Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ricochette - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
22,50

Ricochette - ebook

Nowa powieść Pawła Przywary, to propozycja śmiała formalnie i ambitna artystycznie, choć jej kanwą jest zbrodnia, i można by ją nawet uznać za swego rodzaju kryminał. Odczłowieczona, ubóstwiona śmierć jawi się tutaj jako zjawisko budzące demony, uderzające w ludzką duchowość, poczucie empatii i wrażliwość na świat. To również śmierć przenikająca kulturę i literaturę tak, że staje się jej częścią, tkanką narracji. Można więc rzec, że ""Riccochette"" to swego rodzaju patomorfologia literacka. Przywara jednak nie ekscytuje się mrocznym światem. Jego proza jest chłodna, przenikliwa, brzmi w niej ton oskarżenia i przerażenia. Wyłaniająca się z magmy słów fabuła, niesie okrutne obserwacje i bogactwo filozoficznych, etycznych rozważań nad światem. Biegłość autora w problemach współczesnej myśli filozoficznej współgra z językowym kunsztem, przez co ""Riccochette"" staje się wielkim poematem, konstruującym śmierci obelisk, który musi runąć pod jej własnym ciężarem.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66180-19-2
Rozmiar pliku: 781 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1.

Może doba ma swą składnię. Każdy element – swoje miejsce. Uderzenie siekiery – pień. Przejazd furgonu. Praca zegarów ściennych. Awionetka nad dachami. Coś komuś coś mówi lub ma mówić. Front kosiarek mówi. Klakson. Leżący pies. Szpital. Każdy przedmiot w bazie danych. Tablica rozdzielcza, migające lampki. Elementy dnia niby węzły na schemacie linii metra. Każdy punkt i liczbowe parametry. Każde słowo jak wkłucie domięśniowe. Wszystko czeka na otwarcie. Na cesarskie cięcie wstęgi. Na niedbały gest: zaczynać – lub już jesteś w polu widzenia. I pozostaniesz do końca. Nie znasz tego pola widzenia. Nie widzisz; jesteś widziany. Nawet, jeśli cokolwiek przeczuwasz, to wiesz, przeczucia mylą. Ile razy ktoś coś przeczuwa i nic.

Doba ma oś. Na niej punktochwile. Kostki lodu światła zmieszane z krwią. Nie ma czegoś przed, po. Elementarne cząstki zdania są równocześnie jednoczesne i spoza czasu. Syntaksa znajduje się w łańcuchu słów i obok, w serpentynach kodu. Tak samo oś: przeszywa dzień i jest poza nim jak lekarska nić wiążąca rozdarte fragmenty ciała. A potem znika, gdy zrośnie się czyjaś ziemia. Każdy w swym punkcie świata. Fotodioda na tablicy rozdzielczej. Obraz z podglądu. Szereg odcisków stóp, który gdzieś się rwie, jak kreska rysownika na dźwięk telefonu.

Przed wiekami uczonym z obliczeń i obserwacji wyszło, że Ziemia stoi, a wkoło wirują rzeczy pozaziemskie. Potem wyliczono, że Ziemia wiruje i animal rationale wiruje. Wedle najnowszych badań nic się nie rusza. Ty to wiesz. Słychać wprawdzie szum urządzeń, aparatura pomiarowa pracuje, lecz na zobrazowaniu każdy element jest tam, gdzie jest. Uderzenie w pień – tam gdzie uderzono. Przejeżdżający furgon – gdzie przejeżdża. Zegary ścienne na ścianach. Awionetka nad dachami. Front z kosiarkami. Klakson, pies, szpitale. Każdą molekułę śledzi demon Laplace’a. Łatwo ją wyśledzić, bo wszystkie cząstki kontroluje tablica rozdzielcza. Gdy jedne agregaty muszą się schłodzić, ich funkcje przejmują inne. Dźwięk uderzenia w pień – nie powtarza się. Ciągnie się w nieskończoność niczym sygnał, na którym zawiesił się odtwarzacz cyfrowy. Cyfra przylgnęła do punktochwili i zwarte mkną w przestrzeń. Iskrzenie. Tak samo kawka ma wrażenie, że leci, bo słychać jakby trzepot. To dźwięk maszynerii lub coś jak postsynchronia, gdy ktoś pod wideo podkłada skręcony skądś odgłos. Wszystko stoi, czeka. Nie drga dzień.

Twoje ciało stanowi rekwizyt. Doba ma syntaxis. Wszystkie chwile w stopklatkach. Cały ten celuloid można pociąć na mikrofotki, na których nie sposób niczego przestawić. Nikogo z nikim zamienić. Tak jak w piśmie notarialnym każda litera ma precyzyjną pozycję i brzmienie, i chórem znaki mówią, przypominając deklamujący tłum. Jeśli wsłuchasz się w tykanie mechanizmu ściennego i pomyślisz, że nie odmierza on coraz to nowych sekund, a w kółko tę samą, to zrozumiesz początek. Tej historii przynajmniej, którą opowie ci twój anioł śmierci.2.

Za górami, za lasami zatrzymano bieg rzeczy. Dzień, noc – bez drgań. Jak w nawiedzonym domu na przedmieściach dzieje się ciągle to samo. I okoliczni boją się do niego zbliżać, bo tam wciąż to samo. Ta sama groza. Ta sama ciemność. Ta sama chłodnia. Patrząc na tarczę zegara, wyda ci się może, że wskazówka okręca się, ale 60 sekund to jedna pomnożona przez 60. Mnoży się czas, którego nikt nie ma. Weź więc przeskakującą sekundę i chłodnię nawiedzonego domu – będziesz wiedział więcej. Snajper usadowiony w kryjówce myśli tylko o wykonaniu zadania. Skoncentruj się, skoro znalazłeś się na celowniku. Powiedz, co widzisz, wiesz. Zapewne snajpera nie dostrzegasz i nie masz pojęcia, gdzie się chowa. Możliwe, że info o snajperze cię bawi. Tak jak paradny widok kogoś złapanego w pół kroku w kadrze. Ręka i noga w górze u pajaca. Pocieszająca dla ciebie może być myśl, że snajperów nie ma. Występują w thrillerach za duże pieniądze. Kto w ogóle widział wyborowego strzelca na własne oczy. Komu miałbyś przeszkadzać. Czemu miałbyś się niepokoić. Snajperzy nie istnieją. Poza tym nikt nic nie wie. Kto miałby cię wystawiać, nawet jeśli kogoś znałeś. Jesteś po właściwej stronie, jak demon Laplace’a lub Maxwella lub Descartes’a lub Putnama.

Tylko demon o tobie wie. Tak jak ty o nim. Przyznaj, porwał, pochłonął cię eksperyment. Przeszedłeś z wyróżnieniem wszystkie stadia wtajemniczenia. Pierwszy raz mogłeś zobaczyć takie laboratorium i tablicę rozdzielczą, na której każdy ma miejsce, czas, koordynaty. Wszystko dostrzegłeś w sekundzie. I widzisz do teraz, nieustannie. Nunc stans. Było to jak patrzenie przez coraz dokładniejszy mikroskop, który dociera do krystalicznej struny światła. Ona jest krystaliczna, bo i światło syntetyczne, jakby na planie filmowym. Każdy foton ma lokalizację. Nigdzie nie musi gnać. Tkwi. Jak czerwony punkt laserowego promienia na czole. Spokojnie, snajper dopiero się przymierzył. Nie spieszy się. Zna bezczas. Jego bezczas to nie twój. Ty jesteś przecież pozaczasowy. Tobie nic nie grozi. Kto by miał wiedzieć. Nic się nie wydało. Brak śladów. Kto, na czyje zlecenie miałby tropić. Jakim prawem. Kto miałby straszyć. Jesteś pod ochroną. Zapomnij. Myśl o syntaksie dnia, rozkładzie zajęć, topografii stolicy. O ciałach niebieskich. Snajper – ponury wymysł. Spójrz, mija rok za rokiem, żyjesz. Skąd w ogóle mit snajpera? Może stąd, że sam się kiedyś zabawiłeś w strzelca. A wiesz, jak to wśród strzelających: zawsze ktoś kogoś przeciw komuś może wynająć. Kogoś do kogoś.

W ten sposób gdziekolwiek popijasz lavazzę lub cappuccino, czy cokolwiek z kimkolwiek – snajper też może w pobliżu być. Robisz zakupy w centrum handlowym. Zostawiasz auto na podziemnym parkingu. Siedzisz zrelaksowany w sali kinowej. Rozmawiasz przy obiedzie z rodziną lub znajomymi – on może przyglądać się tobie przez optyczny celownik. Obserwować twe zachowania. Być jak błękitny wskaźnik na mapie satelitarnej w smartfonie. Wiesz, myśliwy lubi wędrować za zwierzyną. To nie tak, że się przybywa do lasu, pije finlandię i strzela do jelenia. To musi potrwać. Musi być przygoda. Trzeba się umorusać. Naczekać. Nanasłuchiwać. Naczaić. A nawet nasrać w krzakach. Czujesz już tę zastaną sekundę i chłodnię, o których była mowa. Możliwe, że nigdy nie wizytowałeś nawiedzonego domu. Ale widziałeś jakiś strych, piwnice, pustkowia, rudery. Ci zresztą, z którymi się spotykałeś i z którymi byłeś tamtego dnia po tamtej stronie, nie zawsze przesiadywali w ekskluzywnych lokalach. Wiesz, co to chłodnia. Możesz detale zebrać w całość – złączyć nawet z uderzeniem siekiery w pień. Łupany na opał. Z przejeżdżaniem furgonu, np. radiowozu z kogutem włączonym, lecz bez sygnału. Z frontem kosiarek na trawnikach cmentarnych. Masz wszystko na tablicy.

Pies jednak leży w holu twego domu. Nie zrywa się. Nie węszy. Nie strzyże uszami. Może akurat brak w pobliżu snajpera. Gorzej, gdyby był, a pies by nie reagował. Snajper wszelako chce ustrzelić ciebie. Nie psa. Zjadłeś kilka winogron. Robisz trochę pospiesznych notatek. Nie jesteś pewien też, czy snajper widzi wszystko. Zszedłeś wprawdzie do garażu, ale może zainstalował ukrytą kamerę albo korzysta z monitoringu twego domu. Komu możesz dziś wierzyć poza demonem Laplace’a albo Maxwella. Albo Descartes’a. Putnama. Może powinny ci przydzielić większą ochronę. Tylko od kiedy demony chronią. Rozmów się z demonem. Powiedz, że ktoś jakby za tobą chodzi. Czujesz obecność. Istnienie spostrzegasz. Sądziłeś, że życie rozgrywa się na planie filmowym. Nie spodziewałeś się, że coś jest poza planem. Ktoś łazi za scenografią. Nikt z technicznej obsługi. Ani zabłąkany gap. A mówi ci to twój anioł śmierci.3.

Już zatem wiesz: wielu rzeczy nie można zdobyć, np. pełnej informacji o snajperze, jakby to był komandos bez naszywek. Nie wiadomo skąd. Budzisz się czasem. Jakby ból rwący z potoku snu cię wyciągał. Snajper obserwuje nawet przez sen. Możliwe, że szczególnie przez. Niejednokrotnie przecież zabija się śpiących. Ty zaś nie wiesz nic o swej godzinie. Tak jak większość zwierząt myślących. Tylko nielicznym odczytuje się wyrok przed wyegzekwowaniem kary. Tu może to nastąpić we śnie. Snajper wyceluje, strzeli. Trafi. Nie zauważysz, która będzie na budziku. Możesz się zastanawiać, czy przejście będzie jak z pokoju do pokoju. Z sali bawialnej do celi śmierci lub na blok intensywnej terapii. Lub nigdzie. Czy czuje się zapach ziemi. Czy widzi się nad sobą twarze poruszające ustami. Co migoce, jak długo, komu.

Możesz stawiać pytania, niby student na egzaminie chcący uniknąć odpowiedzi, zwieść egzaminatora. Egzekutora nie zwiedziesz. Nie ma pola, w które dałby się wyprowadzić. Ciebie szukał. Nie da się uciec przed myśliwym. Zna zwyczaje upatrzonego zwierza. Zna ścieżki, zagajniki. Nory. Schowki pod kamieniami. Wieloznaczne symbole czytelne dla wtajemniczonych. Leśne runiczne krechy. Zna cię. Jak dyspozytor zna położenie każdej lampki na tablicy. Jak księgowy rubrykę zapełnioną i do zapełnienia. Wszystko ułożone jak w nawiedzonym domu, w którym się niczego nie przestawia. Uświadamiasz sobie, że umyka ci poczucie rytmu. Krótkie wiosenne noce, jakby całą dobę miało być jasno. Jak wydłużająca się sesja zdjęciowa – aktorzy, statyści, kaskaderzy i dublerzy mają dość, reżyser zagania przez megafon do kolejnej powtórki. Nie chcesz sobie już żadnych sentencji powtarzać, jakbyś miał za sobą wszystkie szkoleniowe przedmioty. Sekunda, zatrzymana smuga na niebie. Sfotografowany ruch uliczny. 5.36, kto o takiej porze nie śpi? Strażacy, lekarze, kolejarze, taksówkarze, wartownicy. Ty powinieneś spać. A jeśli o tej godzinie nastąpi odstrzał?

Może mógłbyś gdzieś wyjechać, polecieć. Tylko czy snajper nie ruszy za tobą. Czy dotrzesz choćby do lotniska. Czy na którymś skrzyżowaniu nie przetnie drogi. Może bezpieczniej w domu. Urlop. Zaszyć się. Udawać, że się pojechało. Nie odbierać telefonów. Wyłączyć internet. Żyć niby pustelnik. Leżeć czujniej od psa. Śledzić nietypowe sygnały. Spacerowiczów za płotem. Zapisywać numery rejestracyjne. Umówić się z ochroną. Niech częściej zaglądają. Chyba ktoś się w okolicy kręci. Właśnie. Niech mają oko na każdego. To może być ktokolwiek. Nawet ktoś spośród nich. Jakiś nowy. Albo stary, kupiony. Choć lepiej może im nie podpowiadać. By snajper się nie zorientował, że wiesz. Chyba że chce, byś wiedział. Byś był przytomny. By to działo się w świetle reflektora scenicznego. Pies też wstał. Chodzi za tobą po domu.

Jakbyś wyjeżdżał, to może byś pił kawę o 5.36. Na spacery nie udajesz się o takiej porze. Zresztą dziś leje. Może deszcz cię zbudził? Niespokojnie spałeś. Pies się kładzie. Widzi, że się rozsiadłeś przy papierach. Krople wygrywają bezbarwną melodię na parapetach. Jeden dźwięk w sekundzie w kółko ten sam. Ciągnący się jak chmury nad miastem. Jak zły spektakl. Jak bezowocna praca. Ruch ręki z filiżanką nabiera wagi ponadczasowej. Rozkłada się niby materiał wideo na poszczególne ramki. Dopiero poklatkowo widać, że kawa przemieszcza się w przestrzeni. Na tle konfiguracji innych przedmiotów. Ty tego nie odtwarzasz – snajper może jedynie wertować twe portfolio, jak paparazzi zdjęcia zrobione supergwieździe z drzewa lub przeciwległej kamienicy. Fotosy ofiary upolowanej obiektywem długim i masywnym jak lufa czołgu.

Możesz się pocieszać, że wszyscy giną na wojnie, choć swojej śmierci nie miałeś jeszcze w kalendarzyku. Widziałeś ją odległą niby republikę z południowej Afryki lub dalej. Jak miejsca, których się nie odwiedzi. Jak kogoś, z kim się słowa nie zamieni. To nie tak, że to ty wyznaczasz taką godzinę ostatnią z ostatnich. Teraz wiesz: nie ty. Snajper za ciebie ustala. Pracując wprawdzie u boku demonów Laplace’a, Descartes’a i Putnama, też komuś wyznaczyłeś taką zesztywniałą sekundę. Ta wskazówka następnie skierowała się na ciebie. Jakby igła kompasu podpowiadająca drogę. Mech obrastający pnie.

Filiżanka pusta. Czy była w niej kawa. Możesz sobie ruchy na szachownicy poranka odtworzyć w pamięci. One wraz z parzeniem kawy także są dawne temu. Coś, co wydaje się w pamięci najdawniejsze, w ostatniej chwili położone, najostrożniej, niby pierwsze kroki na ziemi – twoje, czyjekolwiek – w sekundzie może być przed tobą. Pejzaż do oglądu. Wystawa. Bezcenny fragment książki. Zarys kobiecego ciała. Zatrzymany w porę. Oczywiście możesz sobie przyrządzić drugą kawę i analizować każde posunięcie jak trener rozkład sił na murawie. Komentator sytuacji bolidów w okrążeniu. Koroner plamy opadowe na zwłokach. Doskonale wiesz, to cała filozofia z tymi zwłokami. Fotografowanie. Mierzenie. Stan ciała. Atlasy anatomiczne, tam można sprawdzać. Każdy zgon dokładnie odwzorowany. Każde uszkodzenie. Rana. Skruszenie kości. Wyraz oczu. Siniec, rozlew krwi, tkanka poszarpana. W powiększeniach bez pominięcia żadnego drobiazgu. Podpisane. Skatalogowane. Z twoją śmiercią włącznie. Zginiesz w świetle scenicznym, w ogniu. Trochę jak artysta rzucający się z wieży z kości słoniowej. Ten jednak leci, spada, nurkuje, potem znów leci w górę, niby ryba w wodzie, raz tu, tam. Trochę jak kaskader. Niektórzy z nich giną na planie, niczym saper na ćwiczeniach lub robotnik budowlany po pijanemu. Chwila nieuwagi i brak dalszego ciągu.

Deszczu majowego ton jednostajny. Mokre żółte pola na trawnikach po stacjonowaniu wozów pancernych wesołego miasteczka. Rozrysuj krąg sobie jak ból nanizany na włókno nerwowe. Śledź to nieruchomym okiem. Możesz wczuwać się w istnienie kogokolwiek. Kogoś, kto stoi akurat na ulicy. Może nawet nie obok ciebie, bo to nie jemu przygląda się snajper. Tamtego może nie zauważać, tak jak przechodniów i tętnic miasta. Patrzy wyłącznie na ciebie, jak w środek układu współrzędnych. Jak w próbkę na płytce. W rzęsę na rogówce. Jak kasjer na podejrzany banknot. Jak filatelista na unikat uszkodzony. Nie możesz sprawić, by cokolwiek uległo przyspieszeniu. To snajper wie, kiedy strzelić. Jak pielęgniarka ocenia zawartość strzykawki, tak ty możesz wziąć pod światło nabój do pióra i słowo do słowa spisać: z kim się kontaktowałeś, kogo widziałeś, komu ty kazałeś, a co tobie kazano tamtego dnia. Możesz zacząć sypać innych. Tak jak podejrzewasz, że ktoś sypnął ciebie. Może snajper uznałby to za okoliczność łagodzącą. Dobrą iniekcję łagodzącą zbliżający się skurcz. Może. Nie na pewno.

Deszcz ciągnie się, jak zacięta płyta, jakby przeskakiwała igła. W kółko ten sam fragment. Pętla brzmieniowa. Jak ptak o świcie ten sam trel wysyła lub nerwowa sowa nocą. To samo przez to samo. Ile puchaczy to samo u-hu od wieków tak samo nadaje. Ile kropel z takim samym brzękiem od pięćdziesięcioleci bije w parapet. Ile wskazówek wciąż i wciąż przeskakuje z sekundy na sekundę. Jakby tylko jedna sekunda szła. Nie trzeba nawet widoku zegara – słychać ją w kółko tak samo. Jakby szła i nie szła zarazem. Tak jak się stawia krok we śnie. Niby się stąpa, lecz bez ziemi. Bez ciążenia, bez ciała, bez drogi – ale się idzie jakby, choć nie idzie nigdzie.

Oczy oswaja ciemność. Szachista z figurą w palcach zastygnięty w zamyśle. Jeszcze bez posunięcia. Woda zbiera się na ulicach Atlantydy, zabarwiona na czerwono. Możesz się skryć w bibliotece wśród regałów przechowujących opowieści. Każda z nich inny świat przywołuje. Każda jak kurtyna po widowisku. To, co realne, schowane za scenerią. Niedostępne jak światło dnia dla oka niewidomego demona Berkeleya opukującego laską stół, przy którym stoi – wbrew tymże teatralnym pozorom. Niewiele rzeczy warto przeczytać. Ty wiesz. Może sam odkryłeś. Może ci powiedziano. Lektura żywych historii bardziej wciąga. W nią możesz się włączyć. Wgryźć jak pies w psa. Możesz zerwać taśmę filmową, tak jak ferrari roztrzaskuje bandę ku uciesze kibiców. Możesz ciąć jak neurochirurg w ciszy absolutnej operacyjnej sali. Na planie każdy gadżet ma ponadczasowy estetyczny sens. I nawet jeśli ktoś umiera, to jest to element dzieła. Zapis na stronicy podręcznika dziejów. Odcinek drogi.nota biograficzna autora

Paweł Przywara (ur. w 1968 r.) – prozaik, doktor nauk humanistycznych, członek grupy rockowej Euroman. Mieszka w Rzeszowie. Wydał powieści: Amnezja. Antyutopia filozoficzna (1995), Euroman. Pierwsza powieść eurorealistyczna (2001), Zgrzewka Pandory (FORMA 2008) i Ricochette (FORMA 2019). Jest także autorem dysertacji Teoria przestrzeni Husserla i Carnapa. Analiza porównawczo-krytyczna oraz współpracownikiem Powszechnej Encyklopedii Filozofii wydawanej przez Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu. Jego opowiadania znalazły się w antologiach współczesnych polskich opowiadań: 2008 (FORMA 2008), 2017 (FORMA 2017) oraz antologii polskich opowiadań grozy: City 1 (FORMA 2009).w serii kwadrat ukazały się:

„2008”, „2011”, „2014”, „2017” – antologie współczesnych polskich opowiadań

Marcin Bałczewski „Eva Morales de Nacho Lima”, „Malone”

Waldemar Bawołek „To co obok”

Kostia Berezin (Paweł Laufer) „Buty Mesjasza”

Jacek Bielawa „Kościelec”

Jarosław Błahy „Rzeźnik z Niebuszewa”

Dariusz Bitner „Książka”

Roman Ciepliński „Diabelski młyn”

Tomasz Dalasiński „Nieopowiadania”

Jerzy Franczak „Święto odległości”

Krzysztof Gedroyć „Przygody K”

Andrzej Grodecki „Iluzje”

Brygida Helbig „Anioły i świnie. W Berlinie!!”, „Enerdowce i inne ludzie”

Lech M. Jakób „Ciemna materia”

Bogusław Kierc „Bazgroły dla składacza modeli latających”

Wojciech Klęczar „Wielopole”

Bogusława Latawiec „Ciemnia”

Ryszard Lenc „Chimera”

Artur Daniel Liskowacki „Capcarap”, „Eine kleine”, „Mariasz”, „Skerco”, „Spowiadania i wypowieści”

Miłka O. Malzahn „Fronasz”, „Kosmos w Ritzu“

Agnieszka Masłowiecka „Pyszne ciało”, „Splątanie”

Jarosław Maślanek „Ferma ciał”

Dariusz Muszer „Homepage Boga”, „Niebieski”, „Wolność pachnie wanilią”

Krzysztof Niewrzęda „Czas przeprowadzki”, „Poszukiwanie całości”, „Second life”, „Wariant do sprawdzenia”, „Zamęt”

Ewa Elżbieta Nowakowska „Apero na moście”

Cezary Nowakowski, Jakub Nowakowski „Błogosławieni”

Paweł Orzeł „Arkusz ”, „Nic a nic”, „Ostatnie myśli (sen nie przyjdzie)”

Paweł Przywara „Ricochette”, „Zgrzewka Pandory”

Krystyna Sakowicz „Księga ocalonych snów”, „Praobrazy”

Alan Sasinowski „Pełna kontrola”, „Rupieć”, „Szczery facet”

Grzegorz Strumyk „Kra”, „Nierozpoznani”

Łukasz Suskiewicz „Egri bikaver”, „Mikroelementy”, „Zależności”

Leszek Szaruga „Dane elementarne”, „Podróż mego życia”, „Zdjęcie”

Izabela Szolc „Śmierć w hotelu Haffner”

Łukasz Szopa „Kawa w samo południe”

Andrzej Turczyński „Bruliony Starej Ziemi”, „Brzemię”, „Koncert muzyki dawnej”, „Zgorszenie”, „Żywioły”

Anatol Ulman „Cigi de Montbazon i Robalium Platona”

Emilia Walczak „Hey, Jude!”

Miłosz Waligórski „Kto to widział”

Henryk Waniek „Miasto niebieskich tramwajów”

Maciej Wasilewski „Jednodniowy spacer po dwudziestu kilku głowach”, „Rozmowy młodej Polski w latach dwa tysiące coś tam dwa tysiące coś”

Bartosz Wójcik „Christiania. Historie z tamtej strony dobra”

Grzegorz Wróblewski „Nowa Kolonia”

Maciej Wróblewski „Historie Jakuba Blottona z widokiem na Toruń”

Tadeusz Zubiński „Rzymska wojna”
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: