Psy i my - ebook
Psy i my - ebook
Alexandra Horowitz, autorka bestellerowego poradnika Oczami psami, powraca z kolejnym tytułem. Tym razem znana badaczka i popularyzatorka wiedzy o psach przygląda się relacji pies – człowiek. W najnowszej książce Horowitz uświadamia, poucza i przybliża nam świat naszych najwierniejszych towarzyszy.
Jak ludzie zmieniają się przez relacje z psami? Kiedy podjęliśmy decyzję o udomowieniu psów, nieświadomie nadaliśmy nowy kierunek rozwojowi naszego gatunku. Decydując się na adopcję i wychowanie psów, decydujemy się na wyprowadzanie, karmienie i opiekowanie się nimi. Wszystko to sprawia, że po latach wspólnego życia, stajemy się zupełnie kimś innym.
W Psy i my Horowitz przygląda się wszystkim aspektom tej wyjątkowej międzygatunkowej relacji. Sięgając po badania na temat psów oraz interakcji pies-człowiek, stara się zrozumieć złożoność zjawiska, które wpływa na obydwie strony. Analizując ten związek na poziomie indywidualnym i społecznym, autorka po raz kolejny pozwala nam jeszcze lepiej zrozumieć psy.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8143-305-1 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jeśli pies zdobył wasze serce, to oznacza, że przepadliście – tego się nie da cofnąć. Naukowcy, którym zawsze daleko do romantyzmu, mówią wtedy o więzi między psem a człowiekiem. Przy czym „więź” oznacza tu nie tylko bliską relację, lecz także wzajemność, nie tylko obopólność, lecz także głębokie zaangażowanie uczuciowe. Kochamy psy i (jak sądzimy) one kochają nas. Trzymamy je w domu, ale i one trzymają nas.
Moglibyśmy oczywiście mówić o więzi między człowiekiem a psem, ale wówczas błędnie ustawilibyśmy priorytety. To bowiem raczej pies jawi się jako odwieczny symbol wyrażający jedyną w swoim rodzaju, symbiotyczną relację, w jaką wchodzimy z naszymi pupilami. Prawie wszystko, co pies robi, służy wzmacnianiu tego związku, zarówno jego wylewne powitania, jak i beznadziejna krnąbrność. Twórczość E.B. White’a, przez którego życie przewinęło się kilkanaście psów – niektóre z nich były znane czytelnikom jego tekstów w czasopiśmie „New Yorker” – stanowi wymowny przykład, że to właśnie owa więź każe nam przypisywać psom ludzkie cechy. Kiedy do Ameryki dotarła wiadomość, że Rosjanie zamierzają wysłać w kosmos czworonoga, White stwierdził, że wie dlaczego: „Księżycowi czegoś by brakowało, gdyby nie było na nim ujadającego psa”.
Ale czy to nie oczywiste, że wybierając się na Księżyc, chcemy brać ze sobą naszych stałych towarzyszy? Psy były przy naszym boku tysiące lat przed tym, zanim zaczęliśmy latać w kosmos, zanim stworzyliśmy rakiety, zanim pokonaliśmy kolejne etapy rozwoju technologicznego prowadzące do ich powstania – od opanowania obróbki metali do budowy silników odrzutowych. Zanim zaczęliśmy żyć w miastach, zanim pojawiły się jakiekolwiek atrybuty współczesnej cywilizacji – żyliśmy z psami.
Kiedy nasi przodkowie, nie zdając sobie z tego sprawy, postanowili o udomowieniu żyjących w ich pobliżu wilków, zmienili kierunek rozwoju tego gatunku. Zarazem kiedy decydujemy się kupić, wychować lub uratować psa, wchodzimy z nim w relację, która zmieni także nas. Zmieni rytm naszego dnia: psa trzeba wyprowadzać na spacer, karmić, okazywać mu uwagę. Zmieni kurs naszego życia: swoją stałą obecnością pies utoruje sobie drogę w głąb naszej psychiki. Dlatego i psy zmieniają kierunek rozwoju gatunku _Homo sapiens_.
Historia więzi między psami a ludźmi doprowadziła nawet do pojawienia się w XXI wieku badaczy psiej świadomości. I to jest właśnie moja działka: moja praca polega na obserwowaniu psów i prowadzeniu badań z ich udziałem. Nie na pieszczeniu ich, nie na zabawie z nimi, nie na przyglądaniu im się z przyjemnością. Kandydaci do pracy w moim Laboratorium Świadomości Psów bywają wielce rozczarowani, kiedy się dowiadują, że nie trzymamy tu szczeniąt ani nawet ich nie dotykamy w ramach naszej pracy¹. Mało tego, gdy przeprowadzamy eksperymenty behawioralne, szukając odpowiedzi na przykład na pytanie, czy pies potrafi wykryć węchem subtelną różnicę w pożywieniu albo czy jeden zapach jest dla niego przyjemniejszy niż drugi, wówczas wszyscy obecni przy tym ludzie wprost muszą być dla badanych zupełnie nieinteresujący. To znaczy, że nie mogą do nich mówić ani zagadywać; nie mogą ich wabić ani reagować na ich zachowanie; nie mogą wymieniać z nimi przyjaznych spojrzeń ani drapać ich pod brodą. Czasami nosimy ciemne okulary albo gdy pies z jakiegoś powodu na nas spojrzy, odwracamy się do niego plecami. Inaczej mówiąc, przebywając z psami w pomieszczeniu doświadczalnym, swoim zachowaniem oscylujemy między niewzruszonością drzew a niewybaczalną gruboskórnością.
To nie jest nieczułość. Po prostu bardzo trudno obserwować zdarzenie, nie stając się samemu jego uczestnikiem. Ponieważ narzędzie, którym posługują się badacze zachowania zwierząt – czyli własne oczy – służy im także do innych celów, niełatwo nastawić się tak, aby widzieć rzeczywiste zachowanie zwierzęcia, a nie to, którego oczekujemy.
Nie zmienia to faktu, że ludzie są z natury dobrymi obserwatorami zwierząt. Z taką, a nie inną historią naszego gatunku musieliśmy się nimi stać. Aby unikać drapieżników i skutecznie polować, nasi człekokształtni przodkowie musieli się przyglądać temu, co robią zwierzęta, dostrzegać każdy nowy ruch w trawie lub gałęziach drzew. Wszystko to miało bowiem znaczenie. Umiejętność obserwacji rozstrzygała o tym, czy zje się obiad, czy zostanie się na obiad zjedzonym. W tym kontekście moja praca stawia dzieło ewolucji na głowie: nie obchodzą mnie najnowsze jej przejawy; raczej przyglądam się temu, co zwykle ignorujemy – temu, do czego jesteśmy przyzwyczajeni – i próbuję to zobaczyć w nowym świetle.
Prowadzę badania nad psami, ponieważ psy mnie interesują – nie tylko dlatego, że mogą nam coś powiedzieć o ludziach. Choć uważna obserwacja zachowania psa zawiera zawsze pewien pierwiastek ludzki. Patrzymy na nasze psy – a one odpowiadają nam spojrzeniem i machaniem ogona – i przychodzi nam na myśl spotkanie pierwotnego człowieka z ówczesnym „protopsem”. Zadajemy takie, a nie inne pytania o umysł psi, bo chcielibyśmy zrozumieć działanie własnego umysłu. Obserwujemy, jak psy na nas reagują – jakże odmiennie niż inne gatunki. Zastanawiamy się, jaki wpływ ma obecność psów na nasze społeczeństwo, zbawienny czy niszczący. Wpatrujemy się w psie oczy i chcielibyśmy wiedzieć, co pies widzi, kiedy odpowiada nam spojrzeniem. Zarówno nasz styl życia z psami, jak i tworzona przez nas nauka o psach stanowią odzwierciedlenie ludzkich zainteresowań.
Odkąd zajmuję się psami naukowo, staję się coraz bardziej wyczulona na związane z nimi aspekty kultury. Psy przychodzą do naszego laboratorium ze swoimi właścicielami i chociaż zwykle zwracamy uwagę jedynie na zachowanie czworonożnego członka takiej pary, relacji między nimi nie da się pozostawić za drzwiami. Psy w moim życiu są obecne od zawsze, więc sama pozostaję zanurzona w tej „psiej” kulturze, ale zaczynam ją dostrzegać wyraźniej z pozycji postronnego obserwatora w laboratoryjnym fartuchu. Moim zdaniem to, jak pozyskujemy psy, jakie nadajemy im imiona, jak je szkolimy, wychowujemy, traktujemy, jak do nich mówimy i co w nich widzimy – wszystko to zasługuje na bliższe zainteresowanie. Ich przywiązanie do nas łatwo się zamienia w przywiązanie przez nas. Nasze zwyczaje związane z psami okazują się często dziwaczne, zaskakujące, nawet niepokojące – i sprzeczne.
Tak, pozycja psów w naszym społeczeństwie jest pełna sprzeczności. Wyczuwamy ich zwierzęcość (dajemy kości do ogryzania, zabieramy na dwór, by się wysiusiały), a z drugiej strony narzucamy im pseudoczłowieczeństwo (ubieramy w płaszcze przeciwdeszczowe, obchodzimy ich urodziny). Aby podtrzymywać standardy rasy, przycinamy im uszy (żeby były podobne do dzikich psowatych), ale spłaszczamy pyski (żeby je upodobnić do naczelnych). Mówimy o ich płci, ale regulujemy ich życie seksualne.
W Stanach Zjednoczonych psy posiadają formalny status ruchomego majątku, chociaż mają swoje pragnienia, dokonują wyborów, czegoś się domagają, czegoś żądają. Są przedmiotem, a nie podmiotem prawa, ale mieszkają w naszych domach, a często nawet dzielą z nami łóżko czy kanapę. Są członkami naszej rodziny i zarazem naszą własnością. Cenimy je, a jednak często porzucamy. Jednemu nadajemy imię – miliony innych bezimiennych poddajemy eutanazji.
Zachwycamy się ich indywidualnością, ale usiłujemy hodować identyczne egzemplarze. Niszczymy ich gatunek, tworząc dziwaczne rasy. Wyhodowaliśmy psy o krótkim nosie, które nie są w stanie prawidłowo oddychać; psy o malutkich głowach, w których nie ma dość miejsca dla mózgu; gigantyczne psy niezdolne do dźwigania własnego ciężaru.
Są czymś dobrze nam znanym, ale ich obraz jest niejasny. Przestaliśmy dostrzegać w psach to, czym, a właściwie kim w istocie są. Mówimy do nich, ale ich nie słuchamy, patrzymy na nie, ale ich nie widzimy.
Ten stan rzeczy powinien nas zaniepokoić. Powinniśmy zainteresować się psami jako psami, jako zwierzętami, jako nieludźmi. Jako przyjacielskimi, merdającymi ogonem ambasadorami królestwa zwierząt, od którego się coraz bardziej oddalamy. W miarę jak nasz wzrok skupia się w coraz większym stopniu na technologii, tracimy zdolność do zwykłego bycia w świecie – świecie zaludnionym przez zwierzęta. Przebywają na naszym podwórku, w naszym mieście? Utrapienie. Wchodzą nieproszone do naszego domu? Szkodniki. Sami je przygarniamy? Członkowie rodziny – ale także prywatna własność. Kochamy w psach w dużej mierze to, że zupełnie nie przypominają pozostałych członków naszej rodziny. W ich szeroko otwartych oczach zdajemy się dostrzegać jak gdyby Innego, kogoś niewytłumaczonego i niewytłumaczalnego, przypomnienie o naszym własnym zwierzęcym „ja”. A jednak zdajemy się obecnie robić wszystko, by wyplenić w psach zwierzęcość w podobny sposób, jak własną rasę ludzką wyprowadzamy ze świata natury, przyklejając się do telefonów komórkowych, spotykając się z przyjaciółmi na ekranie (a nie osobiście), czytając na ekranie (a nie w książce), odwiedzając różne miejsca na ekranie (a nie na własnych nogach).
Łapię się często na refleksji o zwierzętach, z którymi żyjemy – i o tym, jakie one mają refleksje na nasz temat. Spacerując ulicą ze swoim psem Finneganem, widzę w wypolerowanym marmurze mijanego budynku nasze zniekształcone odbicie. Finn lekko podskakuje, dokładnie w takt moich długich kroków. Jesteśmy oboje częścią tego samego odbicia w kamieniu, związani w ruchu i przestrzeni czymś więcej niż smyczą, która rzekomo trzyma nas razem. Jesteśmy pso-człowiekiem i cała magia tkwi w tym łączącym nas dywizie.
Znaleźć wyjaśnienie, w jaki sposób ten dywiz wcisnął się pomiędzy nas, oznacza tyle, co odnaleźć się wśród miriad rzeczy, które mówią o nas psy – zarówno o jednostkach, jak i o całym społeczeństwie. Jako badaczka zajmująca się psami i jako osoba, która kocha psy i żyje z nimi, pragnę zgłębić wszystko, co dziedzina mojej działalności może nam powiedzieć o psach, o zwierzętach w ogóle i o nas samych. I oprócz tego: w jaki sposób ludzkie słabości i prawa naszej kultury obnażają i ograniczają więź między psami a ludźmi.
Jak wygląda życie z psami dziś? Jak powinniśmy żyć z nimi jutro?Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.
To naprawdę rozczarowujące. Muszę okazywać duże samozaparcie, by nie rozczulać się nad witającym mnie radośnie psem, nawet jeśli mam z nim tylko krótki kontakt.
2.
Wszystkie nazwy łacińskie zaczerpnęłam ze znakomitej książki Johna Wrighta The Naming of the Shrew: A CuriousHistory of LatinNames (London 2014).
3.
Malgaska nazwa indrysa brzmi babakoto.
4.
Wiadomości o etymologii zaczerpnęłam z: Oxford English Dictionary.
5.
P. Martin, H. C. Kraemer, Individualdifferences in behaviour and theirstatisticalconsequences, „Animal Behaviour” 1987, nr 35, s. 1366–1375.
6.
Te metody, w większości nadal stosowane, same w sobie są źródłem problemów. Obroża, tatuaż, zmieniona barwa piór, lokalizatory czy nacięcia często okazują się bowiem przyczyną zmian w zachowaniu zwierzęcia. Zaobserwowano, że takie znakowanie wpływa na sposób odżywiania się, zabezpieczania terytorium czy sposób migracji. Niektóre matki odrzucają oznakowane potomstwo. Badacze szukają obecnie sposobów na ograniczenie tych problemów, do których dochodzą także stres zwierzęcia wywołany manipulacjami przy znakowaniu, krótkotrwałe konsekwencje usypiania, a na dłuższą metę dodatkowe zużycie energii wynikające ze zwiększonej przez oznakowanie masy ciała (istotne choćby u młodego ptaka), co może mieć fatalne skutki.
7.
Cyt. za: E. S. Benson, Naming the ethologicalsubject, „Science in Context”2016, nr 29, s. 107–128.
8.
O problemach związanych z identyfikacją konkretnych osobników: R. Kenward, A Manual for Wildlife Radio Tagging, London 2000.
9.
W przeciwieństwie do kotów, które oceniał jako „zwierzęta niecierpliwe, hałaśliwe i złośliwe”. Te mądre koty!
10.
D. P. Todes, Pavlov’s Physiology Factory: Experiment, Interpretation, Laboratory Enterprise, Baltimore 2001.
11.
I. Pavlov, Conditioned Reflexes (1927), https://psychclassics.yorku.ca/Pavlov/(dostęp: 1 czerwca 2020).
12.
L. Sharp, The animal commons in experimental laboratory science, wystąpienie na seminarium w ramach Human-Animal Studies, Columbia University, 25 kwietnia 2017.
13.
H. Bortfeld, J. L. Morgan, R. M. Golinkoff, K. Rathbun, Mommy and me: familiar names help launch babies into speech-stream segmentation, „Psychological Science” 2005, nr 164, s. 298–304.
14.
Wiemy obecnie, że zwierzęta posiadające imię mogą zyskiwać swego rodzaju przewagę nad tymi bezimiennymi. Na przykład w tych objętych badaniem farmach, gdzie krowom nadawano imiona, uzyskiwano w okresie laktacji średnio o 258 litrów mleka więcej niż na tych, gdzie nie zwracano się do zwierząt po imieniu. Przypuszczalnie był to pozytywny efekt traktowania krów z szacunkiem. Zob. C. Bertenshaw, P. Rowlinson, Exploring stock managers’ perceptions of the human-animal relationship on dairy farms and an association with milk production, „Anthrozoös” 2009, nr 22, s. 59–69; D. Valenze, Milk: A Local and Global History, New Heaven–London 2009.
15.
T. Schmidjell, F. Range, L. Huber, Z. Virányi, Do ownershave a Clever Hans effect on dogs? Results of a pointing study, „Frontiers in Psychology”2012, nr 3, s. 558.
16.
J. Bräuer, J. Call, M. Tomasello, Visual perspective taking in dogs (Canis familiaris) in the presence of barriers, „Applied Animal Behaviour Science” 2004, nr 88, s. 299–317.
17.
P. Piotti, J. Kaminski, Do dogs provide information helpfully?, „PLOS One 2016”, nr 11, e0159797.
18.
A. Horowitz, J. Hecht, A. Dedrick, Smellingmoreor less: Investigating the olfactory experience of the domestic dog, „Learning and Motivation” 2013, nr 44, s. 207–217.
19.
A ponadto: Allie, Amber, Anouk, Asia, Bailey, Batman, Clyde, Dakota, Dipper, Duffy, Ellis, Fern, Fina, Frankie, Grayson, Harris, Hennrey, Henry, Hudson, Jake, drugi Jake, Joey, Leila, Madison, Maebe, Maggie, Marlow, dwie Mie, Mojo, Monty, Mugsy, Porter, Rex, River, Sadie Alexandra, Scooter, Shakey, Shelby, Stitch Casbar, Walter, Webster, Wilbur i Wilson. Nie, nie zapomniałam o was.
20.
A. Arluke, C. R. Sanders, Regarding Animals, Philadelphia 1996, s. 12–13.
21.
Dosłownie: Finnegan Zacznij-jeszcze-raz Trzeci; po angielsku dwa pierwsze słowa się rymują (przyp. tłum.).
22.
W. Schottman, Proverbial dog names of the Baatombu: A strategic alternative to silence, „Language in Society” 1993, nr 22, s. 539.
23.
New York City Department of Health, Dog names in New York City, http://a816-dohbesp.nyc.gov/IndicatorPublic/dognames/ (dostęp: 18 sierpnia 2018).
24.
Xenophon, On Hunting, https://archive.org/details/arrianoncoursing00arri/page/n15/mode/2up (dostęp: 1 czerwca 2020).
25.
Po grecku Styrax, Bryas i Hybris, które bywają także tłumaczone jako Kolec, Bystrzak i Łobuz.
26.
J. M. O’Brien, Alexander the Great: The Invisible Enemy, London 1994.
27.
A. Mayor, Names of dogs in ancient Greece, http://www.wondersandmarvels.com/2012/07/names-of-dogs-in-ancient-greece-3.html (dostęp: 25 maja 2020).
28.
K. Walker-Meikle, Medieval Dogs, London 2013.
29.
The Naming of Dogs, „The Spectator”, 6 maja 1871.
30.
„Chicago Field”, 19 sierpnia 1876.
31.
W angielskim amerykańskim w większości dwu- i trzysylabowych imion akcent pada na pierwszą sylabę, więc nie jest to zbyt rygorystyczne wymaganie; dłuższe imiona jednak rzadko są w ten sposób akcentowane, gdyż reguły fonologiczne nie pozwalają, by wyraz kończył się trzema kolejnymi nieakcentowanymi sylabami (Jesse Scheidlower, kontakt prywatny, 29 sierpnia 2017).
32.
„Notes and Queries”, 6 października 1888, http://bit.ly/2wlMNXY (dostęp: 1 czerwca 2020).
33.
AKC namingrules, http://www.akc.org/register/naming-of-dog/(dostęp: 8 sierpnia 2017).
34.
„The American Kennel Gazette and StudBook”, nr 34, http://bit.ly/2vpp3oD (dostęp: 8 sierpnia 2017).
35.
„Notes and Queries”, 6 października 1888, http://bit.ly/2wlMNXY (dostęp: 25 maja 2020).
36.
K. Grier, Pets in America: A History, Orlando 2006, s. 34.
37.
H. C. Trigg, The American Fox-hound, Glasgow 1890.
38.
R. Zacks, Chasing the LastLaugh: Mark Twain’s Raucous and Redemptive Round-the-World Comedy Tour, New York 2016.
39.
„Harper’s Young People”, 1879–1880 (20 tomów).
40.
Fashions in dogs’ names, „Austin Daily Statesman”, 28 października 1896, s. 6.
41.
National American Kennel Club StudBook, t. 1, St. Louis 1878.
42.
K. Grier, Pets in America…, dz. cyt., s. 237.
43.
Zob. https://www.hartsdalepetcrematory.com/about-us/our-history/ (dostęp: 25 maja 2020).
44.
Chociaż prośba tej kobiety zainspirowała właściciela terenu do założenia cmentarza, z którego mogliby korzystać także inni pogrążeni w smutku właściciele psów, które odeszły, to jej nazwisko oraz imię jej psa i jego nagrobek bezpowrotnie zaginęły.
45.
S. Brandes, The meaning of American pet cemeterygravestones, „Ethnology” 2009, nr 48, s. 99–118.
46.
On Language: Namethat dog, „New York Times Magazine”, 22 grudnia 1985.
47.
Ang. sassy – pyskaty, moxie – werwa, ham – szynka, pepper – pieprz (przyp. tłum.)
48.
W praktyce takiego oddawania czci zmarłym wyprzedziło nas indiańskie plemię Tlingit z Alaski. Jak wyjaśnił mi Bob Fagen: „Jeśli ktoś nie ma dziecka, które mógłby obdarzyć imieniem danej osoby, wolno mu nadać je psu i jest to częste zjawisko” (Bob Fagen, kontakt osobisty, 2 lipca 2017; zob. też: G. T. Emmons, The Tlingit Indians, Seattle 1991).
49.
Tak jest przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, lecz bynajmniej nie na całym świecie. Na przykład na Tajwanie niewiele psów otrzymuje ludzkie imiona. Według wyników pewnej ankiety najczęstszy zwyczaj stanowi duplikowanie potocznych słów, na przykład maomao (futro), paopao (bąbel) czy quianquian (pieniądz). Podobny jest natomiast emocjonalny ładunek imion. Zob. L. N. H. Chen, Pet-naming practices in Taiwan, „Names” 2017, nr 65, s. 167–177.
50.
Na forach poświęconych imionom dzieci słyszy się nierzadko, że inspiracją było dla kogoś wcześniejsze nadanie imienia psu przez przyjaciela lub członka rodziny. Mało komu się to podoba. Nadawanie psom imion po ludziach upowszechniło się, nadawanie człowiekowi imienia po psie wciąż uchodzi za dziwactwo. Zob. na przykład: profil Lauren Collins na Twitterze, 2 sierpnia 2017, po jej artykule o imionach dzieci w „The New Yorkerze”.
51.
Sparkle – iskierka, shaggy – kudłacz, sprinkle – posypka, doodlebutt – dosł. umazany tyłek (przyp. tłum.)
52.
„Stelllaaaa!” – okrzyk padający w głośnej scenie filmu Tramwaj zwany pożądaniem (przyp. tłum.).
53.
Goodnight, Irene – tytuł popularnej w Stanach Zjednoczonych piosenki folkowej (przyp. tłum.).
54.
Desiderio Arnaz – piosenkarz i aktor kubańskiego pochodzenia; nawiązanie do jego roli w serialu Kocham Lucy z lat pięćdziesiątych XX wieku (przyp. tłum.).
55.
Ang. Damnit! – Niech to diabli! (przyp. tłum.).
56.
Beefaroni – potrawa amerykańska inspirowana kuchnią włoską, makaron z wołowiną; beef – wołowina (przyp. tłum.).
57.
Autorka parodiuje arystokratyczne nazwiska, przydomki i tytuły w różnych językach, między innymi niemieckim, walijskim, włoskim, niekiedy nawiązując do znanych postaci, na przykład w nazwisku niemieckiego polityka Ottona von Bismarcka zamieniła końcówkę marck na bark (szczekać), a von Salsburg kojarzy się z austriackim miastem Salzburg, ale zarazem z salsą. Rozszyfrowanie innych gier słownych pozostawiam czytelnikowi (przyp. tłum.).