- W empik go
Piczomira, królowa Branlomanii - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
31 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Piczomira, królowa Branlomanii - ebook
W królestwie Branlomanii królowa Piczomira wprowadza przyzwolenie na rozwiązłość kobiet, a mężczyznom nakazuje utrzymywać cnotliwość aż do ślubu. Armia mężczyzn nie może się pogodzić z nowym prawem i rozpoczyna oblężenie miasta.
Kategoria: | Komiks i Humor |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8136-099-9 |
Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Osoby
PICZOMIRA – królowa Branlomanii
BRANDALEZJUSZ – książę Chujawii
TWARDOSTAJ – dowódca godmiszów gwardii królowej
KLITORIS – gubernator Piczenburga i prezes sądów najwyższych
SPRĘŻYKUS – dowódca prawiczek gwardii królowej
SRAKOTŁUKA – poufała królowej
FOCENLEKER – pierwszy minister Brandalezjusza
ONANIZM – wódz naczelny wojsk Brandalezjusza
JEBAT – rycerz z wojsk Chujawii
PSTRZYKAR – jego przyjaciel
SZPICZAK – paź królowej
Oficer gwardii księciaAkt I
Scena pierwsza
Dwór królowej i księcia, godmisze, damy, giermki.
Scena przedstawia Piczenburg stolicę Branlomanii i obóz pod miastem.
Teatr wystawia namiot Brandalezjusza, w głębi kotara podniesiona, gdzie widać na łożu księcia.
FOCENLEKER i ONANIZM.
FOCENLEKER: Idź dzielny Onanizmie, nie zrywaj uśpienia,
W którem książę okrutne utopił cierpienia.
Przez trzy noce bezsenne ból nadzwyczaj srogi
Szarpał mu tertykuły i druzgotał nogi
I gdy srebrne pigułki pomóc nie zdołały,
Łyknął z wielką odwagą pół garnca gorzały.
„Od tych”, rzekł, „kropel może zamkną się powieki,
Wszystko jedno, na chwilę albo też na wieki!
Oby mu nie szkodziły, lecz pomogły wiele!”
ONANIZM: Mądry Focenlekerze, troski twoje dzielę
Ale chciej wytłumaczyć, dlaczego w chorobie
Wojenne ciężkie trudy sam zadaje sobie?
Dlaczego, gdy już jebać od dawna nie może,
Gdy franca w nim wzruszyła wszystkich kości łoże,
Chce ujarzmić jebliwe branlomańskie kraje?
Jakże je rządzić będzie, gdy już chuj nie staje?
Czyż myśli Piczomira, ta wielka królowa
Na nieczynnym małżonku, że przestać gotowa?
Że, skwarzona płomieniem niezgasłej macicy,
Zostanie w wiernej żony zbyt ciasnej granicy?
Albo się może łudzi, że w blasku korony,
Zdoła się twardym wydać członek pokurczony?
O, niech go to marzenie płoche nie uwodzi
Kobietom nie o rangę, lecz o kuśkę chodzi.
FOCENLEKER: Nie, Brandalezjuszowi zarzucić tej wady
Nie można; jednak częste miewamy przykłady,
Że serce opanuje nad rozum kochanie,
Chociaż go wytłumaczyć kuśka nie jest w stanie.
ONANIZM: Jak to, on się nie kocha? Ach, Focenlekerze
Albo nie wiesz albo też nie chcesz mówić szczerze.
FOCENLEKER: Zaprzeć tego nie można, że miłości siła
Także go w tę wyprawę po części zwabiła.
Lecz słuchaj; trzeba byś znał, za jakową sprawę,
Pod Piczenburgiem boje toczyć mamy krwawe,
I ażebyś nie myślał, że miłość książęcia
Jest jedyną przyczyną wojny przedsięwzięcia.
ONANIZM: Słucham cię, byłem bowiem od dawna ciekawy
Zawiązku tejże wojny i szybkiej wyprawy.
FOCENLEKER: Gdy dumna Piczomira po Kuśkara zgonie
Na chwiejącym zasiadła branlomańskim tronie
Wróciła do porządku krajowe niełady,
A pobiwszy dokoła zuchwałe sąsiady
Poczęła deptać honor i odwieczne prawa.
Nowa w jej ręku z mieczem zabłysła ustawa,
Powiał trójpiczny sztandar po ojczystej roli
Na znak wolności kobiet a mężczyzn niewoli.
Prawiczeństwo zniesione, jebanie jest wolne
Jeno sądy dziewice uznają za zdolne.
Mężowie są żon swoich tylko sługojeby,
Których te używają od dziennej potrzeby,
Chłopaków zaś, od młodu, jak dotąd dziewczęta,
I czystość i niewinność aż do ślubów pęta.
Brandalezjusz, dostawszy tak okropne wieści,
O szkodliwym rokoszu chytrej płci niewieściej
Bojąc się, by ten przykład nie wszedł przez granicę
Wkracza do Branlomanii, oblęga stolicę.
I chce albo przez zgodne z królową zamężcie,
Samcom swoim zapewnić, niewzruszone szczęście,
Albo w boju przemógłszy Piczomiry stronę
Dawne jarzmo przywrócić, i chwycić koronę.
ONANIZM: We wszystkich zawsze dziełach widzę twe porady.
Obym kiedy był w stanie iść w tak szczytne ślady!
Scena druga
Ci sami i BRANDALEZJUSZ (przebudzony na sofie).
BRANDALEZJUSZ: Och! Och! Nogi... och krzyże... o franca przeklęta!
Jakże jesteś nieznośna, o jakżeś zawzięta!
Przez jakie ciężkie męki i boleści krwawe
Każesz w życiu opłacać pieszczoty nieprawe!
Minęłyście na zawsze piękne życia chwile
Kiedy czas nie wystarczał obłapiania sile,
Kiedy się człowiek cieszył kusicy widokiem;
Teraz już z obrzydzeniem rzucam na nią okiem.
(Powstaje i na przód sceny wychodzi).
Witam was Onanizmie i Focenlekerze
Widząc was koło siebie raduję się szczerze.
Wnet sobie przypominam dawniejsze godziny
(Przypominając sobie): Ale od nieprzyjaciół jakież są nowiny?
ONANIZM: Rano na prawem skrzydle była bójka mała
W której przednia straż nasza odpartą została.
BRANDALEZJUSZ: Jak to? Co za zuchwalstwo rozpoczyna boje?
Czy już niczym w mym wojsku są rozkazy moje?
ONANIZM: Panie, winni w tej sprawie już są przytrzymani
I nim twój wyrok wyjdzie, pod wartę oddani.
BRANDALEZJUSZ: Jakaż była przyczyna owego napadu
I kto był pierwszy z naszych do tego nieładu?
ONANIZM: Naprzeciwko, gdzie stoi pułk strzelców Morpiona
Jest od twardych godmiszów luneta broniona.
Gdy ich batalion kobiet nadciągnął zluzować,
Jakby pragnęli z naszych gorzko zażartować
Zaczęli się obłapiać na wierzchołku wału.
Wtedy to młodzież nasza z jebnego zapału
Stanęła wnet pod bronią ściśniona w szeregi
I brandzlując się, szańców pokrapiała brzegi.
Na tym byliby może strzelcy poprzestali
Gdyby nie dwaj hersztowie byli nadjechali
Porucznik od huzarów Fajchtwurcel, pijany
I z nim kapitan Tryper, wszystkim tu nam znany
Obaj „hurra!” krzyknęli i razem z strzelcami
Poszli na wały, grożąc twardymi chujami.
BRANDALEZJUSZ: Obydwom teraz, jako pierwszym do tej winy
Za karę szprycowanie zadać z terpentyny.
Dalej!
ONANIZM: Zrazu Godmisze opodal stanęli
I przyśpiewywać tylko wesoło zaczęli.
Chwycili się walczący, splotły się ramiona,
Cycka do piersi, kuśka do piczy ciśniona;
Padają i znów wstają rozjuszone pary
Każdy pragnie dosięgnąć, każda broni szpary.
Kobiety krzyczą, piszczą i kolą i plują
Nasi rycerze ciągle po dupach je kują.
Wkrótce byliby wszyscy byli zwycięzcami
Bo leżeli już między nędznymi udami,
Lecz gdy każdy odważnie kiwał się na górze,
Uczuł nagle, o zdrado! chuja w dupodziurze.
Godmisze to napadli z tyłu niespodzianie.
BRANDALEZJUSZ: O ta zbrodnia, przysięgam, skaraną zostanie.
ONANIZM: Postrach wnet się rozszerzył, nikt się już nie broni
Każdy ścięty korsami ucieczką się chroni
Padają wszędzie jajca, jak od sierpa kłosy,
Gniotą naszych bez miary nieprzyjazne losy
Słowem wyznać mi trzeba, Godmisze zażarci
Zostali zwycięzcami, a nasi odparci.
BRANDALEZJUSZ: Jakaż jest, Onanizmie, wielkość naszej straty?
ONANIZM: Z dziewięciu cnych rycerzy prawdziwe kastraty,
Wnętrami zaś zostaje więcej, niż dwudziestu,
Podrapanych, pokłutych jest blisko czterdziestu
Wodzom Szanker i Tryktrak zdruzgotane chuje,
Niezawodny w tej chwili, chirurg amputuje.
BRANDALEZJUSZ: Winni niech biorą karę, mniej, że zaczepiali,
Jak, że będąc już w bójce dziewek nie zjebali.
Całe zaś wojsko, w rzece zanurzając gały
Niechaj zaraz ostudza jebliwe zapały.
Ty idź, wyniszcz przykładem te buntu zarody
I nagnij w posłuszeństwo zuchwałe narody.
(Wychodzi).
PICZOMIRA – królowa Branlomanii
BRANDALEZJUSZ – książę Chujawii
TWARDOSTAJ – dowódca godmiszów gwardii królowej
KLITORIS – gubernator Piczenburga i prezes sądów najwyższych
SPRĘŻYKUS – dowódca prawiczek gwardii królowej
SRAKOTŁUKA – poufała królowej
FOCENLEKER – pierwszy minister Brandalezjusza
ONANIZM – wódz naczelny wojsk Brandalezjusza
JEBAT – rycerz z wojsk Chujawii
PSTRZYKAR – jego przyjaciel
SZPICZAK – paź królowej
Oficer gwardii księciaAkt I
Scena pierwsza
Dwór królowej i księcia, godmisze, damy, giermki.
Scena przedstawia Piczenburg stolicę Branlomanii i obóz pod miastem.
Teatr wystawia namiot Brandalezjusza, w głębi kotara podniesiona, gdzie widać na łożu księcia.
FOCENLEKER i ONANIZM.
FOCENLEKER: Idź dzielny Onanizmie, nie zrywaj uśpienia,
W którem książę okrutne utopił cierpienia.
Przez trzy noce bezsenne ból nadzwyczaj srogi
Szarpał mu tertykuły i druzgotał nogi
I gdy srebrne pigułki pomóc nie zdołały,
Łyknął z wielką odwagą pół garnca gorzały.
„Od tych”, rzekł, „kropel może zamkną się powieki,
Wszystko jedno, na chwilę albo też na wieki!
Oby mu nie szkodziły, lecz pomogły wiele!”
ONANIZM: Mądry Focenlekerze, troski twoje dzielę
Ale chciej wytłumaczyć, dlaczego w chorobie
Wojenne ciężkie trudy sam zadaje sobie?
Dlaczego, gdy już jebać od dawna nie może,
Gdy franca w nim wzruszyła wszystkich kości łoże,
Chce ujarzmić jebliwe branlomańskie kraje?
Jakże je rządzić będzie, gdy już chuj nie staje?
Czyż myśli Piczomira, ta wielka królowa
Na nieczynnym małżonku, że przestać gotowa?
Że, skwarzona płomieniem niezgasłej macicy,
Zostanie w wiernej żony zbyt ciasnej granicy?
Albo się może łudzi, że w blasku korony,
Zdoła się twardym wydać członek pokurczony?
O, niech go to marzenie płoche nie uwodzi
Kobietom nie o rangę, lecz o kuśkę chodzi.
FOCENLEKER: Nie, Brandalezjuszowi zarzucić tej wady
Nie można; jednak częste miewamy przykłady,
Że serce opanuje nad rozum kochanie,
Chociaż go wytłumaczyć kuśka nie jest w stanie.
ONANIZM: Jak to, on się nie kocha? Ach, Focenlekerze
Albo nie wiesz albo też nie chcesz mówić szczerze.
FOCENLEKER: Zaprzeć tego nie można, że miłości siła
Także go w tę wyprawę po części zwabiła.
Lecz słuchaj; trzeba byś znał, za jakową sprawę,
Pod Piczenburgiem boje toczyć mamy krwawe,
I ażebyś nie myślał, że miłość książęcia
Jest jedyną przyczyną wojny przedsięwzięcia.
ONANIZM: Słucham cię, byłem bowiem od dawna ciekawy
Zawiązku tejże wojny i szybkiej wyprawy.
FOCENLEKER: Gdy dumna Piczomira po Kuśkara zgonie
Na chwiejącym zasiadła branlomańskim tronie
Wróciła do porządku krajowe niełady,
A pobiwszy dokoła zuchwałe sąsiady
Poczęła deptać honor i odwieczne prawa.
Nowa w jej ręku z mieczem zabłysła ustawa,
Powiał trójpiczny sztandar po ojczystej roli
Na znak wolności kobiet a mężczyzn niewoli.
Prawiczeństwo zniesione, jebanie jest wolne
Jeno sądy dziewice uznają za zdolne.
Mężowie są żon swoich tylko sługojeby,
Których te używają od dziennej potrzeby,
Chłopaków zaś, od młodu, jak dotąd dziewczęta,
I czystość i niewinność aż do ślubów pęta.
Brandalezjusz, dostawszy tak okropne wieści,
O szkodliwym rokoszu chytrej płci niewieściej
Bojąc się, by ten przykład nie wszedł przez granicę
Wkracza do Branlomanii, oblęga stolicę.
I chce albo przez zgodne z królową zamężcie,
Samcom swoim zapewnić, niewzruszone szczęście,
Albo w boju przemógłszy Piczomiry stronę
Dawne jarzmo przywrócić, i chwycić koronę.
ONANIZM: We wszystkich zawsze dziełach widzę twe porady.
Obym kiedy był w stanie iść w tak szczytne ślady!
Scena druga
Ci sami i BRANDALEZJUSZ (przebudzony na sofie).
BRANDALEZJUSZ: Och! Och! Nogi... och krzyże... o franca przeklęta!
Jakże jesteś nieznośna, o jakżeś zawzięta!
Przez jakie ciężkie męki i boleści krwawe
Każesz w życiu opłacać pieszczoty nieprawe!
Minęłyście na zawsze piękne życia chwile
Kiedy czas nie wystarczał obłapiania sile,
Kiedy się człowiek cieszył kusicy widokiem;
Teraz już z obrzydzeniem rzucam na nią okiem.
(Powstaje i na przód sceny wychodzi).
Witam was Onanizmie i Focenlekerze
Widząc was koło siebie raduję się szczerze.
Wnet sobie przypominam dawniejsze godziny
(Przypominając sobie): Ale od nieprzyjaciół jakież są nowiny?
ONANIZM: Rano na prawem skrzydle była bójka mała
W której przednia straż nasza odpartą została.
BRANDALEZJUSZ: Jak to? Co za zuchwalstwo rozpoczyna boje?
Czy już niczym w mym wojsku są rozkazy moje?
ONANIZM: Panie, winni w tej sprawie już są przytrzymani
I nim twój wyrok wyjdzie, pod wartę oddani.
BRANDALEZJUSZ: Jakaż była przyczyna owego napadu
I kto był pierwszy z naszych do tego nieładu?
ONANIZM: Naprzeciwko, gdzie stoi pułk strzelców Morpiona
Jest od twardych godmiszów luneta broniona.
Gdy ich batalion kobiet nadciągnął zluzować,
Jakby pragnęli z naszych gorzko zażartować
Zaczęli się obłapiać na wierzchołku wału.
Wtedy to młodzież nasza z jebnego zapału
Stanęła wnet pod bronią ściśniona w szeregi
I brandzlując się, szańców pokrapiała brzegi.
Na tym byliby może strzelcy poprzestali
Gdyby nie dwaj hersztowie byli nadjechali
Porucznik od huzarów Fajchtwurcel, pijany
I z nim kapitan Tryper, wszystkim tu nam znany
Obaj „hurra!” krzyknęli i razem z strzelcami
Poszli na wały, grożąc twardymi chujami.
BRANDALEZJUSZ: Obydwom teraz, jako pierwszym do tej winy
Za karę szprycowanie zadać z terpentyny.
Dalej!
ONANIZM: Zrazu Godmisze opodal stanęli
I przyśpiewywać tylko wesoło zaczęli.
Chwycili się walczący, splotły się ramiona,
Cycka do piersi, kuśka do piczy ciśniona;
Padają i znów wstają rozjuszone pary
Każdy pragnie dosięgnąć, każda broni szpary.
Kobiety krzyczą, piszczą i kolą i plują
Nasi rycerze ciągle po dupach je kują.
Wkrótce byliby wszyscy byli zwycięzcami
Bo leżeli już między nędznymi udami,
Lecz gdy każdy odważnie kiwał się na górze,
Uczuł nagle, o zdrado! chuja w dupodziurze.
Godmisze to napadli z tyłu niespodzianie.
BRANDALEZJUSZ: O ta zbrodnia, przysięgam, skaraną zostanie.
ONANIZM: Postrach wnet się rozszerzył, nikt się już nie broni
Każdy ścięty korsami ucieczką się chroni
Padają wszędzie jajca, jak od sierpa kłosy,
Gniotą naszych bez miary nieprzyjazne losy
Słowem wyznać mi trzeba, Godmisze zażarci
Zostali zwycięzcami, a nasi odparci.
BRANDALEZJUSZ: Jakaż jest, Onanizmie, wielkość naszej straty?
ONANIZM: Z dziewięciu cnych rycerzy prawdziwe kastraty,
Wnętrami zaś zostaje więcej, niż dwudziestu,
Podrapanych, pokłutych jest blisko czterdziestu
Wodzom Szanker i Tryktrak zdruzgotane chuje,
Niezawodny w tej chwili, chirurg amputuje.
BRANDALEZJUSZ: Winni niech biorą karę, mniej, że zaczepiali,
Jak, że będąc już w bójce dziewek nie zjebali.
Całe zaś wojsko, w rzece zanurzając gały
Niechaj zaraz ostudza jebliwe zapały.
Ty idź, wyniszcz przykładem te buntu zarody
I nagnij w posłuszeństwo zuchwałe narody.
(Wychodzi).
więcej..