Piękna młoda żona - ebook
Piękna młoda żona - ebook
Edward i Ruth tworzą z pozoru wspaniałą parę: zgodnie z planem Edwardowi udało się znaleźć kobietę doskonałą: ma piękną młodą żonę, stał się obiektem zazdrości kolegów i jest dumnym partnerem spełniającej wszystkie jego marzenia wybranki. Jednak czy żona jest równie szczęśliwa i spełniona w tym związku? Kiedy rodzi się upragniony synek, misterna konstrukcja idealnej rodziny rozpada się na drobne kawałeczki.
W swojej mikropowieści Tommy Wieringa maluje portret wygodnej egzystencji niby zadowolonej z siebie pary, która mimo wszystko nie odnajduje się we wspólnym życiu kreowanym według przepisu na wzorcowy związek. Czy kochają się naprawdę, czy tylko dbają o pozory?
„Mężczyźni będą zazdrościć, współczuć, klepać po plecach albo stawiać wódkę w barze. Kobiety będą oceniać, wyzłośliwiać się, wyzywać od najgorszych, aby potem wzdychać nad lekturą. W końcu okaże się, że to opowieść o życiu tak zwyczajnym, jak setki innych dziejących się równocześnie tuż obok nas. Bohater, którego chciałam przytulić i kopnąć w tym samym momencie. To doskonała książka! Od razu po zamknięciu ostatniej strony zostaniecie zasypani pytaniami, które będą się domagać odpowiedzi”.
– „Literacka Kavka”
„Opisy seksu, ciał i apetytów głównych bohaterów przypominają prozę Updike'a, kiedy był w szczytowej formie... Jeśli jednym z celów fikcji jest pokazywanie nas samym sobie, to lustro Wieringi stanowi niestety nasze wierne odbicie”.
– „The Guardian”
„Autor opisuje rozpad świata jednego człowieka, ale zadaje wiele pytań etycznych dotyczących życia... Zapadająca w pamięć”.
– „The Sunday Times”
„Ta historia wprawi i kobiety, i mężczyzn w zakłopotanie, ale każde z nich z innego powodu”.
– „The Sydney Morning Herald”
„Autor dawkuje dramatyczne przeżycia bohaterów lirycznymi, smutnymi dialogami i oszczędnym nastrojem swojej opowieści. Okrucieństwo zawsze nas zaskakuje i uderza ze zdwojoną siłą”.
– „Corriere della Sera”
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-952038-5-5 |
Rozmiar pliku: | 414 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Spoglądają jedno na drugie. Ona mówi:
– Ty potrafisz opowiedzieć o tym lepiej niż ja.
On zaczyna.
– Dawno, dawno temu, w dalekiej krainie...
– Gdzie tam! Zwyczajnie, w Utrechcie, siedem lat temu.
– Okay, bajki nie będzie. – Wydaje się trochę rozczarowany. – Utrecht, siedem lat temu. Siedzę w kawiarnianym ogródku, gdy na ulicy pojawia się dziewczyna. Prawdę mówiąc, tam w ogóle nie wolno jeździć na rowerze, ale jej wszystko wolno. Jest dziewczyną, dla której policjanci ten jeden raz przymykają oko, a wszyscy kierowcy się zatrzymują.
– Przesadzasz, kotku. A ja miałam już dwadzieścia siedem lat. Albo dwadzieścia osiem.
– Jedzie na rowerze górskim, trochę pochylona do przodu, z uniesioną pupą. Nie mogę pominąć tego szczegółu. Pupy, od której wszystko się zaczęło. Przemknęła tak obok mnie, tą ulicą pełną ludzi, z tymi jasnymi włosami i tą pupą...
– To już wiemy.
– Miałem opowiedzieć, prawda?
Drugi mężczyzna w towarzystwie prostuje się na krześle.
– Ja też chcę o tym usłyszeć. O tej pupie.
– Lou! Opanuj się – odzywa się jego żona.
– Widziałem, jak znika między ludźmi, i pomyślałem: Jak ją odnaleźć? Ty to znasz, Lou, wiesz, co mam na myśli. Że człowiek chce za nią pobiec i zawołać: „Kim jesteś?! Nie mogę bez ciebie żyć! Wyjdź za mnie, tu, teraz!”.
– No... – mówi Lou.
– Tak czy owak, parę tygodni później siedziałem w knajpie „Willem I” i tam znowu ją zobaczyłem, przy stole bilardowym. Poczułem, że to przeznaczenie: odnalazłem ją... nie szukając. Teraz nie może już być inaczej. Grała z przyjaciółką w bilard. Znowu z tą pupą tak... w powietrzu...
– Ed, proszę cię.
– Podszedłem do niej i spytałem, jak się nazywa. Nie mogłem pozwolić, żeby mi jeszcze raz uciekła. Zdradziła swoje imię, owszem, ale nie zamierzała powiedzieć, gdzie mieszka. Nie chciała.
– Byłeś pijany.
– I powiedziałaś mu tak po prostu, jak się nazywasz?! – dziwi się druga kobieta.
– Dlaczego nie?
– Kompletnie obcemu facetowi?
– Spodobał mi się. Stary, ale fajny.
– S t a r y, a l e f a j n y... – Edward odgrywa ból, który jest prawdziwy.
– Starszy ode mnie, tak dobrze?
– Czternaście lat...
– I jeszcze rok.
– Mam mówić dalej czy nie?
Poprosił barmana o książkę telefoniczną, przekartkował ją i wyrwał stronę, z którą do niej podszedł. Wybierała pozycję przy dłuższej bandzie, kiedy zapytał:
– To ty?
Trzymał kartkę pod lampą nad bilardem, a jego palec wskazywał nazwisko. Z rozbawieniem przyjrzała się Edwardowi.
– Całkiem możliwe – odparła.
– Świetnie, Ruth Walta. Wspaniale. Dziękuję. Wyślę ci zaproszenie.
– Będę czekać – rzuciła. – A ty jak się nazywasz?
– Edward – powiedział radośnie. – Edward Landauer.
– Chapeau bas, Ed! – mówi Lou. – Świetny ruch z tą książką telefoniczną. To jest odwaga.
Bierze butelkę i lustruje kieliszki. Dolewa tylko Edwardowi.
– Gest rozpaczy – wyznaje Edward. – Naprawdę nie wiedziałem, co miałbym bez niej począć. Wyobraź sobie, chwilę wcześniej świat był jeszcze pełen kobiet, a teraz już istniała tylko ona.
Uśmiecha się do żony fioletowymi wargami.
– Jakby człowiek miał jedną jedyną szansę: przerżniesz ją, to brama się zamknie, a cud nigdy więcej się nie powtórzy.
Czoło mu lśni, rękoma dyryguje słowami ponad stołem.
– Nie bałaś się trochę, Ruth? – pyta druga kobieta.
– A to zabawne, że tak myślisz. Przecież jest fajnie, jak cię ktoś trochę zaskoczy? Mężczyzna, który wie, czego chce, ale tak konkretnie, przecież o to nam chodzi?
– No tak, może i tak... – Wstaje. – Lou, zbierzesz talerze? Tylko zostawcie sobie sztućce.
W kuchni nasuwa rękawice kuchenne na dłonie. Tamtego popołudnia w sklepie ze specjałami z Turcji i Surinamu, sięgnęła po pęczek okry i się jej przyglądała.
– Daj spokój, Claudio – powiedział Lou.
– Ale to wegetarianie! Co w takim razie mam zrobić?
Skończyło się na ziemniakach au gratin, które podała z warzywami z pieca.
Przy stole Lou pyta:
– Ruth, ty widziałaś, że on jest starszy, ale ty, Ed, czy ty też widziałeś, że ona jest sporo młodsza?
– Ej, zaczekajcie na mnie z dalszym ciągiem! – rozlega się z kuchni.
Edward na chwilę zamyka oczy – dziewczyna z kijem bilardowym w ręce, dym z papierosów falujący pod lampami nad stołem. Wobec piękna zawsze był bezsilny. Na jego widok odejmowało mu mowę. Dysk słoneczny między rogami małego, idealnego byka Apisa, wiele lat temu w muzeum w Damaszku. Ktoś go wykonał nieprawdopodobnie dawno temu, ręce jak jego tak doskonale odlały brąz. Stopniowo zaczęło mu świtać, że piękno również jest w stanie zadawać ból, piękno przede wszystkim; może ciąć światłem.
Otwiera oczy. Jego piękna, młoda żona.
– Nie – mówi – nie od razu.
– Nie widziałeś tego?
– Właściwie... widziałem tylko piękno. Bez wieku. – Podnosi kieliszek.
Ona kładzie dłoń na jego ręce.
– Kochanie...
Pani domu wchodzi do pokoju z brytfanną w rękach.
– Miałeś uprzątnąć talerze.
– Zaraz – rzuca Lou.
Kobieta jeszcze raz idzie do kuchni i wraca. Nikt nie oferuje jej pomocy.
– Wspaniałe, Claudio – mówi Edward trochę później, unosząc kieliszek w jej stronę.
– Tak, dobrze wyszło, skarbie – dołącza się Lou.
– Zostało dobrze z r o b i o n e.
– To właśnie miałem na myśli. – Puszcza oko do Edwarda.
– A wasze spotkanie? – pyta Claudia. – Jak potoczyło się dalej?
^(*) ^(*) ^(*)
On wiosłował, ona siedziała na ławce z tyłu łodzi. Nurt był prawie niezauważalny. Łąki stopniowo przechodziły w las. Wysokie, stare drzewa, żywe istoty mające imiona. Sunęli między krągłymi, omszałymi brzegami. Przez zieleń prześwitywały zabudowania czyichś posiadłości. TEREN PRYWATNY. NIE CUMOWAĆ. Zastanawiał się nad rodzinami o tajemniczych nazwiskach – nie przetrwali, ciężar całego majątku i historii złamał im kręgosłupy. Kroniki zostały zapisane pleśnią na wilgotnych murach. Z tych kręgów wywodzili się wielcy adwokaci i mężowie stanu, mężczyźni, którzy ukształtowali etos narodu i w dobrym stanie przekazali go kolejnym pokoleniom. Ta trwałość jednak przeminęła. Ich potomkowie zostawali bankierami i pisarzami, życie poświęcali wyłącznie samym sobie.
Zieleń zamknęła się nad ich głowami, przez liściaste korony przebijały się refleksy subtelnie rozproszonego, jak w pryzmacie, światła. Wiosłował bezgłośnie. Tam, gdzie wiosła znikały w wodzie, powstawały jedwabiste, srebrzystoczarne zawirowania. Podwinął rękawy koszuli. Zdaniem Ruth, miał piękne ramiona.
Wydawnictwo Pauza powstało jesienią 2017 roku na Saskiej Kępie
w Warszawie. Zrodziło się z pasji – do czytania i dobrej
prozy zagranicznej. Pauza specjalizuje się w literaturze
z wyższej półki, która wciąga, pochłania, wywołuje emocje.
Czytelnicy znajdą u nas znane i nagradzane książki z całego świata,
ale też mocne debiuty literackie.
Piękna młoda żona to ósma książka Wydawnictwa Pauza.