- W empik go
Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni - ebook
Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni - ebook
Dlaczego ludzie popełniają samobójstwa? Jak przygotowują swoją śmierć i jaką rolę w tych przygotowaniach odgrywa praca wyobraźni?
Sztuka i literatura zna samobójców, którzy byli gotowi odebrać sobie życie z powodów zupełnie niezrozumiałych dla „zwykłych ludzi”, a nawet psychologów i psychiatrów, którym samobójcy przedstawieni w literaturze mogą się wydać istotami całkowicie „wymyślonymi”. Dla literatury i sztuki prawdopodobieństwo obrazu samobójstwa zwykle nie jest jednak sprawą najważniejszą. Dlatego też nie jest możliwe zrozumienie motywacji czy objaśnienie wewnętrznego świata pisarzy-samobójców i samobójców-bohaterów literackich wyłącznie w kategoriach, jakich dostarcza standardowa psychologia.
Aby zbliżyć się do rozwikłania tych tajemnic, Stefan Chwin w swojej książce łączy perspektywę psychologii, historii sztuki, literatury i filozofii. Skupia uwagę na doświadczeniach wyobraźni artystycznej pisarzy i malarzy, a także bohaterów literackich, którzy samobójstwo popełnili, bądź się do niego zbliżali. Szuka odpowiedzi na pytanie, jak sztuka i literatura przedstawiają proces dochodzenia człowieka do samobójczej śmierci. Jak „pracuje” wyobraźnia kogoś, kto się do samobójstwa zbliża? Jakie znaczenia nadają obrazom samobójstwa pisarze i malarze? Czym jest „samobójstwo egzystencjalne”, co je odróżnia od innych rodzajów samobójstwa i dlaczego temat „samobójstwa egzystencjalnego” zajmuje tak istotne miejsce w sztuce i literaturze XIX i XX wieku?
Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni można czytać jako studium problematyki samobójstwa w literaturze i sztuce, ale można też czytać tę książkę jako komentarz do całej twórczości Stefana Chwina.
Jak sam Autor wyznaje, to właśnie praca nad powieścią Hanemann stała się dla niego inspiracją do głębszych badań nad światem duchowym pisarzy-samobójców i poprowadziła go do napisania tej książki.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-89859-04-4 |
Rozmiar pliku: | 996 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Naprawdę ważne nie jest pytanie, dlaczego ludzie odbierają sobie życie. Naprawdę ważne jest pytanie: dlaczego większość ludzi życia sobie nie odbiera. Bo to prawdziwy cud.
Martin Retz do Hanemanna
Od wielu lat w swoich książkach – naukowych i literackich – szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie nie chcą żyć, jest to jedno z ważniejszych pytań mojej twórczości, ale w tej książce skupiam uwagę na szczególnym rodzaju powodów, które czasami ludzi popychają w śmierć. Nie są to – jak myślę – powody ani powszechne, ani dla większości zrozumiałe, choć mniej lub bardziej dotykają nas wszystkich. W każdym samobójstwie, nawet tym, którego przyczyny wydają się najtrywialniej konkretne, kryją się elementy „samobójstwa egzystencjalnego”, to znaczy takiego, do jakiego dochodzi „właściwie bez powodu”. Właśnie takie samobójstwo, którego główną przyczyną jest szczególnego rodzaju wtajemniczenie w kondycję ludzką, skutkujące radykalną niezgodą na istnienie, będzie mnie tu interesować najbardziej. W realnej rzeczywistości nie występuje ono nigdy w czystej postaci. To dopiero w literaturze i sztuce możemy oglądać jego model „czysty”, lub prawie „czysty”.
Początkiem „samobójstwa egzystencjalnego” jest zwykle pytanie, które znalazło się kiedyś w jednym z moich opowiadań. Opowiadanie nosiło tytuł W poczekalni i zaliczało się – jak należałoby to określić – do tak zwanej „fantastyki prenatalnej”. Oto Bóg rozmawia z człowiekiem, który ma się dopiero urodzić. Pokazuje mu z wysoka Ziemię, informuje go dokładnie, na czym polega ludzkie życie i co jego, człowieka, konkretnie spotka, gdy się na Ziemi urodzi. Człowiek, który ma się dopiero urodzić, słucha wszystkiego uważnie. Mija dłuższa chwila, Bóg przygląda mu się w milczeniu, po czym pyta: „A teraz, kiedy już dokładnie wiesz, co cię czeka na Ziemi, powiedz mi, czy chcesz się urodzić?”.
Ilu ludzi odpowiedziałoby na tak sformułowane pytanie: „Tak, oczywiście, jak najbardziej”, ilu zaś: „Nie, dziękuję. Wolę jednak nie wychodzić na świat z nicości”?
Samobójca egzystencjalny to ktoś, kto mentalnie przenosi się w tak właśnie wyobrażoną chwilę przed własnym urodzeniem. Przygląda się formie ludzkiego istnienia na Ziemi, którą „narzuca” nam Bóg (czy los) i właśnie dlatego odmawia przyjścia na świat – to znaczy odrzuca dar. Woli pozostać w nicości, ponieważ – jak to odczuwa – nie może zgodzić się na reguły istnienia, które bezwarunkowo określają kształt ludzkiej egzystencji (wedle których wszyscy musimy żyć). Po namyśle odpowiada więc: „Nie, dziękuję. Jednak się nie zdecyduję”. Zamiast istnieć, woli „powstrzymać się” od istnienia.
Jego odpowiedź rzadko jednak bywa tak kurtuazyjna. Zwykle jest ona burzliwa, dramatyczna, a nawet wyzywająco obraźliwa. Samobójca egzystencjalny jest bowiem nie tylko kalkulującym umysłem, który rachuje na zimno zyski i straty z istnienia. Ocenia istnienie sercem, oddechem, wzrokiem i dotykiem. Świat wewnętrzny jego samobójstwa łączy w sobie uczucia, myśli, obawy, ambicje, nadzieje, wrogości, doświadczenia wyobraźni i wahania moralne o czasem bardzo wysokiej temperaturze emocjonalnej.
Aby uchwycić zarysy tego świata trzeba przyjrzeć się samobójstwom, które samobójstwami egzystencjalnymi nie są i tej sprawie poświęcam część mojej książki. Jeśli ktoś zabija się dlatego, że chce swoją śmiercią zaprotestować przeciwko politycznej tyranii, strzela do siebie, bo stracił cały majątek, wiesza się, bo porzuciła go kobieta, przebija się mieczem, by uniknąć hańby, jego samobójstwo nie jest samobójstwem egzystencjalnym, bo nie jest odpowiedzią na całościowe doznanie ludzkiej egzystencji, tylko odpowiedzią na jego własną, konkretną, tą właśnie a nie inną, jednostkową, frustrującą sytuację, która nie jest egzystencjalną sytuacją wszystkich ludzi żyjących na Ziemi.
Nie będę w tej książce zajmował się tym, jak o samobójstwie mówiono i pisano w różnych epokach historii z punktu widzenia moralności, religii i przepisów prawa. Mój cel jest inny. Chcę się przyjrzeć „od środka” trzem wymiarom samobójczego doświadczenia interakcyjnemu, egzystencjalnemu i somatycznemu by zbadać, jak wyobraźnia samobójcy (czy kogoś, kto o samobójstwie myśli lub się do niego zbliża) „pracuje” w tych trzech wymiarach, to znaczy zobaczyć, jak przedstawia się świat wewnętrzny samobójstwa, szczególnie świat wewnętrzny „samobójstwa egzystencjalnego”. Chcę też zarysować model tego świata, który mógłby być przydatny w badaniach nad samobójstwami pisarzy i bohaterów literackich (czy szerzej: przy analizie świata duchowego samobójców przedstawianych w dziełach sztuki), bo obie te perspektywy łączą się i przenikają. Jak dotąd temat ten zajął uwagę niewielu badaczy, będę więc poruszał się po terenie raczej niezbyt spenetrowanym.
W książce tej rysuję mapę pytań historyczno-metodologicznych, które, jak uważam, dają pewną szansę na zbliżenie się do paru jak dotąd nie dość rozjaśnionych tajemnic „samobójstwa egzystencjalnego”.
Dodam też, że samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni artystycznej jest zwykle niepodobne do samobójstwa w życiu i warto o tym pamiętać. Samobójstwo w życiu jest zawsze odpychające i nieskończenie bolesne. W sztuce jest ono zawsze „piękną śmiercią”, nawet jeśli budzi odrazę, lęk i przerażenie, bo sztuka wszystko zamienia w sztukę.
I jeszcze jedno. Nie interesuje mnie podporządkowywanie mojego wywodu intencji „zapobiegania samobójstwom”, którą zresztą jak najgłębiej pochwalam. Od tego są psychoterapeuci, którzy wiedzą lepiej ode mnie, co należy robić i mówić, gdy ktoś popada w prawdziwe kłopoty.
Interesuje mnie to, jak wyobraźnia literacka, filozoficzna, malarska – przygotowuje śmierć.Nic takiego
Dnia 1 stycznia 1901 roku, o jedenastej w nocy, O. W. M., spokojnie, na zimno, nie wyjmując z ust papierosa, strzelił sobie w serce.
Czesław Miłosz,
Ziemia Ulro, Warszawa 1982, s. 96
Naturalnie, jak w każdym samobójstwie, sznur był z różnych włókien.
Gustaw Herling-Grudziński,
Dziennik pisany nocą 1973-1979,
Warszawa 1990, s. 21
Samobójcą jest się na długo przed popełnieniem samobójstwa.
Karl Menninger
Parę lat temu zabił się jeden z moich znajomych.
Przystojny. Wysportowany. Z wysokim ilorazem inteligencji. Z talentem do języków. Z ładnym domem na przedmieściach. Żeglarz jachtowy na mazurskich jeziorach. Bystry. Dowcipny. Zabawny.
Koło pierwszej w nocy wstał z łóżka, w którym leżał obok śpiącej żony, zszedł po paru schodach do piwnicy, związał sznur, przeciągnął pętlę i powiesił się na rurze centralnego ogrzewania. Miał trzydzieści jeden lat.
Rozmyślałem nad tą śmiercią wiele razy. Starałem się przeniknąć motywy. Uchwycić nastrój egzystencji. Zgłębić mechanikę tanatycznej wyobraźni. Zrekonstruować „osobowość suicydalną”. Zbadać strukturę śmiercionośnego światopoglądu. Odtworzyć poszlaki i zapowiedzi, których – jak uważałem – nie potrafiłem dostrzec we właściwej chwili.
Jak Camus – i wielu badaczy, którzy o samobójstwie mówią i piszą – myślałem, że samobójczy zamiar dojrzewa w nas latami. Że śmierć jest „tylko” dobitną kulminacją tego długiego procesu. Że mości w nas sobie gniazdo przez długie miesiące i dni, starannie przygotowując swoje ostatnie, efektowne wejście. Że ślady jej podstępnej, codziennej pracy możemy drogą uważnej analizy wywlec na wierzch jak czarną nić, którą samobójca zaczyna splatać w dzieciństwie, a może – jak sądzą niektórzy – jeszcze wcześniej, już w łonie matki.
On tymczasem mruknął do mnie któregoś dnia: – „Zabić się to nic takiego”.
Byłem wstrząśnięty. Ale wstrząśnięty nie tym, że potraktował sprawę tak lekko. Byłem wstrząśnięty tym, że to, co powiedział, mogło być prawdą.
Że zabić się to naprawdę nic takiego.
Że wbrew naszej najgłębszej wierze nie istnieją żadne „osobowości suicydalne”, które – jak lubimy sobie wmawiać – z nieuchronną konsekwencją w ukryciu przygotowują ostatni krok. Że to badacze – i pisarze – wymyślili sobie „osobowość suicydalną”, by mieć temat do rozmyślań i zajęcie na długie lata. Że nie ma żadnego mrocznego „dojrzewania do śmierci”, o którym lubią rozprawiać autorzy grubych powieści i sążnistych, psychologicznych analiz, ani wieloletniej „pracy ducha”, która z żelazną konsekwencją prowadzi nas w śmierć. Że wszystko to są wygodne schematy, którymi lubimy karmić naszą wyobraźnię, spragnioną malowniczej wizji samobójstwa, to znaczy takiej, która przyciąga oko i podnosi poziom adrenaliny. Że w rzeczywistości można się zabić tak, jak się wypija szklankę mleka. Że „to” spada na nas nagle i niespodziewanie. Ktoś budzi się w nocy, wstaje z łóżka, poprawia na sobie piżamę, schodzi po paru schodach do piwnicy, bierze sznur do bielizny, paroma ruchami wiąże pętlę, sprawdza szarpnięciem, czy węzeł mocny, po czym wiesza się na rurze od kaloryfera. A wszystkie te czynności zajmują mu nie więcej jak osiemdziesiąt sekund.
Że nie ma żadnej straszliwej, wewnętrznej szamotaniny poprzedzającej ostatnią chwilę. Żadnego drżenia warg, dygotania rąk, żadnych obrazów z całego życia, które w ostatniej chwili – jak lubimy wierzyć – z paniczną szybkością przelatują pod powiekami. Jest tylko spokojny ruch ręki przewlekającej sznur przez pętlę, skok w dół i stuk krzesła przewracającego się na podłogę. Że zabić się to tyle co wyjść z domu po papierosy.
Że literatura, sztuka i psychologia kochają efektowną pornografię samobójstwa. Że żerują na słodko-gorzkim dreszczu ciekawości, który przenika nas w chwili, gdy wpatrujemy się w ciało samobójcy. Że kurczowo trzymają się patetycznego mitu „dojrzewania samobójcy do śmierci”, bo dzięki temu mogą tkać swoje wymyślne fabuły przyczyn i skutków – tyleż barwne, co podejrzane. Że artyści, psychologowie, policjanci, urzędnicy, lekarze, nauczyciele i księża robią wszystko, by wbić nam do głowy, że śmierć to coś naprawdę poważnego, groźnego, okropnego, gdy tymczasem tak naprawdę umieramy z byle powodu, byle jak, byle gdzie, tak jak z byle powodu, byle jak, byle gdzie się rodzimy. Że śmierć bywa poważna, ale bywa i całkiem niepoważna. Że czasem jest skutkiem długiego psychicznego procesu, a czasem wcale nim nie jest. Że może być równie niedbała jak wzruszenie ramionami. Że każdy, nawet najbłahszy jej powód jest powodem najpoważniejszym.
To, co mój znajomy samobójca mruknął do mnie w tamtej chwili, rujnowało całą wizję samobójstwa, jaką przez lata wbijały mi do głowy Sztuka, Literatura, Kościół, Medycyna, Psychologia, Państwo i Prawo. Szydziło z naszej niezwalczonej potrzeby demonizacji samobójstwa, z naszego kurczowego trzymania się odwiecznego, sakralnego tabu że samobójstwo to „przerażające targnięcie się na świętość życia”, mroczne i pełne majestatu, chociaż tak naprawdę śmierć żadnego majestatu nie ma, tak jak żadnego majestatu nie ma życie. To jego dziwne mruknięcie drwiło z Ducha Gatunku, który dzień i noc straszy nas widmem samobójcy, bo wie dobrze, że im większy strach przed śmiercią w nas wznieci, tym sam będzie miał większą szansę przetrwania na Ziemi. Dlatego jeśli nawet nie wierzymy w Boga, z uporem podsyca w nas stare, religijne lęki, byśmy na zawsze uwierzyli, że samobójstwo to „śmierć przeklęta”, najgorsza z możliwych.
To jego dziwne, niedbałe mruknięcie kpiło z naszego przekonania, że w naturalny sposób z całych sił pragniemy żyć. Że każdego, kto wybiera śmierć, trzeba ratować, podawać mu pomocną dłoń, leczyć, wychowywać, re-so-cja-li-zować, to znaczy za wszelką cenę wyciągać ze śmierci i zmuszać do życia, bo przecież kto siebie zabija, tak naprawdę wcale siebie nie zabija, on tylko rozpaczliwie „woła o ratunek”, a ten, kto chce mu pomóc przejść na drugą stronę, jest gorszy od mordercy.
Tymczasem to, co mruknął do mnie mój znajomy, zdawało się sugerować, że nasz strach przed śmiercią wcale nie jest aż tak naturalny, jak myślimy. Że może w dużo większym stopniu jest efektem społecznej tresury, której z żelazną konsekwencją poddawani jesteśmy wszyscy od dziecka. Że w rzeczywistości z całej siły pragnąc żyć, równie silnie nie mamy ochoty na życie. Że to tylko Duch Gatunku żarłoczny, spragniony życia w naszych ciałach duch robi wszystko, byśmy ani przez jedną chwilę nie pomyśleli, że śmierć to w gruncie rzeczy nic takiego, bo sama taka myśl osłabia szansę jego przetrwania na Ziemi.
Swoim niedbałym „nic takiego” mój znajomy najpewniej załatwiał jakieś swoje porachunki ze światem, prowokował i drwił. Ale też, jak myślę, dawał nam całkiem poważną przestrogę, byśmy nie ulegali zbyt łatwo mitom, którym lubimy ulegać. Bo czy w gruncie rzeczy nie mówił nam, że tak jak nie ma żadnego uniwersalnego klucza do zrozumienia tego, czym jest samobójstwo, tak nie ma żadnego uniwersalnego języka, jakim o samobójstwie można mówić i pisać?
Z tym, co mruknął do mnie w tamtej chwili, można się zgadzać lub nie.
Ale jego już nie ma i nigdy nie dowiem się, dlaczego „to” zrobił.
Dlatego napisałem tę książkę.
Chciałem przyjrzeć się obrotom samobójczej wyobraźni, by sprawdzić, czy samobójca, którego znałem, mówił prawdę.
A poza tym, nikt z nas nie wie, co zrobimy ze sobą za jakiś czas.Chronologia przyczyn czy semantyzacja śmierci?
Powody wszelkich samobójstw bywają zwykle wyjaśniane dwojako. Interpretacja psychobiologiczna wskazuje na rolę „skłonności samobójczych”, a więc na wrodzone bądź nabyte predyspozycje, które samobójcę popychają w śmierć. Wedle takiego ujęcia samobójstwa przytrafiają się psychopatologicznej mniejszości, która nie potrafi udźwignąć ciężaru życia. W istocie znaczy to: „winę” za samobójstwo ponosi samobójca jego chora dusza, jego chore ciało, jego brak opanowania, jego rażąca nieumiejętność istnienia. Interpretacja psychosocjologiczna, pozornie przeciwstawna, zmienia tylko podmiot „winy”: samobójca jest ofiarą społecznej presji, to znaczy ofiarą tych, którzy go do samobójstwa popchnęli. Pierwsze ujęcie wiedzie ku psychoanalizie, drugie, przeobrażając interpretację samobójczego przypadku w proces przeciw „chorej” zbiorowości, uznaje rozpoznanie zewnętrznych „sprawców” samobójczej śmierci za eksplikację przyczyn tragicznego zdarzenia.
Z pewnością powodem samobójstw bywają psychiczne zaburzenia czy społeczne „prześladowania”, takie stwierdzenie nie wyjaśnia jednak w pełni psychologicznego mechanizmu, który popycha ludzi w śmierć. Zawsze istnieje „coś więcej”, czego nie potrafimy uchwycić. Czy literatura i sztuka pozwalają nam wejrzeć głębiej w tę strefę nieprzejrzystości, w której ludzka myśl, wola i wyobraźnia przygotowują akt samounicestwienia? I czy zawsze musimy pytać o psychospołeczne i psychobiologiczne „przyczyny”?
Pytanie „dlaczego to zrobili?” prowadzi w stronę ryzykownych spekulacji psychoi socjogenetycznych, których wartość zawsze może zostać podważona. Analiza tego rodzaju zwykle przeobraża wszelkie „ślady” zostawione przez samobójcę – zapiski, listy, wiersze, powieści, rysunki, zapamiętane słowa, gesty i zachowania – w „świadectwa” długotrwałej, samobójczej skłonności, bądź przeciwnie: w dowody-inwersje, które mają wskazywać, że nic nie zapowiadało fatalnego finału. Kto przyjmuje taką perspektywę, musi cofać się do samych początków biografii samobójcy – regresja, która właściwie nie ma końca, bo pytania genetyczne zwykle rozszerzają się na całą biografię rodziny, środowiska, grupy, warstwy, w społecznej genealogii jednostki szukając ukrytych przyczyn tego, co się stało.
Całkowita rezygnacja z domniemań genetycznych oczywiście nie ma sensu. Pytanie „dlaczego to zrobili?” zasługuje na poważne traktowanie. Zasługuje jednak o tyle, o ile odpowiedzi będą zawsze tylko hipotezami. Nie będzie więc nadużyciem budowanie psychosocjogenetycznego modelu samobójstwa z poszlak i „śladów” – modelu, sięgającego nawet daleko w głąb indywidualnej, rodzinnej i społecznej biografii samobójcy – o ile konstruując taki model stale będziemy pamiętać, że to tylko model, nic więcej.
Przy czym trzeba zaznaczyć, że ujęcie genetyczne – zarówno w swoim aspekcie psychobiologicznym jak i psychosocjologicznym – nie jest jedynym możliwym ujęciem problemu. Z pewnością samobójstwo bywa niejednokrotnie efektem długiego duchowego procesu, który – jak pisał Camus – rozwija się niepostrzeżenie w ciszy serca. Drobne urazy – jak zwykle ten proces bywa przedstawiany – kumulują się w psychice przez wiele lat, formując „osobowość samobójczą” i kiedyś, w jakimś momencie, najbardziej nawet przypadkowy, pozornie nic nieznaczący, drobny impuls może popchnąć człowieka w śmierć. Istnieje jednak zasadnicza różnica między samobójstwami „zwykłych” ludzi a samobójstwami artystów czy bohaterów dzieł sztuki. Chodzi nie tylko o ilość „śladów”, które po samobójcach zostają, lecz także o stopień ich semantycznej „gęstości” i symbolicznego bogactwa.
Właśnie dzięki owemu semantycznemu bogactwu złożony proces rozwijania się i umacniania samobójczych skłonności – o ile taki proces rzeczywiście w danym przypadku zachodzi – możemy w większym lub mniejszym stopniu śledzić i rekonstruować „od wnętrza”. Każde samobójstwo jest efektem splotu psychospołecznych i psychobiologicznych determinacji, które formują postawę samobójcy wobec życia i śmierci, ale jest także głębokim doświadczeniem wyobraźni. Aby je zrozumieć, czy choćby zbliżyć się do jego rozumienia, warto pytać nie tylko o to, jakie wewnętrzne i zewnętrzne bodźce popchnęły samobójcę ku samozniszczeniu, warto też głębiej wejrzeć w pracę wyobraźni, która przygotowuje duchową przestrzeń, w jakiej samobójstwo staje się dla samobójcy możliwe. W przypadku „zwykłych” samobójstw jest to często bardzo trudne czy wręcz niemożliwe zarówno ze względu na niewielką ilość świadectw, jakimi dysponujemy, jak i ze względu na ubóstwo ich symbolicznego języka, które sprawia, że analiza głębszych procesów nurtujących osobowość samobójcy traci mocne podstawy. Listy pożegnalne „zwykłych” samobójców bywają najczęściej nieskończenie banalne i schematyczne. Motywy sprawców, które z nich można odczytać, sprowadzają się często do stereotypowych przyczyn, łatwych do ujęcia w formie policyjnej ankiety.
Przyczyny samobójstw mogą czasem wydać się absurdalnie błahe. Zenon, twórca szkoły stoickiej, powiesił się podobno po prostu z irytacji, gdy potknąwszy się zwichnął sobie palec. Drobny, z pozoru groteskowy powód wygląda jednak inaczej, jeśli ujrzymy go na tle rozleglejszej całości wyobrażeń i odczuć, w której samobójca umieszcza swój czyn. Całość ta jest nie tylko strukturą chronologicznie nawarstwiających się urazów, które – jak zwykle zakładamy – w jakimś momencie swoim nasileniem przekraczają granicę psychicznej wytrzymałości i skutecznie popychają człowieka w śmierć. Badać samobójstwo można cofając się po „śladach” do jego domniemanych psychosocjologicznych czy psychobiologicznych przyczyn, ale można też przyjąć perspektywę odmienną: obok chronologicznego odczytywania nawarstwiających się „śladów” i układania z nich łańcucha „przyczyn” i „skutków”, warto też dążyć do uchwycenia dramaturgii samego doświadczenia wyobraźni – jej pracy nad semantyzacją śmierci, nadawaniem jej szczególnych, indywidualnych znaczeń, które współtworzą wewnętrzną, symboliczną przestrzeń samobójstwa. „Zabić się” dla każdego człowieka znaczy co innego, nawet jeśli powody i fizyczna forma wybranej śmierci wydają się uderzająco podobne, a policyjna ankieta nie pozostawia żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z „przypadkiem typowym”.
Z takiej perspektywy kluczową kategorią analizy byłaby nie tyle kategoria nawarstwiającej się w czasie, psychobiograficznej traumy – a więc zespołu urazów i towarzyszących im przekonań i odczuć, które mogły popchnąć samobójcę w śmierć, czy choćby tylko go do niej zbliżyć ile raczej dużo bardziej otwarta kategoria „światoodczucia”. Przy czym chodziłoby nie tylko o strukturę biernego odczuwania egzystencji, a więc o to, jak człowiek reaguje na frustrujące bodźce, które – jak przypuszczamy – mogą rozbudzać, formować, utrwalać i wzmacniać jego samobójcze skłonności, nie tylko więc o to, jakie wewnętrzne i zewnętrzne traumy wpływają na psychikę samobójcy i z jakiego – mniej lub bardziej racjonalnego powodu – chce on się zabić. Chodziłoby także o to, w jakiej sieci znaczeń umieszcza on swój czyn. Z pewnością indywidualny obraz świata, którym ktoś „usprawiedliwia” czy „uzasadnia” swój zamiar samobójczy, odgrywa ważną rolę w tej semantycznej całości. Bywa, że określony sposób widzenia i rozumienia świata w istotny sposób osłabia siłę instynktu samozachowawczego, „zachęca” czy wręcz „zmusza” człowieka do popełnienia samobójstwa, być może zatem można mówić o „światopoglądach suicydalnych", to znaczy takich, które sprzyjają samobójczym skłonnościom, a nawet je wzmacniają. Światopoglądowe podłoże samobójstwa, a więc ogólniejsza wizja rzeczywistości, jaką tworzy sobie człowiek zbliżając się do śmierci, z pewnością wpływa na jego postawę i zachowania, nie zawsze jednak staje się najważniejszym czy wyłącznym czynnikiem, który może sprawić, że ktoś nie tylko aktem woli wybiera śmierć, ale także staje się zdolny do fizycznego zabicia samego siebie. Żaden światopogląd nie jest w stanie zmusić kogokolwiek do odebrania sobie życia, choć niewątpliwie może takiemu zamiarowi sprzyjać. Potrzeba do tego czegoś dużo więcej.Właściwie bez powodu
Od podobnej sceny zaczynają się moje Kartki z dziennika (Gdańsk, Wydawnictwo Tytuł, , s. 5). Pytanie to jest obecne także w tle struktury fabularno-obrazowej Hanemanna. Temat istnienia i nieistnienia jest tematem centralnym powieści Esther.
Literatura na ten temat jest ogromna. Tytułem przykładu wymienię kilka pozycji dostępnych w języku polskim: Philippe Aries, Człowiek i śmierć, przeł. Eligia Bąkowska, Warszawa 1989; Philippe Aries, Rozważania o historii śmierci, przeł. Katarzyna Marczewska, Oficyna Naukowa, 2007; Christiaan Neethling Barnard, Godne życie, godna śmierć: wybitny kardiolog o eutanazji i samobójstwie, przeł. J. K. Kelus, Warszawa 1996; Dieter Birnbacher, Etyczne aspekty zapobiegania i udzielania pomocy w samobójstwie, przeł. Zbigniew Zwoliński, „Etyka” 1988 nr 23; Christian Chabanis, Śmierć, Kres czy Początek?, przeł. Anna Danuta Tuaszyńska, Warszawa 1987; Henryk Elzenberg, Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu, Kraków 1963; Człowiek wobec wartości w filozofii Henryka Elzenberga, red. Andrzej Lorczyk, Robert Zaborowski, Warszawa 1998; Marie-Dominiąue Goutierre, Człowiek w obliczu własnej śmierci. Absurd czy zbawienie?, przeł. Agnieszka Kuryś, Kraków 2001; Jacek Hołówka, Etyka w działaniu, Warszawa 2001; Brunon Hołyst, Samobójstwo przypadek czy konieczność?, Warszawa 1983; Hans Jonas, Prawo do śmierci, przeł. Joanna Pawłowska, „Etyka” 1988, nr 23; Tadeusz Kielanowski, Od samobójstwa do samozagłady, „Człowiek i Światopogląd” 1982, nr 201; Anna Kruczkowska, Ewolucja postaw wobec śmierci. Średniowiecze a współczesność, „Studia Psychologiczne”, 1985, t. XXIII, nr 1-2; Maria Jarosz, Samoniszczenie: samobójstwo, alkoholizm, narkomania, Wrocław 1980; Jan Marx, Idea samobójstwa w filozofii od antyku do współczesności, Warszawa 2003; Między życiem a śmiercią. Uzależnienia-eutanazja-sytuacje graniczne, red. Wojciech Bołoz, Maria Ryś, Warszawa 2002; Thomas Nagel, Pytania ostateczne, przeł. Adam Romaniuk, Warszawa 1997; Marian Przełęcki, Wezwanie do samozatraty, „Więź” 1973, nr 12; Tomasz Sahaj, Problem śmierci i samobójstwa w dzienniku filozoficznym Henryka Elzenberga, „Kwartalnik Filozoficzny” 2002, t. XXX, z. 1, s. 81-91; Zbigniew Szawarski, Samobójstwo: w poszukiwaniu definicji, „Etyka” 1988, nr 23; Szeroczyńska Małgorzata, Eutanazja i wspomagane samobójstwo na świecie. Studium prawnoporównawcze, Kraków 2004; Szkołut Tadeusz, "Cywilizacja życia' wobec "cywilizacji wolności', „Res Humana” 1999, nr 5, Numa Tetaz, Warto żyć: samobójstwo jego istota i zwalczanie, przeł. Rudolf Tybusz, Warszawa 1976; Andrzej Wąsek, Prawno-karna problematyka samobójstwa, Warszawa 1982; Jan Garewicz, Prawo do godnego umierania, Sposoby istnienia. Działanie wobec siebie i innych. Pod red. Jarosława Rudniańskiego i Krzysztofa Murawskiego, Warszawa, 1988, s. 38-48; Alfred Alvarez, Bóg Bestia. Studium samobójstwa. Przeł. Łukasz Sommer, Warszawa 1997.
Chronologia przyczyn czy semantyzacja śmierci
Ujęcia, które lokują „winę” samobójcy w jego osobowości, ściśle w konflikcie intrapsychicznym, łączą się przede wszystkim z teorią i praktyką psychoanalizy. Zdaniem Freuda (Zygmunt Freud, Poza zasadą przyjemności. Przeł. Jerzy Prokopiuk, Warszawa 1976) instynkt śmierci popychający człowieka do samobójstwa wyrasta z podświadomego pragnienia powrotu do stanu nieorganicznego. Alfred Adler u podłoża samobójczego pragnienia odnajdywał chęć zemsty za poczucie niższości. Margaret von Andics przedstawiała samobójstwo jako radykalną konsekwencję negatywnych urazów z okresu dzieciństwa. Gregory Zilboorg uważał je za aberrację instynktu samozachowawczego, której towarzyszy uczucie wrogości wobec siebie i pragnienie sięgnięcia po wyimaginowaną nieśmiertelność. Karl Menninger łączył skłonności samobójcze z sadyzmem i masochizmem, twierdząc, że chęć zabijania występuje zawsze razem z pragnieniem bycia zabitym i pragnieniem śmierci. Zdaniem Melanii Klein w samobójstwie człowiek chce zabić część samego siebie, żeby odrodziła się inna część jego „ja”, a sama śmierć jest ubocznym skutkiem tego pragnienia. Erwin Ringel uważał samobójstwo za szczytową formę neurozy, związaną z procesem zwężenia emocjonalnego i narastaniem agresji. Wilhelm Stekel twierdził, że samobójstwo jest efektem poczucia winy związanego z masturbacją. Charakterystyka opinii Freuda na temat samobójstwa zob. R. E. Litman, Sigmund Freud on suicide, Edwin Shneidman (Ed.), Essays in Self-Destruction. New York. Science House, 1967. Zob. także A. Alvarez, Bóg Bestia. Studium samobójstwa. Przeł. Ł. Sommer, Warszawa 1997, s. 83103 (dalej w tekście AB i numer strony).
Tak sprawę widzi klasyczna szkoła Durkheima w suicydologii, której podstawowe założenie brzmi: tragedie zdarzające się w życiu prywatnym jednostek tylko pozornie są główną przyczyną samobójstw, suicydalną predyspozycję „tworzy” bowiem w samobójcy społeczeństwo. Samobójczy kryzys przeżywany przez jednostkę jest „przygotowywany” przez ogólny stan zbiorowości. W ostatecznym zatem rachunku to społeczeństwo ponosi „winę” za samobójstwo, bo to ono „tworzy” samobójców. Aby więc wyjaśnić jednostkowe samobójstwo, trzeba zbadać i opisać psychologiczno-moralny stan całego społeczeństwa. Jest to oczywiście niemożliwe, ale tak właśnie wygląda tu postulowany kierunek eksplikacji każdego samobójczego przypadku. Zob. Emil Durkheim, Samobójstwo. Studium z socjologii, Warszawa 2006, Oficyna Naukowa; Jerzy Szacki, Durkheim, Warszawa 1964; Louis Israel Dublin, Suicide: A Sociological and Statistical Study. New York, Ronald Press, 1963; Jack P. Gibbs, Walter T. Martin, Status Integration and Suicide: A Sociological Study. University of Oregon Press, 1964; Henry Romilly Fedden, Robin Fedden, Suicide: A Social and Historical Study, London, Peter Davis, 1938; Jack D. Douglas, The social meanings of Suicide. Princeton University Press, Princeton, 1967; R. W. Maris, Pathways to Suicide. John Hopkins University Press, Baltimore, 1981. Jako przykład ujęcia socjologiczno-kulturowego zob. Moritz J. Follmer, Suicide and Crisis in Weimar Berlin, „Central European History”, Cambridge University Press, 2009, Vol. 42, nr 2. Ujęcie uzupełniające socjologię socjogeografią zob. Robert D. Baller and Kelly K. Richardson, Social Integration, Imitation and the Geographic Patterning of Suicide, „American Sociological Review”, Vol. 67, nr 6 (December 2002). Prac wiążących liczbę samobójstw w społeczeństwie z czynnikami socjologicznymi powstały tysiące. Ich przydatność w badaniach nad obrazem wewnętrznego świata samobójstwa w sztuce i literaturze jest zwykle bardzo ograniczona.
Albert Camus, Dwa eseje. Mit Syzyfa. Artysta i jego epoka. Przeł. Joanna Guze, Warszawa 1991, Wydawnictwo Krąg, s. 12: „Taki gest dojrzewa w ciszy serca, podobnie jak wielkie dzieło”.
Każdy, kto chce analizować psychogenezę samobójstwa w horyzoncie całej biografii, powinien wziąć pod uwagę ustalenia (i wątpliwości) związane z metodą psychobiograficzną. Zob. William M. Runyan, Life histories and Psychobiography: Explorations in theory and method, Oxford University Press, 1984. Praca Runyana koncentruje się przede wszystkim na wartościach (i słabościach) ujęć psychoanalitycznych w analizie indywidualnej biografii (teoria motywacji nieświadomych).
Tylko niewielka część samobójców zostawia listy samobójcze (według Shneidmana około 15 procent), przy czym w listach tych zwykle więcej jest rad i zarządzeń kierowanych do żywych niż szczegółowych informacji o głębszych przyczynach samobójstwa. Zob. Edwin S. Shneidman, Norman L. Farberow, Clues to Suicide. Foreword by Karl A. Menninger, M.D., McGrav-Hill Book Company, Inc. New York, Toronto, London, 1957, s. 8. Autorzy zamieścili w swojej książce zbiór spreparowanych i prawdziwych listów samobójczych. Trudno jedne odróżnić od drugich.
Trzeba jednak dodać, że miał wtedy 98 lat, co zmienia postać rzeczy. Z podobnie „błahego” powodu zagłodził się na śmierć Kleantes. Zob. A. Alvarez, Bóg ..., s. 59-60.
Z pewnością bardzo istotne w tego rodzaju analizie byłoby ustalenie, jak samobójca nazywa samobójstwo, to znaczy z jakich określeń o znaczeniu ustabilizowanym w kulturze korzysta. Psychologiczna treść wewnętrznego świata samobójstwa zależy też od tego, w jakim języku samobójca identyfikuje symbolicznie swój czyn. Co innego popełnić „Selbstmord”, co innego „Freitod” (słowo to było „zakazane” przez nazistów, s. 431-432). Bardzo ważną pracą z tego punktu widzenia jest poliglotyczna analiza słów używanych na określenie samobójstwa w wielu kulturach. Zob. David Daube, The Linguistics of Suicide, „Philosophy and Public Affairs, Vol. 1, nr 4 (Summer, 1972), Blackwell Publishing. Praca ta obejmuje olbrzymi materiał źródłowy od czasów antycznych do Czarnych Panter.
Ron M. Brown nie przypadkiem swoją książkę The Art of Suicide, Reaktion Books, 2001 opatrzył mottem wskazującym na ruchome znaczenia przypisywane samobójstwom w różnych wiekach, kręgach kulturowych i okolicznościach: „If images of suicide say one thing above all, it is that this strange death has never had a fixed meaning”.
Filozoficzno-światopoglądowe ujęcie problemu samobójstwa zob. Paul-Louis Landsberg, The experience of death. The moral problem of suicide, Living Time Press, 2002; Jacques Choron, Suicide, New York: Charles Scribner's Sons 1972; Margaret Pabst Battin, Ethical issues in suicide. New York: Prentice Hall, Englewood Cliffs, 1982; John Fowles, The aristos, Little, Brown and Company, Boston 1964.
„Poetyka” samobójstwa Moment „estetyczny” czynu
O samobójstwach motywowanych względami estetycznymi w środowisku francuskiej awangardy (np. esej Paula Moranda L'Art de mourir (1932), zob. Leonid Livak, The place of suicide in the French avant-garde of the inter-war period, „The Romanic Review”, Vol. 91, May 2000.
„Ludzi, którzy się zastrzelili, znajduje się często we krwi przed lustrem”, zob. Jean Amery, O starzeniu się. Bunt i rezygnacja. Podnieść na siebie rękę. Dyskurs o dobrowolnej śmierci. Przeł. Bogdan Baran, Warszawa 2007, Czytelnik, s. 191.
Zob. Gabriel Deshaies, Psychologie du suicide, Paris 1947.
Zob. Tobin Siebers, The Werther Effect: The Esthetics of Suicide, Johann Wolfgang von Goethe. Edited and with introduction by Harold Bloom, Chelsea House Publishers, Philadelphia 2003, s. 119-140. Zob. także: Ira M. Wassermann, Imitation and Suicide: A Reexamination of the Werther Effect, „American Sociological Review”, Vol. 49, nr 3, 1984.
Zob. np. Elżbieta Bloch-Bogusławska, Małgorzata Pufal, Joanna Pufal, Przypadek samobójstwa kombinowanego, „Archiwum Medycyny Sądowej i Kryminologii”, 2003, nr 3. Autorki opisują przypadek 32-letniego stolarza, który zadał sobie ranę na szyi przy użyciu piły tarczowej i równocześnie dokonał próby samospalenia.
Zob. G. Deshaies, Psychologie..., s. 60-64.
Prasa brukowa w XIX wieku była pełna tego rodzaju „tabloidowych” przedstawień samobójstwa. Zob. np. Ron Brown, The Art of Suicide: reprodukcja An Extraordinary Suicide z „Illustrated Police News”, 19 August 1876.
Jean Amery, O starzeniu się..., s. 186.
Zob. np. Geo Stone, Suicide and Attempted Suicide: Methods and Conseąuences, New York 2001.
James Park Sloan, Jerzy Kosiński. Biografia. Przeł. E. Kulik-Bielińska, Warszawa 1997, Da Capo; Joanna Siedlecka, Czarny ptasior, Gdańsk Warszawa 1994, Wydawnictwo MARABUT / CIS.
Próby samobójcze, jak dowodzi Stengel, rzeczywiście często zmieniają sytuację osoby, która ich dokonuje i to zmieniają na jej korzyść. „Appeal effect” bywa skuteczny. Samobójcy histeryczni, schizofreniczni czy epileptyczni potrafią „zabijać się” trzy, cztery razy w roku. Część z nich robi to tak, by inni ludzie byli w pobliżu. Odratowani samobójcy doznają czasem silnego efektu katharktycznego („cathartic effect”), to znaczy właśnie po próbie samobójczej odzyskują równowagę psychiczną i czują się lepiej. Łączy się to z tendencją do samoukarania, która pozwala uwolnić się do wewnętrznych napięć. Jeśli Menninger, rysując radykalnie interakcyjny obraz samobójstwa, twierdził, że samobójstwo zawiera w sobie pragnienie zabicia siebie, pragnienie zabicie kogoś innego i pragnienie bycia zabitym, Stengel dodawał, że w psychologii samobójstwa istotną rolę odgrywa „appeal function” oraz „ordeal function” (Zob. Erwin Stengel, Suicide and Attempted Suicide, Jason Aronson, New York 1974, s. 100-112, 115, 117, 126). Klasyczne ujęcie samobójstwa jako trójstronnej agresji zob. Karl A. Menninger, Man Against Himself. New York 1938, Harcourt Brace & Company.
Zdaniem Alvareza Plath nie chciała się zabić, tylko wszystko sprzysięgło się przeciwko niej. Alvarez sugeruje, że Plath była „ofiarą” swojej poezji, a jej samobójstwo to typowy „cry for help”. A. Alvarez Bóg..., s. 37-39.
Witkacy się ogolił i popełnił samobójstwo. Z prof. Januszem Deglerem rozmawia Jacek Szczerba, „Gazeta Wyborcza”, 17 września 2009; Zob. też Joanna Siedlecka, Mahatma Witkac, Warszawa 1992, Słowo.
Tadeusz Drewnowski, Ucieczka z kamiennego świata. O Tadeuszu Borowskim. Warszawa 1977, PIW, s. 356-365; Niedyskrecje pocztowe. Korespondencja Tadeusza Borowskiego. Zebrał i objaśnił, skomentował Tadeusz Drewnowski, Warszawa 2001, Prószyński i S-ka, s. 14.
Zob. Zeznanie Stimminga właściciela zajazdu "Pod nowym dzbanem' nie opodal Poczdamu, Heinrich von Kleist. Listy. Przekład i wstęp Wandy Markowskiej, Warszawa 1983, Czytelnik, s. 517-523.
Część badaczy przedstawia ostatnią fazę przedsamobójczych doświadczeń jako sferę zubożenia duchowego i psychicznej dewiacji. „Decyzja o odebraniu sobie życia z reguły podejmowana jest gdzieś na obrzeżach rozumu” (s. 271). Inni są przeciwni uznawaniu samobójstwa za „produkt chorego umysłu”. Zob. Kay Redfield Jamison, Noc szybko nadchodzi. Zrozumieć samobójstwo, by mu zapobiec, Poznań 2004, Zysk i S-ka; Rory O'Connor, Noel Sheehy, Zrozumieć samobójcę. Przeł. Anna Tanalska-Dulęba, Gdańsk 2002, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
Stanisław Bereś, Katarzyna Batorowicz-Wołowiec. Wojaczek wielokrotny. Wspomnienia, relacje, świadectwa, Wrocław 2008, Biuro Literackie, s. 8.
S. Bereś, K. Batorowicz-Wołowiec, Wojaczek wielokrotny, s. 610, 16, 22, 600, 601, 602, 604, 606-608, 262, 455, 609.
Ron Brown w swojej historii przedstawień samobójstwa w sztukach plastycznych używa określenia jeszcze bardziej wyrazistego: „the grammar of suicide” (R. Brown The Art..., s. 7).
Zob. także: A. Alvarez, Bóg..., s. 190-191 (z rozdziału: Dadaizm: samobójstwo jako sztuka).
Zob. A. Alvarez, Bóg..., s. 191.
Czasem samobójca sam wiąże sobie ręce przed powieszeniem się, aby upozorować, że padł ofiarą morderstwa. Zob. np. Maciej Krzyżanowski, Zbigniew Jankowski, Dorota Pieśniak, Anita Wilmanowska Przypadki powieszeń ze skrępowanymi kończynami samobójstwo, zabójstwo, czy wypadek, „Archiwum Medycyny Sądowej i Kryminologii”, 2002, nr 4.
Trzy wymiary samobójczego doświadczenia
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej