Rozmowy o modlitwie - ebook
Rozmowy o modlitwie - ebook
Książka kard. Charles’a Journeta jest szkołą modlitwy chrześcijańskiej. Powołując się na św. Tomasza z Akwinu, autor przedstawia „mały katechizm modlitwy” i w oryginalny sposób odpowiada na szereg pytań, np.: Czy modlitwa jest aktem rozumu? Czy trzeba się modlić, a jeśli tak, to czy należy się modlić tylko do Boga? Czy święci w niebie modlą się za nas? Czy modlitwa zawsze jest wysłuchana? Odkrywa tajemnicę modlitwy Jezusa i naszych próśb skierowanych do Niego. Przez Ojcze nasz i modlitwę liturgiczną prowadzi nas w stronę kontemplacji, która jest szczytem i pełnią modlitwy.
Książka jest zapisem rekolekcji wygłoszonych przez kard. Journeta w Écogii (Szwajcaria).
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7906-805-0 |
Rozmiar pliku: | 639 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niniejsze _Rozmowy o modlitwie_ są zapisem najpiękniejszych rekolekcji, jakie wygłosił kardynał Journet.
Piękno tych stron kryje się przede wszystkim w stylu wypowiedzi: autor mówi na podstawie własnego doświadczenia, od razu się to wyczuwa. A wcale nie mówi o sobie: jest tu coś głębszego, jakaś nuta wprawiająca w drżenie nawet najprostsze, najbardziej klasyczne wypowiedzi zawarte w tych „małych katechizmach”, w których teolog umiejętnie i w przystępny sposób ujął najwznioślejsze i najtrudniejsze nauki doktrynalne. Taki tytuł ma zresztą rozdział pierwszy: _Mały katechizm modlitwy_, który daje cenne i niezawodne wskazówki oraz odpiera zarzuty podważające konieczność modlitwy.
Następnie zostajemy natychmiast wprowadzeni w modlitwę specyficznie chrześcijańską, czyli podtrzymywaną przez modlitwę Jezusa Zbawiciela:
Świat jest zbawiony dzięki modlitwie Jezusa, lecz ona nie zastąpi naszej modlitwy, wręcz przeciwnie – będzie ją wzbudzała. Jezus bierze nasze ubogie prośby i włącza je w swoją modlitwę. Tym samym nadaje im taką godność, że Ojciec nie może ich odrzucić, ponieważ Syn umiłowany, „w którym ma upodobanie” (por. Mt 17,5), uznał je za swoje.
✽
Siła tego tekstu polega między innymi na tym, że stawia on nas twarzą w twarz z głębią tajemnicy Tego, który zechciał zbawić świat „przez pokorę jednej modlitwy”:
Chciał zbawić ludzi na sposób ludzki, przez modlitwę, którą Jezus zaniesie jako człowiek – jako Bóg, Jezus może tylko wysłuchiwać. Lecz kiedy modli się jako człowiek, to Bóg się modli. Ten, który narodził się w dniu Bożego Narodzenia, jest Bogiem, ale przyszedł na świat jako człowiek. Ten, który cierpiał i umarł w Wielki Piątek, umarł jako człowiek, ale jest Bogiem. To Bóg zmartwychwstał w dzień Wielkanocy, ale zmartwychwstał jako człowiek, nie jako Bóg. Na tym polega tajemnica wcielenia.
Modlitwa Jezusa jest ludzkim błaganiem, ale ponieważ wypowiada ją „ja”, które jest „ja” Syna Bożego, ma ona nieskończoną, niezgłębioną wartość.
I to właśnie ta modlitwa podtrzymuje naszą ubogą modlitwę.
✽
Kiedy kontemplujemy modlącego się Jezusa, wnikamy w tajemnicę Jego osoby i Jego człowieczeństwa. W ten sposób odkrywamy, że:
pod owym firmamentem spokoju jest miejsce na wszelkie trwogi, wszelkie pytania, ale też wszelkie pocieszenia, jakie przychodzą z nieba, by pocieszyć zbolałe człowieczeństwo Zbawiciela.
Firmament spokoju, a przy tym „otchłań cierpień i błagań, które zakończą się tragedią krzyża” – dane jest nam wnikać w tę tragedię, która stanowi „najwyższą modlitwę Jezusa”. Stąd ta piękna konkluzja:
Otóż ta krwawa tragedia krzyża jest obecna podczas mszy świętej, osłonięta delikatnością postaci sakramentalnych. Nic nie może się równać spokojowi tej krwawej ofiary, obecnej pod obcymi, zapożyczonymi postaciami chleba i wina. Takie właśnie, jak sądzę, jest znaczenie owego wspaniałego _Ukrzyżowania_ Grünewalda w muzeum w Colmarze – tego Chrystusa obdartego ze skóry uderzeniami bicza, z opuchniętymi, pokrwawionymi stopami, obok których namalowany jest kielich i maleńki biały baranek.
Kiedy kontemplujemy modlitwę Jezusa, nasze serce otwiera się na nieskończoność miłości Boga, odkrywamy jej przejawy tam, gdzie się tego nie spodziewaliśmy. Stąd uwaga o karze:
Wyczuwa się cierpienie w modlitwie Jezusa. To jak walka z Bożą sprawiedliwością, błaganie o przebaczenie. Bo oczywiście Bóg miałby prawo ukarać; wystarczy, że dopuści do zderzenia człowieka z Jego miłością. Bóg nigdy nie karze inaczej, jak tylko posyłając swoją miłość. Samo odrzucenie Jego miłości jest karą.
Pomyślmy choćby o zdradzie Judasza. Jezus modlił się za niego „w pewien sposób bardziej niż za innych. Lecz możemy odpowiedzieć »nie« na modlitwę Jezusa, podobnie jak na miłosne zabiegi Boga…”. Dlatego modlitwa Jezusa mogła być walką toczoną pośród nocy o to, by miłość nie była odrzucona.
„Najdłuższa modlitwa Zbawiciela, a zarazem najbardziej uroczysta” to modlitwa zwana „arcykapłańską” (J 17). Z tej wielkiej modlitwy teolog wydobywa trzy obszerne tematy: chwały, smutku i miłości Jezusa. Wprowadza nas w kontemplację nieskończonej chwały Boga:
Właśnie cień chwały Bożej, kiedy zostanie wylany na człowieczeństwo Jezusa, przemieni świat. Ta przemiana dokona się w dwóch etapach. Najpierw, przez łaskę i miłość, cień chwały Bożej zstąpi na ten świat cierpienia i próby, świat pielgrzymujący – nazwijmy to przemienieniem o północy, w ciemności wiary. Potem nastąpi zstąpienie definitywne, w jasności wizji i miłości uszczęśliwiającej. To będzie przemienienie niebiańskie, przemienienie w południe.
✽
W szkole modlitwy nie tylko rozważamy modlitwę Zbawiciela. Uczymy się też, poprzez bliskie nam sceny z Ewangelii, rozważać modlitwy, które do Niego kierowano i które winniśmy uczynić swoimi. Te fragmenty książki mają w sobie niezwykłą świeżość. Charles Journet pobudza nas, jakby mimowolnie, do miłosnej uwagi, z jaką sam czytał Pismo Święte. Wychodzi też naprzeciw naszym pytaniom. Na przykład w odniesieniu do człowieka, który prosi Jezusa, aby ten przekonał jego brata do podzielenia się spadkiem: „Jezus nie udziela rzeczy drugorzędnych, jeśli prosi się o nie, jakby były najważniejsze”. Albo ten komentarz do „pięknej opowieści” o uzdrowieniu dziesięciu trędowatych. Dziewięciu usłuchało nakazu Jezusa, by pokazać się kapłanom, a jeden „okazuje nieposłuszeństwo, wraca i oddaje chwałę Bogu. Jest nieposłuszny z miłości i to jego Jezus miłuje. Trzeba być twórczym w znajdywaniu tego, co oddamy Bogu”. Są takie sytuacje, kiedy nie wolno iść za tłumem: „Jeśli jesteście wezwani, by pójść pod prąd, tak czyńcie…”.
W kwestii modlitwy natarczywej i wytrwałości teolog odpowiada na często powtarzaną skargę, że Bóg nie wysłuchał zanoszonych próśb: „Uwaga! Wcale nie wiesz, czy cię nie wysłuchał; może wysłuchał i chce dać ci coś, co koniec końców będzie lepsze od tego, czego pragnąłeś”.
Modlitwie _Ojcze nasz_ Charles Journet poświęcił całe rekolekcje1. Zapamiętajmy jedną uwagę dotyczącą odmawiania tej modlitwy podczas liturgii mszy świętej:
Modlitwę _Ojcze nasz_ włączoną w modlitwę liturgiczną możemy powtarzać razem z Jezusem. Możemy wypowiadać te słowa, jakbyśmy byli złączeni z Nim w jedno; to On nas ich nauczył w swojej ogromnej miłości do Ojca i do nas.
Odmawiając w ten sposób _Ojcze nasz_, wchodzimy już w modlitwę liturgiczną, której poświęcony jest jeden rozdział, ponieważ modlitwa każdego z nas łączy się z modlitwą całego Kościoła; dotyczy to również modlitwy kontemplacyjnej. Właśnie kontemplacja, jako szczyt i pełnia, do której dąży wszelka modlitwa, stanowi ostatni temat tej pięknej książki łączącej w sobie doktrynę, katechezę i duchowy żar.
kard. Georges Cottier OPROZDZIAŁ PIERWSZY.
MAŁY KATECHIZM MODLITWY
Pomyślałem, że podczas tych rekolekcji powiem wam o modlitwie. O modlitwie samego Jezusa, ale też o modlitwie z Jezusem i według Jezusa: modlitwie w Ewangelii.
Zacznę od tego, że przedstawię krótki katechizm, opierając się po prostu na kilku artykułach ze św. Tomasza z Akwinu, który omawia ten temat w _Summie teologii_1.
Co skłania nas do modlitwy? Nasze rozdarcie między pragnieniem całkowitej pełni – „Kiedy ukaże się Jego chwała, wszystkie nasze pragnienia zostaną zaspokojone”2, pragnienia kontemplacji nieba, dojścia do miejsca odpoczynku – a bezsilnością, jaką w sobie czujemy. Z jednej strony jest Źródło; z drugiej – nędza i ubóstwo.
Czy modlitwa jest aktem rozumu?
W pierwszym artykule św. Tomasz zadaje sobie pytanie, czy modlitwa jest aktem rozumu. I odpowiada twierdząco. Są rzeczy, których sami nie potrafimy wykonać i które muszą stać się przedmiotem prośby przedstawionej komuś, kto będzie do tego zdolny, i ta prośba jest aktem rozumu. Tutaj jednak Tomasz wprowadza dalszy podział. Przełożony może poprosić podwładnego, który pełni określoną funkcję, aby wykonał takie czy inne zadanie; jest to wówczas nakaz, który można oczywiście wyrazić z wielką miłością, ale ostatecznie pozostaje rozkazem. Albo prośba może być skierowana do kogoś równego lub stojącego wyżej od nas. Wtedy, mówi Tomasz, modlitwa jest aktem rozumu, który przedstawia wszechmogącemu Bogu prośby Jego stworzenia, odsłaniając swoje potrzeby, niepokoje, ale też wypowiadając swoje radości, by On je pobłogosławił. Oto definicja modlitwy prośby.
A kiedy św. Tomasz zadaje pytanie o przyczynę modlitwy, odpowiada następująco: to miłość Boga sprawia, że zwracamy się do Niego z prośbą, aby zechciał nas z sobą zjednoczyć. Ta sama miłosierna miłość nakłania nas do proszenia nie tylko o to, byśmy doszli do nieba, lecz także by nam pomogła wyruszyć w drogę. Miłość miłosierna otula modlitwę, dając jej swoje światło, swoje ciepło, a także zadając palącą miłosną ranę3.
Czy trzeba się modlić?
Zastrzeżenia, jakie wysuwano na przestrzeni wieków, wyrastały z różnych błędów: nie ma Opatrzności, nie ma Boga, po co więc zwracać się do kogoś, kto nie istnieje?
Wszystko podlega determinizmowi, wszechświat, zdaniem poety, jest jak wielkie koło, co toczy się, wciąż miażdżąc kogoś po drodze4; taką teorię znajdziemy na przykład u stoików. Po co więc się modlić?
Jest jeszcze taki błąd, mniej filozoficzny, ale może bardziej rozpowszechniony: jak możesz sądzić, że poprzez modlitwę zmienisz zamysły niezmiennego Boga?
Ile warte są te zastrzeżenia? Roztrzaskują się jak kryształowa szklanka upuszczona na asfalt. Ależ tak, trzeba się modlić, bo istnieje wielki Bóg, który jest Opatrznością. On włada wszystkim. Celem modlitwy nie jest zmiana Jego zamysłów, lecz przedstawienie Mu naszych próśb; a jeśli nie oprzemy się przynagleniu, jakie nam daje, byśmy Go błagali, udzieli nam tego, czego potrzebujemy, ponieważ Go o to poprosiliśmy. On wie od wieczności, że ta rzecz się wydarzy, bo od wieczności wie, że pojawi się taka prośba. Najbliższy przykład, jaki mogę wam dać, to rolnik, który mówi: „Bóg wie, czy następnego lata będę zbierał plony, czy nie, to już postanowione, więc nie ma sensu, bym siał tej jesieni”. „Tak – powinniśmy odpowiedzieć temu rolnikowi – Bóg wie, czy będziesz zbierał plony przyszłego lata, ponieważ wie od wieczności, czy rzucisz ziarno w ziemię, czy nie”. Są więc rzeczy, których Bóg postanawia nam udzielić w odpowiedzi na modlitwę. I wie od wieczności, że będą nam udzielone lub odmówione, bo od wieczności wie, czy przyjmiemy, czy odrzucimy Jego zaproszenie do modlitwy.
✽
Kilka słów, żeby pogłębić ten temat. Możemy wyróżnić trzy sfery, trzy światy:
Świat rzeczy materialnych. Opatrzność Boża troszczy się o dobro wszystkich stworzeń, skoro trwają one w swym istnieniu od wieków. Nie dlatego, że się modlą – nie mają ani rozumu, ani wolności – lecz ponieważ sama ich konstytucja jest prośbą, jest potrzebą. Opatrzność żywi ptaki, odziewa pięknem lilie polne za pośrednictwem przyczynowości, energii działających w ramach porządku naturalnego. Jest w tym pewien determinizm. Rzućcie ziarno pszenicy na ziemię, stanie się kłosem. Mogą się oczywiście zdarzyć pewne interferencje, ale prawa są określone, choć żadna prośba nie jest kierowana do Boga przez te byty – chyba że poprzez ukierunkowanie, jakie Bóg im nadał, ku rzeczom, które są dla nich dobre.
Zwykły porządek stworzeń rozumnych i wolnych. Ponieważ są rozumne, stworzenia te wiedzą, że Bóg istnieje i że wszystko pochodzi od Niego. Zatem konieczne dla nich prawo polega na tym, że dobra, których Bóg chce im udzielić w swojej wolności, przychodzą do nich przez przyczynowość modlitwy. Rzeczy pożądane są przedstawiane Bogu, jak gdyby czynili to żebracy. Zwykły porządek stworzeń wolnych polega na tym, że otrzymują wedle swoich próśb to, o co prosiły, pod warunkiem że są to rzeczy dobre.
Jacques Maritain posługuje się pięknym obrazem dotyczącym przyczynowości modlitwy w niewidzialnym świecie dusz, które się modlą i które są wszystkie połączone przez wzajemną solidarność. Twoja modlitwa otwiera okno, przez które wchodzą pełne dobroci zamiary Boga i Kościoła, by móc się zrealizować tu na ziemi: Dziewica Maryja, aniołowie, dusze wybrane, ci, których znaliście i którzy są już po drugiej stronie zasłony… Jakby u samego szczytu duszy5 było takie okno, które może ona otwierać i zamykać wedle uznania. Dopóki okiennice są zatrzaśnięte, światło nie dostaje się do środka. Lecz kiedy tylko dusza w wolnym akcie ucieka się do Boga, otwierając szeroko okno, zaraz zlewa się na nią lawina darów z nieba, które chcą wejść do środka.
Zauważcie, że w człowieku, stworzeniu rozumnym, ale i materialnym, przeciwstawiają się sobie dwa porządki. Porządek przyczynowości koniecznej: jeśli dotknie kogoś choroba, toczy się ona swoim określonym trybem, są pewne – niestety, tak straszliwe! – prawa postępu nowotworu… I jest świat wolności. Czy świat modlitwy może wpływać na przyczynowość materialną? W sposób przypadkowy – owszem. Rzeczy i sprawy biologicznie zdeterminowane mogą zostać zmienione przez modlitwę; dzieje się tak często, być może częściej, niż sądzimy. Zatem korzystanie z wolności przez człowieka, który ucieka się do Boga przez modlitwę, może mieć znaczenie także dla życia naturalnego. Wtedy trzeba modlić się tak, jak to uczynił Jezus, w sposób warunkowy: „Ojcze, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Jednak niech się stanie wola Twoja” (por. Mt 26,39; Mk 22,42). Jeśli natomiast modlę się o sprawy dotyczące duszy – o głębszą wiarę, prawdziwie teologalną nadzieję, która pociąga mnie ku niebu, o trochę więcej pokory, odwagi – wówczas nie powinienem modlić się w sposób warunkowy, bo te rzeczy zawsze są wolą Boga. Moja modlitwa będzie zawsze wysłuchana, jeśli jest żarliwa.
W ramach świata stworzeń rozumnych i wolnych istnieje także, lecz tylko w odniesieniu do ich ducha, drugi porządek, tym razem nadzwyczajny, zakładający otrzymywanie bez uprzedniego proszenia. Oczywiście porządek ten nie jest nadzwyczajny dla Boga, który zawsze daje pierwszy, lecz dla tego, który normalnie, jeśli nie poprosi, to nie powinien otrzymać. Być może popadł w grzech, może odrzucił łaskę, stracił nadzieję, może nawet jest w nim nienawiść? I oto Bóg może go powalić łaską, o którą nie poprosił, nawrócić tego człowieka, jak się odwraca rękawiczkę na drugą stronę. Poprzez wyjątki, które bywają cudowne, lecz przeważnie nie mieszczą się po prostu w zwyczajnym biegu rzeczy. Jest to porządek nadzwyczajny, bo dary z nieba, zamiast przeniknąć do duszy przez okienko, które otworzyła ona swoją modlitwą, przechodzą jakby przez ściany, zalewając ją – to obraz Newmana – jak powódź w środku nocy. Porządek nadzwyczajny, owszem – ale jakże częsty! Możemy nawet dodać, że choć jest on nadzwyczajny w odniesieniu do duszy, która otrzymuje bez uprzedniej modlitwy, to patrząc głębiej, można go też uznać za zwyczajny, bo mimo wszystko modlitwa wzniosła się z czyjegoś serca: ktoś modlił się za tę duszę, modlił się o zbawienie świata, o to, by przyszło królestwo Boże, by pełniła się wola Boża… I ta modlitwa spływa jak deszcz na istoty często nieznane temu, który się modlił.
Widzimy więc, jaki jest sens przyczynowości instrumentalnej modlitwy. Nie poruszamy się tu oczywiście w sferze natury czy kultury, ale wśród spraw królestwa Bożego, czyli komunii świętych, która jest inną nazwą Kościoła.
Czy modlitwa jest aktem cnoty religijności?
Tak, odpowiada św. Tomasz, modlitwa jest aktem cnoty religijności, która wynika ze sprawiedliwości względem Boga. Cnota ta bierze to, co nas otacza, nas samych, nasze władze cielesne i duchowe, by oddać je Bogu pod firmamentem trzech cnót teologalnych, które pociągają nas ku Niemu. A modlitwa prośby, którą właśnie omawiamy, to taki akt rozumu, poprzez który przedstawiamy Bogu, co chcielibyśmy otrzymać, aby nam tego udzielił, o ile jest to dla nas dobre i zgodne z Jego wolą.
Jednak w takim razie, zadaje sobie pytanie św. Tomasz, skoro modlitwa jest aktem rozumu, czy człowiek, który zawodowo zajmuje się poznawaniem rzeczy Bożych, na przykład teolog spekulatywny lub biblista, nie jest uprzywilejowany w stosunku do tych, którzy nie posiadają jego wiedzy? Otóż, zauważa filozof, często jest wręcz przeciwnie, to ludzie niewykształceni modlą się z największą pobożnością. I udziela bardzo ładnej odpowiedzi: Jeśli zbytnio będziesz się opierał na wielkich ludzkich darach, jakie otrzymałeś, dary te mogą wzbudzić w tobie wolę dysponowania samym sobą i Bóg cię tak zostawi. Może się zdarzyć przypadkiem, od czasu do czasu, że zahamują one twoje całkowite zdanie się na Boga. To dlatego w ludziach pokornych pobożność może wzrastać tak obficie. Niemniej jednak, dodaje św. Tomasz, jeśli posiadasz wielkość prawdziwie ludzką: wiedzę teologiczną lub inną albo takie cnoty ludzkie jak na przykład odwaga, i zamiast posługiwać się nimi jako pretekstem, by mniej się zdawać na Boga, powierzasz się Bogu razem z tymi darami, nie będą już dla ciebie przeszkodą, lecz przeciwnie – będą mogły ci pomóc.
Czy tylko do Boga należy się modlić?
Modlitwa, odpowiada św. Tomasz, jest zwrócona do kogoś albo w tym celu, żeby ta osoba spełniła to, o co prosimy, albo żeby przyłączyła się do naszej prośby. W Księdze Apokalipsy czytamy: „I przyszedł inny anioł, i stanął przy ołtarzu, trzymając złote naczynie na żar, i dano mu wiele kadzideł, aby złożył je w ofierze z modlitwami wszystkich świętych, na złoty ołtarz, który jest przed tronem” (Ap 8,3)6. Widzimy więc, że można modlić się do aniołów i świętych, do Dziewicy Maryi, nie po to, by spełnili to, co zależy od Bożej wszechmocy, lecz by powtórzyli nasze modlitwy i błagali Boga jeszcze usilniej, w głębszy i bardziej miłosny sposób, niż my potrafiliśmy. Modlitwa wstawiennicza św. Moniki, która prosiła o nawrócenie św. Augustyna, była wspierana modlitwą Dziewicy Maryi, a tę z kolei wspierała modlitwa Jezusa. Wszystkie modlitwy wszystkich ludzi w każdej epoce są wspierane przez modlitwę Jezusa, tak jak Słońce podtrzymuje Ziemię, a Ziemia Księżyc i wszystko inne.
Czy należy prosić Boga o coś określonego?
Święty Tomasz przywołuje myśl Sokratesa, wedle którego lepiej byłoby nie prosić o nic nieśmiertelnych bogów, bo wiedzą oni lepiej od nas, co nam odpowiada. I dodaje: jest w tym pewna prawda, jeśli bowiem prosimy o rzeczy ambiwalentne, które mogą służyć tak do złego, jak do dobrego, wówczas lepiej pozostawić je Bogu. Lecz ma i drugą odpowiedź: możemy prosić o te rzeczy, dodając: Jednak, Boże mój, jeśli co innego jest lepsze, chcę tego, czego chcesz Ty.
✽
Co do rzeczy duchowych, tych, którymi nie można posłużyć się źle, jak pokora, wzrost wiary, wszystkie cnoty chrześcijańskie, o nie, jak już mówiłem, trzeba oczywiście prosić w sposób jednoznaczny. Choćby tak: „Mój Boże, daj mi to, czego mi brakuje!”. A Bóg widzi, czego nam brakuje, lepiej niż my jesteśmy w stanie to zobaczyć. Tu możemy zacytować List do Rzymian: „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,26). Trzeba przyjść jak żebrak: Nic nie wiem… Nie wiem, co mi jest najbardziej potrzebne, nie znam samego siebie, lecz Ty, mój Boże, Ty widzisz, czego najbardziej potrzebuję. Wówczas zawierzamy Mu wszystko. Oczywiście mama chorego dziecka powinna mówić: „Mój Boże, uzdrów go! Zachowaj go!”. Bóg uczynił ją mamą tego dziecka i to On włożył w jej serce pragnienie, by je chronić i strzec. Powinna zrobić wszystko, prosić o wszystko, by je ocalić. Bóg od wieczności chce, by modliła się do Niego; i ta modlitwa nie będzie bezużyteczna, spłynie jak deszcz w tajemniczy sposób, według tego, co Bóg postanowi.
Czy należy prosić o rzeczy doczesne?
Zasada św. Tomasza jest prosta: wolno prosić o wszystko, czego wolno pragnąć. Otóż wolno pragnąć rzeczy doczesnych, nie jako celu ostatecznego, lecz jako środka pozwalającego nam zdążać ku temu celowi. Zawsze z tym zastrzeżeniem podpowiedzianym przez Jezusa: „Jednak jeśli pragniesz czego innego, mój Boże… Chcę tego, czego Ty chcesz, dla Twojej chwały”. Przyjrzymy się później tekstowi z Pisma Świętego: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6,33). Niech was zatem nie dręczą doczesne niepokoje o to, co będzie jutro i pojutrze… Dość ma każdy dzień swojej biedy (por. Mt 6,34).
Czy należy modlić się za innych?
Czy należy modlić się za innych, pragnąć zbawienia innych ludzi? Ależ oczywiście! Jeśli kochamy Boga, powinniśmy kochać wszystko, co On kocha, powinniśmy pragnąć, by był kochany. „Płaczę, bo miłość nie jest kochana” – te słowa przypisuje się św. Franciszkowi z Asyżu. Jeśli kochamy Boga, pragniemy, by wtargnął do ludzkich serc. Miłość miłosierna spontanicznie porwie nas do modlitwy za innych. Święta Katarzyna ze Sieny mówiła, że modlitwa o zbawienie świata jest wielkim środkiem osobistego uświęcenia. Zresztą sam Jezus dał nam modlitwę _Ojcze nasz_…
Czy należy się modlić za nieprzyjaciół?
Czy są to nieprzyjaciele prawdziwi, czy wyimaginowani, zasada ogólna modlitwy za nieprzyjaciół jest zawarta w modlitwie _Ojcze nasz_, kiedy mówisz: „Przyjdź królestwo Twoje!”. To tak samo jakbyś mówił: „Niech miłość Boga zstąpi do serc wszystkich ludzi!”. Nie wyłączasz nikogo, nawet najgorszego wroga. Nawet kata, który cię torturuje. Jeśli masz jeszcze siłę odmówić modlitwę, powiedz: „Niech Twoje królestwo, mój Boże, przyjdzie do tego człowieka, by go przemienić!”. Nie jestem natomiast zobowiązany robić niczego specjalnego dla mojego wroga. Gdyby jednak znalazł się w poważnej sytuacji, na przykład w niebezpieczeństwie śmierci lub znacznej szkody, a ja mógłbym mu pomóc, to powinienem to uczynić. Tego wymaga się od wszystkich.
Zdarza się jednak bardziej wielkoduszna szczodrość, która wypływa jakby spontanicznie z serc ludzi świętych wobec ich wrogów. O św. Teresie mówiono, że wyrządzić jej krzywdę to najlepszy sposób, żeby zapewnić sobie jej modlitwy.
Czy święci w niebie modlą się za nas?
Święty Tomasz zadaje sobie pytanie: co skłania nas do modlitwy za kogoś? To miłość miłosierna, pragnienie królestwa Bożego. A miłość świętych w niebie jest pełna, ponieważ otwiera się ona już nie na Boga poznawanego w wierze, przez okienko, lecz na wizję uszczęśliwiającą. Ich pragnienie zbawienia świata jest jaśniejsze, doskonalsze, bardziej palące, niż było na ziemi. Będąc głębiej zjednoczeni z Bogiem, kochają nas w bardziej przenikającym poznaniu i mocniej niż tu na ziemi. W rezultacie ich modlitwa jest intensywniejsza niż za życia. A jeśli prawdą jest, że możemy modlić się nie tylko do Boga, który nas wysłuchuje, lecz także do tych, którzy są niżej od Niego, aby powtórzyli naszą modlitwę, w takim razie możemy też modlić się do świętych. Czy o to, by złączyli się z naszymi pragnieniami? Lepiej oczywiście modlić się, by nasze pragnienia stały się zgodne z tym, czego oni pragną.
Tu jedna ważna rzecz. Moglibyśmy zadać pytanie: skoro w niebie trwa wstawiennictwo Jezusa Chrystusa – tak czytamy w Liście do Hebrajczyków: „Wciąż żyje, aby się wstawiać za nimi” (Hbr 7,25) – a także Maryi, aniołów i świętych, ta modlitwa doskonała i płomienna, jak to możliwe, że świat się nie nawrócił? Pięknej odpowiedzi udzielił o. Rabussier, jezuita, który zmarł, jak się zdaje, w pierwszej dekadzie XIX wieku7: modlitwa Jezusa, Dziewicy Maryi i świętych jest ogniem, który wystarczyłby, aby stopić wszystkie lodowce świata, ale Kościół na ziemi musi tę modlitwę pochwycić. Podobnie jak dziecko bierze w swoje dłonie promienie słońca i niesie je, gdzie zechce, tak trzeba, by Kościół w wierze, w błaganiach pochwycił modlitwę z nieba i skierował ją na zło tego świata. W zależności od tego, czy będzie to czynił mniej lub bardziej intensywnie, modlitwa ta będzie w mniejszym lub większym stopniu wykorzystana. „Chcę, aby moje niebo polegało na czynieniu dobrze na ziemi”8 – te słowa św. Teresy z Lisieux są teologicznie trafne.
Czy należy się modlić ustnie?
Święty Tomasz zawsze odpowiada za pomocą cudownie prostych zasad. W ten sposób nie jest to przygniatające, lecz przeciwnie, wyzwalające. Jak inaczej mielibyśmy się modlić wspólnie – pyta – jeśli nie za pomocą słów? Modlitwa wspólna sprawowana w imieniu całego Kościoła musi więc być ustna. W ten sposób modlą się kapłani, kiedy odprawiają mszę świętą lub zbierają się na modlitwę liturgiczną. W tym miejscu można przywołać słowa, które czytamy u św. Mateusza: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20).
A co z modlitwą osobistą, kiedy jestem sam? Czy powinienem się modlić ustnie, czy w ciszy? Niekoniecznie ustnie, mówi św. Tomasz. Ale możesz to robić, żeby wejść w klimat modlitwy. Kończysz swoje zajęcia, przechodzisz przez plac, przekraczasz próg kościoła, wstępujesz w inne światło, przefiltrowane przez witraże, które zmieniają atmosferę. Zazwyczaj będzie trzeba zacząć od jakiejś modlitwy ustnej. Czasami nie będziesz mógł uczynić nic innego, jak tylko powtarzać przez cały czas jakąś ubogą modlitwę. Pomoże ci ona nie ulec rozproszeniu, nie popaść w zniechęcenie: „Mój Boże, wiem, że tu jesteś. Wiem, że jesteś pełnią czystości. A ja widzę swoją nędzę, nie wiem nic, Ty wiesz wszystko, Ty możesz mi pomóc…”. Wypowiesz jakieś zdanie z Ewangelii, którąś z próśb zawartych w _Ojcze nasz_, kilka słów wypływających z serca… Nie musisz koniecznie wypowiadać ich na głos, ale możesz to zrobić, żeby rozpalić wewnętrzny ogień.
Święty Tomasz zauważa, że odmawianie modlitwy ustnej to rzecz stosowna, bo człowiek nie jest tylko duszą, lecz duszą i ciałem. Dlatego modli się swoim ciałem, na przykład składając ręce czy klęcząc. Jezus podniósł oczy ku niebu, klęczał w czasie konania w Ogrójcu. Wykonujesz akt cielesny, podobnie jak to czynią zakonnicy w chórze, kiedy wstają, siadają, klękają… Sprawują w ten sposób oficjum stworzeń cielesnych.
Jednak istnieje też modlitwa ustna wypływająca z pewnego przepełnienia. Podobno św. Dominik schodził w nocy do kaplicy i biegając od ołtarza do ołtarza, krzyczał z powodu palącego go wewnętrznie ognia. Często odczuwamy potrzebę takiej modlitwy, która nas przepełnia. Jesteś w górach… I nagle czujesz przynaglenie, by użyczyć głosu tej naturze, która nic nie potrafi powiedzieć…
✽
Tu znajdujemy pierwszą odpowiedź dla tych, którzy podważają konieczność modlitwy. U św. Mateusza czytamy: „Gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi (…). A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,6). Jeśli potrafisz się modlić w ciszy, to jest ona cenniejsza niż modlitwa ustna, która pełni funkcję środka do celu. Nie należy przez swoją chęć kontynuowania modlitwy ustnej stawiać tamy łasce, która pociągnęłaby cię do modlitwy w ciszy. Święty Tomasz analogicznie traktuje pozycję ciała na modlitwie: usiąść, wstać, uklęknąć… To obojętne, te rzeczy stanowią środek prowadzący do modlitwy. Każdy powinien wybrać taką pozycję, jaka najbardziej mu pomaga.
Czy modlitwa powinna być uważna?
Najpierw jest pewna pierwsza uważność. Wchodzę do kościoła lub klękam w swoim pokoju, aby zwrócić się do Ciebie, mój Boże. Ta pierwsza uważność wystarczy, by ponieść całą moją modlitwę, nie muszę jej ciągle odnawiać. Kiedy wyruszam do Paryża, nie ma potrzeby, żebym na każdym kroku myślał o Paryżu, rozpraszają mnie różne wypadki w podróży, ale kontynuuję swoją drogę. Ta pierwsza uważność wystarczy, by modlitwa była zasługująca. Trwam w miłości, mam odmówić oficjum za wszystkich chrześcijan, aby spełnić prośbę Kościoła. Jeśli miałem męczący dzień, nie będę w stanie wejść w głęboką ciszę wewnętrzną, nie skupię swojej uwagi; lecz ze względu na pierwszą intencję moja modlitwa będzie mimo wszystko zasługująca.
Niestety jednak czegoś tej modlitwie zabraknie. Skoro nie byłem uważny na znaczenie słów czy sens tajemnicy, nie otrzymam pokarmu – pociechy, jaką modlitwa mogłaby mi przynieść.
Czy modliłem się „w Duchu i prawdzie” (por. J 4,23–24), nawet jeśli doświadczałem rozproszeń? Święty Tomasz odpowiada: tak, ponieważ moim zamiarem było ofiarować ten czas Bogu; tak, ze względu na pierwszą intencję, nawet jeśli w czasie modlitwy mój umysł się błąkał. Wtedy na zakończenie powiem: Mój Boże, przebacz mi moje rozproszenia i tę nędzną modlitwę. Przyszedłem, żeby Cię kochać, tyle sam widziałeś…
Czy modlitwa powinna być nieustanna?
Święty Łukasz mówi nam, że trzeba zawsze się modlić i nigdy nie ustawać (por. Łk 18,1), a św. Paweł stwierdza: „Nieustannie się módlcie” (1 Tes 5,17).
Jak wytłumaczy to św. Tomasz? Jak zawsze z cudownie ludzką, ponieważ boską prostotą. Tak, mówi, modlitwa powinna być nieustanna co do przyczyny, to znaczy firmamentu wiary, nadziei i miłości, jaki powinien we mnie być obecny; nieustanna, jeśli chodzi o wewnętrzny stan uważności na Boga. Jak mówiła Maria od Wcielenia9: „Jak gdyby dwa ramiona otwierały się w moim sercu, by pochwycić mojego wielkiego Boga”. Lecz jeśli spojrzeć na sam akt modlitwy, nie może on być nieustanny, ponieważ wszystkie codzienne zadania wymagają naszego zaangażowania i tylko w niektórych chwilach możemy się modlić. Najprostszym sposobem jest to, co nazywamy aktami strzelistymi (łac. _actus iaculatoriae_, od _iaculum_ – strzała): „Mój Boże, kocham Cię…”. Przytłacza cię jakieś zajęcie, zatrzymaj się, choćby na sekundę, i pomyśl o pięknych słowach Psalmu: „Zatrzymajcie się i wiedzcie, że Ja jestem Bogiem” (Ps 46,11). Kiedy wrócisz do pracy, nie będzie cię już przygniatać, odzyskasz spokój i panowanie. Możemy tak robić często w ciągu dnia. Święty Franciszek Salezy próbował to powtarzać co godzinę. Z początku, kiedy zdarzało mu się tego nie dopełnić, było mu żal. Lecz pod koniec życia wyglądało to inaczej: był nieustannie uważny na Boga.
Jeśli dobrze zrozumiemy słowa: „Trzeba zawsze się modlić”, nawet praca może stać się modlitwą.
Czy modlitwa jest sama z siebie zasługująca?
To pytanie wymaga małego wyjaśnienia. To, co nazywamy zasługą, jest czymś pięknym, ale trzeba to dobrze zrozumieć. Dla porównania: kiedy krzew róży jest podlany, wówczas jak tylko zrobi się ciepło, większa ilość soków roślinnych zasługuje na różę, rozwinie się w kwiat. Podobnie w duszy chrześcijańskiej miłość miłosierna, miłość Boga musi prowadzić do życia wiecznego, zasługiwać na życie wieczne. To Bóg daje nam miłość miłosierną. Dlatego św. Augustyn powie, że „kiedy Bóg nagradza nasze zasługi, nagradza własne dary”10.
Czy zatem modlitwa sama w sobie jest zasługująca? Jeśli odprawia się ją w miłości, tak. Lecz załóżmy, że jakiś człowiek nie oderwał się jeszcze od grzechu ciężkiego i mówi sobie: „Przecież jestem w niebezpieczeństwie! Mógłbym umrzeć w takim stanie!”. I zaczyna się modlić: „Mój Boże, daj mi siłę, żebym pewnego dnia uwolnił się od tej przeszkody!”. Ta modlitwa, chociaż wypowiedziana jeszcze w grzechu, nie jest złą modlitwą. To nie jest modlitwa bandyty, który prosi, żeby jego cios sztyletem trafił prosto w serce ofiary! Rzecz, o którą prosi, jest dobra, lecz ponieważ proszący nie trwa jeszcze w miłości, może otrzymać swoje nawrócenie, ale nie może na nie zasłużyć.
Jeśli trwam w miłości, mogę zasłużyć na coraz wyższe stopnie miłowania. Jeśli nie kocham, nie mogę zasłużyć na miłość, ale przez wzgląd na swoje miłosierdzie Bóg może mi tej miłości udzielić. Akt modlitewny, niezależnie od miłości, która normalnie powinna go wzbudzać i ożywiać, zwraca się do miłosierdzia Bożego, a Bóg może okazywać miłosierdzie, komu zechce. Dlatego św. Tomasz powie: modlitwa grzesznika – nie takiego, który prosi, by jego grzech się powiódł, lecz który zwraca się ku Bogu, by otrzymać Jego łaskę – ta modlitwa, dopóki proszący jest grzesznikiem, nie jest zasługująca: nie może ona być oparta na umiłowaniu Boga, doprowadzając do rozkwitu tego, co już pączkuje, lecz opiera się na czystym miłosierdziu Boga. W ten sposób każdy człowiek może się modlić.
Czy modlitwa zawsze jest wysłuchana?
Kiedy proszę dla innej osoby o rzeczy konieczne do życia wiecznego, może ona stawiać przeszkody, może odpowiedzieć „nie” na błagania, które zanoszę do Boga, podobnie jak może się opierać Bożym zabiegom. Ale, jak mówiłem, kiedy prosimy o te dobra dla siebie, z sercem prawym i wytrwale – módl się, powie św. Augustyn, zawsze będziesz wysłuchany.
Na zakończenie przytoczę modlitwę z _Didache_, czyli pisma z pierwszego wieku chrześcijaństwa, napisanego niemal w tym samym czasie, co ewangelie, w każdym razie Ewangelia św. Jana. Modlitwa ta kończy się następująco:
Pomnij, Panie, na Kościół Twój, i wybaw go od zła wszelkiego,
I uczyń doskonałym w miłości Twojej.
I zgromadź go z czterech stron świata, uświęcony, W królestwie Twoim, które przygotowałeś dla niego,
Bo Twoja jest moc i chwała na wieki!
Niechaj przyjdzie łaska i przeminie ten świat!11PRZYPISY
Przedmowa
1 Ch. Journet, _Ojcze nasz, który jesteś w niebie. Rekolekcje doktrynalne_, przeł. A. Kuryś, WKB, Kraków 2013. Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki.
Rozdział pierwszy. Mały katechizm modlitwy
1 Św. Tomasz z Akwinu, _Summa teologii_, II–II, q. 83. Cała kwestia 83 jest poświęcona modlitwie. Pytania, które zadaje Journet, odpowiadają kolejnym artykułom tej kwestii.
2 Por. Wulgata, Ps 16,15: _Satiabor cum apparuerit gloria tua_. Por. też: R. Garrigou-Lagrange, _L’Éternelle Vie et la profondeur de l’âme_, cz. I, rozdz. 3, Éditions Nuntiavit, Greux 2016.
3 Por. św. Jan od Krzyża, _Żywy płomień miłości_, przeł. B. Smyrak, WKB, Kraków 2003.
4 Por. V. Hugo, _À Villequier_, w: tegoż, _Les Contemplations_, ks. IV: _Pauca Meae_, Nelson, Paris 1911, s. 256.
5 Journet często posługuje się określeniem „szczyt duszy”. Jest ono odpowiednikiem takich pojęć, jak „głębia duszy” (np. u św. Teresy z Ávili), „iskra duszy” (u Mistrza Eckharta) czy „grunt duszy” (również u Eckharta). Wszystkie te określenia odnoszą się do „miejsca” w duszy, gdzie dochodzi do najintymniejszego spotkania z Bogiem. Różna jest tylko wyobrażona przestrzeń, w której to się dzieje. Tam, gdzie św. Teresa mówi o schodzeniu w głąb, Journet (m.in. za św. Tomaszem z Akwinu, ST, III, q. 46, a. 8) mówi o wstępowaniu w górę. Stąd też pojawią się takie pojęcia jak „firmament” czy „sklepienie” duszy, a bóstwo Jezusa jest w Nim ukryte „na samym szczycie” Jego duszy.
6 Cytaty biblijne, jeśli nie zaznaczono inaczej, podano według Biblii Tysiąclecia, wyd. V, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 2002.
7 Autor najprawdopodobniej ma na myśli Louisa Rabussiera SJ, który zmarł pod koniec XIX wieku (1831–1897).
8 Św. Teresa z Lisieux, _Żółty zeszyt. Ostatnie rozmowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus zebrane przez matkę Agnieszkę od Jezusa_, notatka z 17 lipca 1897 roku, przeł. E. Szwarcenberg-Czerny, J. Dobraczyński, PAX, Warszawa 1975, s. 107.
9 Maria od Wcielenia (właśc. Marie Guyart-Martin, 1599–1672), urszulanka, mistyczka, fundatorka pierwszego klasztoru urszulanek w Nowej Francji, czyli dzisiejszej Kanadzie. Kanonizowana przez papieża Franciszka w 2014 roku.
10 Por. św. Augustyn z Hippony, _Epistola 194_, 5.19, PL 33, 880 („cum Deus coronat merita nostra, nihil aliud coronet quam munera sua”).
11 _Didache_, X, 5–6, w: _Pierwsi świadkowie_, przeł. A. Świderkówna, oprac. M. Starowieyski, Znak, Kraków 1988, s. 47.
BESTSELLERY
- Wydawnictwo: Logos MediaFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Wiara i religiaWspólny przekład Pisma Świętego jedenastu Kościołów działających w Polsce. Ebook wyróżnia się wygodną nawigacją i zawiera ponad 30 tysięcy przypisów oraz 50 tysięcy odsyłaczy przygotowanych w formie aktywnych linków.49,50 zł49,50 zł
- 29,50 zł
- EBOOK21,00 zł
- Wydawnictwo: Wydawnictwo MFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Wiara i religiaBIBLIA wydana przez WYDAWNICTWO M w Roku Wiary jest wyjątkową edycją. Zawiera 121 ilustracji Gustave’a Doré i nawiązuje do niezwykle cenionych XIX -wiecznych wydań. Jest to pierwsze w Polsce wydanie Pisma Świętego w wersji cyfrowej z ...
24,43 zł 34,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- 29,90 zł