Podaruj mi uśmiech - ebook
Podaruj mi uśmiech - ebook
Mężczyzna, kobieta, dziecko – normalna rodzina. Na pozór szczęśliwa, kochająca się, mająca wspólne pasje i cele życiowe. Ale czy na pewno tak jest? Czy wiemy, co dzieje się za drzwiami sąsiadów? Dla Diany każdy dzień jest walką o przetrwanie. Ciągłe upokorzenia, wyzwiska, tuszowanie siniaków i ból – nie tylko fizyczny, ale również psychiczny. Jest wyczerpana tym, co codziennie funduje jej ukochany mąż. Andrzej Zabłocki jest sąsiadem państwa Morawskich. Pewnego dnia zauważa, że ich córka siedzi na klatce schodowej. Po czasie dowiaduje się, że w ich mieszkaniu dochodzi do przemocy. Jak zareaguje Diana – kobieta bardzo chroniąca swoje życie prywatne – gdy dowie się, że sąsiad zdaje sobie sprawę, co dzieje się w ich mieszkaniu? Ta historia mogła wydarzyć się naprawdę… Powieść opowiada przejmującą historię kobiety, która po wyjściu z trudnego domu rodzinnego wpada w znany jej schemat. Można powiedzieć, że trafia jeszcze gorzej, bo tym razem regularnie doświadcza przemocy jako żona i matka. Dagmara, która przyzwyczaiła czytelników do komedii, teraz przedstawia bardzo trudną opowieść odsłaniającą tajemnice mogące kryć się za zamkniętymi drzwiami sąsiadów każdego z nas. Ta książka pokazuje, jak strach i milczenie mogą zniszczyć człowieka, ale również jak wiele może zmienić w czyimś życiu wyciągnięcie pomocnej dłoni. Powieść zostawia czytelnika z refleksją nad tym, jak ogromne znaczenie dla kogoś może mieć nawet drobny gest. Zwracajmy uwagę na to, co się dzieje wokół nas i bądźmy dla siebie życzliwi, bo nigdy nie wiemy, kto może tego najbardziej potrzebować. – Kamila Kolin´ska-Zocharett Jest to książka, która od pierwszych stron dotyka najgłębszych strun w sercu. Poczujesz tutaj złość i niesprawiedliwość, ale też nadzieję i moc miłości. Czytając historię Diany, chwilami miałam ochotę nią potrząsnąć, częściej jednak chciałam ją przytulić i jej pomóc. Tematy poruszane przez autorkę nie są łatwe, lecz z pewnością bardzo ważne. To piękna powieść, którą polecam z głębi serca! – Aldona, @the.cover.of.my.life Kiedy rozum walczy z sercem, decyzja nigdy nie jest łatwa. Podaruj mi uśmiech to powieść, która złamała mi serce, ale również dała nadzieję. Autorka w bardzo delikatny sposób porusza temat przemocy domowej; bez szukania kontrowersji pokazuje, jak trudno jest czasem walczyć o siebie, a przemoc niejedno ma imię. Ta książka poruszy każdego. Z całego serca polecam. – @pani_pisarzowa Czy zastanawialiście się kiedyś, co dzieje się u waszych sąsiadów? Bo wiecie, pozory mogą nieźle namieszać i zmienić rzeczywistość w fikcję, a nie zawsze jest tak kolorowo, jak się wydaje. Dagmara mądrze napisała: „Ludzie mający uśmiech na ustach dość często w głębi duszy skrywają ból”. I tak właśnie jest w tej historii. Ból wylewa się na czytelnika już od pierwszej strony. Zagłębiając się w tę powieść, można poczuć ból spowodowany tym, że dziewczyna, która wyszła z domu, w którym działo się dużo złego, na własne życzenie trafiła w takie samo miejsce, tym razem jako matka i żona. A może nawet gorzej? Musicie przeczytać tę książkę, bo przekaz kryjący się w niej jest bardzo wyraźny i bardzo ważny. Ta historia porusza od początku do końca. – Paulina, @chwila_pauli
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8290-627-1 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Posłowie
PodziękowaniaRozdział 1
Diana Morawska
– Diana! Diana!
Ze snu wyrwało mnie wołanie mojego męża.
– Diana! – Wszedł do pokoju, pchnąwszy drzwi z dużą siłą. – Czy ty jesteś normalna?
Podniosłam głowę i spojrzałam na męża.
Nie wiedziałam, o co mu chodzi, nie wiedziałam, czym znowu zawiniłam.
– Co się stało? – zapytałam łagodnym głosem.
– Ty się pytasz, co się stało? – Zaśmiał się. – A co to ma być? – Pokazał mi koszule, które trzymał w dłoniach.
– To są twoje koszule, to chyba widzisz – powiedziałam jakoś tak nieśmiało.
– Widzę! – krzyknął. – Czy ty jesteś głupia, czy robisz mi na złość? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź, tylko kontynuował: – Dlaczego one nie są wyprasowane?
– Nie zdążyłam wczoraj – przyznałam się nieco przestraszona.
– Co? Co ty…? – zapytał wściekły. – Skoro wczoraj nie zdążyłaś, to mogłaś wstać z samego rana i je wyprasować!
– Damian, przepraszam… – wydukałam. – Wczoraj miałam tak dużo do zrobienia…
– Nie ośmieszaj się, kobieto! – znowu krzyknął. – Co ty niby masz do robienia w domu? Siedzisz całe dnie na kanapie i pewnie jakieś durne programy oglądasz… – Spojrzał na mnie. – To przez nie jesteś taka głupia!
– Damian…
– Co Damian, co Damian? – Był zły. – Przez ciebie mogę się spóźnić na spotkanie!
– Daj, wyprasuję ci – powiedziałam, wstając z łóżka.
– Teraz? Chyba na głowę ci coś upadło! Powinnaś była zrobić to godzinę temu, a nie teraz! Teraz to ja wychodzę, a ty możesz dalej iść spać albo siedzieć przed telewizorem, bo do niczego innego się nie nadajesz… – Machnął ręką i wyszedł z pokoju.
Byłam zła na siebie, że zapomniałam o tych jego cholernych koszulach. Przecież wczoraj z rana dzwonił do mnie, aby przypomnieć, bym nie zapomniała i co zrobiłam? Zapomniałam! Było tak mi wstyd. Nie wiedziałam, jak mogło mi się to przydarzyć, przecież prasowanie jego koszul to jeden z moich codziennych obowiązków.
Poszłam w stronę kuchni, w której przebywał mój mąż.
– Damian, ja naprawdę cię przepraszam… – powiedziałam, patrząc, a w sumie próbując spojrzeć mu w oczy.
– Zrozum, kobieto, że to ja utrzymuję ciebie i nasze dziecko, wymagam szacunku i jakiegoś posłuszeństwa. A chyba wyprasowanie koszul to nic trudnego, prawda? To zadanie chyba cię nie przerosło, co? – Spojrzał mi prosto w oczy. – Skoro wczoraj rano dzwoniłem i mówiłem, abyś wyprasowała koszule, to miałaś rzucić wszystko i… sama wiesz. – Machnął ręką.
– Przepraszam…
– Masz szczęście, że mój ulubiony sklep z koszulami jest już otwarty. Pojadę i kupię jakąś nową. Co prawda też nie będzie wyprasowana, ale na pewno mniej pognieciona niż te, które mam tu – powiedział i wyszedł z mieszkania.
– Witaj, piękny dniu. Co dobrego mi przyniesiesz? – zapytałam.
Znając moje szczęście, to więcej złego niż dobrego, ale… widocznie tak musiało być. Sprawdziłam, czy moja córka śpi u siebie w pokoju, następnie poszłam wziąć szybki prysznic i się pomalować. Co prawda nie robiłam tego profesjonalnie, bo i nie używałam wielu kosmetyków. Sam podkład i tusz do rzęs wystarczył, czasami usta malowałam błyszczykiem, który był w kolorze delikatnego różu. Na dość szczupłe i blade ciało włożyłam legginsy oraz koszulkę z krótkimi rękawami.
Nie lubiłam się stroić, chociaż mój mąż by chciał, abym codziennie chodziła w szpilkach i krótkich sukienkach, a moja twarz wyglądała jak po wyjściu od makijażystki. Niestety, ale ze mną to nie przejdzie, chociaż… nie powiem, na początku znajomości wkładałam krótkie sukienki i buty na obcasie, może to nie były szpilki, ale pasowały do danej sukienki. Z makijażem zawsze u mnie było kiepsko, bo zwyczajnie nie miałam do tego zdolności. Wtedy miałam koleżanki, które przed wyjściem na randkę z Damianem robiły mi make-up.
Ale to było lata temu… Teraz nie mam już tych koleżanek. Każda z nich poszła w swoją stronę, każda coś osiągnęła, każda… oprócz mnie. Tak, ja miałam męża i córkę, ale nie miałam nic więcej, żadnych zainteresowań, żadnej pracy. W sumie to sama nie wiedziałam, czy nie mam. Może miałam pasję, ale nie miałam czasu, aby ją realizować? Od rana do wieczora zajmowałam się domem, dzieckiem, robiłam wszystko, by zadowolić mego męża, a i tak coś mi umykało, tak jak dzisiaj te koszule…
– Mamusiu, mamusiu.
Usłyszałam tupanie małych nóżek i piskliwy dziecięcy głosik.
– Przytulimy się?
– Kornelciu – powiedziałam z radością w głosie. – Oczywiście, przytulaski są zawsze dostępne. – Rozłożyłam ręce, a ona wpadła w moje objęcia, jakbyśmy nie widziały się wiele miesięcy. – Kochanie – odsunęłam ją lekko od siebie i spojrzałam na nóżki – prosiłam, abyś nie chodziła boso, prawda?
– Tak, mamusiu, ale potwory, które mieszkają pod łóżkiem, zabrały mi kapcie – powiedziała dość poważnie.
– Potwory? Co też za głupstwa opowiadasz, córcia? – zdziwiłam się.
– Potwory… – Kiwnęła głową. – Tatuś mi powiedział, że jak nie będę spała w nocy albo jak w dzień nie będę się ciebie słuchała, to potwory wyjdą i mnie zabiorą od was, oddadzą innym ludziom.
Byłam zła na Damiana. Jak on mógł takie coś powiedzieć naszej czteroletniej córce? Będę musiała z nim o tym porozmawiać, o ile wróci do domu w dobrym humorze.
– Kochanie, tatuś żartował. Nikt cię od nas nie zabierze, o to się nie bój. – Pogłaskałam ją po głowie, następnie pocałowałam.
– Czyli mogę nie spać w nocy?
– Nie, kochanie, nie możesz. W tym przypadku tatuś miał rację – powiedziałam, patrząc jej w oczy. – Spać w nocy trzeba, byś była wyspana z rana i…
– I nie spóźniła się do przedszkola? – dokończyła za mnie.
– Właśnie tak. – Uśmiechnęłam się. – A teraz zmykaj do swojego pokoju.
– Mam iść się ubrać?
– Zuch dziewczynka. – Uśmiechnęłam się, a chwilę później mała zniknęła za drzwiami swego pokoju.
Mimo że miała dopiero cztery lata, Kornelia, zwana przez nas też Nelą, była bardzo rezolutną i mądrą dziewczynką. Starałam się uczyć ją samodzielności. Chciałam, by w przyszłości potrafiła poradzić sobie ze wszystkim, dosłownie.
Po jakichś dziesięciu minutach Nelcia przybiegła do mnie ubrana. Oczywiście co nieco musiałam poprawić w tym ubiorze, ale i tak byłam dumna, że tak świetnie sobie radzi.
Zjadłyśmy szybkie śniadanie i udałyśmy się w stronę przedszkola. Kornelcia bardzo lubiła tam chodzić. Była pogodną i towarzyską dziewczynką, więc spotkania z przedszkolnymi znajomymi stanowiły dla niej wielką radość, ale i możliwość zabawy z innymi, a nie tylko ze mną albo z samą sobą.
Można by pomyśleć, że te kilka godzin, gdy mąż był w pracy, a córka w przedszkolu, to czas dla mnie. Nic bardziej mylnego! To czas na zamianę w tak zwaną kurę domową i odhaczanie zadań z listy do zrobienia, by zadowolić męża.
A z tym bywało różnie… Jeżeli w pracy szło mu danego dnia dość dobrze, to wracał w dobrym humorze i nie krzyczał, a przynajmniej nie tak dużo jak zawsze. Dlatego każdy jego powrót to nutka niepewności i obaw o to, jak potoczy się reszta dnia i wieczoru. Wierzyłam, że dzisiaj, mimo złego poranka, popołudnie i wieczór przyniosą chociaż jedną małą porcję uśmiechu.