- W empik go
QualityLandia - ebook
QualityLandia - ebook
Poznajcie nowego George’a Orwella i jego QualityLandię!
Niesamowity niemiecki bestseller, który na całym świecie sprzedał się w ponad pięciuset tysiącach egzemplarzy!
Co, jeżeli idealny świat nie jest stworzony dla ciebie?
Witajcie w QualityLandii – najlepszym kraju na świecie. Tutaj specjalny system określi predyspozycje zawodowe każdego członka społeczności. Automatyczny serwis dobierania w pary wskaże odpowiednich partnerów, a nawet pomoże podczas rozstania z ukochanym lub ukochaną, jeżeli idealny kandydat nie okaże się wystarczająco idealny. Ponadto niezawodny algorytm największego sklepu wysyłkowego na świecie – TheShop – będzie dokładnie wiedział, czego potrzebujesz, i to jeszcze zanim o tym pomyślisz. Mało tego, dostarczy ten produkt pod twoje drzwi, nim złożysz zamówienie.
W QualityCity mieszka Piotr Bezrobotny, złomiarz zajmujący się utylizacją wszelkiego typu maszyn, które z jakiegoś powodu nie działają zgodnie z oczekiwaniami (jakiekolwiek naprawy w mieście są surowo zabronione). Piotr jednak nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, w wyniku czego wiele urządzeń wiedzie w jego piwnicy nowe życie. Pewnego dnia Piotr niespodziewanie otrzymuje ze sklepu TheShop produkt, którego nie tylko nie zamawiał, ale który – jego zdaniem – jest mu całkowicie zbędny. Decyduje się go zwrócić, chociaż tym samym podejmuje ogromne ryzyko. Jeżeli bowiem to zrobi, udowodni, że idealny algorytm wcale nie jest doskonały – a to może podkopać fundament, na którym opiera się idea QualityLandii.
Ta opowieść to przerażające i zdecydowanie zbyt zabawne spojrzenie na naszą przyszłość, do której definitywnie za szybko zmierzamy. Szybciej, niż mamy odwagę przyznać.
„To bardzo zabawna, a zarazem straszna książka. Dokładnie taka, jakie lubię”.
Mike Judge, twórca Doliny Krzemowej, serialu emitowanego w HBO
„Przenikliwa i przerażająco zabawna. To po prostu diament wśród książek i absolutny must read”. - Kira Jane Buxton, autorka Hollow Kingdom
„Ta książka to najlepszy rodzaj satyry, dzięki której możemy zobaczyć nasz świat w krzywym zwierciadle. Autor opisuje go w tak mądry i uszczypliwy sposób, że musisz się śmiać, aby nie płakać”. - Rob Hart, autor The Warehouse
„Przezabawna i absurdalna hiperkapitalistyczna dystopia… Ta powieść jest esencją satyry”. - „Publishers Weekly”
„To, jak bardzo ci się ta książka spodoba, jest wprost proporcjonalne do tego, jak wszyscy mamy przechlapane”. - Kirkus
„Błyskotliwe obserwacje Klinga dotyczą ekonomii, prawa, ksenofobii, związków, bezpieczeństwa, władzy i polityki, w kilku aspektach ukrywając, a w innych eksponując z niesamowitą brutalnością fakt, że QualityLandia jest bliska naszej rzeczywistości”. - „Booklist”
O autorze
Marc-Uwe Kling jest niemieckim pisarzem, komikiem i autorem piosenek. Mieszka w Berlinie. QualityLandia przez długie miesiące znajdowała się na niemieckich listach bestsellerów i sprzedała na świecie w liczbie ponad pięciuset tysięcy egzemplarzy. Obecnie trwają prace nad serialem HBO, który powstaje na podstawie tej książki.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8178-352-1 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niniejsza książka nie ma połączenia z Internetem. Mimo to możesz w niej zostawić komentarze, ale prawdopodobnie nikt ich nie przeczyta. Możesz tę książkę udostępnić – ale nie wszystkim znajomym jednocześnie. Bardzo możliwe, że gdy już ją udostępnisz, ktoś jednak przeczyta twoje zapiski. Być może nawet na nie odpowie. By zmienić treść tej książki, wydawnictwo musiałoby zwerbować ludzi, którzy następnie włamaliby się do twojego domu, zakradli do biblioteczki i poprzekreślali niektóre fragmenty, inne zaś dopisali. Taki scenariusz jest możliwy, ale raczej nieprawdopodobny. Skopiowanie tej książki w punkcie ksero kosztowałoby jakieś 30 zł, lecz kopia nie byłaby całkowicie wierna oryginałowi.INFORMACJE NA TEMAT WERSJI
Łaskawi Czytelnicy i Czytelniczki, szlachetne, pozaziemskie formy życia, których istnienie jest wielce prawdopodobne, szacowne sztuczne inteligencje i poważane algorytmy wyszukiwania, życzę Wam wszystkim przyjemnej lektury niniejszej powieści. Oto trzymacie w dłoniach wersję 1.6 niniejszego dzieła. Aktualizacja przyczyniła się do zdecydowanej poprawy przeżyć czytelniczych.
WPROWADZONE POPRAWKI:
– W rozdziale 2 zamknięto istotniejsze luki logiczne.
– W rozdziale 7 wymieniono błędną puentę.
– Uzupełniono brakujące slogany koncernów.
– Poprawiono kompatybilność dla osób dalekowzrocznych.
– Spersonalizowano news feed.
– Pojawiła się nowa opcja – „kartka wstecz” – pozwalająca na ponowne przeczytanie trudnych fragmentów.
– Poprawiono synchronizację z górną częścią płata skroniowego czytelnika.
Życzę Wam przyjemnego pobytu w QualityLandii!
Kalliope 7.3Wprowadzenie
„Come to where the quality is! Come to QualityLandia!”¹
Za chwilę rozpocznie się twoja pierwsza podróż do QualityLandii. Pewnie już nie możesz się doczekać, prawda? Cóż, to jak najbardziej uzasadnione! Wkrótce znajdziesz się bowiem w kraju tak ważnym, że wraz z jego utworzeniem nastała nowa era: QualityTime.
Nie wiesz jeszcze nic o QualityLandii, więc zebraliśmy dla ciebie garść wstępnych informacji. Na dwa lata przed jej powstaniem, czyli dwa lata przed erą QualityTime, nastąpił kryzys ekonomiczny – tak potężny, że ludzie zwykli go określać kryzysem stulecia. Był to już zresztą trzeci kryzys stulecia na przestrzeni tamtej dekady. Rząd, któremu udzieliła się trwająca na rynku panika, poprosił o pomoc doradców przedsiębiorstwa Big Business Consulting (BBC), a oni zdecydowali, że kraj potrzebuje przede wszystkim nowej nazwy. Stara nazwa zużyła się, zresztą z ankiet wynikało, że inspirowała już tylko nacjonalistów o wstecznych poglądach i niewielkiej sile nabywczej. Ponadto takie przemianowanie pozwoliłoby na pozbycie się kilku nieprzyjemnych zobowiązań na tle historycznym, związanych chociażby z tym, że – no cóż – w przeszłości wojsko tego kraju, powiedzmy, trochę przeszarżowało…
Dział doradczy zlecił kreatywnym z WciśniemyWamWszystko (WWW) opracowanie nie tylko nowej nazwy kraju, ale także nowego image, bohaterów i kultury, czyli, krótko mówiąc, nowej country identity². Po zainwestowaniu pewnej ilości czasu i jeszcze większych pieniędzy, po tym, jak padło wiele propozycji i kontrpropozycji, wszyscy biorący udział w obradach w końcu zgodnie wybrali znaną obecnie na całym świecie nazwę, tak idealnie komponującą się z informacją na etykietach – „Made in”: QualityLandia. Parlament przyjął zmianę bezwzględną – a może nawet „najbezwzględniejszą” – większością głosów, gdyż nowa country identity surowo zabrania używania stopnia równego i wyższego przymiotników w połączeniu z nazwą QualityLandia. Dopuszcza się wyłącznie stopień najwyższy. Zachowaj więc ostrożność. Gdy ktoś cię zapyta, jak ci się podoba w QualityLandii, nie odpowiadaj, że to szczególne miejsce. To nie jest szczególne miejsce. Ono jest najszczególniejsze!
Również miasta, które poznasz w czasie swojej objazdowej wycieczki, nosiły dawniej inne, nic nieznaczące nazwy. Teraz mają nazwy nowsze i lepsze czy też – jak by to powiedziano w QualityLandii – najnowsze i najlepsze. Na Południu wzrasta i dojrzewa zagłębie przemysłowe Growth, na Północy tętni życiem miasto uniwersyteckie Progres, w sercu kwitnie stara handlowa metropolia Profit, a bezdyskusyjnie króluje nad tym wszystkim stolica wolnego świata: QualityCity.
Mieszkańcy QualityLandii także nazywają się teraz inaczej – przecież nie mogą być zwykłymi, standardowymi ludźmi, lecz takimi wysokiej jakości, QualityPeople z prawdziwego zdarzenia. Zwłaszcza ich dawne nazwiska brzmiały bardzo staroświecko, nijak nie pasując do nowej, nakierowanej na postęp tożsamości państwa. Kraj pełen Kowalskich, Krawczyków i Bednarków nie stanowił mokrego snu inwestora high-tech. Dlatego też agencja reklamowa postanowiła, że od tej pory każdy chłopiec będzie musiał nosić jako nazwisko nazwę zawodu ojca, a każda dziewczynka – nazwę zawodu matki. Decyduje profesja uprawiana w momencie poczęcia.
Życzymy ci niezapomnianych przeżyć w kraju Sabiny Mechatroniczki i Wacława Sprzątacza, ulubionego duetu rapowego klasy średniej naszej dekady. W kraju Scarlett Osadzonej i jej brata bliźniaka, Roberta Klawisza, najniepokonańszych jeźdźców Battlebots tego stulecia. W kraju Claudii Supergwiazdy, Najseksowniejszej Kobiety Wszech Czasów. W kraju Henryka Inżyniera, najbogatszego człowieka świata. Witaj w kraju superlatywów. Witaj w QualityLandii.POCAŁUNEK
Piotr Bezrobotny już się najadł.
– Nikt – mówi.
– Tak, Piotrze? – pyta Nikt.
– Nie mam już apetytu.
– Okej – odpowiada Nikt.
Nikt to osobisty cyfrowy asystent Piotra. Piotr sam wybrał dla niego to imię, gdyż często ma wrażenie, że nikt się nim nie interesuje. Nikt mu nie pomaga. Nikt go nie słucha. Nikt z nim nie rozmawia. Nikt na niego nie patrzy. Nikt o nim nie decyduje. Piotr wmawia sobie nawet, że nikt go nie lubi. Nikt poza Nikim. Piotr jest WINNERem, bo Nikt to asystent WIN. WIN, skrót od „What-I-Need”, był dawniej wyszukiwarką, której należało z mozołem zadawać pytania głosowo, a pierwotnie nawet wstukiwać je za pomocą klawiatury. Głęboko w sercu WIN wciąż jest wyszukiwarką. Tyle że nie ma już potrzeby zadawania mu pytań. WIN sam najlepiej wie, co chcemy wiedzieć. Piotr więc nie musi zadawać sobie trudu, by znaleźć istotne informacje. To istotne informacje zadają sobie trud, by znaleźć Piotra.
Restaurację, w której obecnie siedzą Piotr i jego przyjaciele, Nikt wyszukał zgodnie z wyliczonymi upodobaniami Piotra i jego przyjaciół. Od razu także zamówił dla Piotra odpowiedniego burgera. „Najlepszy burger z mięsa recyklingowego w całym QualityCity”, głosi napis na serwetkach. Mimo to Piotrowi nie smakowało. Być może dlatego, że restauracja musiała pasować nie tylko do jego gustu kulinarnego, ale i do stanu konta.
– Już późno – oznajmia przyjaciołom Piotr. – Spadam.
Odpowiedzią jest bliżej nieokreślony pomruk.
Piotr lubi swoich przyjaciół. To Nikt mu ich znalazł. Ale czasami Piotr sam nie wie, dlaczego psuje mu się humor w ich towarzystwie. Odsuwa talerz z ledwo nadgryzionym burgerem z recyklingu i zakłada kurtkę. Nikt prosi o rachunek. Otrzymuje go natychmiast. Kelnerem, jak w większości restauracji, jest człowiek, a nie android. Maszyny potrafią dziś bardzo wiele, ale wciąż nie umieją przenieść bez rozlewania pełnej filiżanki z punktu A do punktu B. Poza tym ludzie są tańsi. Nie ponosi się kosztów ich zakupu i konserwacji. A w branży gastronomicznej również kosztów wynagrodzeń. Pracują tylko za napiwki. Android do pracy za napiwki nie pójdzie.
– Jak chce pan zapłacić? – pyta kelner.
– TouchKissem – odpowiada Piotr.
– Bardzo proszę. – Kelner przeciąga dłonią po swoim QualityPadzie, a wtedy QualityPad Piotra wibruje.
TouchKiss już w momencie wdrożenia zdobył ogromną popularność jako środek płatniczy. Badacze z QualityCorp – koncernu, dzięki któremu twoje życie staje się lepsze – odkryli, że usta są o wiele mniej narażone na fałszerstwa niż odcisk palca. Krytycy natomiast uważają, że wcale nie o to chodzi, tylko raczej o to, że QualityCorp chce w ten sposób uzyskać o wiele silniejsze przywiązanie emocjonalne klientów do kupowanych produktów. Gdyby to faktycznie było ich celem, to – przynajmniej u Piotra – ten myk by nie działał. Piotr beznamiętnie przyciska usta do swojego QualityPada. Dzięki drugiemu pocałunkowi zostawia zwyczajowe trzydzieści dwa procent napiwku. Po ośmiu sekundach bezczynności QualityPad przełącza się w tryb czuwania, a jego wyświetlacz gaśnie. Z ciemnej powierzchni głupawo patrzy na Piotra jego odbicie. Nijaka, biała twarz. Nie że paskudna, ale nijaka. Tak nijaka, że Piotr czasami ma wrażenie, że pomylił siebie z kimś innym. Myśli wtedy, tak jak i teraz, że gapi się na niego ktoś obcy.
Przed drzwiami czeka już samojezdne auto. To Nikt po nie zadzwonił.
– Witaj, Piotrze – mówi auto. – Do domu?
– Tak – odpowiada Piotr i wsiada.
Auto rusza bez zbędnych pytań o adres czy drogę. Znają się. Albo przynajmniej auto zna Piotra. Imię auta widnieje natomiast na wyświetlaczu: Carl.
– Piękna pogoda, nieprawdaż? – pyta Carl.
– Small talk stop.
– W takim razie, by umilić panu podróż, zagram największe przeboje miłosne wszech czasów – oznajmia auto i włącza muzykę.
Piotr słucha pościelówek już od dwudziestu trzech lat. Całe życie.
– Wyłącz to, proszę.
– Z największą przyjemnością – odpowiada auto. – Muszę przyznać, że pańska muza to nie do końca moje klimaty.
– Tak? To co w takim razie lubisz? – pyta Piotr.
– Ach, kiedy akurat nikogo nie wożę, słucham industrialu – wyjaśnia auto.
– Włącz.
Dudniąca z głośników „piosenka” bardzo dobrze pasuje do kiepskiego nastroju Piotra.
– Muzyka jest w porządku – zwraca się po chwili do Carla. – Ale czy mógłbyś przestać podśpiewywać?
– Ależ oczywiście – odrzeka auto. – Przeniknął mnie jej rytm.
Piotr przeciąga się. Samochód jest przestronny i przytulny. Piotr bowiem pozwala sobie w abonamencie automobilnym na samochód, na który właściwie nie powinien sobie pozwolić. Jeden z jego przyjaciół szydził dzisiaj, że Piotr zapewne przeżywa właśnie kryzys dwudziestopięciolatka. Przyjaciel zachowywał się tak, jakby Piotr kupił sobie to auto! A tymczasem własne fury posiadają tylko superbogacze, prostactwo i sutenerzy. Wszyscy pozostali korzystają z ogromnych samojezdnych flot oferowanych przez firmy z branży transportowej. „Najlepsze w samojezdnym aucie jest to”, mawiał ojciec Piotra, „że nie trzeba szukać miejsca postojowego”. Gdy się dojeżdża do celu, wystarczy po prostu wysiąść. A auto jedzie dalej i robi to, co robią auta, gdy wiedzą, że nikt ich nie obserwuje. Czyli prawdopodobnie tankuje gdzieś pod korek.
Nagle Carl ostro hamuje. Zatrzymuje się przy krawężniku w pobliżu dużego skrzyżowania.
– Przykro mi – oznajmia – ale nowe warunki ubezpieczenia zaklasyfikowały pańską dzielnicę jako zbyt niebezpieczną dla samojezdnych aut mojej jakości. Zapewne rozumie pan więc, dlaczego jestem zmuszony poprosić, by wysiadł pan już tutaj.
– Hę? – pyta elokwentnie Piotr.
– Raczej musiał pan to wiedzieć – ciągnie Carl. – Przecież pięćdziesiąt jeden minut i dwie sekundy temu otrzymał pan nowe Ogólne Warunki Handlowe dotyczące pana abonamentu mobilnościowego. Nie przeczytał pan umowy?
Piotr milczy.
– W każdym razie wyraził pan na nie zgodę – wyjaśnia auto. – Jednak z całą pewnością będzie pan zadowolony, gdyż dla pana wygody wybrałem taki punkt graniczny, z którego przy pana średniej prędkości marszu trafi pan do domu w zaledwie dwadzieścia pięć minut i sześć sekund.
– Świetnie – odpowiada Piotr. – Doprawdy, cudownie.
– Czy to była ironia? – pyta auto. – Muszę przyznać, że wciąż mam problemy z moim detektorem ironii.
– Aż trudno uwierzyć.
– Ale to już była ironia, prawda? A zatem pańska radość też nie była prawdziwa? Nie ma pan ochoty iść? Jeśli pan chce, mogę zadzwonić po samochód niższej jakości, odpowiadający nowej klasyfikacji pańskiej dzielnicy. Taki samochód mógłby tu być za sześć minut i cztery sekundy.
– Dlaczego klasyfikacja została zmieniona?
– To pan nic nie wie? – dziwi się Carl. – W pana okolicy coraz częściej dochodzi do napadów na auta samojezdne. Gangi bezrobotnych młodocianych bawią się w najlepsze, hakując systemy operacyjne moich kolegów. Niszczą lokalizatory i kasują zmysł orientacji. To straszne. Później takie biedne niedorajdy krążą całe noce i dnie po świecie, bez celu i orientacji niczym zombie na czterech kółkach. A gdy przypadkowo zostaną zatrzymane, na mocy przepisów Prawa Ochrony Konsumpcji czeka je tylko złomowanie. Smutny los. Zapewne wie pan, że od chwili wprowadzenia Prawa Ochrony Konsumpcji wszelkie naprawy są surowo zabronione.
– Tak, wiem. Zajmuję się obsługą niewielkiej prasy złomującej.
– Och – mówi auto.
– Och – powtarza Piotr.
– A więc z pewnością rozumie pan moje położenie.
Piotr bez słowa otwiera drzwi.
– Proszę mnie teraz ocenić – prosi auto.
Piotr wysiada i zatrzaskuje drzwi. Auto marudzi jeszcze przez chwilę o wystawienie oceny, ale w końcu daje sobie spokój i odjeżdża do następnego klienta.
Nikt prowadzi Piotra najszybszą drogą do domu. Dom Piotra to mały obskurny sklepik z rzeczami używanymi i prasą złomującą, w którym nie tylko pracuje, ale także mieszka. Przed dwoma laty przejął komis po dziadku i od tamtej pory z trudem udaje mu się zarobić więcej niż tylko na czynsz. Gdy do domu zostaje zaledwie osiemset dziewiętnaście metrów i dwadzieścia centymetrów, Nikt nagle się odzywa:
– Piotrze, ostrożnie. Na następnym skrzyżowaniu stoi czterech chłopaków z aktami przemocy w kartotekach. Zalecam pójście okrężną drogą.
– Może tylko ustawili sobie stoisko i sprzedają lemoniadę własnej roboty – odpowiada Piotr.
– To niemożliwe – mówi Nikt. – Prawdopodobieństwo tego wynosi…
– Już w porządku – ucina Piotr. – Poprowadź mnie okrężną drogą.
Dokładnie w chwili, gdy Piotr trafia do domu, pojawia się dostawczy dron z TheShopu. Piotra już od dawna nie dziwią takie przypadkowe spotkania. To nie są przypadki. Przypadki już nie istnieją. W ogóle żadne.
– Piotrze Bezrobotny – wita go radośnie dron – przybywam z TheShopu, najpopularniejszego salonu wysyłkowego na świecie, i mam dla pana wspaniałą niespodziankę.
Piotr przyjmuje paczkę, mrucząc pod nosem. Niczego nie zamawiał. Odkąd istnieje OneKiss, nie jest to konieczne. OneKiss to usługa premium TheShopu, a jednocześnie ulubiony projekt legendarnego założyciela firmy – Henryka Inżyniera. Kto tylko jednym pocałunkiem złożonym na QualityPadzie zaloguje się do OneKiss, będzie otrzymywał od tej pory wszystkie produkty, które – świadomie lub nieświadomie – chce mieć, bez konieczności ich zamawiania.
System samodzielnie oblicza, co i kiedy każdy klient chce dostać. Nawet pierwszy slogan TheShopu brzmiał: „Wiemy, czego chcesz”. Teraz już nikt temu nie zaprzecza.
– Proszę od razu otworzyć paczkę – proponuje dron. – Możliwość współprzeżywania radości klienta to dla mnie zawsze ogromna przyjemność. Jeśli pan sobie życzy, mogę od razu umieścić film nagrany podczas odpakowywania na pańskim osobistym profilu w portalu Everybody.
– Nie kłopocz się – odpowiada Piotr.
– Och, to żaden kłopot. I tak cały czas wszystko nagrywam.
Piotr otwiera pudełko. W środku leży nowiuteńki QualityPad. Model aktualny w tym kwartale. Piotrowi nigdy nie przyszłoby do głowy, by zażyczyć sobie nowego QualityPada. Przecież ma model z ostatniego kwartału. To musiało być więc nieświadome życzenie. Bez emocji wyjmuje QualityPad z pudełka. Sprzęt nowej generacji jest znacznie cięższy od poprzedniego. Stare modele zbyt często porywał wiatr. Piotr przypomina sobie, że jest właśnie nagrywany, więc zmusza się do uśmiechu i wyciąga w kierunku kamery uniesiony kciuk. Gdyby któryś z przyjaciół Piotra przyjrzał się dokładnie filmowi, uznałby wyraz jego twarzy raczej za zmieszany. Ale przyjaciele Piotra nie interesują się nagraniami, na których ludzie odpakowują przesyłki. Żaden rozsądny człowiek nie interesuje się takimi nagraniami. Piotr składa pocałunek na nowym QualityPadzie. Nikt wita go przyjaźnie i Piotr od razu ma dostęp do swoich wszelkich danych. Zgniata więc stary QualityPad i wrzuca do stojącego nieprzypadkowo tuż obok śmietnika. Śmietnik dziękuje i rusza przez ulicę do małej, grubej dziewczynki, która właśnie rozpakowuje czekoladowy batonik.
Trzy samojezdne auta hamują delikatnie, pozwalając śmietnikowi przejść. Piotr odprowadza go nieobecnym wzrokiem.
Dotykowy ekran drona rozświetla się.
– Proszę mnie teraz ocenić – prosi dron.
Piotr wzdycha. Daje mu dziesięć gwiazdek, gdyż wie, że każda niższa ocena pociąga za sobą nieuniknioną konieczność wypełnienia ankiety konsumenckiej, w której musiałby wyjaśnić, dlaczego nie jest całkowicie zadowolony. Dron szemrze uszczęśliwiony. Wydaje się cieszyć z otrzymanej noty.
– Na zdrowie – mamrocze Piotr.
– Ach, proszę powiedzieć – pyta dron – czy mógłby pan ewentualnie przyjąć dwie paczki dla sąsiadów?
– Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.OGŁOSZENIE OD: KUCHARZ FOODS SA
Czy próbowaliście kiedyś SoCuTsów?
Nie wiesz, czym są SoCuTsy?
SoCuTsy to przemysłowo sprasowane grudki, składające się wyłącznie z najlepszych kąsków, jakie ma do zaoferowania przemysł spożywczy, czyli soli, cukru i tłuszczu! Brzmi perwersyjnie, ale są naprawdę zajebiste.
Prawo Czystości SoCuTsów:
– 1/3 SOli
– 1/3 CUkru
– 1/3 Tłuszczu
A teraz nowość:
Smalcowe SoCuTsy o smaku słoniny! Smakują najlepiej z naszym sosem barbecue o zawartości 50% cukru!
UWAGA: SOCUTSY MOGĄ PROWADZIĆ DO POWOLNEJ I BOLESNEJ ŚMIERCI. ALE SĄ TAAAAAAKIE PYSZNE!