- W empik go
Rewizor - ebook
Rewizor - ebook
Wiadomość o planowanej wizycie rewizora wywołuje panikę w małym miasteczku na prowincji. Każdy z mieszkańców chce wypaść jak najlepiej. Na wszystkich pada blady strach, nigdy wcześniej nie mieli bowiem styczności z żadnym dygnitarzem. W końcu witają rewizora w miasteczku i rozpoczynają prawdziwy teatr absurdu. Jakie będą ich miny, gdy okaże się, że nowo przybyły nie jest tym za kogo go mają?
Nikołaj Gogol w charakterystycznym dla niego gorzkim humorze ośmiesza stosunki panujące w biurokratyczno-ziemiańskim państwie.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-263-2287-3 |
Rozmiar pliku: | 406 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
-
-
ANTONI SKWOŻNIK DMUCHANOWSKI, Horodniczy.
-
-
ANNA, jego żona.
-
-
MARYA, ich córka.
-
-
CHŁOPOW, Inspektor Szkoły.
-
-
Jego żona.
-
-
LIAPKIN — TIAPKIN, Sędzia.
-
-
ZIEMLENIKA, Kurator Szpitalów.
-
-
SZPEKIN, Pocztmajster.
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| PIOTR DOBCZYŃSKI | Obywatele Miasta. |
+======================================+======================================+
| PIOTR BOBCZYŃSKI | |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
-
-
ALEXANDER CHLESTAKOW, Urzędnik z Petersburga.
-
-
JÓZEF, jego służący.
-
-
KRYSTIAN HIBNER, Doktor.
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| TEODOR | Dymissyonowani |
| | |
| | urzędnicy, |
| | |
| | Celniejsze miasta osoby. |
+======================================+======================================+
| LIULIUKOW | |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| JAN ROSTAKOWSKI | |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| STEFAN KOROBKIN | |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
-
-
Żona Korobkina.
-
-
UHOWERTÓW, Czastny Prystaw.
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| SWISTUNOW | Policyanci. |
+======================================+======================================+
| PUGOWICZYN | |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| DZIERZYMORDA | |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
-
-
ABDULIN, Kupiec.
-
-
POSZLEPKINA, Slusarka.
-
-
MICHAŁEK, służący Horodniczego.
-
-
KELNER.
-
-
ŻANDARM.
-
-
Głos Jemszczyka.
-
-
DAMY — GOŚCIE — KUPCY — MIESZCZANIE — SUPLIKANCI.
Scena w małem powiatowem miasteczkuAKT I.
(Pokój w domu Horodniczego, z oknem i gabinetami.)
SCENA I.
HORODNICZY, ZIEMLENIKA, CHŁOPOW, LIAPKIN, CZASTNY, PRYSTAW, HIBNER.
HORODNICZY.
Zaprosiłem panów po to: aby im udzielić nader nieprzyjemną wiadomość. Doniesiono mi, że z Petersburga wyjechał incognito urzędnik z sekretnem poleceniem, zrewidowania w naszej gubernii wszystkiego, co się do administracyjnej władzy ściąga.
LIAPKIN.
Co pan mówisz! z Petersburga?
ZIEMLENIKA _(ze strachem.)_
Z sekretnem poleceniem?
CHŁOPOW _(ze strachem.)_
Incognito?
HORODNICZY.
Przyznam się wam otwarcie, że mnie to mocno zatrwożyło. Dzisiejszej nocy jakby przeczuciem, śniły mi się dwa nadzwyczajne szczury, jakich nigdy jeszcze nie widziałem, czarne, ogromnie wielkie; przybiegły, powąchały, odeszły. Ale przeczytam wam list, który odebrałem od Andrzeja Iwanowicza Czmuchyna — znasz go Panie Ziemlenika. Otoż on, tak pisze: „Kochany Przyjacielu, Kumie i Dobrodzieju! _(mruczy pod nosem przebiegając list oczami.)_ Donoszę Ci...“ A!.. „Pospieszam przy tem zawiadomić cię, że przybył do nas urzędnik z poleceniem obejrzenia całej gubernii, a mianowicie naszego powiatu. _(ze znaczeniem podejmuje palec w górę.)_ Dowiedziałem się o tem od wiarogodnych osób. A ponieważ wiem dobrze, że ty... mój przyjacielu, jak każdy z żyjących, masz malutkie grzeszki, boś człowiek z rozumem i nie lubisz tem pogardzać, co przez ręce do kieszonki wpływa.“ _(zastanawia się mówiąc.)_ Przecież nie ma tu obcych, ale wszyscy swoi... „więc radzę ci być ostrożnym, albowiem on, lada godzina przybyć do was może, jeżeli tylko już nie przyjechał i niezamieszkał gdzie incognito. Wczoraj..“ No! dalej same familijne wiadomości... „Siostra Anna Kiryłówna z mężem do nas przyjechała, Iwan Kiryłowicz bardzo potłuściał i ciągle gra na skrzypcach.“ i t. d, i t. d.“ Otoż tak się rzeczy mają.
LIAPKIN.
W istocie, nadzwyczajne wydarzenie.
CHŁOPOW _(do Horodniczego.)_
Powiedz mi panie Antoni, dla czego i po co do nas posyłają rewizora? Wszakże nasze miasto, zdaje się, tak jest dalekiem od wszystkiego, że o niem nawet i myśleć nie warto.
HORODNICZY _(wzdychając.)_
Ach!!.. dotąd strzegł nas Bóg od tego. Zdarzało się wprawdzie czytać w gazetach: że w takiem to miejscu, tego za oberchapki wsadzili do turmy, tamtego oddali pod sąd, za zbyteczne pobłażanie i kradzież, lub za fałszowanie: ale wszystko to zdarzyło się, dzięki Bogu, w drugich miastach, a u nas dotychczas żadnych rewizyi, ani rewizorów nie bywało.
LIAPKIN.
Ja myślę, że w tem być musi jakaś bardzo delikatna i polityczna przyczyna. Zapewne Rossyja, chce rozpocząć wojnę i dla tego ministerium wysyła urzędnika, dla przekonania się, czy nie ma gdzie jakiej zdrady, lub niebezpieczeństwa.
HORODNICZY.
Nie, panie Liapkin, chociaż jesteś uczony, jednakże się mylisz. Co tu być może niebezpiecznego w naszem powiatowem miasteczku. Gdyby było pogranicznem, to możnaby jeszcze coś wnioskować. Ale ono stoi diabeł wie gdzie, zupełnie na ustroniu... galopuj ztąd choć przez trzy lata, to do żadnego państwa nie dojedziesz.
LIAPKIN.
O! nie, rząd nasz ma subtelne widoki: nic to, że nasze miasto leży w oddaleniu, jednakże może być na przeszkodzie.
HORODNICZY _(machnął ręką.)_
No! już to ciebie panie Liapkin nikt nie przegada. Ale do rzeczy panowie! zebrałem was tu umyślnie... we względzie uporządkowania naszego miasta; ja cokolwiek już się urządziłem, radzę i wam, pójść za moim przykładem. Mianowicie tobie panie Ziemlenika. Przejeżdżający urzędnik, zechce bez wątpienia, obejrzeć przedewszystkiem zostające pod twoim dozorem szpitale. Dla tego proszę: ażeby wszystko było przyzwoitem. Szlafmyce powinno być czyste, chorzy zaś lepiej ubrani jak codziennie, podobni do kowalów; z resztą, potrzeba porobić przed każdem łóżkiem łacińskie napisy, lub jakie inne. Tobie panie Hibner najwłaściwiej przystoi tem się zająć, należy wyrazić nazwisko każdej osoby, kiedy i którego dnia chory został przyjętym i tem podobnie, _(zamilkł i pokręcił głową)_ Ale, ale... wasi chorzy palą tak mocny tytuń, że za wejściem do nich, trzeba dusić się od kaszlu. Postarajcie się także, ażeby liczba chorych, o ile można, była najmniejszą, bo inaczej przypiszą to niedbałości w dozorowaniu, lub nieumiętności lekarza.
ZIEMLENIKA.
O! na to konto jużeśmy się z panem konsyliarzem, jak potrzeba rozporządzili. Wszystko zależy od sposobu leczenia: ja sądzę, że im bliżej natury, tem lepiej i korzystniej. I rzeczywiście, na co expensować i zapisywać drogie lekarstwa dla jakiego tam inwalida? Człowiek prosty kiedy ma umrzeć, to umrze niezawodnie; a jeśli ma wyzdrowieć, to i bez lekarstw wyzdrowieje. Przy tem panu doktorowi przytrudnoby było rozpytywać się chorych, ponieważ nie umie po rusku. Nie lepiejże, ochronić skarbowy interes i umniejszeniem wydatków powiększyć kapitał. Wtenczas rząd widząc moją gorliwość, ani wątpić, przedstawi mię do nadgrody dla zachęcenia drugich, _(obracając się do Hibnera.)_ To jest, sądzę, że i pan konsyliarz otrzyma przytem jakiebądź zadowolenie.
HIBNER _(wydaje odgłos nieco podobny do litery i. a. nieco do e.)_
HORODNICZY.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.