- promocja
Poskramianie tygrysa - ebook
Poskramianie tygrysa - ebook
Poskramianie tygrysa to niezwykły przewodnik przez życie. Książka składa się z dwóch części. W pierwszej autor udziela rad dotyczących życia, m.in jak wyciszyć nieustanny natłok myśli, jak wprowadzić duchowość do naszej codzienności, czy zmienić swoje schematy działania. Rady te nie są skierowane wyłącznie do tych, którzy interesują się religiami Wschodu, lecz do wszystkich poszukujących prawdy o szczęściu i cierpieniu.Druga część prezentuje ćwiczenia medytacyjne, które, jeśli będą wykonywane konsekwentnie, mogą stać się podstawą nie tylko do pokonywania trudności, ale także do poznawania samego siebie i samouzdrowienia.
Dr Akong Rinpocze jest doświadczonym mistrzem medytacji w tradycji karma kagju buddyzmu tybetańskiego. Był współzałożycielem Tybetańskiego Ośrodka Samye Ling, a obecnie opiekuje się także wieloma innymi ośrodkami w Europie, Afryce i Azji. Jest także uznanym lekarzem medycyny tybetańskiej. W ostatnich latach założył kilka szkół medycyny tybetańskiej. Od wielu lat wspomaga także uchodźców, ludzi ubogich znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej.
Dzięki mądrości i współczuciu płynącym z nauczania i sposobu życia Dalajlamy coraz szersze kręgi światłych ludzi Zachodu kierują swoje zainteresowanie w stronę buddyzmu tybetańskiego. Lektura tej cudownej książki może pomóc Czytelnikowi stać się pełniejszym i lepszym Człowiekiem.
Jacek Santorski
Książkę polecam każdemu, kto pragnie dowiedzieć się, jak naprawdę funkcjonujemy i jak sobie poradzić, by wyjść poza swój „ciasny świat”, by stać się otwartym i współczującym. Jest to pozycja, którą każdy powinien przeczytać. A potem bynajmniej nie odkładać na półkę, gdyż jest to właściwie podręcznik, z którego możemy czerpać wiedzę o tym, jak na co dzień funkcjonuje nasz umysł i jak go okiełznać. Zestaw ćwiczeń pomoże wiedzy teoretycznej przerodzić się w praktykę, która z kolei pozwoli nam stawać się istotami coraz bardziej otwartymi, współczującymi i mniej egoistycznymi. Książka, choć napisana przez tybetańskiego nauczyciela, jest zrozumiała dla każdego, kto choć trochę chciałby otworzyć się na otaczającą rzeczywistość. Próbujmy, bo może uda nam się lepiej zrozumieć swoją naturę i wpłynąć na świat wokół nas.
Małgorzata Braunek
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8143-889-6 |
Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jesteśmy bardzo wdzięczni XI Khentinowi Tai Situpie za wykonanie kaligrafii i rysunków zamieszczonych w części I.
Przód okładki i strona tytułowa. Tygrys
Sprzyjające okoliczności – drogocenne ludzkie życie
Nietrwałość
Właściwa motywacja
Stawienie czoła sytuacji
Lustro
Tybetańskie sylaby Om, Ah, Hung, każda reprezentująca kolejno oczyszczenie ciała, mowy i umysłu
Właściwe postępowanie
Bodhicitta – korzeń pokoju. Kaligrafia z książki _Way to go_
Trudno jest, żeby stało się coś złego osobie uważnej
Ilustracje postawy wykonane przez Dolmę Tsering
Ilustracje do ćwiczenia _Tęcza_ wykonane przez Dolmę Tsering
Tybetańska sylaba Ah – esencją wszystkich zjawisk są mądrość i współczucie
Fotografia Akonga Tulku Rinpocze wykonana w 1998 r. przez Ashley Mago-TovarWPROWADZENIE
W obecnych czasach zalewa nas niemalże nieskończona ilość książek napisanych przez głęboko uduchowionych ludzi lub stanowiących kompilację ich wykładów i nauk. Mamy już wiele takich drogocennych klejnotów mądrości, tak naprawdę nie czuję więc potrzeby dokładania czegoś od siebie. Jednak sporo osób prosiło mnie o wydanie wskazówek, których przez wiele lat starałem się udzielać w różnych ośrodkach, ponieważ są zdania, że może to pomóc moim uczniom i tym, których nie udało mi się spotkać osobiście w Kagyu Samye Ling ani innych znanych mi powiązanych ze mną ośrodkach Samye Dzong.
Odpowiadając na ich szczere prośby w nadziei, że może przynieść to pewną, choćby niewielką korzyść, zgodziłem się na wydanie tej książki, w której staram się podzielić swoją ograniczoną wiedzą. Sam jestem bardzo niedojrzałą osobą, bez szczególnej zdolności pojmowania, i wiem, że rady, których udzielam, mogą pomóc jedynie tym, którzy są równie prostoduszni jak ja, albo tym, którzy znajdują się w jeszcze gorszym położeniu. Przepraszam każdego, kto czyta te słowa, a jest bardzo uczony lub duchowo czysty, bowiem ktoś taki z pewnością dostrzeże w nich braki i niedoskonałości. Jeśli jednak jesteś początkującym, takim jak ja, korzyści, jakie możesz odnieść z lektury tej książki, będą najpewniej w dużej mierze zależeć od wysiłku włożonego w jej zgłębianie, a także od motywacji do dokonywania prawdziwych postępów. Jestem pewien, że niektórym z was książka ta pomoże – jednym więcej, innym mniej.
Rozwijanie wewnętrznego spokoju i wzajemnego zrozumienia – rozumienia świata i otaczających nas ludzi, a także siebie samego, przynosi prawdziwą korzyść. Kiedy nam się to udaje, nasza mądrość okazuje się pożyteczna zarówno dla nas samych, jak i dla innych, a jej wartość będzie promieniować na naszą rodzinę, społeczeństwo, a nawet na całe narody.
Pierwsza część tej książki zawiera ogólne rady dotyczące codziennego życia. Ukazuje, w jaki sposób doświadczamy różnych sytuacji i trudności. W drugiej części opisano sposoby radzenia sobie z tymi trudnościami za pomocą różnych ćwiczeń umysłowych. Nie wiem do końca, jak należy sklasyfikować te ostatnie. Można wykorzystywać je jako medytacje, techniki odprężające ciało i umysł lub jako terapię umysłową. Nie można im jednak przypisać określonej etykietki. Nie jestem nikim wyjątkowym ani uczonym i nie mam mocy rozwiązywania problemów każdego człowieka. Daleko mi do tego, jestem jak każdy inny człowiek. Proponuję te techniki po prostu jako przyjaciel.
Często poszukujemy innego świata, nieba gdzieś na ziemi. Ale to, czy nasze życie stanie się niebem, czy piekłem, zależy ostatecznie od nas samych – od tego, jacy jesteśmy w swoim wnętrzu, i od tego, co nami kieruje. Wydaje mi się, że aby dokonywać stopniowych postępów w kierunku lepszego zrozumienia, najważniejsza jest cierpliwa praca, krok po kroku, w prosty sposób. Myślę, że wówczas niebo przejawi się w naszym życiu i nie będziemy już musieli tęsknić za Shangri-la gdzieś na zewnątrz.
Mam nadzieję, że książka ta przyczyni się do większego wzajemnego zrozumienia między ludźmi i narodami. Tej aspiracji poświęcam wszelką wartość, dobroć i cnotę, jakie mogą z niej wypływać.
Dr Akong Tulku Rinpocze,
Kagyu Samye Ling, SzkocjaOD REDAKCJI
Ci, którzy spotkali Akonga Rinpocze, znają jego pokorę, człowieczeństwo, gotowość niesienia pomocy innym, a także bardzo konkretną, przepełnioną współczuciem naturę jego nauk. Jego przewodnie instrukcje dotyczące praktyki Dharmy, nauk Buddy, mogą służyć rozmaitym ludziom, począwszy od tych, którzy mają rodzinę, pracę i dzieci, aż po buddyjskich mnichów i mniszki. Jasność i prostota jego nauk sprawiają, że są one pożyteczne i zrozumiałe dla każdego.
Bardzo trudno opisać słowami to, jak Akong Rinpocze nauczał, albowiem wiele odbywało się poprzez przykład, jaki dawał samym sobą. W każdych okolicznościach zachowywał stabilność i poczucie przestrzeni. Jego poczucie humoru często usuwało toksyczność z różnych przytłaczających sytuacji. Praca polegająca na spisywaniu rad oraz opracowywaniu ćwiczeń składających się na tę książkę bardzo mi pomogła. Właściwie trudno opisać bezpośredni, pełen mocy styl nauczania Akonga Rinpocze; książka ta może jedynie ukazać odrobinę głębi i bogactwo jego szerokiego pojmowania rzeczy. Rinpocze uważał, że zawsze powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy, i być z tego zadowoleni.
_Poskramianie tygrysa_ to książka powstała w oparciu o notatki i nagrania jego wykładów. Zawiera również nowy materiał, który Rinpocze w swojej dobroci dodał w trakcie opracowywania tekstu. Żadna książka nie może aspirować do całkowitej doskonałości, ale podjęto wszelki wysiłek, aby wskazówki i instrukcje udzielane przez Rinpocze zostały przekazane jak najdokładniej i najwierniej.
W ciągu pięćdziesięciu lat przeżytych na Zachodzie Rinpocze nauczał w Europie, Ameryce i Afryce Południowej. Poznał problemy ludzi. Presja, tempo i stres współczesnego życia nie pozostawiają wiele przestrzeni do odprężenia czy medytacji. Rinpocze przekazał te nauki, powodowany współczuciem oraz pragnieniem, by ulżyć ludziom w ich codziennym życiu. Ćwiczenia te pomagają rozwijać świadomość i tworzyć przestrzeń, w której będziemy mogli postrzegać świat z większą jasnością, cieszyć się odprężeniem i pozostawać otwarci na własne wnętrze oraz to, co nas otacza. Dzięki temu możemy przekroczyć ego, które zawsze stara się urzeczywistniać swoje własne marzenia, a wówczas zaczniemy rozumieć, że nasza codzienna rzeczywistość jest jak sen. Wówczas zmniejszy się nasze cierpienie.
_Poskramianie tygrysa_ powstało w odpowiedzi na wielokrotne prośby coraz większej liczby uczniów Rinpocze – szczególnie tych, którzy nie mieli częstych okazji spotykania go twarzą w twarz – by jego nauki stały się powszechnie dostępne. Dzięki temu jego uczniowie mogą odświeżyć sobie pamięć, przypomnieć sobie wskazania. Dla pozostałych książka ta może stanowić wprowadzenie do treningu umysłu – dowiadujemy się, dlaczego warto podjąć taki wysiłek i jak się do tego zabrać. Oby stała się inspiracją dla wszystkich.
Clive HolmesPODZIĘKOWANIA
Pragniemy wyrazić naszą wdzięczność wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tej książki.
Robowi Nairnowi z Kagyu Samye Ling, którego osobiste zapiski z kursu terapii prowadzonego przez Akonga Rinpocze w RPA w 1983 roku posłużyły za podstawę do opracowania części II.
Colinowi Bettsowi za zredagowanie wstępnej wersji.
Vinowi Harrisowi i Philowi Johnsonowi, których notatki i cenne uwagi ułatwiły pracę nad tekstem.
Billowi Watsonowi za wsparcie redakcyjne, Hannie Hündorf i Wendy Swan za pomoc przy końcowej redakcji.
Hannie Hündorf, Ashley Mago-Tovar za pomoc przy tworzeniu tej książki.
Hyldzie Bruyes za nieoceniony wkład w opracowanie kursów prowadzonych w Edynburgu, które były swoistym poligonem doświadczalnym podczas planowania ćwiczeń.
Uczniom i uczestnikom kursów w wielu miejscach w Wielkiej Brytanii, Europie, Ameryce i Afryce Południowej, których pytania i reakcje pomogły nadać książce obecny kształt.
Clive Holmes
Edie IrwinPOSKRAMIANIE TYGRYSA
_Opanowany umysł prowadzi do szczęśliwości._
Gautama Budda
Umysł jest źródłem wszystkiego, co przeżywamy, zarówno doświadczania samych siebie, jak i innych. Postrzeganie świata w niewyraźny, rozmyty sposób powoduje wiele zamętu i cierpienia. Przypomina to sytuację kogoś z wadą wzroku, kto widzi świat do góry nogami, albo lękliwej osoby, która wszędzie dostrzega zagrożenie. Choć być może w dużej mierze pozostajemy nieświadomi swej niewiedzy i błędnych poglądów, nasz umysł przypomina dzikiego tygrysa, siejącego zamęt w naszym codziennym życiu. Pod wpływem pożądania, nienawiści i otumanienia ów nieokiełznany umysł ślepo podąża za tym, czego chce, i rzuca się na wszystko, co staje mu na drodze, wykazując niewielkie lub żadne zrozumienie tego, jak sprawy mają się naprawdę.
Dzikość, z jaką mamy do czynienia, to nie tylko gniew i wściekłość, lecz coś o wiele bardziej fundamentalnego. Zniewala nas skłonność do ulegania niewiedzy, nienawiści i złudzeniom, skutkiem czego ogarniają nas wewnętrzny zamęt i negatywne emocje. Umysł staje się dziki i nieopanowany, co odbiera nam wolność.
Zwykle pozostajemy zaślepieni tak bardzo, że nie zdajemy sobie sprawy, jak oszalały jest w istocie nasz umysł. Kiedy coś idzie na opak, zamiast szukać przyczyn cierpienia w sobie, obwiniamy innych ludzi i zewnętrzne okoliczności. Jeśli jednak chcemy znaleźć prawdziwy spokój lub szczęście, musimy zmierzyć się z tym szaleństwem. Dopiero wówczas będziemy mogli nauczyć się, jak wykorzystywać własną energię w bardziej pozytywny i zrównoważony sposób, aby nie szkodzić samemu sobie ani innym.
Zanim oswoimy tygrysa, musimy go najpierw wytropić. Ani jedno, ani drugie nie jest zadaniem łatwym, lecz trudnościom i niebezpieczeństwom trzeba po prostu stawić czoło. Jeśli pozwoli się słabemu, nierozwiniętemu jeszcze dziecku kierować sobą, w niczym mu to nie pomoże. Obowiązkiem rodziców jest zachęcanie dziecka do chodzenia, by jego ciało mogło prawidłowo się rozwijać i nabierać siły. Dlatego stanowczość rodziców można potraktować jako przejaw prawdziwego współczucia. Podobnie trzeba podjąć trening umysłu, chociaż może być on trudny, a na początku nawet bolesny.
Nauki zawarte w _Poskramianiu tygrysa_ może stosować każdy, kto doświadcza cierpienia, nie tylko ludzie Wschodu czy buddyści. Ludzie Wschodu różnią się od ludzi Zachodu rysami twarzy, strojem, różnymi zwyczajami i sposobem wyrażania się, ale natura ludzka jest uniwersalna i sięga głębiej niż kolor skóry czy fizyczne cechy danej rasy. Ogólnie rzecz biorąc, dobroć zawsze spotyka się z przychylnymi reakcjami, natomiast jej przeciwieństwo staje się źródłem gniewu, smutku i bólu. Kiedy w prosty i praktyczny sposób rozważamy, czym są radość i cierpienie, staje się jasne, że umysł leżący u podłoża wszystkiego, co robimy, jest w swej istocie taki sam u każdego, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Gdzież jednak znajduje się ów umysł? Aby wykryć jego obecność, wystarczy spojrzeć na codzienne sytuacje i zbadać wtedy swoje zachowanie, pragnienia oraz cierpienie.
