Pra­wie po­żą­da­nia, sta­no­wiła pod­stawę Ko­biet na skraju za­ła­ma­nia ner­wo­wego i po­ja­wiła się po raz ko­lejny w Prze­rwa­nych ob­ję­ciach, a w końcu dwa lata temu zna­la­zła wy­raz w Ludz­kim gło­sie z Tildą Swin­ton. Rów­nież w Zbyt wielu tran­zy­cjach opo­wia­dam o jed­nym z ele­men­tów klu­czo­wych dla Wszyst­kiego o mo­jej matce: eklek­ty­zmie, mie­szance nie tylko ga­tun­ków, lecz także dzieł, które mnie ukształ­to­wały – oprócz mo­no­dramu Coc­teau był to też Tram­waj zwany po­żą­da­niem Ten­nes­see Wil­liamsa (El De­seo – „pra­gnie­nie”, „po­żą­da­nie” – to na­zwa mo­jej firmy pro­du­cenc­kiej) i Pre­miera, film Johna Cas­sa­ve­tesa. Wszystko, co wpa­dło mi w ręce albo mi­gnęło mi przed oczami, przy­własz­cza­łem so­bie i prze­twa­rza­łem jako swoje, choć nie w tak skrajny spo­sób jak León w Zbyt wielu tran­zy­cjach.

Jako fil­mo­wiec na­ro­dzi­łem się w szczy­to­wym okre­sie post­mo­der­ni­zmu: idee można było czer­pać ze­wsząd; wszyst­kie epoki i style współ­ist­niały obok sie­bie, znik­nęły uprze­dze­nia ze względu na ga­tu­nek i płeć oraz getta; nie li­czył się też wtedy ry­nek, wy­łącz­nie głód ży­cia i chęć two­rze­nia. Były to ide­alne wa­runki dla ko­goś, kto – tak jak ja – chciał po­żreć wów­czas cały świat.

Mo­głem czer­pać in­spi­ra­cję z po­dwó­rek w Ka­sty­lii-La Man­chy, gdzie spę­dzi­łem naj­wcze­śniej­sze lata, z ciem­nej sali Rock-Ola, za­trzy­mu­jąc się – je­śli było to po­trzebne – w bar­dziej po­nu­rych ob­sza­rach póź­niej­szego dzie­ciń­stwa w szkole-wię­zie­niu u sa­le­zja­nów. Były to lata burz­liwe i za­ra­zem olśnie­wa­jące, gdyż ścieżkę dźwię­kową do tego sa­le­zjań­skiego hor­roru sta­no­wiły ła­ciń­skie msze, które sam śpie­wa­łem jako so­li­sta chóru (Ból i blask).

Mogę dziś stwier­dzić, że to wła­śnie w tych trzech miej­scach się ukształ­to­wa­łem: na po­dwór­kach La Man­chy, gdzie ko­biety dzier­gały kloc­kowe ko­ronki, śpie­wały i ob­ga­dy­wały całą wio­skę; w trak­cie cu­dow­nej eks­plo­zji wol­no­ści pod­czas ma­dryc­kiej nocy lat 1977–1990; oraz w mro­kach edu­ka­cji re­li­gij­nej, którą ode­bra­łem w szkole sa­le­zja­nów na po­czątku lat sześć­dzie­sią­tych. Wszyst­kie te wątki sku­piają się w ni­niej­szej książce, ale to­wa­rzy­szą im też inne: Pra­gnie­nie nie tylko jako na­zwa firmy pro­du­cenc­kiej, lecz także jako sza­leń­stwo, epi­fa­nia i prawo, któ­remu trzeba się pod­dać, jak­by­śmy byli bo­ha­te­rami tek­stu bo­lera.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: