- W empik go
Perły i piach - ebook
Perły i piach - ebook
Zbiór (opartych na faktach oraz fikcyjnych, ale wiarygodnych) epizodów z okresu Bitwy Warszawskiej 1920, z klamrą obejmującą przeszłość i czasy współczesne. Tekst przygotowany został na konkurs literacki z okazji stulecia bitwy. Nie przypadł jurorom do gustu, jednak jest dobrym materiałem na rocznicowe wspominki i może być wykorzystany (w całości bądź fragmentach) na potrzeby słuchowisk radiowych, spektakli okolicznościowych itp.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8221-990-6 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
— Oj, Stachu straszny ziąb dziś na polu, w tym naszym Krakowie.
— Ziąb? W lipcu? Nie czuję, serce mnie grzeje. Popatrz, ten wysoki, w środku, to Paderewski, co pomnik ufundował.
— A ten niższy obok, w okularach?
— To Feliks Nowowiejski. Wczoraj pięknie na organach grał.
— A na co on tutaj, skoro organów nie ma?
— Oj, jaki ty mało światowy jesteś. To kompozytor. Melodie układa i chóry prowadzi. Na dzisiejszą uroczystość też przygotował i własną osobą chór powiedzie.
— Wiesz Stachu, tak sobie myślę, czy król Jagiełło, co u nas w katedrze pochowany, mógł przewidzieć, że my pół tysiąca lat po jego zwycięstwie, ten pomnik we wstydzie będziemy odsłaniali?
— W jakim wstydzie? Co ty mówisz?
— Ano takim, że on wielki triumf pod Grunwaldem odniósł. Lecz na co to było, skoro Polski dziś nie ma, i to nie od wczoraj, ale od ponad stu lat nie ma. Tyle lat wstydu.
— Nie ma, ale będzie! O, tu zobacz, mam zapiski z wczorajszego seansu: _dziesięć lat nie minie, a orzeł biały znów skrzydła rozwinie_…
— Ech, te twoje seanse…
— Pogadamy później, teraz słuchaj. Zaczynają…
_Nie rzucim ziemi skąd nasz ród,_
_Nie damy pogrześć mowy…_„Rota” — słowa Maria Konopnicka, muzyka Feliks Nowowiejski. Obie postaci — nietuzinkowe. Pierwsze, imponujące, głęboko patriotyczne (kilkusetosobowy chór z przedstawicielami wszystkich zaborów — symbolizujący trwającą jedność Rzeczpospolitej) wykonanie, pod dyrekcją kompozytora, miało miejsce w Krakowie 15 lipca 1910 roku, dokładnie w pięćsetną rocznicę bitwy grunwaldzkiej, na uroczystości odsłonięcia rocznicowego pomnika, ufundowanego przez Ignacego Paderewskiego. Kraków był w zaborze austriackim. W żadnym innym zaborze nie było wtedy możliwe postawienie monumentu grunwaldzkiego, ani zorganizowanie oficjalnej uroczystości rocznicowej w takiej skali i oprawie.Zdrada
Kamieniew zaciągnął się powoli cygarem, dając sobie dodatkowy czas do namysłu. Krasin kolejnym kichnięciem pozbawił jednak (być może dziejową) chwilę nastroju powagi. Najwyraźniej londyńska pogoda nie służyła sowieckiemu negocjatorowi.
Lloyd George siedział wygodnie w obitym skórą, imperialnym fotelu, oczekując czujnie odpowiedzi Rosjan.
— Zatem podsumujmy — rozpoczął Kamieniew.
— Wielka Brytania jest szczerze zainteresowana zawarciem z Rosją Sowiecką traktatu handlowego?
— Tak — potwierdził Lloyd George.
— Po drugie, Wielka Brytania jako rozjemca konfliktu polsko-sowieckego proponuje zatrzymanie naszych wojsk na obecnych pozycjach pod Warszawą i dziesięciodniowy rozejm polsko-sowiecki, poprzedzający rozmowy pokojowe w Mińsku?
— Tak.
— Zawarty pokój będzie uwzględniał przebieg wschodnich granic Polski ustalony przez nas wczoraj?
— Tak.
— A jeśli nasze wojska zajęłyby w międzyczasie Warszawę? Przecież przygotowanie szczegółów rozejmu zajmie co najmniej kilka dni… — bezczelnie i cynicznie zapytał Krasin.
— Sadzę, że bylibyśmy gotowi zaakceptować takie status-quo — odparł ostrożnie Lloyd George.
— Aczkolwiek wymagałoby to dodatkowych konsultacji — dodał chłodno.
— Z Francuzami? — Kamieniew wsparł Krasina.
— Z nimi także — Lloyd George tonem głosu wyraźnie zakomunikował, że nie chce teraz rozwijać tego wątku.
— A Polacy? — niezrażony Kamieniew napierał dalej.
— Polacy są całkowicie zależni od brytyjskich i francuskich dostaw wojennych, zatem konsultacje z nimi będą bardzo proste i krótkie.
— Pozostaje jeszcze kwestia gwarancji, że rozejm nie posłuży wzmocnieniu Polaków, w celu przygotowania ich kontrofensywy — Kamieniew pilnował wszystkich szczegółów.
— Proszę się nie obawiać. Jesteśmy szczerze zainteresowani zakończeniem tej polskiej, nieroztropnej awantury. Na czas rozejmu wstrzymamy dostawy wojenne do Polski. Dodatkowo jesteśmy gotowi dopuścić komisarzy sowieckich do kontroli portu gdańskiego oraz wszelkich innych źródeł dostaw wojennych do Polski — Lloyd George miał przygotowaną odpowiedź na każdą sowiecką wątpliwość.
— Uważamy brytyjskie propozycje za poważne i warte rozważenia, ale rozumie pan, panie premierze, że przed daniem ostatecznej odpowiedzi musimy skonsultować się z Moskwą — podsumował spotkanie Kamieniew.
Sowieccy przedstawiciele pożegnali się i opuścili gabinet.
— Tak powstaje wielka polityka — Lloyd George zwrócił się do mężczyzny w mundurze marszałka, przysłuchującego się negocjacjom.
— Panie premierze, czy nie posuwamy się za daleko? Polacy nie zgodzą się na takie warunki. Przecież to faktyczna wasalizacja, a może nawet likwidacja, dopiero co powstałej Polski. Piłsudski nie jest głupcem. Witos też na to nie pójdzie. Poza tym, zwykła ludzka przyzwoitość…
— Henry, jesteś znakomitym wojskowym, ale politykę zostaw politykom.
— Widzisz — kontynuował brytyjski premier spacerując po gabinecie — teraz gdy bolszewicy stoją pod Warszawą, gwiazda Piłsudskiego przygasła i jeśli nie zaakceptuje naszych warunków — łatwo go będzie można odsunąć, a realne (niekoniecznie formalne — musimy zachować pozory) dowództwo polskiego wojska powierzyć generałowi Weygandowi. Gdy to się stanie, to my będziemy rozdawać karty, oczywiście z uwagi na Weyganda — konsultując to z Francuzami. Polska jest tylko pionkiem na światowej szachownicy brytyjskiego imperium, a żadne imperium nie narusza swych strategicznych interesów dla ratowania pionków, zwłaszcza tych nieobliczalnych, o wygórowanych ambicjach i zanadto samodzielnych. Gdy jutro rano Kamieniew, czego jestem pewien, przybędzie tu ze zgodą Moskwy — los polskiego pionka będzie całkowicie w naszych rękach. Wiem, wiem, honor, czyli nasze obietnice i deklaracje onegdaj złożone Dmowskiemu i Paderewskiemu. Wprawdzie to było w innym kontekście militarnym i politycznym, ale oczywiście zachowamy się przyzwoicie, czyli poprosimy grzecznie Rosję by zachowała niepodległość Polski. Cóż więcej możemy zrobić? — rozbawiony dwoma ostatnimi zdaniami, wypowiedzianymi w subtelnie szyderczym tonie oraz ogólnie zadowolony z przebiegu rozmów z Sowietami, Lloyd George usiadł wygodnie w fotelu, z kieliszkiem ulubionego koniaku w ręku.
— Panie premierze, Sowieci tak bardzo pewni są pokonania Polaków, że mogą całkowicie zignorować nasze pośrednictwo, nie chcąc się z nikim dzielić spodziewanym łupem oraz wiązać rąk jakimikolwiek dodatkowymi zobowiązaniami.