Jako ludzie doświadczamy w życiu pożądania i przywiązania. Mogą one powodować sporo cierpienia, zarówno w nas samych, jak i w innych. Jeśli nasze pragnienia nie są zaspokajane, stajemy się nieszczęśliwi. Jeśli nawet otrzymujemy to, czego chcemy, nasze szczęście jest tylko chwilowe, bo niezmiennie pojawiają się nowe pragnienia. Wszystko, co robimy, skupia się na ciągłym zaspokajaniu pragnień, które są bezgraniczne, bezkształtne i rozległe jak niebo.
Proces ten powtarza się przez całe nasze życie. Jako dzieci chcemy mieć mnóstwo zabawek – jedna nam nie wystarczy – choć szybko się nimi nudzimy. Później możemy mieć ambicje, aby zdobyć wykształcenie lub wielu przyjaciół. Pożądanie sprawia, że podejmujemy wysiłki, żeby zdobywać dobra materialne; chcemy posiadać całą garderobę ubrań, kupować specjalną żywność, gromadzić dobytek, samochody, radia i telewizory. W mniej oczywisty sposób pragniemy być piękni i unikać chorób. Jednak kiedy chcemy zwrócić na siebie uwagę czy też wzbudzić sympatię i życzliwość, jesteśmy nawet gotowi wywołać u siebie chorobę. Lecz gdy tylko zachorujemy, znowu chcemy być zdrowi.
Podobnie zmienia się nasze podejście do jedzenia: gdy mamy pełny żołądek, chcemy, aby był pusty; kiedy jest pusty, pragniemy go napełnić. Na wszelkie możliwe sposoby nieustannie poszukujemy i marzymy o tym, czego nie mamy, nie zaznając nigdy prawdziwej satysfakcji. Pomimo naszych wysiłków, pokonywania trudności i ponoszonych nieustannie kosztów nigdy nie udaje się nam spełnić wszystkich swoich pragnień.
Mylnie szukamy szczęścia poza sobą, nieświadomi, że pochodzi ono jedynie z własnego wnętrza. Jeśli podziwiając kwiat, zerwiemy go, jego piękno przeminie w ciągu kilku dni. Pragnienie pozostanie w nas nawet wtedy, gdy kwiat zwiędnie, więc będziemy pożądać kolejnego. Zatem żaden pojedynczy kwiat nie może na zawsze zaspokoić naszego pragnienia; potrzebna byłaby nam do tego nieskończona ilość kwiatów. Dlatego konieczna jest zmiana naszego sposobu postrzegania świata. Powinniśmy zaakceptować własne pragnienia, a jednocześnie wystrzegać się tego, aby nami kierowały, gdyż dopiero wówczas będziemy zadowoleni z tego, co już mamy, zamiast ciągle chcieć więcej.
Pożądanie nie zna kresu. Mówi się, że skoro umysł nie ma kształtu ani granic, także pożądanie jest bezkształtne i bezgraniczne – po prostu trwa i trwa. Dlatego aby powstrzymać niekończącą się pogoń za satysfakcją i rozwinąć zrozumienie, trzeba ujarzmić umysł. Na tym etapie stajemy się nieco bardziej dojrzali, trochę bardziej dorośli.
Oczywiście nasz umysł został już w pewnej mierze wyćwiczony. Kiedy jesteśmy dziećmi, poruszamy się, wydajemy dźwięki i postępujemy, podążając po prostu za impulsami. Później, gdy dorastamy, uczymy się samokontroli i niezależności. Różne trudności i związki z innymi sprawiają, że zaczynamy coraz więcej rozumieć i naturalnie dojrzewamy. Można więc rzec, że żyjąc dzień po dniu, oswajamy nieco tygrysa. Jednakże wciąż jeszcze nie możemy go dosiąść.
Gurdżijew, opisując trening umysłu, mówi o dzikim koniu i jego treserze. Dzikiego konia nie wytresujemy, puszczając go samopas ani karząc nieustannie. Tego rodzaju skrajne podejścia prowadzą do nieuchronnej porażki. Musimy więc znaleźć drogę środka. Negatywna postawa – w ogóle nie warto tresować dzikiego konia – nie przyniesie nam żadnego pożytku. Zarazem musimy zaakceptować to, że koń jest dziki, i podejść do jego tresury ze współczuciem. I, co być może najważniejsze, również sam koń musi zaakceptować nas jako tresera.
O dojrzałości możemy mówić wyłącznie wtedy, gdy zaakceptujemy to, kim jesteśmy. Usprawiedliwianie własnej dzikości, zwalanie winy na społeczeństwo, rodzinę lub wrogów nic nam nie da. Musimy dojść do ładu z samym sobą, akceptując to, jacy w istocie jesteśmy, jak naprawdę myślimy, bez względu na to, czy wyda nam się to dobre, czy złe. Tak więc pozwalamy wszelkim myślom bez względu na ich treść przepływać przez nas, nie działając impulsywnie za ich podszeptem ani też nie starając się ich tłumić i czynić z nich naszych więźniów.
Przykładowo, jeśli będziemy odgradzać się od złych myśli i ukrywać je w jakimś „worku na śmieci”, zamiast akceptować, po pewnym czasie ów worek przepełni się i pęknie. Sytuacja taka może doprowadzić do choroby psychicznej, a wówczas być może podobnie jak nieokiełznany tygrys wyrządzimy wiele złego i krzywd. Zamiast tego możemy pracować z tym, co negatywne, i to przekształcać – siłę tygrysa można wykorzystać z pożytkiem.
Właściwe podejście polega na tresowaniu tygrysa w duchu godności i akceptacji. Akceptujemy tygrysa, nawet jeśli bezpośrednio go nie dostrzegamy. Ważne, by stawiać czoło sytuacji – takiej, jaką jest. Niezależnie od tego, czy jesteśmy osobą religijną, mężczyzną, czy kobietą, czy jesteśmy starzy, czy młodzi, całe nasze cierpienie wygląda podobnie, w istotny sposób różnią się jedynie jego przyczyny. Gdy jesteśmy starzy, doświadczamy cierpienia towarzyszącego starości. W wieku średnim doświadczamy cierpienia związanego z pracą i związkami. Gdy jesteśmy młodzi, przeżywamy cierpienie związane ze zdobywaniem wykształcenia i dorastaniem. Przez całe nasze życie towarzyszy nam ciąg cierpienia związanego z danym etapem rozwoju i zmianami w naszym ciele.
Chociaż cierpienie może być najrozmaitsze, a jego natężenie i intensywność się zmieniają, jest tylko jeden skuteczny sposób uwolnienia się od naszego bólu istnienia, a mianowicie zaakceptowanie go. Nadal będziemy doświadczać różnych sytuacji w codziennym życiu, ale zrezygnujemy z prób dostosowywania całego świata do naszych pragnień i wyobrażeń. Jeśli jesteśmy starzy, po prostu akceptujemy swoją starość, jeśli jesteśmy młodzi, również i to akceptujemy. Akceptujemy wszelkie okoliczności niezależnie od ich charakteru. Albowiem akceptując cierpienie, w dużej mierze uwalniamy się od niego. Gdy potrafimy zrezygnować z prób zmiany stanu rzeczy, przeżywamy mniej udręki.
Nie oznacza to bynajmniej, że rozwiązaniem jest zachowywanie bierności i całkowitej bezczynności. Zarazem nie powinniśmy bez końca zmagać się ze światem, starając się jak najbardziej poprawić swoje życie. Usiłujemy podążać drogą środka, między dwiema skrajnościami. Akceptując ograniczenia wynikające z bycia człowiekiem, zadowalamy się tym, że w każdej sytuacji robimy to, co w naszej mocy, i zachowujemy się elastycznie, zgodnie z poziomem naszego rozumienia, mając świadomość zarówno własnego rozwoju, jak i swojego położenia. Naszym celem jest całkowite uwolnienie się od przyczyn cierpienia i nieprzyczynianie się do powstawania nowego cierpienia – swojego i innych.
Przede wszystkim staramy się zaradzić własnemu cierpieniu. Gdziekolwiek się znajdujemy, sposób na to jest w istocie bardzo podobny. Kiedy już zaakceptujemy, że przyczyny cierpienia leżą głównie w niezdolności umysłu do spełniania swych pragnień, dostrzegamy, że owe przyczyny mają charakter wewnętrzny i nie są tworzone przez zewnętrzne środowisko, w którym się znajdujemy. Bez względu na to, z jakiego społeczeństwa pochodzimy czy jesteśmy ludźmi zainteresowanymi duchowością, zrozumienie, że pożądanie powstaje w naszym umyśle, pozwala nam zrobić krok do przodu. Uprzytamniamy sobie, że inni cierpią tak samo jak my, a wtedy współczucie pojawia się spontanicznie. Co więcej, staje się jasne, że podobnie jak my, inni też pragną być szczęśliwi.
Współczucie to pragnienie, aby przynosić pożytek wszystkim istotom i uwolnić je od przyczyn cierpienia. Kiedy jednak „obwiniamy” siebie za trudności pojawiające się w naszym własnym umyśle, może się wydawać, że brakuje nam współczucia wobec nas samych. Jakże więc możemy pielęgnować współczucie wobec innych, skoro nie żywimy go do siebie? W istocie nie chodzi w ogóle o „obwinianie się”, dręczenie lub samobiczowanie. Chodzi po prostu o to, by przyznać, że pragnienia pojawiają się w naszym umyśle, a nie gdzie indziej. Taka akceptacja budzi w nas pewność i mądrość, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że pragnienie pojawia się również w innych umysłach, podobnie jak w naszym. Będziemy wówczas potrafili funkcjonować w kontaktach z ludźmi w harmonijny sposób, a nasze współczucie dla nich będzie rosnąć. Wtedy nastaje czas prawdziwej przyjaźni.
Zrozumienie, jak ujarzmić własny umysł, przynosi pożytek każdemu, nie tylko początkującym. Może się nam wydawać, że wiemy bardzo dużo, że nabyliśmy rozległą wiedzę o życiu, ale niezależnie od tego najważniejszą, podstawową i pierwszą sprawą dla nas wszystkich jest poskromienie własnego umysłu. Dzięki temu zamiast wrogości możemy rozwijać współczucie i przyjaźń wobec siebie i innych. W Tybecie krąży porzekadło: „Bardzo łatwo zyskać wrogów, ale nawiązanie przyjaźni zajmuje mnóstwo czasu”. Droga wyprowadzająca nas z cierpienia prowadzi przez rozwijanie przyjaźni na łonie rodziny, w społeczeństwie i między narodami na całym świecie. Powinniśmy zawsze starać się okazywać dobroć sobie nawzajem.DROGOCENNE LUDZKIE ŻYCIE
Jak gwiazda widziana w świetle dnia, tak rzadko spotykane jest drogocenne ludzkie odrodzenie.
Klejnotowa ozdoba wyzwolenia Gampopy
Ważne, byśmy już teraz zrozumieli, jak pożyteczne jest ciało, które posiadamy, i jak cenny jest dany nam czas. Nie musimy czekać, aż przydarzy nam się coś okropnego, by nasz umysł zwrócił się w tym kierunku. Gdybyśmy w pełni doceniali ogrom naszego szczęścia, staralibyśmy się rozwijać umysł już teraz, póki mamy ku temu możliwości.
Owszem, na płaszczyźnie doczesnej traktujemy swoje ciało jako coś cennego i staramy się podtrzymywać jego funkcjonowanie. Kłopot w tym, że na ogół utożsamiamy się z jego najmniej wartościowymi aspektami. Zwykle nasze poczucie „drogocenności” ciała przejawia się w staraniach, by zapewnić mu ochronę przed starzeniem się, chorobami, zimnem i głodem. Rzadko pamiętamy o tym, że pewnego dnia umrzemy i będziemy zmuszeni je opuścić. Najogólniej rzecz biorąc, chcielibyśmy być wiecznie zdrowi, piękni i bogaci. Kiedy coś nam się nie podoba, staramy się to zmienić. Jeśli napotykamy niepożądane okoliczności, robimy wszystko, by od nich uciec. Jako ludzie jesteśmy uwikłani w niekończący się cykl doświadczania szczęścia i cierpienia. Zajmując się bezustannie swoimi związkami, dobytkiem, wyglądem, pracą i rozrywką, łatwo przeoczamy sens istnienia.
Zasadniczo jesteśmy zdolni do czegoś znacznie większego. Nawet istoty, którym brakuje inteligencji, takie jak owady i zwierzęta, dbają o to, by utrzymywać swoje ciało w cieple, starają się zapewniać sobie wygodę i unikają cierpienia. Jeśli jednak nasze działania będą ograniczać się jedynie do tego i nie dostrzeżemy nic więcej, nie wykorzystamy w pełni naszych możliwości – będziemy po prostu trwonić swój potencjał.
Powinniśmy uprzytomnić sobie, jak wiele możemy w istocie osiągnąć, zarówno dla własnego dobra, jak i dla dobra innych. Zrozumienie tego umożliwi nam dążenie do pożytecznego i wartościowego życia. Nawet pojedyncza osoba może przynieść światu wielkie korzyści. Na przykład Budda poprzez swoje nauki pomógł miliardom ludzi, podobnie jak Jezus Chrystus i Prorok Mahomet. Również praca wielkich uczonych, takich jak Edison i Pasteur, miała dla ludzkości ogromną wartość. Być może nie osiągniemy tak wiele ani nie staniemy się bogaci lub sławni, to jednak działając z determinacją i podejmując gorliwy wysiłek, również możemy wykorzystać swój potencjał. Jeśli potrafimy siebie i ludzi wokół obdarzyć szczęściem i wolnością od cierpienia, wtedy osiągniemy bardzo wiele.
Czasami może się wydawać, że nie musimy poskramiać umysłu, że jesteśmy już wystarczająco szczęśliwi, lecz takie szczęście można łatwo utracić, a udawanie, że jest inaczej, nie ma sensu. Przypomina ono zamki budowane z piasku przez dzieci nad brzegiem morza. Prędzej czy później nadejdzie fala, która je zmyje. Materialne przyjemności i szczęście tego rodzaju są w najlepszym razie chwilowe i często przynoszą korzyść jedynie nam samym.
Natomiast szczęście wynikające z głębokiego wewnętrznego rozwoju jest stabilne, stale się pogłębia i przynosi pożytek innym. Jest jak magiczny ogień, który płonie jasnym światłem, nawet gdy oblejemy go zimną wodą. Na przykład jeśli ktoś złości się na nas, reakcja nasza jest zazwyczaj negatywna. Lecz jeśli potrafimy być cierpliwi i dostrzec ból, który odczuwa druga osoba, wówczas naturalnie pojawia się w nas współczucie i rośnie zrozumienie. Gdybyśmy nie stykali się z negatywnymi okolicznościami, jak moglibyśmy okiełznać swój umysł i rozwinąć nieograniczone współczucie, bezgraniczną radość? Widzimy zatem, że doczesne, ziemskie szczęście i szczęście cierpliwego, dojrzałego umysłu są w istocie czymś zupełnie innym.
Właściwe życie to uczenie się, jak robić użytek z dążenia, aby przynosić pożytek wszystkim. Kiedy martwimy się wyłącznie o siebie, tylko jedna osoba czerpie z tego korzyść. Jeśli jednak naszą intencją będzie pomaganie wszystkim istotom, nasze życie zacznie nabierać coraz większej wartości. Im lepiej nam pójdzie, tym cenniejsze będzie się stawać. Podobnie jak z akumulatorem: im częściej korzysta się z samochodu, tym lepiej naładowany jest akumulator. Jeśli samochód stoi nieużywany, akumulator z czasem rozładuje się i stanie się bezużyteczny. Dlatego jeśli wykorzystujemy swoje życie w owocny sposób, będziemy raczej zyskiwać siłę, a nie ją tracić. Natomiast jeśli nie doceniamy wartości naszego życia, będziemy trwonić zarówno dany nam czas, jak i tę drogocenną sposobność – niewykorzystane przepadną na zawsze.
Pomaganie innym nie oznacza bynajmniej, że powinniśmy zaniedbywać siebie. Powinniśmy traktować własne ciało z szacunkiem, dbając o swoje zdrowie i wygląd. Powodowanie cierpienia lub krzywdzenie kogokolwiek, w tym samego siebie, jest złem, błędną drogą. Ale kiedy zatroszczymy się już o siebie, możemy zająć się pomaganiem innym. Wówczas będziemy dobrze wykorzystywać nasze siły i zdolności dla dobra wszystkich istot, nie czyniąc żadnych rozróżnień. Wszechogarniające współczucie i miłująca dobroć nadają naszemu życiu wartość i cel, umożliwiając nam pełne rozwijanie swojego potencjału.
Chodzi o to, aby nie angażować się nadmiernie we własne sprawy. Nadal cieszmy się życiem, ale w inny niż dotąd sposób – pamiętając, że kiedy folgujemy sobie lub szkodzimy, marnujemy coś drogocennego, a tym samym niejako zdradzamy inne istoty. Na przykład poszukiwanie ratunku w narkotykach, paleniu lub piciu zbyt dużych ilości alkoholu nie przyniesie nikomu korzyści. Skutki wszystkiego, co przynosi cierpienie, z pewnością ujawnią się później, nawet jeśli w danej chwili nie jest to dla nas oczywiste.
Aby właściwie zrozumieć wartość drogocennego ludzkiego odrodzenia, trzeba się nad tym głęboko zastanowić. Po pierwsze, nie doceniamy jego wyjątkowości. Wystarczy jednak rozejrzeć się dookoła, by pojąć, jak wielkie szczęście nas spotkało. Niezliczone zwierzęta, ptaki, owady i ryby są zdane na łaskę swojego środowiska, pozbawione szans, by oswobodzić się z cierpienia, jakiego doświadczają w obecnym życiu. Nawet pośród ludzi bardzo niewielu wykazuje zrozumienie i skłonność do podążania ścieżką duchową. W Tybecie mówi się, że uzyskanie drogocennego ludzkiego odrodzenia jest tak rzadkie jak gwiazda widoczna za dnia. Myślenie o tym w taki sposób pomoże nam dojrzeć i docenić tę nieczęstą sposobność, jaką daje nam to życie, i rozbudzić w sobie prawdziwą wdzięczność.
W tej chwili może nam się wydawać, że nasze życie jest pozbawione sensu i wartości. Jednakże pomimo problemów i cierpienia, jakich doświadczamy, mamy w sobie potencjał, aby ofiarować coś cennego i wartościowego światu, w którym żyjemy. Każdy z nas ma coś do zaofiarowania, trzeba tylko odkryć, co to jest i jak tego dokonać. Jeden dobrze wydany funt może zdziałać wiele dobrego, podczas gdy milion funtów użytych nierozsądnie przyniesie wyłącznie cierpienie. Bez względu na to, ile posiadamy, jeśli umiejętnie wykorzystujemy to w dobrym celu, przyniesie korzyść. Tak więc zasoby, które mamy do zaoferowania, nie zależą od czynników zewnętrznych, takich jak nasza siła, majątek czy aprobata innych ludzi. To jasne, że przywiązywanie zbyt wielkiej wagi do naszych doświadczeń fizycznych lub warunków życiowych może nas unieszczęśliwić.
Dla tych, którzy posiedli właściwe rozumienie, nie ma znaczenia, czy mieszkają w bloku, więzieniu, klasztorze, czy w pałacu. Osiągnąwszy prawdziwy, nieprzemijający, trwały, bezstronny spokój, będą szczęśliwi wszędzie tam, gdzie się znajdą. Jeśli potrafimy podążać za ich przykładem i nauczymy się, jak zasiewać i pielęgnować nasiona oświeconej motywacji w duchu współczucia, będziemy w odpowiedni sposób wykorzystywać tę rzadką sposobność, jaką daje nam drogocenne ludzkie odrodzenie.NIETRWAŁOŚĆ
_Jak na gwiazdy, mgłę i płomień świecy,_
_miraże, krople rosy i bańki wodnej piany._
_Jak na śnienie, błyskawicę i obłoki na niebie,_
_tak patrzę na wszystkie złożone zjawiska._
Modlitwa życzeń linii
Nawet jeśli mamy świadomość swego wewnętrznego potencjału, to nie rozumiejąc nietrwałości wszystkiego, będziemy spowalniać swój rozwój. Aby odpowiednio odnosić się do nietrwałości, powinniśmy zrozumieć jej prawdziwą naturę, gdyż wówczas będziemy mogli zastosować tę wiedzę do własnych doświadczeń.
Najpierw badamy zewnętrzne otoczenie, wszystko, co postrzegamy zmysłami. Na przykład cztery pory roku charakteryzują się zmieniającymi się warunkami pogodowymi; chłód przeplata się z ciepłem, a światło z ciemnością. Być może wolimy lato, lecz gdy nadchodzi zima, musimy ją zaakceptować, gdyż pragnienie, by jedno trwało wiecznie, a drugie nigdy nie nadeszło, to marzenie ściętej głowy. Lepiej więc starajmy się cieszyć zmieniającymi się porami roku, różnorodnością ptaków i kwiatów, liśćmi, które najpierw są zielone, potem stają się złote, aż w końcu znikają; ziemią, której kolor zmienia się z brązowego na biały, a potem znowu na brązowy. Wszędzie, we wszystkim, dostrzegamy naturę nietrwałości. Patrzymy i widzimy, że w istocie jest to coś bardzo pięknego.
Zmiany zachodzą także w różnych sferach naszego życia. Będąc ubogimi, możemy stać się bogaci; będąc bogatymi, możemy utracić wszystko. Jednego dnia tracimy pracę, kolejnego znajdujemy nową. Jednego dnia jesteśmy szefem, następnego sługą. Niepewność wszystkich rzeczy daje się szczególnie we znaki w świecie polityki. Władza, jaką sprawuje wielu przywódców, jest im dana najwyżej na kilka lat. Mogą przegrać kolejne wybory, zostać obaleni, a nawet zginąć w zamachu. Chociaż zmiany wpływające na naszą własną karierę mogą nie być tak dramatyczne, zachodzą jednak bezustannie.
Również nasze życie wewnętrzne i uczucia nie wymykają się działaniu nietrwałości. Odkąd budzimy się rano, aż do chwili, gdy zasypiamy wieczorem, nic nie pozostaje takie samo. Nasze nastroje wahają się, nadzieje i obawy pojawiają się i znikają przez cały czas. Często podlegamy silnym wpływom zewnętrznych okoliczności. Spotykając po wielu latach dobrego przyjaciela, możemy czuć się bardzo podekscytowani, lecz chwilę później pojawienie się wroga całkowicie niweczy naszą radość. Wyobraźmy sobie małpę miotającą się w oknie pustego domu, a da nam to pewne pojęcie o tym, jak wygląda nasz umysł. Podobnie jak podskakująca małpa, nasze emocje w jednej minucie wznoszą się, w kolejnej opadają.
Nic nie jest trwałe. Urodziliśmy się, dorastaliśmy, chodziliśmy do szkoły, postarzeliśmy się i prędzej czy później umrzemy. Pozostałego nam czasu ubywa z każdą chwilą i nic nie możemy na to poradzić. Kiedy nadejdzie śmierć, będziemy musieli pozostawić wszystkich przyjaciół, rodzinę i cały swój dobytek. Może nas to przerażać lub przygnębiać, a przecież możemy dążyć do pozytywnej akceptacji nietrwałości. Powinniśmy przyznać, że na pewnym etapie taka zmiana jest nieunikniona, i postanowić przeżyć resztę życia w bardziej wartościowy i współczujący sposób. Co więcej, uprzytomnienie sobie, że inni dzielą ten sam los, może zainspirować nas do tego, by odnosić się z większą życzliwością do ludzi, z którymi obecnie pracujemy i z którymi mamy styczność.
W chwili obecnej wolny czas poświęcamy zazwyczaj na poszukiwania przyjemności i spełnianie swoich zachcianek. Albo całkowicie ignorujemy konieczność ćwiczenia umysłu, albo przesuwamy to na dalszy plan. Oczywiście wszyscy musimy się czasem odprężyć, lecz popadanie w skrajności nie ma sensu. Gruntowne zrozumienie nietrwałości będzie nas inspirować, aby poświęcać czas na bardziej wartościowe rzeczy, co przyniesie korzyści w dalszej perspektywie, nie tylko dziś i jutro.
Często mylnie rozumiemy prawdziwe znaczenie nietrwałości, sądząc na przykład, że nasza pozycja zawodowa jest bez znaczenia, nasza praca nie ma wartości, więc dlatego powinniśmy ją porzucić. Byłaby to jednak błędna interpretacja – to wykorzystywanie prawdy jako uzasadnienia swojej bezczynności, lenistwa, traktowanie jej jako sposobu ucieczki od swojej sytuacji. Podobnie jeśli mamy do zrobienia pranie i pomyślimy: „Och, nie będę tego robić, ponieważ jutro mogę umrzeć”, to w ten sposób będziemy pogłębiać jedynie swoje lenistwo, lecz z pewnością nie zrozumienie.
W naszych czasach wielu młodym ludziom wydaje się, że zdobywanie wykształcenia jest męczące i nudne, więc kiedy napotykają nauki o nietrwałości, uznają, że są one świetnym usprawiedliwieniem, by przestać się uczyć, nawet jeśli z tego powodu ich rodzice i przyjaciele będą się martwić i cierpieć. Nietrwałość nie oznacza bynajmniej, że nie powinniśmy pracować ani zdobywać wiedzy. Znaczy po prostu, że wszystko się zmienia.
Słysząc o nietrwałości, nie trzeba wpadać w panikę ani reagować przesadnie. Lepiej starać się wykorzystywać ją pozytywnie, by pamiętanie o niej pomagało nam wieść pożyteczne życie. Możemy obserwować, jak wszystko się zmienia, nie tracąc nic z radości życia.
Tak samo jak szczęście nie trwa wiecznie, podobnie smutek nie będzie trwał przez cały czas. Jedno zamienia się w drugie, całkiem naturalnie. Każdą nadchodzącą chwilę można przyjmować taką, jaka jest, bez względu na jej emocjonalny koloryt. Nawet gdy doświadczamy wielkiego cierpienia, to przynajmniej coś czujemy i możemy starać się odnieść do jakości tego doświadczenia.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki