Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pani Labiryntu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 października 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,99

Pani Labiryntu - ebook

Starożytna Kreta. Rządy na wyspie sprawuje okrutny Minos, oddający cześć olimpijskim bogom. Choć ku ich chwale organizuje krwawe igrzyska, w sercach Kreteńczyków wciąż tli się wspomnienie starej religii, w której najwyższym bóstwem była Potnia. Wielka Bogini. Kobieta.

Ariadna, córka Minosa, od dziecka czuje więź z potężnymi siłami przyrody. Kiedy wchodzi w dorosłe życie, coraz mocniej uświadamia sobie, co łączy ją z pradawną boginią, i coraz śmielej sprzeciwia się rządom swojego ojca. Gdy odkrywa tajemnicę Labiryntu, skrytego głęboko pod marmurowymi podłogami pałacu, zaczyna rozumieć, czym jest prawdziwe zło. I kim jest ona sama.

Na fundamencie znanego mitu Magda Knedler tworzy własną opowieść. Z historii o Minotaurze wyłania bunt, walkę ze złem i niesprawiedliwością, a także kobiecą siłę i wielką miłość, która znosi wszystkie bariery.

Bunt, kobieca siła i najpotężniejszy związek – ten z naturą. Autorka obraca w palcach dobrze znany mit, aby do głosu dochodzili ci, którym dotychczas go odmawiano. Fenomenalny obraz zmiany, którą niesie Ariadna.

Georgina Gryboś-Szczepanik, Radio Kraków Kultura

Pani Labiryntu przypomina, dlaczego tak często wracamy do mitów. W tych historiach kryje się bowiem olbrzymi potencjał, który pozwala opowiadać je ciągle na nowo, szukać w nich nowych znaczeń i dopowiadać to, co przemilczane. Magda Knedler sprawia, że starożytna historia nadal żyje, nawet jeśli brzmi inaczej, niż ją pamiętamy.

Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, Zwierz Popkulturalny

Nie spotkałam się z taką książką od czasów Kirke Madeline Miller, którą uwielbiam. Powieść Knedler daje nadzieję, że każdy wyjdzie ze swojego labiryntu.

Aleksandra Zjadewicz, @nd

Swoboda, z jaką autorka porusza się po mitycznym świecie Ariadny, Minotaura i Minosa, zdumiewa. Absolutnie genialny retelling. Jestem wprost oczarowana.

Marta Ficek-Chmura, @wartoczytac

Ten, kto kocha mitologię grecką, nie może przejść obojętnie obok tej książki!

Andżelika Siuda, @ksiazeczkowy_potwor

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8135-714-2
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

_Dla wszystkich bogów miodu amfora 1 dla Pani Labiryntu miodu amfora 1_

Tekst odczytany z glinianej tabliczki znalezionej w Knossos, KN Gg 702

_W istocie ten zespół budowli związanych ze sobą jak plaster miodu posiada nieodpartą logikę cmentarza (…). Całość ma plan, jeśli nie prosty, to zrozumiały: wokół głównego dziedzińca zgrupowane są sale reprezentacyjne i prywatne apartamenty władców, dalej, bliżej zewnętrznej strony, magazyny, warsztaty i składy żywności. W rzeczywistości nie pałac, lecz miasto prawie. (…) Tuż koło portyku północno-wschodniego niewielka salka zwana salą oczyszczenia. Jedyne pomieszczenie sakralne w obrębie pałacu. Czy znaczy to, że Kreteńczycy czcili swoich bogów na szczytach gór, w gajach i grotach?_

Z. Herbert, _Mistrz z Delft_, Warszawa 2008, s. 34

_Pieczęć z Minotaurem pochodząca z groty Psychro. Głowa i połowa ciała zwierzęcia, do którego przyczepione są ludzkie nogi. Żałośnie chude i bezbronne. Zawsze miałem więcej uczuć dla tego mieszańca niż dla zabójcy Tezeusza. Na pieczęci z Psychro Minotaur jest sympatycznym, nieco kalekim tworem, któremu los kazał odegrać nie swoją rolę w krwawym dramacie herosów._

Z. Herbert, _Mistrz z Delft_, Warszawa 2008, s. 37ROZDZIAŁ 1

Stara Europa lubiła żuć oliwki i wyśmiewać się z ludzi. Zawsze była nadzwyczajnie piękna, a jej uroda musiała mieć jakiś związek z kośćmi. Odkąd pamiętam, wydawało mi się, że jest piękna już tam, pod skórą. Nie chodziło o gładkość cery, rumieńce, czerwone pełne usta. Piękno Europy płynęło z kształtu jej czaszki, wysokich i wydatnych kości policzkowych, owalu twarzy, rozstawienia oczu, prostej linii nosa, szlachetnych łuków brwiowych i drobnego podbródka. Moja babka olśniewała urodą nawet wtedy, gdy jej skóra straciła jędrność i pokryła się głębokimi bruzdami. Smukła, wyprostowana, dostojna. Każdemu okazywała swoją wyższość, nawet osobom dopiero co poznanym, jak gdyby chciała od razu zaznaczyć teren. Nikomu nie patrzyła w oczy, zawsze spoglądała gdzieś ponad ramieniem rozmówcy. Sprawiała, że człowiek miał ochotę się obrócić i zobaczyć, co jest za nim. A kiedy to robił, ona się śmiała.

– Trzeba ją zrozumieć. Wybaczać jej te… drobne słabości. Miała trudną młodość.

Moja matka, królowa Pazyfae, była wobec Europy bardzo wyrozumiała. A jednak za każdym razem wydawało mi się, że kiedy wypowiada te słowa, powstrzymuje się, by nie przewrócić oczami. Jej wzrok biegł ponad pałacowymi murami, zatrzymywał się na górskich szczytach.

– Trudną, to znaczy jaką konkretnie? – chciałam wiedzieć.

Matka nie odpowiadała. Długo musiałam czekać, zanim poznałam prawdziwą historię swojej babki. I nie, nie słuchałam królowej Pazyfae. Zadręczałam Europę pytaniami, ciągle za nią chodziłam, przynosiłam jej prezenty – wianuszki uplecione z dzikich kwiatów, gliniane figurki, tabliczki z obrazkami. Całkiem na poważnie uważałam, że mam talent i pewnego dnia stworzę wielki fresk, który ozdobi jedną ze ścian pałacu. Będzie przedstawiał morskie dno wyłaniające się zza zasłony płytkiej, czystej wody, jak poprzez cieniuteńki welon. A jednak kiedy Europa patrzyła na tabliczki z moimi malunkami, krzywiła się i mruczała pod nosem:

– Zepsujesz sobie ręce, jak będziesz wiecznie babrać się w glinie i barwnikach.

Jej zdaniem powinnam mieć delikatnie białe dłonie o skórze bez żadnych zadrapań. Nie rozumiałam, jak to możliwe. Człowiek o takich dłoniach musiałby całymi dniami nic nie robić. Przynosiłam więc babce – poza wymalowanymi tabliczkami i kwiatami – tylko rozczarowanie i utrapienie. Zamiast cieszyć się z uplecionego wianka, który naprawdę był bardzo ładny, ona patrzyła na moje pokłute, czerwone ręce. A potem wzdychała.

Sądziłam, że ona sama jako dziecko właśnie tak była wychowywana, nigdy nic nie musiała robić. A jednak przecież miała tę swoją owianą sekretami i milczeniem trudną młodość. Była pełna tajemnic, podobnie jak cały nasz dom.

Pałac w Knossos składał się głównie z korytarzy. Kiedy raz na jakiś czas któryś z moich nauczycieli albo gości mojego ojca wspomniał, że na kontynencie buduje się pałace inaczej, nie wierzyłam. Znałam tylko takie budynki, w których nieustannie kluczyło się, zakręcało, wracało, robiło dwa kroki w przód i pięć w tył, by wreszcie dotrzeć do celu. Albo i nie dotrzeć. Nasze życie polegało na chodzeniu po korytarzach. Całe szczęście wszystkie ściany pokrywały piękne malowidła przedstawiające kwiaty i rośliny, dumne gryfy, błękitnoszare delfiny. Człowiek mógł na to patrzeć, idąc, i aż tak bardzo się nie nudził. Z czasem nauczyłam się lubić swój dom. Nauczyłam, bo nie przyszło to do mnie w sposób naturalny. Każdy kolejny dzień sprawiał, że poruszałam się po nim pewniej, rozpoznawałam drogę po freskach i podłogowych płytkach, dywanach i gobelinach, szłam przez pałac jak po nitce. Wyczekiwałam tego wszystkiego. Znajomych widoków, twarzy utrwalonych na kamieniu, smukłych ciał półnagich mężczyzn i kobiet z pomalowanymi na czerwono ustami. Czasem nadawałam im imiona. Witałam się. Mój ojciec raz mnie na tym przyłapał.

– To głupie – powiedział.

Ojciec często mówił mi, że robię głupie rzeczy. Budziło to we mnie różne emocje, które nie od razu umiałam nazwać. Najpierw na pewno był wstyd. Peszyłam się, spuszczałam wzrok, przepraszałam. Później przestałam przepraszać, ale wciąż zastanawiałam się nad sobą. Kiedy do mnie mówił, kiedy ze mnie drwił, czułam coś dziwnego. Miałam wrażenie, że wszystko traci kolory i blask, że sama również staję się bezbarwna. Znikała radość, uśmiech spełzał z ust. Ja także chciałam zniknąć, bo byłam przecież nic niewarta. Głupia Ariadna, która robi głupie rzeczy. Która gada do ścian. Pod moimi powiekami pojawiało się szczypanie, nos lekko puchł. Kiedy zaczynałam płakać, ojciec uśmiechał się z satysfakcją. Szybko zrozumiałam, że o to mu właśnie chodziło. Czerpał przyjemność z mojego smutku. W ogóle z czyjegoś smutku i ze strachu. Z tego ostatniego jeszcze większą. Postanowiłam więc, że nie będę przy nim płakać. Włożyłam sporo wysiłku, by się tego nauczyć. Wiedziałam, że ojciec czeka na moje łzy, a jeszcze bardziej na mój strach. Być może to dlatego tak go denerwowałam. Dobrze potrafiłam udawać, że wcale się go nie boję. Choć tak naprawdę bałam się bardzo.

Mój ojciec, król Minos, był dziwnym człowiekiem. Potrafił uśmiechać się tak, że budził w ludziach lęk, co wydawało mi się jeszcze gorsze niż nieprzyjemny, szyderczy uśmiech Europy. Długo nie rozumiałam, dlaczego każdy stara się w miarę możliwości schodzić mu z drogi. Zwłaszcza kobiety. Nie rozumiałam też, dlaczego mimo to wszyscy zawsze się go słuchają. Oczywiście, był królem, wydawał rozkazy. A jednak nie wiedziałam, do czego potrzebni mu są doradcy, skoro każdą rzecz i tak robi po swojemu. Moi nauczyciele nigdy mi tego nie tłumaczyli, bo byłam córką. Córki, jak mówiła Europa, przeznaczano do innych celów niż synów. Synowie królów mieli dziedziczyć trony, rządzić ludźmi i prowadzić wojny. A córki nie. Z moich obserwacji wynikało, że wysoko urodzone dziewczęta przygotowywano do tego, by wydawały na świat dzieci, nosiły spódnice z dużą ilością falban i pozwalały się wachlować. Ale Pazyfae, moja matka, była inna. Im więcej miałam lat, tym wyraźniej widziałam, że ona po prostu nudzi się w pałacu. Znalazła więc sobie własne zajęcia – ku oburzeniu i niezadowoleniu Europy.

– Niczego więcej nie można się było po niej spodziewać – szydziła.

– Dlaczego? – pytałam.

– Dlatego – odpowiadała zawsze babka.

– Ale co masz na myśli? – drążyłam.

Europa przeganiała mnie jak natrętną pałacową małpkę ufarbowaną na niebiesko. I ja, i niebieska małpka zawsze wracałyśmy. Matki nie miałam śmiałości zagadywać. Domyślałam się, że musi chodzić o jej pochodzenie. Wiązało się z nim coś, czego Europa się wstydziła. A jednak babka – prawdopodobnie z uwagi na własną „trudną młodość” – nigdy nie rzuciła mojej matce żadnego oszczerstwa w twarz. To była cicha wojna, taka bez słów. Człowiek dopiero wtedy widział iskry, kiedy dobrze się przyjrzał.

Miałam jedną siostrę i trzech braci. Fedra, pięć lat ode mnie młodsza, była buntowniczką, wiecznie wykłócała się o coś dla zasady i nie uznawała autorytetów. Nie potrafiły tego zmienić nawet kary cielesne wymierzane przez piastunki, a czasem osobiście przez naszego ojca. Minos lubił pokazać, że ma nad kimś władzę. Swoim dzieciom również lubił o tym przypominać, a już Fedrze zwłaszcza. Denerwowała go swoim ciętym językiem, uporem i odwagą, a prawda była taka, że król bał się odważnych ludzi. Widział w nich zagrożenie, więc jeśli mógł, pokazywał, gdzie ich miejsce. Kary cielesne wymierzał Fedrze zawsze w czyjejś obecności – na przykład w mojej. Żebym ja też cierpiała.

Nauczyłam się wtedy sporo o zadawaniu bólu i zrozumiałam, że nie zawsze chodzi o to, co odczujemy na własnej skórze. Krzywda, która dzieje się naszym bliskim, jest znacznie cięższa do udźwignięcia. Bezsilność, kiedy nie można w żaden sposób pomóc. Wrażenie, że ma się związane ręce. W takich chwilach dowiadywałam się również wiele o naszym ojcu. Minos nie tylko lubił zadawać komuś ból, ale i doskonale umiał to robić. Krzywdził Fedrę i jednocześnie krzywdził mnie, ale ja – poprzez niemożność udzielenia pomocy, poprzez strach, który mnie paraliżował i który starałam się na wszelkie sposoby ukryć – stawałam się również jego wspólniczką. Bo tkwiłam tam i patrzyłam. Bo czekałam. Bo wzdrygałam się i przyciskałam dłonie do brzucha, kiedy Fedra krzyczała, ale właśnie – tylko stałam, tylko przyciskałam, nic więcej. Za każdym razem miałam później do siebie pretensje. Nie wiedziałam, kim brzydzę się bardziej: Minosem czy może samą sobą.

– Nic by to nie dało, gdybyś zasłoniła ją własnym ciałem – mówiła matka. – Dostałybyście wtedy obie, tylko tyle byś osiągnęła.

– Może właśnie tak trzeba – odpowiadałam.

Pęczniała we mnie złość. Nie cierpiałam złości. Nie lubiłam tego, co ze mną robiła, nie lubiłam twardości i szorstkości, za którą ukrywałam się w takich chwilach, nie lubiłam pęknięć, poprzez które uciekało moje dzieciństwo. Wkradało się wtedy w moje życie coś mrocznego. Coś, co zabierało jeszcze więcej kolorów i blasku niż zwykłe „jesteś głupia”.

Pazyfae raz stanęła w obronie Fedry i wtedy Minos zbił je obie. Nigdy więcej nie widziałam na własne oczy podobnej sceny. Wówczas również po raz pierwszy usłyszałam, jak Europa na niego krzyczy. Zostali sami w komnatach Minosa, a ja stałam na korytarzu, przy ścianie, w takim miejscu, w którym dało się pochwycić każde słowo. Znałam w pałacu sporo takich miejsc.

– To jest matka! Pazyfae może sobie być córką pastucha krów, ale to jest matka! A nie ma nic świętszego od matki!

– To moja żona i ma mi być posłuszna! – odwarknął Minos.

Słyszałam w jego tonie wahanie i cień szacunku. Europa była jedyną osobą w Knossos, którą nie gardził i której nie umiał się sprzeciwić. Dlatego też unikał jej, kiedy tylko mógł.

Moja babka mówiła teraz ciszej i brzmiała bardziej złowieszczo:

– Pamiętaj, gdzie jesteś. Możesz uchodzić za syna Zeusa, czcić bogów z Olimpu, zarzynać byki dla Posejdona trzęsącego ziemią, ale to Kreta! A tutaj nikt tak naprawdę nigdy nie zapomni o Wielkiej Bogini. W każdej najbiedniejszej nawet chacie znajdziesz jej figurki. Ludzie mogą modlić się do Zeusa, ale w swoich prośbach nigdy nie pomijają Potni, Pani. Matki. Kreta nie wybacza krzywdy wyrządzanej matkom! Ta ziemia nigdy ci tego nie zapomni!

– To ja decyduję o tym, w co wierzą ludzie.

– Zemsta dokona się ręką kobiety. Wspomnisz moje słowa, kiedy będzie już za późno.

– Jestem synem boga!

– Jesteś głupcem!

Każdego innego człowieka za takie słowa spotkałaby surowa kara. Ale nie Europę. W głosie Minosa pobrzmiewała jednak z trudem hamowana wściekłość:

– Mój ojciec skończył z ciemnotą. Odrzucił dawne wierzenia, uporządkował wszystko i uznał religię, która jest czytelna, a bogowie mają imiona, moce i swoje własne historie. Wiadomo, od kogo pochodzą i jak zdobyli władzę, z kim walczą i kogo kochają. Czym można ich obrazić i czym przebłagać. A kim jest Potnia? Kim jest Wielka Bogini, która nie ma imienia ani historii? Która zawsze była i zawsze będzie, przed którą człowiek nie może się schować, bo ona kryje się w kwiatku, drzewie, chmurze i strumieniu? I przede wszystkim dlaczego ludzie mieliby czcić kobietę?

– Bo człowiek rodzi się z kobiety, innej drogi raczej nie ma.

– Mój ojciec…

– Twój ojciec! – syknęła. – Który ojciec? Ten, który przyjął mnie w pałacu i wziął za żonę? Ten, który nie zważał na to, co stało się w grocie? Ten, który uznał moich synów za swoich, a mnie za swoją królową? O tak! Zrobił to właśnie dlatego, że nigdy nie odrzucił starej wiary. To dlatego jesteś teraz królem, stroisz się w złoto, sadzasz tyłek na tronie i wiecznie się nadymasz! Gdyby nie on, byłbyś teraz pastuchem, a w najlepszym razie rzemieślnikiem. Kiepskim, bo nie masz żadnych talentów!

Usłyszałam jej kroki i schowałam się za zakrętem korytarza. Europa wyszła z komnaty Minosa i mocno trzasnęła drzwiami. Rozległo się warknięcie i brzęknął puchar. Kiedy Minos był bezsilny, zawsze rzucał pucharami.

Pobiegłam do swojego brata Glaukosa i razem zaszy­liśmy się w jednej z naszych kryjówek. W Knossos mieli­śmy sporo zakamarków, w których nikt nas nigdy nie szukał. Opowiedziałam mu o wszystkim, a on jak zwykle słuchał bez słowa i nie przerywał, dopóki nie skończyłam.

Glaukos był ode mnie o rok starszy i dość podobny z charakteru, lubił babrać się w glinie i farbach, zadawał niewygodne pytania i wtykał nos w nie swoje sprawy, choć wydawał się przy tym mniej natrętny niż ja. Często powtarzał, że mam niewyparzoną gębę i wszystko psuję, ale nigdy nie chciał mnie obrazić. Rozumieliśmy się doskonale. Glaukos okazywał mi zawsze sporo cierpliwości, jak zresztą prawie wszystkim. Miał ziemię za paznokciami, bo wiecznie sadził coraz to nowe rośliny i wszędzie rozstawiał donice.

Interesował się ludzkim ciałem, jego ułomnościami, chorobami, zniekształceniami. Mniej niż ja irytował innych, bo nie był natrętny jak niebieska małpa. Poza tym chłopcom wybaczano wiele, nawet jeśli nie wszystko. Mieliśmy starszego brata, więc Glaukos nie martwił się, że któregoś dnia przyjdzie mu odziedziczyć tron. Minos chciał, by jego najmłodszy syn został dzielnym wojownikiem i zdobył sławę mieczem, ale on wolał leczyć, zamiast zabijać. Ponieważ i tak był drobnej budowy i niskiego wzrostu, dostał wreszcie zgodę Minosa, by kształcić się na uzdrowiciela. Król przystał na to niechętnie i tylko dlatego, że Glaukos zupełnie nie nadawał się na wielkiego herosa, który zbuduje własną legendę. Choć, moim zdaniem, on akurat byłby dobrym królem. Naiwnie wierzyłam w to, że aby być dobrym władcą, nie potrzeba wzrostu ani mięśni, tylko raczej na przykład rozumu. Minos jednak uważał, że do zbudowania autorytetu niezbędny jest również odpowiedni wizerunek.

Nasz ojciec pokładał z początku największe nadzieje w swoim najstarszym synu, Androgeusie, który miał i wzrost, i mięśnie, i chęć zbudowania własnej legendy. Przed laty zaprowadziło go to do Aten, gdzie zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Ponoć spiskował z bratem tamtejszego króla i jego licznymi synami, którzy chcieli pozbawić władcę tronu, więc Androgeus w efekcie zginął z ręki skrytobójców. Inna wersja głosiła jednak, że upił się i został stratowany przez byka albo zabity podczas bójki. Mój ojciec nie chciał słuchać tłumaczeń, nie interesowały go okoliczności, nie zamierzał ich wyjaśniać, przyjmować zapewnień o pokoju i odszukaniu konkretnych winnych. Rozumiał dwie rzeczy: jego syn został zabity i stało się to w Atenach. A zatem Ateny były winne. I wszystko, co znajdowało się w pobliżu.

Byliśmy z Glaukosem mali, kiedy ojciec wyruszył na wojnę. Fedra dopiero się urodziła i nasza matka zajmowała się głównie nią. Z tamtego czasu pamiętam przede wszystkim oczekiwanie na wieści i gęstą atmosferę w pałacu, a także mnóstwo szeptów. O tym, że król Minos dał się ponieść szaleństwu. Że można to było rozwiązać inaczej. I co mu właściwie przyjdzie ze złupienia Aten? Kreta i tak jest przecież bogata, ma swoje wielkie piętrowe pałace, ogromne wygodne domy na obszarach wiejskich, schludne mieszkania rzemieślników, rybaków i marynarzy, rozwinięte porty i flotę, ziemię dającą obfite plony. Ale ja już wtedy wiedziałam, że ojcu chodzi nie tylko o bogactwo. Chodziło mu również o kontrolowanie – wszystkiego i wszystkich. I o posłuszeństwo. Im więcej osób bało się go i słuchało, tym lepiej.

Śmierć mojego najstarszego brata była po części pretekstem, by zasiać strach w kolejnych ludziach i zmusić ich do uległości. Czekaliśmy więc na statki, które zawijały do kreteńskich portów, i łowiliśmy informacje o ojcu. Minos łupi Przesmyk Koryncki. Minos oblega Nizę. Oblężenie Nizy się przeciąga. Córka króla Nizosa zakochuje się w Minosie i pomaga mu zdobyć miasto. Minos korzysta z jej pomocy, ale porzuca dziewczynę – za karę, bo przecież zdradziła własnego ojca i króla, a tego nic nie usprawiedliwia. Minos idzie na Ateny. Minos oblega Ateny. Walki znowu się przeciągają. Do miasta wkrada się zaraza i głód. Ludzie mrą. Panuje rozpacz. Wreszcie Minos zdobywa Ateny i żąda zadośćuczynienia za śmierć syna. Wydarzenie to obrosło legendami i wkrótce dowiedzieliśmy się, że nasz ojciec nie tylko wygrał wojnę, lecz także że zadośćuczynienia w jego imieniu zażądała od Ateńczyków sama wyrocznia delficka. O co chodziło dokładnie, nie od razu nam powiedziano. Dla nas liczyło się wówczas tylko to, że wojna się skończyła i król po latach wraca na Kretę. Naprawdę łatwo i szybko przyzwyczailiśmy się do życia bez niego.

Po śmierci Androgeusa nadzieją naszego ojca na odziedziczenie tronu stał się Deukalion, syn numer dwa. Androgeus był mi zupełnie obojętny, nigdy nie zbudowaliśmy ze sobą więzi. Deukaliona jednak bardzo lubiłam. „Lubiłam” było dla mnie naprawdę mocnym słowem, które dużo znaczyło. O niewielu osobach mogłam powiedzieć, że je kocham. Kochałam Glaukosa i Pazyfae, to na pewno. Także na swój sposób Europę. Może Fedrę. Trudno mi było jednak powiedzieć, bym tak prawdziwie i szczerze kochała kogoś jeszcze. Całkiem inną miłość, osobną, rezerwowałam dla nieba, morza, ptaków i kwiatów. Taką miłość, która wypełniała mnie radością, która potrafiła stopić w moim wnętrzu to, co zamarzło pod wpływem Minosa.

Deukalion zawsze miał coś mądrego do powiedzenia, inteligentnie prowadził dyskusje, potrafił zażartować, cenił przyrodę i znał się na ziołach, a także dążył do zgody zamiast do sporów, co w porównaniu z Minosem wydawało się miłą odmianą. Umiał rozwiązywać problemy, dlatego ludzie często przychodzili do niego porozmawiać. Jednocześnie był szanowany i nie pozwalał się wykorzystywać. Nie szukał przygód i nie interesowało go budowanie legend. Raczej dążył do zdobycia wiedzy. Interesował się uprawą ziemi, hodowlą zwierząt, rybołówstwem, żeglugą, polityką prowadzoną przez inne kraje, sposobami, w jakie można zawiązywać sojusze i budować współpracę. Zgłębiał przeszłość i to on, nie piastunka, nauczyciele czy matka, jako pierwszy pokazał mi stare gliniane tabliczki zapisane dawnym kreteńskim pismem. Językiem, którym teraz posługiwali się tylko wiekowi mieszkańcy wyspy, głównie ci ze wsi i domostw położonych wysoko w górach, z dala od portów i pałaców.

– Jakby znane, prawda? – pytał Deukalion, wodząc palcem po wyrytych w glinie znakach. – A jednocześnie inne.

Czasem słyszałam tę mowę wśród pałacowej służby i u swojej najstarszej piastunki. Podobało mi się jej brzmienie. Deukalion miał rację, było czymś jednocześnie znanym i obcym. Wiedziałam, że piastunka nosiła dwa imiona – to pierwsze, które dała jej matka, i drugie, przyjęte w pałacu. Wtrącała czasem starokreteńskie słówka, przekręcała moje imię w dziwny, trudny dla mnie do powtórzenia sposób, nazywała w swoim języku kwiaty i owoce. Na określenie kwiatów i owoców miała zawsze odpowiednie słowa, gorzej jej szło z ubraniami.

Deukalion fascynował się przeszłością Krety, co niespecjalnie podobało się Minosowi. Nie rozumiałam tej niechęci. Deukalion twierdził, że nasz ojciec nie był prawdziwym Kreteńczykiem. W jego żyłach płynęła krew ludzi z kontynentu, którzy przypływali na wyspę i osiedlali się na niej, budowali domy, poprzez małżeństwa wtapiali się w miejscową ludność, obejmowali coraz wyższe stanowiska, pomagali odbudowywać domy i pałace po częstych tutaj trzęsieniach ziemi, stopniowo wprowadzali swoją religię i mowę. Człowiek z kontynentu został królem, poślubił Kretenkę, zmieniły się obyczaje. Wreszcie kreteńskie pismo trzeba było przeorganizować, dopasować znaki na tabliczkach do nowego języka. Mówiliśmy więc teraz naszą wyspiarską odmianą mowy z kontynentu. Ale przeszłość nigdy tak naprawdę nie umiera. Deukalion opowiadał mi o zmianie języka, pisma i obyczaju, a Europa krzyczała do Minosa o starej religii. Nie tylko pałac krył w sobie wiele tajemnic. Kryła ich wiele także sama wyspa.

Deukalion chętnie podróżował, by się uczyć, dlatego często nie było go w Knossos. Kiedy wracał, wydawało mi się, że pachnie całym wielkim światem. Cierpliwie odpowiadał na moje pytania, a później zaszywał się gdzieś ze swoim kochankiem, synem jednego z arystokratów. Był mu wierny i kiedy na nich patrzyłam, nie miałam wątpliwości, że to miłość. Właśnie o Deukalionie i wszystkim, czego mnie nauczył, myślałam, gdy Glaukos w milczeniu trawił moją opowieść o rozmowie Minosa i Europy.

– Nasza babka ma do ciebie słabość – powiedział wreszcie. – Jeśli ktokolwiek wyciągnie z niej prawdę, to tylko ty.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

– Żartujesz? Jeśli do mnie ma słabość, to nie wiem, jak się zachowuje, kiedy nie ma do kogoś słabości.

Uniósł brwi.

– Tak jak wobec mnie. Nigdy nie zauważyłaś? Kiedy ty coś jej przynosisz, przynajmniej na to patrzy. Na moje prezenty mówi: „Tak, tak”, a potem lądują w śmieciach. Kiedy ty o coś ją pytasz, zdobywa się na wysiłek, by machnąć ręką albo powiedzieć ci, żebyś sobie poszła. Kiedy robię to ja, w ogóle nie reaguje. Jestem dla niej niewidzialny.

– To pewnie przez jej „trudną młodość” – powiedziałam z przekąsem.

– No cóż, porwał ją byk i sprowadził na jakąś skalistą wyspę, gdzie był pałac złożony z korytarzy. Każdy by się zdenerwował.

Parsknęłam śmiechem.

– Poza tym pamiętaj – ciągnął mój brat poważnym tonem – że na grzbiecie tego byka przepłynęła morze, co musiało być bardzo niewygodne.

– Myślisz, że zanim byk przeniósł ją do groty w górach, poczekał, aż wyschnie jej suknia?

– Suknia jak suknia, na Krecie wieje, więc ubrania schną szybko. Ale sandały? Takie rzemienie nasiąknięte wodą okropnie wpijają się w skórę.

– Pewnie była boso. I byk pilnował, by nie dotknęła stopą ziemi.

– To palce u nóg zsiniały jej z zimna, takie morze lubi być chłodne.

– Posejdon je podgrzał.

Glaukos nie wytrzymał wreszcie i także się roześmiał. Byliśmy okropnymi bluźniercami. Taką jednak wersję wydarzeń zawsze nam podawano. Europa pochodziła z Kanaanu i była córką Agenora, który rządził bogatym Tyrem, miastem pamiętającym jeszcze uczonych i wyrafinowanych władców egipskich. Gdzie kwitła sztuka, rzemiosło i handel, gdzie czczono Baala – boga burzy i życiodajnego deszczu. A także gdzie znano niespotykane nigdzie indziej ślimaki, z których wyrabiano wszystkie odcienie purpury. Babka z osobliwym rodzajem satysfakcji opowiadała czasem, jak układano te ślimaki na słońcu i czekano, aż się ususzą. Kolor purpury zależał od czasu suszenia, więc cierpienie i śmierć tych stworzeń przebiegały w różnym tempie.

Europa żyła wygodnie w pałacu, spędzała czas w sposób typowy dla wysoko urodzonych panien, i olśniewała urodą. Mówiono, że była najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Pewnego dnia nawiedził ją ponoć sam bóg Zeus pod postacią białego byka. Zwierzę spodobało się Europie i postanowiła usiąść na jego grzbiecie. Był to oczywiście podstęp, bo Zeus zakochał się w niej i zamierzał ją uprowadzić. Pobiegł na wybrzeże, wskoczył w morskie fale i porwał dziewczynę na Kretę, gdzie udał się z nią do groty i… I właśnie dalej nie rozumiałam, bo wszystkie wersje opowieści sprowadzały się do oddawania się miłości, której owocem byli dwaj synowie – Minos i mój wuj Radamantys. Następnie Europę poślubił Asterios, król Krety, i adoptował chłopców. Minos przejął tron, prowadził spór z Radamantysem, aż w końcu ten drugi opuścił rodzinną wyspę i udał się do Beocji.

Obaj synowie Europy uchodzili za synów Zeusa. Nikt nam nie powiedział, czy związek bóg skonsumował z dziewczyną pod postacią byka czy może jakąś inną. Niemniej Minos miał z tą wizją jakiś problem. Służki wciąż jeszcze plotkowały o tym, jak przed laty oskarżył moją matkę Pazyfae o spółkowanie z bykiem. Teraz już nie poruszał tematu, ale kwestia w ogóle owiana była dziwnym milczeniem. Jeśli komukolwiek wymknęło się o tym słowo, zaraz wszyscy patrzyli w dół. Jak gdyby coś tkwiło pod podłogą. Mroczny sekret Minosa i Pazyfae, o którym nie wolno było mówić. Bo ten, kto mówił, znikał.

– Europa nigdy mi nie powie, co jej się naprawdę przydarzyło – odezwałam się po chwili milczenia. – Ma swoją legendę i pielęgnuje ją.

Glaukos przekrzywił głowę.

– Ale czasem traci cierpliwość – powiedział. – Jak dzisiaj, skoro nakrzyczała na Minosa. Musisz ją sprowokować i wtedy wszystko z niej wyjdzie.

– Nie jestem pewna, czy dobrze się to skończy.

– Dla ciebie? Oczywiście. Odpowie ci na pytania. A tobie zawsze chodzi o to, by ludzie odpowiadali na twoje pytania.

To fakt. Pytań było zawsze więcej niż odpowiedzi, zwłaszcza w takim miejscu jak Knossos.

Chciałam dowiedzieć się prawdy o młodości Europy. Chciałam dowiedzieć się, czy moja matka naprawdę miała coś wspólnego z bykiem. I chciałam się dowiedzieć, co jest pod podłogą.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: